INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





15 sierpnia 2012

Uwielbiam słonie - są tak wielkie jak moje kłopoty i szare jak życie

Kim jestem? Na pewno nie Bradem Pittem czy Megan Fox. Nie Twoją wścibską sąsiadką z na przeciwka czy ubogim gitarzystą, grającym gdzieś na ulicy. Nie jestem też baletnicą, także nie bożyszczem, żadną ikoną seksu. Nie jestem kimś wartościowym, jedynie pomyłką, która nigdy nie powinna istnieć na tym, ani na żadnym świecie. Nie potrafię zrozumieć siebie, więc Ty tym bardziej tego nie zrobisz. Nienawidzę wybierać. Nie lubię też pływać, bo nigdy nie wiem w co mam się ubrać. Kocham za to babcine swetry, dziadkowe koszule, ćwieki, podarte trampki, dziurawe spodnie, czapki skarpety, sukienki bombki i czarne cienie do powiek. Dłonie zawsze muszą być spierzchnięte i szorstkie. Zdarza mi się wymyślać nowe słowa. Mam blond włosy z brązowymi odrostami, ostrzyżone na pazia. Metr sześćdziesiąt osiem kompleksów, zielone oczy często zeszklone od łez, czterdzieści siedem kilogramów wypełnione pytaniami. Nienawidzę swojego ciała i nie ważne ile byłoby na nim zrobionych plastycznych poprawek, nigdy nie będzie takie, by spełniło moje oczekiwania.


Nazywam się Dennis Solman.
Egzystencjuję od pierwszego sierpnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku.
Trójka w Kingsley'u.
Obojnak.
Nie wstydzę się tego.
Czasami.
Pokój 66

A wszystko zaczęło się niewinnie. Kiedy moi rodzice dowiedzieli się, że nie jestem ani upragnioną Dianą, ani długo wyczekiwanym Davidem. A tak, ta Dennis czy ten Dennis, zupełnie nie stanowiło problemu. Chcieli dać mi szczęście, nie wybierać za mnie płci, by w przyszłości decyzja należała do mnie. Dobrze zrobili. Jestem zarówno kobietą jak i mężczyzną, żadnym z nich nie więcej i nie mniej. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mój brat, który zupełnie zniszczył mi psychikę. Nie byłem braciszkiem z którym można było iść na piwo, ani także nie urodziłam się jako siostrzyczka, którą trzeba było bronić przed okolicznymi dupkami. Jestem czymś poza, czego on nie potrafił zrozumieć i dlatego pewnie siedzi teraz w więzieniu. A ja u czubków. Co z tego, że lubię słonie i mówię o nich bez przerwy? Kogo obchodzi, że moim najlepszym przyjacielem jest Bernard, którego Ty nie możesz dostrzec? Czy to ważne, że nie mogę wytrzymać w pokoju, kiedy w pobliżu jest jakiś robak, a zawsze w zasięgu mojego wzroku musi być coś zielonego? Niezdecydowanie i brak wolnej woli też nie jest niczym złym, co nie? Przeraża mnie także, gdy ktoś pyta mnie, gdy mówi o nim. O kim? O strachu. Przypomina mi to brata, który zawsze przed serią tortur, podtapiania, bicia i znęcania się, pytał czy się boję, albo kazał opowiadać mi o swoim strachu, kiedy kolejny raz ciska we mnie metalową sprzączką od paska.






Schizofrenia
Seria natręctw
Chorobliwy brak pewności siebie oraz własnej woli
Niezdecydowanie płciowe
Hermafrodytyzm
Kaleczenie
Paniczny strach przed krwią i bólem

To dopiero początek tej pięknej historii, w końcu swój trafia do swoich, a wariat zaczyna być prawdziwym wariatem. Strzeżcie się, niech mój krzyk rozbrzmiewa po sali, łzy pozostaną na pościeli, tabletki posypią się po podłodze, dzikie tańce zbuntują przyjaciół, śmiech odbije się echem od zimnych ścian. 
Tylko wariat zrozumie wariata.

wariatkretynciotaniedorozwójpedałpomyłkakupagównaniecnieznacząceścierwozgińszmato



[Witam ciepło! Nie jestem zadowolona z karty i pewnie będę ją jeszcze pełno razy zmieniać, ale mam nadzieję, że Dennis się przyjmie.
Dla zainteresowanych,  by poczytać coś innego, można znaleźć mnie jeszcze na Al'Dente
Użyty wizerunek użyczył azylwwiezieniu

No to niech rozpocznie się szaleństwo!]

165 komentarzy:

  1. [Awww X3 Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę z Tobą ponownie powątkować. Tak w ogóle to ten cieszę się, że tutaj jednak dołączyłaś, choć szczerze mówiąc myślałam, że inną postacią, Ever’em lub tym kogo kartę mi wysłałaś, ale tego cosia też bardzo polubimy. Mam na myśli ja i Danny XD’’’ No tak, teraz tylko muszę wymyślić jakieś powiązanie między naszymi postaciami no i jakiś wątek. Tadam XD’’’
    PS. Kartkę nadal masz mi wysłać ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [No dobrze, to ja do czwartku będę się tak ładnie łasić i ocierać o twoje zacne nóżki XD’’ mam nadzieję, że omamie cię swym urokiem, którego brak i wyślesz mi kartkę. Proszę. O nawet „proszę” powiedziałam xd
    No wiem, że Ever by tu za bardzo nie pasował, ale to jego wyświadczanie przydługi za przysługę tutaj byłaby jeszcze ciekawsza, albo to tylko ja tak twierdzę. No dobrze, rozumiem, nie wiem, jakoś na razie Russellem się bardziej zachwycam niż Dennisem, ale mam nadzieję, że do niego również zapałam sympatiom i wszystko będzie ok. :D Aha, także czekam na to aż także na tamtym blogu dodasz Clay’a sobie twe wątki z innymi poczytam XD
    Do końca wakacji, to trochę niewiele ci zostało, ale i tak mam nadzieję, że się nie zrazisz i zostaniesz tutaj. Tak, widziałam go już na blogspocie, na District. Dobrze, ty się zagłębiaj w moją, ja się jeszcze bardziej zagłębiam w twoją kartę]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Co do relacji to nie mam pojęcia jakie dokładnie są , są jakieś, z pewnością pozytywne X3 Tak dokładnie, no to się jeszcze zobaczy. Zaczęłam wreszcie. Spontanicznie XD Także, coś jest. Przyjaźń, może coś więcej]


    Noc. Zimno, krzyki tu krzyki tam. Jest źle, a nawet gorzej niż źle. Przez moją głowę przeskakują niebieskie, śpiewające jednorożce. Lalala… Szumy, krzyki, inne wrzaski. Nie wiadomo, co robić, uciekać czy stać w miejscu. Wbijam paznokcie w swoje blade ramiona, powstają rany, odrobinę krwawi i strasznie się trzęsę. Potrzebuje człowieka. Potrzebuje realności, a nie bajek. Nie smoków, nielatających słoni, które jedzą truskawkowe lody swoimi trąbami. Lala… Jest strasznie, choć mogło być jeszcze gorzej. Trzęsę się jeszcze mocniej, prawie jak w febrze. Czerń ogarnia go ze wszystkich stron. Krzyk ogarnia całe pomieszczenie. No, co jest? Wstaje, mam dość wszystkiego, chcę znaleźć coś, co potwierdzi, że jeszcze jestem z żywymi. Może już zabrały mnie mroczne demony zaświatów. Pociągając nosem z artystycznym nieładem na głowie i podkrążonymi, czerwonymi oczami wybiegł ze swojego pokoju. Był cały spięty, nie miał pojęcia, co się działo, wszystko było takie kolorowe, a zarazem takie czarne. Wszystko jest złe. Biegł, sam nie wiedział, dokąd. Chciał uciec, ale nie było stąd żadnego wyjścia. Nie. Rozglądał się wokół siebie tak dobrze znane korytarze nagle wydały się takie obce.
    Gołymi stopami stąpał po zimnej podłodze później po schodach, w górę, bez pukania wpadł do pokoju nr. 66 trzasnął drzwiami, drżącą dłonią. Później zacisnął ją w pięść, tak samo jak swoją drugą dłoń. Zauważył, że w łóżku leży istota, której szukał. Dobrze, jest dobrze, myślał i podchodził bliżej. Czuł jak jego ciało drży, a serce bije coraz szybciej. Wszedł do łóżka i niezdarnie wlazł pod kołdrę, bał się. Mocno przytulił się do w miarę ciepłego ciała
    -Boję się- mruknął mu do ucha, jakby to miało rozwiązać cały problem. Leżał tak z otwartymi oczami i ciężko oddychał. Pociągnął nosem. Jak bardzo się dało przytulił się do niego i szeptał, starał się przekonać samego siebie, że to rzeczywistość

    OdpowiedzUsuń
  4. [Skojarzyło mi się z Dennisem http://kwejk.pl/obrazek/1361394/s%C5%82onie.html]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wedle życzenia Dennis zapisany do pacjentów, jak również zapisana do pacjentek. Witam na blogu, chociaż widzę, że tym już się trochę zajęto. ^^]

    OdpowiedzUsuń
  6. Timothy względnie znał wszystkich w szpitalu. Jedną osobę okłamał, drugą w coś wrobił, a trzeciej sugerował, że może mu obciągnąć (wliczając w to personel, rzecz jasna). Tak to jego wesoły żywot tutaj leciał, a gdy miał zły humor, udawał sobie że ma urojenia i biegał po oddziale krzycząc, nie myśląc o konsekwencjach.
    Mimo wszystko, właśnie dziś pozwolono mu wyjść na dziedziniec najwidoczniej zapominając o tym, że ostatnio proponował komuś, że powiesi go na drzewie tylko dlatego, bo chciał zobaczyć to gasnące w oczach życie, odebrane za pomocą jego własnych dłoni, czy też za pośrednictwem sznura (nawet nie myślał, skąd taką rzecz skombinować w wariatkowie).
    Wyszedł na powietrze, bądź co bądź w towarzystwie lekarza, odetchnął i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu nieznanej jeszcze twarzy. Dostrzegł taką osobę, uzbroił się w przyjazny (idealnie udawany) uśmiech i pomaszerował spokojnym krokiem do ławeczki przy drzewie, którego gałęzie naprawdę idealnie nadawały się na to, by kogoś zawiesić.
    Pętelka i za szyję!
    Timmy usiadł na miejscu niedaleko nieznajomej osoby. Teraz pytanie, chłopak, czy dziewczyna? Jeśli dziewczyna, to płaska, a jeśli chłopak to dość dziewczęcy. Przecież o to nie zapyta, się osobnik spłoszy i tyle mu będzie z zabawy.
    -Jestem Tim – przedstawił się i o dziwo, nie skłamał, wyjątkiem była ta cała przyjazność, ale do tego należało przywyknąć w jego obecności. Podobnie jak niemal natarczywego spojrzenia niebieskich oczu, które niejedną osobę wprawiało w zakłopotanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Hura, bardzo się cieszę jeżeli jednak ją wyślesz :D No to dobrze, tzn, że na coś się przydałam. Ok :D]

    Nie wiedział co nagle w niego wstąpiło. Z reguły nie szukał pocieszenia u innych, z reguły nie lubił dotyku. Z reguły, jak widać reguły nie raz na jakiś czas nie mają żadnego sensu. Straszne, że nawet w przerażające monotonnie nie działają. Dlaczego nawet im nie możemy ufać? Westchnął jakby odpowiadając na swoje wszelakie myśli.
    On nie chciałem, naprawdę, nie chciał zrobić niczego złego. Podczas rzeczywistości, podczas normalnych dni, normalnych zdarzeń, wszystko nie jest tak jak nam się wydaje. Poprawka, nie jest tak jak chcieliśmy aby było, czyli nie to co nam się wydaje, nie wydaję się innym. Wszystko jest strasznie poplątane.
    Krzyczy, jednak nie, mocno zagryza dolną wargę, aż do krwi. Na szczęście żaden dźwięk nie wychodzi z jego obolałego gardła.
    Szybko wyskakuję z nie swojego łóżka. Nagle lęk jeszcze bardziej się nasila, drobne, blade ciało drży jeszcze bardziej. Siada sobie pod ścianą i podciąga kolana pod brodę. Otacza je ramionami.
    Dlaczego? To jedno słowo ciągle kołacze mu się w głowie, przecież nic się nie dzieje. Zamyka oczy. A jeśli nawet dzieje to dlaczego nie może otrzymać pomocy? Przecież po to tu jeste. By otrzymać pomoc. Jakąkolwiek, nawet najmniejszą. Jakąś. Tętno mu przyspieszyło, serce jakoś przyspieszyło swój rytm. Coś się dzieje. Coś niedobrego.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Niestety znów nie spojrzałam czy pisze będąc na dobrym koncie, wybacz jakoś tak wyszło. Co do Luisa, to on już się pojawił. Żyje swoim własnym życiem i przebywa na blogu http://miami-paradise.blogspot.com]

    Nie wiem, może powinienem wyjść. Być wariatem gdzieś indziej, z dala od tego pokoju, z dala od tej osoby, która się mnie boji, lecz dlaczego? Przecież nie jestem straszny. Jestem tylko wariatem. Czy właśnie przez to jestem skazany na klęskę? A może nie? Może to tylko moje wyobrażania na temat tego co się dzieje, a dzieje się coś innego. Czy ktoś mi powie? Dlaczego myślenie jest takie trudne, i dlaczego wciąż przychodzą nowe pytania? Wciąż i wciąż.
    Uniosłem głowę i spojrzałem na chłopaka, musiałem wyglądać okropnie. Blada cera, podkrążone oczy, przeraźliwie chudy, taki jakiś, jedno wielkie nieszczęście.
    -Nie- odpowiedziałem natychmiast załamującym się głosem. To wszystko co raz bardziej mnie przerażało, nie chodzi tu teraz tylko o właśnie tę sytuacje, chodziło o wszystko, wszystko, zarazem nic.
    Spoglądam na niego przecierając ręką twarz, oczy. Chciał zobaczyć czy się złości, albo jak bardzo się złości. Powoli starałem się opanować drżenie rąk, nie potrafię. Może moim ciałem sterują Oni, no wiesz głosy, w mej zacnej głowie. Szalone, tak o nich mówią. Ja bym rzekł, że są to demony, które raz urocze, raz nie oplatają mnie swymi nie widocznymi rękami i mówiły, zmuszały. To boli, bolało. Kolejne pociągnięcie nosem. Czyżbym płakał?

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ja również witam. I oczywiście odpowiedź na wątek.]
    Idę do świetlicy. Nie wytrzymuję w swoim pokoju, za chwilę zacznę chodzić po ścianach. Jak pełnoetatowa wariatka. Co ja tu robię? Kto mnie zamknął w tym psychiatryku? Przecież jestem normalna!!! Stawiam krok za krokiem, patrzę przed siebie. Nagle potykam się i upadam. Przed oczami staje mi wylękniona twarz.
    - Wszystko okej? - słyszę - nie chciałem. Mam gdzieś czy ten ktoś chciał czy nie. Wszystko okej? Oczywiście, że nie. Jestem zamknięta w pieprzonym wariatkowie. Czy ich wszystkich pogięło? Jestem NORMALNA!!! Martwa, ale normalna. Ponownie spoglądam na twarz przede mną i złość momentalnie mi przechodzi, zamienia się w rezygnacje. Widzę przerażenie, strach, jakby ten ktoś uważał, że mogę go za chwilę zaatakować. Jeszcze jeden co myśli, że jestem pierdoloną psycholką.
    - Tak, wszystko w porządku - odpowiadam. Przepraszam nie zauważyłam ciebie - dodaję, starając się sprawić, by choć ta jedna osoba nie uważała mnie za kompletnie nienormalną. Jeszcze tego brakowało bym się wkurzyła, a w efekcie wylądowała w izolatce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Słowa zalewają jego umysł. Patrzy na nie, a jednak nie potrafi ich dostrzec, nie rozróżnia ich. Samo angielskie "poranek" wydaje mu się obce, a "(...) poranek był chłodny (...)" kompletnie traci na znaczeniu. Poranek. Jakże można czytać o poranku, kiedy jest już solidnie popołudniu? Wzdycha bezgłośnie, zsuwa okulary w rogowej oprawie z nosa i niedbałym ruchem przeciera zmęczone powieki. Już ma się zabrać za konsumowanie skromnej kanapki, cierpliwie czekającej na jego uwagę od jakiegoś czasu, kiedy wreszcie do dostrzega. Chłopiec o jeszcze niedojrzałej, delikatnej twarzy stoi ciut za blisko i przygląda się jemu z krępującym skupieniem. Milczy. Nie mówi nic, być może po prostu się krępuje, albo Adam po prostu uraził go w jakiś sposób? Wybujała wyobraźnie powieściopisarza zwykła mu w takich momentach przeszkadzać, dlatego po prostu postanawia się odezwać.
    - Zgaduję, że zająłem Twoje miejsce, co? - Odpowiada mu cisza, a lekki, pozornie pogodny uśmiech znika z jego warg. Nie da się ukryć, że zapomniał o tym, iż świry czasami nie mówią. Mimo to wstaje, przesuwa swoją tacę na miejsce obok, zajmując je bez skrępowania. Kolejno odsuwa krzesło, na którym sam siedział chwilę temu, ruchem dłoni zapraszając nastolatka, by się dosiadł.
    - Siadaj, proszę - rzuca bez cienia irytacji, niecierpliwości czy jakichkolwiek innych negatywnych uczuć w głosie. Cóż, właściwie wypowiada te słowa zupełnie bez emocjonalnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Łaaa. *.*
    Kolejna karta, króą przeczytałam, to już dwie pod rząd. O_O Zmieniam się na lepsze. Super jest! I karta i chło...obojniaczek! ♥]

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, wystraszył, ponieważ ten wziął go za potwora, a ja nie jestem potworem. Jestem Danny, jakby to był jakiś powód świadczący o mej niewinności. Przez moje ciało przechodzi kolejny dreszcz, mocniejszy niż poprzednie.
    Spojrzałem na niego spod swoich rzęs, starał się uspokoić całe swoje ciało, swoją dusze. Starał się znowu być tym cichym, spokojnym, strasznie bladym chłopcem
    -A czy mogą być zielone?- spytałem cicho –Mogą być zielone?- odchrząknąłem aby ten mógł usłyszeć co mówię, przecież nie będzie zgadywał, chociaż mogło być to dość zabawne. Zgaduj zgadula co mówi wariat, może sam do ciebie, może jednak do ciebie.
    -Danny- postarałem się uśmiechnąć, ale z tego wyszedł tylko kiepski grymas, zrobiłem to po raz drugi, teraz wyszło chyba odrobinę lepiej.
    -A ty?- Chyba wypadałoby wiedzieć

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ja też ubóstwiam ten film ;) I dziękuję za powitanie :)]

    Psycholka.. Wariatka.. Dziwaczka..
    Trzy jakże udane określenia osobowości Cordelii. Oczywiście to nie wystarczy by dokładnie oddać charakter tejże młodej kobiety ale chociaż odrobinę go przybliżło. Nienawidziła tego miejsca i nawet nie starała się tego ukrywać.. Boleśnie dano jej do zrozumienia, że powinna żyć w prawdziwym świecie po co więc udawać?
    Przymyka powieki by choć na chwilę odciąć się od tego wszystkiego co ją otacza ale przede wszystkim od ludzi przebywających nieopodal niej. W końcu skupia wzrok na podłodze i dziękuje za to, że nie widzi w niej swojego odbicia. Dopiero po kilku minutach powraca do rzeczywistości, a jej jadowicie zielone tęczówki spoczywają na chłopaku. Mimowolnie zmarszczyła brwi nie odrywając od niego spojrzenia. Niedbale i gwałtownie wstała z krzesła, które prawie upadło na ziemię na co wcale nie zwróciła uwagi. Długie, blade palce jej lewej dłoni spoczęły na jego oparciu. Powoli zaczęła iść w stronę nieznajomego ciągnąc za sobą krzesło co wytwarzało nieprzyjemne dla ucha odgłosy. Zatrzymała się tuż przed chłopakiem wyginając usta w chłodnym uśmiechu po czym zajęła miejsce na meblu, który sobie przyniosła. Ułożyła ręce na oparciu i w milczeniu przyglądała się właścicielowi ładnych, zielonych oczu.
    - Nie lubię kiedy wariaci mi się przyglądają. - Mruknęła spoglądając przelotnie na swoje prawie białe dłonie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Opuszkami palców leniwie przeczesuje kilkudniowy zarost, z którego zamiarem pozbycia nosi się od jakiegoś czasu, ale - jak widać - niespecjalnie daje sobie radę nawet z tą, o jakże błahą!, rzeczą. Zawiesza spojrzenie na dłużej na twarzy nieznajomego chłopaka, by wreszcie odłożyć na bok czytaną do tej pory książkę, złożyć na niej okulary i zabrać się za mozolne konsumowanie kanapki. Gdy chłopak wreszcie się odzywa, kącik warg blondyna drga ku górze. A więc jednak umie mówić.
    - "Jesteś" to dobry początek, bo jestem Adam i wolę, żebyś zwracał się do mnie w ten sposób. "Pan" jest strasznie uprzykrzające, kojarzy mi się z masą służbowych spotkań i z ludźmi w garniturach, których sam zapewne nie chciałbyś poznać - mówi do kanapki, przyglądając się z uwagą bruzdom w gładkiej strukturze kromki. Dopiero po chwili podnosi spojrzenie na twarz chłopaka i obdarza go serdecznym uśmiechem.
    - Albo ze starszymi paniami, które zwykły być moimi zagorzałymi fankami, dopóki nie wydałem trzeciej książki. Bo owszem, jestem pisarzem - sumuje wreszcie jeden ze swoich monologów, które to zwykły być w jego tendencji. Wreszcie decyduje się na ugryzienie chleba, jednak gdy przełyka kęs, zaciska mocniej szczęki w niemym krzyku bólu. Bo choć minął tydzień odkąd próbował się powiesić w swoim obskurnym mieszkanku, przełykanie wciąż bolało tak jak pierwszego dnia, a sine wgłębienia na szyi nie zmniejszyły się ani odrobinę. Rezygnuje z kanapki, odkładając ją na talerz, i znów podnosi wzrok na chłopca.
    - Czytałeś którąś z moich książek? - pyta z czystej grzeczności, bo szczerze wątpi, by taki nastolatek jak ten miał ochotę sięgać po bohomazy podobne jego. Nie, żeby go nie doceniał, ale jakoś nie jest w stanie sobie wyobrazić jego w chwili, kiedy czyta wspomnianą wcześniej trzecią z jego książek w dość bezpośredni i jednocześnie melancholijny sposób opisującą tok myślenia trzydziestoletniego geja, będącego w związku małżeńskim z ekscentrycznym fotografem. Nie, zdecydowanie nie potrafi wyobrazić sobie jak ten chłopiec przechodzi przez te kilka scen erotycznych, które są w niej zawarte. Sam nie wie dlaczego, ale w jednej chwili czuje się dziwnie zgorszony i jednocześnie zażenowany własną osobą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Siedziałam na swoim fotelu i przeglądałam kartę pacjenta, a może pacjentki, trudno określić, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
    -Proszę wejdź- powiedziałam i ukazała mi się postać Dennisa. Niecałe sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, luźny sweter, podarte trampki i dżinsy.- Ja nazywam się Daniell Gray, od dziś będę twoim psychologiem, możesz wchodzić zawsze gdy czegoś potrzebujesz o ile nie będę miała innego pacjenta. Może powiem na czego oczekuję. Ja nie chcę do niczego zmuszać ludzi, więc jeśli nie chcesz to możemy siedzieć przez cały czas w milczeniu, lecz wolałabym tego uniknąć, mów co czujesz, co myślisz, czego pragniesz a ja postaram się ci pomóc. Dobra, ja się teraz rozgadałam, ale ty opowiedz mi o sobie.
    Oboje usiedliśmy, ja włączyłam muzykę i wyjęłam zeszyt.

    [Szału nie ma, dupy nie urywa, wiem xD]

    OdpowiedzUsuń
  16. Timothy zastanowił się nad tym, czy nie powinien spieprzać gdzie pieprz rośnie, ponieważ zazwyczaj nie ufał niczemu, czego płci nie mógł zdefiniować. Znajomość imienia wcale nie pomogła. Jednak Tim nie dał po sobie nic poznać, jak przystało na człowieka w kłamstwie wyćwiczonego.
    Przeniósł wzrok przed siebie i zmarszczył delikatnie brwi, jakby myślał nad odpowiedzią dla siedzącego obok osobnika.
    -Nie wiem – wypowiedział łagodnym tonem głosu. Spojrzał kątem oka, czy aby lekarz nadal stoi w tym samym miejscu gdzie go Gray pozostawił. Po chwili jednak znów przyglądał się Dennis(owi?) i wyglądał wyjątkowo pogodnie. – Nigdy nie widziałem żywego słonia słoni – wypowiedział, jakby nie miał nic przeciwko temu, by indywiduum zagłębiało się w ten temat i nawet będąc tym zainteresowanym. Westchnął cicho. – To, chyba nie wiem czy je lubię, niewiele wiem – stwierdził i potarł lekko nasadę nosa, marszcząc narząd węchu delikatnie, aczkolwiek zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Przełyka ślinę, zupełnie ignorując piekący ból i odwraca wzrok przy drugiej bliźnie. Wolałby nie usłyszeć tych słów, nie mieć tej świadomości, że jego twórczość wyczyniła taką krzywdę temu chłopcu. Z początku ma wrażenie, że ten okaleczył się samodzielnie, jednak gdy słyszy wzmiankę o jego bracie, powoli układa sobie wszystko w głowie.
    - Twój brat to psychopata. - Cichy szept mimochodem wyrywa się spomiędzy jego warg, a on sam wciąż nie patrzy na rozmówcę. Milknie na dłuższą chwilę, bowiem po raz pierwszy od dłuższego czasu braknie mu języka w gębie.
    - Posłuchaj - zaczyna ostrożnie, kładąc dłoń na dłoni chłopaka i głośno nabierając powietrze w płuca. - Jest mi bardzo przyjemnie, kiedy słyszę, że moje książki dają komuś coś więcej niż tylko przyjemność czytania. Nawet nie wnikam kto Ci je sprzedał, bo to nie jest ważne. Po prostu chcę, żebyś wiedział, że te książki to fikcja. Kompletna fikcja spłodzona przez chorego człowieka i ja ich nienawidzę - tłumaczy spokojnie, wracając do siebie równie szybko jak wypadł z ryz.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zostałam poproszona o wyłączenie muzyki, więc zrobiłam to, zazwyczaj kazali mi ją zmienić, ale nie wyłączyć, muzyka wszystkich uspokajała. No ale cóż, musi być wyjątek od reguły.
    Z zaciekawieniem słuchałam tego co było do mnie mówione, zastanawiałam się co jej ten brat opowiadał, że się go bała ale również kochała.
    -Twój brat cię nie okłamał, nie powiem mu również co mi mówisz, chcę byś miała do mnie zaufanie. Nie musisz się niczego obawiać, tu ci się krzywda nie stanie.

    OdpowiedzUsuń
  19. [ W sumie to mogę coś zacząć, ale uprzedzam, głowa mnie boli jak cholera i jestem na tabletkach przeciwbólowych więc nie myślę logicznie :D ]

    Rudowłosa psycholożka oparła się o ścianę świetlicy i zaczęła mierzyć wszystkich swoim szafirowym spojrzeniem. Miała na sobie trochę za krótką jak na lekarkę zieloną sukienkę, kolorowe zakolanówki i biały fartuch, który jej zdaniem psuł efekt. Całość dopełniały zielone buty na wysokim obcasie. Przeczesała dłonią swoje natapirowane włosy i zmierzyła wzrokiem kogoś stojącego na przeciw niej. Od razu zauważyła ukradkowe spojrzenia tego pacjenta, którego jeszcze nie widziała. Ale cóż mogła poradzić na to, że pracowała tutaj zaledwie jeden dzień i nie ze wszystkimi pacjentami miała kontakt.
    Uśmiechnęła się więc promiennie, nieco szaleńczo i pomachała do osoby pod ścianą. Wyciągnęła do góry dłoń i pomachała kilka razy. Zawsze uważała, że do pacjentów trzeba podchodzić ze szczerą sympatią a nie sztuczną akceptacją.
    Bo jak mamy im pomóc, skoro tak na prawdę odliczamy czas aż wrócimy do domu a nie analizujemy ich osobowości i charakterów. Nachyliła się lekko poprawiając zakolanówkę jednak wciąż nawiązywała kontakt wzrokowy z pacjentką. To bardzo ważne, jej psychologowie zawsze patrzyli jej prosto w oczy, i wiedziała, że to pomagało, albo frustrowało... Już zapomniała...

    OdpowiedzUsuń
  20. Cordelia Alain16.08.2012, 10:51

    Zmrużyła powieki, a po chwili na jej pełnych, bladych ustach pojawił się drwiący uśmiech.
    - No proszę.. - Wymruczała przekrzywiając delikatnie głowę. Ani na chwilę nie spuściła wzroku ze swojego nowego znajomego, a może nowej znajomej? - Wreszcie trafił mi się ktoś kto ma charakterek. - Dodała nieznacznie zbliżając się do niego. Prawdopodobnie pierwszy raz spotkała na swojej drodze osobę czy tam wariata, który szczerze mówi to co myśli nie zważając na dalszy bieg wydarzeń. Cordelia doskonale zdawała sobie sprawę, że przerażała niektórych (jeśli nie większość) pacjentów jak i lekarzy.. Bawiło ją to, ponieważ nie robiła praktycznie nic by tak się działo. Potrafiła przeszyć kogoś wzrokiem, odkryć sekrety tkwiące w jego duszy ale nikogo nie zabiła ani poważnie nie skrzywdziła. Ostatnia bójka, w której brała udział miała miejsce chyba rok temu kiedy była jeszcze w innym szpitalu. I wtedy jej jedyną "rozrywką" było uciekanie stamtąd by po tygodniu wrócić i spędzić kilka dni w izolatce.
    - Przerażam cię? - Zapytała ni stąd ni zowąd gładząc kciukiem jego policzek. Nie czekając na odpowiedź kontynuowała niezwykle czystym i przyjemnych dla ucha głosem zupełnie jakby teraz miało się do czynienia z kimś innym.
    - Pomóc? - Uniosła delikatnie lewą brew do góry. - Kochanie, nie sądzę byś chciał mojej pomocy..

    OdpowiedzUsuń
  21. -Miło poznać- spojrzałem na niego i spróbowałem odwzajemnić uśmiech, ale pewnie nie wyszło, już dawno pogodziłem się z tym, że nie potrafię się uśmiechać, a przynajmniej nie tak jak ludzie by się tego spodziewali.
    -Wszystko może być zielone, niebieskie, różowe, kolorowe, a jak nie jest to można to pomalować lub zgumować. Zrobić wszystko- Mówiłem tak sobie, lecz nie wiedziałem czy to co mówię się sprawdzi.
    Przysunąłem się do chłopaka, wdrapałem na łóżko i usiadłem obok niego w bezpiecznej odległości.
    Słucham jego śpiewu starając przypomnieć się tą piosenkę, kiedyś ją słyszałem. Kiedyś, mama chyba ją śpiewała. Spoglądam na swojego towarzysza i nie za bardzo wiem o co mu chodzi
    -Chyba tak- przeczesuje palcami włosy, a przez moją głowę znowu przebiegają wszelakie kolorowe, gadające, latające jednorożce, jest ich pełno. Niektóre mają kropki, inne paski, inne także dziwne wielkie ciapki, takie jak krowy. Może to jednorożco-krowy? Stworzenia przyszłości, albo i nie. Odchrząknął, gardło go bolało.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dennis siedziała na krześle ze spuszczoną głową.
    -Nie wiem czy wszystko co słyszałaś od brata było prawdą, ciężko mi to określić. Od ciebie zależy to czy mu wierzysz czy nie. Tak naprawdę tylko ty możesz określić co jest dla ciebie ważne i ...- tu zabrakło mi słów. Co chciałam powiedzieć? Że brat który siedzi w więzieniu chciał aby bezwzględnie mu ufać? Nie, tego nie mogłam powiedzieć, więc co? Brat chciał by nikt nie wiedział o tym co robił, więc nie zostało wypowiedziane na niego złe słowo, Dennis nie wiem czy chciała mu ufać czy to on kazał.
    -Powiedz mi, proszę. Ufałaś bratu, pomimo tego co robił Tobie? Czemu nikomu nie chciałaś wyznać tego co cię boli,tu w środku, co wtedy czułaś?

    OdpowiedzUsuń
  23. Czuję na sobie badawcze spojrzenie. Podnoszę wzrok. Nie pomyliłam się. Ale w oczach mojego nowego znajomego jest coś dziwnego. Coś czego nie potrafię umiejscowić. Słyszę jakieś słowa, ale jestem zbyt skupiona na oczach by zrozumieć ich sens. Dociera do mnie tylko tyle, że moje przeprosiny zostały przyjęte.
    - Moim zdaniem powinniśmy przepraszać za wszystko co mogło sprawić przykrość innym, w końcu to mogło zaboleć - odpowiadam machinalnie nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego co mówię. Wciąż patrzę w oczy mojego rozmówcy i staram się zrozumieć co znaczy ich wyraz. Z zamyślenia wyrywa mnie widok wielkiej rany na ręce, na którą właśnie spojrzałam. Jest wielka, częściowo to już tylko wielki strup, ale w pewnych miejscach jeszcze krwawi.
    - Cholera, kto ci to zrobił? - pytam z przerażeniem. Coraz bardziej boję się tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  24. Z każdym słowem chłopaka rozumie coraz mniej i naprawdę ciężko jest mu wszystko sobie poukładać w przyćmionej lekami głowie w mniej lub bardziej logiczną całość. Mimochodem zatrzymuje wzrok na swojej dłoni, wciąż pokrywającej jego i opartej na jego nagim kolanie. Dopiero teraz dochodzi do niego, że prócz tego luźnego swetra chłopiec nie ma na sobie prawdopodobnie nic więcej. Zupełnie mimowolnie nasuwa mu się na myśl dziesiąty rozdział "Zatrzymać siebie", trzeciej książki, która przyniosła mu sporą liczbę zarówno czytelników, jak i wrogów. Tak czy inaczej przez nią (czy właśnie dzięki niej) stał się jednym z bardziej kontrowersyjnych pisarzy na rynku. Doskonale pamięta, w jakich okolicznościach pisał ten fragment, choć od tamtej chwili minęło przecież tak wiele czasu. Obudził się w środku nocy z zamiarem zapalenia papierosa. Padał deszcz, a jego paczka leżała pusta na stoliku nocnym. Zupełnie bezwiednie wyszedł na balkon i obserwował, jak ciężkie krople bębnią o srebrną barierkę. Przemokł do suchej nitki, ale to nie było ważne, bo słowa same zaczęły układać się w jego głowie w ten rozdział i on sam nawet nie zarejestrował, kiedy znalazł się przy biurku, nieśpiesznie bębniąc w klawisze klawiatury. Siedzieli w kuchni, jedząc śniadanie, Dave pobieżnie przeglądał poranną gazetę, a jego dłoń mimochodem wylądowała na kolanie męża, z czasem powoli przesuwając się w górę jego spodni... Wyrzuca natarczywe myśli z głowy, zdejmując rękę z nogi chłopaka, pod pozorem sięgnięcia po talerz. Fakt, że siedzący obok blondyn czytał to wszystko, nie daje mu cholernego spokoju.
    - Choć pomysłów i przemyśleń wciąż mam całkiem sporo, nie napiszę już więcej żadnej książki. Nie myśl, że to z Twojej winy. Postanowiłem o tym już jakiś czas temu - tłumaczy swobodnie, powoli podnosząc się z miejsca. Zgarnia ze stołu talerz i dopiero wtedy ponownie skupia wzrok na twarzy chłopaka.
    - Napijesz się czegoś? Mam zieloną herbatę, dobrą. Przynajmniej zdecydowanie lepszą od sików, które serwuje tutejsza stołówka. - Obdarza go delikatnym uśmiechem, by kolejno ruszyć w kierunku ogólnodostępnego czajnika i tak czy inaczej zaparzyć wodę na herbatę.

    OdpowiedzUsuń
  25. -Och, przykro mi, nie wiedziałam. Nie wiem czy zielony nie kłamie, ale wiem że uspokaja.
    Nie wiedziałam co powiedzieć, to nie zdarza się mi często, lecz z Dennis, to jest co innego. Jeszcze nie wiem jak będę chciała pracować na zajęciach, będę musiała pomyśleć o tym w domu. Może najlepiej byśmy tylko rozmawiali o tym co czujemy, o emocjach? Nie wiem, w głowie mam pustkę. Z każdym słowem Dennis zastanawiam się jak można było do tego dopuścić, jak można być tak nieczułym. Nie rozumiem takich ludzi jak jej brat i mama, która o wszystkim wiedziała, na początku, przecież mogła temu zaradzić i teraz nie byłoby tu Dennis a brat nie siedziałby w więzieniu.
    Stop! To nie jest pora na takie przemyślenia, pracujesz, będziesz myśleć o tym w domu, teraz masz słuchać i tylko słuchać.-Może masz ochotę na kawę, herbatę lub coś to picia?- Wstałam i podeszłam do czajnika, by nalać sobie kawy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Cordelia Alain16.08.2012, 18:56

    Wygięła usta w złowrogim uśmiechu słysząc jego ostatnie słowa.
    - Doprawdy? - Mruknęła i nie czekając na odpowiedź dodała: - Dobrze wiedzieć.
    Wyciągnęła z kieszeni spodni paczkę papierosów. Wyciągnęła z niej jednego i wsadziła do ust.
    - Liz, zapalniczka. - Zwróciła się do siedzącej niedaleko drobnej brunetki, która słysząc słowa Cordelii szybko wstała i podeszła do niej wyciągając dłoń w jej stronę. Blondynka zapaliła papierosa rozkoszując się przez chwilę smakiem nikotyny w ustach.
    - Pomyślałeś o tym czego ja chcę? - Zapytała lustrując chłopaka wzrokiem. - Wiesz, nie obchodzą mnie twoje stosunki z bratem.. Czy były przyjazne czy wrogie, bo to mój drogi wyłącznie twój problem. - Wzruszyła ramionami wypuszczając dym z ust. - Jest w tobie coś co mi się podoba. Sam zdecydujesz czy to dobrze czy źle ale powiem ci coś w sekrecie.. Jeszcze nie spotkałam osoby, która byłaby zadowolona z tego powodu.
    Milczała przez chwilę choć mogłoby się wydawać, że upłynęła już co najmniej godzina.
    - Czego chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ja i moje zachwyty zostaliśmy ominięci szerokim łukiem, proszę o kwiatki na przeprosiny chociaż. .~.]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Oh tam, ja tak tylko zwracam na siebie uwagę, bo Dennis super jest. :D Sama też często o kimś zapominam, bądź jestem pewna że odpisałam, a tak nie jest.
    Ale czekoladkami nie pogardzę,uwieeelbiam słodycze!]

    OdpowiedzUsuń
  29. Przeraźliwy śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu. W żadnym razie nie przypominał przyjemnego dźwięku.. Był okropny, złowieszczy i szaleńczy. Już z powodu tego śmiechu mogliby ją zamknąć w szpitalu psychiatrycznym.. Ale.. Przecież ona już tu jest!
    - Kochanie.. Wiesz.. W życiu nauczyłam się jednej, bardzo ważnej rzeczy.. Zniknięcie na zawsze choć piękne nie zawsze jest wykonalne, nawet przy pomocy drugiej osoby, poza tym nie zrobiłabym tego, a wiesz dlaczego? - Zapytała spoglądając na papierosa spoczywającego w jej dłoni.
    - Bo ty tego pragniesz. - Szepnęła jej wprost do ucha po czym uśmiechając się ironicznie nieznacznie się oddaliła.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Hahahahaha, boże, ahahahaha, turlam się po biurku z Twego komentarza na końcu. XD *wyobrazaiłatosobie* Już Cię lubię. :D
    Taak, Tarja jest cudowna. ♥ Kochu ją. Btw, to drugi link jest!
    Hmm, homo półchłoptaś to w sumie bi, bo półchłoptaś to półdziewczę. XD]
    Żeby chociaż jedzenie tutaj było dobre, to dałoby się przeżyć i ogarnąć, ale nie. Nawet to musi przypominać, że jest się w miejscu które ma pomóc w Twej chorobie. I jak niby ma się ktokolwiek tu wyleczyć z tą ciągłą świadomością miejsca pobytu?!
    Wracając do tematu, tym razem na śniadanie była owsianka. Tym razem? Był tu kilkanaście dni(jedenaście to też naście) i połowa z tego obfitowała w powitania tym oto daniem. A pfe. Toż to nieludzkie tak maltretować szaleńców.
    Tak właściwie, gdyby na owsiance Tommiego usiadła mucha chyba rozwaliłby stołówkę. MUCHA, TUTAJ?! On się ich boi, ludzie! Innych owadów też. Powinni jakoś dbać. No i to niehigieniczne!
    Po raz drugi wracając do tematu, czarnowłosy niósł tą głupią tacę, z głupią owsianką gdy ktoś na niego wpadł. Tak na prawdę wpadł, z krzykiem i w ogóle. Owa głupia taca upadła na ziemię, a głupia owsianka oblała ich dokumentnie.
    Co normalny człowiek(co z tego że jesteśmy w wariatkowie, Tommy JEST normalny) zrobiłby w takiej sytuacji?
    - EJ!
    Otóż to. Ewentualnie "kurwa mać", ale to nie Polska...

    OdpowiedzUsuń
  31. Uśmiechnęła się szerzej. Kto by pomyślał, że jej dobór ubrań, sprawi, że jeden z pacjentów jej zaufa choć trochę. Przeczesała dłonią włosy i pokręciła głową. Nienawidziła spinek, nienawidziła gumek ani niczego innego co sprawiło, że jej włosy traciły na objętości.
    - Myślę, że spinka i tak nic nie zrobiłaby z tą szopą - powiedziała zamiast tego wciąż lekko się uśmiechając się.
    Zastanowiła się przez chwilę nad zadanym pytaniem. Czy słonie się uśmiechają? Nie, pomyślała... Jednak po chwili przypomniała sobie słowa jednej ze swoich terapeutek.
    - Tak jak psy machają ogonem, koty się łaszą tak słonie na jakiś swój oryginalny sposób się uśmiechają... - powiedziała dźwięcznym głosem zabarwionym akcentem.
    Ciekawa dziewczyna - pomyślała mierząc ją swoimi szafirowymi oczami. Powiedziano jej kiedyś, że kolor oczu to kolor duszy. Czyżby jej dusza miała metaliczny odcień szafiru. Przecież nie była chłodna, biło od niej ciepło... A jeśli to tylko pozory? Cóż, nawet ona sama w takim razie o tym nie wie...

    OdpowiedzUsuń
  32. -Miło poznać- spojrzałem na niego i spróbowałem odwzajemnić uśmiech, ale pewnie nie wyszło, już dawno pogodziłem się z tym, że nie potrafię się uśmiechać, a przynajmniej nie tak jak ludzie by się tego spodziewali.
    -Wszystko może być zielone, niebieskie, różowe, kolorowe, a jak nie jest to można to pomalować lub zgumować. Zrobić wszystko- Mówiłem tak sobie, lecz nie wiedziałem czy to co mówię się sprawdzi.
    Przysunąłem się do chłopaka, wdrapałem na łóżko i usiadłem obok niego w bezpiecznej odległości.
    Słucham jego śpiewu starając przypomnieć się tą piosenkę, kiedyś ją słyszałem. Kiedyś, mama chyba ją śpiewała. Spoglądam na swojego towarzysza i nie za bardzo wiem o co mu chodzi
    -Chyba tak- przeczesuje palcami włosy, a przez moją głowę znowu przebiegają wszelakie kolorowe, gadające, latające jednorożce, jest ich pełno. Niektóre mają kropki, inne paski, inne także dziwne wielkie ciapki, takie jak krowy. Może to jednorożco-krowy? Stworzenia przyszłości, albo i nie. Odchrząknął, gardło go bolało, a może to przez te wszystkie tabletki.
    -Boisz się czegoś?- Nagle całkowicie zszedłem z tematu, ale też chciał kontynuować tamten, czyli rozmawiać o wszystkim, o niczym

    OdpowiedzUsuń
  33. [Wiem, wybacz. Nie wiedziałam w jaki sposób odpisujesz i tak powoli zaczęłam się martwić XD Wybacz. Cieszę się, że o mnie pamiętasz kochana :*]

    Naciąga mocno koszulkę, niestety na niej nie ma żadnej zielonej plamy, malował dzisiaj coś zielonego, więc teoretycznie na tej koszulce powinien być choć minimalny zielony ślad.
    Przeszukuje kieszenie, czubkami palców nagle natrafia na coś twardego, chyba ma. Wyciąga z kieszeni i lekki uśmiech pojawia się na jego twarzy. Ha. Ma. –Proszę, jest zielona- jaskrawo zielona bransoletka właśnie znalazła się na jego nadgarstku. Sam nie wiedział skąd ją ma, może ktoś mu ją dał, pożyczył. Ta zwyczajna i niewinna bransoletka mogła też być elementem terapii, choć w to szczerze wątpił
    Chciał usłyszeć, był strasznie ciekawy jego historii, nie ważne jaka miał by być. Wszyscy tu są wariatami, więc nic nie powinno wychodzić poza tą wariacką, normę.
    Spróbował się uśmiechnąć, kąciki ust drgnęły, usta się wykrzywiły. Zabawne, chyba tylko normalni potrafią się szczerze uśmiechać.

    OdpowiedzUsuń
  34. Zastanowił się trochę, nadal starając się wyglądać łagodnie, a nie obojętnie, chłopięca uroda tylko mu w tym pomagała, podobnie jak łatwowierność rozmówcy.
    Nie lubił niczego, właściwie narkotyków też nie lubił, ale rzeczywistość była do dupy, a one pomagały, proste uzasadnienie.
    - Lubię przebywać na świeżym powietrzu – odpowiedział w końcu wybierając coś łatwego, coś zwykłego i niewzbudzającego podejrzeń.
    Zastanowił się, czy osoba siedząca obok, zaczęła go już nudzić, czy jeszcze chwilę tutaj posiedzi. Przynajmniej pilnujący go lekarz dał sobie spokój z namiętnym przypatrywaniem się jego osobie, czuł się swobodnie, nareszcie mógł udawać, robić coś, co sprawiało mu przyjemność.
    Zaśmiał się cicho, melodyjnie, tak że było to bardzo przyjemne w odbiorze. To chyba właściwa reakcja na podekscytowanie Dennis, chociaż przestał już nawet się starać, chyba już udawał kogoś podobnego.
    -Mnie nie kocha nikt – odpowiedział trochę cicho, spojrzał w dół, na swoje kolana, jakby zasmucony.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Ok., będę czekać na listonosza :*]

    Odwzajemnił ten niewinny uśmiech. Podciągnął kolana pod brodę i tak sobie siedział, nie spieszył się. Zwyczajnie obserwował chłopaka, obserwował czy robi coś nowego.
    Zastanawiał się czy Dennis cokolwiek mu odpowie, tak po prostu. Wątpił, sam nie odpowiadał na takie bzdurne pytania o tym co mu się dzieje.
    Na chwilę zamknął oczy, mimo, że jak na razie wszystko było dobrze, bał się. Bał się tak strasznie, obawiał się tego, że wszystko zaraz się zniszczy. Bał się, że nagle pochłonie go czerń, jego mózg zaleje fala różnych niemiłych słów. Starał się oddychać, tak jak uczyli go lekarze. Wdech i wydech, a wszystko wróci do porządku. Otworzył oczy, było dobrze, wszystko na swoim miejscu.
    -Tik, tak, tik, tak. Powtarzające się dźwięki, powtarzające się krople deszczu, które wtedy padały. Kiedy zginął- mówił cicho, pustym wzrokiem wpatrywał się w to co było przed nim.

    OdpowiedzUsuń
  36. Kochać… Timothy miał ochotę wyśmiać Dennis, zabawne małe stworzonko, które najwidoczniej nie wiedziało w co się pakowało i wyglądało na dość niedoświadczone w kontaktach międzyludzkich. Z łatwością splótł ich palce, nie mając najwyraźniej nic przeciwko dotykowi.
    Powoli analizował wygląd obecnego tu indywiduum, myśląc jakie są te ładne usteczka. Timothy uśmiechnął się przyjaźnie. Wyglądał na uosobienie niewinności, nic tylko dodać mu przepiękną, błyszczącą aureolkę nad główkę.
    -A na pewno chcesz mnie kochać? – zapytał pieszczotliwie głaszcząc kciukiem wierzch dłoni Dennis zataczając palcem lekkie kółeczka.
    Przez chwilę, urywek sekundy, chciał się z tego wycofać, ale zaraz przypomniał sobie, jak przyjemnie jest utrzymywać kogoś w niewiedzy, dawać wierzyć w przyjemną dlań prawdę.
    -Ja ciebie chcę – skłamał z łatwością, już kiedyś kłamał na ten temat, nic prostszego.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Ojej, ojej, ojej. Uwielbiam Twoją postać *w*
    Jest nie tylko oryginalna i interesująca, ale jeszcze urocza. (To chyba wina tych słoni :D)
    Znalazłaby się jakaś ochota na wątek z Leosią?]

    OdpowiedzUsuń
  38. [Może, ale już nie powiesz "dobre, polskie kurwa". XD Co nie zmienia faktu, ze w wątkach jest używane. :D
    W pierwszym linku Epica. ♥ Też uwielbiam. I gdzieśtam Nightwish, od nich wszystko się zaczęęęło.]

    Bóg kocha szaleńców bardziej niż innych, bo nałożył na nich taki ciężar. Takie jest jedyne wytłumaczenie dla wierzącego, ale niech oni sami sobie tacy będą, do cholery!
    Ktoś go podniósł, tego drugiego też. Poprowadził go przed siebie, czarnowłosy nawet nie patrzył, był zbytnio rozkojarzony. W końcu wepchnęli ich do jakiegoś pomieszczenia, kazali się umyć i coś tam jeszcze. Tym pomieszczeniem była oczywiście łazienka.
    Tommy spojrzał po sobie. Miał całe brudne włosy i bluzkę, resztę tylko trochę. Kątem oka zerknął na tego drugiego, który wyglądał na jeszcze bardziej rozkojarzonego niż on sam.
    Podszedł do umywalki i odkręcił wodę, nie mając pojęcia jak ma się pozbyć z siebie tego świństwa. W końcu, bez przekonania, nalał trochę wody i zamoczył w niej pasmo długich, lekko kręconych włosów.
    Wiele to nie dało.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Weee, może szybko ją dostarczą XD Oby…]

    Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, nie wiedział czy słyszy cokolwiek poza tymi szeptami we własnej głowie. Odetchnął. Tak, słyszał to wszystko, co było wokół niego.
    Nie słyszał tego charakterystycznego tikania zegara. Słyszał szepty, krople deszczu obijające się o ściany jego umysłu. Jest źle, może będzie gorzej.
    Słuchał go uważnie. Podciągnął kolana pod brodę i przechylał się raz do przodu, raz do tyłu, to pomagało, czasami rzadziej, czasem częściej. Różnie to bywa.
    Przechylił głowę na bok –Nie wiem. Nie wiem kim jesteś. Nie wiem kim jest twój brat. Nie wiem- głos powoli mu się załamywał. Nie chciał pytań na które nie znał odpowiedzi, przerażające.

    OdpowiedzUsuń
  40. Do cholery, czy każdy tutaj musi być od niego wyższy?! Tak, te sześć centymetrów też się liczy!
    Ze zdziwieniem popatrzył jak łatwo zdjął sweter ten "ktoś", no i że nie miał nic poza tym. W sumie to uroczy jest, na swój sposób. Trochę się zaczerwienił na tą myśl, nic nowego w sumie.
    Dobrze że koszuli jeszcze nie miał, co by zrobił gdyby się ubrudziła?! Miał jedną jedyną czarno-białą! Czerwona też niby jest, ale to co innego...
    - Dzięki - mruknął. Sam by sobie z tymi włosami nie poradził zapewne, całe były obklejone szarą, głupią mazią.
    W końcu się zmógł i zdjął czarną bluzkę z logo jakiegoś zespołu, prezentując chude ramiona i klatkę piersiową. Mokre włosy natychmiastowo przykleiły się do ciała, ale lepsze to niż wszechobecna owsianka.
    [No, ta piosenka Epiki jest...epicka. :D To głównie przy jej akompaniamencie powstawał ten mój nieśmiałek, szybko mi z nim poszło, półtora godziny ze wszystkim? :D A że jest fajny, to dobry wynik! No i jeszcze przy Tarji, ale ona to typowe u mnie. ♥
    Autorce Tima trza przypomnieć to doda. XD
    Mnie głównie muzyka nat...natchnia...natycha...no, wiesz o co chodzi. Powoduje natchnienie, o. No i czasem jak coś obejrzę to mi się pomysł w głowie tworzy. :3]

    OdpowiedzUsuń
  41. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc co mówi. Nie wiem czy to wina jej brata, czy rodzice tak wychowali Dennis. Nalewając herbatę do kubka słyszę jak pyta się Bernarda czemu nie pomógł. To pewnie jej wymyślony przyjaciel. Postaram się stopniowo przygotować Dennis,do tego, że Bernard nie istnieje, to tylko wytwór umysłu, lecz nie teraz, nie chcę zrażać do siebie nowych pacjentów.
    -Proszę, to dla ciebie- mówię ze spokojem i stawiam przed Dennis kubek- Bernard to twój przyjaciel? Opowiedz mi o nim, proszę.
    Widząc pozycję pacjenta, zastanawiam się dlaczego siedzi w pozycji obronnej, czy brat karał za to, że mówi do Bernarda, lub prosi o coś?
    -Nie musisz się tu niczego obawiać, rozluźnij się, jak chcesz to policz do 10 jeśli to cię uspokoi.-Mówię i zastanawiam się co siedzi w głowie mojego pacjenta.

    OdpowiedzUsuń
  42. Uśmiechnęła się lekko, kiwając głową i słuchając każdego, wypowiedzianego słowa. Odezwała się dopiero po chwili, kręcąc przy tym głową i przybierając zbolały wyraz twarzy.
    - Przykro mi, ale nie widziałam nigdy prawdziwego słonia, takiego szarego, i z trąbą - powiedziała smutnym głosem, i nie dało się rozróżnić czy jest to bardziej współczujący ton czy może raczej prywatny smutek. - Gdy chodziłam do szkoły moi rodzice nie płacili za wycieczki, więc nigdy nie poszłam do zoo. - Westchnęła po czym uśmiechnęła się uśmiechem, który wcale nie był sztuczny. - Masz wielkie szczęście skoro byłaś w zoo.
    Nie bardzo wiedziała jak ma się zwracać do tego pacjenta. Miał na sobie spódniczkę co wskazywało na kobietę, jednak gdy mówiła o sobie, zdawała się mówić jak o mężczyźnie. I nawet jeśli miała zaburzenia osobowości, Elisabeth nie chciała w żaden sposób urazić pacjenta.
    - Może jeszcze kiedyś pojedziesz do Indii, i zobaczysz słonia. Słyszałam, że podobno świetnie się na nich jeździ, ale strasznie trzęsie...
    Zaśmiała się przeczesując dłonią włosy.

    OdpowiedzUsuń
  43. Jej pełne usta wygięły się w brzydkim, szalonym uśmiechu kiedy uważnie lustrowała ją wzrokiem. Nie zastanawiając się długo podniosła papierosa z podłogi i zgasiła go na swoim przedramieniu ozdobionym dość sporym strupem.. Rana najprawdopodobniej powstała jakieś dwa, może trzy dni temu. Spojrzała jej głęboko w oczy jakby chciała poznać wszystkie skrywane przez nią sekrety. Nieznacznie przekrzywiła głowę i prychnęła cicho.
    - Ty tego chcesz.. Niech zgadnę.. Twój brat robił ci okropne rzeczy.. A tobie z czasem zaczęło się to podobać, tęsknisz za tym i szukasz kogoś kto wypełni przytłaczającą cię pustkę.. - Zaśmiała się ironicznie odchylając delikatnie głowę do tyłu lecz nagle przerwała a jej twarz przybrała poważny wygląd. - Nie możesz mi dać tego czego pragnę, nikt nie może. - Syknęła marszcząc przy tym nos.

    OdpowiedzUsuń
  44. W tej chwili, nie miał jeszcze ochoty na wyjawienie prawdy, oznajmienie temu dzieciakowi, jak bardzo głupi i naiwny jest, jeśli dał się w coś takiego wciągnąć mogło poczekać do czasu, aż ta istotka mogła być w jakiś sposób przydatna.
    -Obiecuję Dennis – wypowiedział z lekkością i wyjątkowo łagodnym wyrazem twarzy. Zupełnie jakby rozczulał go młodszy braciszek. Niby miał własnego, który poproszony, też zrobiłby wiele zapominając o połamanej ręce przez którą nie mógł grać w siatkówkę przez jakiś czas. –Będę Cię kochać – dodał posyłając Dennis przepiękny idealnie wypracowany, bo wyglądający na szczery, uśmiech.
    Wyciągnął dłoń i zmierzwił swojemu rozmówcy włosy w zasadzie, nie podciągnął go jeszcze ani do kobiety, ani do mężczyzny. Był Dennis i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  45. [ hahah no dzięki ;D jak czytałam Twoją kartę, to Louis też od razu skojarzył mi się z psychopatycznym bratem Dennisa ;)]

    Trzasnął drzwiami, od razu kierując się do szafki nocnej, gdzie trzymał paczkę papierosów i parę zapałek. Wsunął więc jednego między wargi i odpalił, po czym szybko zdusił płomyk zapałki w palcach, by nie skupiać się na nim zbyt mocno. Denerwowało go to, że ogień miał nad nim jakąś kontrolę. I nagle dotarło do niego skrzypnięcie drzwi. Spojrzał gwałtownie w stronę wejścia i uniósł brew odruchowo, kiedy ujrzał tam małego, uroczego chłopczyka.
    - Zabłądziłeś? - spytał, przyszpilając przybysza wyczekującym spojrzeniem, sztucznie stalowych tęczówek. Nie wiedzieć dlaczego, ale przeczuwał jakiś podstęp, tym bardziej że nikogo się tutaj o tej porze nie spodziewał.

    OdpowiedzUsuń
  46. Skinęła głową słysząc te słowa choć w głębi duszy wolałaby zacząć negować ten pomysł. Widząc jak kuca również zniżyła swoją pozycję ale ona usiadła po turecku wciąż się uśmiechając.
    - To nie jest dziwne, że za nim tęsknisz - powiedziała naumyślnie dobierając każde słowo. - I masz do tego pełne prawo, nawet jeśli cie skrzywdził, pamiętaj, że to wciąż twój brat. - Westchnęła. - Wiesz, to jak dzieci, nad którymi znęcając się rodzice. I tak ich kochają, i za nimi tęsknią.
    Zamyśliła się. A czy ona tęskniła za rodzicami? Za biciem, wyzywaniem, podpalaniem włosów. Kiedyś były dłuższe, o wiele... Mimowolnie dotknęła jeden rudy kosmyk. Dopiero po chwili zorientowała się, że pacjent wciąż mówi.
    Pokręciłam głową.
    - On myślał, że dobrze robi, i próbował ci to w jakiś sposób wmówić, ale nie robił dobrze - pokręciła głową nie próbując nawet ukryć smutku. - Nie jego wina, ani też nie twoja. Myśleliście, że robicie coś co powinniście. Ale to było złe...

    OdpowiedzUsuń
  47. [Hahah, urocza mała pusta laleczka? ;D Też się zastanawiałam i doszłam do wniosku, że może być ciekawie. Tyle, że ja, mi, mi jest tak przykro, że Leosia może zranić Dennis('a) jeśli będzie taka mała i wredna D: I będzie mi szkoda jej/jego, bo jest urocza/y. Słonie <3]

    Rysowanie miało być czymś co nazywają hobby. Miało być czymś co będę robić, bo każdy coś robi. Miałam to lubić. Nie wiem czy umiem lubić cokolwiek, ale rysowanie jest... w porządku? Sądzę, że łatwiej mi się wtedy myśli. Część tego co siedzi we mnie mogę poukładać i z powrotem włożyć do mojej głowy. To sposób na robienie porządków. Naprawdę nie wiem co to jest lubienie, ale wydaje mi się, że mogłabym powiedzieć, że lubię myśleć. Chociaż nie. Lubienie miało znaczyć sprawia przyjemność. A niech to wszystko szlag trafi! Uczucia są strasznie skomplikowane i chyba nigdy nie zrozumiem, które to które. Rysowałam zwierzęta. Nie rysuję ludzi, chyba, że same sylwetki albo cienie. Po prostu, bo nie. Zwierzęta, bo kojarzą mi się z podróżami a Apayan opowiadała mi o Francji.
    Nagle ktoś się odezwał, drgnęłam i odruchowo zasłoniłam kartkę przyciągając ją do siebie. Czemu patrzy na moje myśli?
    Pochwalił rysunek, ale to nie miało znaczenia. Nie patrz, nie patrz!
    - Czemu? - pytam nieznajomą osobę, nie odwracając wzroku - Myślisz, że on rozumie co to szczęście? Ma jakiś powód? Umiał go znaleźć? Czemu jest szczęśliwy - pytam cicho i nie wiem do kogo się zwracam. Do siebie czy do tej osoby, która mówi o słoniu.

    OdpowiedzUsuń
  48. Spokojne dni kończyły się drastycznymi spotkaniami i innymi rzeczami, o których nie warto wspominać. Mortiza spędzała swój wolny czas sącząc kawę, ale oczywiście zawsze jej ktoś przeszkodził. Tym razem był to stażysta, który szybko gadał o dziewczynie, którą coś tam... nie wiedziała dokładnie o co chodzi, jednak udała się za chłopakiem i kilka minut później znalazła się przy dziewczynie, która w swych palcach trzymała koszulę drugiej osoby. Jakiegoś chłopaka. Mortiza łagodnie położyła dłoń na ramieniu dziewczyny i na jej twarzy wymalowała się powaga.
    -Puść go. - nakazała poważnym tonem. - Pójdziemy do mojego gabinetu... ładnie proszę. - wiedziała, że trzeba podchodzić do takich osób ze spokojem.

    OdpowiedzUsuń
  49. [To jest po japońsku debilu. XD
    To się cieszę że komuś się Jenny podoba, bo tych komentarzy to fchuj mam!
    To wącimy i z Jenny?

    Ja śpiewam london bridge is falling down cały czas, nie broken down. XD
    Btw, taki film to fajny pomysł. *.* Oglądałabym! XD]

    OdpowiedzUsuń
  50. - Czyny mówią więcej niż słowa, kochanie. - Szepnęła pochylając się w jej stronę. Bladą, chłodną dłonią pogładziła ją po policzku zastanawiając się jak to jest być takim kruchym stworzeniem.
    - A słowa mają ogromną moc.. - Dodała obojętnym tonem i cofnęła rękę. Ten oto stojący przed nią osobnik zaczął ją intrygować. Kto wie, może prędzej czy później spełni jego pragnienia..
    - Cóż warte są słowa wariata, huh? - Wysyczała przez zaciśnięte zęby zabawnie przekrzywiając przy tym głowę. Leki powoli przestawały działać.. Och, jakie to było cudowne uczucie! Przyjemny dreszcz przeszedł jej po plecach, a źrenice nieznacznie się powiększyły.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Zawsze – powtórzył za Dennis spokojnie, by po chwili objąć blondynkę/blondyna jedną ręką w pasie (nadal nie był do końca pewien, normalnie by zwiał, nigdy nie zadawał się z niczym, czego płci nie potrafił odgadnąć) chcąc, by istotka nie zsunęła się z jego kolan. Powinien zachować pozory.
    Uśmiechnął się delikatnie , ładnie, słysząc słowa swojego rozmówcy. Odgarnął blond włosy z jej/jego czółka w pieszczotliwym geście.
    -Ty na mnie też – obiecał i zabrzmiało to całkowicie poważnie jednak zdziwił się słysząc pytanie ust siedzącej mu na kolanach istotki, która mu nie przeszkadzała, zabawnie było się pobawić w ten sposób, dając sobie zaufać. –Jaką zabawę masz na myśli? – zapytał, a przez jego głowę przesunęła się fala najróżniejszych scenerii. Przede wszystkim ta przeurocza osóbka klęcząca, przed jego osobą.
    Podobno, miał/miała dla niego robić wszystko, więc czy mały oralik też był brany pod uwagę?
    Tim uśmiechał się tak, jakby myślał o czymś całkowicie niewinnym i pogłaskał Dennis leciutko po plecach, czekając na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Oglądałaś anime i nie rozróżniłaś japońskiego od hiszpańskiego? XD To NA PRAWDĘ trzeba nie mieć żadnych predyspozycji. XD Pfty, dla mnie ta wersja jest poprawna! W KUROSHITSUJI TAK BYŁO A JA TO STAMTĄD ZNAM! :D No, ale tam to było kilka razy, i różne wersje....a kij, tak ładniej. XD
    Na razie nie wiem jak odpisać Tommy'm, Twoje odpowiedzi mnie zaginają. XD
    Btw, ja też Cię lubię! :D]

    Kathy, Kathy! Czemu Cię tu ze mną nie ma? Czemu odeszłaś? Czemu ja tu jestem? Chcę być z Tobą! Tu jest źle, jakbyś to widziała!
    Idę przed siebie korytarzem, zupełnie sama, lecz nagle kogoś zauważam. Stoi przy ścianie, jest tak zagubiony jak ja. Chyba to chłopak, ale nie jestem pewna. Nie mam pojęcia czy jest dzień, czy noc, chyba dzień, ale dlaczego jest tak ciemno? Kathy, co to za pora? Zawsze mi pomagałaś, wiec czemu nie ma Cię teraz, kiedy najbardziej tego potrzebuję?
    Nagle zauważam Środę, co ona tu robi? Czasem ludzie pytają mnie jak wyglądają Dni, zawsze inaczej. Dlatego potem pytają jak je rozpoznaję? Na to nie umiem odpowiedzieć, bo ja to po prostu wiem. To tak jak stary przyjaciel! Środa jest teraz dziewczynką, taką małą z blond kucykami. Ciekawe co każe mi zrobić. Ona jest różna, czasem dobra czasem zła. Nie tak jak czwartek, o nie, jutro ten dzień. A może to dobrze, może uda mi się umrzeć?
    Patrzę na Środę, ona odchodzi! No tak, może jest już późno, za niedługo zjawi się inny Dzień. Idę za nią, ciekawe gdzie mnie zaprowadzi. Staję blisko tamtego chłopaka, nawet zapomniałam że w ogóle był.
    - Widzisz ją? - pytam na powitanie, wskazując na Środę. Może on ją zobaczy. Może on ja zrozumie.
    Stoję przed nim w tej czarnej sukience, na przekór białym pomieszczeniom. Przydałoby się tu trochę koloru, na przykład właśnie czerni. Kathy by się zgodziła.

    [Mam nadzieję, że coś z tego wyszło, pierwszy raz piszę w ten sposób, z takiej perspektywy. XD Zawsze pisze w trzeciej osobie, no a do tego schizofreniczka...]

    OdpowiedzUsuń
  53. [Och, to dobrze. Ulżyło mi. xD]

    Dopiero teraz przeniosłam spojrzenie na osobę obok mnie, bo podobno tak należy rozmawiając. Nie chcę robić tego tak jak należy, ale może inaczej się nie da. Nie umiałam ocenić osoby obok mnie, lecz zazwyczaj też tego nie umiem. Potrafię stwierdzić, że jest. To wszystko. Posłuchałam, tego co ta osoba mówiła. A więc słoń potrzebuje tego do szczęścia. Trąby, trawy i przestrzeni. Słonie są szczęśliwe i zdają sobie z tego sprawę. Układałam nowe rzeczy w swoim świecie, który istniał tylko w jej głowie. A ta osoba była szczęśliwa gdy była z bratem. Zawsze zachłannie zbierałam wszystkie informacje o uczuciach i szczęściu, bo ich najbardziej brakowało i były najbardziej skomplikowane. Zapytano mnie o czym ona marzy.
    - O niczym. - odpowiedziałam - Wydaje mi się, że nie ma znaczenia co się tu dzieje. Wszystko jest bardzo nijakie. - zamilkła, ale chyba przez chwilę się wahała - Chociaż myślę, że byłam blisko znalezienia szczęścia, gdy znalazłam drzewo i człowieka. Sądzę, że mogliby być marzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  54. Timothy najwidoczniej nie miał nic przeciwko takiej bliskości, na dodatek lekko głaskał Dennis po plecach, jakby chcąc by poczuł/poczuła się przy nim pewnie i dobrze. Wiedział, jak powinien działać przy takich istotkach, jednak nie był pewien, jak to robić, gdy nie są one do końca normalne (jakby jego przyrodni brat był…).
    -Chyba nie znam zbyt wielu zabaw – przyznał jakby po chwili zastanowienia. Jednak propozycja „zabawy” ze strony Dennis był co najmniej zadziwiająca, co nie oznacza, iż nie był też zadowalająca.
    Tim spojrzał na obecne na jego kolanach indywiduum tylko trochę rozbawiony, resztę przykrywa łagodność, która pozornie jak spokój, jest jedynie pozorna. –Możemy iść do mojego pokoju – oznajmił, głaszcząc ją/jego po policzku zewnętrzną częścią dłoni. –Ale będziesz musiał mi wyjaśnić zasady – oznajmia, poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  55. [Ja też mogę przyjechać i Cię wywalić, serio. XD
    No bo dobrze piszesz debilu. :D Za dobrze jak na nas. XD No, jak na mnie na pewno! No a ze mną zagina moje postacie, więęc nie wiedzą co zrobić. XD
    Haha, ja czasem mam taki wątek, że mam ochotę kazać komuś innemu odpisać jakoś konkretnie, bo sobie to wyobrażam. :D JA. *ta mina "co za człowiek z tego jest"*

    Też lubię moją sukienkę. Gdybym nie lubiła, to bym nie nosiła, prawda? Ale one są takie ładne. Z gorsetami i długie do ziemi, tiulowe i inne... A ludzie mówią, że się tak dziwnie ubieram, a jestem taką ładną dziewczyną. Sami są dziwni. Oni każą mi uwierzyć, że Kathy nie ma. A ona jest, tylko teraz jej nie widzę. Ona przychodzi jak jestem sama, zupełnie. I nic nie mówi. Nie żyje, ale istnieje, jakie to dziwne.
    Naprawdę on ją widzi? Czy tylko tak mówi, a zaraz mnie zaprowadzi do pokoju, spokojnie tłumacząc że nie istnieje? Nie wierzę w ani jedną z tych rzeczy, on na pewno skłamał. Ci mili ludzie w białych fartuchach mówią, że widzę je tylko ja. One są tylko dla mnie!
    - Na prawdę widzisz? - upewniam się, z bólem w głosie. Czemu ja mam taki głos, Kathy? Kiedyś miałam szczęśliwy, Ty mi to mówiłaś, a ja Tobie zawsze wierzyłam i wierzę dalej. Pamiętasz jak pierwszy raz do mnie przyszłaś? Bałam się, ale ty mi wyjaśniłaś, że mam dar, i dlatego Cię widzę. Czemu miałam nie uwierzyć? I powiedziałaś, że nie żyjesz, i że nie mogę Cię dotknąć, chyba że też umrę. Chyba wtedy pierwszy raz próbowałam się zabić, pamiętasz? Nie lubię próbować, jak mam coś robić to raz a porządnie. A prób śmierci było już dużo, to jest złe, bo potem mam wielki nadzór a jak skoczę to muszę siedzieć w szpitalu, innym, ładniejszym, bo jestem poobijana i mam pełno ran. Ale tam też mówią, że nikt koło mnie nie siedzi, a Ty zawsze koło mnie jesteś, prawda, Kathy?

    OdpowiedzUsuń
  56. Z szafki wyciąga dwa kubki, natomiast z kieszeni luźnych spodni woreczek z herbatą. Wsypuje do każdego z naczyń kilka listków herbaty, by wreszcie odwrócić się przodem do rozmówcy, oprzeć się o blat i zmierzyć chłopaka długim, spokojnym spojrzeniem.
    - Poparz, jest coś co Nas łączy. Coś prócz spaczonego gustu książkowego, oczywiście. - Tu uśmiecha się lekko. - Ja też dobrze obciągam. Ale nie będę się z Tobą bawił, bo widzisz, Twój brat Cię okłamał. To wcale nie jest zabawa, choć gdzieniegdzie może za taką uchodzić.
    O ile propozycja chłopaka zapewne wydałaby się interesująca dla każdego innego homoseksualisty na miejscu Adama, dla niego samego nie była, być może ze względu na fakt, iż zainteresowanie seksem utracił już jakiś czas temu, a niechęć i wstręt do własnego ciała zamiast maleć - stale rosły.
    Adam Lester

    OdpowiedzUsuń
  57. Tuomas Totuus19.08.2012, 21:36

    [HA HA, odpisuję! Wyjeżdżam, więc staram się odpisać wszystkim. Jak wrócę, to Cię wytulę na odległość, okej?]

    Wyjątkowo nie czuł się strasznie głupio, wręcz przeciwnie - można by powiedzieć, że swobodnie.
    Przeniósł wzrok na towarzysza, i zauważył dwie rzeczy:
    1. Że stoi i gapi się na niego;
    2. Blizny.
    - Och. No to chyba nie jestem wariatem, w ogóle nie mam ran - automatycznie odpowiedział, lustrując wzrokiem ciało jeszcze nieznajomego. Tak poranionego jeszcze nie widział, czuł się jakby sam takie miał od samego patrzenia. - Masz brata? - spytał po chwili łagodnie, z lekką ciekawością. Jeśli ma, to ciekawe czy go odwiedza. A może mieszka gdzie indziej, tak jak jego siostra - chce odwiedzić, ale nie może? Tęsknił za siostrą.

    OdpowiedzUsuń
  58. Ściągnął brwi, zaciągając się dymem mocno. Nie miał pojęcia o tym, co mówił ten dzieciak, a to rozproszyło go tylko jeszcze bardziej. Nie znosił, gdy ktoś próbował go czymś zaskoczyć, bo to odbierało mu poczucie pewnej kontroli. To było swoistą obsesją Louisa.
    Ruszył w jego stronę, uważnie mu się przyglądając, kiedy go obchodził. Wreszcie zagrodził mu swoim ciałem drogę do drzwi, w razie gdyby miał się rozmyślić i uciec stąd szybciej, niż się pojawił. Ujął jego twarz w dłoń i uniósł ku górze gwałtownie, chcąc zwrócić na siebie jego spojrzenie.
    - Powiedz mi jak się nazywasz - rzucił oschle, wpatrując się w oczy nieznajomego. - I twój brat. Kim on jest? - spytał, wciąż trzymając w palcach jego podbródek.

    OdpowiedzUsuń
  59. Uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją, w momencie gdy poczuł
    drżenie jego ciała. W jakiś niewytłumaczalny i pokręcony sposób, cholernie kręciło go to, że potrafi wzbudzić w czyichś oczach strach. Kojarzył nazwiska swoich dotychczasowych ofiar, ale żaden Solman jak na złość nie przychodził mu do głowy. W każdym razie, twarzy tego chłopaczka przyglądał po raz pierwszy.
    - Ta, z pewnością - odparł, wypuszczając jego podbródek z dłoni. Przypuszczał, że chłopak musi być nieźle otumaniony psychotropami, skoro wygadywał takie rzeczy zupełnie obcej osobie. Jednak nie zrażało go to, przecież miał szansę na dobrą zabawę, której nie zamierzał przepuścić.
    - Chcesz mi o tym opowiedzieć? - spytał, mimochodem obejmując jego szczupłe ramiona wolną ręką. Zaciągnął się dymem mocno i pociągnął chłopaka w stronę łóżka, by obaj mogli usiąść. Nie, Louis wcale nie miał zamiaru słuchać żadnych zwierzeń. Nie znosił ich. Po prostu taką najczęściej obierał taktykę.

    OdpowiedzUsuń
  60. Siedział obok i bardzo wiarygodnie udawał, że słucha, potakując pod nosem. Jednak nie umknęła jego uwadze wzmianka o słoniach, co osobiście nieco go rozbawiło. Zaśmiał się krótko, kiwając głową, po czym dopalił papierosa i na moment odstąpił od swojego gościa, by zdusić niedopałek w popielniczce, stojącej na stoliku obok łóżka.
    - Ja znam kilka innych, równie fajnych zabaw - wymruczał, ponownie przysuwając się do chłopaka. Odruchowo zerknął na jego smukłą szyję i uśmiechnął się lekko. - Na przykład "Ja gryzę, Ty milkniesz" - wymyślił na poczekaniu i o mało nie roześmiał się, kiedy to mówił.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć, inaczej stąd zniknę - powiedział, siląc się na najbardziej wiarygodny ton głosu. Sam sobie nie dowierzał, że dał się wkręcić w te infantylne rozmowy. Przecież tak bardzo nie lubił rozmawiać i ograniczał się do tego jedynie wtedy, kiedy zamierzał okręcić sobie kogoś wokół palca. Później i tak wszystko odbywało się bez słów.
    - Obiecuję - mruknął, posyłając mu swój wyuczony, miły uśmiech. - Tylko koniecznie musisz mi powiedzieć o tym, czego się najbardziej boisz - zachęcał. Zazwyczaj on sam powoli i stopniowo odkrywał wszystkie, głęboko skrywane lęki swoich ofiar. Ale dlaczego miałby nie skorzystać z otwartości Dennisa i dostać wszystkiego jak na tacy?

    OdpowiedzUsuń
  62. - Doprawdy? - spojrzał na niego, unosząc jedną brew odruchowo. - Bo jeżeli po prostu nie chcesz mi o czymś powiedzieć, to i tak sam to z ciebie wyciągnę, choćby siłą - oznajmił poważnym tonem, jednak nie zmieniając wyrazu twarzy. Właściwie, to wcale nie pasował mu ten sztuczny uśmiech, przyklejony do twarzy... niektórzy twierdzili nawet, że wyglądał jeszcze straszniej.
    Dźwignął się z łóżka leniwie i równie powoli podszedł do drzwi, przy których zaczął coś majstrować. Odkąd pierwszy raz zamknęli go w tym szpitalu, Louis w niespełna tydzień znalazł niezawodny sposób na blokowanie drzwi od wewnątrz, co dość często później wykorzystywał.

    OdpowiedzUsuń
  63. Zaśmiał się gorzko, słysząc jego pierwsze słowa. W tym momencie pojęcie miłości, czy kochania jeszcze bardziej straciło dla niego na wartości. W zasadzie podobne słowa nigdy nic dla niego nie znaczyły. Tak przynajmniej uważał, bo o swoim poprzednim życiu, lub wcieleniu, jak zwykł to określać, już prawie wcale nie pamiętał.
    Podszedł do chłopaka bez słowa, a gdy zatrzymał się przed nim, kucnął opierając ręce na jego nagich kolanach i spojrzał mu w oczy.
    - Spróbuję odkryć wszystkie twoje lęki, o których nie chcesz mi powiedzieć. Obiecuję - powiedział powoli i wyraźnie, na koniec uśmiechając się lekko. Jednak w momencie, kiedy wstał nagle, ciągnąc chłopaka za włosy, chcąc zmusić go do podniesienia się, po przemiłym uśmiechu nie było już żadnego śladu.

    OdpowiedzUsuń
  64. Dzikie spojrzenie, sztucznie stalowych oczu Louisa, błądziło przez chwilę po drobnej twarzy chłopaka, a palce wciąż wczepione były niedelikatnie, w jasne włosy na tyle jego głowy. Tym razem w ogóle nie zwrócił uwagi na szeptane przez Dennisa słowa. Nie miał zamiaru znów się rozpraszać. Najbardziej chciał już usłyszeć pierwszy, wyrwany z krtani krzyk, chciał poczuć pod palcami pierwsze łzy, spływające po jasnych policzkach. Cholernie tego pragnął. Przyciągnął jego głowę bliżej i wpił się w jego usta, by następnie przygryźć pełną wargę boleśnie.

    OdpowiedzUsuń
  65. Spokojnym ruchem zaciska dłoń na czajniku, kolejno zalewając oba kubki wrzątkiem. Zgarnia je z blatu, powracając do chłopaka i stawiając przed nim jeden z nich. Sam lokuje się na wcześniejszym miejscu, obejmując swój palcami.
    - Bo nie jesteś normalnym chłopcem i to on sprawił, że znalazłeś się tutaj - odpowiada swobodnie, zupełnie nieskrępowany wrogą reakcją blondyna i jego uwagą na temat własnej twórczości.
    Adam Lester

    OdpowiedzUsuń
  66. Uśmiechnął się w jego rozchylone usta, w momencie gdy usłyszał cichy jęk. Zwolnił uścisk dłoni, wczepionej we włosy chłopaka i pocałował go, tym razem bardzo delikatnie, jakby chciał przy pomocy tych drobnych muśnięć zabrać ból, który przed chwilą mu zadał. Jednak nie trwało to zbyt długo, bo dłonie Louisa zaczęły niespiesznie zsuwać się w dół ramion Dennisa, a gdy dotarły na sam koniec, wtedy niespodziewanie wykręcił mu jedną rękę, którą zacisnął na szczupłym nadgarstku, zmuszając do obrócenia się do niego tyłem. Wolną dłonią odchylił jego głowę na bok i musnął szyję ustami, po czym wgryzł się płytko w delikatną skórę.

    OdpowiedzUsuń
  67. [ ten Twój 'słoń' tak mnie rozpierdala, że ciężko mi się skupić! xD ]

    Co jakiś czas, kątem oka spoglądał na twarz chłopaka, nie chcąc ominąć ani jednego uśmiechu, czy grymasu. Zauważył łzy wzbierające się w jego oczach, co ucieszyło i podkręciło go jeszcze bardziej. W podobnych chwilach, jak ta gdy nad kimś górował, umyślnie sprawiając ból, dochodził do wniosku, że wcale nie musi nikogo zabijać, by czuć się wystarczająco usatysfakcjonowanym. Wprawdzie nie poczuł jeszcze, co to wyrzuty sumienia, jednak pamiętał doskonale każdą twarz swojej ofiary, którą przyszło mu uśmiercić.
    Odsunął usta od przegryzionego miejsca i obserwował przez chwilę, jak szkarłatna stróżka sączy się leniwie, by za moment spłynąć swobodnie na obojczyk i wsiąknąć w materiał swetra.

    OdpowiedzUsuń
  68. -Niestety, jak się domyślasz, nie widzę Go. Jeśli nie chcesz to możemy o nim nie rozmawiać, to jest twoja decyzja. Pamiętaj też, że jeżeli masz ochtę wyjśc to możesz to zrobić w każdej chwili, jeśli rozmowa będzie Ci przeszkadzać, zejdzie na toru, których nie chcesz poruszać.-Patrzę na zegarek, wizyta po mału powinna dobiegać końca, lecz sama nie wiem. Dwie godziny to dla niektórych czas wystarczający,a dla niektórych niestety nie. Czemu pacjenci nie mogą być tacy sami? Bo ta praca byłaby nudna.
    -Niestetyy widzę, że czas przeznaczony na dzisiejszą wizytę dobiega końca, pamiętaj, że zawsze będziesz mógł do mnie przyjść, jeśli tego Ci potrzeba. Do zobaczenia, mam nadzieję, jutro.

    [Zaprzszam na następną wizytę jeśli masz ochotę, ale odpisze pewnie dopiero w czwartek. Jak chcesz to możesz pisać na gg 21573510, jak bd dostępna]

    OdpowiedzUsuń
  69. [ błagam Cię, ja też. ;D ]

    Co jakiś czas, z trudem odrywał spojrzenie od swobodnie spływającej kropli, by przyjrzeć się uważnie reakcji Dennisa. Wsunął obie, chłodne dłonie pod jego przydługi sweter i z radością wczuwał się w każdy wstrząsający jego ciałem dreszcz.
    - Mam cię - szepnął z wyczuwalną satysfakcją, prosto w jego ucho, muskając je ustami przypadkiem.
    - A więc krew, jako pierwszy odkryty strach - wymruczał, uśmiechając się diabelsko. - Zaczynasz mi się podobać - dodał, nim nie zajął się zlizywaniem krwawej ścieżki, z jego delikatnej skóry.

    OdpowiedzUsuń
  70. Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale przecież wariaci i tak do niego trafiają, tak samo jak geje, samobójcy i różni tacy. Danny i tak wiedział swoje, uważał, że nie ma piekła, nie ma nieba. Po śmierci nic nie ma. Umieramy i pstryk, koniec psot. Ciemność. Twoje ciało ląduje w rowie, ktoś przysypuje je ziemią, raczej nikt nie zapłacz. Kto miałby płakać po śmierci wariata?
    Chyba nikt, a przynajmniej nikt by nie płakał gdyby chłopak umarł już dziś, lista przyjaciół, ba osób pozytywnie do niego nastawionych była naprawdę krótka.
    Był ciekawy, nie wścibski, ani natrętny, po prostu ciekawy. Chciał poznać sekret tego tutaj i z iskierkami w oczach wysłuchać czegoś czego niewielu mogło usłyszeć. Zbliżył się do chłopaka
    -Chce- odparł wreszcie, naprawdę nie mogąc się doczekać. Wlepił w niego swoje dwa ślepka i czekał na historie, pamiętał, że kiedy był mały jego starszy brat zawsze mu jakieś opowiadał. Przykrywał go kołdrą i snuł swoje opowieści o piratach, narglach, innych hybrydach i wodzie. Tak, brat Danneego bardzo lubił jeziora, mówił, że można tam odkryć całkiem inny świat. Historia Dennisa, różniła się chyba od tych, którymi brat otulał go do snu, może będzie prawdziwa, nie, historie brata też były prawdziwe. Musiały być.
    Ciekawe jakie sekrety skrywa opowiastka Dennisa. Musiała skrywać jakieś sekrety, musiała być wciągająca, intrygująca, oryginalna, takie przynajmniej były te, które nocami budziły wyobraźnie chłopaka, przenosiły go w inny świat. Zadziwiające co z człowiekiem mogą zrobić słowa, opowiastki.
    Przeczesał palcami włosy, kosmyki, które przeszkadzały mu w obserwowaniu tego co robi chłopak, który siedział obok niego.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Zjem - mruknął w jego ramię, uśmiechając się mimowolnie. - Kawałeczek, po kawałeczku - dodał, po czym wessał się w ugryzione miejsce na smukłej szyi. Póki co nie zamierzał kaleczyć go za bardzo, tyle mu wystarczyło. Zresztą Louisowi wcale nie zależało na tym, by ktoś z personelu przypadkowo zobaczył jego poranioną skórę i zaczął węszyć. Od razu stałby się pierwszym podejrzanym, ponieważ większość znała go już pod tym względem bardzo dobrze.
    Gdy już wystarczająco nasycił się smakiem wolno sączącej się krwi, wysunął dłonie spod grubego swetra i zdjął go z kruchego ciała zdecydowanym ruchem. Następnie pchnął chłopaka na łóżko i zawisł nad nim, wolną ręką przypierając jego ciało do pościeli, a językiem sunąc wzdłuż odznaczającego się kręgosłupa.

    [ hahah bez kitu xD
    ej, przez to ostatnie zdjęcie w Twojej karcie, Dennis ciągle wygląda mi, jak Mitch Hewer tylko w drobniejszym wydaniu i krótszych włosach ;) patrz na te dwa zdjęcia:
    http://wd3.photoblog.pl/np2/201101/AC/84980792.jpg
    http://wd10.photoblog.pl/np5/201012/F8/83191899.jpg
    no cholernie mi go przypomina :D wmontuj je gdzieś w kartę, proszę, proszę ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  72. Louisowi strasznie podobają się reakcje Dennisa, przez co musi walczyć z nieprzemożną chęcią wyrządzenia mu dużej krzywdy. W ostateczności znów wczepia palce w jego jasne włosy i przyciska jego twarz do pościeli, napierając przy tym na niego całym swoim ciałem, tak że chłopak z pewnością czuje na swoich pośladkach jego twardniejącą męskość, uwięzioną jeszcze za materiałem czarnych spodni.
    - Zapamiętasz ten dzień bardzo dobrze, Dennis - szepnął zmysłowo, tuż przy jego uchu. Niedługą chwilę po tych słowach, wsunął wolną dłoń w jego bokserki, chcąc najpierw musnąć palcami jego pobudzone krocze, jednak niespodziewanie, po drodze natknął się na jeszcze jedno, wyraźnie spragnione dotyku miejsce.

    [ spokojnie, póki co Louis widzi go/ją, jako chłopaka ;D aż sama jestem ciekawa jego reakcji xd
    właśnie na tych dwóch nie jest aż taki męski i w ogóle ma taką uroczą, dziewczęcą urodę ^^ ale spoko, już nie marudzę. jak będziesz chciała, to coś zmienisz albo dodasz :D ja będę musiała wziąć się za moją kartę, bo coś niezbyt podobają mi się te animacje, a znalazłam je tak na szybkiego. ]

    OdpowiedzUsuń
  73. Na moment zawładnęła nim pewna dezorientacja. Gdyby nie był sobą, możliwe że nie wiedziałby jak ma się w tej sytuacji zachować i po prostu by uciekł. Ale ta chwila zwątpienia trwała nie dłużej, niż kilka nic niewartych sekund. W międzyczasie przeszło mu przez myśl, by zwyzywać biednego Dennisa, jak na prawdziwego sadystę i tyrana przystało, jednak w porę się opamiętał i uzmysłowił sobie, że nawet w pewnym stopniu kręci go to, że ma pod sobą dwupłciową osobę.
    Wyprostował się lekko i przeciągnął swoimi specjalnie zaostrzonymi paznokciami, przez całą długość pleców swojej ofiary, kończąc na jednym z pośladków. Dłoń wciąż trzymał w pobliżu jego nabrzmiałej męskości i wcale nie zamierzał pozwolić mu na osiągnięcie szczytu.
    - Powiedz mi co teraz czujesz - mruknął, śledząc spojrzeniem powstałe bruzdy na gładkich plecach i pojawiające się gdzieniegdzie kropelki krwi.

    [ ach, podoba mi się, podoba! ^^ i tak czułam, że właśnie te animacje zgarniesz, bo jak wcześniej przeglądałam, to też mi teksty pasowały :D no i Maxxie był boski. <3
    no właśnie oko najmniej mi się podoba, choć pasuje do karty. póki co wstawiłam zdjęcie, które uwielbiam :) ]

    OdpowiedzUsuń
  74. Uśmiechnął się odruchowo, słysząc tą odpowiedź. Nie dbał o to, czy Dennis kłamie, czy może faktycznie mówi teraz prawdę. Po prostu zależało mu na tym, by słyszeć jego głos i wychwycić moment, w którym się załamuje, by następnie przerodzić się w krzyk. I mógł torturować go tak przez wiele godzin, co w zupełności mu wystarczało, by zaspokoić swoje chore pragnienie dominacji.
    - A teraz? - spytał, w momencie gdy przeciągał jednym paznokciem, wzdłuż drugiej łopatki chłopaka. Tym razem zrobił to mocniej i znacznie wolniej, by sprawić mu tym samym większy ból. Po wcześniejszych, zapewne piekących bruzdach przejechał dłonią, rozcierając pojawiającą się krew. Cholera, przecież miał go już więcej nie kaleczyć. Gdyby ktoś zobaczył teraz plecy Dennisa, z powodzeniem mógłby się przerazić.

    [ no tak, z tym że ja zbyt wybredna jestem ;D ta animacja, gdzie głaszcze swoją buźkę, cholernie mi się podoba <3 i to jego spojrzenie... no i jak mu nie zaufać? xD
    no, też mi go brakowało strasznie, ale przebrnęłam przez kolejną generację jakoś. w sumie to nie dorównuje pierwszej, ale jak już się wkręcisz, to też okaże się zajebista. najgorsze są te wszystkie śmierci ;p w obu giną cudowne postaci :( ale trzeciej generacji nie byłam już w stanie ogarnąć, za bardzo odstaje od poprzednich i w ogóle nie czuję tych aktorów. ]

    OdpowiedzUsuń
  75. - Czego tak strasznie się boisz? - zadał kolejne pytanie, nie przerywając poprzedniej czynności. - Powiedz, przestanę - zapewnił, choć sam sobie nie uwierzyłby nigdy w podobne słowa. Napawał się widokiem krwawiących pleców, z chorym spokojem, malującym się na twarzy. Nie tknął tych kilku, wąskich stróżek, pozwalając im na to, by swobodnie spłynęły na bok chłopaka. Następnie uwolnił go od swojego ciężaru, siadając obok i nie pozwalając mu nawet odetchnąć, chwycił go za go za kark i przyciągnął jego głowę do rozporka swoich spodni, który w tym samym momencie rozpiął zwinnie dwoma palcami.

    [ to ja tak miałam z Grey's Anatomy. zajebiście mi się oglądało do trzeciego/czwartego sezonu i dalej już nie dałam rady, bo z każdym następnym odcinkiem miałam wrażenie, że jeszcze bardziej to wszystko naciągają. ale QaF obejrzałam calusieńki i to za jednym zamachem :D i to był chyba jedyny serial, do którego mogę wracać i mi się nie nudzi. choć The L Word też uwielbiałam, ale jednak nie dałabym rady, by się w sobie zebrać na ponowne oglądanie :) ]

    OdpowiedzUsuń
  76. -Dobrze- powiedział spokojnie –Nikt się nie dowie- obiecał, choć Dennis nie mógł być pewny czy nie kłamie. Mógł przecież kłamać, mógł powiedzieć każdemu. Na razie milczał starając się sprawić wrażenie kogoś komu można zaufać.
    Wzruszył ramionami –Czy to ważne, myślę, że jesteś mężczyzną- stwierdził spokojnie
    Szczerze mówiąc było mu wszystko jedno. Nie za bardzo obchodziła go orientacja chłopaka. Sam przecież był homoseksualistą

    OdpowiedzUsuń
  77. Cordelia Alain21.08.2012, 21:23

    [Nowości widzę :) Świetne gify!]

    - Jeśli nie wpasowujesz się w otoczenie, jeśli nie postępujesz według zasad narzuconych przez społeczeństwo, jeśli nie zachowujesz się tak jak na przykładnego obywatela przystało.. Jesteś wariatem. - Odparła spuszczając na moment wzrok. Jej oczy w przeciągu jednej, krótkiej chwili stały się puste jakby utraciły swój szaleńczy blask.
    - Zbuntować? Jak niby mamy się zbuntować? - Uniosła jedną brew do góry. Nie drwiła z niego tylko była szczerze zainteresowana odpowiedzią jaką jej udzieli. Zgadzała się z nim w kwestii tego, że ludzie żyjący poza murami szpitala nie potrafią dostrzec tego co ludzie żyjący tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  78. Odchylił się lekko do tyłu, podpierając się przy tym na rękach i nawet przymknął powieki, pozwalając Dennisowi chociaż przy tym na odrobinę swobody. Zazwyczaj kontrolował swoje ofiary i sam narzucał im tempo, ale dziś wyjątkowo okazał się być łaskawy. Musiał przyznać przed samym sobą, że chłopak zaczął bardzo dobrze i widać było, że zna się na rzeczy, co dodatkowo ucieszyło Louisa, ponieważ dziś nie miał nastroju na to, by uczyć jakiegoś mało pojętnego świra, jak prawidłowo obciągnąć. Jednak ta przemiła chwila nie mogła trwać długo, coś musiało pójść nie tak, w końcu to wariatkowo.
    - Nie drzyj się, kretynie - warknął, w tym samym momencie pojawiając się przy spanikowanym Dennisie, by zamknąć jego usta swoją dłonią, na której widniała zastygła już krew chłopaka. Właściwie, to nie miał pojęcia co mogło go aż tak rozproszyć, póki sam nie usłyszał bzyczenia. Westchnął głośno z dezaprobatą, gromiąc blondyna chłodnym spojrzeniem.
    - A teraz grzecznie się ogarniesz, wraz ze zmywaną krwią zapomnisz o całej sprawie i o tym, że kiedykolwiek miałeś ze mną do czynienia, jasne? - mówił powoli i wyraźnie, patrząc z bliska w przestraszone oczy. Dennis mógł się cieszyć, że ten nie rozniósł go w tym pokoju, z ogarniającej go wściekłości i znów okazał mu łaskę.
    - Możesz wypierdalać - wycedził jeszcze przez zaciśnięte zęby i dopiero teraz odsłonił usta swojego niedoszłego kochanka, odstępując od niego.

    [ jak najbardziej warto :D ja obejrzałam jednym tchem i strasznie się wczułam. Pamiętniki wampirów kiedyś zaczęłam, ale odpuściłam sobie gdzieś na początku trzeciego sezonu, bo wkurwiały mnie te zasrane limity, przy odtwarzaczach online. w sumie dupy nie urywa, taki zwykły romans paranormalny ;p ale na Damona miło mi się patrzyło. ;)
    doskonale Ciebie rozumiem :D]

    OdpowiedzUsuń
  79. Faktycznie, nawet nie przeszło mu przez myśl, że Dennis mógłby jakkolwiek go wydać i nieważne jak wielkim wariatem był. Wiedział jednak, że jeśli usłyszałby przypadkiem, że ktoś, nieważne kto, się o tym dowiedział, wtedy bez najmniejszego zawahania znalazłby tego dzieciaka i udusiłby go gołymi rękoma, następnie w wyszukany sposób pozorując jego samobójstwo. Przecież w takim miejscu, jak to, to nie mogło być trudne. Świry, to świry. W końcu większość kończy w podobny sposób.
    - Sądziłem, że wyraziłem się wystarczająco jasno - syknął, odpalając papierosa. Choć przeszła mu ochota na cokolwiek, w momencie gdy Dennis zaczął się drzeć, to i tak musiał przyznać, że uroczo wyglądał kiedy tak się przed nim płaszczył.

    [ tia, okropnie czyta się tę książkę, jak ma się w głowie zupełnie inne wizerunki z telewizji. wkurwiało mnie to i póki co, książka leży rozpoczęta i wcale się nie zanosi na to, żebym miała ją wreszcie wziąć i przeczytać do końca.
    a i ryczałam tylko przy TLW i QaF czasem ;D]

    OdpowiedzUsuń
  80. Wcale nie wątpił w prawdziwość jego słów, bo domyślał się, że byłby zdolny do wszystkiego, przy czym nie musiał wykazywać się wolną wolą. Louis i tak wziąłby sobie sam, to na co akurat miałby ochotę.
    Nie miał ochoty go teraz widzieć, chciał przez resztę tego pieprzonego dnia pobyć sam. Nawet taki zwyrodnialec, jak on miał do tego pełne prawo, prawda? Westchnął głośno, pozbywając się przy tym kłębu siwego dymu z płuc.
    - Proszę bardzo. W takim razie przekonaj mnie, że warto byś tu został - mruknął, unosząc brew odruchowo i znacząco spoglądając na swoje wciąż rozpięte spodnie. Gdyby nie to, że Dennis tak strasznie zabiegał o to, Louis z pewnością wyrzuciłby go za drzwi siłą. Wszystko przez to, że wyglądał teraz tak żałośnie, że aż go to kręciło.

    [ no, dokładnie. hahah gejowate najlepsze ;D szkoda, że tak mało powstaje dobrych filmów, jeśli chodzi o homo-kino. pozostaje mi czekać na Twój serial xD ]

    OdpowiedzUsuń
  81. Obserwował jego poczynania, delektując się papierosem. Nie uśmiechnął się, ani nie westchnął przeciągle, odchylając głowę. Po prostu patrzył. Oczywiście podobało mu się, czego niestety nie dało się ukryć, ale w tej chwili towarzyszyła mu myśl, że to nie jest to, czego chce. Dlatego, gdy tylko zgasił niedopałek w popielniczce, odciągnął głowę Dennisa od swojego przyrodzenia i dźwignął się z łóżka, po drodze zastanawiając się jeszcze, co mógłby z nim zrobić.
    - Najchętniej bym cię zabił - mruknął niespodziewanie, przy czym podciągnął chłopaka do góry i ponownie pchnął go na łóżko, jednak tym razem miał się tylko oprzeć o jego brzeg.

    [ hahah xd wiesz, że ja w Twoim wieku (ja pierdolę, zabrzmiałam staro xD) też poważnie myślałam o tym, żeby wydać coś swojego? tylko z czasem uznałam, że wszystko co piszę jest płytkie i bezsensowne na dłuższą metę, przez co nie dokończyłam chyba żadnego z moich tekstów ;p ale Ty się nie poddawaj, bo chętnie kupię! :D ]

    OdpowiedzUsuń
  82. - Nie zdążyłbyś nawet mrugnąć, a skręciłbym ci kark jednym, sprawnym ruchem - wymruczał, opuszkami palców przesuwając po niezbyt płytkich zadrapaniach na plecach Dennisa.
    - Jednak nie zrobię tego. Wolę zadawać powolną śmierć - mówił dalej. Sunąc palcami wzdłuż jego pleców, wreszcie zahaczył o brzeg bokserek, które wciąż miał na sobie. Zaczął zsuwać je niżej niespiesznie, chcąc jeszcze przez chwilę się z nim podroczyć.
    - Lubię patrzeć na gasnące spojrzenie, kiedy odbieram komuś życie - szepnął zmysłowo, przywierając ciałem do jego nagich pośladków.

    [ między innymi po to siedzę na blogu, bo kiedy wreszcie najdzie mnie chęć na napisanie czegoś, to tutaj twórczo się wyżywam. ;p
    hah spoko xD ale ładny ten Twój Krzyś. gdzie go masz? ]

    OdpowiedzUsuń
  83. Jedną rękę oparł na jego plecach, chcąc by ten jeszcze bardziej się pochylił, a chwilę później wchodzi w nią gwałtownie i najgłębiej, jak tylko może. Tak, w nią, nie w niego. Przymknął powieki, nastawiając się, że usłyszy najpiękniejszy dla ucha krzyk. I zastygł tak w miejscu na dłuższą chwilę, delektując się tym przyjemnym, wilgotnym ciepłem otulającym jego męskość.
    Wreszcie ponownie przeciągnął paznokciami po jego plecach, do których zaraz przywarł ustami, wraz z kolejnym, mocnym pchnięciem.

    [ o proszę :D chcę już zobaczyć Dennisową notkę ^^
    może pojebało się gmailowi, jeśli masz powiązane konta. ale ciekawą buźkę ma Twój Krzyś. ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  84. Milczał, bo i co miał powiedzieć? Obserwował zmagania towarzysza z samym sobą. Danny tak bardzo pragnął się dowiedzieć o co chodzi, jaką tajemnice skrywa chłopak. Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Kłamstwo, nie ma piekła, ani nieba. Nicość, po naszej śmierci nie ma nic, nasza dusza nie trafia do innego miejsca, po prostu znika, a ciało ląduje w jakimś rowie.
    Zamrugał oczami i spojrzał na chłopca
    -Chcę-odpowiedział natychmiast, ani przez chwilę nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Może to tak straszna tajemnica, że po chwili zacznie żałować? Przygryzł dolną wargę i ponownie zaczął wpatrywać się w Dennis’a
    Kiedy ten zdejmuje swoją bieliznę, ubranie ukazując mu nagie narządy, Danny przekrzywia głowę jak zaintrygowane zwierze, wprawdzie jest zaintrygowany obserwując go z bliska.
    -Dziwne, ale nie nienormalne. Dlaczego tak masz?- Nie rozumie, dlatego pyta tym swoim cichym, zachrypniętym głosem już normalnie wpatrując się w jego oczy. Stara się być przyjazny, a przynajmniej sprawiać takie wrażenie. Chce wiedzieć dlaczego ten ma oba narządy.

    OdpowiedzUsuń
  85. Louis wręcz uwielbiał te wszystkie odgłosy i w takich momentach, jak ten, nawet nie zwracał uwagi na to, że ktoś faktycznie mógłby ich usłyszeć. No, chyba że Dennis zacząłby naprawdę krzyczeć wniebogłosy, to z trudem zmusiłby się do tego, by jakoś skutecznie go zakneblować. Przepadał także za dźwiękiem, jaki wydawał z siebie ogień. Może dla wielu ludzi byłoby to niepojęte, ale Louis naprawdę go słyszał. Pewnie dlatego tak bardzo fascynowała go potęga tego żywiołu i mógł przez bardzo długi czas tak po prostu siedzieć i wpatrywać się w tańczący płomyk, który nucił tylko jemu znane melodie, a czasem też zdawał się do niego przemawiać.
    Przeszło mu przez myśl, by rozpętać wokół nich jakieś niewielkie ognisko, w najlepszym wypadku podpalić chłopaka, ale w porę powstrzymał się przed tym, dochodząc do wniosku że narobiłby sobie tym wiele, zupełnie niepotrzebnych problemów. A szkoda, bo tak bardzo chciał w tym momencie posłuchać ognia. Wyprostował się nieznacznie i wpijając paznokcie w biodra chłopaka, przyspieszył swoje ruchy, by wypędzić z głowy natrętne myśli.
    - Jesteś wspaniała, Dennis - wymruczał w przerwie, między oddechami.

    [ ja tam lubię blizny ^^
    ej, skończ dzisiaj, bo chciałabym już przeczytać ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  86. [Jeejku, chce wątek. :D]

    OdpowiedzUsuń
  87. Nie usłyszał tylko ostatniego słowa, za to dwa pierwsze trafiły prosto w jego podświadomość idealnie. Nie radził sobie z uczuciami, nigdy. Dlatego zawsze postępował tak, by one nie miały prawa wejść do gry. Ale to, co wyszeptał przed chwilą Dennis, zmusiło go do powrotu w przeszłość, co trwało może z kilka nic nieznaczących sekund. Przypomniał sobie noc, w którą usłyszał dokładnie to samo, do tego wypowiedziane w identyczny sposób. To wspomnienie wywołało u niego niepotrzebną agresję i jakiś dziwny niepokój. Właśnie tamtej nocy po raz pierwszy polała się krew, następnie wszystko spłonęło.
    Objął kruche ciało mocno i pochylił się ku niemu, automatycznie przyspieszając swoje ruchy do granic możliwości. Chciał już to skończyć, wyrzucić Dennisa i zamknąć się tu przed resztą świata. Na chwilę, przed osiągnięciem szczytu, wgryzł się w skórę w okolicy łopatki chłopaka. Już nie chodziło o to, by sprawić mu dodatkowy ból, tylko poczuć smak krwi.

    [ te aktualne są chyba najlepsze, jakie mogłam znaleźć i najbardziej mi się podobają, więc pewnie zostaną na dłużej :D hahah poszłabym z Tobą xD wzięłybyśmy po kilka zapasowych kompletów w razie czego ;D
    zajebiście mi się podobało i do tego kawałek Słonia ^^ niespecjalnie przepadam za jego twórczością, ale tutaj 'happy end' wpasował się idealnie. ]

    OdpowiedzUsuń
  88. Piątek. Tak chyba dzisiaj był piątek, bo brała udział w grupowej terapii. Nie lubiła piątku. Zawsze musiała patrzeć na tych ludzi i mówić im o swoich problemach. Nienawidziła zwierzania się. I co ją obchodziły problemy innych? Miała dosyć swoich. Chociaż.. w sumie nie, ona przecież nie miała problemów. Była tego pewna..
    Słysząc słowa chłopaka, zwróciła ku niemu lazurowe tęczówki, miała głębokie spojrzenie niczym ocean. Wpatrywała się w niego bez słowa, słuchając wypowiadanych przez niego słów. Zmrużyła oczy, a jej usta zacisnęły się w wąską linię. Nagle chłopak ucichł. Chyba była jej kolej. Co miała powiedzieć? - zastanawiała się.
    - Mam na imię Christilla. - zamilkła.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Nie no spoko, jest okeej. :D W ogóle napisałam do Ciebie zanim zorientowałam się, że Ty napisałeś do mnie. :o Urzekła mnie Twa postać. c:]

    OdpowiedzUsuń
  90. - Trudne? Nie to nie jest trudne. - Odparła przygryzając delikatnie dolną wargę. Myślami uciekła daleko stąd.. A dokładniej jakiś rok wstecz to wtedy po raz pierwszy uciekła ze szpitala psychiatrycznego za co ją ukarano sądząc, że tylko tak będą mogli ją wyleczyć i jednocześnie dać nauczkę. Udało im się bo przez dłuższy czas była posłuszna.. Ale potem znów przyszedł "kryzys".. Ponowna ucieczka.. I znów kara. Z zamyśleń wyrwał ją głos chłopaka, który ciągle mówił o buncie. Kiedy szklanka zderzyła się ze ścianą i rozbiła na tysiące malutkich kawałeczków po sali rozległ się gardłowy śmiech Cordelii. Nie spodziewała się takiego zachowania po tak kruchej istotce, no cóż. Pozory bywają mylące, prawda? Chyba każdy wie, że nie powinno się oceniać książki po okładce.
    - Większość tutejszych pacjentów boi się powiedzieć to co myśli swoim lekarzom, a ty mówisz o zjednoczeniu? Oni posłusznie leżą na kozetce i wyznają najgłębiej skrywane przez siebie sekrety w nadziei, iż pozwoli im to opuścić szpital. Ale są w błędzie bo.. - Urwała nagle i westchnęła cicho gdy usłyszała zbliżające się kroki. Zapewne za chwilę w drzwiach stanie pielęgniarka. Już za chwilę. Za momencik.

    [W takim razie to dobrze, że Cię męczyła :D Zaraz biorę się za czytanie Twej notki ;)]

    OdpowiedzUsuń
  91. [ Z chęcią podejmę się wątku, brak mi jednak punktu zaczepienia, czegoś co mogło by ich połączyć. Masz może jakieś sugestie, pomysły na ich relacje, czy cuś w tym rodzaju? ]

    OdpowiedzUsuń
  92. [A mnie boli gardło -.- Narzekania ciąg dalszy]

    Obserwuje jego drobne, naprawdę ładne ciało, które przyciąga wzrok. Niestety chłopak opuszcza sweter i Danny nie ma już w co się wpatrywać. Westchnął
    -Nie znam się na tym, nie wiem dlaczego musisz się jednego pozbyć- wzruszył ramionami i uśmiechnął się kącikiem ust
    -Dlaczego tak ci pasuje? Nie lepiej być tylko jedną osobą, wtedy przynajmniej wiesz kim jesteś?- Przynajmniej teoretycznie, ale to już jest całkiem inna sprawa.
    Spojrzał w jego oczy i usiadł w siadzie skrzyżnym, łóżko ponownie zaskrzypiało, możliwe, że zaraz się rozwali. Czy nie byłoby ciekawie słysząc łoskot?
    Przekrzywił głowę będąc zainteresowany jego pytaniem, nie rozumiał jego dwuznaczności.
    -W co chcesz się pobawić?- On nie znał żadnych zabaw, w domu raczej się nie bawił, rodziców ciągle nie było w domu, a brat jak już bywał to spraszał znajomych i to właśnie z nimi się bawił. Nie ważne jak to brzmi.
    Spojrzał na niego w miarę normalnie -Możemy się pobawić- mruknął choć nie wiedział czy zabawa się uda. Dawno z nikim w nic się nie bawił.

    OdpowiedzUsuń
  93. -Jesteś Dennis, a ja jestem Danny. Jestem Danny, nie wiem kim jestem poza tym. Tak, wiem, dobrze jest być sobą mimo, że nie wiesz kim jesteś. To jest chyba masło maślane- wzruszył ramionami.
    -Nie wiem. Może nie musi być dumny. Może musi być tylko bratem-
    Obserwuje jego ruchy szczerze nie wiedząc co się teraz stanie.
    Drży kiedy czuje jego nogi oplatające go w tali, nie ma pojęcia jak zareagować. Niezdarnie oddawał ten pocałunek dotykając językiem jego podniebienie.

    [Tak, narzekania ciąg dalszy. Ludzie mi zarzucają, że nie robię nic ambitnego, więc się coraz bardziej irytuje. Bo nie lubię gdy ktoś tak mnie ocenia ._. Też by mnie wkurwiał takimi tekstami. Pewnie bym też przestała się do niego odzywać -.- Dziwny człek. Tak, masz racje, albo bądźmy bi… tak jakby się jednak znalazł jakiś świetny facet, a nie byłby homo, jak to jest zazwyczaj]

    OdpowiedzUsuń
  94. "(...)I cholernie go nie znosiłem. Przedtem, zanim go poznałem, jeszcze nigdy nikogo tak nienawidziłem. Z natury byłem przecież takim tolerancyjnym, ugodowym człowiekiem, a on próbował mnie zdeptać jak robaka.
    Potrafiłem być grzeczny, uległy i spokojny, ale wyłącznie wtedy, kiedy nie czułem potrzeby wyrywania się poza tłum. W chwili, gdy zaczął grozić moim bliskim, zabawa się skończyła.
    Jak trafił to więzienia, to nie byłem zadowolony. Zacząłem ciskać przekleństwami i zdemolowałem cały pokój, który tak misternie urządzałem przez kilkanaście miesięcy.
    W tamtym momencie nie liczyło się to jednak dla mnie. Wściekłość ogarnęła mój umysł. Najchętniej udałbym się do tego więzienia i kazał mu połknąć granat, albo pozbyłbym się go własnoręcznie, w bardziej brutalny sposób, żeby mnie zapamiętał na zawsze. Nie byłem wariatem, a przynajmniej nie czułem się jak człowiek chory. Nie umiałem bynajmniej potwierdzić swojego cierpienia, które chyba powinienem odczuwać, skoro byłem chory.
    Zdrowych podobno się nie wsadza do takich miejsc.
    Postanawiam jedno.
    Zemszczę się.
    Bez względu na to, jak bardzo miałbym się wysilać, starać i jakie straty ponosić - zemszczę się.
    Sprawię, żeby mnie zapamiętał, aż do śmierci, której każdy (i on też) niepodważalnie i na pewno, kiedyś ulegnie."*

    Patrzył na jeden ze swoich zapisków, obracając w prawej dłoni tępy nóż, który udało mu się podwędzić ze stołówki. Powyższy fragment, który objął przed chwilą wzrokiem dotyczył brata Dennisa.
    Dzisiaj wypadała data, kiedy Fabian miał go dorwać. Nie dorwie tego skurwiela, bo jest za kratami, ale może dorwać jego brata.
    Może jeśli skrzywdzi jego zabawkę, to wywrze to na nim jakieś emocje, czy uczucia?
    A może nawet nie będzie musiał krzywdzić?

    Z uśmiechem na ustach wrzucił stos pomiętych kartek pod materac i wyszedł szybkim krokiem na korytarz. Wyminął jakąś pielęgniarkę, prowadzącą pod rękę jedną z pacjentek (chyba anorektyczkę, lub bulimiczkę, bo była wycieńczona, blada i chuda) i wskoczył na schody niczym rozpędzona ciężarówka.
    - Dennis, cukierku... - wymruczał, wchodząc do jego pokoju. Wyraz twarzy miał przyjazny, a ton głosu łagodny. Jak na profesjonalnego oprawcę i psychola przystało.
    - Już myślałem, że cię nie zastanę. - stwierdził, wsuwając się do pokoju. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do niego wolno, jak dziki kot, mający zaraz zaatakować. Usiadł na łóżku, które skrzypnęło przeciągle pod wpływem niespodziewanego ciężaru.
    Byli sami, ale Fabian czuł się dosyć nieswojo. Może fakt, że osoba będąca przed nim to obojniak, albo że wygląda jeszcze jak dziecko przyprawiało go o takie wrażenie, ale ciemnowłosy długo nie zaprzątał sobie tym głowy.
    - Widzisz, misiu... Niedokończone sprawy powinno się doprowadzić do końca, bo to strasznie nieładnie zostawiać człowieka niezaspokojonego, a twój brat... - tutaj Fabian mlasnął z pewnym niesmakiem. - W sumie to nie chcę więcej o nim rozmawiać. Pewnie ty również. Szkoda, że traktował cię jak szmatę, bo buźkę masz całkiem ładną. - oznajmił, chociaż zdawał sobie spokój, że Dennis jest pewnie w jego wieku.
    Przysunął się do niego i złapał go za rękę. - Nie miałeś nigdy ochoty odpłacić mu się za to, co ci robił?

    [ Obiecałam, że zacznę, to zaczynam. Ten fragment u samej góry w cudzysłowie to taka kartka z notesu, który prowadzi Fabian, żeby wszystko było jasne i klarowne. Jakbyś miała jeszcze jakieś niejasności, to wal (wiem, że zdarzają się pytania, bo czasem piszę jak potłuczona, szczególnie w nocy, gdy mózg już mi siada). ]

    OdpowiedzUsuń
  95. Początkowo Fabian miał w planach wejść do pokoju Dennisa, wyżyć się i wrócić do siebie, żeby zmyć krew, która zostanie mu na rękach, ale jednak zrezygnował. Postanowił podjąć zupełnie inną taktykę. Pogra trochę z jego uczuciami, emocjami, a jeśli to nie pomoże, to pokaże swoją odrobinę gorszą twarz. Cóż, najwyżej Dennis przestanie go lubić i mieć za miłego. Bo w końcu, czy zupełnie mili ludzie mogą tu trafić?
    - Troszczył, a pamiętasz jak wychodził na kilka godzin i cię zostawiał? Naprawdę myślisz, że wtedy się tobą przejmował? Martwił się, że może ci zimno, albo jesteś głodny? Guzik, wychodził i miał cię gdzieś. To nie jest troska, ani terapia, która ma przywracać do zdrowia, skarbie. - szepnął.
    Głos Fabiana był niski, mówił łagodnie. Słowa wypowiadał wyraźnie, z poprawną intonacją. Cały czas patrzył temu zagubionemu stworzonku w oczy, chcąc wiedzieć co może odczuwać.
    Nie, Maverick nie był psychologiem i nigdy nawet o takiej posadzie nie myślał. Za dużo wysiedział się w cuchnących wystudzoną kawą i dymem papierosowym, gabinetach. Zbyt wiele nasłuchał się teorii, zniósł do licha i jeszcze trochę idiotycznych pytań. W takich chwilach nieraz pomagało jednak pogapić się na kogoś. Podobno w oczach tkwiła prawda, chociaż Fabian nie był o tym do końca przekonany.
    - Ty go widzisz, prawda? Nie chcę bawić się w lekarza, ale jak to możliwe, skoro on jest za kratkami, w więzieniu? Dennis, ty go widzisz przez to, że robił ci krzywdę tak długo... - zrobił zbolałą minę.
    Był świetnym aktorem, ale jeśli was to bardzo obchodzi, to jego największym sukcesem była rola Królewny Śnieżki w szkolnym przedstawieniu. Od tamtej pory nie znosi bajek i szkół, a co za tym idzie również nauczycieli.
    Podniósł prawą dłoń i pogłaskał Dennisa po twarzy. Rękaw luźnego, czarnego swetra podwinął się samoistnie, ukazując przy tym fragment jednego z tatuaży. Fabian się tym jednak w ogóle nie przejął, można wręcz powiedzieć, że nawet tego nie zauważył.
    - To przykre, że tak cię krzywdził, a ty go tak bardzo uwielbiasz... - szepnął, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi.

    [ No, to jestem zaszczycona. Na jakiś ołtarzyk ze słoniem najlepiej, mogę liczyć? ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  96. [ Może stać sobie nawet w szafie, byle żeby był! Liczy się intencja! ]

    - A jeśli mam coś zielonego w sobie? Czy to nie wystarczy? - spytał, początkowo zbity z tropu takim stwierdzeniem, bo co ma zielony kolor do wierzenia komuś, ale nie dawał tego po sobie poznać.
    - Och, nie mówię, że był złym człowiekiem, próbuję tylko ci podsunąć to, że nie miał do końca dobrych zachowań i intencji. Moja opinia nie powinna cię jednak denerwować, bo jest subiektywna. - dodał od razu i uśmiechnął się. - No już, nie marszcz pysia. Przyszedłem cię odwiedzić, tak dużo spędzasz czasu samotnie. Nie przeszkadzam ci? - spytał, zabierając swoją chłodnawą dłoń od jego twarzy. Wstał i podciągnął spodnie, zwracając uwagę na plakat ze słoniem, na który patrzył Dennis, w pewnym momencie ich rozmowy.
    Swoją drogą, to miał na tyłku zielone bokserki, ale co się tam miał kłócić o ten przeklęty zielony z Dennisem? Niech mu będzie. Dla niego może być nawet pieprzniętym Panem Ciemności, podglądaczem i maniakiem seksualnym na dokładkę.
    W końcu to tylko jedna, subiektywna, nic nie mogąca wskórać, ocena, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  97. Nie wiedział czy to co robi jest dobre. Pamiętał, że tak całował się jego brat, wkładał swojej dziewczynie język do ust, a później macał jej ciało, a przynajmniej tak opowiadał swoim kumplom, a Danny podsłuchiwał siedząc tuż koło nich. Ciekawe czy ta jego dziewczyna nie miała nic przeciwko takim zabawą? Chyba nie. On sam rzadko miał okazje kogoś całować, ludzie raczej trzymali się od niego z dala, chyba, że brat mówił by zaprosili mnie na imprezę, wtedy czasem po pijaku nadarzała się okazja, którą on czasem wykorzystywał.
    Przytula się do niego, odrobinę niezdarnie, jego serce bije mocno, a usta starając całować jego miękkie wargi. Delikatnie jakby bojąc się, że coś mu zrobi włożył swoje zimne palce pod jego koszulkę i przejechał paznokciami po jego blady plecach
    Zdziwił się kiedy poczuł, jak Dennis tak gwałtownie atakuje jego usta.
    Danny mruczy, jak wytresowany, rasowy kociak, którym chyba nie było. Raczej był człowiekiem, a nie szaro-burym kocurem, który pije mleko i łasi się o nogi jakiegoś stwora
    Lubi kiedy ktoś przesuwa ręką po jego częściach ciała, drży cały, ale to raczej z przyjemności niż z przerażenia. Naprawdę.
    Tak wolał aby chłopak polizał jego podbrzusze, a później jego słonia, który domagał się jakiejś uwagi

    OdpowiedzUsuń
  98. Spojrzał na niego z uniesioną nieznacznie brwią. To stworzonko zaczęło go intrygować. Przekrzywił lekko głowę i uśmiechnął się, jakby zaraz miał wyczarować sobie ogniście czerwoną piłę mechaniczną i rzucić się z nią na Dennisa z okrzykami typu "Pieprzyć zielony!", czego oczywiście nie zrobił.
    - Zgoda, mam zdjąć spodnie, żebyś uwierzył, że jednak mam na sobie coś zielonego? - spytał, ale zamiast tego podciągnął czarny podkoszulek i znowu zsunął niżej spodnie, tak, że było mu widać spory kawałek bielizny. Bokserki miał w sumie w czarno-zieloną szachownicę, ale Dennis i tak nie mógł mu teraz zarzucić, że nie ma na sobie ani grama zieleni.
    - A nie mówiłem? Poza tym nie obowiązuje mnie chyba posiadanie czegoś zielonego w ubiorze, skoro mam zielony barwnik pod skórą, nie? - dodał, chwilę potem.
    - Hmm.. Bernard, powiadasz? Chętnie poznam, o ile nie będzie chciał mnie powitać daniem w pysia. - stwierdził. - To byłoby bardzo nieładne i niekulturalne z jego strony.

    OdpowiedzUsuń
  99. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  100. Odepchnął od siebie Dennisa, po czym bez słowa podciągnął spodnie wraz z bokserkami i sięgnął po papierosa, odpalając go szybko. Przeszedł przez pokój niespiesznym krokiem, a gdy dotarł do okna, otworzył je na oścież i spojrzał na widok za kratami. Milczał tak przez dłuższą chwilę, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co robi Dennis. Zbyt wiele myśli kłębiło się teraz w jego głowie, czego szczerze nienawidził, bo czuł się w jakimś stopniu ograniczony.
    - Wiesz, co masz teraz z sobą zrobić? - mruknął, wciąż patrząc na ciemniejące niebo. Odrzucił długie włosy do tyłu i zaciągnął się mocno ulubionym dymem.
    - To wszystko musi zostać naszą tajemnicą.

    [ ja znałam od niego tylko 'love forever' ;D
    a co to za szkoła, że tak mało dziewczyn tam masz? ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  101. Zdziwił się, kiedy poczuł jak chłopak rozcina jego wargę. Wzdryga się lekko i przechyla głowę, przesuwa opuszkami palców po jego ciele, nie mając zamiaru zrobić mu niczego złego, Nie chciał, aby Dennis nagle od niego uciekł, wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Chyba go tutaj potrzebował, przynajmniej przez te jedną chwilę.
    Położył się grzecznie na łóżku, które tym razem dziwnie nie zaskrzypiało.
    Nie zamierzał pytać, dlaczego tak się dzieje, wykonuje wszystko grzecznie, bez krzyku oraz płaczu. Na razie mu się podoba, zobaczymy, co będzie później.
    Uśmiecha się i z jego ust wydostaje się jeden, dwa jęki. Zdjął swoją koszulkę i przyciągnął do siebie Dennis’a tak, aby usiadł mu na biodrach. Ponownie włożył rączki pod jego ciuch i zaczął macać jego klatkę piersiową.

    OdpowiedzUsuń
  102. [To melduję się i tutaj :D ]

    OdpowiedzUsuń
  103. [Tym razem ja zacznę jakiś wątek jak wpadnę na coś genialnego xd]

    OdpowiedzUsuń
  104. Słowa chłopaka przerywają ciszę, która wydaje się być dosyć niezręczna. Christilla przygląda mu się w skupieniu. W końcu to jej głos rozbrzmiewa w sali.
    - Kim jest Bernie? - pyta, uważnie obserwując chłopaka. Jak on miał na imię? David? Nie, nie... O, tak! Już sobie przypomniała ; Dennis, oto jego imię.
    Dziewczyna siedzi bez ruchu i czeka na odpowiedź chłopca.

    OdpowiedzUsuń
  105. To był jej pierwszy dzień. Wiedziała, że będzie koszmarny. Niby wszystko takie normalne. Ściany, okna, drzwi. niekiedy i jakiś obraz trafi się na ścianie. Ale z drugiej strony wszystko takie obce. Już zapomniała jak to było w domu. Jak bała się tych ludzi. A może demonów, którzy wstąpili w nich?
    Grupka stażystów i lekarzy podzieliła się dyżurami. Ona jak zwykle nie słuchała, bo akurat była zajęta obserwowaniem osób, którzy siedzieli w kółku, w kącie i...bawili się lalkami. A dziećmi nie byli.
    Poszła przed siebie. Starała się uśmiechać, lecz to takie proste nie było. Korytarze stawały się jakby coraz bardziej zaklęte, ciemniejsze. A głos wydobywający się z jednego z pomieszczeń - niczym z najlepszych horrorów - przyprawiał ją o ciarki.
    Stanęła w otwartych drzwiach przypatrując się chłopakowi, który z pewnością rozmawiał ze swoim niewidzialnym przyjacielem. Czytała o tym w książkach jak przygotowywała się do jednego z egzaminów. Jednak to było o wiele bardziej przyjemniejsze niż przebywanie z...psycholami.
    - Ee..dzień dobry. - Zorientowała się, że na nią patrzy. - Nazywam się Diana. Dzisiaj ten dzień spędzimy razem. A jak ci się spodoba to może również przyjdę jutro. - Uśmiechnęła się, niepewnie przekraczając próg pokoju. - Mam nadzieję,że twój przyjaciel nie ma nic przeciwko temu, że trochę wam poprzeszkadzam. - Wyciągnęła rękę, zamachała nią tak jakby z kimś się witała. - Muszę ci powiedzieć, że masz świetnego kumpla. Bardzo miły jest. - Przystawiła krzesło i usiadła na nim. Grała jak tylko potrafiła najlepiej, mając nadzieję, że się w tym wszystkim nie zorientował

    OdpowiedzUsuń
  106. Uśmiechnęła się do niego szeroko, a wyraz jej twarzy był niesamowicie pogodny. Wstała i zajęła miejsce blisko niego.
    - Jaki ma kolor włosów i oczu? - spytała miłym głosem, nadal patrząc na Dennisa. Gdy chłopak powiedział, że jego najlepszy przyjaciel imieniem Bernie nie istnieje ta pokręciła przecząco i dosyć gwałtownie głową.
    - Jeśli jest w Twoim sercu, to na pewno istnieje. - posłała mu tajemniczy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Dzięki. - mruknął słysząc taką pochwałę. Jeszcze nigdy nikt go nie chwalił za bokserki, ale podziękować wypadało, co by chamem go nie nazwali.
    - W co chcesz się bawić? Bo wiesz, ja z takich rozrywek już wyrosłem i nie jestem pewien czy będę umiał wyzwolić w sobie jeszcze trochę dziecka, żeby się bawić. - mruknął, spoglądając na niego z miną zbitego psa.
    Powoli położył się na łóżku i wsadził prawą dłoń pod swoją koszulkę, po czym zaczął się gładzić po brzuchu na pełnym legalu. Co z tego, że obok siedzi stworzonko, które chce się bawić w nie-wiadomo-co i zapewne się mu przypatruje?

    OdpowiedzUsuń
  108. Uśmiechnęła się do niego. Widocznie nie był taki psychiczny jak jej się wydawało, ale cóż. Tak to jest jak nie przeczyta się karty pacjenta.
    - Okej, jestem głupia. - Powiedziała, chcąc jakoś zapunktować u niego. Wiadomo, jak pójdzie informacja o niej, że jest fajna, miła to większość będzie patrzeć na nią dobrym okiem. - Nie przeczytałam twojej karty pacjenta.Więc jak mi pozwolisz to szybko to zrobię. - Wyciągnęła jakąś teczkę z torebki. Przejrzała ją, kątem oka obserwując chłopaka. Kto wie co tam robi. Może właśnie chciałby ją zaatakować?
    'Ufa ludziom w zielonym'
    - Wiem co cię trapi. - Odłożyła kartę z powrotem do torebki. - Zapomnijmy o tym, ze jestem głupia. Porozmawiajmy o czymś co lubisz. Tak się składa - ze swojej magicznej torby wyciągnęła pluszowego słonia. - Że mam to. - Podała jemu. - Mnie pilnował ponad dwadzieścia lat. Teraz niech będzie twój, okej?- uśmiechnęła się. - Mam zielone stringi. Uwierzysz na słowo czy mam pokazać? - Zaśmiała się, delikatnie przesuwając się krzesłem bliżej. Robiła wszystko tak jak mówiły książki.Podobno tak miała go nie urazić.

    OdpowiedzUsuń
  109. - Co? - spytał w pierwszym odruchu, co nie było ani zbyt kulturalne, ani wymyślne. Tylko jeszcze bardziej się zbił z tropu i zdekoncentrował, bo bądź co bądź został wyrwany z zamyślenia. - Lubię, bardziej niż pantery i nosorożce. - mruknął, niezbyt wiedząc do czego Dennis zmierza.
    Dopiero potem skojarzył co mogą mieć wspólnego słoń i zabawa.
    - Chyba wiem o co ci chodzi, słońce. Tylko pamiętaj, że ja twoim bratem nie jestem i słonie niekoniecznie muszą się wiązać z zabawą. Przynajmniej tak mi się wydaje. - ostatnie zdanie dodał już ciszej, chociaż był pewien, że Dennis i tak je usłyszał.
    Maverick nie sypiał ze wszystkimi chętnymi. Swojego ostatniego razu nawet nie pamiętał, chociaż... Nie, wróć. Pamiętał, ale chciał zapomnieć. Facet z którym spał okazał się być dupkiem i teraz Fabian miał uraz do wszelkich zabaw, co nie znaczyło jednak, że miał zamiar zbyć Dennisa.

    OdpowiedzUsuń
  110. Nigdzie mu się nie spieszyło. Był ciekawy, naprawdę ekscytowało go to co Dennis robi, gdyż nie wyglądał na osobę, która z reguły dominowała nad ludźmi.
    Uśmiechnął się i czekał na dalszą część ich zabawy. Miał nadzieję, że Dennis z tego nie zrezygnuje i dalej będzie się bawił ciałem Danny’ego
    -Nie. Wcale się ciebie nie boje- Jeżeli już to był bardziej zaintrygowany i zaciekawiony.
    Przez jego ciało zaczęły przechodzić pojedyncze dreszcze wywołane z rozkoszy i zachwytu, z jego ust wydobywały się pojedyncze jęki.
    Nie pachniał jakoś specjalnie, nie używał perfum, ani nie miał jakiegoś specyficznego zapachu. Pachniał tym co wszyscy, zazwyczaj.
    Pojękuje i pomaga mu zdjąć z siebie spodnie. Głaszczę go po klatce piersiowej paznokciami zahaczając o jego sutek. Chwycił go i zaczął powoli pieścić.

    OdpowiedzUsuń
  111. - Ładne słonie... Bardzo ładne słonie... - wymamrotał w zadumie przeplatanej zaskoczeniem. Te bardziej ludzkie słonie zdecydowanie przyciągnęły jego uwagę. Odchrząknął, czując że zaraz albo wybuchnie śmiechem psychopaty, albo histerycznym płaczem. W sumie to nie wiedział jak zareagowałby, gdyby się nie powstrzymał przed tym mniej zdyscyplinowanym sobą. Chyba jednak wolał nie ryzykować.
    - To cudnie, że skupiasz się na słoniach. Różnych. - ostatni wyraz miał ochotę zastąpić innych, ale wyszłoby na to, że jest maniakiem seksualnym. - Tylko ja nie wiem, czy mój słoń nie jest ostatnio na tabletkach które go usypiają. - mruknął, nie mając lepszego pomysłu jak mógłby to wytłumaczyć.
    To nie tak, że mu się nie chciało ruchać, no bo chciało, ale... Czuł się niepewnie. Chyba przerażała go myśl, że też trafi do tej galerii słoni.

    OdpowiedzUsuń
  112. Miał nadzieję usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi, jednak zamiast tego usłyszał cichy szept. Dennis wciąż tu był. Spojrzał na niego i może gdyby pozostała w nim odrobina ludzkich odruchów, zrobiłoby mu się go żal, przez to jak żałośnie teraz wyglądał. Westchnął głośno, niemalże w teatralny sposób, po czym odepchnął się od parapetu i podszedł do łóżka, a następnie kucnął przed chłopakiem opierając jedną dłoń na jego kolanie.
    - Louis, ale o tym też nie wolno tobie nikomu mówić, rozumiemy się? - mówił, patrząc prosto w nadal lekko załzawione oczy. Zdobył się na jeden ze swoich sympatycznych uśmiechów, pogładził jego policzek wierzchem dłoni i zmierzwił jasne, podnosząc się do pionu. Dopiero wtedy ruszył do drzwi, by je odblokować.

    [ nieźle xD ale się nie dziwię w sumie :D mam znajomych z Elektronika i tam też mało dziewczyn mieli.
    oczywiście, że tak ^^ jak miło, że pamiętasz :D ]

    OdpowiedzUsuń
  113. - Teraz muszę pobyć sam przez jakiś czas - oznajmił spokojnym tonem, uchylając drzwi i zostawiając je tak, by dać Dennisowi jasno do zrozumienia, że w tej chwili powinien opuścić ten pokój. Ponownie przeszedł przez całą długość i przystanął przy otwartym oknie, chcąc w spokoju dopalić papierosa.
    - Jeśli teraz grzecznie stąd nie wyjdziesz, tak jak cię o to proszę, to już nigdy więcej nie pozwolę ci tu wchodzić - wymruczał, obserwując poszarzałe niebo. Zdawał sobie sprawę z tego, że ten dzieciak przylepił się już do niego i ciężko będzie się od niego opędzić. I choć Louis nie przepadał za przesadnie uległymi osobami, to w pewnym sensie zaakceptował już Dennisa i wiedział, że na tym jednym razie nie mogło się skończyć.

    [ no tak, wiadomo. ja chodzę o fryzjerskiej i mam tam same dziewczyny i do tego większość z nich, to typowe 'laleczki', za którymi osobiście nie przepadam i nie potrafię znaleźć wspólnego języka. ;p na początku roku było zapisanych dwóch kolesi i okazali się nawet w porządku, ale oczywiście nie pojawili się już w drugim semestrze, a szkoda ]

    OdpowiedzUsuń
  114. Kiedy pielęgniarka znalazła się w zasięgu jej ręki mimowolnie skrzywiła się lekko. To było oczywiste, że winą za całe zamieszanie obarczy właśnie Cordelię.. Tak więc naprawdę bardzo ale to bardzo zdziwiła się kiedy to chłopak przyznał się do winy. Blondynka uśmiechnęła się pod nosem patrząc na bladą twarz pielęgniarki po czym popatrzyła na chłopaka, który coś do niej mówił. Stała nieruchomo uważnie słuchając tego co ma jej do powiedzenia. Nie skomentowała jego słów, nawet nie odpowiedziała na zadane pytanie. Gdy pielęgniarka wróciła ze zmiotką i szufelką chłopak zamilkł i odszedł. Wzruszyła ramionami widząc pytające spojrzenie starszej kobiety po czym popędziła wzrokiem za oddalającą się sylwetką chłopaka. Zastanawiała się co zrobić, pójść czy zostać? Mimowolnie przygryzła mocno dolną wargę co robiła niemal zawsze kiedy nad czymś intensywnie rozmyślała. W sumie nie miała nic innego do roboty, dlaczego więc nie poświęcić wolnego czasu na wgłębienie się w psychikę poznanego przed chwilą chłopaka? Wolnym krokiem ruszyła w stronę jego pokoju.

    [Niby długa, a tak mi się dobrze czytało, że nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam. Naprawdę świetna notka i nie mogę się już doczekać następnej ;)]

    OdpowiedzUsuń
  115. Uśmiechnęła się widząc ile radości mogła sprawić jedną, głupią zabawką.Tak naprawdę nienawidziła jej, ale nosiła ją przy sobie, bo podobno słonie z podniesioną trąbą przynoszą szczęście. A to jej było potrzebne. Chociażby do tego, żeby tutaj przetrwać.
    - Obiecuję. Jest tylko twoja, nikt ci jej nie zabierze. Nawet pielęgniarka. - Zaśmiała się, idąc za nim. Teraz już nie mogła odmówić. W dodatku był na tyle miły, że przestała podejrzewać go o jakąś próbę zabójstwa czy coś w tym stylu. Co to, to nie.
    Weszła z nim do pokoju. A bardziej czegoś co nosiło tylko taką nazwę.W jej przekonaniu szpital nigdy nie mógł być domem, a sala chory - pokojem.
    - Ale masz dużo tych słoni. - Uśmiechnęła się mając na końcu języka jakieś słowa, które mogły by urazić jego hobby. - Musisz je naprawdę uwielbiać. - Oparła się o jedną ze ścian, nadal skrupulatnie obserwując zachowanie pacjenta. Musiała to robić, bo później raport sam się nie napisze.
    - Skoro uwielbiasz słonie, są przecież wielkie, ciężkie, to z pewnością boisz się myszy, prawda? - Pytanie niby z kosmosu, ale miało pomóc jej w dojściu do ostatecznego pytania. Czego się boisz?

    [I tak ją zmienię. Jak wczoraj poszłam doszłam do wniosku, że połowy tego co chciałam w niej zawrzeć nie zawarłam.]

    OdpowiedzUsuń
  116. [Moje Dennisiątko kochane i nie mam dla niego pomysłu. Cholera. Możemy polecieć starym tropem z uwagą na to, że Tim może pod wpływem jakiegokolwiek impulsu stać Brianem, albo Willem, albo mogliby się spotkać w sali muzycznej (którą niedawno dodałam do planu pomieszczeń) ponieważ Dennis, zaciekawiony by tam wlazł. Oczywiście jakikolwiek talent muzyczny przejawia tylko osobowość William.]

    OdpowiedzUsuń
  117. [Dzień dobry, a raczej dobry wieczór :) Nie wiem, czy masz ochotę na wątek z Jane... Jeśli tak, napisz, a coś wymyślę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  118. Dla Fabiana idiotyczne bylo oceniać kogoś po tym, jakie ma majtki, albo czy ma na sobie coś zielonego, ale nie pisnął o tym ani słowa. Milczał cały czas, a jedyną jego reakcją na to, że Dennis wyciągnął z szafki niebieskie tabletki, podejrzanie podobne do viagry, było lekkie uniesienie brwi.
    - Wiesz, nie sądzę, żeby mój słoń potrzebował tabletek, bo on nie jest chory. - oznajmił spokojnie. Kiedy Dennis zaczął skakać na łóżku Maverick zrobił nieco spanikowaną minę. - Już, już! Mogę się bawić, tylko nie rób mi terapii wstrząsowych, ja cię proszę! - mruknął, wykonując przy tym jakąś dziwną gestykulację rękoma.
    Łóżko na którym siedzieli dziwnie skrzypiało już od samego ich ciężaru, a od tych podskoków zaczęło się na dodatek trząść na boki. Fabian wolał się już bawić, niż zaryć pysiem w posadzkę i pogruchotać sobie kości.

    OdpowiedzUsuń
  119. Sala muzyczna była pusta, więc wszedł. Kiedyś, gdy jeszcze był w domu w salonie też stał fortepian i mama uczyła Williama na nim grać, albo grała mu, gdy nie mógł zasnąć. Lubił swoją mamę, miała bardzo ładne, blond włosy i William też chciałby mieć taki sam kolor jak ona, ale jego włosy są ciemne i nigdy nie miał okazji ich zafarbować. Ma dopiero piętnaście lat! Zdąży.
    Uderzał palcami w klawisze niemal intuicyjnie, znał wszystko na pamięć, ale nawet gdy się starał nie potrafił przypomnieć sobie tytułu.
    Może gdzieś usłyszał i powtarzając to, tak się uczył, a może ktoś pokazał mu to jak zagrać i z nim ćwiczył?
    Przerwał grę i uśmiechnął się patrząc na chłopca który wszedł do sali.
    -Nie pamiętam -przyznał rozbawiony i podrapał się lekko po policzku, jakby z lekkim zakłopotaniem.

    OdpowiedzUsuń
  120. Kiwnął tylko głową, w odpowiedzi na pierwsze pytanie Dennisa. Musiał przyznać przed samym sobą, że chłopak był naprawdę nieźle uciążliwy, ale i niemożliwe uroczy przy tym.
    Odprowadził go spojrzeniem do progu, unosząc brew odruchowo, kiedy ten znowu się odwrócił.
    - Mogę tobie obiecać, że sam ciebie znajdę i niech to będzie dla ciebie niespodzianką, kiedy to się stanie - powiedział dość stanowczym tonem. - A teraz idź już i pamiętaj, że mamy tajemnicę - dodał, uśmiechając się pod nosem, nim zaciągnął się papierosem kolejny raz.

    [ w mojej klasie są dwie zbrzuchacone, ale o dziwo obie są spoko i da się z nimi normalnie pogadać. z jedną nawet bardziej się tam trzymam, bo zajebiście się razem dogadujemy. ;) ale powiem Ci, że to faktycznie nie jest takie proste, jak może się wydawać z zewnątrz :D momentami miałam ochotę pierdolnąć to wszystko i po prostu rzucić tę szkołę, ale w końcu jestem już na drugim roku, więc szkoda by było zaprzepaścić to, będąc w połowie ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  121. Nie mógł umknąć jego uwadze fakt, że Dennis jest strasznie naiwną osobą, jednak zupełnie nie spodziewał się z jego strony takiej reakcji, po tym wszystkim, przez co musiał tutaj przejść. Był także pierwszą osobą, która tak po prostu się do niego przytuliła, co zupełnie zbiło go z tropu, dlatego pogładził go tylko po ramieniu, nie wiedząc jak mógłby się w tej sytuacji zachować. Machnął jeszcze ręką za wychodzącym Dennisem i zdobył się przy tym na sztuczny uśmiech, po czym powrócił do przerwanej czynności.
    Wyszedł na korytarz dopiero, gdy względnie ogarnął swój pokój i już miał kierować się do schodów, kiedy kątem oka dostrzegł pod przeciwległą ścianą tego samego, uciążliwego dzieciaka, którego cudem udało mu się pozbyć przed kilkunastoma minutami.
    - Co ty tu jeszcze robisz? - mruknął, wcale się nie zatrzymując.

    [ weź, to jest z lekka przerażające już. jak ja chodziłam do podstawówki, to nawet się o seksie nie mówiło. może się zdarzyły dwie laski na całe gimnazjum, że wyszły z brzuchem, ale nie działo się to, co teraz. siostra mojej panny idzie teraz do piątej klasy i ja się już o nią zaczynam bać, jak o swojego dzieciaka, żeby nie odjebała niczego głupiego ;p to dla mnie chore i głupie, żeby dzieci miały rodzić dzieci, chociaż może jestem już zbyt staroświecka jak na te czasy xd ]
    ]

    OdpowiedzUsuń
  122. Do Fabiana można było momentami mówić jak do słupa. Wszystko się od niego odbijało i wracało do rozmówcy, albo rozpierzchało się po przestrzeni. Dopiero kiedy Dennis po raz któryś z kolei wywołał jego imię, Maverick się ocknął z lekkiej zadumy.
    - Nie wiem. Może nie był bardzo chory, tylko miał po prostu ospałego słonia. - stwierdził i wzruszył ramionami dosyć obojętnie.
    - Tak w ogóle za dużo pytań zadajesz... - dodał chwilę potem, by Dennisowi znowu coś nie przyszło do głowy. Przyciągnął go do siebie i pocałował.
    Z kobietami nie umiał się obchodzić. Nigdy nie był z kobietą i nie chciał być. Owszem, miał kilka przyjaciółek-kobiet, ale nie wyobrażał być sobie z jakąś dziewczyną w związku, albo w łóżku. Dlatego też postanowił Dennisa traktować jak każdego innego faceta z którym sypiał. Okrutne? Może trochę, jednak nie zamierzał łamać swoich zasad na rzecz jednego kochanka, czy może raczej kochanicy.

    OdpowiedzUsuń
  123. - Lepiej by było, gdybyś poszedł wreszcie pod prysznic i ogarnął te plecy, zamiast siedzieć mi pod drzwiami - powiedział, w ogóle nie zwracając uwagi na pytania Dennisa. Wcale nie zamierzał nigdzie z nim iść i właściwie, to nie przypominał sobie dnia, kiedy spacerował w towarzystwie innej osoby, oczywiście poza tymi z personelu szpitala. Przywykł już do swojej samotności i tak też zwykł poruszać się po szpitalu, SAMOTNIE.
    Skierował się do schodów, a że Dennis cały czas szedł jego śladem, przeszło mu przez myśl, by spytać go dlaczego, do cholery się go tak uczepił. Przemilczał to jednak, bo chyba wolał już iść z nim w ciszy, niż rozmawiając.

    [ póki co raczej jej nic nie grozi, bo jest normalna. nie to, co połowa jej koleżanek z klasy, które już się odwalają na małe modelki ;p ona na szczęście jest w typie chłopiary, gra z chłopakami w piłkę, w gry i w ogóle to raczej z nimi spędza większość czasu. wątpię, żeby wzięła fajkę do ust, jeszcze nie teraz. hah, zupełnie inne czasy, widzę ;P ja swoje pierwsze piwo wypiłam w wieku dziewiętnastu lat, dasz wiarę? wcześniej w ogóle mnie nie ciągnęło, ani nie smakowało. no, wódkę zdarzyło mi się tuż przed osiemnastką, fajki dopiero później a i tak nie jaram nałogowo, tylko na imprezach. ]

    OdpowiedzUsuń
  124. Uśmiechnęła się, widząc jak przekłada swoje zabawki. Jak była mała nie miała zabawek. No tylko tego słonia. W zasadzie to już nie pamięta skąd go dostała. Może jakiś elf od świętego Mikołaja jej podrzucił jego.Od brata raczej nie dostała. Tak hojny to on nie był.
    - To masz fajnego brata. - Zaśmiała się siadając na łóżku. Bo chyba mogła, prawda? Ukradkiem zobaczyła jakąś książkę. Nie chciała sama jej brać i przeglądać, bo rzecz nie była jej.
    A cudzych rzeczy nie dotyka.
    -Masz śliczny pokój, naprawdę. Tutaj ich nie ma. - Rozejrzała się po pomieszczeniu, mówiąc o tajemniczych dzieciach, które od dłuższego czasu ją prześladują. - Znasz Andre? Dawno u mnie nie był. Zastanawiam się co u niego. - Spojrzała się, bredząc o czymś. Jednak mówiła to z takim przekonaniem jakby te dzieci i chłopak istnieli naprawdę.
    - Zamknij drzwi. Szybko. Póki tutaj nie weszli.

    [właśnie miałam się brać za kartę :D liczę, że w pół godziny ją jakoś zmienię]

    OdpowiedzUsuń
  125. Cieszyła się, że ktoś mówił o rodzinie, że ją kocha. Ona swojej nienawidziła. To było najgorsze co los mógł jej dać. Tak poza nią była całkowicie normalną Angielką. Nic jej nie dolegało, studiowała. Pomagała psycholom.
    - Wiem. Widać to w twoich oczach. Naprawdę. - Zaśmiała się, spoglądając na niego. - Andre jest wysoki. Ma brązowe włosy i oczy takie jak ocean. Wadziłeś kiedyś ocean? Bo ja nie, a bardzo bym chciała. Ma wyrzeźbioną klatę piersiową. - Błądziła dłońmi po ciele. Tak jak ją nauczył. - Rozbudowany każdy mięsień. I te usta. Takie delikatne. Całował jak książę. Zawsze rozmawialiśmy. A podczas tej rozmowy dotykaliśmy się bardzo często. Jego dotyk był taki...zabawny - zaśmiała się. - Kiedyś się przede mną rozebrał. - Spojrzała się na rozsypane rysunki i zaśmiała. - Oo, miał takiego.- Chwyciła jeden z rysunków. - Chciał się ze mną bawić. Ale ja pomyślałam coś głupiego i on zniknął. Nigdy więcej się nie pojawił. Teraz go szukam. Jak go spotkasz, powiedz jemu, że jestem gotowa na wszystko. - Spojrzała się na niego, przyciskając do siebie kartę z rysunkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nie zmieniałam bardzo karty. Dopisałam tylko akapit :D Ach te lenistwo ; )]

      Usuń
  126. - Bo zrobił Ci krzywdę, skarbie. - Ostatkiem sił powstrzymuje się, by nie pogłaskać go uspokajająco po policzku. Zamiast tego prostuje się, opierając się pewniej o oparcie krzesła.
    - I szczerze mówiąc niespecjalnie interesuje mnie, kim jesteś, dopóki jesteś - odpowiada całkiem swobodnie, by kolejno upić większy łyk herbaty. [Kinseya, nie Kingsleya i egzystuję, nie egzystencjuję. Generalnie nie ukrywam, że poprzednia wersja karty bardziej mi się podobała. I przepraszam za tak długą zwłokę w odpisywaniu, ale ostatnimi czasy jestem do niczego.]

    OdpowiedzUsuń
  127. - Nie wiem, nie jestem specem od słoni. - mruknął i poruszył się trochę niespokojnie, czując jak Dennis wplątuje mu palce we włosy. Ostatnim razem, kiedy ktoś mu tak robił, Fabian stracił garść swoich ukochanych kudłów, stąd jego nieco nerwowa reakcja.
    Czując jednak, że Dennis nic złego z włosami mu nie robi odetchnął w głębi duszy i objął go ramionami, znów całując. Tym razem delikatniej i bardziej subtelnie, już nie po to, żeby tylko zamknąć mu usta i nie pozwolić na gadanie, czy zadawanie pytań.
    - Ja się na słoniach nie znam, może ty się znasz lepiej i na niego zerkniesz to sam ocenisz.

    OdpowiedzUsuń
  128. Pokiwał głową, jakby potwierdzając jego słowa. Jemu też było szkoda, ale co poradzić, miał całkiem sporo takich niezgodności, czy luk we wspomnieniach. Musiał chyba być bardzo rozkojarzony w takich chwilach, że tak nagle czegoś nie pamiętał. Na pewno!
    -Pewnie że zagram! – odpowiedział entuzjastycznie i przesunął się trochę na długim stołku, by chłopak też mógł usiąść. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się nad pytaniem blondyna. – Myślę, że nie, no przecież słonie mają bardzo duże nogi! Ale jakby klawisze były takie znacznie większe, to może by się i słoń nauczył . – Wypowiadał kolejne słowa z zawrotną szybkością, a później ułożył palce na klawiszach i zaczął grać to, co jego mama nazywała kołysanką, nigdy nie znalazł nigdzie nut do tego utworu, tylko jego mama potrafiła to grać i go nauczyła.

    OdpowiedzUsuń
  129. - Też kiedyś miałam przyjaciółkę. Była słodka jak miód i delikatnie się iskrzyła. Ci debile próbowali mi wmówić, że nie istnieje. Ale ona była prawdziwa. Ale jej już nie ma. I teraz nie mam kogo kochać. Gdy jest się samemu, nie można być szczęśliwym. - posmutniała, spuszczając wzrok na swoje kolana. Poprawiła swoją jasnozieloną sukienkę w zamyśleniu, a gdy Dennis dotknął jej włosów i powiedział, że są ładne, cała się rozpromieniła, a jej twarz nabrała pogodnego wyrazu.
    - Och, naprawdę? Bardzo Ci dziękuje! - odruchowo rzuciła mu się w objęcia, lecz po chwili się cofnęła. Nie wszyscy byli zachwyceni jej wylewnością. Tym razem wolała nie ryzykować.
    Gdy usłyszała jego pytanie o tym czy kogoś ma, jedynie pokręciła głową. Jasne włosy rozsypały się na jej ramionach oraz plecach. Kurczowo zacisnęła drobne dłonie na kolanach, nie mówiąc nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  130. - Chyba sobie ze mnie kpisz w tym momencie - burknął pod nosem, przystając w miejscu, kiedy Dennis zaczął go ciągnąć. Oczywiście cały jego wysiłek na niewiele się zdał, bo Louis nawet nie drgnął. Przyglądał się tylko temu dzieciakowi z lekkim politowaniem malującym się na twarzy. Nie pamiętał już dnia, kiedy faktycznie się troszczył i dbał o czyjeś dobro. Skutecznie zatarł te wszystkie wspomnienia, by wreszcie powstać jako zupełnie inna osoba i nikt nie musiał wiedzieć kim był dawniej. On sam nie chciał już o tym pamiętać.
    - Nigdzie z tobą nie pójdę, Dennis - powiedział powoli i spokojnie, wolną dłonią unosząc lekko jego podbródek. - Ogarniesz się sam, a później zajmiesz się sobą i jak będziesz wystarczająco grzeczny, to po ciebie przyjdę - tłumaczył, jak paroletniemu dziecku i nie miał pojęcia, skąd wzięło się u niego tyle cierpliwości co do Dennisa.

    [ no bez kitu. na komunię dostawało się rowery i był czas, a teraz dzieciaki szpanują komórami i laptopami ;p o, no to wcale mnie nie dziwi, chociaż siostra mojej z lekka mnie przeraziła, jak zaczęła pokazywać mi swoje gry i w ogóle. oczywiście x-box, psp, wii. głuchy telefon mnie rozwalił xD
    a brat jaki rocznik? i nie to, że się jakoś szczególnie wzbraniałam przed tym całym 'złem'. po prostu wcale mnie do tego nie ciągnęło, pomimo tego że praktycznie wszyscy znajomi z mojego otoczenia już jarali i chlali gdzie popadło. ;p także to nie reguła.]

    OdpowiedzUsuń
  131. - Niech będzie. Przysięgam, przyrzekam i co tylko chcesz. Tylko idź już - odpowiedział wyraźnie znudzonym tonem. Może i był dla niego niemiły, ale to z pewnością ulegnie zmianie, kiedy tylko znów będzie czegoś od Dennisa chciał. Taki był Louis. Interesowny. Zmierzwił znów jasne włosy, przybierając znów łagodny wyraz twarzy i pochylił się ku niemu, by musnąć ustami skroń chłopaka. Tymi paroma, nic nie znaczącymi dla siebie gestami, przeczył właśnie samemu sobie i swoim wcześniejszym postanowieniom. Wiedział jednak, że takim sposobem zdobędzie Dennisa i może nawet uda mu się zagarnąć go z czasem na wyłączność.
    - Idź już - uśmiechnął się lekko, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę schodów.

    [ no to młodszy jest ode mnie o dwa lata ;P tiak, dzieciaki wolniej dojrzewają, ale szybciej zabierają się za sprawy dla dorosłych. to mnie właśnie najbardziej rozpierdziela.
    bożę, aż tak? ja ogólnie jestem myśli, że ta cała nowoczesna technologia tylko ogłupia człowieka, bo pod każdym względem jest w stanie jakoś go wyręczyć. może dorośli już na tym nie ucierpią, bo żyją już swoimi utartymi schematami, gdzie takie nowości traktują z przymrużeniem oka i na pewno nie wysuwają ich na pierwsze miejsce. za to dzieciak, który dorasta w świecie laptopów, zajebistych telefonów i gierek komputerowych, będzie tłukiem pancernym i zapewne nigdy nie weźmie do ręki ani jednej książki, skoro będzie mógł sobie wszystko wygooglować. ;P smutne to. ]

    OdpowiedzUsuń
  132. Zakończył grę i spojrzał wesoło na swojego towarzysza, miło połechtany komplementem. Uśmiechnął się tak, jak to robił zawsze, nieskończenie szczerze i szeroko.
    -Dzię-ku-ję – przesylabizował i zmarszczył nos, słysząc dalszą część swojej wypowiedzi. –No tak, pewnie mama tęskni i tata też! No i babcia pewnie też. Ale moja mama też potrafi grać, to ona mnie nauczyła – powiedział z niemałą dumą wyczuwalną już w samym tonie głosu. Co jak co, ale swoją mamę uważał za najpiękniejszą i najukochańszą kobietę na świecie. –A za tobą ktoś tęskni? – zapytał dociekliwie, nadal z pogodnym wyrazem twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  133. Fabian nikomu nie odmawiał patrzenia, ani dotykania, szczególnie jeśli patrzeć, czy dotykać miał facet. Jeżeli kobieta, to Maverick zazwyczaj się buntował i był w stanie wybuchnąć złością, przez co rósł w siłę.
    Kobieta była niżej położona od faceta w hierarchii którą ustanowił sobie Fabian i dlatego nie zamierzał jej traktować na tym samym poziomie. Tyle z jego strony.
    Istniały po prostu rzeczy, które dla przedstawicielki płci żeńskiej były zakazane i już.
    Prawdę mówiąc Maverick nie widział w swoim słoniu nic ciekawego. Może oprócz tego, że się trochę podjarał i stwardniał, ale to chyba normalne, nie?
    - Każdy słoń jest inny i każdy w jakimś stopniu jest ładny. W końcu to jednak słoń. - mruknął tonem starego filozofa, który jest obeznany w tym co mówi.

    OdpowiedzUsuń
  134. Przygryzła dolną wargę przełykając ślinę. Chciała to zrobić, pomóc jak tylko mogła... Jednak nie była w stanie. Każdy ludzki dotyk, choćby lekkie muśnięcie przyprawiało ją o dreszcze. Westchnęła robiąc zbolałą minę.
    - Przepraszam, ale nie... Nie umiem przytulać ludzi - wyszeptała ze smutkiem. - Nie weź tego do siebie, proszę. Ja nie przytulam nikogo. Staram się nawet nie dotykać... To taka moja fobia...
    Poczuła jak rumieniec wpływa jej na twarz. Było jej głupio. Czemu tego nie zrobiła? To proste! Ale na samą myśl o dotykaniu kogoś, obejmowaniu go w czułym, czysto przyjacielskim geście przechodziły ją dreszcze. Wiedziała tak wiele, umiała tak dużo a jednak tego jednego po prostu nie trawiła. Czemu Bóg pokarał ją takim życiem?
    - Ale mogę opowiedzieć ci bajkę ... - zaproponowała z uśmiechem. - O czym mam ci opowiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  135. Zaśmiał się głośno. Oczywiście bez powodu. Jednak szybko milknie, i spogląda w jego oczy.
    -Dzięki- mruknął wpatrując się w niego. Poczuł, że policzki zrobiły mu się czerwone, dziwne, zazwyczaj się nie rumienił. Chociaż dawno z nikim czegoś takiego nie robił.
    Zatrzymuje na chwilę swoje dłonie aby jęknąć, dopiero po tym kontynuuje ruchy dłońmi, przyjemne drapanie jego skóry.
    Chciał tego wszystkiego, chciał poczuć jak ten robi mu dobrze. Danny zjechał swoimi pazurkami na jego podbrzusze.
    Wzruszył ramionami i poczuł dreszcz podniecenia przebiegający przez jego ciało
    -Jak chcesz. To ty trzymasz mojego penisa-

    OdpowiedzUsuń
  136. Szedł korytarzem, ciągle rozglądając się dookoła. Prawie płakał, wpadał w panikę, nie miał pojęcia gdzie jest i jak dostać się do swojego pokoju. W dodatku jak na złość nikogo nie było na korytarzu.
    Bał się wejść do któregoś z gabinetów i poprosić o pomoc. Bał, albo wstydził, cokolwiek.
    W takim miejscu to nie powinno być dopuszczalne, powinien być pod okiem specjalistów 24 godziny na dobę. Lekarze nie powinni dopuścić żeby się zgubił!
    Jego brak orientacji w terenie tym bardziej nie pomagał, co z tego, że budynek wcale nie był taki ogromny. Był na pewno większy niż jego dom.
    W końcu nie wiedząc co zrobić i wpadając w coraz większą panikę, stanął przed drzwiami do gabinetu pielęgniarki.
    Wahał się przez chwilę, ale w końcu zapukał i nie czekając na odpowiedź wszedł do środka.
    Stanął jak wryty widząc w środku nagą postać.
    - Przepraszam!- krzyknął piskliwym głosem i zakrył oczy, ciągle stojąc w otwartych drzwiach.

    OdpowiedzUsuń
  137. Tuomas/Jennifer30.08.2012, 22:00

    [Tulę Cię, tulę! Dobra, wpadnę, dawaj adres. :D
    Swoją drogą, cóż, dogłębnie rozkminiłam i w sumie to nie odpisuję wszystkim. XD Ale jakąś informację rzucam!
    Zatęskniłam, zatęskniłam! Szczególnie za Tommym, bo Jenny to jest jak ja, zawsze gości w mym umyśle. XD (to brzmi jakbym sama była chora psychicznie). Chociaż, z chłopaczkiem też się zżyłam. .w.]

    Tommy[faktycznie megachaotycznie, ale jakoś odpiszę]:
    Jak on dużo gada... Czarnowłosy wręcz nie potrafił się odnaleźć w potoku słów i czynów.
    Po wysłuchani wszystkiego zamrugał z dość ciekawą miną. W końcu nabrał do płuc sporo powietrza, jakby z wahaniem.
    - Aż nie wiem od czego zacząć - odpowiedział z wymuszonym uśmiechem. - Ja wolę nie uciekać, a i ktoś czeka na pewno - oznajmił niepewnie. - Jakiś człowiek w białym fartuchu na przykład - dodał posępnie. - W ogóle, mucha? To dlatego na mnie wpadłeś?
    Mimo wszystko, dość ciekawa znajomość. Skoro ma tutaj żyć, to czemu by się nie zaprzyjaźnić za zdiagnozowanymi wariatami? Zdiagnozowanymi, bo wszyscy ludzie są wariatami, ale tylko część ma to potwierdzone. Nikt nie jest "normalny", każdy ma jakieś własne szaleństwo. Idąc dalej tym tokiem myślenia normalnymi są wariaci. Czy to ma jakikolwiek sens? Nie sądzę.

    Jenny:
    Siadać? Nic na to nie odpowiadam, ale za to podchodzę i opieram się o ścianę obok chyba chłopaka. Nie lubię siedzieć, bardziej skupiam się wtedy na Nich, no i spódnica się źle układa.
    Nie, nie mam żadnych butów na szpilce. Nie lubię szpilek, może i do mnie pasują, ale to jedynie gdybym się inaczej ubierała. Byłabym wtedy wyższa, ale nie chcę.
    Podnoszę spojrzenie na Środę, ma jakieś takie zadziorne spojrzenie. Chyba za niedługo nadejdzie Czwartek. Nagle dostrzegam Ósemkę, Szesnastkę i Dwójkę, są w postaci motyli, wielkich motyli, które szepczą. Czemu jest ich tu tak dużo?! Rzadko jest tyle na raz. Dwa tak, trzy tak, ale nie pięć. Kathy, skąd ich tu tyle? Zaraz, Kathy, gdzie Ty jesteś? Znikłaś, znowu? Dlaczego?
    Ukrywa twarz w dłoniach.
    - Oni też Cię czasem rozpraszają, i sprawiają, że masz ochotę, że chcesz... - nie kończę, nie wiem jak. Mój głos jest strasznie smutny, to aż dziwne.

    OdpowiedzUsuń
  138. -Dobrze, że wiesz- odpowiedział jeszcze głupiej coraz bardziej pogrążając się w tym co robią, a nie tym co Danny mówi na głos, swym słodko, zachrypniętym głosem.
    Przechylił lekko głowę i zmrużył oczy, jak wtedy gdy nie wie o co chodzi
    -Właśnie tak nazywa się narząd, który trzymasz w dłoni. Penis. Wcale nie jest to brzydkie słowo. Nie znam twojego brata, nic o nim nie wiem- Starał się wytłumaczyć i uświadomić go co nieco. Danny nadal nie ma pojęcia co zaraz się stanie. To Dennis kontrolował całą sytuacje, mimo różnicy wieku, nie miał zamiaru niczego zmieniać. Niech się dzieciak nacieszy, a co. Przygryza dolną wargę kiedy chłopak tak szybko i gwałtownie porusza ręką. Danny zaciska jedną dłoń na jego pośladku, a drugą drażni sutek chłopaka. Wszystko jak na razie jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  139. Zignorował zupełnie kolejne pytanie Dennisa i szedł dalej przed siebie. Po prostu wyłączył się na jego głos, bo wiedział, że jeśli znów się zatrzyma, to możliwe że nie powstrzyma się już, przed roztrzaskaniem tej blond główki, o zimną ścianę korytarza.

    Kolejnego wieczora, przyuważył Dennisa w korytarzu na pierwszym piętrze. Właściwie chłopak był grzeczny, tak jak nakazywała umowa i nie snuł się już pod jego drzwiami. Jednak mimo to, Louis idąc teraz w jego stronę i tak nie kierował się tą obietnicą. Najzwyczajniej w świecie miał ochotę odreagować cały ten, beznadziejny dzień.
    Kiedy już doszedł do niego niezauważony, objął go od tyłu w pasie i z uśmiechem, przysunął usta do jego policzka.
    - Co tu robisz, hm?

    [ dlatego ja chyba nie zdecyduję się na dzieci, za dużo na głowie. a jak nie uda mi się poświęcić im wystarczająco dużo czasu, by odpędzić je od gier? nie chciałabym patrzeć na to, jak miałyby mi wyrastać jakieś głąby w domu. xD ]

    OdpowiedzUsuń

  140. Poczuł, że prawdopodobnie przypomina teraz dojrzałego pomidora. Było mu strasznie głupio, że tak wparował do gabinetu i zobaczył to, czego nie powinien.
    -Co? - popatrzył na chłopaka kucającego obok niego. Dopiero teraz zarejestrował, że sam siedzi na podłodze.
    - Nie, nic się nie stało - wydukał, jakoś wyleciało mu z głowy po co tutaj przyszedł.
    Pielęgniarka widząc, że chyba już nie jest potrzebna zamknęła drzwi swojego gabinetu.
    - Nie, to nie tak. To nie tak, że się wystraszyłem. Przepraszam, że tak wszedłem do tego gabinetu, ale... - Zaciął się na chwilę. Po co właściwie tutaj przyszedł? - Zgubiłem się i chciałam poprosić o pomoc - wyjaśnił przypominając sobie jak jeszcze chwilę temu błądził po spitalu
    - A ty.. dlaczego tutaj byłeś? - Zapytał, nie zważając na to, że badania w szpitalu to normalna kolej rzeczy i prawdopodobnie całkiem często ktoś takie ma.

    OdpowiedzUsuń
  141. Przyjął jego dłoń bez skrępowania i podniósł się z podłogi. Nie była najwygodniejsza, to fakt.
    - Właściwie to ja nie wiem czego szukam. Chcę po prostu znaleźć jakiekolwiek miejsce, które będę kojarzył, czyli prawdopodobnie mój pokój albo stołówkę. Chociaż jej wolałbym unikać - wyjaśnił otrzepując spodnie.
    Popatrzył na swojego rozmówcę lekko zdezorientowany
    - Kim chcesz być? - zdziwił się - Nie rozumiem - zmrużył lekko oczy przyglądając się mu.
    Co do lekarzy, niestety musiał się zgodzić, nigdy nie rozumieli, a udawali, że wiedzą wszystko

    OdpowiedzUsuń
  142. Słuchał go uważnie, chociaż i tak niewiele zrozumiał. Mimo wszystko uznał, że to przykre, że chcą na siłę coś zmieniać. Nie podobało mu się to.
    Szedł za nim zastanawiając się gdzie właściwie. Wcześniejsza panika zniknęła, bo nie był sam. Bał się samotności, chociaż teraz prawie zawsze musiał ją akceptować
    - Jestem Alexander - przedstawił się - I jeśli można.. Alexander, nie Alex - zaznaczył, bo chociaż może to głupie, ale strasznie nie lubił kiedy ktokolwiek zdrabniał jego imię.

    OdpowiedzUsuń
  143. Jennifer Miller31.08.2012, 22:45

    [Nic mi się nie chce, spieprzony dzień, więc objawi się tu ten jeden jedyny mój odpis.]
    Patrzę w mrok przed sobą, nie mając pojęcia że ten chłopak(?) się tylko ze mną bawi, udaje, zupełnie jak Oni. Kłamie. Nie lubię kłamstw, niszczą wszystko. Na szczęście nie wiem, że to robi, inaczej oboje mielibyśmy kłopoty.
    Mimo wszystko mrugam, czując że mój towarzysz w czymś się gubi. Staram jednak sobie wmówić, że tylko mi się tak wydaje, bo w sumie jest miły, rozmawia ze mną.
    - Nie, nie boję się krwi - odpowiadam cicho. Krew to dla mnie powszedność.
    - Imiona nie są ważne, możemy założyć że jestem Christie - oznajmiam bez zmrużenia oka. To było pierwsze imię jakie wpadło mi do głowy, nie wiem czemu. Chyba tak nazywała się dziewczyna, która była z nami w sierocińcu, i jak miałyśmy po dwanaście lat popełniła samobójstwo, pamiętasz, Kathy?

    OdpowiedzUsuń
  144. - Naprawdę, chciałabym ci powiedzieć, ale nie wiem, dlaczego twój brat jest w więzieniu. - Spojrzała się na niego, nadal trzymając w dłoniach rysunek. - Ale możemy to sprawdzić. - Wyciągnęła z torebki jego kartę. Uśmiechnęła się do niego znajdując odpowiedni fragment o rodzinie.
    Nic z tego nie rozumiała. Przecież twierdził, że brat jego kochał a tu takie bzdury napisali o nim, o jego rodzinie.
    - Jakieś brednie, tu jest napisane, że twój brat cie molestował. Ale przecież to nierealne, przecież cie kochał. - Wzruszyła ramionami. - Może komuś zrobił coś złego? Pobił? Zabił?
    Patrzyła się na niego z jakim zapałem opowiada o swoich pasjach. Z jednej strony to było cudowne, że zatracał się tak w jednej czynności.
    - Nie, nie widziałam nigdy ładnych słoni. - Uśmiechnęła się. - Może twój brat ciebie kiedyś odwiedzi? Mogę gdzieś zadzwonić, spróbować. Hm?

    OdpowiedzUsuń
  145. -Nie wiem. Nie znam go- Szczerze mówiąc w takiej chwili nie chciał mówić o kim kogo przede wszystkim nie zna, nie chce poznać, raczej nie pozna. Mruknął kiedy poczuł na swym penisie jego język, który lizał spokojnie ten narząd.
    -Jak uważasz, mam nadzieję, że dojdziesz do jakiś wniosków. Czy kłamie, czy też wręcz odwrotnie- sam sobie nie dowierzał, że w takim momencie powiedział tak długie, inteligentne zdanie bez zająknięcia czy pomylenia się. Nadal podrażniał całe jego ciało czerpiąc coraz większą przyjemność, ze wszystkich działań.
    Jęczał głośniej, reagując na wszystko coraz bardziej intensywnie

    OdpowiedzUsuń
  146. Pomogła jemu przenieść figurki i zabawki na podłogę. Usiadła obok niego, wsłuchując się w słowa, które głucho odbijały się od niej.
    - On ci to zrobił? Ale wiesz, jeśli chcesz się z nim spotkać, porozmawiać. Mogę to załatwić. Mam znajomego w więzieniu. - Spojrzała się na Dennisa, chcąc dać jemu tylko chwilę radości w tym z jednej strony smutnym budynku.
    - Mój brat - przełknęła głośno ślinę. - Był dużo starszy ode mnie. Słonia miał brzydkiego, ale musiałam go oglądać zawsze w nocy. - Mruknęła. To nie były dobre wspomnienia, co to to nie!

    OdpowiedzUsuń
  147. - Nie jestem do końca pewien czy to ma jakiś związek - zauważył. Nigdy nie pomyślał, że matka go kocha, a ojca nie znał. Jedynie wiedział, że kobieta się bardzo martwiła i troszczyła. Może trochę za bardzo, ale nie jemu to oceniać.
    Również nadstawił uszu próbując coś usłyszeć. Z marnym skutkiem.
    - Sala muzyczna? -Zdziwił się.
    Jakoś nie spodziewał się tutaj takiej znaleźć. Szpitale psychiatryczne kojarzyły mu się z drzwiami bez klamek i pokojami bez okien. Jego brat mówił mu, że jak w końcu nie przeciwstawi się matce i nie zacznie wychodzić z domu to w końcu w takim skończy...
    - Grać? W sensie na instrumencie? Nigdy na niczym nie grałem - przyznał bez skrępowania. Przez całe życie nawet nie miał żadnego instrumentu w rękach. Może grzechotkę, jeśli to zaliczało się do tej kategorii - A ty grasz na czymś?

    OdpowiedzUsuń
  148. - To właściwie prawie tak samo jak ja - zauważył.
    Też nie wychodził z domu, też miał brata.
    Tylko ten jego raczej nie śpiewał, chociaż kilka razy pojawił się w jego pokoju pijany i próbował zaśpiewać mu jakąś kołysankę czy coś w tym rodzaju. To raczej nie było przyjemne, chociaż naprawdę zabawne. Jego bratu ogólnie nie miał chyba talentu do niczego chyba, ze do makijażu. Był w tym świetny.
    Jakie to męskie, szepnął mu jakiś głosik z ironią, ale Alex zupełnie go zignorował. Podziwiał brata.
    - To musiało być fajne, kiedy mogłeś go słuchać - uśmiechnął się wyobrażając to sobie - Zarabiać na muzyce? To chyba trzeba mieć naprawdę duży talent, nie? - Zapytał kiedy już weszli do sali - I szczęście - dodał rozglądając się dookoła. Zaskakująco nie wiedział co jeszcze powiedzieć. Zazwyczaj gadał dużo, a dziś czuł się tak zagubiony w nowym, nieznanym miejscu, że zamilkł. Rodzina byłaby tym bardzo zaniepokojona, chociaż pewnie całkiem zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  149. Korytarz miejsca, w którym Bastian miał spędzić trochę czasu, wydawał mu się być najlepszym "obserwatorium". Bo gdzie indziej lepiej można się przyglądać ludziom, niż mijając ich na korytarzu? Anonimowi, nieznani, bezimienni. Każdy inny, chociaż wszyscy trafili tu z jednego powodu; ich podejście do życia i otaczającego świata nie spodobało się innym. A przecież taką osobę zamiast zrozumieć, lepiej umieścić w pomieszczeniu bez klamek i z miękkimi ścianami, co by sobie przypadkiem krzywdy nie zrobił.
    Odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho postukał ołówkiem o zęy. Tego chłopaka, który siedział teraz na przeciwko niego, akurat znał. Nie osobiście, ale Fabian dużo mu o nim opowiadał. Ręka zaczęła szybko sunąć po papierze, nanosząc na nieskazitelną biel kartki ołówkowe rysy blondyna. Granatowe niczym nocne niebo oczy co i raz zerkały w jego stronę, jakby utrwalając szczegóły w pamięci.
    Na rysunku pojawiły się detale takie jak lekki błysk w oku, faktura powyciąganych rękawów swetra.
    Jeszcze tylko cienie, standardowy podpis "Lust" w lewym rogu i rysunek był skończony.

    [ Mam nadzieję, że się spodoba i nie jest za krótko ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  150. - Playback? -powtórzył z lekką pogardą w głosie. Nigdy nie rozumiał jak można tak oszukiwać ludzi. Jeśli nie umie się czegoś robić, to lepiej zająć się czymś innym i tyle.
    Podszedł do pianina i nacisnął po kolei kilka klawiszy. Uwielbiał dźwięk tego instrumentu, a świadomość, że to on sprawił, że to wielkie pudło zagrało była naprawdę niesamowita. Chociaż dźwięki nijak nie współgrały i każdy pianista pewnie odrąbałby mu rękę.
    Przytaknął bezgłośnie i rozejrzał się dookoła z uśmiechem.
    Wyglądające na ostre blaszki tamburynu trochę go przerażały. W głowie już miał wizję jak rozcinają jego cienką skórę, a krew zaczyna płynąć i płynąć...
    Wzdrygnął się na to i podążył wzrokiem dalej.
    Najmniej niebezpieczne wydały mu się grzechotki, więc wziął jedną do ręki i potrząsnął w tylko sobie znanym rytmie.
    Przeglądając inne instrumenty i odrzucając te potencjalnie niebezpieczne dla jego delikatnego ciała, co jakiś czas zerkał na Dennis.
    - Dlaczego tutaj jesteś? - zapytał po chwili trącając najgrubszą ze strun gitary jednym palcem.

    OdpowiedzUsuń
  151. - Rysuję. - oznajmił spokojnie, zupełnie nie zważając na to, że chłopak właśnie bezczelnie wydarł mu się do ucha. W myślach powtarzał sobie jak mantrę, że jest spokojnym człowiekiem. Po kilkunastu powtórzeniach, zaczęło działać. Dobrze, bo inaczej chłopak dostał by zawału, przerażony nagłym wybuchem krzyków i złości, pozornie zupełnie bez powodu. Ale w końcu przecież dlatego tu trafił. Spojrzał na blondyna.
    - Mam dla Ciebie prezent, Dennis. - oznajmił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, odrobinę łagodząc rysy.

    OdpowiedzUsuń
  152. Pozwolił mu się w siebie wtulić, pomimo tego, że wcale nie miał ochoty na żadne czułe gesty. Postanowił jednak grać do samego końca, tak jak to miał w zwyczaju. Uśmiechnął się miło, w ten wyuczony sposób, po czym przysunął usta do ucha Dennisa.
    - Nie tutaj - szepnął, ciepłym oddechem drażniąc wrażliwy płatek. - Dziś pójdziemy do ciebie - dokończył i nim się odsunął, przelotnie musnął ustami skroń chłopaka. Jeśli Louisowi na czymś mocno zależało, to potrafił być wyjątkowo miły. Zupełnie jak w tej chwili.

    [ bożę, aż tyle? nie wytrzymałabym nerwowo chyba.
    no bez kitu. już też o tym myślałam. przerażająca wizja przyszłości.
    ej, w ogóle chciałam poubolewać nad tym, że buźka Hewera zniknęła, ale ten chłoptaś idealnie przedstawia Dennisa! szok. ]

    OdpowiedzUsuń
  153. Kierując się do pokoju numer sześćdziesiąt sześć rozmyślała o wielu aspektach swojego życia. Czy wszystko potoczyłoby się inaczej gdyby na trzy lata nie została odcięta od świata? Może teraz siedziałaby w przytulnym pokoju na wygodnej, czerwonej kanapie owinięta kocem. W spokoju rozkoszowałaby się smakiem zielonej herbaty.. Nikt by jej nie przeszkadzał.. Nikt bez pytania nie wtargnąłby do jej sypialni.. Nikt nie przerwałby tej słodkiej chwili nicnierobienia. Zatrzymała się gwałtownie przy drzwiach prowadzących do pokoju chłopaka, którego imienia jeszcze nie poznała. Dość cicho wślizgnęła się do środka, a jej zielone tęczówki spoczęły na drobnej sylwetce siedzącej na łóżku. Po raz pierwszy uśmiechnęła się prawdziwie i ciepło choć delikatnie - jedynie uniosła jeden kącik ust.
    - Wyobraź sobie salę zrobioną z kości słoniowej, a na samym środku siebie. Wszędzie dookoła rozpościera się biel, nie dostrzegasz żadnego innego koloru.. - Zaczęła robiąc kilka kroków w jego stronę.

    [Znów te słonie x)]

    OdpowiedzUsuń
  154. Tuomas Totuus5.09.2012, 19:47

    Tommy nie zwracał zbytnio uwagi na chłód wody, jak bardzo się chciało można było ją w sumie ustawić na letnią... bardzo ciepłą nie, no ale...
    - Tak - odpowiedział, niepewnie patrząc na chłopaczka. Podszedł do umywalek, stwierdzając, że zrobi to samo ze swoim podkoszulkiem, mimo wszystko wolał zachować swoje ciuchy w jak najlepszym stanie. - One mnie przerażają. Nie wiem czemu, nie chcę tego czuć. Nie lubię strachu - dodał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  155. Uśmiechnęła się kiwając twierdząco głową. Skoro mogła to załatwić to dlaczego nie pomagać innym? Skoro to ich uszczęśliwia, gdy ich myśli odrywając się chociaż na chwilę od tego miejsca.
    - Yhy, zaraz zadzwonię. - Uśmiechnęła się. - Mogę zatrzymać rysunek? - Spojrzała się na niego. - Powieszę sobie gdzieś w widocznym miejscu, a jak do mnie w odwiedziny przyjdziesz powiesz 'patrz, to mój rysunek' - Poprawiła sobie włosy.

    OdpowiedzUsuń
  156. Podążył za nim, pozwalając mu prowadzić się za rękę. Na twarzy Louisa, nie widać nawet cienia entuzjazmu, w przeciwieństwie do uradowanego Dennisa. Przez moment pożałował tej decyzji, jednak w porę uświadomił sobie, że przecież na przyszłość warto będzie wiedzieć, gdzie chłopak mieszka.
    Rozejrzał się po wnętrzu, kiedy już przekroczyli próg i mimowolnie ruszył w stronę okna. Omiótł spojrzeniem, wspomniane przez Dennisa figurki słoni i właściwie nawet gdyby chciał, to nie zdążyłby się na nich skupić, bo chłopak z przejęciem już pokazywał mu coś innego. Uniósł brwi, szczerze zaskoczony rysunkami, które właśnie przyszło mu oglądać.
    - Jesteś nieźle świrnięty, Dennis - mruknął, siadając obok niego na łóżku i wciąż patrząc na rysunki tych... słoni.

    [ koleś jest genialny i świetnie pasuje, dlatego niezadowolenie szybko mi minęło! nasza niezastąpiona Brianowa <3
    Matylda, to śliczne imię. jak jeszcze pracowałam w przedszkolu, to taką Matyldę właśnie najbardziej lubiłam ze swojej grupy. taka ogarnięta dziewczynka z niej była. ]

    OdpowiedzUsuń
  157. [Odpisujesz jeszcze Dennisem?]

    OdpowiedzUsuń
  158. [To w takim razie nie chcę abyś go ruszała skoro tak w sumie go tutaj nie ma. XD Napisz jakąś notkę o Dennisie, co tam się z nim dzieje i tak dalej xd. Zobaczę, jak na razie nie jestem przekonana do wątku między naszymi postaciami :<]

    OdpowiedzUsuń
  159. [Niech będzie z Dennisem:D]
    /Ami

    OdpowiedzUsuń
  160. Idę korytarzem. W pewnym momencie czuje jak ktoś ciągnie mnie za sukienkę. Patrze w dół. Chłopak. Chyba. Siadam obok. Ludzie nie zwracają na nas uwagi. Patrze na niego a on na mnie.
    -Cześć. Jestem Ami. Chyba.

    OdpowiedzUsuń
  161. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  162. Spójrz, co ten chłopiec robi teraz jest psychiczna
    https://chaturbate.com/visceratio/

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga