INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





16 lipca 2012

Many times I sacrificed and dealt with the pain




Αντώνιος Τόνι Απόφις

ur. 6.11.1990r. w Chanii na Krecie.
Od najmłodszych lat wychowywał się w Londynie. 
W szpitalu pracuje jako stażysta na psychiatrii. Wieczorami, przed kolacją, prowadzi swój autorski program ćwiczeń, który włączył do swojej eksperymentalnej terapii dla pacjentów. 

Nigdy nie był wyjątkowym dzieckiem. Nie miał wyjątkowych umiejętności i raczej nie wyróżniał się z tłumu. Nie wyróżniał się, bo nie chciał. Nie mógł. Gdy miał zaledwie kilka lat, Ojciec zaczął powoli wprowadzać go w tajniki "rodzinnego biznesu", który ciągnął się od pokoleń. Początkowo nie wymagał od niego wiele - uczył go, jak dobrze podsłuchiwać, jak się skradać, jak śledzić ludzi, którzy go interesowali. Z czasem zaczął mu pokazywać, jak dokonywać drobnych kradzieży - zaczął od zagubionych turystów, by następnie, już wprawiony, mógł się skupić na wyznaczonych mu osobach. Dla niego to było jednak za mało. Gdy skończył szesnaście lat dostał swój własny pistolet, Colt 22, który zawsze mu się podobał. Otrzymał również pierwsze zlecenie, przy którym towarzyszył mu Ojciec. Ani przez moment się nie zawahał i pociągnął za spust. Trafił idealnie, między oczy. Pierwszy raz poczuł taką euforię, taką ekscytację, taką adrenalinę, od której się uzależnił i bez której nie wyobrażał już sobie życia. I tak to się zaczęło. Nie trwało jednak długo. Osiągnął w swoim fachu mistrzostwo, stał się poważany w swoim środowisku, ale gdy pewnego październikowego poranka stracił swojego najlepszego i jedynego przyjaciela, zaczął wszystko rujnować. Błyskawicznie. Nie potrafił się skoncentrować, nie potrafił spać, nie potrafił myśleć. Paprał każdą, nawet najprostszą sprawę. Z czasem zaczął pić zbyt dużo i zbyt dużo mówić, gdy odurzony alkoholem próbował dotrzeć do domu. W końcu stał się niewygodny. I choć było mu obojętne, co się z nim stanie, resztki silnej woli zmobilizowały go ucieczki. Wrócił do Grecji, gdzie zaczął studiować medycynę, próbując jakoś poukładać swoje życie w imię swojej starej przyjaźni. Po roku doszedł jednak do wniosku, że nie potrafi jedynie uczyć się nowych łacińskich terminów i spędzać godzin w laboratorium. Potrzebował praktyki, potrzebował czegoś, co mogłoby odciągnąć go od natrętnych myśli, które targały nim całymi dniami i z którymi nigdy nie potrafił sobie poradzić. Wybrał pierwsze lepsze miejsce na mapie. Przyjęli go. Jakimś cudem przyjęli go na staż. Do Londynu więcej nie wrócił. 


Nie jest otwarty. Nie lubi opowiadać o sobie, tak naprawdę nigdy tego nie robi. Musi komuś cholernie zaufać i przywiązać się do niego, by być w stanie podzielić się z nim choć kilkoma, nic nieznaczącymi faktami ze swojego życia. Bywa gburowaty, cyniczny i ironiczny. Często nieprzyjemny, zwłaszcza, gdy ktoś próbuje ominąć jego "barierę bezpieczeństwa" i wkroczyć w jego prywatne sprawy. Lubi zrażać do siebie ludzi. Lubi się też nimi bawić. Porzucać, gdy zaczyna im na nim zależeć. Tak jest mu łatwiej. Nikt przecież nie musi znać o nim całej prawdy, nikt przecież nie musi wiedzieć, że być może, kryje w sobie jakiekolwiek głębsze uczucia. 




Ma 187cm wzrostu. Waży 88kg. Uzależniony jest od sportu, stąd jego masa. Nie robi tego jednak dla wyglądu. Zawsze był to dla niego sposób wyładowania negatywnych emocji. Lubi doprowadzać się do stanu wykończenia, gdzie każdy jego mięsień drży, serce łomocze w klatce piersiowej, a pot spływa mu do oczu. Wszystkie jego uczucia wtedy uciekają, a on wreszcie czuje się szczęśliwy. 
Nie dba o wygląd. Rzadko się goli. Zwykle tylko wtedy, gdy przestaje rozpoznawać samego siebie w lustrze. Włosów też nie czesze, tylko mierzwi je wilgotną dłonią. Jego oczy najczęściej nie wyrażają żadnych emocji. Ma jednak jedną obsesję - na punkcie zapachu. Zawsze używa tych samych perfum od Hugo Bossa, które w jakiś sposób tłumią zapach tytoniu. Pali ponad paczkę dziennie i nawet nie zdaje sobie sprawy, że często sięga po nowego papierosa, nim zdąży dopalić ten trzymany w ustach. 


Po skończonej pracy najczęściej siada przy starej maszynie do pisania i próbuje dopisać kolejny rozdział swojej miernej powieści, którą ciągnie już od kilku lat. Czasem wystuka jakiś list, który składa w samolot i rzuca przed siebie, stojąc na mości znajdującym się w mieście. Czasem po prostu otwiera butelkę z piwem i całą noc gra na swojej wiekowej gitarze, która liczy sobie już kilkanaście lat. Czasem włóczy się w środku nocy, oświetlany ulicznymi latarniami i sporadycznie zajrzy do jakiegoś z klubów, których kiedyś był stałym bywalcem i po raz kolejny straci nad sobą panowanie. Nigdy nie doprowadza się do stanu bezczynności, który w jego przypadku jest czysto destrukcyjny. 
Uczęszcza na zajęcia z krav maga
Kościół omija szerokim łukiem. 

Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i którzy się o mnie troszczą. Niedawno myślałem o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie - Paulo Coelho

[ Pierwszy raz spróbowałem napisać kartę taką, jakie piszą wszyscy. I już wiem, że to nie dla mnie i z pewnością rano ulegnie modyfikacji. 
Szukam swoje miejsca w blogowej przestrzeni. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia - Szpital spadł mi jak z nieba, więc nie mogłem się powstrzymać. I jestem. ] 

80 komentarzy:

  1. [Witaj;) Ta karta od razu podbiła moje serce, zarówno ze względu na zdjęcia, fabułę, jak i muzykę. Żałuję jedynie, że nie rozpocznę wątku, cierpiąc na zwyczajny brak weny.
    A właśnie.. Co masz przeciwko 'standardowym' kartom? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam na blogu, cieszę się, że dołączyłeś i życzę miłego pobytu w szpitalu.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Oj no proszę Cię, jak można nie kochać kilometrowych kart postaci, w których fabuła ciągnie się i ciągnie, bohater ma oczy w kolorze morskiej fali obserwowanej wczesnym rankiem w okresie letnim, a człowiek choćby chciał, to w połowie zasypia na siedząco?
    Jakbyś zaczął, to byłabym bardzo wdzięczna. Bardzo bardzo. W sumie Lyne jako jego pacjentka to nie taki zły pomysł, choć może być ciekawie ze względu na ich zbliżony wiek. A im ciekawiej tym lepiej w mojej opinii. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Panna Lacroix miała doświadczenie w relacjach z lekarzami i terapeutami, o ile relacją można nazwać coś pomiędzy psychopatką, a specjalistą. Tak czy owak, znała ten typ aż za dobrze.
    Siedzi sobie taki, powiedzmy, psychiatra i sądzi, że pozjadał wszystkie rozumy. Oczywiście, że wie co siedzi w jej głowie, przecież uczył się tego na studiach! To nic, że pominął wykład o takich przypadkach jak ona. Wiedzę ma. No więc wychodzi z założenia, że nie ma różnicy między dziewczyną chcącą się zabić z powodu nieprzychylności społeczeństwa, problemów rodzinnych i tym podobnych, a dziewczyną, która nie może przeżyć tego, że jej najnowszy makijaż nie przyniósł spodziewanego efektu i chłopak, na którego polowała, wcale na nią nie spojrzał. Niedoszły samobójca to niedoszły samobójca. Wariat to wariat. Proste jak konstrukcja cepa.
    Na ogół jednak taki psychiatra nie ma o niczym pojęcia, więc siedzą sobie razem w ciszy te kilkadziesiąt minut, po czym następuje pożegnanie i wpisanie w jej kartę notatki 'Pacjentka nie robi postępów'. Zaskakujące.
    Stąd też nikogo nie powinien dziwić znudzony wyraz twarzy Lyne, kiedy szła na spotkanie. Miała serdecznie dość tych straconych minut na bezowocnym milczeniu. Ruda istota otwierając drzwi do sali, gdzie czekał na nią ten cały Anthony, była pewna, że czeka ją kolejna jakże gadatliwa sesja. A tu proszę. Nogi na stole, słuchawki w uszach. Czyżby dziś się pomyliła? To byłaby nowość.
    Usiadłszy na krześle, wiedząc, że i tak musi tam być, wbiła wzrok w mężczyznę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrzała na niego z podejrzliwością, próbując jakoś go scharakteryzować, zaszufladkować. Choć zaskoczył ją początkiem ich, można powiedzieć, znajomości, nie przestawała być czujna. Zwykle w takich momentach próbowano ją podejść, nakłonić by się otworzyła, a Lyne tego nie lubiła.
    Uniosła nieznacznie brwi, kiedy zaczął mówić o muzyce, ale zdziwienie szybko przeminęło. Chciał z nią rozmawiać o zespole? Proszę bardzo, niech mówi. Przynajmniej się człowiek nagada i będzie miał poczucie, że coś zrobił. Czas też odrobinę szybciej minie.
    - Podejrzewam, że w kręgach muzycznych nazywają to raczej swoistą ewolucją niż zarazą, jakkolwiek zgadzam się, że jest ona zupełnie niepotrzebna - odparła chłodnym tonem. Mógł wyglądać sympatycznie, mógł też mieć miły dla ucha głos, ale pozostawał po przeciwnej stronie barykady. Właśnie dlatego nie zamierzała mu ułatwiać zadania, jakim jest niewątpliwie dotarcie do niej. Poza tym nie było to jej potrzebne ani do szczęścia, ani do 'wyzdrowienia'. Wiedziała, że prędzej czy później i tak ją wypuszczą, to była tylko kwestia czasu. A jak stąd wyjdzie, to znowu spróbuje z nadzieją, że tym razem się uda. Wszystko lepsze niż to popieprzone życie, jakie na nią czeka za murami wariatkowa.
    - Fascynujące podejście do przypadku - zauważyła kpiąco. Nie miała zamiaru się mu przedstawiać, czułaby się jak nowa uczennica w klasie, a lata szkolne miała już za sobą. Dlatego poszła inną drogą. - Jestem niewyobrażalnie ciekawa co robisz, kiedy odkrywasz, że źródło nie należy do gadatliwych...

    OdpowiedzUsuń
  6. Słuchała go z uwagą, zastanawiając się nad jego słowami.
    - Może i tak, ale to uwstecznienie z czegoś wynika. Ludzie stali się mniej wymagający i znacznie bardziej leniwi. Po cóż się męczyć nad czymś wyrafinowanym, jak można pójść po najprostszej lini oporu? Albo po co próbować zrozumieć sztukę, jak można sięgnąć po coś co odmóżdża? - Lyne uwielbiała takie rozmowy, jako że całym sercem nienawidziła współczesnej sztuki. Niestety przez większość swojego życia musiała słuchać wywodów, które ją wychwalały. Właśnie dlatego, ku swojemu zdumieniu, dała się wciągnąć w tę wymianę zdań.
    - Mamy ograniczony czas, a zanim cokolwiek odnajdziesz w tej stercie papierów minie tydzień - zauważyła dość złośliwie. Sama przesadnie pedantyczna nie była, ale to co się działo na jego biurku, było chaosem nawet dla niej.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Wbrew pozorom przełączanie kanałów to ciężka praca. Trzeba się wysilić, żeby znaleźć pilota. Potem wciskać guzik i jeszcze się zdecydować, co chcesz wybrać!
    Mimo tego, że nie chciała wcale okazywać swoich uczuć, ba, planowała być cyniczna i chłodna przez cały czas, nie mogła się nie uśmiechnąć. Rozbroił ją tym samolocikiem. Uprzytamniając sobie, że złamała postanowienie, zirytowała się na samą siebie i postąpiła machinalnie przerzucając się na ironizowanie.
    - Och, jasne, porzucajmy samolocikami. Będzie fajnie! - powiedziała ze sztucznym entuzjazmem, po czym wykazała się refleksem i złapała długopis. Rzuciła mu zaciekawione spojrzenie.
    - Możemy też się pobawić w kolorowanie samolocików. To będzie jak podróż w czasie do przedszkola.. - dodała cicho się śmiejąc. - Nie jesteś taki jak inni, co?

    OdpowiedzUsuń
  8. [Myślę że problemem może być uprzedzenie spowodowane znaczną różnicą kulturową oraz piskliwe i odstraszające fanki głupich anime. Nie wszystkie anime są głupie ale głównie te idiotyczne są oglądane w polsce. Podejście takich dzieciaków psuje wizerunek tego kraju. Kultura sama w sobie jest bardzo ciekawa a tradycje, architektura i stroje są bardzo ciekawe. A jeśli chodzi o wątek, to w jakich okolicznościach mamy się spotkać?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [właśnie zauważyłam masło maślane w swojej wypowiedzi. Nie ma to jak pisanie na telefonie...]

    OdpowiedzUsuń
  10. - O tak. Marzeniem każdej kobiety jest przynoszenie tego cholernego pilota leniwemu facetowi. Myśmy się po prostu urodziły, od samego początku przystosowane do takiej roli.
    Lyne także nie przepadała za takimi ludźmi. Nie dość, że niewiele osiagają w swoim nędznym życiu, to jeszcze wyładowują swoje frustacje na innych, a własną rodzinę traktują jak służbę. Owszem, taki układ sprawdzał się w przeszłości, ale, na litość boską, mamy obecnie XXI wiek i pewne rzeczy poszły już w zapomnienie. A przynajmniej powinny.
    Dlatego właśnie panna Lacroix najchętniej rozstrzelałaby wszystkich przedstawicieli takiego stylu egzystencji, ale nie chwaliła się tym przed nikim. Pewne rzeczy powinno się zachować dla siebie, prawda?
    - Przeceniasz moje możliwości - westchnęła ciężko, ale 'rozpakowała' samolocik i rzuciła okiem na hasła. Prychnęła cicho, kiedy w myślach wpisała kilka słów. - Oj tak, bardzo mnie przeceniasz - dodała już ciszej. Po dłuższym namyśle doszła do wniosku, że zajęcie się krzyżówką w niczym jej nie zaszkodzi. Co prawda nie była ich zagorzałą fanką, jako że na ogół opisy wyrazów były dość dziwaczne i źle skonstruowane. Sprawiały, że proste słowa stawały się trudną zagadką, nad którą biedny człowiek spędza mnóstwo czasu i nie może jej rozwiązać. A przecież wystarczyłoby odrobinę mniej dwuznaczności w podpowiedzi..
    - Monotematyczni - odparła z prostotą. Usiadła wygodniej i rozpoczęła wpisywanie. - Co czujesz? W jakich momentach? Dlaczego reagujesz tak a nie inaczej? Co czujesz wobec swojej rodziny? Dlaczego nie lubisz sama siebie? - wymieniała, nie odrywając wzroku od pogiętej kartki. Tak często musiała odpowiadać na te pytania, że miała ich szczerze dość. Jeszcze jakby coś dawały.. Ale ich jedynym efektem był wzrost jej niechęci wobec lekarzy. A to, jak przypuszczała, nie było ich celem.
    - Ciągle te same pytania, ten sam brak zainteresowania..

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Wysokie bydle z niego, oo taaak :P. Z chęcią? W takim razie naprawdę miło mi z tego powodu i muszę przyznać, że jest to dla mnie niemałe zaskoczenie, zwłaszcza iż w moim mniemaniu karta jest dość kiepska. A co do wątku... Oczywiście! A jakżeby inaczej :D? Jeśli chodzi o zaczęcie, nie ma problemu mogę to zrobić, acz pomysł pilnie poszukiwany... Więc wszelkie sugestie odnośnie miejsca wraz z sytuacją, albo chociażby wstępnego określenia czy mają być nastawieni do siebie pozytywnie czy też nie, naprawdę mile widziane c:. ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [A chętnie dodam Jackie pod skrzydła twojego stażysty :) To będzie ciekawy wątek:p masz ochotę zacząć?:)]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Powiem Ci, ze to zupełnie mi obojętne. Mogę zacząć ja, możesz zacząć Ty, jak wygodnie. W końcu muszą się spotkać, bo mojej postaci trudno nie zauważyć ]

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nie wspominałam o tym, bo to chyba oczywiste, prawda? Po cóż w przeciwnym razie mężczyźni braliby z nami śluby, jak nie dla obiadów, porządków, pilnowania ewentualnych dzieci i seksu?
    Lyne też się nigdy z nikim nie wiązała, bo najzwyczajniej w świecie nie umiała pozostać w dobrej relacji z kimkolwiek przez dłuższy czas. Zresztą przy jej problemach psychicznyc to było dość normalne. Wszelkie związki międzyludzkie kończyły się w jej przypadku dość niemiło. Między innymi dlatego nikt jej nie odwiedzał w szpitalu psychiatrycznym. Po prostu nie miał kto.
    - Doprawdy? Cholera, że też ja zawsze muszę być dobra w tym, co się w ogóle nie opłaca. Świat po prostu rzuca mi kłody pod nogi!
    Psychiatra, który by był naprawdę dobry w tym co robi i przede wszystkim traktował pacjenta jak człowieka, to coś czego w tym szpitalu brakowało. Do tej pory nawet stażyści byli jacyś pomyleni.
    - Powinien - zgodziła się, po czym spojrzała na niego, uśmiechając się szeroko. - Ale teoria nie ma nic wspólnego z praktyką. Jak pacjent sam odpowie, to pół roboty jest gotowe. Wystarczy dopracować do tego jakąś ciekawą teorię i już mamy gotowe rozpoznanie problemu.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Nie ma sprawy]
    Dźwięki shamisenu rozlegały się po pustej świetlicy. Było już grubo po kolacji, ale zostały jeszcze dwie godziny do cieszy nocnej, tak więc Sayuri czekała, z rozstawionymi matami i przyrządami do parzenia herbaty. Wprawdzie miała jeszcze dużo czasu, to wielkość świetlicy, przestrzeń uspokajały ją. Dźwięk niósł się, nie było nieprzyjemnego wytłumienia jak w celach. Czuła się wolna od wszystkich spraw. Jak motyl, ale nie Motyl Nocy jak to nazywano gejsze, a prawdziwy, o delikatnych skrzydłach i nieograniczonej wolności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. [Wybacz, ze tka krótko, ale wolę akcję niż wodolejstwo i już wena na początki mi się wyczerpuje... ufff]

      Usuń
  16. [ Dobra, postaram się coś jakoś sklecić ^^.]
    Był tu już tydzień, a wciąż wielki kłopot sprawiało mu znalezienie czegokolwiek. Może dlatego, że nigdzie nie było konkretnych podpisów? Wszędzie same cyferki, piętnaście, siedemdziesiąt, dwadzieścia jeden, dwa, czterdzieści sześć... Tym razem próbował przypomnieć sobie w której części budynku znajdowała się stołówka. Umówił się w owym miejscu na kolację z jednym z milionów pracujących tutaj osób. Jak on go znajdzie? Wszyscy lekarze wygadają zupełnie tak samo...
    Do wyznaczonego punktu prowadził go jedynie nos z racji, że wolał nie ryzykować pytania się zombie, ale najwidoczniej zmysł zapachu nieco zawiódł. Niech to szlag.
    Charlie otworzył drzwi. Nie przypominało to miejsca, w którym jadał jednak to właśnie stąd dochodził najintensywniejszy zapach. Cicho wpełzł do środka bacznie obserwując wszystko i wszystkich. Dżungla porośnięta białymi drzewami. On też ubrany był w biały... Właściwie to kitel, więc nie zwracał na siebie większej uwagi. Brnął naprzód rozglądając się za znajomym dużym holem, który najwidoczniej zapadł się pod ziemię razem z lekarzem czekającym na niego z żarówką. Tak, żarówką. Dzieciak przecież musiał mieć w nocy zapalone światło, inaczej zmrużenie oka nawet nie wchodziło w grę. Pojawiały się przy nim zazwyczaj różnego rodzaju mityczne kreatury.
    Wtem poczuł czyjąś rękę na ramieniu lecz nim zdążył syknąć aby trzymać łapska przy sobie grube babsko wepchnęło go do już nieco większego pomieszczenia, gdzie stało mnóstwo garów, kubków i tac. Wrzeszczała coś na temat tego aby się nie spóźniać oraz czemu na tych przeklętych kłakach nie ma żadnej siatki. Wcisnęła chłopcu w dłonie jakieś metalowe rzeczy, z którymi nie miał pojęcia co zrobić... Ale obecnie miał w nosie to, że ktoś każe pracować. Charlie wreszcie zobaczył miejsce do którego chciał się za wszelką cenę dostać, stołówkę! Tylko pojawił się drobny problem... Była po drugiej stronie czegoś co wyglądało jak lada.
    - No to jesteśmy w dupie Pieniążek...

    OdpowiedzUsuń
  17. [Spoko :D Często sama wykorzystuje jeden wątek do kilku osób:p]
    Dziś Jackie miała wyjątkowo normalny dzień. Nie zatopiła się we własnym świecie jak zwykle a nawet nawiązała parę rozmów z innymi pacjentami, ale gdy przyszedł czas wizyty u lekarza jej humor niespodziewanie uległ pogorszeniu i tak z promieniującej optymizmem i uśmiechniętej osoby zmieniła się w zatopioną we własnym świecie ignorantkę, którą nie ruszyło nawet to że przewróciła wiadro z wodą do czyszczenia podłogi, zignorowała także poirytowany głos sprzątaczki. Szła przed siebie ponurym korytarzem aż podeszła do drzwi gabinetu stażysty, który miał ją dzisiaj uraczyć rozmową. Schemat zawsze był ten sam. Najpierw dokładnie studiowali twoją teczkę, a potem zadawali kilkanaście bezsensownych pytań, na które tylko zdawkowo odpowiadała, na koniec wpisywali do teczki tekst o tym, że pacjentka nie poczyniła postępów. Usiadła na krześle, zapięła guzik szarego, powyciąganego swetra patrząc przy tym znudzonym wzrokiem na stażystę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wystraszyła się, gdy mężczyzna wszedł do sali i z taką zawziętością rzucił opakowaniem z jogurtem. Mocniej szarpnęła strunę i ta pękła z głośnym brzdękiem, przecinając palec japonki. Kobieta syknęła.
    -I widzisz co zrobiłeś? - rzekła do niego z wyrzutem, szybko ssąc palec, aby nie ubrudzić kimona. Zazwyczaj taka kropelka, wśród wzorów kimona zwyczajnie by zginęła, jednak akurat dziś założyła białe kimono, z jedynie wymalowanymi u dołu pomarańczowymi płomieniami.
    -Myślałam, że lekarze powinni być spokojni - nie rozumiała zupełnie, dlaczego oni się tak denerwowali. Praca z tymi ludźmi była ciężka, bardzo męczyła, ale trzeba było po prostu być cierpliwym. Zapewne Sayuri wydawało się, że wszyscy mają takie charaktery jak gejsze- znoszą przykrości, nieudogodnienia i problemy ze stoickim spokojem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czy to nie śmieszne, że jeden z pacjentów bez najmniejszego problemu dostał się do kuchni, gdzie przecież chorzy mają surowy zakaz przebywania? Może i zabawne jednak z pewnością nie dla dzieciaka, który stanowczo nie czuł się na siłach aby opuścić to zaparowane miejsce, miał wrażenie że znów się pogubi. Wolał więc nie ryzykować, mimo iż w najgorszym przypadku wizja niestawienia się w pokoju przed 23 też wcale nie napawała optymizmem.
    Ignorowany przez wszystkie krzątające się osoby stał opierając się o znacznie większą od siebie lodówkę. Stał i czekał sam tak naprawdę nie wiedząc na co. Bawiąc się kosmykami wilgotnych od pary włosów zdążył w między czasie zwyzywać pod nosem połowę szpitalnego personelu. Dopóki nie przyszło wybawienie...
    Wzrok ze zniszczonych końcówek powędrował na mężczyznę rozmawiającego z kucharką Alfa, jak chłopiec zdążył ją już wcześniej określić. Znajome rysy... Głos tak jakby też, choć panujący tutaj hałas skutecznie utrudniał jego wychwycenie. Bez chwili namysłu podszedł do, miał nadzieję, znajomego lekarza cicho chichocząc jednak na początku nic, a nic się nie odzywając, jedynie machając ręką.
    - Bardzo sztucznie się uśmiechasz. Naprawdę - stwierdził po upływie kilku chwil marszcząc lekko brwi i jak miał w zwyczaju, przekrzywiając na bok głowę w ten sam sposób w jaki robią to zaciekawione psy. - I... I tylko się nie złość, ale ja kompletnie nie wiem jak się tu znalazłem! I wiesz co? Tu wcale nie jest fajnie - w tym momencie popatrzył spod byka na otyłą kucharkę, po czym znów bez większego powodu z jego gardła wydobył się niezbyt głośny, jakby stłumiony śmiech. - Ani trochę!

    OdpowiedzUsuń
  20. W tym czasie Jackie cicho stawiając kroki, niczym kot przeszła do okna i stała przy nim wyglądając spokojnie na podwórze. Był to ten jeden z nielicznych pomieszczeń gdzie nie było krat w oknach, dlatego dziewczyna miała zupełny wgląd na świat. Z tego powodu uwielbiała przebywać w gabinetach lekarzy.
    - Missy nie lubi jak się spóźniam, a czas na naszą fascynującą rozmowę mija - Powiedziała Jackie patrząc w okno, kiedy usłyszała soczyste przekleństwo z ust stażysty. Nie przerwała obserwowania jednego z pacjentów.

    OdpowiedzUsuń
  21. [To tak samo jak dla mnie krav maga, w ogóle przedtem nie miałam pojęcia o istnieniu takiego systemu walki, dobrze mówię? :) Az dziwne o ilu rzeczach można się dowiedzieć na takim blogu grupowym.
    Czytając Twoją kartę postaci zdążyłam nabrać niezłej ochoty na wątek, czuję że wyjdzie z tego coś ciekawego. Co do pomysłu ze zdjęciami jestem jak najbardziej za. Zaczniesz? :)]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Chcę wąteczek, chcę, baaaaaaaaaa, nawet musi być. No, zaczniesz czy ja mam to zrobić? :D]

    OdpowiedzUsuń
  23. - Twoja teoria trochę upada, kiedy weźmiemy pod uwagę ludzi praktykujących wielożeństwo - zauważyła nie bez pewnej satysfakcji. Uwielbiała wynajdywać przeróżne niedociągnięcia i jednocześnie nie czuła się "skarcona", kiedy ktoś jej na nie zwracał uwagę.
    - No ale tak ogólnie, to się z Tobą zgadzam - stwierdziła, a ciche westchnienie wydobyło się z jej gardła. Właśnie zgodziła się ze słowami swojego terapeuty, który może i był nieco inny niż reszta, ale nadal pozostawał stażystą. A ona nie lubiła się z nimi zgadzać.
    Z zainteresowaniem obserwowała wszystkie zmiany ułożenia ciała, jakie ów człowiek wykonał w tak krótkim czasie, podczas gdy ona siedziała cały czas tak samo. Im człowiek częściej się porusza, tym bardziej przyciąga uwagę, a to nigdy nie było jej celem. Im mniej uwagi tym lepiej.
    - Jak Ty się kręcisz... - mruknęła, kiedy podszedł do ekspresu. Owszem nie robił tego co powinien, ale nie miała zamiaru narzekać. W końcu spodziewała się kolejnego nudnego popołudnia, po którym trzaśnie drzwiami.
    Spojrzała na niego, nagle się ożywiając.
    - No jasne! - odparła tonem, który sugerował, że pytanie było nie na miejscu. Bo przecież jak można odmówić kawy? Jak w ogóle można nie lubić tego napoju? Kawy?!

    OdpowiedzUsuń
  24. Bradley High School. Mówi ci to coś? Koniecznie sprawdź! www.bradley-high-school.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Dzisiejszego dnia wszystko jak zwykle było przeciw niemu, ktoś by powiedział, że powinien się przyzwyczaić co po części już przecież zrobił, z drugiej stron, zawsze był to pewnego rodzaju szok, że za to kim w danej chwili jesteś wsadzają cię do małej, białej izolatki, miejsca, które jest pewnie zgrozą dla ludzi z klaustrofobią. Siedzisz tam kilka godzin kołysząc się w przód i w tył nafaszerowany lekami szczerzysz się jak wariat, którym podobno jesteś. Czekasz, aż kolorowe tabletki, przejmą władze nad twoim umysłem i zrobią z ciebie potulnego baranka. Chłopak wyszedł w końcu z izolatki, siedział w pokoju starając się odpocząć ale nie mógł. Przeszkadzały mu głosy, które starały się coś mu powiedzieć, przekazać, że wszyscy kłamią i chcą zrobić mu krzywdę. Nagle zabrał swoje farby i wyszedł trzaskając drzwiami, czuł się naprawdę dziwnie, nie wiedział co z sobą zrobić. Poszedł w miejsce najrzadziej odwiedzane przez lekarzy i zaczął tworzyć różne malunki na ścianie, które miały pozwolić mu odetchnąć i o czymś opowiedzieć. Przekazać historię, ciekawe czy ta się wydarzyła, czy też była jedynie wytworem jego wyobraźni. Bardzo możliwe, że chodzi o to drugie. Nie zastanawiał się nad tym czy ktoś go zauważy, czy ktoś przyjdzie i poniesie jakiekolwiek konsekwencje. Był poirytowany, zły i nie zwrócił uwagi, że ktoś nadchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Ma pan ochotę na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Przepraszam, że tak krótko, no i... Jeśli coś będzie nie tak, albo będziesz chciał coś innego, to krzycz.]


    Coralie nie lubiła poranków praktycznie od zawsze, jednak od kiedy była w szpitalu, tej pory dnia po prostu nienawidziła. Kiedy nie stawiała się na śniadaniu, przychodzono ją tam zaciągnąć, jakby nikt nie chciał pogodzić się z tym, że ona nie żyje, a oni nie pozwalają jej leżeć, gnić i rozkoszować się tym obrzydliwym uczuciem wywoływały wijące się w jej wnętrzu robaki.
    Nie, kazano jej wstać, ubrać się i zejść do stołówki, na posiłek, a to oznaczało, że później będą kazali jej przyjąć te wszystkie, kolorowe tabletki, a później ktoś będzie jej wmawiał, że wcale nie umarła, że skoro tutaj jest, to nadal jest żywa.
    Chciałaby umrzeć po raz drugi, ale nie było to możliwe, co za strata.
    Ubrała się i zeszła na parter, a później gdy już była w stołówce i siedziała przed swoim posiłkiem. Niby nic, ale…
    Martwi nie muszą jeść. I to powodowało, że patrzyła na pożywienie z obrzydzeniem, jakby to miało pomóc temu zniknąć.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ahhhh... Wolność! I nareszcie jest czym oddychać!

    Długie kosmyki włosów chłopca zdążyły wywinąć się w każdą z możliwych stron. Zawsze działo się podobnie kiedy tylko miały styczność z wilgocią... Potem znów pewno się rozprostują, ale... No niechże to tyle nie trwa!
    Grzecznie dreptał u boku o wiele wyższego stażysty, a może lekarza? Cóż... Charlie nigdy nie wiedział jak ich rozróżnić, wszyscy nosili takie same ciuchy. Krótko mówiąc wyglądali zupełnie tak samo.
    - Powiedz tylko w jaki sposób i kiedy - momentalnie odparł gdy tylko usłyszał jego słowa i wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki w dość... Specyficznym uśmiechu, który mógł wskazywać jedynie na to, iż chwilowo umysłem chłopca zawładnęły mało grzeczne skojarzenia... No co za mała dziwka, no!
    Ponownie przeczesał kościstą dłonią czarne włosy po czym klapnął na twarde krzesełko niczym szmaciana laleczka. Uh, niespodziewana wizyta w kuchni jak widać nieco go zmęczyła. Oparł więc łokcie o blat stołu, a na splecionych ze sobą dłoniach położył głowę i utkwił wzrok w siedzącym naprzeciwko stażyście.
    Hmmm... Ciekawe czy ma to co miał mu dać?

    OdpowiedzUsuń
  29. [Dziękuję bardzo, twoja też fajna, wybacz, że odpis taki krótki]

    Malował sobie nadal wylewając swoje dziwne i lekko zwariowane myśli na przedtem białą, odrobinę zniszczoną ścianę. Nie spodziewał się tutaj nikogo. Większość pacjentów siedziała w swoich pokojach lub też izolatkach, albo gdzieś daleko stąd. Może właśnie stwarzali szalony plan ucieczki, może.
    Westchnął i nagle cały zesztywniał kiedy usłyszał czyjś, nieznany głos.
    -Dziękuję. Kim jesteś?- zapytał cicho, nadal zachowując pewien dystans, od nieznajomego.
    W psychiatryku, trzeba uważać na innych, przez te kilka lat zdążył się nauczyć, że niektórzy mogą być niebezpieczni, a jednocześnie całkiem interesujący.

    OdpowiedzUsuń
  30. Niewiele czasu upłynęło, odkąd przeniesiono go do Nottingham. I mimo, iż wiele godzin spędził na leżeniu w swoim pokoju i bezcelowym patrzeniu w sufit, względnie zaznajomił się już z niemalże całym budynkiem. Najmniej przypadły mu do gustu izolatki, mieszczące się na drugim piętrze, gdzie zdążył już wylądować parę razy. Dlatego omijał je szerokim łukiem i zaszywał się w ulubionym, zacienionym kącie świetlicy.
    Dzisiejszy dzień nie był dla Danielsa najlepszy. Mijając go, już z daleka można było wyczuć, że lepiej się do niego nie zbliżać, a już tym bardziej zagadywać. Snuł się po korytarzu jak cień i ciągnął za bandaż, którym owinięte miał lewe przedramię. Okropne wizje z przeszłości znów dobijały się do jego umysłu, pomimo działania silnych neuroleptyków, które z pewnością już dawno powinien zmienić na inne. Wszedł do świetlicy, zupełnie niezauważony przez przebywające tam osoby i wściekł się, kiedy tylko spostrzegł, że jego upatrzone miejsce jest zajęte przez kogoś innego. W moment pokonał schody, prowadzące na jego drugie piętro i zatrzasnął się w łazience. O dziwo tutaj także nauczył się blokować drzwi, tak jak zwykł to robić w poprzednim szpitalu. Przez dłuższą chwilę szarpał się z bandażem, nim udało mu się całkowicie go zdjąć i odkryć liczne rozcięcia i przecinającą je wszystkie, długą starannie zaszytą ranę, sięgającą od zgięcia w łokciu, aż do nadgarstka. Wystarczyła mu tylko chwila, by przypomnieć sobie o swojej niedawnej, nieudanej próbie odebrania sobie życia. W tym momencie nie miał przy sobie niczego, czym mógłby jakkolwiek wyrządzić sobie krzywdę, dlatego zaczął rozdrapywać powolnie gojące się rany, nie zważając na szwy, ani na czyjeś dobijanie się do drzwi. Następnie odkręcił gorącą wodę i ułożył rękę w zlewie, ze spokojem przyglądając się spływającej czerwieni, z czołem opartym o ścinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [o ja pierdolę... niech nie przerazi Cię długość ;p]

      Usuń
  31. [hahah wiedziałem, że od razu się połapiesz ;D
    spieprzaj. weź ogarnij moje zaskoczenie tym, że Ciebie tu zobaczyłem. i od początku chciałem coś napisać, ale ni w chuj nie miałem pomysłu - jak to ja. ;p jak widać mój ponury, nocny nastrój daje jeszcze jakieś korzyści. ;)
    chujowo by wyszło, gdybyś mnie olał. dobrze jest ;d]

    Westchnął cicho, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Wiedział, że prędzej, czy później ktoś i tak zdoła tu wejść. Zawsze tak było. Nie zdążył odsunąć głowy od chłodnej ściany, a nieznajomy już go dopadł.
    - Pierdolę to wszystko - mruknął, wyrywając rękę z jego uścisku. Nie podobał mu się ton jego głosu, ani to, że był tak blisko. Od dłuższego czasu drażniła go czyjakolwiek bliskość i dotyk, dlatego chętnie izolował się od wszystkich i zamykał we własnym świecie, pełnym koszmarów. - Kim jesteś? - spytał, podnosząc na mężczyznę spojrzenie swoich specyficznych, jasnych tęczówek. Nieszczególnie interesowała go odpowiedź i właściwie zapytał o to bardziej odruchowo. Nie znał tu jeszcze wszystkich, a gdyby ten facet okazał się być lekarzem, to mogłoby być naprawdę nieciekawie, a kolejna noc w pieprzonej izolatce niezbyt mu odpowiadała.

    OdpowiedzUsuń
  32. [to jest ta moja pierwsza postać, z którą jestem najdłużej i pewnie stąd ten sentyment ;p nie ruszałem go od ponad pół roku, ale to wszystko przez Dominikę (Doriana), bo to ona pierwsza stopniowo zaczęła olewać blog.
    widzę, że uwielbiasz wyzwania. ;) gejów już ogarnąłeś, czas się zagłębić i wejść w psychiatryk... xD
    to akurat wcale nie z tego powodu ;p
    niezbyt Ci wychodzi to planowanie. ;d]

    Skinął głową twierdząco, przystając na jego propozycję, mimo iż wcale mu nie ufał. W poprzednim szpitalu miał do czynienia z wieloma stażystami i z czasem tylko utwierdził się w przekonaniu, że nie warto wierzyć w żadne ich słowo. Potrafili omotać pacjentów w tak umiejętny sposób i później wykorzystywać zdobyte informacje tylko po to, by dłużej zagrzać miejsce w szpitalu.
    Wyszedł z łazienki i oparł się o ścianę korytarza, czekając na chłopaka. Nie miał pojęcia, gdzie ten zechce go teraz zaprowadzić. Krew zmieszana z wodą, która spływała po jego ręce, skapywała swobodnie na podłogę, a on wiedział tylko tyle, że od dobrej godziny powinien siedzieć już w swoim pokoju. Wszystkie myśli nachodziły na siebie i kotłowały się w jego głowie, nie pozwalając mu skupić się na czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Heyka ;P . Pomysł na wątek ? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  34. [nie zacząłem os psychiatryka, tylko się do niego przywiązałem. ale to brzmi chyba jeszcze gorzej xD
    na onecie została. mówiłem jej o tym, to przez moment miała chęć przyjść tu z jakąś nową postacią, ale póki co się rozmyśliła ;p no i ze swoim Dorianem na pewno się tu nie pojawi, także Danielsa i tak z czasem trafi szlag. ]

    Powiódł po wnętrzu gabinetu beznamiętnym spojrzeniem, zamykając za sobą drzwi. Jeszcze u żadnego lekarza nie widział podobnego bałaganu, dlatego uśmiechnął się odruchowo i przeszedł wgłąb pokoju, by usiąść na zawalonym biurku. Ten cały nieład panujący w pomieszczeniu, jakby czynił tego faceta bardziej ludzkim, co mogło różnić go od reszty pracujących tutaj konowałów.
    Pokaleczone przedramię oparł na lewym kolanie, starając się nie ubrudzić krwią niczego wokół. Wystarczyło, że zdążył już upieprzyć nią połowę łazienki i schody, kiedy szedł za stażystą do jego gabinetu.
    - Ból, to akurat żaden problem - mruknął, przyglądając się rozdrapanym ranom. - Nie boisz się, że cię stąd po prostu wypierdolą, za spoufalanie się z wariatami? - spytał nagle, podnosząc wzrok na mężczyznę.

    OdpowiedzUsuń
  35. Przekrzywił głowę i spojrzał na niego z niewielkim zainteresowaniem, a może większym. Nie zamierzał się nad tym za bardzo zastanawiać, nie wiedział też czy jego myśli, są naprawdę jego, czy nie są przestawione przez kolorowe tabletki, które wszyscy mu podają, jedna dwie, później pięć, wieczorem tracił rachubę. Starał się tego nie brać, chować, lecz czasem tak po prostu nie dało się uciec od paskudnych sideł jeszcze gorszych psychiatrów.
    Spojrzał na niego całkiem normalnie, choć dziwnie to brzmiał, przecież był wariatem.
    -Czyli tym kim wszyscy. Czyli, każdym ale nikim, czyli, że możesz być kimkolwiek chcesz? Wszystko to takie poplątane, zawirowane. Jeśli ładnie poprosisz może zmienisz się z normalnego wariata, z wariata w normalnego człeka- uśmiechał się niebezpiecznie i gestykulował rękoma. Zabawnie

    OdpowiedzUsuń
  36. [czepiasz się, Misiek :D
    ja też nie mam zamiaru. ;p
    http://youtu.be/BGednQsQ-h8
    na Murine zapomniałem Ci dać, więc masz tutaj ;d]

    Szpital z pewnością znał gorsze przypadki, niż te desperackie próby samookaleczenia się przez Danielsa. Przecież on zawsze od tego stronił i starał się odciągać innych, od tego typu głupich pomysłów. A teraz? Momentami nie poznawał samego siebie, tak bardzo się zmienił, odkąd zamknęli go w pierwszym ośrodku.
    - Czyli próbujesz mi teraz wmówić, że nie wiedziałeś o tym, jak to jest w tym popapranym świecie lekarzy, zanim się w to wkopałeś - w ustach Kevina, to brzmiało bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie. Uciekł spojrzeniem i wzruszył ramionami na jego słowa dotyczące tego, że wydaje się być normalny. Nieraz to słyszał i nigdy nie było w tym ani odrobiny szczerości.
    - Jasne.

    OdpowiedzUsuń
  37. [To zaczynam ;D ]

    Leczenie.
    Bo jakiego grzyba było jej potrzebne. Lily czuła się na siłach i była całkiem zrównoważona psychicznie. No może z wyjątkiem chwil, kiedy była pod wpływem narkotyków. Przecież na głodzie narkotykowym była już trzy miesiące. To dla narkomana cała wieczność. Potrzebowała czegokolwiek aby jej organizm znowu poczuł smak używek. Nic dziwnego, że w końcu jej psychika nie wytrzymała. Ukradkiem ukradła nóż ze stołówki i zamknęła się w łazience. Podcięła sobie dosyć glęboko żyły. Ból sprawiał jej ogromną radość i czułą wtedy, że cała złość wypływa z niej razem z krwią. Na jej nieszczęście jakiś sanitariusz ją znalazł i uratował. Teraz miała mieć rozmowę z jakimś psychiatrą. Siedziała sama w jednym z gabinetów i niecierpliwie stukała palcami w stolik.

    OdpowiedzUsuń
  38. Charlie... Co Ty na to aby znów wcielić się w rolę pieprzonego homosia? - Jawiło się w głowie chłopca i najwidoczniej uznał ten pomysł za doskonały. Właściwie sam nie wiedział czemu kochał podawać się za kogoś kim naprawdę nie był. W dodatku często posuwał się odrobinę z daleko... Nierzadko więc lekarze byli bliscy zdiagnozowania czegoś w rodzaju osobowości mnogiej. Jednak mimo wszystko zawsze wychodziło na to, iż chłopiec akurat pod tym względem jest zdrów... No, może nie zupełnie, ale przynajmniej wystarczająco.
    - Moje propozycje? Hmm... Nie będę ich mówił publicznie - przymrużył lekko przyprószone czarnym cieniem powieki, a kąciki jego ust drgnęły tworząc jakże uroczy uśmiech. - I wiesz... Wydaje mi się, że chcąc nie chcąc będziesz zmuszony iść do mojego pokoju. Za cholerę nie jej nie wkręcę... - nie chodziło o to, że nie potrafił tego zrobić. Wymienić żarówkę chyba każdy głupi umie, acz trudnością dla Charliego była odległość jaka dzieliła go od sufitu. Nawet gdyby wszedł na łóżko i wyciągnął ręce wciąż byłby za niski aby swobodnie uporać się z zaistniałym problemem.
    Tak przy okazji... Mógłby chyba podziękować? Ale stop. Właściwie po co? Psychole nie muszą prosić, dziękować, przecież i tak z niczego ponoć nie zdają sobie sprawy, czyż nie? Takie zachowanie dla chłopca było czymś w rodzaju buntu wobec tych, którzy postanowili go tu umieścić.
    Charliemu nic nie jest, jest zdrów!

    OdpowiedzUsuń
  39. Kevin Daniels2.08.2012, 14:02

    [myślałem, że już polubiłeś, gdy tak do Ciebie mówię. xD
    zapewne.
    wspominałeś kiedyś ;d
    http://www.youtube.com/watch?v=Cb24kLd459Y
    momentami jakbym mojego Doriana widział xd]

    - Posiedź tu parę miesięcy na moim miejscu, a gwarantuję ci, że po tym ty też już nikomu w nic nie uwierzysz - powiedział. Zazwyczaj najgorzej wychodziły na tym osoby łatwowierne i ufne, a że Daniels niegdyś należał do tego typu osób i nieźle się nacierpiał, teraz wciąż trzyma się na baczności. Czasem aż za bardzo.
    Zacisnął dłoń odruchowo i na moment wstrzymał oddech, kiedy poczuł pierwsze wkłucie. To był zupełnie inny rodzaj bólu, z którego nie dało się czerpać ani odrobiny przyjemności. Mimo to obserwował dłonie stażysty w milczeniu i czekał cierpliwie, aż skończy.

    OdpowiedzUsuń
  40. Kevin Daniels2.08.2012, 16:21

    [hahah wystarczy, że już jednego tak skrzywdziliście. xD
    muszę mu to powiedzieć xd]

    Słuchał jego słów w milczeniu. Czuł, że nie powinien się na nie odzywać, ale wziął sobie je głęboko do serca.
    - Jeszcze bandaż - przypomniał. Lepiej, żeby nikt z personelu nie zobaczył tego ponownego szycia. Później musiałby się tylko głupio tłumaczyć i pewnie dostałby jakieś bezsensowne upomnienia.
    Przyglądał się stażyście przez dłuższą chwilę, mocno przygryzając wargę. Przyszło mu do głowy coś naprawdę głupiego.
    - Może ty mi pomożesz? - spytał nagle i wcale nie chodziło mu już o pociętą rękę.

    OdpowiedzUsuń
  41. Kevin Daniels2.08.2012, 18:27

    [a skąd wam się w ogóle ta ksywka wzięła? ;d bo mi się od razu skojarzyło, że jest cholernie niski xd
    dokładnie tak. ;D]

    Uśmiechnął się nikle, na jego słowa odnośnie agrafki. W takim miejscu jak to, takie przedmioty bywały bardzo przydatne. Zwłaszcza dla tak popapranych osobowości, jak Daniels. Dlatego nie odezwie się nawet słowem, byle tylko stażysta się nie zreflektował i w porę mu jej nie zabrał.
    - Przynajmniej nie leciałbyś według wpajanych schematów - rzucił, wciąż lustrując go wzrokiem. Dopiero po chwili dotarło do niego, że zwyczajnie mu się narzuca, a i sam pomysł jest naprawdę idiotyczny. Uciekł spojrzeniem i zawiesił je gdzieś w przestrzeni, milcząc jeszcze przez jakiś czas.
    - Dobra, nieważne. To i tak by nie wyszło - mruknął, po czym dźwignął się z biurka z zamiarem odejścia.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Czy dobrze wyczuwam mitologię egipską? :D
    Straciłam wena na pisanie powieści powitalnych, więc po prostu, w nudny sposób spytam: czy Anthony chce może wątek z moim nieśmiałkiem? .w.]

    OdpowiedzUsuń
  43. [W nazwisku! :D
    Spoko, nie musi być pacjentem. ^^ Tylko, że nie wiem gdzie by się mogli spotkać, a jedyne co mi przychodzi do głowy to oklepana stołówka. :/ Jeszcze się tu do końca nie zaaklimatyzowałam i nie znam dobrych miejsc na jakiekolwiek spotkania.
    Chyba że, Tommy mądrze zabłądzi w środku nocy i się na Tony'ego(mogę tak zdrabniać?) natknie? Czy też na odwrót, Tony natknie się na zbłąkanego Tommiego...XD]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Och, a już miałam nadzieję, że to jednak nie o asteroidę będzie chodzić. :D A jak jebnie to my i tak przeżyjemy. Polak potrafi!]

    Tommy to jednak ma szczęście. Nawet w najprostszym układzie wnętrza budynku potrafi się zgubić.
    Czarnowłosy tej nocy w ogóle nie mógł spać. I tu nie chodziło nawet o stany lękowe(apropo krzyków...sam też pewnie zapewniał takie urozmaicenie patrolu korytarza, choć sam nie do końca o tym wiedział), tylko o zwykłe złe samopoczucie. Było mu duszno. Co chwilę przechodziła przez niego wysoka temperatura. Gdy się odkrywał robiło mu się potwornie zimno.
    W końcu, po kilku godzinach męczarni, wyszedł na korytarz, próbując skierować się w stronę łazienek. Próbując. Oczywiście zapomniał, że się nie skręca. No i nie mógł mieć tego szczęścia, że zostanie niezauważony...
    Na dźwięk czyjegoś głosu podskoczył.I co teraz zrobić? Nie ma po co uciekać, pewnie narobiłby sobie tylko większych tarapatów. Najlepiej po prostu powiedzieć prawdę, może mu uwierzy?
    - Pewnie powinienem - mruknął patrząc w ziemię. - Ale ja...szukałem łazienki i się zgubiłem - powiedział niepewnym tonem. Pierwsza Zasada Nieuchwytności: jeśli chcesz by Ci uwierzono mów pewnie.
    Pierwsza i już zawalona.

    OdpowiedzUsuń
  45. Kevin Daniels2.08.2012, 22:48

    [czyli idealnie pasuje xd
    nie no, mam nadzieję, że jednak się nie pozabijacie xD]

    Gdyby wszyscy z personelu, mieli identyczne podejście co do ostrych przedmiotów, jak Tony, z pewnością drastycznie zwiększyłaby się liczba samobójstw w szpitalu. Facet nawet nie miał pojęcia, ile krzywdy może sobie wyrządzić pacjent, któremu cudem uda się przemycić odłamek szkła, czy właśnie głupią agrafkę. A im więcej czasu będzie miał na wykorzystanie tego i oczywiście wystarczająco dużo determinacji w sobie, to uda mu się nawet spowodować własną śmierć.
    Przystanął w miejscu, tak jak mężczyzna tego chciał, jednak odsunął się od niego o krok, wcześniej odruchowo strącając z siebie jego dłoń. Nawet nie potrafił sobie przypomnieć, od kiedy stał się aż tak niedotykalski.
    - Siedzisz tu przez całą dobę? - spytał, nie podnosząc na niego wzroku. To było ważne pytanie i zależało mu na konkretnej odpowiedzi. Chciał już stąd wyjść, równocześnie nie chcąc wracać do swojego pokoju, do którego nawet nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić.

    OdpowiedzUsuń
  46. [ Haha, no w sumie coś w tym jest :D. ]

    Lekko podirytowany faktem, że człowieczek ubrany w biały kitel cały czas obraca wszystko w żart mruknął pod nosem coś bliżej niezrozumianego. Charlie nie poddaje się tak łatwo. Jeszcze mu pokaże! A przynajmniej będzie się starać, o.
    Wolno zwlekł się z mało wygodnego krzesełka i udał za stażystą.
    - Najgrzeczniejszy jakiego w życiu poznałeś - oznajmił po krótkiej chwili wyraźnie akcentując pierwsze słowo.
    A tak w ogóle to skąd ten gość wie, do którego pokoju mają iść? Przecież nigdy wcześniej nie miał z chłopcem styczności... Uczył się na pamięć gdzie kto pomieszkuje, czy jak?
    No nic... Charlie nie będzie się wtrącał, niech prowadzi i przy okazji przestanie bawić się żarówką. Jeszcze brakowałoby żeby ją upuścił!

    OdpowiedzUsuń
  47. [Nie no, co mam niby wybaczać? :D
    A ja zapewne będę wtedy spała alboco. ._. I Dowiem się tego sporo po fakcie, jak już zechcę ogarnąć wieści ze świata. :D]

    Zdziwił się, w gruncie rzeczy miłą reakcją spotkanego osobnika.
    Zaczerwienił się na ironiczne pytanie.
    - Nie wiem nawet gdzie jestem, więc pewne to nie jest - mruknął, i tym razem szczerze.
    Wolnym krokiem wszedł do pomieszczenia i stanął przed rządkiem umywalek. Stanął przy jednej z najdalszych od drzwi i oblał twarz i kark chłodną wodą. Od razu lepiej. Co z tego, że oblał szpitalną piżamę i włosy, przez co przyklejały mu się do skóry, co w zaśnięciu raczej nie pomoże. Grunt, że chwilowo czuje się...dobrze. Nie jak zamknięty w ośrodku dla chorych psychicznie, opuszczony przez wszystkich z rodziny, nie znający nikogo i czujący się zupełnie nie na miejscu dzieciak(z czego co najmniej jedno jest kłamstwem).
    Popatrzył się na swe, co prawda mało widoczne, odbicie lustrzane i wyszedł z powrotem na korytarz, mimo wszystko licząc, że tym razem na nikogo się nie natknie.

    OdpowiedzUsuń
  48. Kevin Daniels2.08.2012, 23:31

    [no właśnie nie. xd w ogóle nie przypominam sobie, żebym miał jakieś przezwisko ;p dla koleżanek zawsze byłem Patrysiem, a raz na ognisku ktoś sobie ubzdurał 'wampira', że niby od tych dwóch kolczyków w wardze xd
    już jakoś bym to ogarnął. ;D ale ostatnio już coś zajebał, że powinienem z Tobą skończyć, bo jakoś za bardzo się przywiązuję xD]

    - Tylko do pierwszej? - spytał, dopiero teraz zwracając głowę w jego stronę, by móc na niego spojrzeć. - Czyli do rana ciebie nie ma? - zadał kolejne pytanie. Od samego początku swojego szpitalnego życia, Kevin miał ogromny problem ze spaniem. I wcale nie cierpiał na bezsenność, tylko umyślnie robił wszystko, byle tylko nie zmrużyć oka. W taki sposób uciekał przed koszmarami, już w zupełności wystarczyły mu shizofreniczne wizje, pojawiające się za dnia. Zatem gdyby miał przyjść do stażysty po pomoc, to właśnie nocą.

    OdpowiedzUsuń
  49. Kevin Daniels3.08.2012, 00:19

    [gdzie, ja? nigdy ;D
    no bo sobie tego dresa ubzdurałeś! xd
    bez przesadyzmu ;d jakoś tak chyba mu powiedziałem od siebie wtedy xD]

    - Tutaj trzeba się prosić wszystkich w koło o wyjście na durny dziedziniec, więc nie mam co liczyć na to, że pozwolą mi iść do ciebie - mruknął szczerze niezadowolony. - Właściwie to nawet nie mam pojęcia, jak się nazywasz - spojrzał na niego znowu i tym razem uśmiechnął się mimowolnie, bo w jakiś sposób rozbawiła go ta sytuacja. Faktycznie, nie zwrócił uwagi na plakietkę na drzwiach, kiedy tu wchodził, a że facet nie miał na sobie fartucha z identyfikatorem, to i w ten sposób nie mógł sprawdzić jego nazwiska.

    OdpowiedzUsuń
  50. Kevin Daniels3.08.2012, 01:16

    [czepiasz się, Misiek. ;)
    sam jesteś dzieciak w dresie! xd
    okej, jutro. ;D
    weź, bo się rozkleję. ;p nie, serio to też mi brakuje tych durnych rozmów, jak nie piszemy z sobą przez jakiś czas. ;d]

    W Sheffield momentami działa się istna samowolka, w przeciwieństwie do tego ośrodka. Tutaj największym wykroczeniem mogło być włamanie się na strych i wyjście na dach, żeby móc spojrzeć na miasto z drugiego piętra i przy odrobinie szczęścia połamać się przy skoku. Tutaj, wychodzenie na powietrze pod nadzorem naprawdę było porażką, a tam dało się uciec poza mury szpitala, nawet za dnia.
    Pokiwał głową, zapamiętując jego słowa. To był już jakiś plan. Jak nie uda się nawiać, to ładnie poprosi, może się zgodzą, a jeśli nie? Pewnie izolatka, żeby przestał świrować.

    OdpowiedzUsuń
  51. Młodziutki doktorek, który w dodatku całkiem jej nie zna. Świetnie! Można się zabawić jego kosztem. Oczywiście Lily może popełnić jakiś błąd i wszystko wyjdzie na jaw, ale przecież i tak już jest niezrównoważona psychicznie.
    - Veronica Tutlis - przedstawiła się najmilej jak umiała. - Cierpię na anoreksje i jestem obłąkana - zaśmiała się cicho i wstała od biurka przechadzając się po gabinecie.
    Wszędzie te cholerne białe ściany! - pomyślała i zabrała z biurka ołówek, który zaraz schowała do kieszeni spodni. Po samookaleczeniu zabrano jej z pokoju praktycznie wszystko, bo mogłaby sobie coś zrobić. Oczywiście jej ręce były obandażowane praktycznie aż po same łokcie.

    OdpowiedzUsuń
  52. Kevin Daniels3.08.2012, 12:52

    [będę czekał na ten dzień ze zniecierpliwieniem, obiecuję ;d
    ja pierdolę, jakie tłumaczenie xD
    w sensie, że zepsułem taką uroczą chwilę na wywnętrzenia? xd]

    Spojrzał na niego nieco zdezorientowany, jakby dopiero co wyrwano go z zamyślenia. Tak tez właśnie było, dlatego w pierwszej chwili nie skojarzył, o co mogło mu chodzić.
    - Kevin - przedstawił się krótko samym imieniem. Jakoś nie widział potrzeby podawania mu nazwiska, tak czy inaczej, Tony z pewnością jeszcze tu o nim usłyszy. Mógł się tylko cieszyć, że odgórnie nie przydzielono mu tak trudnego pacjenta.

    OdpowiedzUsuń
  53. Kevin Daniels3.08.2012, 16:03

    [spoko, zdążę. ;D
    Misiek strzelił focha xd]

    Gdyby nie był na tabletkach, pewnie napiłby się teraz razem z Tony'm. Leki, które przyjmował były bardzo silne, dlatego wolał nie ryzykować. Aż przypomniał mu się jego głupi pomysł, na który wpadł jeszcze w Sheffield, co skończyło się parotygodniową śpiączką.
    - Przenieśli mnie tutaj niedawno z innego szpitala - przemówił nagle, ponownie przysiadając na biurku. - Nieźle, co? - spojrzał na niego spod przydługiej grzywki.

    OdpowiedzUsuń
  54. Tak, on mówił coś, nie zastanawiając się czy z sensem, czy całkiem bez sensu. No bo po co? Skoro i tak biorą go za wariata, człowieka, bez duszy, serca, umysłu, żyjącego w całkiem innej rzeczywistości. Wariata. Był nim, czyż nie? Może nie był, po co się zastanawiać. Westchnął, nikt go nie rozumiał i z pewnością nie zrozumie.
    Podrapał się po policzku, nie rozumiał co tutaj robi. Przesiaduje w jakimś zakładzie, faszerują go tabletkami, traktują gorzej niż dziecko. Zazgrzytał zębami, takie narzekanie, jak co dzień.
    -Czyli jesteś sobą?- Nadal do końca nie rozumiał tego sposobu myślenia i rozumowania.
    -Skoro tak to dlaczego nie możesz się przenieść w inne miejsce? Dlaczego wszyscy nie możemy rozejść się jak zaraza poza murami tego miejsca, poza kontrolą, poza wszystkimi, wszystkim?- Często takie pytania chodziły mu po głowie. W pewnej chwili chciał uciec, a po chwili powłóczył nogami do swego pokoju, kładł się na łóżko i łkał żałośnie, wbijając w swe ciało ostre paznokcie

    OdpowiedzUsuń
  55. Kevin Daniels5.08.2012, 20:38

    [dobra, dobra. ;p
    http://youtu.be/VtIDyktCVEY ]

    Przypuszczenia Tony'ego wcale nie były błędne. Większość psychotropów, przepisywanych pacjentom, wyrządzała im szkody i to w znacznym stopniu, nie tylko w organizmie, ale i w psychice. W Sheffield wielu pacjentów, w tym Daniels, zwinnie unikali przyjmowania kolorowych pigułek, jednak tutaj póki co, nie dało się nikogo wykiwać.
    Wzruszył ramionami na jego pytanie i odruchowo uciekł wzrokiem. Wyglądał, jakby musiał przez chwilę pomyśleć nad odpowiedzią, choć przecież znał ją tak dobrze.
    - Wściekli się, bo prawie udało mi się z sobą skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  56. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  57. [Ej, takim idiotą to nie jestem! :D Ja po prostu lubię odpowiadać na pytania retoryczne, albo dosłownie na coś, w czym wiem że chodzi o co innego...i tak dalej...
    A ja nie lubię chodzić spać. Spać tak.
    No, mówię właśnie. A kiedyśtam zachce mi się po jakieś wiadomości sięgnąć. XD Zaraz, JA WTEDY BĘDĘ DOROSŁA! I to tak solidnie! *w porę* Powiedziałabym, że przynajmniej dzień wolny od pracy, ale ja będę zajebiście bogata i będę sobie niepracować przynajmniej w taki sposób. Ha!]

    Oczywiście ten koleś jeszcze nie poszedł. Gdy Tommy wyszedł, natknął się na niego, z papierosem w dłoni i pomocnym uśmiechem. Czarnowłosy uniósł na niego swój typowy wzrok [górne oczka http://weheartit.com/entry/22695965 ] i westchnął.
    - W ósemce - mruknął. Ale ja dam radę. Na prawdę. Nie trzeba. Szkoda, że nie powie tego na głos.

    OdpowiedzUsuń
  58. Kevin Daniels5.08.2012, 22:16

    [mnie też, dlatego wysłałem.
    http://youtu.be/Se4BKyzG-Xg ;)]

    Spojrzał na niego ponownie, jednak tym razem w lazurowych oczach malowało się pytanie. Sądził, że to oczywiste, że skoro próbował się zabić wtedy i tego wieczora. Jednak kiedy przeniósł wzrok na trzymaną w dłoni stażysty butelkę, stwierdził w duchu, że to pewnie alkohol zmusił go do zadania tak głupiego pytania.
    - Każdego, pieprzonego dnia - mruknął w odpowiedzi. - I nie próbuj prawić mi jakichś kazań w tym temacie, jeśli mnie nie rozumiesz - ostrzegł. Tutaj jeszcze żadnemu terapeucie nie powiedział wprost, że jest niedoszłym samobójcą. Podsuwał im tylko papiery pod nos i kazał czytać, bo nie widział potrzeby mówienia o tym, skoro wszystko było tam napisane.

    OdpowiedzUsuń
  59. Kevin Daniels5.08.2012, 23:09

    [bez wątpienia. xd
    wysyłałeś ;)]

    Daniels nie był już tak ufną osobą, jak kiedyś, stąd wymagał wielu zapewnień i należy mu wiele razy coś powtarzać, żeby wreszcie uwierzył.
    Uśmiechnął się mimowolnie, bo coś go w tym geście rozbawiło. Jednak nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy tak naprawdę szczerze się z czegoś śmiał. Przerwał te rozważania szybko, bo przypuszczał do czego to może doprowadzić.
    Spojrzał na niego znów, wyraźnie zaciekawiony jego wyznaniem. Tego akurat się nie spodziewał i teraz to on czuł się dość zaskoczony.
    - Jakiś konkretny powód? - spytał po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  60. Kevin Daniels6.08.2012, 00:15

    - Strata, późniejsze poczucie winy - odpowiedział ostrożnie. Bał się zagłębiania w szczegóły, nazywania rzeczy po imieniu i rozpamiętywania tego dnia, który zmienił jego dotychczasowe życie, w błędne psychiczne koło. - Czyli jak u ciebie. A dodatkowe poczucie beznadziei przyszło z czasem, chociaż nie stwierdzili u mnie żadnej depresji - mówił. Póki co był zadziwiająco spokojny i rozmowny, choć stażysty mogło to nie dziwić, bo nie znał tego przypadku. Ale z Kevinem bywało naprawdę różnie i zazwyczaj, kiedy zaczynał zachowywać się tak, jakby nic go nie dręczyło, wystarczyło odczekać parę chwil, by coś znów w nim pękło i jedynym możliwym posunięciem było zamknięcie go w znienawidzonej izolatce.

    OdpowiedzUsuń
  61. Kevin Daniels6.08.2012, 00:47

    - Ktoś mi kiedyś powiedział, że przez śmierć mogę odkupić swoje winy - zaczął nagle. - Ale samobójstwo nie może się w to wliczać, bo to podobno grzech - kontynuował, patrząc wciąż w jeden, nieistniejący punkt przed sobą. Naprawdę głęboko się nad tym wszystkim zastanawiał i to nie raz. - A gdybym poprosił największego psychopatę, który tu mieszka, żeby mnie zabił. Wtedy byłoby dobrze? - spojrzał na leżącego mężczyznę, by upewnić się, czy ten aby na pewno go jeszcze słucha.

    OdpowiedzUsuń
  62. Kevin Daniels6.08.2012, 11:53

    Westchnął cicho, bo nie zależało mu w tym momencie na rozbawieniu chłopaka, tym bardziej że chciał się przed nim otworzyć.
    Pokręcił głową w odpowiedzi, ponownie uciekając spojrzeniem od jego twarzy. Nigdy w nic nie wierzył i nie potrafił utożsamić się z żadną istniejącą religią. Leah kiedyś próbowała wpoić mu parę swoich przekonań dotyczących wiary, ale bezskutecznie. Leah, jego przyjaciółka. Ta, którą zabił.
    - I zgodziłbyś się to zrobić? - spytał zupełnie poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  63. Kevin Daniels6.08.2012, 18:40

    Uniósł brew odruchowo, w momencie gdy usłyszał jego odpowiedź. Zdziwił się, choć nie wcale nie tym, że dzielił właśnie przestrzeń z prawdopodobnie seryjnym mordercą, a raczej tym, że wcale mu na takowego nie wyglądał. Chociaż właśnie o to chodziło, żeby niczym się nie wyróżniał i bez problemu mógł zmieszać się z tłumem, choć mimo wszystko, jakoś inaczej sobie wyobrażał takiego człowieka.
    - Zapewne. Nie da się tego jakoś obejść?

    OdpowiedzUsuń
  64. Kevin Daniels6.08.2012, 21:42

    Westchnął ponownie, spoglądając na drzwi.
    - Ile byś za to wziął? - po niedługiej chwili zadał kolejne pytanie. Naprawdę zaczął poważnie się zastanawiać nad tym, żeby ktoś inny spowodował jego śmierć. Wydawało mu się, że tak byłoby prościej i może nawet szybciej. Chociaż jeśli ten pomysł by nie wypalił, pewnie i tak za jakiś czas spróbuje znowu sam.

    OdpowiedzUsuń
  65. Kevin Daniels7.08.2012, 00:34

    - Dałoby się zrobić - mruknął, wzruszając przy tym ramionami. Tu, w zamknięciu niewiele miał opcji na to, by jakkolwiek zdobyć taką ilość pieniędzy. Dlatego jedyny pomysł, jaki przyszedł mu od razu do głowy, to że mógłby okraść pracujących tutaj lekarzy.
    Spojrzał na niego, nie kryjąc lekkiego zaskoczenia słowami mężczyzny, jednak mimo to odpiął agrafkę i położył ją w jego dłoni. Co prawda zależało mu na niej, ale nie zamierzał dać mu tego odczuć.

    OdpowiedzUsuń
  66. Kevin Daniels7.08.2012, 01:22

    Domyślał się, że o to właśnie chłopakowi chodziło. Jednak Kevin naprawdę nie widział problemu, w zdobyciu tych pieniędzy i co gorsza, myślał o tym bardzo poważnie.
    Odprowadził go zmęczonym spojrzeniem i wysłuchał uważnie tego, co mówił. Dorian nie raz powtarzał mu podobne słowa, jednak dał sobie spokój po tym, jak Daniels niespodziewanie wrócił do szpitala po pierwszym wypisie.
    - Raz już wyszedłem i właściwie nie miałem do czego wracać - odparł szczerze, starając się nie rozpamiętywać za bardzo tamtego dnia. - Doprowadziłem do śmierci jedynej, bliskiej mi osoby i dlatego mnie zamknęli. - dodał. Wyolbrzymiał, choć przez rok wpajania sobie tego, wreszcie zaczynał w to wierzyć.

    OdpowiedzUsuń
  67. Kevin Daniels7.08.2012, 13:13

    Zasłuchał się w jego słowach, uśmiechając się mimowolnie pod nosem. Co mogło być spektakularnego w podcięciu sobie żył? Nic, ale nie o widownię mu chodziło. Po prostu chciał wreszcie zniknąć.
    - Czasami mam wrażenie, że już od dawna nie żyję - wyznał po chwili. Faktycznie, tak właśnie się czuł. Jednak odżywał momentami, kiedy obok pojawił się Dorian.
    - Widzisz, ty przynajmniej masz jakiś cel - mruknął, starając się odgonić sprzed oczu obraz chłopaka o złotym spojrzeniu, który jeszcze bardziej wprowadził go w obłęd.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Prawdopodobnie pominięta, niewykluczony niechcemisizm odpisu. : D
    Ej, takim idiotą to nie jestem! :D Ja po prostu lubię odpowiadać na pytania retoryczne, albo dosłownie na coś, w czym wiem że chodzi o co innego...i tak dalej...
    A ja nie lubię chodzić spać. Spać tak.
    No, mówię właśnie. A kiedyśtam zachce mi się po jakieś wiadomości sięgnąć. XD Zaraz, JA WTEDY BĘDĘ DOROSŁA! I to tak solidnie! *w porę* Powiedziałabym, że przynajmniej dzień wolny od pracy, ale ja będę zajebiście bogata i będę sobie niepracować przynajmniej w taki sposób. Ha!]

    Czarnowłosy ciężko odetchnął i ruszył wzdłuż luster wzdrygając się na kontur odbicia lustrzanego, spacerujący obok. W tym miejscu może i się leczyło, ale to z jednego. Z drugiego zaczynało się wariować w inny sposób.
    Oczywiście ten koleś jeszcze nie poszedł. Gdy Tommy wyszedł, natknął się na niego, z papierosem w dłoni i pomocnym uśmiechem. Czarnowłosy uniósł na niego swój typowy wzrok [górne oczka http://weheartit.com/entry/22695965 ♥] i westchnął.
    - W ósemce - mruknął. Ale ja dam radę. Na prawdę. Nie trzeba. Szkoda, że nie powie tego na głos.

    OdpowiedzUsuń
  69. Tak, on mówił coś, nie zastanawiając się czy z sensem, czy całkiem bez sensu. No bo po co? Skoro i tak biorą go za wariata, człowieka, bez duszy, serca, umysłu, żyjącego w całkiem innej rzeczywistości. Wariata. Był nim, czyż nie? Może nie był, po co się zastanawiać. Westchnął, nikt go nie rozumiał i z pewnością nie zrozumie.
    Podrapał się po policzku, nie rozumiał co tutaj robi. Przesiaduje w jakimś zakładzie, faszerują go tabletkami, traktują gorzej niż dziecko. Zazgrzytał zębami, takie narzekanie, jak co dzień.
    -Czyli jesteś sobą?- Nadal do końca nie rozumiał tego sposobu myślenia i rozumowania.
    -Skoro tak to dlaczego nie możesz się przenieść w inne miejsce? Dlaczego wszyscy nie możemy rozejść się jak zaraza poza murami tego miejsca, poza kontrolą, poza wszystkimi, wszystkim?- Często takie pytania chodziły mu po głowie. W pewnej chwili chciał uciec, a po chwili powłóczył nogami do swego pokoju, kładł się na łóżko i łkał żałośnie, wbijając w swe ciało ostre paznokcie

    OdpowiedzUsuń
  70. [znajdzie się może ochota na wątek z Myronem ? ]

    OdpowiedzUsuń
  71. [Może wątek z moją małą wariatką? Jeden warunek: Anthony musi mieć z pewnością dużego aby nadążyć za Lucy, która szybko przechodzi od słów do czynów;)]

    OdpowiedzUsuń
  72. [Może wątek z Daniell? Mam pewien pomysł xD]

    OdpowiedzUsuń
  73. [Może wątek z Nicke? Pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  74. Lyne Lacroix17.08.2012, 22:10

    - Dopóki kobieta jest wolna w sensie prawnym, to jest atrakcyjna i fascynująca. Potem staje się czymś w rodzaju rutyny - pokiwała głową, przeciągając się. Od tego ciągłego siedzenia na krzesłach, jej kręgosłup się buntował.
    - A monogamia jest nudna - wzruszyła ramionami. Wiązać się na całe życie z jedną i tą samą osobą? Cóż to za pomysł? Przecież nie trzeba zbyt długo myśleć, żeby stwierdzić, że w końcu zainteresowanie przeminie. No ale ona o długim życiu nie marzyła, więc może miała jakieś mylne pojęcie na ten temat. Kto wie?
    - Myślę, że nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy się z własnej woli katują każdego dnia - skrzywiła się nieznacznie. - Życie i tak jest beznadziejne, więc po co czynić je jeszcze gorszym? - powiedziała bardziej do siebie i swoich myśli niż do niego. No ale powiedziała.
    Parsknęła śmiechem, kiedy wspomniał o jedzeniu w tej wspaniałej placówce. To fakt, było ono co najmniej śmieszne. Ale tak z drugiej strony, to czyż szpitale nie słyną z tragicznego ( i niezjadliwego! ) żarcia? Niby to taki stereotyp, ale jednak coś w sobie ma.
    - O tak, jedzenie tutaj pozostawia wiele do życzenia. A przecież leczą tutaj anorektyczki - zauważyła, dość mocno podkreślając słowo 'leczą'. Bo ona w leczenie nie wierzyła. Potwory to potwory. Popaprana psychika to popaprana psychika i tyle. A udawanie że długie rozmowy cokolwiek zmienią to po prostu kompletny bezsens.
    - No ale myślę, że jakoś przeżyję brak ciastka. Chociaż nie obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  75. [Witam. Co powiesz na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  76. [ Witam serdecznie, chęć na wątek zgłaszam, jeśli Ty też takową posiadasz, to nawet zacznę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  77. [Witam witam i o wątek pytam. Oczywiście jeśli to problem to mogę zacząć tylko przybywam z zapytaniem o pomysły na okoliczności i powiązanie]
    //Charlotte

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga