,,Dzisiaj kolejny raz odwiedziłem szpital psychiatryczny dla młodzieży. W
sumie nic ciekawego się tam nie zdarzyło, chociaż udało mi się minąć
chłopaka, który ni z dupy, ni z kupy zaczął uderzać głową o ścianę i coś
przy tym mamrotać. Spotkałem też dwie dziewczyny, chyba bliźniaczki.
Były strasznie rozgadane, przynajmniej dopóki nie zbliżyłem się do nich
na odległość paru metrów. Wówczas nagle ucichły, a potem uciekły jak
oparzone ze świetlicy, na której wspólnie przebywaliśmy.
Jest tutaj odrobinę dziwnie, nie mogę powiedzieć, że nie, jednak w sumie
da się przyzwyczaić. Jedzenie mają obrzydliwe, ale to jest niezmienne,
bez względu do jakiego szpitala się nie pójdzie. Nie lubię opisywać tego
co robię, co widzę. To czysty idiotyzm, ale skoro dzięki temu mam się
stąd szybciej wyrwać, na czym bardzo mi zależy, to mogę się wykazać
cierpliwością i wytrwałością."
,,Kolejny raz przemawiali do mnie tym dziwacznym, psychiatrycznym
slangiem, którego nie potrafiłem ogarnąć, pomimo licznych prób i
dokształcania się przy książkach, przez internet. Wychodziło na to, że
podejrzewają u mnie rozdwojenie jaźni, czy schizofrenię. W sumie to
chyba sami do końca nie wiedzą, albo próbują na siłę zrobić ze mnie
szaleńca. Może myślą, że za kilka lat będą o mnie pisać "Fabian M. zabił
kolejnych piętnaście osób.", idioci."
,,Wezwali ojca do szkoły. Już kiedy wchodził do gabinetu dyrektorki,
widziałem niezadowolenie wymalowane na jego twarzy. Przykro było mi, że
mnie ignoruje, a na telefon z placówki w której się uczę, zareagował od
razu, ale nie śmiałem o tym wspomnieć. Pewnie by mnie wyśmiał, on taki
jest.
Powodem wezwania była bójka, a właściwie szarpanina. Jeden chłopak z
mojej klasy zaczął mnie wyzywać i dlatego go pchnąłem. Co działo się
potem, możecie się sami domyśleć. Nie zamierzam tego opisywać jakoś
dokładnie, bo to nie ma najmniejszego sensu.
Kiedy wychodziliśmy, ojciec prawie mnie uderzył. Gdyby nie przechodziło
obok kilkoro uczniów i nauczycielka, zapewne nie zawahałby się.
Zaczynałem rozumieć dlaczego mama od niego uciekała z takim zapałem."
,,Cztery dni temu trafiłem do szpitala, ale takiego zwykłego. Kiedy
otworzyłem oczy czułem okropny ból głowy, jakby ktoś uderzył mnie
niedawno z czegoś ciężkiego. Na wierzchu prawej dłoni miałem wbity
wenflon i przyczepioną do niego kroplówkę. Na ścianach mojej sali były
jakieś motylki i Kubuś Puchatek, na brzoskwiniowym tle. Zastanawiałem
się dlaczego tam jestem, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Koło
jedenastej przyszła lekarka w białym kitlu. Wytłumaczyła mi wszystko.
Poszedłem wieczorem do jakiegoś klubu nocnego, ktoś dorzucił mi środek
odurzający do drinka. Chciałem wyjść z lokalu, kiedy poczułem zawroty
głowy, ale ktoś próbował mnie zaciągnąć do ciemnej uliczki. Miałem dość
sił, żeby podjąć nieudolne próby ucieczki i obrony. Wtedy do akcji
wkroczył jakiś dobroduszny przechodzień. Przepędził złoczyńcę i
zadzwonił po karetkę. Przywieźli mnie poobijanego, nieprzytomnego i
zaślinionego. Mój niedoszły oprawca dodał mi końską dawkę do alkoholu
który popijałem, więc miałem cholerne szczęście, że mogę wam to teraz
opisywać.
Wiecie, co? Od teraz będę chodził nocami w czyjejś asyście. Raz miałem
farta, ale to się może już więcej nie powtórzyć. Poza tym znowu zbrzydło
mi życie w szpitalu, nie chcę po raz kolejny tam trafiać, a już na
pewno nie z własnej głupoty i nieostrożności."
Lat na karku ma osiemnaście (prawie, ale miesiąc szybko zleci), chociaż czasami zachowuje się i rozumuje
jak pięciolatek. W porywach szczenięcego niedorozwoju zdarzyło mu się
kilkakrotnie zmienić kolor włosów, czego potem trochę żałował.
Ostatecznie pozostał przy naturalnej czerni. Jego ulubionymi kolorami są
właśnie czarny, a także niebieski, szarozielony i szkarłatny. Ma metr
sześćdziesiąt osiem wzrostu, ale jeśli ktoś jest wyższy, czy niższy, to
nie martwcie się - nie pogardzi waszym towarzystwem. Bardzo
tolerancyjny, ma trzy przyjaciółki lesbijki, a poza tym uwielbia
Azjatów, uważa, że są słodcy. Słucha raczej ciężkiego brzmienia, ale nie
zdziwcie się, jeśli na jego telefonie znajdziecie j-rock, czy k-pop.
Prawie zawsze nosi na lewym nadgarstku biało-czarną bandamkę. Lubi się
brudzić i piec ciastka, oraz ciasteczka. Potrafi i gra na gitarze
basowej. W przyszłości chciałby założyć zespół, jednak z przykrością
stwierdza, że te plany raczej się nie spełnią. Póki co zadowala się
faktem, że kilka nocnych klubów pragnie uświadczyć go u siebie jako
wokalisty. Jest częstym bywalcem wszelkiej maści szpitali (najczęściej
psychiatrycznych, ale że ma specyficzne działanie i nagminnie przyciąga
pechowe zdarzenia, więc oddziały dziecięce i młodzieżowe w tych zwykłych
szpitalach, również są mu dobrze znane).
Niejadek z wyboru. Czasami nie je przez pół dnia, a potem chce pochłonąć
dwa fotele, łóżko, komodę, szafkę i walizkę z wisienką w środku gratis.
Jeśli jednak chodzi o jego zwyczajne kulinarne upodobania, to miano
ulubionego obiadu mogą zająć naleśniki (najlepiej takie z pudrem).
Ma słabą orientację w terenie, więc jeśli upiłby go, wsadził do samochodu i wywiózł do lasu, to pewnie byłoby już po nim. Umie tańczyć na rurze (specyficzna umiejętność, ale czasami się przydaje!), za to kompletnie nie potrafi rysować, szkicować, ani malować. Do nauki języków również nie ma talentu, bo zna tylko angielski i podstawy francuskiego.
Nie, nie czci nikogo i nie je kotów.
Ma słabą orientację w terenie, więc jeśli upiłby go, wsadził do samochodu i wywiózł do lasu, to pewnie byłoby już po nim. Umie tańczyć na rurze (specyficzna umiejętność, ale czasami się przydaje!), za to kompletnie nie potrafi rysować, szkicować, ani malować. Do nauki języków również nie ma talentu, bo zna tylko angielski i podstawy francuskiego.
Nie, nie czci nikogo i nie je kotów.
Z ojcem widuje się sporadycznie. Pieniądze na utrzymanie dostaje od
niego co miesiąc, na konto bankowe. Są to sumy, za które można wyżyć, a
nawet trochę zostaje. Matka Fabiana nie żyje, zmarła dwa lata po
porodzie, w skutek powikłań po jakiejś "nieskomplikowanej operacji", jak
zapewniali wówczas lekarze. Chłopca wychowywała ciocia i babcia na
spółkę, chociaż ta pierwsza częściej piła wódkę, niż zmieniała pieluchy,
prała, czy sprzątała. Dawała mu tylko dach nad głową i zabierała całe
pieniądze, które przesyłał ojciec.
Kiedy młody Maverick skończył szesnaście lat wyprowadził się od babci
(ciotka nie płaciła przez dosyć długi okres za mieszkanie i wyrzucili ją
z niego, dlatego chłopaka wzięła pod swój dach starsza pani) i znalazł
małe mieszkanie w kamienicy, gdzie wkrótce zamieszkał.
Nie ma stałej pracy, wysokiego wykształcenia, ani zawyżonej ambicji.
Jest po prostu sobą.
,,Czasami nie umiem się opanować i po prostu wychodzę z domu, jak gdyby po chleb. Nie zamykam drzwi, nie patrzę za siebie. Po prostu biegnę do przodu, byle jak najdalej od ludzi. Staję dopiero gdy czuję samotność i wolność. Wtedy otwieram usta i krzyczę. Pozwalam wydobyć się na zewnątrz mojej bezsilności.
Ostatnio wróciłem do mieszkania zapłakany i nawet ciasteczka ze spożywczego, który miałem tuż pod nosem nie potrafiły polepszyć mojego nastroju. Wtedy pociągając nosem stwierdziłem, że jestem totalnym wariatem, ale nie mam najmniejszej ochoty się zmieniać.''
,,Obudziłem się koło trzeciej nad ranem. Sąsiad z góry znowu słuchał jęczenia nagranego na starą, winylową płytę, a po mojej twarzy spłynęła kropla zimnego potu. Oddychałem ciężko, jakby ktoś właśnie próbował mnie udusić kablem, krawatem, albo czymś podobnym.
Rzuciłem się pędem do łazienki. Po drodze potknąłem się o własne nogi i zakląłem pod nosem. Poczułem ulgę dopiero kiedy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Wówczas zamknąłem drzwi i osunąłem się po nich plecami. Usiadłem na zimnych kafelkach i objąłem się ramionami. Nagle zrobiło mi się zimno, jakbym wszedł do lodówki, albo zamrażalnika.
Nie wiem jak długo tam byłem, ale wstałem dopiero, gdy zauważyłem jak palce u moich bosych stóp zaczynają sinieć, co nie było dobrym znakiem. Oparłem się dłońmi o umywalkę i ponownie spojrzałem na siebie.
Wzdłuż kręgosłupa przebiegł mnie zimny dreszcz. Przygryzłem dolną wargę i nadal gapiąc się w odbicie lustrzane, sięgnąłem do szafki w której chowałem tabletki od bólu głowy, mydło i tym podobne. Wyciągnąłem z niej nożyczki i jakiś plaster, który się do nich przykleił. Wrzuciłem go z powrotem, a nożyczki wziąłem do ręki. Drugą chwyciłem jeden z dłuższych kosmyków swoich włosów. Przez chwilę się wahałem czy aby na pewno chcę go obciąć.
Potem naszła na mnie fala wściekłości i rzuciłem nożyczkami w drzwi, na tyle mocno i niefartownie, że biała farba, która je pokrywała niemal od razu odprysnęła.
Miałem ochotę się uszczypnąć, albo zranić, żeby następnie obudzić się rankiem z błogim westchnieniem przekonaniem, że był to tylko sen, ale nic takiego nie miało miejsca. Wróciłem do łóżka z miną, jakby ktoś uderzył mnie w głowę młotkiem, a potem zrobił pamiątkowe zdjęcie.
Usnąłem koło szóstej, wyczerpany i zdruzgotany. Miałem szczerą nadzieję, że to będzie mój ostatni sen."
,,Czasami nie umiem się opanować i po prostu wychodzę z domu, jak gdyby po chleb. Nie zamykam drzwi, nie patrzę za siebie. Po prostu biegnę do przodu, byle jak najdalej od ludzi. Staję dopiero gdy czuję samotność i wolność. Wtedy otwieram usta i krzyczę. Pozwalam wydobyć się na zewnątrz mojej bezsilności.
Ostatnio wróciłem do mieszkania zapłakany i nawet ciasteczka ze spożywczego, który miałem tuż pod nosem nie potrafiły polepszyć mojego nastroju. Wtedy pociągając nosem stwierdziłem, że jestem totalnym wariatem, ale nie mam najmniejszej ochoty się zmieniać.''
,,Obudziłem się koło trzeciej nad ranem. Sąsiad z góry znowu słuchał jęczenia nagranego na starą, winylową płytę, a po mojej twarzy spłynęła kropla zimnego potu. Oddychałem ciężko, jakby ktoś właśnie próbował mnie udusić kablem, krawatem, albo czymś podobnym.
Rzuciłem się pędem do łazienki. Po drodze potknąłem się o własne nogi i zakląłem pod nosem. Poczułem ulgę dopiero kiedy zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Wówczas zamknąłem drzwi i osunąłem się po nich plecami. Usiadłem na zimnych kafelkach i objąłem się ramionami. Nagle zrobiło mi się zimno, jakbym wszedł do lodówki, albo zamrażalnika.
Nie wiem jak długo tam byłem, ale wstałem dopiero, gdy zauważyłem jak palce u moich bosych stóp zaczynają sinieć, co nie było dobrym znakiem. Oparłem się dłońmi o umywalkę i ponownie spojrzałem na siebie.
Wzdłuż kręgosłupa przebiegł mnie zimny dreszcz. Przygryzłem dolną wargę i nadal gapiąc się w odbicie lustrzane, sięgnąłem do szafki w której chowałem tabletki od bólu głowy, mydło i tym podobne. Wyciągnąłem z niej nożyczki i jakiś plaster, który się do nich przykleił. Wrzuciłem go z powrotem, a nożyczki wziąłem do ręki. Drugą chwyciłem jeden z dłuższych kosmyków swoich włosów. Przez chwilę się wahałem czy aby na pewno chcę go obciąć.
Potem naszła na mnie fala wściekłości i rzuciłem nożyczkami w drzwi, na tyle mocno i niefartownie, że biała farba, która je pokrywała niemal od razu odprysnęła.
Miałem ochotę się uszczypnąć, albo zranić, żeby następnie obudzić się rankiem z błogim westchnieniem przekonaniem, że był to tylko sen, ale nic takiego nie miało miejsca. Wróciłem do łóżka z miną, jakby ktoś uderzył mnie w głowę młotkiem, a potem zrobił pamiątkowe zdjęcie.
Usnąłem koło szóstej, wyczerpany i zdruzgotany. Miałem szczerą nadzieję, że to będzie mój ostatni sen."
,,Terapeuci, psycholodzy i psychiatrzy zbiorowo załamują ręce. Teraz naprawdę nie wiedzą co mi jest. Rozdwojenie jaźni, czy schizofrenia są dla nich już zbyt łatwymi chorobami, żebym mógł na nie cierpieć. Nie, nikt mi nie powiedział tego wprost, ale moje "zawyżone" ego właśnie taką ma teorię i ja próbuję ją właśnie podtrzymać.
Prowadzenie tego dziennika jest dla mnie z każdym dniem trudniejsze. Myślałem, że będzie to inaczej wyglądało. Chyba za dużo myślę, ale że jestem człowiekiem - istotą rozumną - to wolę myśleć, niż być bezmózgim warzywem.
Boję się, ale nie jutrzejszego dnia, wizji siebie znowu wybiegającego z domu, czy budzącego się w nocy. Strach mnie oblatuje, jak tylko sięgam myślami do kolejnych specjalistów załamujących ręce. Kolejne "nie mam pojęcia, co ci może dolegać" do kolekcji. Dziękuję, za taką pomoc."
,,W nocy dostałem ataku, ale tym razem nie uciekałem z dala od ludzi. Wyciągnąłem z kuchennej szafki nóż i poszedłem do sąsiadki. Otworzyłem drzwi wytrychem. Zajrzałem do sypialni. Spała, a jej jasne, kręcone włosy rozsypane były na poduszce. Pochyliłem się nad nią i mlasnąłem jej do ucha. Obudziła się i zadrżała, chcąc krzyknąć. Zasłoniłem jej usta i uśmiechnąłem się łagodnie. Podałem jej nóż. "Tnij, proszę." - wyszeptałem, odsuwając rękę od jej twarzy.
Była wystraszona, zdziwiona i zdezorientowana, a ja sfrustrowany. Potrzebowałem tego bardziej niż powietrza. Musiał mnie ktoś skrzywdzić. Chciałem przekonać się, że to na pewno nie sen. Kryłem nadzieję w tej krwi, która powoli zaczęła skapywać na błękitną pościel.
Kiedy się nie obudziłem, wpadłem w szał. Moją pierwszą ofiarą padła lampka nocna, a zaraz później stolik, telewizor i reszta mebli, które stały w pobliżu. Kobieta wykorzystując chwilę mojej nieuwagi zadzwoniła po pomoc. Przyjechała policja i zabrała mnie na komisariat. Mało co, a nie dostałbym wyroku, za znieważenie i szarpaninę z funkcjonariuszami. Od tego pomysłu odwiódł jednak sąd, ponieważ wykonano mi jakieś śmieszne, psychologiczne testy, czy tam badania i wykazały one, że jestem... niezrównoważony psychicznie, albo jakoś tak. No cóż, niedługo po rozprawie wywieziono mnie do jakiegoś zakładu, którego nazwy nie mogłem na początku określić, gdyż uderzyłem faceta w białej koszulce polo i spodniach tego samego koloru, który chciał mnie ubrać w kaftan bezpieczeństwa, a przez to podano mi leki. Kręciło mi się po nich w głowie, czułem jak kolana pode mną się uginają. Całą drogę siedziałem z głową opartą na jego ramieniu. W końcu mi się przysnęło. Jak się obudziłem, to byłem w sali. Ściany pewnie kiedyś były żółte, albo beżowe, ale teraz wyglądały na wypłowiałe. Farba odłaziła w niektórych miejscach, a w oknach były kraty. To wszystko nie wyglądało zbyt przyjaźnie.
Udało mi się wyjść na korytarz. Było pusto, ale mogłem przysiąc, że ktoś mnie obserwuje i coś szepcze.
- Kolejny raz w wariatkowie, Fabian. Witaj w domu. - mruknąłem sam do siebie i pokręciłem głową, rozkładając przy tym ręce w ramach błogiej bezsilności."
Uznany został za niepoczytalnego i niezrównoważonego psychicznie, który może zagrażać sobie, ale także ludziom przebywającym w jego otoczeniu. Jest łasy na wyzwania i stosunkowo uległy (co jednak nie znaczy, że odda ci się, jeśli tego zażądasz). Ostatnimi czasy zauważył, że lubi krew i można go śmiało określić mianem masochisty.
Kochał tylko raz i (będąc już przy tym temacie warto wiedzieć, że jest biseksualny) był gotów zrobić wszystko dla "drugiej połówki" choćby miało to być nie wiem jak bardzo niepoprawne, zakazane, czy nielegalne.
[ Na wątki jak najbardziej chętna. Kieruję się zasadą "ja daję
pomysł, ty zaczynasz", albo też na odwrót (jak tam bardziej komu
pasuje). Aktualnie jestem w ciągłych wyjazdach (przez co mam dostęp do
internetu praktycznie raz dziennie), ale staram się nie stać w miejscu i
odpisywać na bieżąco.
Kartę będę jeszcze wygładzać, polepszać i co tam jeszcze można.
Buźka zapożyczona od Andy'ego Sixxa.
Kartę będę jeszcze wygładzać, polepszać i co tam jeszcze można.
Buźka zapożyczona od Andy'ego Sixxa.
Karta postaci jest mojego autorstwa, użyłam jej jednak w trochę krótszej wersji na innym blogu, gdyż zwyczajnie przywiązałam się do Fabiana i nie wyobrażam sobie tworzyć jego podróbek. ;3 ]
Z M I A N Y
póki co - brak
Z M I A N Y
póki co - brak
[Może być, każdy pomysł dobry, zaczynaj jak masz wenę, u mnie kiepsko, wstawanie o 6 rano nie służy.]
OdpowiedzUsuńSzedł powoli przez korytarz, nie spiesząc się nigdzie. Palił papierosa, będąc pogrążonym we własnych myślach. Nowe miejsce, nowi ludzie, wszystko nowe i właśnie ta cała nowość wokół go niemiłosiernie drażniła. Nie miał ochoty zupełnie na nic, a słowa przelatywały mu koło ucha, także i te, ale trafiły na lukę w skupianiu się na wzorze na podłodze i dotarły do umysłu Doriana, który zamrugał, jakby dopiero co się obudził.
OdpowiedzUsuń- Co? Hmmm... - zmrużył oczy przyglądając się chłopakowi, miał wrażenie, że go kiedyś gdzieś widział... a tak, zdaje się, że miał z nim sesję kiedyś - Pan model w psychiatryku? Proszę, proszę, nie spodziewałem się - odpowiedział mu w podobnym tonie, jednak nie było w nim niechęci.
[ pasuje, więc zaczynaj jak masz pomysł ;) ]
OdpowiedzUsuń[Moja "słodka" Cordelka zrobiła się nieco grzeczna bo już dwa razy trafiła do izolatki ale możemy zrobić tak, że to właśnie przez bójkę z Fabianem się tam znalazła, pasuje? ;)]
OdpowiedzUsuń[Tak, często tam zaglądam, to, że rzadko wtrącam się w rozmowy to już inna sprawa XD Tak, oczywiście, że mogliby się znać ;p
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że mógłby się pojawić na jakimś obrazie, całkowicie przypadkiem, lub wręcz przeciwnie. Co do jakiś wiążących spraw. Danny lubi odczuwać ból, więc Fabian jako masochista może czasem przychodzić i coś mu robić. Obie strony są raczej zadowolone... Nie jest to pomysł najwyższych lotów, no ale mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu. Jak coś to mam jeszcze drugi. Fabian może zauważyć jak Danny go rysuje i tak jakoś rozpocznie się rozmowa]
{Fabian zrobiłby takie okropne rzeczy mojej kochanej Cordelce? :(]
OdpowiedzUsuńW jednym tygodniu udało jej się trafić do izolatki już po raz drugi. Brawo! Ustanowiła swój nowy rekord.. Pytanie tylko kiedy i ten zostanie pobity. Jej reakcja była całkowicie inna niż Fabiana bowiem gdy tylko znalazła się w pokoju z kości słoniowej (jak zwykła nazywać izolatkę) zaczęła się głośno śmiać jakby postradała zmysły. Być może spowodowane to było działaniem leków uspokajających, a może po prostu miała ochotę się pośmiać?
Najchętniej nie wychodziłaby z pokoju do rana, jednak coś kazało jej się ruszyć z łóżka. Cordelia często działała pod wpływem impulsu co jeszcze nigdy nie sprawiło jej kłopotów, ale jak to mówią 'zawsze musi być ten pierwszy raz'. Tego wieczoru miała taki impuls by podnieść swój chudy tyłek i pokonać odległość między jej pokojem, a stołówką. Weszła do środka i trzasnęła drzwiami zwracając przy tym na siebie uwagę co oczywiście zlekceważyła delikatnym wzruszeniem ramionami. Ruszyła w stronę swojego ulubionego miejsca na końcu sali rozglądając się za jakimś ciekawym obiektem do obserwacji. Usiadła na krześle i zerknęła na talerz z "kolacją".
- Czyżby ktoś już to zmielił i wypluł nim zdążyłam tu przyjść? - Mruknęła przyglądając się posiłkowi z obrzydzeniem. Przeklęła pod nosem teatralnie wywracając oczami po czym odsunęła od siebie naczynie. Podniosła wzrok słysząc znajomy głos a jej jadowicie zielone oczy spoczęły na twarzy chłopaka, z którym to ostatnio wdała się w bójkę. Blade, pełne usta wygięły się w chłodnym uśmiechu kiedy mu się przyglądała.
- Masz seksowny głos. - Stwierdziła rozsiadając się wygodnie na krześle.
Siedział sobie z podciągniętymi pod brodę kolana i kołysał się w przód i w tył. Włosy miał całkiem potargane, a z ramienia płynęły kropelki krwi, niektóre z nich powoli zasychały. W głowie miał istny chaos. Kilka głosów śmiało się właśnie z jego nieudolności, tego jak nie potrafił sobie poradzić z życiem, ze śmiercią, ze wszystkim innym. Potrzebował czegoś, a może kogoś, kto pomógłby się ich pozbyć. Kogoś, kto by go uratował, a zarazem prawie unicestwił. Paradoks, czyż nie? Oddychał starając się uspokoić oszalałe serce.
OdpowiedzUsuńSłyszał jak ktoś wymawia jego imię, czy to głosy w głowie? Rzeczywistość? Podniósł swoją mordkę i spokojnie rozejrzał się wokół siebie. Jednak to była prawda, a nie jego chora wyobraźnia. To był Fabian. Danny wstał szybko, chociaż to bolało. Czekał aż chłopak do niego podejdzie, sam nie miał zamiaru się ruszać.
-O. Naprawdę?- Zapytał starając się nie zdradzać swych emocji cichym, strasznie zachrypniętym głosem. Wiedział, co teraz może się wydarzyć, poprawka, co się wydarzy, ale nie protestował. Lubił taką wymianę, skoro obu chłopakom było wtedy dobrze to, dlaczego miałby marudzić?
Szedł ciągnięty przez Fabiana w nieznanym sobie kierunku, był lekko zamulony także nie wysilał się nad obserwowaniu drogi, miał nadzieję, że znajomy później go odprowadzi. Skoro teraz jest taki miły to odprowadzi go później, prawda?
Wszedł do małego schowka i stanął pod ścianą czekając aż ten zamknie drzwi.
[Tak dobrze rozpoznałaś płeć. Jeżeli mój odpis jest beznadziejny, widzisz w moim sposobie pisania coś, co Ci nie pasuje to mów. Chętnie przyjmuje krytyka i staram się zmieniać na lepsze C:”]
Bawiły ją niektóre reakcje ludzi, którzy czekali tylko na to by coś się wreszcie wokół nich zaczęło dziać. I ten krótki moment ciszy pełen napięcia spowodował, że jej uśmiech znacznie się powiększył. Czy oni naprawdę spodziewali się bójki? Idioci. Przecież leki uspokajające jeszcze działały, przynajmniej u Cordelii. Ponownie zerknęła na zawartość swojego talerza i ponownie się skrzywiła.
OdpowiedzUsuń- To jest marchew? - Mruknęła wyraźnie zdziwiona unosząc jedną brew w górę. W życiu by nie zgadła czym jest to pomarańczowe coś. Cmoknęła cicho spoglądając na pielęgniarkę siedzącą nieopodal drzwi. Przyglądała im się z niepokojem, zapewne była gotowa interweniować w każdej chwili. Odwróciła od niej wzrok i westchnęła cicho. Jedynym głodem jaki teraz odczuwała był głód nikotynowy, który miała zamiar zaraz zaspokoić.
- Brakowało ci mojego towarzystwa? - Zapytała patrząc mu w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Domyślała się tego jak będzie brzmiała odpowiedź, jednak nie powstrzymało jej to przed zadaniem pytania. Chyba jeszcze nie spotkała osoby, której brakowałoby jej towarzystwa czym jakoś specjalnie się nie przejmowała.
[W sumie to ja jak i Cordelia też tak mamy więc doskonale rozumiem :)]
[Chcę jakiś wątek, ale nie mogę wymyślić nic sensownego, więc będę lać wodę xD Ale zacznij proszę, bo ja jakoś nie mam dzisiaj weny, żeby zaczynać. Chciałabym mieć jeden wątek, gdzie bohaterzy będą się znać xD Więc może... Fabian będzie znać Dennisa, bo mieszkali na tej samej ulicy, gdy Fabian jeszcze mieszkał z ciotką. I może mieć coś na pieńku z bratem Dennisa, przez co będzie chciał się na nim zemścić, czy something like it. Co powiesz? ;D]
OdpowiedzUsuńPoszedł za nim nic nie mówiąc, bo i co miał powiedzieć? Nawet nie uśmiechnął się sztucznie by rozładować te atmosferę. Nadal wyglądał i czuł się tak jakby dopiero, co nafaszerowali go lekami, szkoda, że tak nie było. Może ten jeden raz pomogłyby i odgoniły te wszystkie głosy, złe myśli z jego głowy.
OdpowiedzUsuńNie zareagował, kiedy poczuł rzucające się na niego ciało, ruszył się w tył wpadając plecami na zimną ścianę. Chyba powinien coś zrobić. Spojrzeć na niego, zachować się tak jak zwykle. Może powinien grać swoją rolę, zachowywać się grzecznie, tak, aby Fabianowi się podobało. Starał się uśmiechnąć, lecz zamiast miłego poprawiającego humor uśmiechu wyszedł mu dość dziwny, przerażający grymas. Westchnął przestając wykrzywiać wargi. Przewrócił natomiast oczami czując jak chłopak zawiązuje tą swoją bandankę. Najchętniej by ją rozwiązał i rzucił gdzieś w kąt. Przecież właśnie o to chodziło, o to by krew lała się po ramieniu, a nóż by się wykrwawił gdzieś z dala od ludzi, którzy mogliby go odratować. Czasem tak miał, że strasznie chciał śmierci. Spojrzał na jego podrapaną dłoń, ale nic nie powiedział.
-Nie martw się jak zemdleje nie musisz mnie zanosić- mruknął wpatrując się w jego oczy. Zaśmiał się widząc ten łagodny uśmieszek -Co ty dzisiaj taki miły?- Starał się rozwinąć jakiś temat. Inny niż temat dotyczący jego samego. Westchnął i nadal wpatrywał się w podłogę. Przygryzł mocno dolną wargę, prawie, że do krwi.
Powoli podniósł swoją twarz i spojrzał w jego zatroskane oczy nadal przygryzając wargę.
Wolałby, aby było tak jak zwykle, aby paznokcie Fabiana wbiły się w jego blade, drobne ciało, aby polała się krew. No, dlaczego Fabian nie chciał tego uczynić? Czyżby Danny zrobił coś nie tak?
Westchnął. Chyba naprawdę byli tymi przyjaciółmi, bo inaczej chyba wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Przełknął ślinę i położył głowę na jego ramieniu
-Nie-mruknął cicho. Chyba nie powinien tego mówić, chyba nie powinien przyznawać się do swoich lęków przed tym tutaj.
[Uff, bardzo się cieszę, że wszystko jest dobrze, jakby było źle to oczywiście, pisz, krzycz, wypominaj C:]
Nie wiedział dlaczego tak się stało, że Fabian znany ze swojej złej natury nagle go do siebie przytula. Danny spiął swoje miejsce. Nie wiedział jak odnaleźć się w takiej sytuacji. Niezdarnie odwzajemnił jego uścisk, drżące rączki przytuliły chłopaka w pasie. Nadal nie rozumiał, przecież to nie jego wina, że Danny poharatał sobie ramie i to mu się podobało.
OdpowiedzUsuńNie odpowiedział, ponieważ nie potrafił mu zagwarantować, że będzie tutaj cały czas i, że nagle go nie zostawi. Przecież mógł umrzeć w każdej chwili. Drżącą dłonią pogłaskał go po miękkich włosach.
Nie chciał słyszeć jego płaczu, jeszcze też by się rozkleił i co? Zamiast krwawej imprezy w schowków, będą mieli łzawy dramat, z kiepską obsadą.
Westchnął i postarał się odsunąć od jego ciepłego ciała.
-Nie wiem. Wiesz, że chciałbym popełnić samobójstwo, więc…- zaczął mówić coś nie potrafiąc powiedzieć mu prawdy. Tego, że w którymś momencie odejdzie kończąc w jakimś rowie cały we krwi.
-Dlaczego miałbyś się martwić. Czy „przyjaciel” powinien dla drugiego człowieka tyle znaczyć? Jeżeli tak, to ja… Ja postaram się nie odejść, a przynajmniej nie tak szybko- zmienił nagle swoje zamiary, a także całą wypowiedź.
-To przecież nie twoja wina- odparł cicho, spojrzał na niego z zaciekawieniem –Wcale nie. Jesteś normalny, ja także- podniósł głos, licząc na potwierdzenie tych słów –Jesteśmy normalni- powtórzył żałośnie całkiem nieprzekonująco. Puścił go.
-Nie musisz- nie zamierzał się kłócić, ale wolał zostawić tę ranę taką jaka była
-Czy to przeze mnie? Przeze mnie dzisiaj nie zrobiłeś tego co zwykle?- Wyszli ze schowka i ruszyli w stronę pokoju, który zajmował Fabian, w sumie to on prowadził, Davis już dawno pogubił się w tych wszystkich korytarzach. Danny wlazł do pokoju przyjaciela i usiadł na łóżku. Plecy oparł o ścianę, a kolana podciągnął pod brodę i objął je ramionami.
[Wybacz, że trochę nimi pokierowałam]
[To co napisałaś, chciałam odłożyć na potem i martwić się o nowy rozdział mojego bloga, ale jak to przeczytałam, to zachwyciłam się tak, że ojej :3 Jesteś moim guru!]
OdpowiedzUsuńSiedzę w moim pokoju, rysuję słonie. Bernie siedzi na podłodze pod oknem i z wielkiej książki czyta mi dowcipy o słoniach. Czasami muszę przerwać rysowanie i zaczynam zwijać się ze śmiechu, bo niektóre dowcipy są naprawdę zabawne. A potem znowu wracam do mojego rysowania, które idzie mi coraz lepiej. To już nie jest kilka kresek na krzyż, kółko i bazgranie szarym kolorem. Teraz staram się, żeby proporcje były niemalże idealne, nogi nie za długie, trąba niezbyt szeroka, uszy w idealnej wielkości. Często patrzę na plakat, który mam powieszony nad łóżkiem. Czasami nie pozwalają mieć plakatów nad łóżkiem, ale mi pozwolili, bo podobno słonie nie zaburzają mojego leczenia.
Nagle słyszę trzask drzwi. Odwracam się i widzę chłopaka mniej więcej w moim wieku. Chyba. Ciemne włosy zakrywają jego twarz i nie widzę dokładnie. Szybko chowam kartkę i kredki pod poduszkę i siadam po turecku, patrzę na niego. Dopiero teraz poznają tę twarz. Fabian. Nasz sąsiad. Często przez okno zdarzyło mi się widzieć, jak rozmawiał z bratem. Brat nie wyglądał wtedy na zbyt szczęśliwego. Krzyczał coś, popychał go. Chyba Fabian zrobił mu wtedy przykrość, bo brat zachowywał się zupełnie tak, jak na mnie, kiedy robię coś złego. Fabian musiał być bardzo niedobry. Zwłaszcza, że nie miał na sobie zupełnie nic zielonego.
Patrzę na niego, on zbliża się do mnie. Nie wiem co powiedzieć, patrzę na Bernarda, ale on zniknął. Pewnie poszedł do kuchni po deser. I wtedy Fabian coś mówi, a ja słucham go z uwagą. Wiedziałem, że on tu jest, ale nie wiedziałam, że on mnie zna. Brat rzadko kiedy pokazywał się ze mną na dworze. I do tego nigdy nie pozwalał mi rozmawiać z Fabianem. Ale teraz brata tu nie ma, mam nadzieję, że nie pogniewa się. Przecież się nie dowie. Bernarda też nie ma, a czego Bernard nie widzi, to Bernarda nie zaboli.
Chcę coś odpowiedzieć na jego słowa, ale w odpowiedzi wciągam gwałtownie powietrze do płuc. Wydaje się być bardzo miły, inaczej nie mówiłby do mnie w taki sposób.
- O co Ci chodzi? - mówię nieśmiało. Podkulam nogi pod siebie, połykał głośno ślinę. Patrzę na niego maślanym wzrokiem i nie wiem czego mam się spodziewać. - Dlaczego mówisz tak niemiłe rzeczy? Brat był bardzo dobrym człowiekiem. Robił wszystko, żebym była zdrowa. Już podobno niewiele brakowało do mojego pełnego zdrowia, ale potem go zamknęli. Więc dlaczego mówisz o nim takie niemiłe rzeczy?! - Ton mojego głosu przy ostatnich słowach przeradza się w krzyk. Nie lubię, gdy ktoś mówi coś niemiłego o moim bracie. - Przecież on mnie kocha,a to znaczy, że nigdy nie zrobiłby nic, co mogłoby mi zaszkodzić. I ja też strasznie go kocham, jestem mu wdzięczny, że tak się o mnie troszczył przez tyle lat!
[I wszystko było jasne :) Ale jasne, jakby nie zrozumiała czegoś, to zawsze będę pytać.]
Patrzył na chłopaka nieprzeniknionym wzrokiem. Wypuścił z płuc papierosowy dym i zdeptał niedopałek butem.
OdpowiedzUsuń- A Ty wciąż jesteś tak samo bezczelny jak kiedyś - odciął się z lekkim uśmiechem na ustach - Powiedzmy, że mam niekończący się urlop w tym zacnym przybytku. A Ty co wywinąłeś? - przekrzywił lekko głowę w bok, jak zawsze, kiedy coś go intrygowało.
Nie lubiła tam przychodzić. Tamten pokój przyprawiał ją o dreszcze, sprawiał, że niektóre wspomnienia wracały. Miała wrażenie, że dyrekcja o tym wie, ale i tak wysłali ją tam do jakiegoś pacjenta. Jeden z pielęgniarzy otworzył jej drzwi zapewniając przy tym, ze cały czas są tu na zewnątrz i może ich zawołać. Skinęła głową i weszła do środka a drzwi zatrzasnęły się za nią z głuchym trzaskiem.
OdpowiedzUsuńZmierzyła go wzrokiem próbując z samej obserwacji dowiedzieć się już czegoś o nim. Jednak zaraz zaniechała tego, gdyż wiedziała jak jest to denerwujące, no i ... Sama była przykładem tego, że pozory mylą. I to bardzo.
Siląc się na uśmiech podeszła do niego na bezpieczną odległość i usiadła po turecku na podłodze, co było nie lada wyczynem, skoro ubrana była jedynie z niebieską, kusą sukienkę, kolorowe zakolanówki i buty na bardzo wysokim obcasie. Na to zarzucony jedynie sweterek.
- Bonjour - powiedziała uprzejmie i skinęła lekko głową. - Nazywam się Elisabeth Kahret, ale mówią mi Apayan. Przyszłam bo mi kazano... - odpowiedziała bez wahania. - Tak jak ty jesteś tu bo cie przyprowadzili. Wdałeś się w bójkę, tak?
W sumie to nawet tego jej nie powiedzieli. Po prostu usłyszała jak ktoś o tym mówił, i domyśliła się, że chodzi właśnie o tego chłopaka.
[Fabian wydaje mi się (pomimo jego zaburzeń) dość sympatycznym człowiekiem... (mam nadzieję, że ni obrażam go tymi słowami:D) Myślę, że ich relacja mogłaby być pozytywna. Czy mogliby być kimś w rodzaju "psychiatrycznych przyjaciół"? Jane współczułaby Fabianowi, a z drugiej strony była nim zaintrygowana. Mogliby "opiekować się sobą", w sensie pocieszania, wspólnych rozmów i tym podobne. Fabian zaś mógłby w jakiś sposób motywować ją do walki z anoreksją i takie tam sprawy. Co Ty na to? Jeśli się nie spodoba, krzycz ;)]
OdpowiedzUsuń-Też nigdy ich nie miałem, dlatego też nie wiem, co robić. Chyba… Jesteś moim przyjacielem. Dzięki, choć chyba skrzywdzenie mnie zadziałałoby, przynajmniej wiedziałbym, że to rzeczywistość, a nie kolejna scena z mojego umysłu- powiedział cicho, nie wiedząc jak powinien się zachować, jako przyjaciel. Podrapał się po policzku, zostawiając na nim małe czerwone szramy
OdpowiedzUsuń-Ale ja tego chce, potrzebuje, proszę. Nie stracisz przyjaciela, jeżeli tym dla ciebie jestem- Jego głos machinalnie zadrżał, nie chciał się rozklejać, nie chciał płakać. Wiedział, że wtedy wyglądałby żałośnie, choć i tak wyglądał żałośnie. Westchnął głośno, zastanawiał się, czy Fabian mówi prawdę, czy mu pomoże. Przygryzł dolną wargę i całkowicie przywarł do ściany, która była za nim. Łóżko skrzypiało, kilka nieostrożnych, niezaplanowanych ruchów, a naprawdę mogło się rozwalić. Wszystkie elementy, które zostały spod niego wyciągnięte wyglądały strasznie podejrzane, jakby miały zaszkodzić, a nie pomóc w opatrzeniu tej drobnej rany. Potrząsnął głową zaprzeczając, nie chciałby złapała go ta pielęgniarka.
Ona wysłałaby go do lekarza, a ten od razu zacząłby wypytywać go o stan zdrowia, umysłu. Stwierdziłby, że terapia grupowa jest jak najbardziej potrzebna, a Danny jej nie lubił. Nienawidził opowiadać innym o swoich problemach, szczególnie siedząc w kręgu na jakimś rozpadającym się niebieskim krzesełku. Spojrzał na jego twarz, gdy usłyszał jak chłopak go nazywa, dość dawno słyszał podobne słowa. Nie odzywając się podał mu swoją krwawiącą dłoń, aby ten coś z nią zrobił skoro to poprawi mu nastrój.
Nie chciał, aby jego przyjaciel się smucił, płakał z tak błahego powodu, jakim to wszystko było. Danny odsunął plecy od ściany, aby przybliżyć się do swego przyjaciela.
Tą nie obolałą, zdrową ręką gładził jego włosy, bawiąc się pojedynczymi kosmykami.
-Nie smuć się- odezwał się ponownie, dość cicho. Byli tutaj tylko oni, więc nie musiał krzyczeć, aby chłopak mógł go usłyszeć.
[Okej :D Jak ołtarzyk będzie gotowy, to wyślę zdjęcie. Tylko lepiej zrobię go gdzieś głęboko w szafie, gdzie mama nie wchodzi, a ja rozmawiam tam przez telefon o sprośnych rzeczach, żeby przypadkiem rodzice nie mieli dziwnych pytań. Ostatnio podejrzewają mnie o problemy psychiczne. Zupełnie nie wiem dlaczego.]
OdpowiedzUsuńPrzypatruję mu się, wsłuchując w każde słowo. Nie wiem o czym on mówi. Zupełnie nie rozumiem dlaczego on mówi o takich rzeczach.
- Bernard nigdy mnie nie skrzywdził, dlaczego o nim mówisz? Skąd o nim wiesz, o Bernardzie? Przecież o nie istnieje, nie możesz go widzieć! Brat tak mówi, a brat nigdy nie kłamie! - zaciskam pięści, łzy napływają mi do oczy.
Zaczynam się trząść, ręce już latają mi we wszystkie strony. Ale mimo to próbuję przetrzeć oczy, żeby nie było widać, że są zaszklone. Nie wolo płakać, tak mówił brat, a brata trzeba się słuchać! Biorę kilka głębokich oddechów, chcę żeby Bernie wrócił, ale go ciągle nie ma. Dlatego odwracam głowę i wpatruję się w plakat słonia, dopóki się nie uspokoję. Ciekawe czy jest szczęśliwy. Brat. Czy z dala ode mnie, tam w więzieniu, czasami myśli o mnie i ciągle wierzy w to, że mnie kocha. A może znalazł sobie innego Dennisa, którego będzie kochać? Którym będzie chciał się zająć i wyleczy go z innych chorób.
- A czy ten słoń jest szczęśliwy? - pytam samą siebie. Nie wiem czy Fabian to słyszał, niektórzy nie zwracają na to uwagi, bo zajmują się swoimi problemami. Czy zielona trawa i długa trąba, którą polewa się wodą, sprawiają, że może czuć się szczęśliwy? Ja też byłem szczęśliwy, kiedy polewała mnie słoniowa trąba, bo brata też to cieszyło. Dlaczego Fabian próbuje wmówić mi, że wszyscy których kocham są źli.
Kiedy już się uspokajam, odwracam głowę i widzę że Fabian wyciąga rękę. Dotyka mnie. Wzdrygam się, wcale mi się to nie podoba, ale brat mu mówił, że nigdy nie odmawia się niczemu ludziom. Ani pieniędzy, ani jedzenia, ani zabaw. Dlatego nic nie robię, bo może Fabian też chciał się pobawić.
- Tęsknie za nim, bo nie był złym człowiekiem. Dlaczego tego nie rozumiesz, Fabian? - mówię słabo. - Dlaczego tak mnie okłamujesz? Przecież nie mam powodów, żeby Ci wierzyć. Nie masz na sobie kompletnie nic zielonego.
Nie przerywał bawienia się jego włosami, były takie miękkie i miłe w dotyku, że nawet Danny się lekko uśmiechnął, tak prawdziwie, a nie nienaturalnie i sztucznie.
OdpowiedzUsuńRozpromienił się także kiedy usłyszał jego śmiech, który zapewne rzadko się pojawiał. W psychiatryku, częściej można usłyszeć krzyk oraz błaganie niż śmiech spowodowany jakąś miłą sytuacją.
Coraz bardziej lubił spędzać z nim czas, mimo, że czasem nie były to same miłe chwilę. Chyba powoli, krok po kroku przywiązywał się do tej osoby jaką był Fabian, cóż w psychiatryku trzeba wreszcie komuś zaufać. Przygryzł dolną wargę, jego wszystkie mięśnie gwałtownie się spięły gdy do jego nozdrzy dostał się ten specyficzny zapach. Zastanawiał się czy szybko nie zabrać dłoni, lecz tego nie zrobił, ruszył nią tylko kilka razy. Miał nadzieję, że chłopak wie co robi. Westchnął głośno, na szczęście nie bolało tak jakby to zrobiła pielęgniarka. Może od teraz z jakimiś większymi ranami będzie przychodził tutaj, a nie do niej?
-Jest dobrze, dziękuję- mruknął spoglądając na opatrunek, przejechał po nim palcami drugiej ręki. Wszystko dobrze się trzymało i nie bolało.
-Można, każdy ma jakieś wady, a po drugie większość nie lubi wariatów- odpowiedział będąc co do tego jak najbardziej przekonany
Kiedy poczuł jak Fabian ponownie go obejmuje dość nieporadnie odwzajemnił uścisk kładąc głowę na jego ramieniu. Zamknął oczy i tak sobie siedział wdychając jego zapach, ciesząc się tym ciepłem. Nie wiedział, że jego przyjaciel jest taki miły i przyjaźnie nastawiony do tego stworzenia jakim był Danny
[Nie przestrasz się tylko moich zdolności plastycznych, bo zbyt wielkie nie są xD Tzn będziesz musiała użyć wyobraźni, jeżeli okaże się tak, że słoń przypominać słonia nie będzie xD]
OdpowiedzUsuń- Zielony nie kłamie, więc jeżeli jesteś w stanie pokazać mi coś zielonego, wtedy będziemy rozmawiać o tym, czy to subiektywne zdanie jest prawdziwe - mówię. Zapytał czy mi przeszkodził? Nie wiem. Spoglądam w kierunku mojej poduszki. Ciągle leży tam mój słoń, mam nadzieję, że ma się dobrze. Może smutno mu beze mnie? Chcę spojrzeć, ale nie póki nie wiem czy Fabianowi wolno zaufać. Patrzę mu prosto w oczy i próbuję przybrać jak najgroźniejszy ton, na jaki mnie stać. Pewnie będę brzmieć śmiesznie. - Więc albo pokażesz mi coś zielonego, albo wyjdź, bo nie mamy o czym rozmawiać. Brat nie pozwolił, żebyśmy rozmawiali. Będzie bardzo zły, jeśli się dowie. Więc muszę wiedzieć czy nie ryzykuję nadaremno.
Kiedy wstał i spojrzał na mojego słonia, podrywam się nagle i zasłaniam swoim ciałem plakat. Nie chcę, żeby patrzył na niego, jeżeli nie jest tego godny. Nie wiem czy sobie zasłużył, żeby patrzeć na mojego słonia.
- Inaczej Bernard zrobi Ci krzywdę. Nie chcesz znać Bernarda, prawda?
Ale tak naprawdę Bernard nie istnieje, więc nie zrobi mu krzywdy. Bernard nie robi w zasadzie nic. Nawet się nie odzywa, albo robi to bardzo rzadko, szczególnie gdy jestem tutaj. Dzisiaj zrobił wielki wyjątek i dlatego tak bardzo go kocham.
Nie bawił się już jego włosami, tak na wszelki wypadek, aby ich nie pociągnąć, nie zepsuć tego artystycznego nieładu. Niezdarnie, choć coraz lepiej przytulał się do jego ciała, które było takie ciepłe i przyjemne w dotyku. Zamruczał, choć chyba nie powinien. Nie był przecież kotem, ani drzewem (nie żeby drzewa mruczały) był człowiekiem, tak przynajmniej mówił ogół lekarzy, których powinno się słuchać, jeżeli Danny chciał wyzdrowieć i stąd wyjść. Coraz częściej dochodził do wniosku, że jednak nie chcę, uważa, że nie poradzi sobie poza tym ośrodkiem, zginie, potrąci go samochód, albo walnie w słup telefoniczny.
OdpowiedzUsuń-Miło- otarł się o jego policzek swoim zimnym, bladym policzkiem. Może jednak był koto podobnym czymś?
-Tak, ciągnie- odparł szybko. Pokornie podniósł głowę, zdziwił się, kiedy chłopak go pocałował. Szybko, krótko, po przyjacielsku, ale jednak. Danny się uśmiechnął
-Nie, niestety. Potrafię natomiast rysować, wiesz przecież. Ciekawie by było gdybyś znów miał swój bas. Dawno nie słyszałem żadnych radosnych melodii. Tutaj nie puszczają niczego Może zagrałbyś mi jakąś miłą melodie, zagrałbyś? - Zapytał zainteresowany jak jakieś małe dziecko, którym od czasu do czasu jednak był. W jego oczach pojawiły się małe iskierki. Na moment pojawił się nikły prawdziwy uśmiech, niestety szybko znikł by mógł go zastąpić ten neutralny wyraz twarzy
Obsuwam się na łóżko i przechylam delikatnie głowę w bok. Ma zieloną kartkę na bokserkach, a to znaczy, że nie może być zły.
OdpowiedzUsuń- Ładne masz majki - mówię, patrząc się na ten kawałem wystającego materiału, dopóki Fabian go nie schował. Ja mam takie zwykłe, białe, kupione w markecie. Chociaż jedne miałem takie zielone, w słonie, od brata, ale opieka społeczna nie wzięła ich z mojego domu. Mama obiecała, że przyniesie je przy odwiedzinach, ale póki co jest chyba bardzo zajęta, bo nie przyszła. Szkoda.
- Wiesz co, Fabian. Może jesteś jednak w porządku - mówię. I to tylko na podstawie tego, że podobają mi się jego majtki. Ktoś kto ma ładne majtki, musi być porządny. Tak pokazują w telewizji, a telewizja nie kłamie.
Wpatruję się w jego twarz i nie wiem jak mam go traktować. Źle mówił o moim bracie, którego tak strasznie kocham, ale ma coś zielonego, więc na pewno nie jest zły. I pyta o Bernarda, mimo że wszyscy mówią, że on nie istnieje. Może Fabianowi można jednak ufać.
- Pobawisz się ze mną, Fabian? Skoro już jesteś tutaj...
Wyminął go bez słowa, zupełnie jakby nie usłyszał tego, co chłopak do niego mówił. Bez najmniejszego skrępowania załatwił przy nim swoją potrzebę i dopiero, gdy kończył mycie rąk i wciąż czuł na sobie jego natarczywe spojrzenie, zdecydował się zareagować. Spojrzał na niego, chwilę wcześniej mierząc wzrokiem całą jego postać, następnie wygiął wargi w lekkim, sarkastycznym uśmiechu i przeszedł te parę kroków w jego stronę, tak by stanąć naprzeciw.
OdpowiedzUsuń- Łazisz za mną przez pół dnia i właściwie gdzie nie spojrzę, widzę ciebie - wymruczał, przyglądając się jego oczom z bliska. - Masz jakąś sprawę, czy może po prostu nie potrafisz sobie znaleźć tutaj ciekawszego zajęcia?
-Chciałbym kiedyś posłuchać. Lubię muzykę, grę na instrumentach, chociaż sam tego nie próbowałem. Nie mam cierpliwości do takich spraw-wytłumaczył mu to dość szybko.
OdpowiedzUsuń-Ej tam-pacnął go lekko w łeb –Na pewno w twoim wykonaniu bas brzmi naprawdę dobrze, a nawet jak nie to nie zaprzeczaj- zapobiegliwie przyłożył mu palec do ust i nakazał się uciszyć i więcej nie mówić na temat tego, że nie gra jakoś rewelacyjnie. Zapewne jest inaczej.
Zapewne początek grania był trudny, początek malowania, takiego profesjonalnego też był trudny, ale w końcu stwierdził, że się nie podda i z czasem zaczęło mu to jakoś wychodzić.
-Tak?- Nie za bardzo wiedział, o co nagle mu chodziło, przecież nadal przytulał go swoimi łapkami i wszystko było dobrze.
-Miło, zapewne kiedyś to wykorzystam- uśmiechnął się i zaczął bawić jego włosami. Chwilę wpatrywał się w jego oczy i nagle pocałował szybko i krótko w jego miękkie ust.
Usiadł mu wygodnie w rozkroku na kolanach i jedną ręką przytulał go w pasie, druga wciąż tkwiła we włosach przyjaciela
- Od początku wiedziałem, że jesteś zdrowo walnięty, Maverick - powiedział w prost, wysłuchawszy litanii chłopaka.
OdpowiedzUsuńZ resztą, czy nie walnięci ludzie trafiali do wariatkowa? No raczej nie wydaje mi się.
- Żeby jeszcze tak biedną sąsiadkę straszyć - pokręcił głową i wyciągnął dłoń, pukając palcem w czoło chłopaka.
[ tak, tak to Tościk ;) w sumie Kevin potrzebuje obok takiej dosyć silnej osoby, która pomoże mu zapomnieć o całej przeszłości. myślisz, że dałoby się coś wykombinować? ]
OdpowiedzUsuńDorian zmrużył oczy i pochylił się w stronę Fabiana tak, że prawie dotykał go swoim nosem.
OdpowiedzUsuń- Nie boję się Ciebie - wyszeptał konspiracyjnie, po czym wyprostował się i wyciągnął z paczki kolejnego papierosa, zapalając go szybko - Do stołówki, po herbatę, a Ty co się tak szwendasz jak pchła po targu? - spojrzał kątem oka na chłopaka, wydmuchując dym z płuc.
Uśmiechnął się nagle jeszcze bardziej, gdy zauważył, że zrobił coś złego i dobrego.
OdpowiedzUsuńWestchnął, kiedy Fabian się tak zaczął rzucać jakby coś się stało, może nie powinien go całować? Nie wiedział. Pacnął go nie za mocno, kiedy ten tak niespodziewanie sapnął mu do ucha. Ten prychnął
-Lubię jak jesteś koło mnie i tak przytulasz do siebie mocno- oświadczył jak najbardziej szczerze.
Nie wiedział, co mu się nagle działo, dlaczego Fabian tak nagle zadrżał. Przytulił go do siebie jeszcze mocniej, mając nadzieję, że to go rozweseli. Takie tulenie powinno pomagać, przynajmniej w niektórych momentach.
- To chyba niedobrze- głaskał go po włosach i zastanawiał się jak może pomóc
-Co ci się stało, tak nagle o czymś sobie przypomniałeś?-
- Wiesz, ma się dobre referencje z poprzedniego szpitala to personel przymyka oko - zaciągnął się kolejny raz - Ale Tobie nie dam, za smarkaty jesteś na fajki i w sumie dobrze, że nie masz basu, żempoliłbyś na całe piętro i nie dawał spać - drażnił się z nim, to było jasne, ale też leżało w naturze Doriana i nie zamierzał tego z siebie wykorzeniać, nikt jeszcze od tego nie ucierpiał, więc... - To powiesz mi wreszcie gdzie Cię niesie, pchło? - oparł się o parapet, patrząc nieprzeniknionym wzrokiem na Fabiana.
OdpowiedzUsuńNawet nie próbowała ukryć zdziwienia, bo przecież wymagało to od niej tyle wysiłku, kiedy chłopak wstał z krzesła i (o zgrozo!) przytulił ją. Z początku myślała, że podniósł się po to by wyjść z sali i tym samym zrezygnować z jej towarzystwa.
OdpowiedzUsuń- Co ty kurwa robisz? - Zapytała szeptem wprost do jego ucha lecz nie odsunęła się od niego co było do niej w ogóle niepodobne. Wysłuchała jego słów ze spokojem i rozbawieniem malującym się na twarzy. Nie spodziewała się tego, że usłyszy takie słowa, a przecież trudno było ją czymkolwiek zaskoczyć.
- A więc ciesz się moją obecnością póki jeszcze możesz. - Mruknęła rozglądając się po sali. Mogłoby się wydawać, iż za chwilę coś doda, jednak tego nie zrobiła. Ale już po chwili przywołała na usta sztuczny uśmiech bo kucharka zabrała od niej talerz.
- Kolacja była.. Wyborna. - Mruknęła przekrzywiając lekko głowę i patrząc kobiecie w oczy. Oczywiście jej komentarz odnośnie tego, że nic nie zjadła puściła mimo uszu. Po prostu nie miała ochoty wdawać się z nią w rozmowę bo niby o czym mogłyby porozmawiać? O jedzeniu? Pogodzie? Taa.. Fascynujące tematy!
[Naprawdę często walczę z pokusą by komuś nie przywalić.. Ale niektórzy ludzie sami się o to proszą, prawda? x)]
Dla Danielsa, każdy dzień spędzony tutaj, był tym złym. Jak nie dopadały go żadne omamy wzrokowe, czy słuchowe, to najczęściej dopadały go mdłości, przez co spędzał połowę dnia w toalecie. Do tego w ogóle nie sypiał, nie licząc tych paru razy, kiedy przykładowo w świetlicy ze znużenia głowa sama mu opadała.
OdpowiedzUsuńPoszedł na stołówkę dla zasady, jednak wiedział że i tak niczego nie przełknie. Siedział więc nad talerzem i wiódł zmęczonym spojrzeniem po całym pomieszczeniu, wzdychając co jakiś czas.
Drgnął niekontrolowanie, kiedy poczuł czyjąś dłoń w swoich włosach, jednak uspokoił się od razu, kiedy usłyszał znajomy głos. W zasadzie, to tylko Fabian zachowywał się w stosunku do niego w taki sposób i o dziwo wcale go to nie drażniło.
- Już nie taki młody - mruknął, siląc się na żartobliwy ton, co i tak nie wyszło zbyt wiarygodnie.
- I jakoś nie spieszno mi do wyjścia - uśmiechnął się sztucznie, spoglądając na chłopaka.
Nie zrozumiał z tego zupełnie nic. Takie mamrotanie, które nie za bardzo oznajmiało o co chodziło. Przytulał go do siebie, a drugą ręką głaskał po plecach delikatnie wbijając w nie swoje paznokcie.
OdpowiedzUsuń-Jeżeli nie chcesz to nie mów- Nie chciał go rozzłościć, nie chciał aby nagle Fabian wyrzucił go ze swojego pokoju. Przełknął nerwowo ślinę.
-Przykre. Mam nadzieję, że teraz jest lepiej i tak często tam nie lądujesz.
-Nie. Nikt mnie nie poił, byłem w szpitalu kilka razy przez samookaleczenia, a później po tym jak starałem się zabić, ale nie, nie chcę o tym mówić- Od razu przychodziły do niego wspomnienia o bracie. O tym dniu kiedy zginął, a to była jego wina, tak, na pewno. Zadrżał. Starał się nie rozkleić, zamiast tego zaśmiał się żałośnie.
Spojrzał w dół na swoje stopy i starał się wyrzucić zalążki wspomnień.
W ogóle nie skomentował jego pierwszych słów. Sam nie wiedział, czego powinien chcieć. Raz już udało mu się wyjść poza szpitalne mury i niezbyt dobrze wspominał ten czas, a tu? Tutaj przynajmniej mógł czuć się względnie bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńZerknął na pacjentów, siedzących najbliżej nich i na ich miny pełne dezaprobaty dla tego hałasu, który Fabian w koło siebie tworzył. Zaśmiał się nawet i pokręcił głową. Daniels nigdy nie przepadał za tego typu ludźmi, ale Maverick z pewnością musiał być jakimś wyjątkiem, skoro cudem zyskał jego sympatię.
- A będziesz sprzątał to, co wyrzygam? - spojrzał na niego, uśmiechając się pod nosem.
Kończyła już swoją zmianę. Dosłownie za piętnaście minut miała być wolna, ale nie. Znowu jakiś psychopata coś odwalił. Mus to mus. Założyła biały kombinezon jaki tutaj przysługiwał i poszła w stronę izolatki. Cóż. Może ją zadźgać nożem. Wyrzucić, zmieszać z błotem. Udusić gołymi rękoma.
OdpowiedzUsuńAle cóż. Taka praktyka. Weszła do środka i skierowała się do siedzącego chłopaka. Nie wiedziała nic o nim [bo nie przeczytała karty postaci, sorka], czy był groźny czy też nie. Dlaczego go zamknęli?
- To będziesz sam. - Usiadła obok niego. - Ja tylko tutaj posiedzę. Możemy nawet nie rozmawiać. Mam ciebie tylko przypilnować. Jak się będziesz rzucał przyjdzie lekarz, dostaniesz tabletki na spanie i z trzy dni będziesz spał. Tego chcesz, kotku? - spojrzała się na niego, mając nadzieję, że nie będzie musiała tego rozrysowywać.
Nie odpowiedział tylko nadal wpatrywał się w podłogę pustym wzrokiem. W głowie kłębiło mu się mnóstwo różnych, naprawdę dziwnych myśli, najczęściej kojarzyły mu się z przeszłością, bratem, który przecież umarł właśnie przez niego. Bo gdyby nie zorganizowałby tych urodzin nic by się nie stało.
OdpowiedzUsuńPociągnął nosem. Przytulił się do niego i na chwile schował głowę w zagłębieniu jego szyi, by pohamować łzy.
Odsunął się od jego szyi, rozśmieszony stwierdzeniem, że łaskotał.
-Tak, jestem spięty, strasznie. Źle wpływają na mnie takie rozmowy- wytłumaczył co powodowało u niego taki nastrój. Bez krzyków zgodził się zostać pchnięty na łóżko
-Chyba rzadko na nim śpisz, to źle- chwycił jego nadgarstki i pociągnął tak, aby Fabian mógł usiąść na nim okrakiem.
Obserwuję jego zachowanie zachłannym wzorkiem, przygryzając dolną wargę. Fabian robi zupełnie tak jak brat, zanim chciał się bawić. Kładł się na moim łóżku, najczęściej bez koszulki i długo się nad czymś zastanawiał. Nie wolno mi było wtedy mówić, a potem kazał mi stanąć przed nim i zabawa się rozpoczynała. Kiedy tego nie robiłem, zaczynał mnie bić. Czy Fabian o tym wie? Może brat mu powiedział? Wiem, że bardzo dużo rozmawiali, kiedy jeszcze Fabian mieszkał w starym domu.
OdpowiedzUsuń- Lubisz może słonie, Fabian? - pytam nieśmiało, bardzo kruchym głosem i raz po raz wzrok kieruję w jedno miejsce jego ciała. Podobno to taka zabawa, którą wszyscy znają, a jeżeli Fabian nie będzie chciał się w nią bawić, to zaproponuję mu rysowanie słoni, żeby nie było niezręcznie. Wolę jednak, żeby lubił słonie, bo ja mam bardzo wielką ochotę na jednego.
Patrzyła się na niego jak się drapie. Nie wiedziała co to może oznaczać, ale wiedziała jedno. Musi jemu jakoś pomóc. On sobie gadać mógł, że sam się wyleczy jednak gdyby wrócił do normalnej rzeczywistości nie poraziłby sobie z niczym. Więc lepiej niech siedzi zamknięty w czterech ścianach, z ludźmi czasami jeszcze gorszymi od niego.
OdpowiedzUsuńRozerwała swój 'mundurek' robiąc z niego coś w rodzaju przepaski. Związał ją w miejscu krwawienia.
- Ktoś ci musi to opatrzyć. - Spojrzała się na niego, z iskierkami tańczącymi w jej oczach. Zawsze tak wyglądała.
- Jakaś pielęgniarka czy coś. Bo ja nie mogę. - Westchnęła. - Słuchaj ja wiem, że ty wiesz lepiej. Ale zaufaj mi. Tylko tyle. Mam nadzieję, że stać ciebie na to.
- Bardzo kusząca - odparł, unosząc brew odruchowo. Fabian był zabawny i chyba takiej osoby Daniels teraz najbardziej potrzebował u swojego boku. Mimo to, nie chciał dać mu tego odczuć, bo przywykł już do tego, że prowadzi tu żywot samotnika i dystansuje się od ludzi na własne życzenie. Fabian wcale nie musiał wiedzieć o tym, że Kevin często siada pod ścianą, tuż obok drzwi izolatki, w której chłopak wykrzykuje całą swoją złość, w duchu chcąc okazać mu odrobinę wsparcia.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie tknę tego - mruknął, odsuwając się na krześle. - Chodźmy stąd, błagam.
- To chyba nie znasz tej zabawy, Fabian - mówię zdziwionym głosem i zbliżam się do niego. Próbuję wyłapać jego spojrzenie. - Ale to pobawisz się ze mną, czy nie? Mój brat był dobry i bardzo często się ze mną bawił, dlatego, że nie chodziłem do szkoły i chciał mi zapewnić dzieciństwo takie, jak innym dzieciom. W to każdy się bawi, wiesz? Każdy musi się bawić, bo inaczej nikt go nie lubi! Popatrz!
OdpowiedzUsuńNa chwilę odsuwam się i wyjmuję spod poduszki moje rysunki. Są tam różne słonie. Słonie afrykańskie, słonie indyjskie, słonie małe i duże, szare, zielone i różowe. A także słoń brata i słoń Louisa, Danny'iego słoń też się znajdzie. Chcę też narysować słonia Fabiana. Na pewno ma ładnego słonia.
Nie zdawał sobie sprawy ze swojej siły, ani tego, że jest odrobinę starszy, więc nie za bardzo wiedział, że gdy go pociągnie to Fabian prawie na niego upadł, a miał tylko grzecznie usiadł mu na biodrach i jakoś go rozluźnił swoimi dłońmi.
OdpowiedzUsuń-Nie wiedziałem, trzeba było wcześniej powiedzieć, to może jakoś bym przyszedł byś mógł się przespać w łóżku, aby później tak cię ciało nie bolało- Miło by było spać obok kogoś, przytulać się do niego i wdychać jego zapach.
-Zawsze możesz wyrwać swoje nadgarstki- mruknął spokojnie
Puścił jego ręce, aby swoje dłonie włożyć pod jego koszulkę i zacząć badać kształty jego klatki piersiowej, przejeżdżać po niej opuszkami palców, czasem zaczepiając o jeden z sutków, aby nagle go chwycić i spokojnie zacząć pieścić.
Zaśmiał się pod nosem na jego słowa, ale i przez ciche skargi poniektórych pacjentów, na kolejną dawkę hałasu, jaką zapewnił im Fabian.
OdpowiedzUsuń- Oj, ty jak coś powiesz... - rzucił, przy czym wciąż idąc, zwrócił się w stronę chłopaka, chwycił go lekko za podbródek i musnął jego policzek ustami. Znacznie bardziej wolał w taki sposób dać mu do zrozumienia, że go lubi, niż mu o tym powiedzieć. Jeśli chodziło o uczucia, to nigdy nie potrafił odpowiednio posłużyć się słowami.
Nie przepadał za tym, gdy ktoś mówił o jego upodobaniach na głos. W areszcie wpadł nawet w szał, kiedy zaczęto go wypytywać w tym temacie, co tylko jeszcze bardziej upewniło tamtejszych psychologów do tego, by mogli wpisać do opinii o nim, że jest niepoczytalny.
OdpowiedzUsuńTutaj również mógłby wybuchnąć, jednak trzymał się jedynie tej myśli, że Maverick tylko na to czeka i tego właśnie chce. A Louis nie należał do tych osób, które z chęcią spełniłyby komuś przyjemność.
Ponowił uśmiech i ruszył do przodu powolnym krokiem, napierając na chłopaka i zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy ten poczuł na plecach opór chłodnej ściany.
- Bardzo chętnie, Maverick - mruknął, przesuwając spojrzeniem po ciele, do którego właśnie przylgnął. - Z tym, że ja nie lubię mieć wszystkiego podanego, jak na tacy - szepnął tuż przy uchu Fabiana, po czym odsunął się od niego, z zamiarem odejścia.
Uśmiecham się szeroko, kiedy Fabian mnie pochwala. Może Fabian jest jednak dobrym człowiekiem? Może to prawda, że każdy ma swoje zdanie i żadne z nich nie jest ani lepsze ani gorsze? Bo mimo, że Fabian źle mówił o braciszku, to jest bardzo miły, ma zielone majtki i widać, że też bardzo lubi słonie. A to dobrze jest lubić słonie.
OdpowiedzUsuń- Nie szkodzi. Patrz - mówię zadowolonym głosem i znowu odsuwam się od Fabiana. Podchodzę do mojej szafki nocnej i grzebię w niej dokładnie, aż w końcu wyjmuję z niej pudełko po zapałkach. W środku są takie niebieskie tabletki. Śmieszne, prawda Bernie? Śmiesznie się po nich czuje. - Podobno pomagają na takie problemy, wiesz? Tak mówił mój współlokator, kiedy jeszcze tu był. Chował je tutaj, bo mówił, że u niego to znajdą i będzie miał problem, a mi uwierzą, jeżeli powiem, że ładne były to sobie wzięłam. To co, Fabian? - podskakuję na łóżku. - Chcesz się ze mną pobawić, co? Chcesz, chcesz, chcesz?
Uśmiechnął się lekko, w momencie gdy Fabian wyciągnął do niego ręce. Kevin czuł, że chłopak nie wykona pierwszego ruchu, bo w jakiś stopniu go szanował. Dlatego on sam po prostu się do niego zbliżył i wtulił w wyciągnięte ramiona. Prawdą było, że w ostatnich dniach unikał bliższego kontaktu z kimkolwiek innym, jednak Fabiana uważał za wyjątek, ponieważ wyjątkowo przepadał za jego towarzystwem.
OdpowiedzUsuń- Według mnie jest idealnie - odparł, wytykając mu język.
- Wybieram wpierdol - odpowiedział spokojnie, wiedząc, że Fabian i tak mu nic nie zrobi, poza tym Dorian był silniejszy. Uśmiechnął się i pokręcił głową widząc nieudolne próby posadzenia kościstego tyłka na parapecie
OdpowiedzUsuń- Musiałeś mieć przesrane na wuefie w szkole, co? - skomentował, ale w końcu zlitował się i złapał chłopaka w pasie, sadzając go na wysokim parapecie i jak stanął tak został, pomiędzy udami Fabiana, zaglądając mu w oczy.
- Masz rację, właściwie to nie interesuje mnie gdzie się włóczysz, ale jak już zapytałem, to z grzeczności wypada odpowiedzieć... smarkaczu - dodał, wiedząc jak to Fabiana irytuje. O tak, lubił się z nim droczyć, nawet kiedy mieli razem sesje ciągle sobie dogryzali.
Prawda, wcale nie trzeba było się zbytnio wysilać, żeby zrobić Danielsowi krzywdę, dlatego dobrze, że Maverick w porę się powstrzymał.
OdpowiedzUsuńWzruszył ramionami, jakby w odpowiedzi na pierwsze pytanie, kiedy już się od niego odczepił. Wcale nie zamierzał odpowiadać na to głośno, o czym Fabian z pewnością wiedział, skoro zaraz spytał o co innego.
- Myślałem, że to ty gdzieś prowadzisz - zerknął na chłopaka z uśmiechem, czując przypływ lekkiego rozbawienia.
- Nie, tylko nie to - jęknęła Jane, mimowolnie się uśmiechając. - Jakbyś mi umarł... skoczyłabym za tobą. Cóż by mi pozostało?
OdpowiedzUsuńSpojrzała na chłopaka, teraz uśmiechając się szeroko. Nie da się ukryć, że ucieszył ją jego widok. Po chwili spojrzała na ową papkę, zalegającą na talerzu, i momentalnie spochmurniała.
- Gdybym nawet chciała nie jeść, nie mogę - powiedziała w końcu z bólem w głosie. - Muszę jeść, w dodatku sześć razy dziennie. Sześć razy dziennie, wyobrażasz to sobie? Jeszcze dwa tygodnie temu jadłam jedno jabłko na cały dzień. - Westchnęła ciężko. - Jeśli odmówiłabym jedzenia, daliby mi sondę. Okropieństwo. - Otrząsnęła się ze wstrętem. - Ja jeszcze jej nie miałam, ale koleżanka spod czterdziestki mi o tym mówiła. - Spojrzała na Fabiana i uśmiechnęła się słabo. - Szkoda, że nie możesz tego zjeść za mnie... - powiedziała z nadzieją w głosie.
Diana nie daje sobie w kaszę dmuchać. Gdyby był dla niej miły i okazał chociaż trochę wdzięczności stosunku między nimi był by jak najbardziej poprawne. Najwidoczniej chciał posiedzieć tutaj jeszcze dłużej niż przewidywała to jego karta pacjenta.
OdpowiedzUsuń- Słuchaj ja też wolałabym być w domu niż siedzieć pomiędzy psycholami! - Spojrzała się na niego mocniej związując materiał. - A po drugie to na mnie nie wrzesz, bo zrobię ci takie piekło jak stąd do Moskwy, a tego chyba nie chcesz. - Wściekłą wstała. Stanęła przy nim próbując jakoś się uspokoić.
Okej, był jeden mały kruczek, o którym nikomu nie mówiła. Chorowała na nerwicę. W jednej chwili mogło być wszystko dobrze, a w następnej, gdy przypomniała sobie o czymś dla przykładu dusiła się, wpadała w atak paniki czy też wrzeszczała tak jak teraz. Nawet pomimo tego, że cały czas była pod opieką lekarza.
- Chcę żyć z wami w normalnych stosunkach. Bo kto wie, może niedługo tutaj trafię. I co wtedy?
Dorian zmrużył oczy jak tygrys szykujący się do ataku. Bardzo, pociągający tygrys... Zbliżył twarz do twarzy Fabiana, zaglądając mu głęboko w oczy, tworząc między nimi napięcie. Niemal dotykał ustami jego warg, łaskotał je ciepłym oddechem...
OdpowiedzUsuń- Sam jesteś gnom - mruknął - I uważaj sobie, bywam cierpliwy do czasu, później gryzę... - złapał lekko zębami dolną wargę Fabiana i pociągnął ją lekko, po czym... odsunął się - Idę do stołówki po herbatę, idziesz ze mną, czy zostajesz tu? - jakby nigdy nic odwrócił się na pięcie i wolno skierował się w stronę schodów.
Siedziałam na fotelu przy swoim biurku i słuchałam muzyki, gdy nagle do mojego gabinetu wprowadzili kolejnego potrzebującego pomocy pacjenta. Szczerze widok szarpiących się pielęgniarza i pacjenta nie napawał radością, a co dopiero widok krwi na twarzy Fabiana.
OdpowiedzUsuń-No więc zacznijmy od tego, że się przedstawię, Daniell Gray. A teraz może byłbyś tak uprzejmy i poszedł ze mną do łazienki zmyć krew z twarzy, ponieważ to nie jest przyjemny widok dla mych oczu. A co do agresywności to się jeszcze przekonamy, a teraz proszę abyś poszedł za mną.
Poszliśmy do toalety, oczywiście męskiej. Stanęłam w drzwiach i patrzyłam jak krew razem z wodą spływa do rur kanalizacyjnych.
-Chyba możemy już wracać do gabinetu, nie sądzisz?- zapytałam się uprzejmie.
[Mam nadzieję, że się podoba :)]
Dopóki nikt go nie dotykał był gotów pójść gdziekolwiek od niego wymagano. Psychiatra, izolatka, czy jakiekolwiek inne miejsce lub spotkanie nie wydawały mu się niczym specjalnym, więc nie musiał się ani sprzeciwiać, ani specjalnie cieszyć.
OdpowiedzUsuńŻył milcząc w oczekiwaniu na kolejne odwiedziny swojej siostrzyczki i z dnia na dzień bojąc się coraz bardziej, że ktoś go znowu zacznie dotykać, będzie szeptał nieprzyjemne rzeczy do ucha. Mówił, jak bardzo jest słaby i nic nie warty. Miał wrażenie, że gdyby znowu przeszedł przez to samo, znowu posądzono by go o zabicie kogoś, chociaż nadal uważał, że nie był do tego zdolny.
Dlatego siedział na krześle i bawił się palcami, biernie uczestnicząc w całym tym przedsięwzięciu, chyba nie miał na to ochoty.
O mało nie podskoczył słysząc głos, blisko siebie, skierowany właśnie do jego osoby.
Brian przekrzywił głowę nieco tępo wpatrując się w Fabiana. Nie widywał go ostatnio, bo bardzo dużo spał, albo może się mijali.
-Tak – odpowiedział lakonicznie dalej bawiąc się swoimi palcami, trochę nerwowo.
- Kochanie? - Powtórzyła delikatnie unosząc jedną brew. Nie przyzwyczaiła się do tego, że ktoś tak na nią mówi chociaż sama dość często używała tego określenia w rozmowach z różnymi ludźmi, nawet tymi, których nie darzyła sympatią.
OdpowiedzUsuń- Nie można pozwolić by taka ilość jedzenia się zmarnowała, prawda? - Mruknęła bez cienia emocji na twarzy. - Jak patrzę na to co nam przygotowujecie to wcale się nie dziwię, że tylu pacjentów cierpi na anoreksję czy bulimię. - Rzekła kierując wzrok na twarz kobiety. Poczerwieniała ze złości na co Cordelia zupełnie nie zwróciła uwagi.
- Mam już dość patrzenia na to.. Coś. - Dodała po chwili wskazując palcem na talerz spoczywający w dłoniach kucharki po czym powoli przeniosła wzrok na chłopaka. - Idziesz czy zostajesz? - Zapytała niezgrabnie i gwałtownie wstając z krzesła.
[ Hm. A co Ty na to, żeby Fabian nakrył Lyne w jakimś nieużywanym pomieszczeniu na tym, że się dziewczyna kaleczy? Bo ona to taka uzależniona jest, że nawet w wariatkowie musi. Generalnie coś w ten deseń, oto mój pomysł. Rzecz jasna jak Ci nie pasuje to mogę pomęczyć mój mózg jeszcze trochę;). ]
OdpowiedzUsuń- Ale wiesz, że o tej zabawie nie może nikt wiedzieć? - mówię do Fabiana i zbliżam się do niego, kładąc mu palec na usta. Brat też tak robił, to był dowód naszej wspólnej tajemnicy.
OdpowiedzUsuńUśmiecham się do Fabiana szeroko i chowam tabletki pod materac, skoro upiera się, że nie będą potrzebne.
- Chłopak z łóżka obok bardzo często ich używał. Czy to znaczy, że był bardzo chory? - mówię naiwnie i mimo że mam ochotę poskakać na łóżku, nie robię tego, bo chyba Fabian tego nie lubi. - Myślisz, że będzie ich jeszcze potrzebować? Fabian? Jak myślisz Fabian? Fabian?
Mam nadzieję, że on zacznie się bawić ze mną pierwszy, bo mi nigdy nie wolno pierwszej zaczynać. Nie i koniec. Nie wolno było. Nie wiem czemu, ale myślę, że takie są zasady tej zabawy.
Nie mogła pracować z tymi ludźmi. Oni ją niszczyli. A w zasadzie jej nerwy. Nie wiadomo ile by się darła, zawsze stała by na straconej pozycji. Bo oni to przecież święte krowy, a nie jacyś psychole. Pieprzone mumie egipskie, których nawet dotknąć nie można.
OdpowiedzUsuń- Słuchaj dziecko. Nie podskakuj mi, okej? Bo zaczniemy rozmawiać inaczej. - Chwyciła swój rozerwany mundurek. - Albo przyjdą do ciebie inni i pokażą tobie co tak naprawdę znaczy być normalnym. - Zaśmiała się dość demonicznie.
- A wrzeszczeć będę. BO MAM DO TEGO ŚWIĘTE PRAWO!
- Twierdzisz, że nie? Coś czuję, że po prostu czekasz na odpowiedni moment, żeby samemu wypiąć się w gotowości i oprzeć o ścianę - mówił, starając się nie roześmiać.
OdpowiedzUsuń- Przed siebie - rzucił oschle w odpowiedzi, nawet nie spoglądając na chłopaka, który wciąż za nim podążał. - Chcesz mi trochę uprzykrzyć życie swoją obecnością, czy mi się wydaje? - dopiero teraz na niego zerknął, nie powstrzymując się od zaczepnego uśmieszku. Znał Fabiana na tyle, by móc stwierdzić, że czasem bywa uciążliwy. Jednak nie raziło go to, a jedynie śmieszyło, zwłaszcza kiedy mógł obserwować rosnącą w nim irytację, za każdym razem kiedy nie dostawał tego, po co przychodził.
-Jednak wolałabym porozmawiać w miejscu innym, niż męska toaleta. Chociażby dziedziniec.
OdpowiedzUsuńChłopak bez makijażu był naprawdę blady,wyglądał jak trup, nic innego nie przychodziło mi do głowy. Rozumiem, że dzisiejsze czasy wymagają by wyglądać zawsze ładnie, ale chłopak z eyelinerem, podkładem i nie wiem czym jeszcze na twarzy nie wyglądał olśniewająco. Gdy ja byłam w jego wieku, a było to dość niedawno, chyba, żaden chłopak nie chciał się malować, oczywiście były wyjątki od reguły, lecz nie tak częste jak w dzisiejszym świecie.
-Nie wiem, czy wiesz o czym ja mówię. Lepiej, aby nikt nie zobaczył mnie z pacjentem w męskiej toalecie. Nie chcę zrobić czegoś, przez co naraziłabym się innym.
- Uspokój swoje dzikie żądze, skarbie - rzucił ze śmiechem, strącając jego dłoń z własnej ręki. Objął go luźno ramieniem, a że chłopak był od Louisa znacznie niższy, to wpasował się wręcz idealnie. Wciąż idąc, przycisnął go do siebie na moment.
OdpowiedzUsuń- Wydaje mi się, że wcale nie musiałbym ciebie o to prosić - odmruknął, spoglądając na niego i uśmiechając się znów w ten sam, zaczepny sposób. Dopiero po chwili zbliżył usta do ucha Fabiana.
- Jeśli czegoś bardzo chcę, to biorę to sobie sam, bez niczyjego pozwolenia - szepnął, po czym wyprostował się, automatycznie luzując uścisk, w jakim trzymał chłopaka.
Brian natomiast, nie słuchał wcale, pochłonięty przyglądaniem się swoim dłonią jakoby te nagle stały się najistotniejszym elementem całego pomieszczenia. Ruch Fabiana spowodował jedynie to, że Brian zaczął jeszcze intensywniej bawić się swoimi palcami, ale po chwili i z tego zrezygnował i rozpoczął skubanie skórki przy paznokciu.
OdpowiedzUsuńSpojrzał kątem oka na Fabiana, czując to nieprzyjemne mrowienie, które pojawiało się zawsze, gdy czuł jak ktoś intensywnie mu się przygląda. Wnioskując po czynnościach jakie wykonywał Fabian i dźwiękach jakie z siebie wydobywał Brian doszedł do wniosku, że ten chyba domaga się uwagi.
Pociągnął mocno za skórkę, zapiekło. Spojrzał na swojego palca, przy paznokciu zaczęła zbierać się odrobina krwi. Podniósł palec do ust tym samym starając się pozbyć tego leciutkiego, ale nieprzyjemnego pieczenia.
William nadal trzymając palucha między wargami przyjrzał się z zainteresowaniem całemu pomieszczeniu, spojrzał pogodnie na terapeutkę i zaraz przeniósł całe swoje zainteresowanie na bruneta siedzącego obok. Will przekrzywił nieco głowę, chyba go widział, ale imienia nie pamiętał. Ale zabrał palca z ust i drugą dłonią zmierzwił chłopakowi włosy uśmiechając się przy tym radośnie.
- Wcale nie... - mówię, ale nagle czuję na swoich ustach, usta Fabiana. Uśmiecham się pod pocałunkiem i chichoczę cicho, siadając Fabianowi na kolanach. Wplatam palce w jego włosy i zaczynam się nimi bawić. Brat miał krótkie włosy, więc ciężko było robić mu kręciołki na włosach.
OdpowiedzUsuńNa chwilę odrywam swoje wargi od ust Fabiana i spoglądam w dół, żeby rozpiąć guzik jego spodni. Chcę zobaczyć jego słonia i zapamiętać go dobrze, bo też chcę go narysować. To takie dziwne, że słonie są takie różne. Niektóre krótkie, inne długie, ładnie się podnoszą, a inne cały czas są w jednej pozycji. Wolę takie bardzo duże, że aż boli, kiedy się ich używa. Brat miał takiego i był naprawdę piękny.
- A Ty, Fabian, jakiego masz słonia? - pytam.
Dorian wetknął dłonie w kieszenie spodni i zszedł po schodach w milczeniu, uśmiechając się nieco pod nosem. Taaak, on też miał swoje zagrywki i nie zamierzał przestać ich stosować.
OdpowiedzUsuń- No coś Ci mowę odebrało, księżniczko - zaśmiał się, kiedy zbliżali się do stołówki, a Dorian przepuścił Fabiana w drzwiach jak rasowy dżentelmen.
- Mogę? Mogę go zobaczyć? - mówię podekscytowanym głosem. Nawet podskakuję, a potem przypominam sobie, że siedzę na Fabianie i może to mu się nie podobać.
OdpowiedzUsuńDlatego zsuwam się z łóżka i klęczę na podłodze. Odpinam guziki spodni Fabiana i zsuwam je z niego delikatnie. Potem wkładam rękę do rozporka w bokserkach Fabiana i wyjmuję go na zewnątrz, żeby ocenić jego słonia. Jest inny niż te, które kiedyś zdarzyło mi się oglądać. Tak bardziej kiwa się na różne strony i pachnie inaczej, ale i tak mi się podoba. Przesuwam po nim ręką raz, drugi, trzeci. Fajnie się go dotyka.
- To naprawdę bardzo wyjątkowy okaz słonia, wiesz Fabian? Mój nie jest taki ładny...
Dorian tym czasem podszedł do sanitariuszy i poprosił o kubek zielonej herbaty, a kiedy go dostał, usiadł na wolnym krześle przy stole pod oknem i rozdarł się na całą stołówkę, która była do połowy wypełniona pacjentami:
OdpowiedzUsuń- Zawiąż te swoje lakierki kochanie i chodź do mnie szybko - a zrobił to idealnie wystudiowanym głosem starej, zrzędliwej ciotki Hermenegildy, przez co niektórzy parsknęli śmiechem, włączając w to sanitariuszy.
- Żeby ta śmiałość cię kiedyś nie zwiodła, Maverick - mruknął ostrzegawczo, mimo to uśmiechając się pod nosem. Chociaż chłopak bywał irytujący do granic możliwości, to Louis i tak go lubił... o ile psychopata mógł darzyć kogoś podobnym uczuciem. Niech będzie, że za nim przepadał. To słowo raziło znacznie mniej.
OdpowiedzUsuńPrzeszedł przez korytarz jeszcze kilka kroków, wciąż trzymając Fabiana u swojego boku, po czym zatrzymał się na półpiętrze i przyparł go do ściany własnym ciałem. Wpił się w jego usta mocno i namiętnie, w ogóle nie przejmując się tym, że ktokolwiek idący teraz schodami, mógł im się przyglądać.
[ kuźwa, przeczytałam jeszcze Twój odpis przed wyjściem i przez pół dnia słuchałam bez przerwy rebel yell w wykonaniu bvb. uwielbiam to! :D ]
Odprowadziła kucharkę wzrokiem kiedy ta kierowała się do kuchni i przewróciła teatralnie oczami gdy na nich spojrzała przez ramię.
OdpowiedzUsuń- Gdzieś, gdzie w spokoju będę mogła zaspokoić swój głód nikotynowy. - Odparła kierując spojrzenie jadowicie zielonych oczu na twarz swojego towarzysza. Leniwie uniosła jeden kącik ust w górę co wyglądało na to, że zmusza się do uśmiechu (choć wcale tak nie było). Powoli ruszyła w stronę drzwi zerkając po drodze na kilkuosobową grupkę siedzącą tuż przy ścianie.
- Słyszałam o nieużywanej sali muzycznej na drugim piętrze, byłeś tam kiedyś? - Zapytała spoglądając na niego. Cordelia jakoś nie miała czasu czy raczej ochoty by tam zajrzeć ale zapewne już niedługo się tam wybierze.
Złotooki przyglądał się jak Fabian przysłowiowo płaszczy ryło na blacie stołu, a kiedy usłyszał te wszystkie zdrobnienia, przewrócił oczami.
OdpowiedzUsuń- Te, księżniczko zmarszczki Ci się porobią od takiego leżenia i będę zmuszony stwierdzić, żeś maszkara i zamknąć w składziku na miotły - upił łyk gorącej, aromatycznej herbaty.
Fabian nie wiedział na co się porywa. Zielona herbata to było uzależnienie Doriana i niechętnie dzielił się nią z kimkolwiek. Trochę jak rozkapryszone, małe dziecko, ale każdy miał swoje odchyły, prawda?
- No nie wiem frędzlu, a co ja będę z tego miał, hm? - spojrzał wyzywająco w oczy chłopaka, uśmiechając się lekko pod nosem.
'Nie dam rady. Muszę..'
OdpowiedzUsuńCiemność. Cisza. Samotność. Odrobina czasu.
Tego właśnie potrzebowała Lyne, kiedy postanowiła pójść do sali muzycznej. Wiedziała, że rzadko kto tam wpada o tej porze, bo przeprowadziła swoje małe dochodzenie.
Dlaczego nie ukryła się we własnym pokoju? Ostatnio często zaglądają tam pracownicy szpitala. Po prostu nie chciała ryzykować. Nie uśmiechały jej się kary, jakie grożą przy nakryciu pacjentów na takich czynnościach.
A tak? Ukraść z kuchni coś ostrego, w tym przypadku nóż, wcale nie było tak trudno. Lyne nie musiała się jakoś specjalnie starać, po prostu weszła i wyszła ze zdobyczą. Tak jak spobie zaplanowała.
Ciemność. Cisza. Samotność.
Ruda usiadła sobie w kącie pokoju, gdzie trudno ją było dostrzec. Palcami powiodła po cienkich kreskach znaczących jej ręce. Pamiątki po różnych sytuacjach z jej przeszłości. A teraz pojawiły się nowe.
Przymknęła na chwilę oczy, rozkoszując się zapachem i tym uczuciem. Była uzależniona, co do tego nie ma wątpliwości.
Ciemność. Cisza. Samotność. Czy to tak wiele?
Czy ten człowiek co się przypałętał musiał przyjść akurat tutaj i akurat teraz?! I jeszcze podszedł do niej, jakby nie mógł jej zostawić w spokoju. Ale nie, tutejsi wariaci są ciekawscy. Cholerny świat.
Kiedy ów czlowiek podszedł do niej i mlasnął jej do ucha, miała ochotę go walnąć. Całe szczęście panowała nad sobą na tyle, żeby nie wykorzystać trzymanego noża. Chciał ją przestraszyć? Problem w tym, że ona nie umiała odczuwać lęku.
Ale udało jej się prychnąć z irytacją, jak normalnemu człowiekowi. Sukces!
- Nieładnie, to pojęcie względne - odparła, szukając wzrokiem jego oczu.
[Odpisywałam na to od wczoraj -.- ]
Wypuścił go z uścisku i zaśmiał się pod nosem, słysząc jego słowa. W tym momencie utwierdził się tylko w przekonaniu, że chłopak tak bardzo, jak jest rozszczekany, to przy tym równie mocno uległy. To zupełnie to samo, co jego kreowanie się na kogoś silnego, kiedy gruncie rzeczy okazuje się słaby, pomijając oczywiście jego niekontrolowane ataki szału.
OdpowiedzUsuńResztę schodów pokonał już sam, nie dbając o to, czy Fabian podąży za nim.
- Wydawało mi się, że będziesz się całować jakoś szczególnie zajebiście, ale chyba znów się przeliczyłem - rzucił przez ramię ze śmiechem, idąc dalej przed siebie.
[ widzę, widzę ;3 ja od jakiegoś czasu znów męczę też kultowe już Tainted Love <3 ]
William zachichotał rozbawiony i ucieszony bliskością chłopaka, nareszcie go ktoś przytulił! Tęsknił za tym przyjemnym uczuciem, kiedy wie się, że obok jest ktoś przyjemnie ciepły. Dopiero gdy objął bruneta i zignorował przy tym zdziwienie terapeutki (chociaż nie było to miłe, powinien później ładnie przeprosić) dostrzegł, że nie ma na sobie ani koszulki, ani swetra w paski i starał się nie spanikować.
OdpowiedzUsuńOdetchnął przez nos, kilka razy, nieco głębiej niż normalnie, no i przy okazji jego nozdrza wypełnił zapach przytulanego chłopaka.
-Aj tam, to nic, do wesela się zagoi – powiedział entuzjastycznie, jak zawsze, a później nadął lekko policzki, jak dziecko, które usłyszało coś czego nie chciało. – To przypadkiem tak, przecież – wyjaśnił odrobinę nieskładnie.
Robienie tego, co zakazane jest najfajniejsze. A że personel się tego czepiał. Cóż... Zabranianie czegoś wariatom jest po prostu idiotycznym pomysłem.
OdpowiedzUsuń- Pewnie by nie chciał- zgodziła się z nim. - Wolą myśleć, że pacjenci są grzeczni i nie robią nic zakazanego. A noce spędzają w swoich pokojach..
Gdyby ktoś ją nakrył, jak to już się zdarzało, Lyne po prostu stałaby się cyniczna. Ani słowa wyjaśnień, po prostu szaleńczy śmiech i tyle. Bo i co miałaby powiedzieć? Nie miała nic do wyjaśniania jeśli chodzi o okaleczanie się.
- Jeszcze ich nie wołasz? - powiedziała z nutką irytacji w głosie.
W sumie to miała cichą nadzieję, że chłopak zostawi to wydarzenie dla siebie. Nie bardzo jej się uśmiechała kolejna noc w izolatce, ale pewna jego dyskrecji też być nie mogła. Niestety. Wariatka w tłumie wariatów nigdy nie może być czegokolwiek pewna.
[ Raczej z moją szaloną rodzinką. Co napisałam zdanie, to ktoś mnie wołał. I dzisiaj, cholera jasna, znowu to samo.]
[Myślę, że on raczej niedawno przyjechał do szpitala, więc pewnie mogą się znać jedynie z widzenia, ewentualnie tak, że wiedzą kto jest kim, ale raczej nie można nazwać ich kolegami (wiem, jestem niezwykle elokwentną osobą, przepraszam, ale mam nadzieję, że wiadomo co mam na myśli xD )
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko unosząc kąciki ust. –Cieszę się, że nie zawsze jest u ciebie tak źle. Ja w sumie dobrze sypiam, czasami tylko jest zimno. iektórzy w ogóle nie mogą sypiać. Przykre- Potwierdził spokojnie spoglądając w jego przyciągające oczy.
Zaśmiał się pod nosem, widząc jak ten nagle się podnieca. Nie zabierał od niego swoich rąk, mimo, że co jakiś czas Fabian łapał jego nadgarstki.
-Skoro łaskoczę zawsze mogę się odsunąć- zaproponował, choć nie miał zamiaru zabierać swoich dłoni, które badały jego klatkę piersiową, delikatnie ją drapiąc.
-Nie. Nie zostawię Cię. Nie martw się- przechylił lekko głowę. Miał nadzieję, że uda mu się dotrzymać słowa
Chwycił go rękoma w pasie i przyciągnął do siebie, niezdarnie i powoli pocałował go w usta, przygryzł mu dolną wargę, zakończył dość długi pocałunek i oddalił się. Milczał i spoglądał w jego oczy. Tak chyba nie zachowywali się przyjaciele. Nie wiedział, nie wielu ich miał.
Dorian słuchał go uważnie, doskonale maskując swoje zdziwienie. Nie wiedział dlaczego Fabian tak nagle wypadł z takimi tekstami. Podał mu kubek z herbata i usiadł na stole, zaraz przekręcając się przodem do chłopaka.
OdpowiedzUsuń- Hej, co Ty za bzdety wygadujesz? - uniósł jego podbródek i spojrzał mu uważnie w oczy - Jaka maszkara? Ja nigdy tak nie twierdziłem - przesunął kciukiem po jego ustach, zastanawiając się co go ugryzło.
[Wpadam oznajmić, że fajny chłoptaś z niego bardzo. I karta. : 3]
OdpowiedzUsuń- Oj kusisz, Maverick - mruknął, spoglądając na chłopaka z ukosa. Gdyby tylko chciał, bez problemu by go złapał i ponownie przyszpilił do ściany, ponieważ dystans jaki Fabian starał się teraz pomiędzy nimi trzymać, był niewystarczający.
OdpowiedzUsuńZdążył już poznać charakter, zachowanie Fabiana i jego bezczelne odzywki. Właściwie, to cały szpital zdążył się już na nim poznać, ale Louis, póki co, wcale nie zamierzał go hamować, bo w pewnym sensie to mu się w nim podobało.
Wykorzystał moment, w którym nikt nie kręcił się po korytarzu i wsunął się do sali muzycznej, wpuszczając za sobą Fabiana. Następnie zamknął drzwi i oparł się o nie plecami, sięgając do kieszeni po papierosy i odpalając od razu jednego z nich.
Pozwolił mu poprowadzić się za rękę, przez ciągnący się korytarz i te wszystkie schody. Nie miał pojęcia, dokąd chłopak go prowadzi, wiedział tylko, że weszli na piętro, na którym przydzielono mu pokój. Przez ten czas, jaki zdążył już tutaj spędzić, jeszcze nie zaznajomił się z całym układem szpitala, mimo iż był banalnie prosty.
OdpowiedzUsuń- Hej, nie miałem pojęcia, że jest tutaj takie miejsce - przyznał, rozglądając się po pomieszczeniu. Podobało mu się, bardzo, o czym mógł świadczyć szczery, niczym niewymuszony uśmiech.
- Potrafisz grać? - spytał, przenosząc spojrzenie na Fabiana.
Śmieję się z tego co powiedział. To takie śmieszne, a zarazem takie mądre, więc puszczam jego słonia i zaczynam śmiać się bez opamiętania. Kocham słonie. Takie i różne. Ale ma racje, słoń to słoń.
OdpowiedzUsuń- Fabian, a podoba Ci się to? - pytam, biorąc w rękę jego słonia i przeciągając po nim dłonią kilka razy, energicznie. Nie wiem czy mam wziąć go w usta, czy mam zrobić coś innego. Mam nadzieję, że dobrze smakuje, choć pewnie będzie smakować tutaj jak wszystko inne: mydłem i tabletkami. Nie może być inaczej, nie pozwalają nam ładnie pachnieć, a szkoda, bo lubie ładne zapachy.
[ To na ten "obiecany" wątek jednak nie mam co liczyć, huh? ]
OdpowiedzUsuńZatrzymał się nagle i spojrzał na niego, zakładając kosmyk włosów za ucho. Zupełnie zapomniał o tym, co przed chwilą wygadywał, a klął na czym świat stoi, tylko dlatego, że woźny go opeierdzielił za chodzenie po świeżo umytej podłodze.
OdpowiedzUsuń- Fabian. Ty tutaj? - naprawdę nie wiedział, że tu go spotka, chociaż każdemu, kto pytał gdzie "wyjeżdża" tłumaczył, że na wakacje. Wszedł do jego pokoju i rozejrzał się.
- Jak zawsze burdel.
- No to sobie przejebałeś. - oznajmił, jedno ramię zaplatając mu wokół szyi, by drugą dłonią poczochrać wciąż mokre włosy. Usiadł na łóżku sadzając go między swoimi nogami, tak, że chłopak musiał oprzeć się o jego tors. Po chwili przestał rujnować mu fryzurę, jednak nie pozwolił wstać.
OdpowiedzUsuń- Jestem tu już trochę, a Cię nie widziałem.
- Izolatka? Faktycznie, nieciekawie. - pogłaskał go po ramieniu, swoje długie ręce przesuwając z szyi na brzuch chłopaka. Zdecydowanie mu tego brakowało, podczas tych dni kiedy się kłócili i byli gotowi pozabijać się nawzajem ze szczególnym okrucieństwem.
OdpowiedzUsuń- Nie jestem zgred i nie lubię jak tak na mnie mówisz. - zmarszczył brwi, co jego łagodnej zazwyczaj twarzy nadało trochę ostrzejszy wyraz. - A na buziaka nie wiem czy zasłużyłeś.
- Nad rodzajem tortur jeszcze się zastanowię. - mruknął tym swoim miękkim, mruczącym trochę głosem i pocałował go w czubek mokrej głowy. Dłonie zatrzymał na brzuchu, gdzie splótł je razem. Ustami musnął miejsce za jego lewym uchem, o którym wiedział, że to jeden z wrażliwszych punktów Fabiana.
OdpowiedzUsuńOdgarnął za ucho włosy, co by mu więcej nie przeszkadzały westchnął. Z pewną sprawą obnosił się już od jakiegoś czasu, a ta sprawa była z gatunku tych, co za cholerę czekać nie lubią.No, gdyby on jeszcze wiedział jak się za to zabrać... Nigdy czegoś takiego nie robił, a w filmach wyglądało to na znacznie prostsze.
OdpowiedzUsuń- Fabian, mam takie pytanie do Ciebie. Tylko całkiem poważnie. że teraz Fabian siedział na jego udach przodem do Bastiana. - Wyjdziesz za mnie? - spojrzał w te jego ślepka z cichą nadzieją, że jednak się zgodzi.
- Teraz już wiem i jestem pewny. - objął go i ucałował. Delikatnie i powoli, w ogóle się nie spiesząc, bo dawno nie smakował tych ust. A teraz był wręcz wniebowzięty, że będzie je miał już na własność i na zawsze. Wplótł dłoń w jego włosy by pogłaskać go po karku. - A o ceremonię się nie martw.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście. Myślisz, że nad czym myślałem przez dwa miesiące, mały? - Usiadł wygodniej, opierając się plecami o ścianę. Dłonie ulokował na biodrach Fabiana. Teraz w ogóle nie czuł się jak wariat, nawet nie miał ochoty kłamać i wciskać wszystkim, że to co mówi, jest prawdą.
OdpowiedzUsuńGłaskał delikatnie chłopaka po biodrach, ruchem głowy odrzucając grzywkę na bok.
- Zamieszkamy razem. - nie zapytał, a raczej oświadczył. O ile mieszkaniem razem można nazwać dzielenie jednego pokoju w szpitalu psychiatrycznym.
- Prawie jak w izolatce. - Mruknęła bardziej do siebie niżeli do niego. Jedyną różnicą było chyba to, że w sali z kości słoniowej nie śmierdziało starością co oczywiście nie znaczy, że "izolatkowy" zapach należy do przyjemnych. Usłyszawszy jego pytanie mimowolnie przygryzła dolną wargę.
OdpowiedzUsuń- Powiedzmy, że mam swoje sposoby. - Odparła zerkając na niego i uśmiechając się pod nosem. Skierowała swe kroki w stronę schodów bo z tego co wiedziała sala muzyczna znajdowała się na drugim piętrze. Jeśli jej się tam nie spodoba zawsze pozostaje dach bądź niebieski, przytulny salonik. W sumie każde miejsce było dobre może z wyjątkiem sypialni oraz stołówki.
[Co tam u ciebie? Nie wiem, czy przypadkiem nie zostałam pominięta]
OdpowiedzUsuń[Dennisowy brat, Dennisowy brat! ♥ ]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko unosząc kąciki ust. –Cieszę się, że nie zawsze jest u ciebie tak źle. Ja w sumie dobrze sypiam, czasami tylko jest zimno. iektórzy w ogóle nie mogą sypiać. Przykre- Potwierdził spokojnie spoglądając w jego przyciągające oczy.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się pod nosem, widząc jak ten nagle się podnieca. Nie zabierał od niego swoich rąk, mimo, że co jakiś czas Fabian łapał jego nadgarstki.
-Skoro łaskoczę zawsze mogę się odsunąć- zaproponował, choć nie miał zamiaru zabierać swoich dłoni, które badały jego klatkę piersiową, delikatnie ją drapiąc.
-Nie. Nie zostawię Cię. Nie martw się- przechylił lekko głowę. Miał nadzieję, że uda mu się dotrzymać słowa
Chwycił go rękoma w pasie i przyciągnął do siebie, niezdarnie i powoli pocałował go w usta, przygryzł mu dolną wargę, zakończył dość długi pocałunek i oddalił się. Milczał i spoglądał w jego oczy. Tak chyba nie zachowywali się przyjaciele. Nie wiedział, nie wielu ich miał.
[Upominam się o kontynuowanie wątku. Jak nie chcesz to powiedz]
Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
OdpowiedzUsuńJeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.
Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com