INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





16 sierpnia 2012

Some of them want to use you.

Some of them want to get used by you.
Some of them want to abuse you. 
Some of them want to be abused. 

                                                                            sweet dreams 
Spalił parę pustych budynków, zabił ledwie kilku ludzi. Przez innch jest postrzegany jako psychopata, z czego osobiście się cieszy.
Manipuluje słabymi psychicznie ludźmi. W swoim otoczeniu zawsze upatrzy sobie kogoś, kogo z czasem zechce owinąć sobie wokół palca i wykorzystać. Przyjemność czerpie z widoku żywej krwi, sączącej się obficie z boleśnie rozdrapanych ran, które uwielbia zadawać swoim ofiarom.
Poprzyglądaj mu się z daleka, to możesz robić do woli. Nie wygląda na groźnego. Przypomina raczej zagubioną, poszukującą własnego miejsca duszę. Jednak zbliż się do niego i zajrzyj w jego oczy. Soczewki świetnie ukrywają pustkę jego spojrzenia. Tam nie dostrzeżesz żadnej duszy. Porozmawiaj z nim, daj się uwieść, a nie zdążysz się obejrzeć, nim zostaniesz uwięziony w jego pokoju. Oplącze Ciebie swoją siecią, składającą się z samych, słodkich kłamstw, by następnie gwałtownie obudzić Cię z tego boskiego letargu, kiedy zerwie z Ciebie ubrania i przyszpili nagie ciało do ściany... zgódź się zostać jego zabawką, on tylko na to czeka.

Dotąd nikt jeszcze nie poznał jego prawdziwej twarzy, którą  umiejętnie skrywa pod grubą warstwą makijażu. Wiadomo, że nazywa się Louis Moore. Jest mężczyzną, choć może też porzedstawić się Tobie, jako kobieta. W grudniu skończy 26 lat, mierzy sobie 186cm wzrostu, przy czym waży 72kg. Pali papierosy, pije wyłącznie czystą wódkę, czasem wciągnie kreskę, lub da sobie w żyłę. Jest biseksualny. Lubi szokować. Kiedy mówi, nigdy nie dowiesz się, czy mówi prawdę, a może kłamie. Błędnie stwierdzono u niego zaburzenie dysocjacyjne tożsamości, jednak idealnie trafiono z piromanią, oraz sadyzmem. Personel szpitala, jak i niektórzy pacjenci mogą go kojarzyć, gdyż nie trafia tutaj po raz pierwszy.
Oto garstka suchych faktów, których Louis nie może się wyprzeć.



Uśmiech.
Jeden.
Mam Cię.
Podczas, gdy Ty podchodzisz, by zacząć ze mną rozmowę,
ja mimowolnie knuję, w jaki wymyślny sposób mógłbym doprowadzić Cię na skraj szaleństwa.
I zrobię to, uwierz.
Już jesteś w pułapce.

247 komentarzy:

  1. Cordelia Alain16.08.2012, 14:45

    [Ciekawa postać i idealnie dobrany wizerunek do jej charakteru :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dziadek Manson... Czekałam, aż ktoś go "użyje", zaraz walnę Twiggy'ego Ramireza normalnie.
    Witam na blogu i życzę miłego pobytu.]

    OdpowiedzUsuń
  3. Cordelia Alain16.08.2012, 15:02

    [W takim razie co powiesz na wątek? Może być ciekawie zważywszy na charaktery naszych postaci ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Nie byłabym sobą gdybym nie zaproponowała wątku. Co ty na to? (Elizabeth jakby co) :D ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Cordelia Alain16.08.2012, 16:15

    Przeraźliwy śmiech rozniósł się echem po korytarzu na pierwszym piętrze. Trzask drzwi, a zaraz po nim następuje głucha cisza - jeszcze gorsza od śmiechu jaki przed chwilą dało się słyszeć.
    Blade, pełne usta wyginają się w chłodnym nieco szalonym uśmiechu. Jadowicie zielone oczy bacznie przyglądają się wszystkiemu dookoła aż w końcu zatrzymują się na stojącym nieopodal niej krześle. Bezgłośnie idzie w jego stronę by już po chwili usiąść na nim i spojrzeć na talerz z obiadem.
    - Czyżby ktoś już to przetrawił i wypluł nim zdążyłam tu przyjść? - Mruknęła przyglądając się posiłkowi z obrzydzeniem. Przeklęła pod nosem i rozejrzała się szukając jakiegoś ciekawego obiektu do obserwacji. I znalazła. Siedział dość blisko niej.. Z pewnością potrafił wzbudzać w ludziach strach. Świetnie. Mają coś wspólnego.

    [Nigdy nie byłam dobra w zaczynianiu ale mam nadzieję, że może tak być ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ No cóż, to ja coś spróbuję ale uprzedzam, dobra w zaczynaniu nie jestem :D ]

    Szła do swojego gabinetu stukając głucho obcasami o podłogę. Miała na sobie zdecydowanie za krótką sukienkę jak na lekarza w kolorze nieba i kolorowe zakolanówki, które razem z obcasami sprawiały, że jej nogi wydawały się być o wiele dłuższe.
    Weszła do środka trzaskając drzwiami trochę za mocno niż powinna. "Przeciąg" pomyślała i nie zakładając fartucha od razu poszła zamknąć okno. Dopiero po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak. Odwróciła się i podparła jedną ręką bok a drugą przeczesując rude, natapirowane włosy.
    Przy biurku, na miejscu dla gości siedział bowiem mężczyzna, ubrany i umalowany jak wokaliści z jej ulubionych zespołów.
    Z lekkim westchnieniem podeszła do biurka i usiadła na swoim miejscu po czym zobaczyła leżącą tam kartę pacjenta i przyklejoną do niej kartkę od pielęgniarza "Musiałem już iść, następnym razem się nie spóźniaj. Mam nadzieję, że nic nie zdemolował". Wywróciła oczami nawet nie otwierając karty i zmierzyła wzrokiem pacjenta. Siedział cicho i przypatrywał się jej.
    - Więc... - zaczęła. - Napijesz się kawy? Zapalisz? - wyciągnęła z szuflady paczkę papierosów i położyła ją na biurku a zaraz obok paczkę zapałek. Sama wyciągnęła jednego i zapaliła. - Może chcesz porysować? Króliczki? Ja nigdy nie umiałam rysować króliczków... - wyznała zaciągając się. Z jej twarzy nie schodził nieco szaleńczy uśmiech. Gdyby nie fartuch można by pomyśleć, że również jest pacjentką... Ale chwila, przecież zapomniała go założyć! Ponownie wypuszczając dym z ust założyła nogę na nogę.

    [ Mam nadzieję, że może być... :D ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Cordelia Alain16.08.2012, 19:18

    Mimowolnie zmrużyła powieki i przygryzła dolną wargę, a zrobiła to tak mocno, że zmieniła ona kolor z bladego różu na delikatną czerwień. Interesujące. Nikt nie lubił czuć na sobie spojrzenia zielonych tęczówek Cordelii ale ten nieznajomy jej mężczyzna był wyjątkiem. A ona lubiła wyjątki. Przekrzywiła głowę jakby to pomogło jej odgadnąć z kim ma do czynienia. Nie odrywając od niego wzroku sięgnęła po jabłko (które jako jedyne nadawało się do spożycia) i wgryzła się w nie rozkoszując jego smakiem.
    Kiedy większość pacjentów wstała ze swoich miejsc ona nawet się nie poruszyła. Wolała poczekać aż zrobi się tu pusto i wtedy łaskawie opuściłaby stołówkę, a może zrobi to w towarzystwie tajemniczego nieznajomego? Nie zastanawiając się długo wstała gwałtownie z krzesła, przez co wylądowało ono na ziemi i wolnym krokiem udała się w stronę mężczyzny ani na moment nie odrywając od niego wzroku. Stanęła tuż przed nim i znacząco zerknęła na krzesło naprzeciwko niego zadając tym samym pytanie czy może usiąść. Ale nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony czarnowłosego usiadła na wskazanym przez siebie meblu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uniosła jedną brew obserwując jego zachowanie. Przeczesała dłonią włosy po czym uśmiechnęła się trochę szerzej wypuszczając trochę więcej dymu. Poszła do naprzeciwległej ściany by zagotować wodę w czajniku elektrycznym i nasypała trochę kawy do kubka z jakimś napisem oraz posłodziła jak zwykle za dużo. Wzruszyła ramionami i odczekała aż woda się zagotuje po czym zalała kawę.
    - No cóż, o czym chcesz porozmawiać? - spytała dźwięcznym, niskim głosem, zwykle miłym dla ucha nie odwracając się. Westchnęła. - Bo wiesz, w sumie nie bardzo lubię ciszę... Przytłacza, nie uważasz?
    Wróciła do biurka i ponownie usiadła na swoim miejscu wpatrując się w niego oczekując odpowiedzi. Chwyciła papierosa, którego zostawiła w popielniczce i znów się zaciągnęła wyciągając z szuflady notatnik i ołówek.
    - Um, ale jeśli nie chcesz rozmawiać, to możemy poudawać, że coś robimy... Na przykład ja narysuję coś, co w sumie sama nie wiem co to jest, a ty mi powiesz co ci to przypomina, oui?
    Intrygował ją. Swoim zachowaniem, wyglądem... Nawet jego oczy były interesujące. Był niemalże chodzącą zagadką, lubiła zagadki... Siedziała nad nimi tak długo dopóki nie udało jej się ich rozwiązać, coś jednak czuła, że to będzie najtrudniejsza łamigłówka z możliwych...

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez chwilę siedziała nieruchomo jakby mężczyzna ją zahipnotyzował i sprawił by nie mogła chociażby kiwnąć palcem. Może próbowała go rozgryźć? Albo po prostu intensywnie się nad czymś zastanawiała? Każde wytłumaczenie było dobre, a takie zachowanie raczej nikogo tutaj nie dziwiło.. W końcu znajdowali się w szpitalu psychiatrycznym. W tym miejscu naprawdę trzeba się wysilić by kogoś zaskoczyć - zarówno lekarzy jak i pacjentów.
    - Witaj, tajemniczy nieznajomy. - Odparła nieco ochrypłym głosem rozsiadając się wygodnie na krześle, ale już po chwili delikatnie pochylała się w stronę mężczyzny. Niewielu było ludzi, którzy w chociażby najmniejszym stopniu zaintrygowali kogoś takiego jak Cordelia, a jemu się to udało choć dla niego zapewne nie miało to żadnego znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaśmiała się lekko, niemal ironicznie podtrzymując jego przenikliwe spojrzenie. Jeśli pytanie wytrąciło ją z równowagi to bardzo dobrze to ukryła.
    - Jestem z Francji - powiedziała naumyślnie mocno zabarwiając swój głos akcentem. - Mi jednak zawsze bardziej francuski kojarzył się z romantyzmem niż z erotyzmem ... Choć przyznaję, łączy je cienka granica. - Zmrużyła szafirowe oczy. - Na prawdę bardzo cienka...
    Czy Francja kojarzyła jej się z erotyzmem? Tak! Czy chciała rozmawiać akurat z nim o swojej ojczyźnie? Nie. Tak na prawdę, nie lubiła z nikim rozmawiać o tym skąd pochodziła, czy na prawdę jest tam tak ładnie jak wszyscy mówią, i czy mogłaby powiedzieć coś po francusku. Chociaż czasami mówiła coś w stylu "Odwal się" albo "Spierdalaj..." wmawiając im, że to jakieś ładne słówko typu "Kocham Cie" albo "Masz śliczne włosy" ... Bawiła ją głupota ludzi, bardzo ...
    Ale coś sprawiało, że nie spodziewała się takich pytań od niego, dlaczego? Nie wiedziała.
    - A tobie? - spytała. - Tobie z czym kojarzy się francuski?
    Nie wiedziała też po co zadała to pytanie, z ciekawości?

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hej. Louis jest takim fajnym złym gościem, albo nie jest, nie ważne. Za Mansona już Cię kocham ~~ <33 Może jakiś wątek, no chyba, że nie chcesz ~~ Twoja sprawa xd]

    OdpowiedzUsuń
  12. {Łaaa, ale genialny. *.*]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Miło że się na coś przyda. :D
    Och, jakaż propozycja! Nie mogę nie przyjąć! Zacząć zacznę, ale pomysł daj. :D Proszę? ♥.♥]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Żyję z zasadą "piszesz o wątek = piszesz ten wątek". :D Zazwyczaj.
    Ja tam widzę obie wersje na hardkora, łazienka a pokój, how different. :D]

    Czy nawet stołówka musi być biała?
    Żeby chociaż jedzenie tutaj było dobre, to dałoby się przeżyć i ogarnąć, ale nie. Nawet to musi przypominać, że jest się w miejscu które ma pomóc w Twej chorobie. I jak niby ma się ktokolwiek tu wyleczyć z tą ciągłą świadomością miejsca pobytu?!
    Wracając do tematu, tym razem na śniadanie była owsianka. Tym razem? Był tu kilkanaście dni(jedenaście to też naście) i połowa z tego obfitowała w powitania tym oto daniem. A pfe. Toż to nieludzkie tak maltretować szaleńców.
    Cóż, czarnowłosy stwierdził że porzuci tą głupią owsiankę i ukryje się na czas śniadania w łazience. Byłemu, w gruncie rzeczy, anorektykowi wiele niezjedzenie śniadania nie zrobi. Poszedł więc w owo miejsce, ale już w drzwiach się zawahał. A to dlatego, że zobaczył prawdopodobnie najdziwniejszą osobę jaką widział w całym swym, znowuż nie aż tak długim, życiu. Aż trudno opisać. Niepewnie skierował się w stronę kranu, nie potrafiąc się powstrzymać od ciągłych spojrzeń w stronę tegoż osobnika.

    [Gniot w drugiej części.]

    OdpowiedzUsuń
  15. Roześmiała się wypuszczając dym z ust. Zwykle temat był dla niej drażliwy, ale jego skojarzenia po prostu ją bawiły. Wywróciła oczami również się lekko nachylając.
    - Brzmisz, jakbyś już tam kiedyś był - powiedziała mrużąc oczy.
    Była niemal pewna, że nigdy go nie spotkała, już tym bardziej wśród swoich, pożal się boże, klientów.
    - Kto wie, może kiedyś się spotkaliśmy? - dodała po chwili zastanowienia rozbawionym tonem głosu. Ich rozmowa zdecydowanie odbiegła od "terapii", a ona jako porządny psycholog z doświadczeniem powinna chrząknięciem zakończyć temat jej prywatnego życia i wrócić do problemów rozmówcy...
    Problem polegał jednak na tym, że ona nie była porządnym psychologiem a jej doświadczenie to były własne wizyty, na które uczęszczała... Cóż, zawsze trzeba mieć jakieś pierwsze kroczki, no nie?
    A jednak, choć nie dała po sobie tego poznać wspomnienie francuskiego striptizu, co za tym idzie również francuskich prostytutek na swój sposób ją zabolało.
    - Ale to prawda - wymruczała ponownie zabarwiając głos. - Wino mamy wyborne...
    Kończąc zdanie uśmiechnęła się jeszcze bardziej ukazując jedynie koniuszki zębów. Zaciągnęła się dymem i wypuściła go mrużąc lekko oczy.
    - Um, i jak samopoczucie? - dodała sarkastycznie, niemal drwiąc z innych psychologów. Oczywiście nie oczekiwała odpowiedzi, pacjenci prawie nigdy nie odpowiadają na takie pytania szczerze...

    OdpowiedzUsuń
  16. Cordelia Alain16.08.2012, 22:59

    Cordelia nie należała do pięknych kobiet, ale nie była też wstrętna. Jej uroda była po prostu dyskusyjna. Ile ludzi, tyle opinii bo każdy ma przecież własne zdanie. Ale większość zgadzała się z tym, że jej największym atutem są oczy. Może dlatego, iż widać w nich czasem szalony błysk?
    - Louis. - Powtórzyła zaraz za nim unosząc delikatnie lewy kącik ust w górę. Powoli przeniosła wzrok na jego dłoń i bez zastanowienia uścisnęła ją.
    - Cordelia. - Wymruczała patrząc mu głęboko w oczy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dopiero po chwili zabrała swoją dłoń, a w jej głowie zaczęło pojawiać się coraz to więcej myśli, które głównie dotyczyły mężczyzny siedzącego przed nią. Być może teraz pobyt w tym "cudownym" miejscu stanie się bardziej interesujący? Kto to wie..

    OdpowiedzUsuń
  17. [No niby taaak. I łatwiej zwiać!]
    Tommy liczył na to, że ten psychiatryk będzie jedynym, pierwszym i ostatnim do jakiego trafił. I że szybko się z niego wydostanie...
    Poczuł na sobie mrowienie, zazwyczaj znaczące że ktoś się na Ciebie patrzy. A któż mógłby inny, jak nie ten dziwny nieznajomy. Popatrzył w lustro, chcąc w ten sposób potwierdzić swoje przypuszczenia, i nie mylił się. Czuł się kompletnie niepewnie, coś w duchu mówiło mu, żeby jednak wrócił do stołówki, ale on niewątpliwie nie usłuchał tego czegoś.

    OdpowiedzUsuń
  18. [Potrzebuję wątku, najlepiej dziwnego. Chcesz? Tim zna absolutnie cały szpital, podrzuć mi coś, a ja postaram się zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  19. Uniosła wargi w lekkim uśmiechu wywracając przy tym oczami. Zgasiła papierosa w popielniczce po czym poszła otworzyć okno by wywietrzyć gabinet. Wyjrzała na chwilę na krajobraz za oknem, który w sumie nie należał do tych ładniejszych. Westchnęła i wróciła na miejsce.
    - Pozwól, że odbiorę to jako komplement - powiedziała śmiejąc się lekko na uwagę, że zapamiętałby ją. Nie wątpiła w to, jej wizerunek zapadał w pamięć, zdawałoby się, że ubierała się tak i tapirowała włosy specjalnie.
    Słysząc kolejną uwagę ponownie się uśmiechnęła.
    - Merci - odpowiedziała wsłuchując się w jego charakterystyczny głos.
    Jednak najbardziej roześmiała się słysząc jego odpowiedź na niemal retoryczne pytanie.
    - Dlaczego tu trafiłeś? - spytała po chwili mrużąc oczy. - No wiesz, twoim zdaniem...
    Lubiła zadawać to pytanie pacjentom, a raczej lubiła słuchać ich odpowiedzi. Czasami były na prawdę zabawne, a czasami niemal rodem z horroru ... Nie przeszkadzało jej to jednak, pytała po to by znać odpowiedź, prawda? Jakakolwiek by nie była...

    OdpowiedzUsuń
  20. Różnicą był fakt, że drobny chłopaczek z Finlandii kompletnie do wariatkowa nie pasował - nie był wariatem. Czuł się absolutnie nie na miejscu, jego choroby niekoniecznie nadawały się do leczenia w takim miejscu.
    Apropo, wołania o pomoc, to małe czarnowłose coś może jest małe, ale drzeć się potrafi. Stany lękowe uczą!
    Drgnął, gdy mężczyzna nagle pojawił się za nim. Nie mógł tego zauważyć w lustrze, bo akurat się w nie nie patrzył [to normalnie takie "you don't say?"], a najmniejszego ruchu nie było słychać.
    - Nie, dziękuje - mruknął, lekko zachrypniętym głosem. - Bo jestem nowy - dodał, tym samym tonem. Jego duże, szare oczy zrobiły się jeszcze większe ze strachu.
    Trzeba było posłuchać tego cichego głosika w głowie.
    Głosy, słyszy głosy! A niby nie jest wariatem...oksymoron się nam robi.

    OdpowiedzUsuń
  21. Cordelia Alain17.08.2012, 00:09

    Kiedy na jego ustach pojawił się uśmiech niemal od razu na nie spojrzała. Delikatnie rozchyliła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale ona milczała. Powoli podniosła wzrok by znów spojrzeć mu w oczy. Po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz gdy ich dłonie połączyły się w uścisku.
    - Wyglądam na kogoś kto snuje takowe plany? - Odpowiedziała pytaniem i leniwie rozejrzała się po sali wcale nie czekając na odpowiedź. - Nie mam absolutnie żadnych planów, mój drogi. - Wypowiedziała te słowa wolno, wyraźnie akcentując każde słowo. Z trudem odwróciła od niego wzrok i popatrzyła w stronę drzwi, za którymi zniknęła kolejna osoba. Zostali sami choć pewnie nie na długo. Zaraz ktoś przyjdzie i grzecznie ich poprosi o opuszczenie stołówki.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Mam nadzieję, że będzie Ci taki początek odpowiadać.]

    Od kilku dni po wyjściu z izolatki zastanawiał czego chciał. Czuł… obrzydzenie, do wszystkiego, absolutnie wszystkiego. Nawet szpitalne łóżko go irytowało i miał ochotę je zniszczyć, nie bacząc na to, że dostałby przez to kolejną dawkę tych pierdolonych leków uspokajających. Znowu musiałby słuchać tego, co mówi jego szanowna pani lekarz. Chciałby jej ukręcić kark, albo ją udusić, miała bardzo ładną szyję. Gładką, bladą i zapewne miękką, chyba idealną do duszenia.
    Czuł się bardzo otumaniony, trochę jak szmaciana lalka nie zdolna do artykułowania swoich myśli. Milczał, chyba przywyknie do tego stanu, jednak nie lubił być ignorowany.
    Potrzebował… czegoś, tak mu się wydawało, nie wiedząc czego skierował swoje kroki do pokoju Louisa, jak zawsze gdy miał ochotę na seks. Obaj byli tu już długo, nie znali się, bo Tim lubił kłamać. Jednego dnia był z kochającej rodziny, drugiego mógł być sierotą.
    Bez pukania przekroczył próg, spojrzał na okno, krata, nie spojrzał na Lousia będącego na łóżku.
    -Cześć – burknął stojąc w progu, jakby jeszcze się zastanawiał, wejść czy się wycofać. Nie zamknął jeszcze za sobą drzwi, jeśli tylko będzie miał ochotę wykona krok w tył.

    OdpowiedzUsuń
  23. Skinęła głową słysząc jego odpowiedź. W sumie, mogłaby zajrzeć do jego karty i sama się dowiedzieć, jednak prawie nigdy nie czytała tych badziewnych dokumentów. To było jak zaglądanie w prywatność, ona nie chciałaby, by ktoś zajrzał w jej kartę, nawet lekarz.
    - Tak - odpowiedziała ironicznie kiwając głową. - Nieuwaga to pierwszy stopień do piekła.
    Zaśmiała się wywracając oczami, nie spodziewała się wylewności, no ale bez przesady.
    Słysząc pytanie uniosła jedną brew biorąc przy tym spory łyk zdecydowanie przesłodzonej kawy, która zdawała się być już trochę chłodnawa. Wzruszyła ramionami.
    - Raczej tak - odpowiedziała sięgając po kartę. - Wszystko jest napisane tutaj... - dodała odkładając ją z powrotem na biurko.
    Po chwili zmrużyła oczy zadając kolejne, frustrujące ją pytanie.
    - A chciałbyś?
    Tak na prawdę, nie wiedziała po co zadała to pytanie. Ciekawość? Chęć rozwiązania kolejnej zagadki?
    Kątem oka spojrzała na zegarek, mieli jeszcze trochę czasu, a jak na razie nawet nie zaczęła myśleć o "terapii".
    Jednak pierwsza rozmowa to zwykle jest zapoznanie z pacjentem, zrozumienie jego toku myślenia, może nawet odnalezienie problemu... A to właśnie robiła, prawda? Poznawała ciekawy i oryginalny tok myślenia jej pacjenta.

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdy tylko zauważyła, że się poruszył automatycznie powróciła do niego wzrokiem. Dzieliło ich teraz mniej centymetrów niż poprzednio, a dystans zmniejszył się jeszcze bardziej kiedy ona pochyliła się w jego stronę.
    - W takim razie jakże mogłabym odmówić? - Wymruczała spoglądając na należące do niego pełne usta wygięte w uśmiechu, który bardzo jej się spodobał. Nadal pochylona uważnie mu się przyglądała, jednak usłyszawszy kroki za swoimi plecami wyprostowała się i spojrzała przez ramię. Teatralnie przewróciła oczami słysząc, że nie powinno ich tu być bowiem pora obiadowa skończyła się jakieś pół godziny temu.. bla.. bla.. bla.. Potok nic nie znaczących słów.. bla.. bla.. bla.. Nie interesowało ją to co mówi do niej starsza kobieta bowiem miała przed sobą kogoś bardziej interesującego.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mimowolnie przymknęła powieki słysząc jego ostatnie słowa tak blisko swojego ucha. Odprowadziła go wzrokiem po czym uśmiechnęła się ironicznie do kobiety i również opuściła stołówkę. "Nie mogłabyś" - słowa, które wciąż odbijały się echem w jej głowie.
    * * *
    Dzień nie minął jej jakoś szczególnie, wręcz przeciwnie.. Był to chyba jeden z najnudniejszych dni jakie musiała spędzić w tym jakże uroczym miejscu. Nie dziwne więc, że z wielką przyjemnością oglądała słońce powoli chowające się za horyzontem co zapowiadało przyjście upragnionego wieczoru. Wszyscy udali się na stołówkę by spożyć ostatni posiłek tegoż dnia, ale dwie osoby postanowiły spędzić ten czas nieco inaczej. Cicho (jak na nią) otworzyła drzwi prowadzące na dach i od razu rozejrzała się wokół, jednak nikogo nie zauważyła. Ukrywał się czy jeszcze nie przyszedł?

    OdpowiedzUsuń
  26. Roześmiała się kręcąc głową. Najnormalniejsza? Takie słowa od pacjenta, raczej nie powinny mieć dosłownego znaczenia.
    - Normalna? - spytała ledwo co powstrzymując śmiech. - Och, opisałabym się wieloma przymiotnikami, ale na pewno nie znalazłoby się pośród nich określenie "normalna"...
    Wciągnęła powietrze próbując się uspokoić, ale jego uwaga po prostu wytrąciła ją z równowagi. Tylko raz usłyszała, że jest normalna, jednak po niekontrolowanym wybuchu śmiechu, dokładnie takim jak ten, tamta osoba jednak zmieniła zdanie. A tak, to zwykle ludzie mówili, że ma nierówno pod sufitem albo pytali czy aby na pewno wzięła swoje leki, których oczywiście nawet nie ma.
    Przeczesała dłonią włosy czując się nieco niepewnie po czym wzruszyła ramionami biorąc swój notes.
    - Żarty żartami, ale ja potem zdaję raport z tych wizyt - powiedziała niemal, że ze smutkiem. - Co mam więc napisać? Mam zadać ci jakieś pytania? Chcesz coś narysować? Może zagrać na jakimś instrumencie? Mam tam flet poprzeczny i skrzypce - powiedziała wskazując kąt, w którym rzeczywiście stały dwa pokrowce.
    Pamiętała, że jeden z jej terapeutów na każdej wizycie pytał się czy chce zagrać na jego pianinie. To pomagało, możliwe, że w jakiś sposób i jemu pomoże...

    OdpowiedzUsuń
  27. Uśmiechnęła się nieznacznie prostując się przy tym. Spojrzała na mężczyznę i zaczęła iść w jego stronę. Trzeba przyznać, że nie poruszała się jak ktoś psychicznie chory. Zresztą czy niechęć wobec ludzi ma związek z jakąś chorobą? Dumnie uniesiona głowa, nienaganna postawa i pewny siebie krok, to wszystko plus złowieszczy śmiech, przeszywające spojrzenie oraz ironiczny uśmiech wprawiało niektórych w drżenie. Drżenie ze strachu. Zerknęła na butelkę ale tylko na chwilkę, a już po kilku sekundach stała tuż obok niego. Zerknęła na niebo, na które zwykła spoglądać godzinami jako dziecko. Stare dzieje, nic nie warte wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  28. [No to bardzo dobrze, nie zrozum mnie źle, miła odmiana pisać z kimś takim złym ^^ Dobra, przestane, bo sama zaczynam się plątać. Rozumiem, cieszę się, że Loius wylazł z twojej głowy i pojawił się na blogu machając łapkami, albo i nie, emm dobrze. Zaczynam xd]

    Nie był dobrym doręczycielem, najczęściej gubił to co miał dostarczyć, albo gubił drogę. Zostawał w którymś korytarzu kuląc się w sobie i zapominając o wszystkim. Wtedy najczęściej przychodziły do niego potwory, głosy, które krzywdziły, syczące demony. Lekarze o tym wiedzieli, dlatego dziwił się kiedy powierzyli mu zadanie, wielkie zadanie, a przynajmniej tak mu się zdawało. Po południu, po dawce otępiających leków, przez które było lepiej niż gorzej przywołali go do swego gabinetu. Grzecznie, acz stanowczo wszedł do końca i zaczął udawać, że słucha tego co mają mu do powiedzenia. Strasznie irytował go ból głowy, oraz fakt, że musi coś za nich zrobić. Westchnął. Wziął list i poszedł przed siebie. Co jakiś czas mrugał oczami, czuł się otępiały, wszystko go bolało. Szczerze mówiąc, nawet się nie zorientował kiedy doszedł do odpowiednich drzwi. Bez pukania wszedł do środka. Znajomy siedział na łóżku.
    -Mam ci to przekazać- podał mu jakąś kopertę, nie otwierał, nie interesował się tym co było w środku.
    Oparł się o ścianę, nawet nie silił się na uśmiech, w tym towarzystwie zdecydowanie nie musiał. Odchylił głowę i zamknął oczy. Chciał wtopić się w jedną z białych ścian, oddychał ciężko. Chyba mógł już stąd iść, lecz nie potrafił otworzyć oczy i wyjść trzaskając drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  29. Uśmiechnęła się lekko odgarniając włosy z twarzy, tym razem ich nie przeczesując. Znali się zaledwie około 20 minut a on już był w stanie powiedzieć o niej tak wiele. Choć wydało jej się to trochę dziwne, to uznała, że musiał obserwować ją już wcześniej. Zmrużyła oczy. I jeszcze użył jej przezwiska...
    - Jak na tak krótką znajomość dość sporo o mnie wiesz - powiedziała zaczepnie unosząc jedną brew po czym zaczęła notować swoim niemal ozdobnym, pochyłym pismem notatkę o tym jak to pacjent nie wyraża chęci do prowadzenia konwersacji i wpatruje się w jeden punkt bez jakiegokolwiek zainteresowania a na pytania czy inne zaczepki nie reaguje.
    - To jest karalne, wiesz o tym, prawda? - spytała notując, nawet nie podnosząc wzroku. Następnie westchnęła odkładając notatnik i zmrużyła oczy.
    - Grasz na gitarze? - spytała z nieskrywanym zaciekawieniem. - Kiedyś chciałam grać na gitarze, ale ... - zawahała się tracąc uśmiech po czym ten znów rozświetlił jej twarzy. - Nie ważne, za to nauczyłam się grać na skrzypcach, pianinie i flecie poprzecznym... I to wszystko w kilka lat...
    Ostatnie co chciała teraz robić to opowiadać o tym jak to jej patologiczna rodzina rozwaliła jej nowiutką gitarę. Dlatego kupiła skrzypce, były łatwiejsze do ukrycia, tak samo jak flet. Tylko z pianinem był kłopot, dlatego grywała jedynie w szkole.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zawahał się, chwileczkę, ale po chwili odwrócił się by zamknąć za sobą drzwi. Przeszedł te kilka kroków dzielących go od progu do łóżka Louisa, na które opadł bardzo blisko mężczyzny. Ułożył się tak, by leżeć twarzą do Luisa.
    Tim zmarszczył brwi, ale i tak wyglądał na kogoś wybitnie zniechęconego. Czuł się otumaniony, bardzo, jakby zmienili mu te wszystkie prochy na mocniejsze, mający na celu uspokojenie, spowodowało to tyle, że czuł się tak jakby wszystko było mu jedno. Czy ktoś go będzie dotykał, czy nie, czy będzie żył, czy nie, czy zje jakikolwiek posiłek, czy nie, kogo to obchodziło.
    -Dawno – mruknął, niepotrzebnie wręcz potwierdzając słowa znajomego. Od niechcenia jego dłoń umiejscowiła się na boku Louisa, a palce zaczęły się bawić materiałem koszulki mężczyzny. Nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić, a nie miał też ochoty niczego inicjować. To przytłaczające.

    OdpowiedzUsuń
  31. Skutecznie wyrwał ją z zamyślenia ująwszy jej dłoń delikatnie przez co potrząsnęła głową i spojrzała mu w oczy. Usiadła tuż przy nim i rozejrzała się wokół. Rzadko przebywała w tym miejscu, naprawdę bardzo rzadko. Sama nie wiedziała dlaczego, przecież lubiła spędzać czas z dala od tych wszystkich niepoczytalnych psychopatów. Zwróciła twarz w jego stronę uśmiechając się delikatnie acz tajemniczo. Znów zaczęła zastanawiać się nad tym za co go tu zamknięto. Z pewnością był specyficzny, ale za to nie zamyka się ludzi w szpitalu psychiatrycznym, prawda? Kto wie, może łączy ich coś więcej niż tylko nieproblemowe wzbudzanie strachu w innych.
    - Często tu przychodzisz? - Zapytała mimowolnie unosząc przy tym lewą brew. Ponoć wiele można powiedzieć o człowieku znając miejsca, w których lubi przebywać.. W których czuje się nadzwyczaj komfortowo..

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie martwił się, niczym, póki nie odczuwał takiej potrzeby nie musiał tego robić, zawsze robił to co chciał, nawet jeśli była to tak trywialna rozrywka, jak zachęcanie do skoku z drugiego piętra. Teraz nie miał ochoty na nic, czuł się wybitnie paskudnie, ale nie martwiło go to.
    -Nic – odpowiedział, nie wiadomo czy było to kłamstwo, czy prawda, rozgraniczenie obu tych rzeczy w wypowiedziach Tima graniczyło z cudem.
    Do tej pory nie wiedział czego chciał, jakby brakowało mu określeń by to sprecyzować, myśli były dziwnie mozolne, nie atakowały jego głowy nagle, tak jak zawsze. Był absolutnie beznamiętny, bardziej niż zazwyczaj.
    Mógłby przespać całe swoje życie, ale nie tego potrzebował, przecież był wyspany.
    Przesunął wzrok na szyję Luisa, wystarczyło wyciągnąć dłonie i zacisnąć na jego skórze palce, na szczęcie jego zimne spojrzenie niebieskich oczu nawet przez moment nie ujawniło myśli.

    OdpowiedzUsuń
  33. Otworzył oczy i usiadł na łóżku, które pod nim zaskrzypiało. Obserwował jak koperta, zaczyna płonąć, pojawia się taki cudowny, czerwony płomień. Podszedł do niego bliżej, chciał dotknąć, nawet wyciągnął rękę by go dotknąć. Nagle zapomniał, że płomień jest gorący, że może poparzyć. Chciał go dotknąć, był taki ciekawy. Wyciągnął dłoń jeszcze bardziej, poczuł przyjemny pieczenie. Nagle opuszki jego palców dotknęły gorąca. Przygryzł dolną wargę i jednak cofnął dłoń. Obserwował oparzenie.
    Heh. Westchnął głośno, starał się wstać z łóżka
    -Skoro odebrałeś list to ja już pójdę- powiedział cicho starając się wstać. Chciał wrócić do swojego lokum, w którym teoretycznie jest bezpieczny. Chciał dokończyć malunek, który zaczął wczoraj. Drzewa, czerwone, czarne, jakieś kreski, które powinny tworzyć całość.

    OdpowiedzUsuń
  34. Zaśmiała się krótko patrząc gdzieś w bok. Następnie ponownie na niego spojrzała mrużąc lekko oczy.
    Jego słowa aż tak bardzo jej nie zdziwiły, a co najciekawsze nie przestraszyła się. Normalny człowiek w tej chwili poczułby jak jego serce przyśpiesza a oddech staje się nierówny. Zimny pot wstępuje na ciało. Strach... Jednak ona tego nie czuła. Raczej dzikie zaciekawienie, o co tak na prawdę mu chodziło...
    - Oui, przyjemności są karalne - powiedziała nachylając się lekko. - Jednak są różne obejścia, które sprawiają, że wszystko staje się nagle legalne i dobre, oui?
    Ponownie się roześmiała również zerkając na skrzypce zapakowane w czarny pokrowiec.
    - Och, mam taką nadzieję, skoro mówisz, że instrumenty cie nie lubią - powiedziała nie tracąc uśmiechu. - Długo i ciężko na nie zarabiałam...
    Po co to powiedziała? Nie miała zielonego pojęcia. Jakoś samo tak się wymsknęło. Żeby odwrócić uwagę od swojego nagłego zmieszania roześmiała się i wzięła kolejnego łyka kawy. Zerknęła na zegarek i zarejestrowała, że połowa spotkania już dawno minęła.
    - Więc, mamy jeszcze trochę czasu ... - wzruszyła ramionami przybierając niemal obojętny wyraz twarzy, czekając na jego reakcję. - Co chciałbyś robić?
    Tak na prawdę, to spytała chyba tylko po to, by nie kontynuować poprzedniego tematu... Miała tylko nadzieję, że to zadziała.

    OdpowiedzUsuń
  35. Przygryzła lekko dolną wargę wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Zabrała butelkę, którą jej podał po czym upiła kilka łyków płynu będącego dla licznej części społeczeństwa czymś w rodzaju afrodyzjaku.
    - Zastanawiasz się czy nie minęliśmy się już na korytarzu? - Mruknęła spoglądając mu w oczy. Czas leciał szybko choć nie potrafiła określić czy jest z tego powodu zadowolona. To nie był pierwszy szpital, w którym ją zamknięto..
    - Miesiąc, może dłużej. - Rzekła obojętnym tonem patrząc przed siebie. Wzruszyła ramionami przymykając na chwilę powieki.. Całkowicie skupiła się na smaku alkoholu, który czuła w ustach i przełyku.

    OdpowiedzUsuń
  36. Głos mężczyzny był niesamowity, dlatego skupiła się na sposobie w jaki wypowiadał słowa. Z każdą minutą intrygował ją coraz bardziej.. Co chciał ukryć pod warstwą makijażu? Dlaczego nosił soczewki? Czy swoim wyglądem chciał coś przekazać czy po prostu lubił szokować? Różne myśli kłębiły się w jej głowie, jednak żadnej nie pozwoliła się ujawnić, bynajmniej na razie.
    Oblizała usta, otworzyła oczy i powoli zwróciła twarz w jego stronę.
    - Naprawdę? - Wymruczała delikatnie marszcząc przy tym nos. Wyciągnęła z kieszeni obcisłych spodni paczkę papierosów i położyła ją między sobą a Louisem. Włożyła jednego papierosa między wargi, lecz zanim go odpaliła trzymała go w ustach przez kilkadziesiąt sekund. Kiedy poczuła upragniony smak nikotyny uśmiechnęła się pod nosem. Wypuściła dym z ust patrząc mężczyźnie w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  37. By mu to ułatwić lekko rozchyliła usta nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Podobno oczy są zwierciadłem duszy, niestety ona nie widziała jego prawdziwych tęczówek tak więc nie mogła wiedzieć z kim dokładnie ma do czynienia. Nie przeszkadzało jej to, bo gdyby było inaczej nie siedziałaby teraz tak blisko niego.. Tak niebezpiecznie blisko.
    - Nie powiedziałam, że kłamiesz. - Odparła spoglądając na jego usta. Co kryło się pod tym łobuzerskim uśmiechem? Czy teraz w jego głowie tworzył się jakiś chory plan?
    - Nie pijesz? - Zapytała patrząc przed siebie. Zmrużyła oczy przyglądając się jakiemuś staremu, obskurnemu budynkowi, który znajdował się dokładnie naprzeciwko niej.

    OdpowiedzUsuń
  38. Cordelia Alain17.08.2012, 20:49

    Uśmiechnęła się ale nieco inaczej niż wcześniej słysząc jego słowa. Zamilkła wciąż uparcie wpatrując się w budynek naprzeciwko. Swoje dni miał już dawno za sobą choć trzeba przyznać, że można było dostrzec w nim oznaki dawnej "urody", podobnie rzecz się miała z Cordelią. Zmieniła się nie tylko wewnętrznie ale również zewnętrznie. Blada skóra była taka jak kiedyś, delikatna i gładka.. Usta niegdyś malinowe teraz bladoróżowe, a włosy.. Włosy były w najgorszym stanie. Jednak ona się tym nie przejmowała, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało.
    Milczała, lecz nie dlatego, że nie wiedziała co powiedzieć. Czasem po prostu lubiła posiedzieć sobie w ciszy. Ostatni raz zaciągnęła się papierosem po czym rzuciła go na ziemię i zdeptała.

    OdpowiedzUsuń
  39. Wywróciła oczami powoli rozumiejąc tok jego myślenia, choć nie była pewna czy do końca. Z jednej strony jego wypowiedzi brzmiały, jakby był zbuntowanym nastolatkiem, który uważa, że wszystko co zabronione jest fajne. Z drugiej jednak, raczej dojrzałą osobę, która bardzo dobrze wie co mówi, i zastanawia się niemal nad każdym słowem, choć i tak nie przejmuje się zdaniem innych. Ciekawy osobnik, to musiała przyznać.
    - Dozwolone rzeczy też mogą być przyjemne... - powiedziała po chwili z tajemniczym uśmieszkiem nie patrząc na niego, tylko jakby ponad nim. - Śpiewanie, granie, malowanie, taniec, poezja... - westchnęła powiększając uśmiech, a nawet trochę się śmiejąc. - Wbrew pozorom seks też jest legalny...
    Znowu powiedziała coś czego nie powinna. Tępa. Jednak słysząc kolejną jego uwagę roześmiała się głośno i dobitnie omal nie krztusząc się herbatą.
    - Jestem aż tak bardzo prowokująca? - spytała unosząc jedną brew, wciąż powstrzymując się od śmiechu. - Ach, nie ważne, jak na razie to co tu robimy przypomina bardziej pogawędkę towarzyską niż prawdziwą, ugh... Terapię.
    Nienawidziła tego słowa.
    - Tak więc... - zerknęła na kartę - Louis, spróbuj opanować, swoje galopujące myśli, i powiedz, czy jest coś o co chciałbyś mnie zapytać? Chciałbyś coś wiedzieć? - zerknęła na zegarek. - Nasze spotkanie powoli chyli się ku końcowi, jednak wciąż mamy trochę czasu... No więc?
    Na pierwszym spotkaniu tak na prawdę nigdy nie zaczynała tzw. leczenia. To było poznawanie, więc pytanie, do którego pacjent potrzebował wykorzystania "inwencji twórczej" było jakże na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Wybacz, że tak krótko i trochę bez sensu.]

    Uśmiechnął się, niczym niewiniątko, przyglądając się Louisowi z niemal dziecięcym zainteresowaniem. Nie, nie był rozchwiany emocjonalnie, idealnie udawał przybierając taką osobowość w jakiej w chwili obecnej, było mu dogodnie, jak gdyby swoją indywidualną osobowość już odrobinę zatracił.
    Cmoknął Louisa krótko, w odpowiedzi na pocałunek, nadal mu się przypatrując. Zachowując się niemal niezdarnie przesunął szczupłymi palcami po klatce piersiowej mężczyzny, jakby był kompletnie niedoświadczony w tym wszystkim. Zabawne, jak zawsze wszystko w życiu Tima dążyło do jednego, pieprzenia i to w sumie nieważne w jakim kontekście, w jakimkolwiek by nie było, on się tym nie przejmował całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  41. [Patrzyło mi się ładnie ma Lousa, patrzyło i patrzyło, ale nie miałam jakoś okazji przeczytać karty, a teraz tego żałuję, bo on jest świetny *-* I do tego boski Manosn, ale o nim już pisałam. No, ale rozpocznę jakiś wątek, bo on strasznie przypomina brata Dennisa, za którym on tak strasznie tęskni. Mam nadzieję, że mnie ciepło przyjmiesz :D ]

    Tego dnia jakoś bardziej brakuje mi brata niż zazwyczaj. Od rozprawy sądowej minął tydzień, wtedy powiedział, że mnie kocha. I nie było więcej okazji, by go zobaczyć. Zakazali mi nawet chodzić do niego podczas przepustek, mówili że to zaburzy tok mojego leczenia. Ale nie wiem dlaczego, przecież brat nie zrobił nic złego. Chciał tylko zamienić mnie w normalną osobę.
    I nagle zauważam jego. Nie da się go przeoczyć i nie za prowokujące zachowanie czy wygląd. Po prostu, czuję od niego tą samą moc, którą ofiarował mi brat. Może on mi pomoże? Może sprawi, że Bernard znowu się pojawi? Dawno go u mnie nie było, odkąd nic nie boli, jakoś nie jest mu do mnie po drodze. A kiedy już się zjawia, nic nie mówi. Tylko patrzy się, a ja zajmuję się wszystkim.
    Tamten mężczyzna wszedł do jakiegoś pokoju, więc podążam za nim. Wchodzę do środka, zamykam drzwi i opieram się o nie. Nie wiem co zrobić, co powiedzieć, więc zaciskam palce na brzegu swojego swetra. Oprócz niego nie mam na sobie w zasadzie nic. Tylko męskie bokserki.

    OdpowiedzUsuń
  42. Jej usta ponownie wygięły się w chłodnym uśmiechu co robiły niemal cały czas w towarzystwie mężczyzny. Przygryzła dolną wargę co świadczyło o tym, że się nad czymś zastanawia bądź szuka odpowiednich słów by wyrazić myśli pojawiające się w jej głowie. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na kropelkę krwi, która nadała kolor pełnym, bladoróżowym ustom.
    - Chcesz zostać moim wybawcą stawiając mnie oko w oko z moimi lękami? - Zapytała retorycznie spoglądając na niego, a raczej na zapalniczkę spoczywającą w jego dłoni. Różne były formy strachu.. A każdy człowiek czegoś się bał, chyba, że przestał być człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Ja nie wiem... - mówię nieśmiało i spoglądam na niego pełnym pożądania wzrokiem. Jeżeli brat nie może być ze mną, dopilnuję chociaż, żeby on był jego kopią. Może dokończy to, co brat zaczął? - Znasz mojego brata? - pytam nieśmiało. Muszę coś powiedzieć, bo inaczej jeszcze mnie stąd wyrzuci. Nie chcę, żeby zraził się do mnie w jakikolwiek sposób. - Musisz go znać, bo wyglądasz na zupełnie tak miłego jak on.
    Zagryzam wargę. Gdyby nie to, że strasznie boję się bólu zadanego samemu sobie, ugryzłabym się aż do krwi. Chcę, żeby mnie przytulił. Powiedział coś miłego, pobawił się ze mną tak, jak bawił się ze mną brat. Podobno wszyscy bawią się w te zabawy, tylko tak, żeby mama o nich nie wiedziała. Ciekawe, czy on zna te zabawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [I zapomniałam napisać czegoś od siebie xD W takim razie niech zacznie się zabawa, Dennis może być małą zabaweczką Louisa, z którą można zrobić w zasadzie wszystko. Wystarczy powiedzieć coś miłego, a już lgnie, całuje nogi (i nie tylko, nieco wyżej też lubi)i tak dalej xD]

      Usuń
    2. [ Będę śledzić ten wątek z zapartym tchem jeśli wolno, bo to chyba ciekawsze od lektur zadanych nam na wakacje hehe *-* ]

      Usuń
  44. Już miała ochotę skomentować jego wypowiedź w jakiś kąśliwy, niegrzeczny i z pewnością nie przypominający relacji lekarz - pacjent, sposób gdy nagle się opamiętała. Odetchnęła kilka razy po czym ponownie się uśmiechnęła unosząc jedynie jedną brew pokazując przy tym, że nie do końca zgadza się z jego opinią, choć gdyby zastanowiła się bardziej pewnie przyznałaby mu rację.
    - Jeszcze nie wiem - powiedziała po namyśle wzruszając ramionami. - Jednak mogę cie spokojnie zapewnić, że nie będziemy oglądać kleksów i wymyślać im niestworzonych historii.... - Zamyśliła się. - Ale na pewno będziemy rysować króliczki, muszę się w końcu nauczyć rysować te małe, puszyste...
    Machnęła ręką ze śmiechem.
    - Nie ważne. Dzisiejsza rozmowa miała pomóc nam obojgu poznać się na wzajem, swój własny tok myślenia, zainteresowania. Kolejne pogawędki będą wyglądały podobnie, choć nie do końca. Będę zadawać więcej uciążliwych pytań i możliwe, że w końcu zajrzę do twojej karty jednak, zastrzegam, że zrobię to tylko przy tobie.
    Przeczesała włosy dłonią zerkając za okno.
    - Masz co do tego jakieś pytania?

    OdpowiedzUsuń
  45. Myśl, że jest kimś, kto jest nikim pojawiła się zabawnie nagle. Jakby jego mózg powoli zaczynał rozbudzać się z nieprzyjemnego otumanienia, do którego przyczyniły się wszystkie te wtłoczone za pomocą strzykawki specyfiki.
    Szarpnął się nieznacznie i zajęczał, niezadowolony, stwarzając chociaż pozory walczenia ze swoim „oprawcą”. Gdyby chciał, wyrwałby się weź większego trudu, ale w jakiś pokrętny sposób, kręciła go taka, a nie inna sytuacja. Miła odmiana od tego, że to zazwyczaj on przyciągał do siebie jakiegoś chłopaczka.
    Nie westchnął kiedy poczuł usta na swojej skórze za to bardzo mocno zagryzł wargę, która momentalnie nabrała intensywniejszego koloru.

    OdpowiedzUsuń
  46. Drżę. Złapał mnie w ten sam charakterystyczny sposób, jak robił to brat. Chociaż próbowałem zrobić to wcześniej, nikt nie potrafił wywołać we mnie tego strachu. Po prostu wiedziałam. Wiedziałam, że nie zrobią mi krzywdy, a nawet gdy spróbują, ktoś zaraz nas rozłączy. A tutaj byliśmy sami. Drzwi były zamknięte, nikt nie będzie mógł wejść i mi pomóc. Znowu wszystko się zaczęło... Może... Może to nie był jednak dobry pomysł?
    - Jestem Dennis. Dennis Solman - szepczę. Nie mam ochoty odpowiadać, chcę stąd wyjść, zaszyć się w swoim pokoju i płakać, porozmawiać z Berniem, ale nie mogę. Nie wypuści mnie. I to wszystko na moje życzenie. I brat uczył mnie, że trzeba być grzecznym dla ludzi. Robić wszystko, o co poproszą. Ludziom się nie odmawia. Niezależnie czy chodzi o jedzenie, o pieniądze czy o seks. Ludziom nie wolno odmawiać. - A brat, to brat. Jest mądry i bawi się ze mną w różne zabawy. I powiedział, że mnie kocha. Czy to prawda, że brat mnie kocha?

    OdpowiedzUsuń
  47. Oddycham powoli. Mimo że on nie ma na sobie nic zielonego, ufam mu. Jest taki jak brat, tyle że chce mnie wysłuchać. Ciekawe czy też mnie pokocha, czy pozwoli mi go kochać. Wtedy będzie przy mnie ktoś, kto pozwoli mi myśleć, że ciągle żyje, kto naprawdę przywróci mnie do normalności. Może kiedyś stąd wyjdę i pójdę odwiedzić brata. Może będzie ze mnie dumny? Nie marzę o niczym innym, jak o tym, żeby był ze mnie dumny.
    - Zależy, o czym chcesz posłuchać - mówię cicho. - Ale nie powiesz bratu, że Ci o tym mówię, prawda? Prawda?
    Brat nie byłby zadowolony, że opowiadam komuś o którejś z naszych zabaw. Brat powiedział, że w takie zabawy bawi się każdy, ale nikt nie mówi o tym głośno. Nie wolno. Nie.
    - Brat najbardziej lubił bawić się w zabawę: "Chodź, pokażę ci słonia". A jak miał dobry humor to przytulał mnie i mówił, że możemy pobawić się trochę bardziej. Wtedy mówił, że "Słoń wchodzi do dziupli". Zabawne to było, bo przecież słoń jest za duży, żeby wejść do dziupli. Zabawne to, prawda? Prawda? A Ty znasz tę zabawę? Znasz? Znasz?

    OdpowiedzUsuń
  48. - Nowa zabawa? Lubię zabawy! - mówię zainteresowanym głosem. On musi być jednak fajny, jeżeli chce się ze mną bawić. - Pokażesz mi, jak się w to bawi? I czy to taka zabawa, o której mama nie może wiedzieć?
    Mama nie może wiedzieć... Mama nigdy nie mogła wiedzieć. Ciekawe czy gdyby wiedziała, też chciałaby się z nami bawić i dlatego brat zakazywał jej cokolwiek mówić. Ciekawe czy mama przyjdzie mnie odwiedzić. Może się ucieszy, że mam kolegów? Jeszcze nigdy nie miałem prawdziwych kolegów!
    - Obiecujesz, że będę się dobrze bawić? Obiecujesz, obiecujesz? - Wyciągam rękę, łapie jego dłoń. Ciekawe czy mnie odtrąci. - Może boleć, lubię kiedy boli. Wtedy wiem, że nie jestem jeszcze wariatem. Brat jest taki mądry, nigdy się nie myli.

    OdpowiedzUsuń
  49. Kładę palec na ustach na znak, że będę milczeć. Nie powiem. Nigdy nie powiem nikomu o tym, co między nami zajdzie. Nikomu nie powiedziałem, jak bawiliśmy się z bratem. Ciekawe skąd policja o tym wiedziała?
    - Nie boję się niczego - kłamię. Tak naprawdę boję się krwi, robaków i kłamstw. Boję się, że on mnie może nie pokochać tak, jak ja zaczynam go kochać. Ale nie mogę mu o tym powiedzieć, nawet jeżeli to sprzeczne z tym, co mówił mi brat. Ale najbardziej boję się, że wyśmieje mnie i nie będzie chciał się ze mną bawić. A ja chcę się bawić, tak strasznie chcę się bawić! - Dlaczego pytasz? - mówię smutnym głosem. Tak strasznie chcę, żeby mnie przytulił. Przekonał, że wszystko będzie dobrze, że jest przy mnie. Dawno nikt mnie nie przytulał, ludzie nie są tutaj zbyt czuli.

    OdpowiedzUsuń
  50. Czemu on wszystko wie? Zupełnie jak mój brat. Czy naprawdę tak koszmarnie kłamię? Czy może łatwo wyczytać mi strasz w oczach? Ale ja nie chcę się bać, nie powiem mu o strachu, bo wtedy będę o nim myśleć. Strasz nie istnieję, jeżeli o nim nie myślę. Prawda Bernie? Prawda?
    - Boję się, że mnie zostawisz. Że nie będziesz mnie kochać - mówię niespokojnie. Brat tylko raz powiedział mi, że mnie kocha, więc czego ja oczekuję?
    Patrzę niepewnie jak on zamyka drzwi. Jeżeli coś się stanie, nie będę mogła uciec. Ale to nic, przyzwyczaiłem się. Brat robił już tak tyle razy, aż z czasem przestałem uciekać, przestał też zamykać drzwi. Ale nie sądzę, żebym się wyrywał, nawet jeżeli ta zabawa mi się nie spodoba. Z bratem nigdy nie kończyliśmy wcześniej niż on chciał.
    - Możemy się już bawić? - pytam niecierpliwie. Tylko wtedy, gdy będziemy się bawić, nie będę myśleć o strachu innym, niż ten który dzieje się dookoła mnie. Pewnie będę się bać, zawsze się boję, ale potem jest nawet przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Dobrze - mówię cicho. Jak mu nie wierzyć? Wydaje się zupełnie taki jak brat. Taki kochany, chce doprowadzić mnie do normalności.
    Nagle wstał, pociągnął mnie za włosy. Z moich warg wydobył się niemy okrzyk, ale nic poza tym. Nie płaczę, nie rzucam się. To nie boli aż tak bardzo. Jest o wiele lepsze od podtapiania, podpalania, rażenia prądem i posypywaniu ran solą.
    A przecież... To część zabawy. Muszę dobrze odrywać swoją rolę, inaczej on się rozmyśli i nie będzie ze mnie zadowolony.
    - Wyjdź, Bernie, wyjdź! - szepczę cicho, ale stanowczo. - Nie chcę, żebyś na to patrzał.
    Zawsze było gorzej, kiedy Bernard tak stał i przypatrywał się mojemu cierpieniu i nie robił nic, nawet gdy ewidentnie potrzebowałem pomocy. Nic, mimo moich szlochów, błagań i pisków. Dlatego nie chcę, żeby znów dawał mi nadzieję, że może mi pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  52. Był ode mnie znacznie wyższy, więc gdy uniósł mnie w ten sposób, moje nogi dotykały podłogi jedynie czubkami tenisówek. Przygryzł moją wargę. Boleśnie. Jednak ja nie wydaję z siebie żadnego okrzyku słabości, jedynie jęczę. Ale nie był to jęk błagający o litość. Raczej udowadniał jak bardzo mnie to podnieca. O ile takie monstrum jak mnie może podniecać cokolwiek. Psychologowie mówię, że mam psychikę dziecka i do końca nie rozumiem tego, co działo się u mnie w domu. Ale to nie prawda, wiem co to pragnienie ciała drugiej osoby, uczucie przyjemności, gdy ona zadaje ten nieograniczony ból. Pamiętam tylko to, nic innego nie pamiętam.
    Ciekawe jak on zareaguje na moje zachowanie? Czuję jak tam na dole mnie szczypie, twardnieje. Podobno jeżeli jestem w stanie odczuwać orgazm, robię to podwójnie. Jako kobieta i mężczyzna. Z bratem to było takie naturalne, przecież rodzeństwo zawsze tak robi, tak mawiał brat. A on... Jest pierwszą osobą oprócz brata, której pozwalam robić ze sobą takie rzeczy, bawić się. Mam nadzieję, że i jemu ta zabawa spodoba się tak samo jak mi.
    Oby tylko nie trysnęła krew. Tak strasznie się jej boję...

    OdpowiedzUsuń
  53. Oblizała usta by pozbyć się słodkiej, szkarłatnej kropelki. Zastanawiała się nad odpowiedzią nie widząc jakiej udzielić. Z jednej strony było w nim coś co ją przyciągało i chciała mu wszystko powiedzieć ale z drugiej mówienie o swoich lękach z kimś kto mieszka w psychiatryku nie jest zbyt.. Bezpieczne.
    - Nie pamiętam kiedy ostatnio się czegoś bałam.. - Mruknęła nieznacznie się do niego zbliżając. Uniosła jeden kącik ust w górę przekrzywiając delikatnie głowę. Powiedziała prawdę co zresztą zwykle robiła.
    - Możesz spróbować. - Szepnęła w odpowiedzi na jego słowa.

    OdpowiedzUsuń
  54. Przymknęła na chwilę powieki rozkoszując się tą chwilą. Po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz, jednak z większą siłą niż wcześniej w stołówce.
    - A co jeśli życie tutaj podoba mi się bardziej niż to poza murami szpitala? - Wymruczała w jego usta powoli przenosząc na nie wzrok. Z trudem odwróciła od nich wzrok i powróciła do tajemniczych oczu skrytych za soczewkami. Nie zwiększyła odległości miedzy nimi ale również jej jeszcze bardziej nie zmniejszyła. Wciąż uśmiechała się delikatnie zupełnie jakby nie mogła przestać tego robić.
    - Jaki jest prawdziwy kolor twoich tęczówek? - Zapytała ni stąd ni zowąd niekoniecznie chcąc zmienić temat. Po prostu jeśli jakieś pytanie chodziło jej po głowie zwykle wypowiadała je na głos.

    OdpowiedzUsuń
  55. On był tak niesamowicie mój, taki w pewien sposób delikatny, ale w odpowiednim momencie stawał się groźny i stanowczy. Braciszku... Jesteś moim braciszkiem?
    - Ała! - piszczę, kiedy wykręca mi ręce do tyłu. To ból, do którego prawdopodobnie każdy by się przyznał. Do moich oczu napływają łzy, ale nie pozwalam, by wydostały się na zewnątrz. Nie wolno płakać, brat mówił, że płaczą jedynie cioty. Nie wiem co to znaczy, ale nie chce być ciotą. Nie chce być niczym, co mogłoby zwieźć mojego braciszka...
    Ale pocałunki są przyjemne. Zarazem te wcześniejsze, jak i te obecne. Wszystkie pocałunki są przyjemne. Brutalne, delikatne, pełne namiętności, w usta, w szyję, w nos, w czoło, w słonia... Pocałunki są wyjątkowe, bo nikt nikogo nie całuje bez powodu. To oznaka, że ktoś kogoś kocha. Tam mówi każdy film. Filmy nie kłamią.
    Wciągam gwałtownie powietrze do ust, kiedy on nadgryza moją szyję. Nie wiem czy to lubię. Brat praktycznie nigdy tego nie robił. Brat wolał w takich momentach jak ten zadawać mi tak mocny ból, że prawie nic nie pamiętam z tamtych chwil.

    OdpowiedzUsuń
  56. W przeciągu kilku sekund jej oczy wyblakły, straciły swój intensywny kolor stając się przy tym puste. I choć trwało to bardzo krótko, ponieważ już po chwili znów były szmaragdowe i nieprzeniknione, nie dało się tego nie dostrzec. Mimowolnie spuściła wzrok i rozchyliła wargi tak jakby chciała złożyć namiętny pocałunek na ustach mężczyzny, ale tego nie zrobiła, tylko odsunęła się od niego odrobinę.
    - Może i byś mógł.. Ale tego nie zrobisz. - Odparła dokładnie lustrując wzrokiem jego twarz. - Zresztą.. Dlaczego miałbyś to zrobić? - Zapytała unosząc zaczepnie jedną brew. Na jego słowa odnośnie koloru tęczówek jedynie uśmiechnęła się delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Przez krótką chwilę po prostu patrzyła, jak pije. Prześlizgnęła wzrokiem od jego czarnych włosów aż po szyję, która była troszkę napięta, kiedy przełykał wódkę. Następnie poszła za jego śladem i również spojrzała na niebo. Myślami przenosząc się jakieś cztery lata wstecz. Do czasów kiedy wszystko zaczęło się psuć..
    - Bo gdybym była.. - Zaczęła uśmiechając się ironicznie. - Nigdy bym tu nie trafiła. - Dokończyła dopiero po długiej przerwie zerkając na niego kątem oka. Oczywiście nie miała na myśli swoich problemów z psychiką czy raczej ze społeczeństwem żyjącym poza murami szpitala. Popatrzyła na butelkę wódki i po chwili zabrała mu ją delikatnie przesuwając opuszkami palców po jego dłoni.

    OdpowiedzUsuń
  58. Upiła kilka, dość sporych łyków wódki po czym postawiła butelkę na ziemi. Przymknęła powieki i dwoma palcami przetarła oczy tak jakby powstrzymywała się przed zaśnięciem choć tak naprawdę w ogóle nie odczuwała zmęczenia.
    - A jeśli nie zastanę cię tutaj.. To gdzie? - Zapytała przerywając ciszę jaka między nimi zapadła chociaż nie przeszkadzała jej ona w towarzystwie Louisa. Błądziła wzrokiem po budynkach znajdujących się naprzeciwko niej cierpliwie czekając na odpowiedź. Odczytywanie emocji czy uczuć z ludzkich twarzy nie stanowiło dla niej żadnego problemu, aż do teraz. I choć nie wiedziała co mu chodzi po głowie miała dziwne wrażenie, że coś go trapi.

    OdpowiedzUsuń
  59. [hahahaha :D ja chyba od tego momentu będę jakoś dziwnie patrzeć na słonie...]

    Oddycham ciężko. Co się stało? Dlaczego przestał? Milczy, nic nie robi, słychać tylko mój uspokajający się oddech. I nagle zauważam TO! Coś czerwonego spływa mi po szyi, brudzi sweter. Nie potrzebuję wielu sekund, żeby zorientować się, co to jest. Metaliczny zapach uderza w moje nozdrza. Wargi rozjeżdżają się w niemy okrzyk, zupełnie jakby zaczynało ulatywać ze mnie życie. I choć to tylko stróżka krwi, wpadam w prawdziwą panikę. Nie płaczę, bo nie wolno płakać. Ale serce zaczyna łomotać mi jak po narkotykach. Brat dał mi raz narkotyki, musiało to być chyba za karę, bo nie było w tym nic przyjemnego. Nie pamiętam zbyt wiele, ale wiem, że serce łomotało mi tak mocno, jakby chciało zaraz wylecieć z piersi. I teraz jest podobnie.
    Chcę się też szamotać, dostaję drgawek, ale potem przypominam sobie, że to wszystko jest na moje życzenie i uspokajam się trochę. A potem znów, tak w kółko. Nie wiem ile to trwa, zapewne kilka sekund, może minut, ale dla mnie to prawdziwe tortury. Bernie! Bernie, ratuj.

    OdpowiedzUsuń
  60. Ponownie sięgnął do paczki papierosów i odpalił jednego w milczeniu. Zapewne zamierzał już się stąd ulotnić.
    Cordelia nie była skora do wyznań tak więc o spotkanku-zwierzanku nie było mowy. Zawsze starała się odbiec od tematu jeśli schodził on na sprawy bezpośrednio dotyczące jej osoby.
    W odpowiedzi jedynie kiwnęła głową i pozwoliła różnym myślom zawładnąć jej umysłem. Chłodny wiatr delikatnie muskał jej skórę powodując, że króciutkie, blond włoski lekko uniosły się do góry. Lubiła to uczucie bo sprawiało jej dziwną przyjemność. Westchnęła cicho zastanawiając się jakby to było gdyby potrafiła czytać ludziom w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  61. -Czyli nic się nie zmieniło, wyglądam tak jak zawsze- odparł napinając mięśnie. Spojrzał na niego, kontrolował co się dzieje, czy mężczyzna nie ma jakiś złych, dziwnych zamiarów.
    Przewrócił oczami –Nie jest gorzej niż zwykle. Nie musisz udawać troski- mruknął niezbyt przyjaźnie. Wiedział, że ta troska jest raczej udawana niż prawdziwa. Prawie każdy w tym ośrodku, myśli najpierw o sobie, później, prawie nigdy o innych.
    Nie odwzajemnił uśmiechu, ale też nie uciekał, stwierdził, że może zostać. Zawsze to jakaś odmiana, nawet jeśli będzie gorzej niż do tej pory jest.

    OdpowiedzUsuń
  62. Przejrzał mnie... Tak szybko mnie przejrzał. Nawet brat nie dawał rady zrobić tego w takim tempie, albo przynajmniej udawał, że nic nie widzi.
    - I co mi teraz zrobisz? - szepczę. Nie wiem czy bardziej ze strachu, czy uwodzicielsko.
    Nie wiem czy to dobrze wiedzieć co będzie dalej. Będę bać się bardziej, myśleć o tym co za chwilę się stanie. Ale sama się o to prosiłaś, Dennis. Czy nie jesteś pod tym względem idiotą?
    Czuję jego język na szyi. Mimo wszystko jest taki przyjemny. Wciągam powietrze przez nos, jego oddech roznosi woń mojej krwi, co powoduje, że blednę na twarzy. Mam nadzieję, że nie zemdleję, nie upokorzę się przed nim... Zaciskam oczy, wyobrażam sobie, że to jest mój brat. Tylko to pozwoli osiągnąć mi szczęście.

    [gdyby się słonie dowiedziały o moim spaczonym pomyśle, pewnie byłyby na mnie złe xD]

    OdpowiedzUsuń
  63. [Jakby co, niech Louis zwróci uwagę na to, że Dennis jako obojniak, ma też kobiece piersi. Co prawda w jego przypadku bardzo niedorozwinięte, jedynie dość odznaczające się sutki, dlatego nigdy nie nosi nic obcisłego. Co prawda nie ma o tym nic w karcie, ale dla tego wątku to może być ważne xD
    I jakieś zdjęcia Mitcha postaram się wcisnąć, ale nie wiem czy akurat te, które mi podałaś. Fakt, jest do Dennisa podobny, ale tam wygląda coś za męsko xD A specjalnie szukałam zdjęć, żeby to było trudne do określenia.]

    Mam nadzieję, że żartuje. On musi żartować!
    Brat opowiadał mi historie o ludziach, którzy zjadali innych ludzi. Żeby mi to udowodnić, pokazywał mi też różne filmy. Ostatnio często myślę o śmierci, ale nie chcę zginąć w taki sposób. Wtedy będzie pełno krwi, której tak strasznie się boję. Jeżeli kiedyś umrę, nie chcę, żeby krew była tego powodem.
    Rozbiera mnie, rzuca na łóżko. To dobrze, bo zaczynało robić mi się strasznie gorąco, pot zaczął ściekać małymi kropelkami po moim czole. Ciekawe jak on na to zareaguje, czy przyjmie jako kolejny atak lęku? Teraz się nie boję. Nawet odchylam głowę i jęczę z podniecenia, kiedy trafia na takie miejsce na moich plecach, które doprowadza mnie do szału. Czasami, kiedy brat miał dobry dzień, masował mi plecy, w szczególności pieszcząc tamto miejsce. Ale takich dni nie było zbyt wiele.
    - CHOLERA - wydostaje się z moich ust, kiedy on robi to jeszcze raz. Nie lubię przeklinać, brat mi powiedział, że takie dzieci jak ja nie przeklinają. Na ogół tego unikam, ale on robi teraz ze mną takie rzeczy, że nie jestem w stanie się powstrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  64. Zabrała od niego butelkę i położyła ją tuż przy swoim lewym udzie. Zmierzyła mężczyznę wzrokiem od dołu do góry i jak zwykle zatrzymała spojrzenie na jego oczach. Kiwnęła delikatnie głową co było odpowiedzią na wypowiedziane przez niego słowa. Być może chciała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego bez mrugnięcia okiem po czym spojrzała gdzieś w bok. Z jej ust wymknęło się ciche westchnienie kiedy sięgała po papierosa oraz zapalniczkę by już za moment poczuć kojący smak nikotyny. Ostatnio coraz więcej paliła, a przecież może się to odbić na jej zdrowiu.. Ale, pieprzyć to! Czy jest coś co może jej poważnie zaszkodzić?

    OdpowiedzUsuń
  65. [Możesz wejść do mnie i cieszyć oczy, bo dodałam dwa zdjęcia Mitcha, czy raczej animacji. I strasznie mi się spodobał tekst przy nich, więc TADAM! Jest. Co prawda kartę pewne będę zmieniać milion razy, ale póki co jest dobrze. I właśnie, Mitch grał Maxxiego w Skinsach <3 Uwielbiałam go tam :3
    Mi się tam podobają Twoje animacje, ale nawet jak będziesz chciała zmienić to w internecie będzie multum tego. Ale oko proszę zostaw, bo jest strasznie fajne!]

    Wszystko jest piękne. Wszystko jest idealne. Jest tak jak za tych szczęśliwych dni, które tak brutalnie mi odebrano. Przylgnął do mnie całym ciałem, czuję na moich naprężonych pośladkach coś twardego. Zaciskam w zębach materiał poduszki, tak strasznie to mi się podoba. Szkoda tylko, że między nami są jego spodnie i moja bielizna. Gdyby nie przybijałby mnie tak mocno to materaca, wstałabym i pozbył się tych niepotrzebnych rzeczy. Jednak on, tak samo jak brat, bawią się według własnych zasad. Nie liczą się z moim zdaniem, które tak właściwie rzadko mam.
    I nagle czuję dłoń na moim podbrzuszu, która sunie się niżej i niżej. Chcę, żeby mnie tam dotykał, bo robi się coraz ciaśniej i niewygodniej. Trąba słonia tak strasznie szczypie, a on może załatwić tą sprawę kilkoma prostymi ruchami. Chcę tego strasznie, bo inaczej będę się męczyć. Ciekawe czy będzie jak mój brat? On uwielbiał doprowadzać mnie do takiego stanu, a potem nagrywać filmy pokazujące, jak strasznie się męczę. Potem mi je pokazywał. Zdarzało się też, że wkładał mi między pośladki coś twardego i wibrującego, związywał mi ręce i nogi, kładł na łóżku, zostawiał na biurku kamerę, a sam wychodził na wiele godzin. Było to takie przyjemne, ale jedynie na początku...

    OdpowiedzUsuń
  66. Zaciskam wargi. Jęczę cicho, poruszam biodrami na tyle, na ile mogę, skoro przygniata mnie jego niezbyt lekkie ciało. Chcę się otrzeć o jego dłoń, samej sobie sprawić więcej przyjemności i doprowadzić się do ulgi.
    Naglę czuję coś ostrego na plecach. Piszczę, chcę się zwinąć w kłębek, ale nie mogę. Coś musiało przebić mi skórę, pozwolić by miejscami wypłynęło kilka stróżek krwi. Czuję je. Czuję jak wypalają mi skórę, jak śpiewają ze mnie i drwią. JESTEŚ NIC NIE ZNACZĄCYM ŚCIERWEM, DENNIS! - właśnie tak śpiewają swoim cienkim, melodyjnym głosikiem.
    I nagle tamten mężczyzna każe mi mówić o swoich emocjach. Nie lubię tego robić. Brat też mi kazał, ja nie potrafiłem tego znieść. Wbijał mi pręty w nogi, podłączał do prądu i kazał opowiadać jak to jest, kiedy powoli ulatuje ze mnie życie. Czy coś tam jest? Czy widzę coś po drugiej stornie?
    Nigdy nie wolno było mu mówić, że nie podoba mi się ta zabawa. Wszystkie musiały być idealne.
    Drżę. Nawet zaczynam cicho pochlipywać. Nie chcę nic mówić. Ale wiem, że wścieknie się, kiedy będę milczeć i zrobi ze mną gorsze rzeczy. Bernie, Bernie, co mam powiedzieć?
    - Tak mi dobrze - mówię, ponownie starając się poruszyć biodrami. Nie jest do to końca kłamstwem, bo przecież lubię to, co teraz się dzieje. A to, że to wszystko tak cholernie boli i cierpię, to już zupełnie inna historia. Nie powiem nic więcej, bo to przyprowadza mnie o histerię. Nie chcę, żeby widział kolejną moją słabość.

    [Manson prawie wszędzie wygląda fajnie, więc masz duży wybór :D A obecne zdjęcie jest strasznie fajne, tak mu Louisowato z paczydełek patrzy.
    I właśnie przez brak Maxxiego nie wzięłam się za trzeci sezon Skinsów. Albo dlatego, że nie chciałam płakać za nowymi postaciami, tak jak robiłam to po drugiej serii? Albo dlatego, że nie podobał mi się pierwszy odcinek z nowymi bohaterami? Nie wiem, ale chyba pierwsza opcja najbardziej mi się podoba xD ]

    OdpowiedzUsuń
  67. Zacisnął usta i pokręcił nieznacznie głową. Nie chciał nic powiedzieć, absolutnie nic. Wolał przeżywać swoje cierpienie wewnętrznie, nawet jeżeli miałby spotkać się potem z jeszcze większą karą.
    - Bernie, dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że tak będzie? - wyszeptał jednak.
    Nie wiedział czy mężczyzna to usłyszy, czy ukaże go, czy będzie kazał opowiadać mu o Bernim. Nie lubił o nim mówić chyba bardziej niż o swoich emocjach, bo przecież on nie istniał. Tak mówił mu brat.
    - Boję się - wyszeptał w końcu. Śpiew krwi ciągle dzwonił mu w uszach, nie potrafił go wytrzymać. Metaliczny odór uderzał w jego nozdrza, nie potrafił się powstrzymać od tych kilku słów - Tak strasznie się boję!

    [Wszystkie dobre seriale z czasem się psują, nie wiem dlaczego. Tak samo było z Queer as Folk, zakochana w nim byłam, a jak się o nim dowiedziałam to szczęśliwie byłam chora, więc oglądałam po dziesięć godzin dziennie. No... Podobało mi się gdzieś tak do trzeciego sezonu. Czwarty był na przymus, piątego od kilku miesięcy nie mogę tknąć. Za bardzo mnie tam wszystko drażni.
    O tak, tamta animacja jest cudowna <3 Ogólnie Manson jest cały cudowny!]

    OdpowiedzUsuń
  68. -Czyli nic się nie zmieniło, wyglądam tak jak zawsze- odparł napinając mięśnie. Spojrzał na niego, kontrolował co się dzieje, czy mężczyzna nie ma jakiś złych, dziwnych zamiarów.
    Przewrócił oczami –Nie jest gorzej niż zwykle. Nie musisz udawać troski- mruknął niezbyt przyjaźnie. Wiedział, że ta troska jest raczej udawana niż prawdziwa. Prawie każdy w tym ośrodku, myśli najpierw o sobie, później, prawie nigdy o innych.
    Nie odwzajemnił uśmiechu, ale też nie uciekał, stwierdził, że może zostać. Zawsze to jakaś odmiana, nawet jeśli będzie gorzej niż do tej pory jest. Będzie interesująco, a przynajmniej powinno być bardzo interesująco.
    Westchnął po raz kolejny.
    Przeczesał palcami włosy i powoli zbliżył się do Louisa starając się kontrolować sytuacje

    OdpowiedzUsuń
  69. Przeciągnął się strzelając kośćmi, bardzo lubił ten dziwny dźwięk. Spojrzał na właściciela tego lokum i zaczął zastanawiać się nad poprawną odpowiedzią
    -Za to, że słyszę głosy w swojej głowie, okaleczam się, kilka razy próbowałem się zabić. Niestety nie wyszło- szybko skrócił mu listę swych chorób i powodów przez, które właśnie tutaj go umieścili
    -A ty?- Spytał, starając się kontynuować tę rozmowę. Szczerze mówiąc dość krótko znał Louis’a, słyszał o nim dużo różnych plotek, ale nie wiedział czy są prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  70. Przytaknął –Zawsze lepsza śmierć niż siedzenie w tym okropnym szpitalu- oczywiście nie zastanawiał się nad tym co będzie gdy stąd wyjdzie. Prędko to się nie zdarzy, więc po co myśleć o przyszłości, w innym niż tym miejscu? Uśmiechnął się kącikiem ust.
    -Miło- mruknął spoglądając na wygasającego papierosa. Ogień, niesamowity płomień, który tak często parzył mu rączki. Uśmiech tak szybko jak się pojawił tak szybko zszedł z jego ust. Nie potrafił się uśmiechać, a przynajmniej nie tak przyjaźnie, lecz dziwnie, lekko przerażająco

    OdpowiedzUsuń
  71. Oddycham ciężko. Już jest mi wszystko jedno, byle tylko to co robi teraz się skończyło. Mógł mnie bić, torturować, robić co tylko chciał, ale tak, by nie było żadnej krwi. Tak strasznie się jej boję, bardziej niż czegokolwiek innego.
    I nagle czuję ulgę. Schodzi ze mnie, mam wrażenie, że da mi trochę odpocząć. Biorę głębszy, pewny siebie uśmiech i już chcę obrócić się na plecy, gdy tak nagle szarga mną, rzuca na kolana. Rozpina spodnie. Czeka.
    Wiem co mam robić, przecież tak strasznie to lubię, ale serce wali mi tak mocno, tak strasznie się denerwuję, że nie wiem czy stanę na wysokości zadania. A co będzie, jeżeli mu się nie spodoba.
    Jednak nie chcę, by złościł się na mnie za bezczynność. Już chcę wyciągnąć ręce, pogłaskać jego ciało i doprowadzić go do rozkoszy, gdy nagle coś słyszę. Bzzz. Bzzz. Bzzz. Próbuję to zignorować i biorę jego członka do ręki, przeciągam językiem po jego całej długości. Nie smakuje tak samo jak brata, ale też jest smaczny. Nawet bardzo. I znowu bzzz. Bzzz. Bzzz. Przenoszę wzrok trochę w bok, za mężczyznę i widzę, że niedaleko jego głowy coś lata. Pszczoła? Momentalnie zataczam się do tyłu, upadam i zaczynam płakać.
    - ZABIERZ JĄ! - wrzeszczę tak mocno, ile sił mi w płucach. Tak strasznie się ich boję. - NIECH TO ŚCIERWO PRZESTANIE TO ROBIĆ!

    [Ja ogólnie mam strasznie długą listę seriali do obejrzenia, nie mówiąc już o filmach i miałam ją trochę zmniejszyć w te wakacje, ale wcale mi to nie wyszło xD Słowo na L też na tej liście było, więc powiedz mi czy w ogóle warto zaczynać. Oprócz tego było Glee, Pamiętniki Wampirów (co jakoś mnie nie specjalnie kręci, ale mojej przyjaciółce strasznie zależy, więc może kiedyś się przemogę), The Big Bang Theory. No i to chyba tyle z tego co pamiętam. Tyle że największy problem jest taki, że ja nie potrafię usiąść i raz dziennie obejrzeć odcinek. Jak się już wkręcę, to siedzę od czterech do dziesięciu godzin tylko z małymi przerwami i trudno mnie od tego oderwać. Takie małe uzależnienie xD]

    OdpowiedzUsuń
  72. Spojrzał na niego przekrzywiając na moment głowę i spojrzał na chłopaka.
    -Sam nie wiem, może jeszcze nie nadarzyła się okazja- powiedział znudzony. Życie, czy śmierć? Wszystko jedno, byle by był spokój i by głowa, aż tak nie bolała. –Nie chce tu siedzieć, a jednak siedzę, może jakaś część mnie chce tu siedzieć- wzruszył ramionami, zbyt filozoficzne rozmyślania, jak na wariata
    -Dlaczego pytasz?- Przeciągnął się, zmienił temat, nie należał do ludzi, którzy lubią o sobie opowiadać.

    OdpowiedzUsuń
  73. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  74. - Nie chcę! - odpowiadam pewnym siebie głosem, powoli dochodząc do normalności. W zależności od tego, co dla kogo jest normalnością.
    Podnoszę się i wracam na kolana. Nie chcę. Czuję, że go zawiodłem, a tak nie powinno być. Miał być ze mnie dumny tak, jak mój brat zawsze był po dobrej zabawie.
    - Przepraszam. Więcej nie będę. Będę już grzeczna, dobrze? Dobrze?
    On nawet nie jest w stanie wyobrazić sobie, co się ze mną stanie, jeśli jednak zdecyduje się mnie wyrzucić. Na pewno nic nie utrzyma się w tajemnicy, a chyba na tym mu zależało. Będę szaleć, świrować, robić sobie krzywdę, karać za złe zachowanie, a lekarze szarpiący się ze mną, żeby powstrzymać mnie od samo-destrukcji, na pewno zauważą moje poharatane plecy. Nie zrobi tego, jeżeli jest misiem o trochę większym rozumku i wie, że wariat jest do wszystkiego zdolny.
    Przysuwam się do niego. Chcę znowu powrócić do poprzedniej czynności, z nowym zapałem, czekam tylko na przyzwolenie.

    [Ja pamiętam Pamiętniki tylko tyle, co leciało kiedyś na TVNie. Nawet książkę próbowałam potem czytać, ale za bardzo opis postaci odbiegał od tych serialowych, wszystko mi się mieszało i też stwierdziłam, że to bez sensu. Podobno można się popłakać na tym serialu, ale ja nie wierzę, z reguły dlatego, że nie płaczę oglądając coś xD no i tak, na Damona zawsze miło popatrzeć, jest o wiele przystojniejszy od Stephana. Aczkolwiek Paul Weasley jest ambasadorem jakiś festiwali w moim mieście, więc no... Jak będzie rozdawać autografy i będzie mi pasować, to lecę :D
    Durna ja, zapomniałam się na początku przelogować xD]

    OdpowiedzUsuń
  75. [Co powiesz na nowy wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  76. [Stwierdzam za ładne animacje, nie mogę się skupić i ciągle patrzę w górę!]
    - Zrobię wszystko! - szepczę cicho. Pewnie mi nie uwierzy. - Tym razem absolutnie wszystko, co tylko zechcesz. Tylko mnie nie wyrzucaj, błagam.
    Mój głos jest słaby, łatwo w nim wyczuć tą bezsilność i beznadziejność. Nie lubię zawodzić ludzi, brat nie byłby ze mnie dumny.
    Nie wiem co ze sobą zrobić. Przyglądam się jego twarzy, obserwuję jak powoli wypala papierosa. Nie dorwę się do jego spodni bez pozwolenia, bo może zrobić mi krzywdę. Jestem jak pies, idealnie wytresowany. Powoli wciągam zapach z jego papierosa. Brat też palił, ale tylko w moim pokoju, papierosy zostawiał pod moim łóżkiem, ale nie wolno było mi ich tykać. Zawsze wiedział ile ich jest i jak zostały położone. A kiedy mama wyczuła zapach papierosów, wciskał mi w dłoń niedopałek, a sam przemykał do swojego pokoju, przez drzwi, które łączyły te dwa pomieszczenia.
    - Proszę!
    [Nie wiem co im dobiło, żeby tak pozmieniać realia. Akurat ze znalezieniem odpowiedniej aktorki nie powinni mieć problemu, bo takich jest pełno. Ale no cóż, nie jara mnie ten wielki dylemat czy kochać Damona czy Stephano, mam lepsze upodobania, bo gejowate i się cieszę! A jak będzie kiedyś serial na podstawie moich powieści, to upewnię się, żeby nikt nie spieprzył czegoś takiego, jak dobry wybór aktorów.
    Tsa... Marzenie, że coś kiedyś zrobię do końca.]

    OdpowiedzUsuń
  77. To jest mój moment, jedyna okazja, żeby pokazać mu co czuję. Przesuwam się do niego na kolanach, zsuwam z niego spodnie, bieliznę i patrzę na jego członka. To automatycznie przypominam mi, że ciągle ciśnie mnie w spodniach, teraz chyba bardziej niż poprzednio. Ale nic z tym nie mogę zrobić, nie wolno mi. Muszę przecież go zadowolić.
    Biorę w dłoń jego męskość i od razu biorę końcówkę do ust. Przesuwam po niej językiem, ssę i przygryzam. Wolną ręką przesuwam po jego nagiej nodze, w górę,by zaraz też sprawić mu dodatkową przyjemność.

    [Jest nawet nie tak mało filmów o homoseksualistach, aczkolwiek ciągle za mało, a ludzi chętnych na takie kino coraz więcej :P Ja się czasami zastanawiam czy jak zaniosę moją powieść do wydawnictwa, to czy mnie nie wyśmieją, że szesnastolatka, już pewnie siedemnastolatka, napisała powieść gejowską xD Ale może ktoś z ciekawości kupi, mam już kilka chętnych xD ]

    OdpowiedzUsuń
  78. - To na co czekasz? - pytam, uśmiechając się delikatnie. Jakby szaleńczo. Zachowuję się bezczelnie, za coś takiego brat od razu zbiłby mnie po twarzy.
    Oddycham ciężko, nie wiem co mam sobie o tym wszystkim myśleć. Bać się czy nie? Zaczynam czuć przy nim coraz bardziej swobodnie, moje serce bije jakby szybciej. Jakbym zaczęła się w nim powoli zakochiwać. To chyba dlatego, że jest taki sam jak brat. Każde słowo, każda reakcja jest zupełnie taka sama. Ale nie mogę tego wykorzystać, bo obaj są tak niesamowicie nieprzewidywalni.

    [Ja bym pewnie już dawno zrezygnowała, gdyby nie mój przyjaciel, który cały czas dopinguje mnie w tym co robię i mówi, że więcej się do mnie nie odezwie, jeżeli przestanę pisać. I szczególnie, że miałam się do jego miasta przeprowadzić na studia, zamieszkać z nim, więc muszę jeszcze zarobić na nasze wspólne mieszkanie xD Ach, dobrze mu ze mną będzie.
    Ale w gruncie rzeczy jeżeli ciągle chcesz coś napisać i miałabyś pomysł, to czemu by nie spróbować. Nie za szkodzi, a może coś zmienić w Twoim życiu.
    Kurde, ciągle to robię i zapominam się przelogować xD Wybacz.]

    OdpowiedzUsuń
  79. Zaciskam wargi. Wydawałoby się, że ten gest nic nie znaczy, ale dla mnie jest on bardzo ważny. Gasnące życie w oczach to jest coś bardzo dobrze mi znanego. Ile razy brat próbował przenieść mnie na tamtą stronę, a potem tak nagle przeciągał z powrotem, w kierunku szarości i bólu? Dwadzieścia? Trzydzieści? Pewnie i nawet więcej razy miał taki zamiar, ale nie zawsze mi o tym mówił, albo nie mogłem się tego domyślić.
    Wydaje z siebie ciężki do zrozumienia pomruk, kiedy on dotknął moich bokserek. Chciałabym, żeby zdjął ze mnie nie natychmiast, ulżył mi w cierpieniu. Chcę krzyczeć, żeby to zrobił, ale nie mogę. Nie mogę sobie pozwolić na taką chwilę nieposłuszeństwa, bo na pewnie za taki uczynek wyrzuci mnie stąd szybciej, niż w płuca nabiorę kolejny oddech. A ja go potrzebuję, całym ciałem i całą duszą. TERAZ, NATYCHMIAST.

    [Ja teraz mam tyle pomysłów, że aż nie wierzę, że to wszystko mieści się w mojej głowie xD I zaczęłam właśnie pisać Dennisową notkę, miało to być coś krótkiego, mam ledwie początek, a już wiem, że będę musiała rozłożyć to na kilka części. Ale autorka Danny'iego była zachwycona, więc może wezmę się dzisiaj wieczorem do roboty i coś napiszę xD Mało jest tutaj notek, aż dwie i do tego konkursowe, więc będzie trzeba coś rozkręcić.
    A Krzysia mam, a raczej będę mieć, kiedy w końcu dostanę na dobry email zaproszenie (bo nie wiem jakim cudem wysłali mi na Krzysiowy email, z niego kliknęłam link, a przyjęło na email Dennisowy), ale będę z nim siedzieć tutaj http://college-preparatory-school.blogspot.com/
    Będzie bardzo dziwny, jak z resztą wszystkie moje postaci xD A pan ze zdjęcia to Mathias Laurdsen.]

    OdpowiedzUsuń
  80. Cordelia Alain22.08.2012, 15:20

    [Na pewno nie zrobi tego bezpośrednio bo gdyby opowiedziała wprost o swoich lękach nie byłaby sobą, zresztą ona boi się takich rzeczy, że nie wiem jak Louis mógłby to wykorzystać.. No ale znając jego na pewno da radę ;) A teraz z zupełnie innej beczki.. Pierwsze zdjęcie jest rewelacyjne! *-*]

    Cordelia często działała pod wpływem impulsów, różnych impulsów. Właściwie ani przez sekundę nie zastanawiała się, dlaczego tak postępuje.. Poza tym nigdy się to dla niej źle nie skończyło, bynajmniej na razie. Jak to mówią.. Zawsze musi być ten pierwszy raz.
    Dziś miała taki impuls, żeby podnieść swój chudy tyłek i pokonać odległość między jej pokojem, a świetlicą. Nie zwracała uwagi na spojrzenia mijanych przez siebie pacjentów czy lekarzy. Szła z dumnie uniesioną głową uparcie patrząc przed siebie. Coś sprawiało, że jej aura była przyciągająca ale chyba nikt nie wiedział co. W każdym razie nie zdarzyło jej się jeszcze zginąć w szarym tłumie.
    Jej myśli powędrowały ku Louisowi, którego nie widziała przez kilka dni.. Zapewne jeśli nie spotka go w świetlicy następnym miejscem jakie odwiedzi będzie jego pokój.

    [Troszkę bez ładu i składu no ale cóż -.-]

    OdpowiedzUsuń
  81. Obserwował jego ruchy siedząc na coraz to bardziej skrzypiącym łóżku, pewnie za niedługo się rozpadnie, mimo, że siedzący na nim chłopcy, czy też mężczyźni nie byli zbyt wielkiej postury.
    -Mhm- Ciekawość. Czyli najprostszy powód, jaki Louis mógł wybrać z całej listy długich, pokrętnych powodów.
    -Nie mam zamiaru. Nie wierze w to. Poza tym, jak ciekawość może prowadzić do miejsca, które nie istnieje. Nie ma nieba, ani piekła- Wytłumaczył szybko swoim cichy, najczęściej zachrypniętym głosem.
    -Mogę już sobie iść?- Zapytał starając się nie brzmieć żałośnie. Nie chciał, aby Louis pomyślał, że przeraża Danny’ego, który miał tylko przekazać wiadomość, właśnie to zrobił także powinien móc już wrócić do swojego lokum, w którym czuł się bezpieczniej.

    [Dziękuję, takie uwagi są bardzo przydatne, postaram się poprawić. Mam nadzieję, że w niektórych momentach wszystko w odpisie trzyma się kupy]

    OdpowiedzUsuń
  82. Dennis Solman22.08.2012, 23:00

    Piszczę głośno, kiedy jego pobudzona męskość wtarga w moje ciało. Na początku wcale mi się to nie podoba, ale wszystko było na moją prośbę, czyż nie?
    Jęczę raz. Cicho. Nie wiem czy on to lubi. Brat, na przykład, nie lubił. Uważał, że ktoś może nas niepotrzebnie usłyszeć.
    Wykonał mocny ruch biodrami, czuję to. Zaczyna robić mi się coraz przyjemniej, nawet kolejne dręczenie moich obolałych pleców wydaje się tak cholernie podniecające. Lekarze mówią mi, że mam psychikę dziecka. Że właściwie nie powinnam odczuwać podniecenia. A jednak, czuję je i to podwójnie. Jako mężczyzna i jako kobieta. I chociaż moje kobiece pożądanie powoli zmierza się do zaspokajania, ta męska część pulsuje i przyprawia mnie o straszny ból. W ten sposób nigdy mi nie ulży, a on powinien mi pomóc. Wiem jednak, że tego nie zrobi. Albo na pewno nie tak szybko. Jest taki podobny do brata. Tak bardzo go kocham...
    Jęczę ponownie, tym razem o wiele głośniej. Wszystko jest takie... takie piękne. Wiesz o tym, że życie jest piękne, Bernie?

    [bardzo ładną, szkoda tylko, że w praktyce cała jest poraniona od bliznach xD
    A teraz jest wszędzie odpisane, więc spokojnie mogę oddać się rozkoszy pisania notki! Miałam nadzieję, że dzisiaj skończę, ale taką dzisiaj miałam przygodę, że wszystko się w moim planie pozmieniało. Nienawidzę, kiedy mam plan i coś w nim mi się zmienia.]

    OdpowiedzUsuń
  83. Cordelia Alain23.08.2012, 11:32

    [Ostatnia animacja też jest świetna tak więc się nie dziwię ;) ja też myślę nad zmianami jeśli chodzi o gify tylko, że kiedy znajdę jakieś, które mi się podobają to Angie zazwyczaj wygląda na nich na starszą niż Cordelia..]

    Kiedy stanęła w progu niemalże naprzeciwko niego uśmiechnęła się pod nosem i nonszalancko oparła o framugę drzwi.
    - Puk-puk. - Mruknęła delikatnie przekrzywiając głowę. Nie wiedziała co dokładnie kazało jej tu przyjść.. Ciekawość? Nuda? Czy wspominany wcześniej impuls.. W każdym razie doskonale zdawała sobie sprawę, że wielu pacjentów trzymało się z dala od tajemniczego pokoju numer dwa na pierwszym piętrze.
    Nie weszła do środka, a przynajmniej nie w sensie dosłownym. Spojrzała na trzymaną przez niego zapalniczkę i zastanawiała się co takiego jest w ogniu, że mężczyzna wpatruje się w niego jak zahipnotyzowany. Teatralnie przewróciła oczami po czym powoli przeniosła wzrok na twarz Louisa.

    [O, czyli nie jest ze mną jeszcze tak źle jak myślałam x)]

    OdpowiedzUsuń
  84. Cordelia Alain23.08.2012, 13:02

    [Mi też chociaż wolę ją w ciemniejszych włosach :) I te jej oczy *-* Zawsze ją lubiłam, a po przeczytaniu jej biografii moja sympatia do niej jeszcze wzrosła. A, i przez Ciebie znów uzależniłam się od piosenki Mansona "Sweet Dreams" :p]

    Zaśmiała się pod nosem kręcąc delikatnie głową.
    - Pytanie tylko.. Czy moja tęsknota była odwzajemniona.. - Mruknęła wyginając swoje pełne usta w nieco ironicznym uśmiechu. Uniosła jedną brew słysząc "zaproszenie". Czy wyglądała na kogoś kto się krępuje? Przygryzła dolną wargę i cicho, jak na nią, zamknęła drzwi. Niemal od razu po przekroczeniu progu zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu czegoś interesującego. Zatrzymała się prawdopodobnie na środku pomieszczenia i spojrzała na mężczyznę. Brakowało jej aury tajemniczości jaką wokół siebie roztaczał ale mimo to nie podeszła bliżej. Czyżby starała się zachować bezpieczną odległość?

    OdpowiedzUsuń
  85. -Pewnie byłoby ciekawie gdybyś jednak mnie związał- powiedział szeptem, bardziej do siebie niż do niego.
    Uśmiechnął się kącikiem ust wyobrażając sobie taką scenę. Byłoby wprost komicznie, a może tragicznie. Pewnie poleciałoby dużo krwi, w sumie to i dobrze. Wstał i podszedł do drzwi. Już miał wyjść, gdy nagle o czymś sobie przypomniał, o sprawie, która w pewnym stopniu nie dawała mu spokoju.
    -Dlaczego spaliłeś ten list? Co w nim było?- Oparł się plecami o zimną ścianę dość dużego pokoju.
    -A po drugie, mógłbym wziąć twoje zapałki?- Spytał z iskierkami w oczach. Płomień fascynował go swoją potęgom, kolorem i swoją całą niesamowitością.

    [Jeżeli chodzi o sprawy odnośnie pisania to prosiłabym o jak największą bezpośredniość, tak aby nie było żadnych nieporozumień ^^ Dziękuje. Chciałabym coraz lepiej pisać, także wszelkie podpowiedzi i informacje odnośnie popełnionych błędów są jak najbardziej pomocne.]

    OdpowiedzUsuń
  86. [Bez kitu, słucham tego już chyba dwudziesty raz z rzędu! Ach, Gia.. I Angie w scenie pokazu mody.. x) Jako Lisa też była genialna]

    Przez te kilka dni od ich spotkania na dachu rozmawiała z różnymi osobami, które kiedykolwiek spędziły z Louisem przynajmniej parę minut. Nie dowiedziała się zbyt wielu rzeczy, zapewne dlatego, że wszyscy woleli milczeć niż coś jej wyjawić. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc zadane przez niego pytanie. W sumie to Cordelia przychodziła do kogoś w odwiedziny właśnie wtedy gdy czegoś potrzebowała bądź po to by podręczyć nielubianych przez siebie pacjentów swoją jakże cudowną osobą. Szkoda tylko, że rzadko kiedy ktoś cieszył się z jej wizyty..
    - A jak myślisz? - Zapytała przyglądając mu się kiedy zamykał okno.

    OdpowiedzUsuń
  87. Spojrzał na niego, poczym wzruszył ramionami.
    -Wcale nie chodziło o sprawianie przyjemności, chociaż ją także miło by dostać- chciałby poczuć coś różniącego się od normalności, od monotonności- powiedział wpatrując się w jego twarz. No nic, chyba stawał się irytujący. Stał jeszcze, w tym samym miejscu.
    Westchnął słysząc odpowiedź -Może wręcz przeciwnie- skoro spalił te wiadomość, mogła być interesująca, a zarazem irytująca, przeszkadzając w życiu chłopaka, ale na pewno nie nieistotna.
    -Łatwiej byłoby dostać je od ciebie. Co byś za nie chciał?- Ożywił się nagle zadając to ostatnie pytanie. Za bardzo intrygowały go płomienie, które tak miło okaleczały drobne dłonie. Mogli się wymienić, prawda?
    -Proszę, daj mi je- Szybko do niego podszedł i usadowił się na jego kolanach. Zadrżał mocno, ciało Danny’ego nie było przyzwyczajone do dotykania innych. Spiął wszelkie mięśnie i przełknął głośno ślinę. Sam z siebie rzadko do kogoś podchodził, prawie, że nigdy, dlatego teraz zachowywał się tak dziwnie i nienaturalnie

    [Zdjęcia i gify w notce są coraz lepsze ^^]

    OdpowiedzUsuń
  88. Wywróciła tylko oczami słysząc jego komentarz. Dopiła swoją chłodną już kawę i zerknęła na zegarek słysząc jego pytanie. W sumie, to spotkanie chyliło się już ku końcowi, a przynajmniej czasowo. Nie miała teraz żadnego pacjenta w grafiku przez najbliższe dwie godziny. Przeczesała dłonią włosy i wzruszyła ramionami.
    - To dobrze, że nie masz pytań... Znaczy, że już wszystko wiesz, oui? - spytała z uśmiechem unosząc tym razem obie brwi a w jej dźwięcznym głosie dało się usłyszeć nutkę rozbawienia. - A chcesz już iść?
    Pamiętała jak jej psycholodzy odpowiadali pytaniem na pytania. To wkurzało, bardzo wkurzało. Przynajmniej ją, ciekawa była czy na nim też wywrze to jakieś wrażenie. Na niej wywierało, ale ona to ona a on to on.

    OdpowiedzUsuń
  89. Cordelia Alain23.08.2012, 20:38

    - Przyszłam tu by zaspokoić.. Swoją ciekawość. - Odpowiedziała krzyżując ręce na piersiach. Leniwie uniosła jeden kącik ust w górę i nie zastanawiając się długo zaczęła iść powoli w jego stronę. Oczywiście ani na chwilę nie spuściła z niego wzroku. Pozwoliła sobie nawet na krótkie zerknięcie na jego pełne usta wygięte w iście rozbrajającym uśmiechu. Stanęła tuż przy nim i dopiero teraz odwróciła od niego wzrok by móc spojrzeć przez okno.
    - Ładny widoczek. - Mruknęła pod nosem, jednak na tyle głośno i wyraźnie by bez trudu mógł usłyszeć jej słowa.

    [Miałam tak samo kiedy po praz pierwszy obejrzałam ten film ale widziałam go kilka lat temu więc teraz spokojnie znów mogłam go zobaczyć, co zrobiłam nawet dwa razy :D Manson ma tak zajebisty głos, że naprawdę Ci się nie dziwie jeśli cały czas go słuchasz.. I tak przy okazji głos Angie też mi się podoba - dobra, kończę już z zachwytami nad Jolie x)]

    OdpowiedzUsuń
  90. Nie wiedział jak powinien postępować kiedy chce o coś kogoś poprosić. Jego relacje z innymi ludźmi były dość specyficzne i niełatwe. Pewnie były jakieś łatwe sposoby w uzyskaniu czegoś co się chce, nie wiedział tylko co powiedzieć, uczynić by się nie skompromitować. Poczuł jak jego serce przyspiesza swój rytm. Westchnął starając się uspokoić i zamaskować swój strach dziwnym, wyuczonym uśmieszkiem.
    Spoglądał mu w oczy zaczynając mu tłumaczyć
    -Zapałki tworzą ogień, a ogień tak prosto tworzy oryginalne, takie przyjemne okaleczenia- nadal spoglądał w jego oczy.
    -Daj mi je- odparł stanowczo –Coś da jeżeli powiem proszę?- Drżącymi palcami przesunął po jego policzku

    [Ja się jaram wszystkimi jego zdjęciami, gifami, ale tymi co masz w karcie to najbardziej xd]

    OdpowiedzUsuń
  91. Cordelia również przepadała za gierkami słownymi więc często się w nie wdawała. Czuła na sobie jego wzrok i wcale jej to nie peszyło. Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, który najwidoczniej bardzo pragnął wykrzywić jej wargi. Wzięła głęboki wdech po czym powoli wypuściła powietrze z płuc.
    - Zazwyczaj słyszę, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Powiedziała wciąż spoglądając przez okno. Mimowolnie przygryzła dolną wargę wyraźnie się nad czymś zastanawiając.
    - A przecież żeby być zaspokojonym.. Trzeba spełniać swoje zachcianki.. - Wymruczała przenosząc na niego wzrok. Dopiero po chwili postanowiła kontynuować swoją wypowiedź tym samym tonem: - Ciekawi mnie to, mój drogi, czy to co słyszałam na twój temat jest prawdą.

    [Hahaha x) Ja też zanim Ci odpiszę muszę przez chwilę popatrzeć na gify i zdjęcia w Twojej karcie. Coco ma coś w sobie aczkolwiek nie jest to typ urody, który bardzo mi się podoba. I znów dodałaś zdjęcie, które mi się mega podoba! :D A wracając do głosów to prócz Angie i Mansona lubię głos Jace'a Everetta.]

    OdpowiedzUsuń
  92. Postarał się nie prychnąć kiedy poczuł jak chłopak chwyta jego drobną, mocno drżącą dłoń.
    Zabrał ją gwałtownie kiedy poczuł miękkie Louisowe wargi.
    Starał się zrobić dobrą minę do złej gry. Nie zszedł z jego kolan uważając, że to niepotrzebne.
    Zaśmiał się głośno –Jakie miłe kłamstwo- palcami przeczesał jego miękkie włosy, słysząc kolejne zdanie uśmiech natychmiastowo zniknął z jego twarzy
    -Dlaczego? Po co ci one?- Powtórzył pytanie, które wcześniej zadawał Louis warcząc wprost do jego ucha. Przynajmniej starał się zabrzmieć groźnie i poważnie. Powoli przyzwyczajał się do bliskości obu ciał.

    OdpowiedzUsuń
  93. Cordelia Alain23.08.2012, 22:59

    - Różne rzeczy, różne barwne historyjki. - Odpowiedziała stając tyłem do okna. Oparła się o parapet by już po chwili wygodnie się na nim usadowić. - Nie trafiłeś tu po raz pierwszy czy drugi, prawda? - Uśmiechnęła się delikatnie mierząc go wzrokiem od góry do dołu. Rozejrzała się po pokoju jakby chciała się upewnić, że są sami po czym pochyliła się lekko w jego stronę. - Wiem, że spaliłeś parę budynków.. - Powiedziała to tak jakby za chwilę miała kontynuować, czego oczywiście nie zrobiła. Spojrzała na sufit i powoli się od niego odsunęła.

    [O cholera! Jaki głoos! *-* Nawet nie zdajesz sobie sprawy co mi właśnie zrobiłaś.. Zapewne spędzę jutro cały dzień na szukaniu i ściąganiu piosenek zespołu HIM, "Lovely" puszczam sobie teraz cały czas x) A Jace'a usłyszałam pierwszy raz jak zaczęłam oglądać True Blood i jego głos po prostu zwalił mnie z nóg.]

    OdpowiedzUsuń
  94. Nie odpowiadam, chociaż mam na to wielką ochotę. Nie wolno mi, brat nie lubił, kiedy podczas zabawy cokolwiek mówiłam. Nigdy nie mówił jednak, że jestem wspaniały. Mówił mi, że zmierzam ku lepszemu, niedługo będę zdrowa. I że muszę jeszcze trochę wytrzymać to wszystko, a już niedługo będę taka jak wszyscy. Będę mieć znajomych, będę taka jak te wszystkie dzieci w serialach, które zawsze dobrze się bawię i zawsze im się upiecze.
    Znowu krzyczę, jęczę, rozkoszuję się palącym żarem, który rozpala dolną część mojego ciała. To przyjemne, chociaż lekarze wmawiają mi, że nie powinno. Jest mi tak dobrze, nie chcę stąd wyjść już nigdy. Dlatego jęczę coraz głośniej, chcę sprawić mu przyjemność, bo skoro nie uciszył mnie teraz, to znaczy, że podoba mu się moje zachowanie. Chcę, żeby był ze mnie dumny, tak jak brat był. Gdyby brat wiedział jak się zachowuję, na pewno byłby ze mnie dumny.
    Pcha mnie coraz mocniej, co sprawia, że i moje ciało delikatnie porusza się w tą i z powrotem. Odchylam głowę, na moich wargach maluje się przekleństwo. Moje przyrodzenie tak pięknie ociera się o materiał łóżka, jest mi tak niesamowicie dobrze. Chyba nawet lepiej niż wtedy, gdy brat się ze mną bawił.
    - Kocham Cię, braciszku - szepczę, drży mi głos, a potem z moich ust ponownie wyrywa się krzyk. Ciekawe jak on na to zareaguje.

    [Co wchodzę, to coraz ładniejsze zdjęcia w karcie, a wydawałoby się, że już ładniejsze być nie mogą xD Ale w sumie dobrze, że tak często udoskonalasz kartę, bo Marilyn jest tak cudowny, że nie można się ograniczać xD Ojej, chciałabym kiedyś pójść na jego koncert <3 I to jeszcze najlepiej taki z Taylor. Kupiłabym wtedy bardzo drogą bieliznę.
    Czekam na sprawozdanie z notki :P Miało być trochę inaczej, ale liczę, że w kolejnych częściach jeszcze nadrobię to, co było źle xD]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Manson musiał być, inaczej ta notka nie miałaby swego rodzaju magii :D]

      Usuń
  95. -Tak samo jak ten uśmiech?- Spytał, palcami dotykając jego warg. Nagle wszystko się zmieniło. Danny leżał przyszpilony do łóżka, bał się, ale wolał robić dobrą minę do złej gry. Pogarszać to niż polepszać.
    Starał się wyrwać, kopiąc i wierzgając. Nie chciał.
    Spojrzał wprost w jego oczy -Niby z kim? Jesteś kolejnym wariatem. Zwykłym nic nie znaczącym wariatem-Mówił, coraz bardziej podnosząc głos.
    Starał się odchylić głowę -Nie- Niestety teraz głos dość mocno mu zadrżał i zdradził jego strach

    OdpowiedzUsuń
  96. Uśmiechnęła się odrobinę szerzej powracając wzrokiem do jego oczu kiedy usłyszała słowa "władca płomieni".
    - Słyszałam też, że zabiłeś kilku ludzi. - Powiedziała tak jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia choć nie było to do końca prawdą. Nauczyła się, że lepiej ukrywać swoje emocje by nikt nie wiedział co w danej chwili czujesz. Niestety czasem jej się to nie udawało. - Podobno.. Zjadasz niektóre części ciała swoich ofiar. - Dodała po chwili poważnym tonem choć w jej oczach widoczne było rozbawienie. Wątpiła, że jest to prawdą chociaż.. Do psychiatryka trafiają różni ludzie, z różnymi problemami.

    [Moja siostra jak była młodsza to ich uwielbiała, nawet na drzwiach miała poprzyklejane zdjęcia powycinane z gazet. Dość duży ten tatuaż, bolało? x) ]

    OdpowiedzUsuń
  97. - Może po krótkiej rozmowie da mi trochę tego co sam zażywa. - Mruknęła przymykając na moment powieki. Lubiła odcinać się od rzeczywistości na różne sposoby choć jakaś cząstka niej bała się, że nie będzie mogła odróżnić prawdy od fikcji. Westchnęła cicho słysząc wzmiankę o spalonych ludziach. Ona nigdy nikogo nie zabiła chociaż odczuwała czasem silną pokusę by pozbawić życia tych, którzy nadepnęli jej na przysłowiowy odcisk. Cordelia nie była wyjątkiem, ponieważ uwierzyła w to co powiedział, jednak nie chciała kontynuować tematu "płonących ludzi".
    - Skąd u ciebie ta fascynacja ogniem? - Powiedziała cicho bardziej do siebie niżeli do niego.

    [Też planuję zrobić tatuaż ale jeszcze nie wiem jaki i gdzie x) Podobno można się od tego uzależnić :D]

    OdpowiedzUsuń
  98. - Owszem, nie zdaję sobie z tego sprawy, ponieważ nigdy nie próbowałam mieszać różnych pigułek. - Powiedziała powoli delikatnie kiwając przy tym głową. - Mam parę tabletek w pokoju więc może kiedyś przeprowadzę jakiś mały eksperyment. - Uśmiechnęła się przygryzając dolną wargę. Wysłuchała jego kolejnych słów z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Miał rację, ogień był potęgą zresztą taką samą jak pozostałe żywioły, z którymi człowiek nie miał żadnych szans. Musiała przyznać przed sobą, że lubi go obserwować i obserwowanie go sprawia jej jakąś dziwną przyjemność. To wina jego przyciągającej oraz tajemniczej aury. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.
    - Każdy z nas ma jakąś swoją małą, słodką obsesję. - Uśmiechnęła się znacząco i przez ramię spojrzała na okno, a raczej na to co się działo po drugiej stronie szyby. Kraty w ogóle jej nie przeszkadzały, może dlatego, że zdążyła się już do nich przyzwyczaić?

    [Z kolczykami tak nie miałam x) Ale czuję, że z tatuażami będzie inaczej. Na boku? Wow :D Jeśli coś większego to zgaduję, że nie będzie to napis x)]

    OdpowiedzUsuń
  99. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  100. - Dobrze wiedzieć. - Mruknęła pod nosem słysząc jego wypowiedź dotyczącą tabletek. Oczywiście nie zamierzała dostosować się do tych zaleceń, a tajemniczy błysk w oku zdradził, że coś knuje. Jej źrenice nieco się rozszerzyły kiedy coś jej przyszło do głowy.. Dlaczego właściwie uprzedził ją przed mieszaniem tych pigułek?
    - Właściwie nic interesującego. - Odparła wzruszając drobnymi ramionami i przenosząc wzrok na niego. - Można powiedzieć, że mam obsesję na punkcie śmierci.. - Uśmiechnęła się schodząc z parapetu.

    [O, a ile masz kolczyków na twarzy? Ja ogólnie mam tylko trzy - w nosie i w uszach x) Wielbię pocieniowane tatuaże! Jak sobie wzór wybierzesz to ja chętnie go zobaczę :D W sumie to zachciało mi się tatuażu kiedy zaczęłam oglądać miami ink]

    OdpowiedzUsuń
  101. [ Świetnie dobrany wizerunek, a charakter postaci po prostu cudowny. Szalenie mi się pan Louis podoba, więc śmiem zaproponować wątek.
    Chętnie zacznę, tylko nie wiem co powiesz na to, żeby panowie już się znali (i przy okazji wiedzieli o swoich upodobaniach, tu mam na myśli sadyzm/masochizm).
    Wolę nie zgadywać, dlatego przybiegam z pytaniem ;3 ]

    OdpowiedzUsuń
  102. Louis był jedną z tych osób, które Fabian mógłby oglądać całymi dniami z jednakowym zaciekawieniem i ekscytacją jak przy pierwszym spotkaniu. Ku jego niezadowoleniu w szpitalu nie znalazł wielu podobnych do niego osobników, toteż pan Moore zyskał dużą część jego sympatii, ale też uwagi, zainteresowania.

    Fabian od kiedy trafił do Szpitala dla Chorych Nerwowo i Psychicznie dostał tendencji do włóczenia się za ludźmi i irytowania ich, toteż kiedy zobaczył Louisa idącego w stronę męskiej toalety, nie mógł się wprost powstrzymać, żeby za nim nie pójść.
    - Louis, skarbie, co się tak kręcisz w tę i z powrotem? Czyżby problemy z trzymaniem moczu? - zagadnął, kiedy tylko przekroczyli próg łazienki.
    W jego głosie pobrzmiewała nuta złośliwości, ale także i rozbawienia, które było w starciu z Moorem niebezpieczne. Większość pewnie w ogóle by nie zajrzała do łazienki, wiedząc że piroman-sadysta właśnie tam zmierza, a Fabian nic sobie z tego nie robił. Ponadto traktował go aż za lekceważąco, a to mogło się dla niego źle skończyć, o czym zresztą dobrze wiedział, a może nawet na to oczekiwał.

    [ Okay, to zaczęłam, żeby nie było ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  103. Dennis Solman25.08.2012, 19:52

    Wrzeszczę, kiedy on nagryza moją skórę. Znowu czuję jak krew ścieka mi po plecach. Zapewne nie ma jej dużo, ale przewrażliwienie na jej punkcie daje mi we znaki. Nie umiem inaczej, nie umiem się opanować, kiedy ona do mnie mówi. I do tego takie nieładne słowa.
    Zaczynam wierzgać, a potem zaraz chcę się uspokoić. Próbuję nie myśleć o krwi, czerpać przyjemność z całej sytuacji. Przecież jest mi tak cudownie, odpływam, kiedy moje przyrodzenie pociera się o materiał łóżka. Piszczę. Ale mimo to łzy napływają mi do oczu i nie potrafię ich powstrzymać. Są moją jedyną reakcją na ból, jaki zadaje mi mężczyzna. Muszę zachowywać się naprawdę żałośnie. I znowu z moich ust wydostaje się pisk. Już teraz krzyczę na całego, nie próbuję nawet udawać, że wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że oprócz nas, nikt tego nie słyszał. Nie chcę, żeby ktoś skarał go za moją prośbę.

    [Normalnie Słonia nie słucham, ale mój kolega z nowej szkoły zaczął mnie nim maltretować i jakoś samo weszło. Ogólnie rap jakoś mi tak sam wszedł, jak idę z tamtym debilem na ulicy, a ten na cały regulator słucha muzyki z telefonu. Nienawidzę takich ludzi, no, ale że chciałam mieć jakieś znajomości (w szczególności u chłopaków, żeby mi zadania domowe robili xD) to musiałam się zaprzyjaźnić. A że u mnie w klasie jest tylko 9 dziewczyn, to zamierzam zająć się zasadą "kto pierwszy, ten lepszy" i szybko sobie obwinąć w okół palca większość z nich xD Tak, wiem, okrutna jestem, ale szkoła jaką sobie wybrałam prawdopodobnie nie jest na miarę moich możliwości i chęci. Albo byłaby, gdybym nie lubiła tak strasznie wątkować na blogach xD]

    OdpowiedzUsuń
  104. Fabian był wyjątkowo cierpliwy tego dnia. Nie zirytował się ani razu, mimo że parokrotnie zgubił "trop" Louisa.
    - Ależ łażenie za tobą jest świetnym zajęciem! Co do sprawy... Jak chcesz mnie poszlachtać, bo ci się nudzi, czy coś takiego, to proszę bardzo. - rozłożył ramiona na boki, pokazując tym samym swoją uległość.
    Rano dostał leki, po których był odrobinę otępiały, ale poprawił mu się wyraźnie humor, o co chyba chodziło lekarzom. Tyle, że jemu żadne leki nie były potrzebne. Czy nikt nie pomyślał o tym, by poświęcić mu chociaż trochę uwagi i podzielić się pozytywną energią.
    - Lubisz ranić, prawda? Dzisiaj też masz na to ochotę, czy będę musiał iść do kogoś innego, albo czekać?

    OdpowiedzUsuń
  105. Szarpał się jeszcze przez chwilę mając nadzieję, że coś z tego wyjdzie, że Louis się oddali, chociaż nie był pewny cz tego chce. Nie Cały czas gubi się w swoich potrzebach, chęciach. Pociągnął nosem w tym żałosnym geście.
    Po kilku minutach przestał wreszcie się szarpać. Oddychał szybko i niemiarowo co świadczyło o jego lęku. Posłuchał tego co mówił mu mężczyzna, o tym żeby się nie szarpać. Dla obu panów będzie lepiej kiedy Danny nie będzie się szarpał, wierzgał, krzyczał czy robił inne dziwne rzeczy.
    -Nie denerwuje cię przecież specjalnie- warknął, coraz bardziej się w tym gubiąc. Powoli zaczynało boleć, chłopak przygryzł dolną wargę nie przejmując się swoją bezczelnością
    -Co teraz zrobisz?- Zapytał cicho, spoglądając w jego oczy. Zbliżył swoją twarz do jego twarzy i pocałował kącik jego ust, niespodziewanie zmieniając swoje zamiary.

    OdpowiedzUsuń
  106. - Masz ochotę na zabawę w.. Lekarza? - Mimowolnie uniosła jedną brew do góry patrząc na niego z zawadiackim uśmiechem na ustach. Zaczęła przechadzać się po pokoju lustrując uważnym wzrokiem każdą napotkaną rzecz.
    - Nie ma dnia bym o niej nie myślała. - Wymruczała zerkając na niego przez ramię. - Umierałam już trzy razy ale jakaś cząstka mnie wcale nie chciała pożegnać się na zawsze z tym pięknym światem, ponieważ wtedy.. - Przerwała i odwróciła się w jego stronę stając z nim twarzą w twarz. Przygryzła mocno dolną wargę co robiła niemal zawsze kiedy się nad czymś zastanawiała.

    [Kiedyś myślałam o tym żeby zrobić sobie kolczyka w wardze ale po jakimś czasie się rozmyśliłam x) A ten tatuaż to taki odległy plan? Jak miami ink leciało na tlc to ciągle to oglądałam.. W ogóle podobało mi się, że ci ludzie robili tatuaże by opowiedzieć jakąś historię :)]

    OdpowiedzUsuń
  107. Obserwowała go od czasu gdy się tutaj zjawiła. Może tydzień, może dwa. Nie tylko go, ale w zasadzie to on przykuł większą część jej uwagi. Ze względu na swój wygląd i zachowanie. Sadysta, tak właśnie o nim myślała. I na pewno nim był. Christilla rzadko kiedy się myliła. Dziś postanowiła do niego podejść. Jeden krok, drugi i trzeci.. Aż tu nagle od ruszył w jej kierunku. Z niemym zdziwieniem przyglądała mu się bacznie, a jej różane usta co chwilę się delikatnie rozchylały ze zdziwienia. Chłopak powiedział coś do niej, lecz nie docierało to do jej umysłu. Była w innym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  108. [Zespół Szkół Komunikacji. W technikum, na profilu elektrycznym jest tylko jedna dziewczyna, a na informatycznym (gdzie ja jestem) dziewięć dziewczyn i to na trzy klasy, a ze względu na wuefy dziewczyny włożyli do jednej klasy.
    Jest jeszcze u nas LO, w klasie politechnicznej chyba dwie dziewczyny i w teatralnej prawie piętnaście, ale w takim razie to przypada jakieś 27 dziewczyn na 180 osób w roczniku xD I z tego co rozmawiałam, w tym roku jest zdecydowanie więcej dziewczyn.
    A jak tam wyjazd? Udał się? :3]

    Siadam na łóżku i naciągam na siebie bokserki i sweter, ale nie chcę iść. Za bardzo podoba mi się tutaj, za bardzo go kocham, żeby tak po prostu odejść. Więc siedzę na łóżku i wpatruję się, jak on wypala powoli papierosa. Wiem, że kiedy brat palił u mnie w pokoju, nie wolno było mi mówić. Nie i kropka. Jeżeli go nie zdenerwuję, to może mnie stąd nie wyrzuci. A jeżeli się na mnie złości? Może lepiej się nie odzywać. Ale w końcu ciekawość daje za wygraną i otwieram usta, szepcząc cicho jedno zdanie:
    - Jak masz na imię?
    Podkulam nogi pod siebie. Mam nadzieję, że nie wytarga mnie za włosy, bluzgając różne nieprzyjemne słowa. Nie. Chcę, żeby mnie przytulił, powiedział, że będzie mnie kochał, może nawet pocałuje w czoło tak jak braciszek. Ale pewnie tego nie zrobi. Za bardzo przypomina mojego brata wtedy, gdy na mnie się gniewał.

    OdpowiedzUsuń
  109. [Raczej dziewczyny rzadko interesują się kabelkami i innymi takimi, tak samo jak jest pewnie bardzo mało chłopaków, którzy idą do szkoły fryzjerskiej, albo kosmetycznej. Chociaż szkoda, bo ponoć faceci są dobrymi fryzjerami.]

    - Będę cicho - mówię, przytykając sobie palec do ust, żeby uwierzył mi, że nie powiem nikomu o tym, co między nami zaszło. Podoba mi się jak położył mi rękę na kolanie. Ten Louis naprawdę jest miły i kochany, nawet jeżeli każe mi wyjść, a ja nie chce. Pogładził mnie nawet po policzku i pogłaskał po głowie, co tym bardziej przekonało mnie, że on naprawdę jest kochany. Zdecydowanie.
    - Pozwól mi zostać, proszę - mówię naiwnie. Oczywiście, że nie pozwoli mi zostać, brat po naszych zabawach też mnie zostawiał. Ale może Louis okaże się bardziej kochany i mnie nie zostawi. Nie chcę spędzać tego dnia z nikim innym. - Proszę.

    OdpowiedzUsuń
  110. Spuściła wzrok nadal się nad czymś intensywnie zastanawiając, jednak już po chwili na jej usta powrócił uśmiech, dokładnie taki sam jak przed chwilą.
    - Ponieważ wtedy.. - Mruknęła idąc powoli w jego stronę i patrząc mu w oczy. - Nie mogłabym umrzeć czwarty raz, piąty i szósty.. - Przekrzywiła delikatnie głowę wciąż się w niego wpatrując. Zatrzymała się jakiś metr przed nim. Ciekawa była jego reakcji na swoje słowa oraz tego jakiej odpowiedzi na nie udzieli. Ktoś jej kiedyś powiedział, że skoro tak bardzo lubi umierać jest seryjną samobójczynią co brzmi dość dziwnie ale z drugiej strony idealnie opisuje zachowanie Cordelii.

    [Serio? A ja zawsze myślałam, że najbardziej bolą x) Ludzie zadają Ci jakieś głupie pytania typu: Czy woda wylatuje Ci przez tą dziurkę kiedy pijesz, a nie masz kolczyka? Pamiętam, że gdy moja koleżanka przebiła sobie dolną wargę to takie pytania słyszała x) A wracając do głosów to jeszcze uwielbiam Joss Stone :)]

    OdpowiedzUsuń
  111. [Ja zaczynałam za pierwszym razem... Ja się do zaczynania nie nadaję. Mogą się znać, Brian z założenia już trochę tu jest, tylko że dość często był w izolatce ze względu na Timothy'ego.
    Hm, to może tak. Louis kiedyś tam Briana widział a teraz mogliby się spotkać na dachu (?).
    Możesz Ty zacząć? Ja bardzo ładnie Cię o to proszę... I Timmy może nawet jakoś podziękuje!]

    OdpowiedzUsuń
  112. Miał dziś zły, bardzo zły humor, miał ochotę wyładować się na kimkolwiek. Nawet jeśli skopanie jakiegoś psa i zakatowanie go by pomogło, uspokoiło, zrobiłby to. Miał dość tego, że wmawiano mu, iż wcale nie powinno go tutaj być, że zachowuje się źle. Bzdurne gadanie i tyle, nawet jeśli go nie powinno tutaj być, to czemu jeszcze się nie znalazł nikt chętny do oderżnięcia mu głowy?
    Timothy westchnął zadowolony z siebie kiedy zamek drzwi ustąpił, jeszcze tylko schody, kolejne drzwi i mógł wciągnąć do płuc powietrze, nie można powiedzieć by było ono świeże tak jak na wsi, czy gdzie tam. Tim wychował się w Sheffield i tam też wcale powietrze nie było lepsze.
    Rozejrzał się wsuwając dłonie w kieszeni spodni, przez to wszystko, zapomniał przebrać się z tego bzdurnego, pasiastego swetra.
    Przeszedł swobodnie kilka kroków olewając fakt, że niedaleko jest jakiś facet, chociaż Tim wcale nie był z tego zadowolony, chciałby go stąd zepchnąć…
    Podszedł do krawędzi i spojrzał w dół, a na jego twarzy zagościł niemiły dla oka, psychiczny uśmiech. Usiadł na krawędzi dachu w oddaleniu kilku metrów od nieznajomego. Widział go? Pewnie tak, nie miał pamięci do twarzy.
    [E tam, nie jest źle. No, jak na razie macie przed sobą Timmy’ego, ale proszę się nie zdziwić jak się pojawi William, albo sam Brian.]

    OdpowiedzUsuń
  113. Czuł to nieprzyjemne mrowienie, niemal podszeptywane stwierdzenie, że jakaś para oczu mu się przygląda, jednak wbrew instynktowi samozachowawczemu nie zwrócił się w tamtą stronę. Spokojnie machał sobie nogami uderzając piętami o cegły budynku, jakby w ten sposób się wyładowując.
    -Gapisz się – stwierdził w końcu, chociaż zabrzmiało to jak warknięcie, ten ton głosu zdecydowanie nie pasował do szczupłego, ale wysokiego chłopczyka w pasiastym sweterku, który jakimś cudem znalazł się na nim.
    Tim odetchnął raz, a później drugi, uderzył mocniej piętą w mur budynku dopóki nie poczuł tępego bólu rozchodzącego się po stopie.
    Miał ochotę podejść i tego faceta zwalić, zobaczyć jak spada, jak jego czaszka roztrzaskuje się o betonowe płyty i ta chęć powoli narastała nie mogąc w żadnym działaniu znaleźć ujścia.

    OdpowiedzUsuń
  114. Zerknęła na jego wyciągniętą dłoń, jednak nie poruszyła się, ba! Nawet nie drgnęła. Ale też nie opierała się gdy złapał ją za ramię i przyciągnął bliżej siebie. Chcąc nie chcąc zmusił ją do podniesienia wzroku, co też po chwili zrobiła. Nie czuła strachu ale nie była też w pełni zrelaksowana. Zmrużyła powieki nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
    - Można tak powiedzieć. - Odpowiedziała delikatnie kiwając głową. Mimowolnie rzuciła krótkie spojrzenie na jego pełne usta i uśmiechnęła się pod nosem.
    - Metr to dla ciebie zbyt duża odległość? - Zapytała wracając wzrokiem do jego tęczówek.

    [Wiesz, niekoniecznie dla jaj. Znam taką jedną pannę, która pewnie zadałaby takie pytanie na "serio" albo inaczej, nie zdziwiłabym się gdyby takowe padło z jej ust. Joss Stone wyłapałam w filmie "Eragon" jakoś tak mi się spodobała i zaczęłam jej szukać w internecie x) no i zakochałam się w jej murzyńskim głosie - zwłaszcza w piosence "I'll take it all" i "Tell me 'bout it", grała też w Dynastii Tudorów. O, a wracając do tatuaży oglądałaś może film "Dziewczyna z tatuażem"?]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nie mogłam się powstrzymać od komentarza no. Nie wiem czemu widząc słowo "tatuaż" to teraz jedno mi w głowie, cholera jasna xD I wiecie co mam na myśli!]

      Usuń
    2. [ hahahah http://3.bp.blogspot.com/-A8MBBKvprrg/T-sZDlRrN-I/AAAAAAAADqw/zE_47xsABBU/s1600/IF-you-know-what-i-mean.png xD ]

      Usuń
    3. [No błagam! x) Nie dość, że będę teraz dziwnie patrzeć na słonie to jeszcze kiedy usłyszę słowo "tatuaż" będę mieć przed oczami wszyscy-wiemy-co.]

      Usuń
  115. - Ale obiecujesz, że mogę tu przychodzić? - mówię, zaciskając palce na pościeli. Nie chcę iść sobie, ale brzmi tak groźne, że nie chcę go zezłościć. Za bardzo go kocham i dlatego muszę spełnić jego prośbę. Chcę, żeby był ze mnie dumny.
    Zeskakuję z łóżka, ciągnę za sobą pościel na podłogę i dopiero jak jestem w połowie drogi do drzwi, puszczam kołdrę. Zatrzymuję się na chwilę i podziwiam Louisa, uśmiecham się delikatnie.
    - To kiedy mogę przyjść? - pytam. Mam nadzieję, że powie, że jeszcze dzisiaj. Nie zniosę samotności w łóżku tej nocy.

    [Z tego co zauważyłam, na fryzjerstwo idzie dużo dziewczyn, które się zaciążyło i nie może dokończyć szkoły, albo z tego powodu nie pójdzie na studia. Dwie dziewczyny z mojego osiedla, w tym samym wieku, tak zrobiły. Przyjaciółki, albo dobre koleżanki.
    Chociaż jak tak patrzę i rozmawiałam na blogu z jedną dziewczyną, która też jest na fryzjerstwie, to nie jest to takie proste. Ja bym jednak nie umiała np. prosto uciąć włosów, czy jakiejś trudniejszej fryzury zrobić, jak u mnie kok rozpada się po dziesięciu minutach noszenia. A jak słyszałam o nauce upinania jakiś barokowych fryzur i innych podobnych, to już w ogóle stwierdziłam, że tam to bym nie dała sobie zupełnie rady.
    Kolesie pewnie nie odnaleźli swojego powołania, ale zawsze chciałabym, żeby mnie facet czesał.I do tego gej najlepiej xD]

    OdpowiedzUsuń
  116. Prychnął, dalej bezcelowo robiąc to co robił. Był zły na cały świat za to, że trafił do jakichś jebanych wariatów tylko przez to, że dźgnął nożem faceta, który się na niego darł. Wiatr zawiał lekko w jego kierunku, a do nozdrzy Tima dotarła lekka woń papierosowego dymu.
    Brian momentalnie skulił się, nie lubił zapachu papierosów, jego ojciec bardzo dużo palił i cały pachniał tym dymem. Bał się tego zapachu, więc podciągnął szybko kolana pod brodę owijając nogi ramionami.
    Nawet nie czuł, czy drżał, czy też nie. Odczuwał niemal palącą potrzebę podniesienia się i ucieczki, ale nie czuł się nawet na siłach. Odetchnął kilka razy i przymknął powieki, starając się odgonić cisnące do oczu łzy.
    Przecież jego tu nie było, on nie żył, chociaż nie zabity przez Briana. Uspokoił się, oddychając przez usta uchylił powieki by spojrzeć w dół.
    Było wysoko, dobrze że nie miał lęku wysokości, bo czułby się jeszcze bardziej bezsilni niż w chwili obecnej.

    [No i odpisałam, jak widzisz, nie zdążycie się raczej nacieszyć Timmym...]

    OdpowiedzUsuń
  117. Stoję jeszcze chwilę i patrzę na niego zachwyconym wzrokiem, chcę nacieszyć oczy na zapas. Uśmiecham się delikatnie, aż w końcu decyduję się podbiec do niego i przytulić się na chwilę. Może uroczo by to wyglądało, gdybym mierzył jakiś metr i ledwie dosięgał mu do pasa, ale tak nie jest. Chcę jednak zapamiętać zapach jego ciała oraz papierosów. Chwilę trwa, zanim się odsunę, ale wtedy uważam to za stosowne. Wychodzę, a przy drzwiach jeszcze macham do niego i mówię:
    - Obiecuję! To będzie nasza tajemnica, a której nikt się nie dowie. - Żeby mi uwierzył, kładę sobie palec na ustach i ciągle go trzymając, wychodzę.
    Nie mam jednak ochoty iść gdziekolwiek, więc siedzę na podłodze na korytarz i patrzę na drzwi od tamtego pokoju, gdzie stały się te piękne rzeczy. Zaraz czas kolacji, ale ja nie chcę iść, na pewno nie sama. Więc czekam na Louisa i będę czekać tak długo, dopóki znowu za mną nie zatęskni.

    [Też kiedyś strasznie lubiłam tamte dziewczyny, są ode mnie starsze o kilka lat i kiedy byłyśmy młodsze to strasznie lubiłam z nimi wychodzić, ale potem gimnazjum, lans i wszystko je zmieniło. A szkoda. Ale nie wszystkie zaciążone muszą być złe, bo niektórym "tak wyszło" i przecież dziecka nie usuną. Chociaż przeraża mnie, że z mojej już byłej szkoły jest dużo dziewczyn, które wpadły, mimo że dzielnica porządna, a szkoła nawet dobra. I rozumiem, że w okresie licealnym zdarza się komuś wpaść, bywa. Ale jeżeli w te sprawy doświadczonych jest jakieś 45% dziewczyn z mojego gimnazjum, to ja jestem ciekawa jak ten świat postępuje. Za chwilę co piąta dziewczynka z czwartej podstawówki będzie miała dziecko.]

    OdpowiedzUsuń
  118. Mavericka atak wściekłości łapał czasami zupełnie bezobjawowo, siedział, a tu bum! Mógł się śmiać, obwiniać, albo niszczyć. Bywało różnie. Podczas wychodzenia z sądu kopnął w śmietnik i zaczął kląć, w domu zazwyczaj przychodziła ochota na odczuwanie bólu, a ostatnim razem kiedy odwiedzał izolatkę nie mógł opanować śmiechu.
    - Wiem o tym, ale czy ja ci się od razu podaję na tacy? - spytał, idąc za nim w podskokach niczym mała dziewczynka. Nie potrafiąc ukryć swojego nad wyraz wysokiego poziomu ekscytacji.
    Kiedy był całkiem niedaleko Louisa miał mu ochotę coś zrobić. Uderzyć go, albo chociaż przytulić, ale w trosce o swoje życie (pieprzyć zdrowie, zęby można zastąpić sztucznymi, a kości się zrosną!) jednak zrezygnował.
    - Gdzie leziesz? - wlepił wzrok w sylwetkę ciemnowłosego i uśmiechnął się irytująco.
    Fabian jak czegoś chce, to będzie do tego dążył, póki nie dostanie. A jak nie dostanie, to znowu trafi do izolatki z atakiem złości.

    OdpowiedzUsuń
  119. - To, że troszeczkę się za tobą powłóczę nie powinno ci chyba sprawić dużego kłopotu. W końcu z ciebie taki dobry, tolerancyjny człowiek. - stwierdził, jeszcze bardziej zmniejszając dystans, jaki ich od siebie dzielił. W sumie teraz, to Fabian już wisiał na prawym ramieniu Louisa, uśmiechając się przy tym w ten irytujący sposób.
    - Swoją drogą, to jeszcze nie myślałem o wypinaniu się dla kogokolwiek... Może gdybyś ładnie poprosił... - postanowił nie dokańczać. Zamiast tego wbił paznokcie w rękę Louisa i przesunął nimi, przez co na skórze pojawiło się kilka czerwonawych szram.

    OdpowiedzUsuń
  120. Brian był słaby, przynajmniej taki się w tej chwili czuł, ale po kilkakrotnym powtórzeniu sobie we własnej głowie, że nic złego nie może się stać zastanowił się, jakim cudem tutaj wszedł. Z tego co wiedział drzwi były zamknięte, a on nigdy nie umiał i nie próbował nawet forsować zamków.
    Zaczął nieco nerwowo bawić się swoimi palcami, wyginając je i zginając.
    -Nie, dziękuję – wypowiedział grzecznie, chyba trochę za cicho, nie był pewien czy został usłyszany. Ton nieznajomego mimo że łagodny wzbudzał w nim pewne, aczkolwiek niejasne podejrzenia, nie miał zamiaru zacząć mu tak nagle ufać.
    Z drugiej strony, nie dotknął go, ani się nie przybliżył, to dobrze chyba o nim świadczyło. Przynajmniej tak czuł Brian.

    OdpowiedzUsuń
  121. Nie mogła nie zauważyć tego błysku w jego oczach. Zaczęła się zastanawiać co takiego dzieje się w umyśle mężczyzny, czego on oczywiście nigdy jej nie wyjawi. W tym byli bardzo do siebie podobni bo Cordelia również nie zwykła wyjawiać swoich najskrytszych myśli. Słysząc jego odpowiedź jedynie uśmiechnęła się poprzez uniesienie lewego kącika ust. Chciała coś powiedzieć w momencie kiedy dotknął jej włosów ale ostatecznie powstrzymała się przed tym twierdząc, że to nieistotne. Przypomniała sobie słowa pewnego chłopaka - "wchodząc dobrowolnie do pokoju numer dwa licz się z tym, że będziesz mogła wyjść dopiero wtedy gdy ON ci na to pozwoli" i przez myśl przeszło jej pytanie czy Louis pozwoliłby jej odejść gdyby teraz chciała wyjść.. Oczywiście słowa chłopaka wcale nie musiały być prawdą, przecież tutaj każdy notorycznie kłamie. Powróciła do rzeczywistości gdy poczuła jego usta na swoich. Nie zastanawiając się długo zrobiła dokładnie to samo pozostając w tym chwilę.

    [Najgorsze jest to, że kiedy przebywam z takimi słodkimi istotkami to muszę się powstrzymywać przed niekontrolowanym wybuchem śmiechu chociaż czasem mi się nie udaje. Książka zdecydowanie lepsza choć druga część mi się już średnio podobała więc nawet nie zabrałam się za trzecią. Właśnie też się zabrać nie mogę za ten film, ale słyszałam, że jest dobry :)]

    OdpowiedzUsuń
  122. - Nie wiem, siedzę - wzruszam ramionami i zadzieram głowę, żeby lepiej widzieć Louisa. Uśmiecham się przyjaźnie, kiwam na boki. - Idziesz na kolację? - pytam.
    Chcę zjeść z nim na kolacje, siedzieć przy jednym stole. Nie musimy rozmawiać, wystarczy, że będziemy jeść w milczeniu, a jeżeli będzie chciał, będzie mógł zabrać sobie moją porcję. Chcę po prostu poczuć się jak w domu, tak jak było, kiedy brat był przy mnie. Wtedy też nie rozmawialiśmy, on przeważnie albo rozmawiał o czymś z mamą, albo jadł czytając gazetę. A ja siedziałam, wpatrując się w niego i w to, jaki jest piękny. Louis też jest piękny, nawet jeżeli oczy ma takie dziwne, a włosy czarne, mimo że blond są ładniejsze.
    - To co, Louis? Idziemy na kolację?

    [Pilnujcie tego szkraba, jeżeli nie wplącze się w złe środowisko i dobrze jej wszystko w swoim czasie wytłumaczycie, to nic jej nie grozi. Jak ze swoją panną będziecie dla niej dobrymi siostrami do pogadania, co wszystkie koleżanki będą zazdrosny, to pewnie mała zmądrzeje.
    Wszystko zaczyna się najbardziej w gimnazjum. Ja bez bicia przyznam się, że w wieku 13 lat miałam wprawę w paleniu i w piciu, ale po kilku miesiącach ukrywania się przed rodzicami, wracaniu w strachu do domu, bo mogą coś poczuć, stwierdziłam, że życie na przypale nie jest dla mnie i zerwałam kontakty. Ale wiem, że tamte dziewczyny miały z tego powodu kilka problemów w szkole i naprawdę cieszę się, że mnie to nie dotyczy. Jedna nawet była w ciąży, ale usunęła dziecko łykając jakieś tabletki. Dla mnie brak słów...]

    OdpowiedzUsuń
  123. Przez chwilę milczał, drapiąc ramię Louisa, a potem zarzucił mu ręce na szyję, skłaniając go do pochylenia się. Wtedy wpił się w usta ciemnowłosego, całkiem nie przejmując, czy straci zęby, czy nie.
    - To ja też wziąłem sobie co chciałem. - stwierdził z wesołym uśmiechem, kiedy się już od niego oderwał. - Because!
    In the midnight hour she cried - "more, more, more". With a rebel yell she cried - "more, more, more" - zanucił, wyraźnie zadowolony z siebie.

    OdpowiedzUsuń
  124. - Pójdziesz ze mną? - pytam, podążając za Louisem. Nie chcę, żeby uciekł. Jest zupełnie jak mój brat, a on zawsze, albo przynajmniej prawie zawsze kąpał mnie po tym, jak zrobił mi krzywdę. To była nasza mała zasada. Zawsze dbał o mnie, żeby nie stała mi się żadna krzywda. A Louis jest tak strasznie podobny do brata i pewnie też z czasem pokocha mnie tak strasznie mocno, jak ja jego. Muszę mu tylko pokazać, że bardzo mi zależy na jego towarzystwie.
    - Nie lubię sam być w łazience. Chodź ze mną, prooooooooszę! - piszczę. Doganiam go w końcu i ciągnę za rękaw. - Nikt się nie dowie o tym co się stało, więc choooooooooooooodź! Louis, proszę! Choooooooooooooooooodź! - Próbuję zaciągnąć go w stronę pobliskiej łazienki.

    [Ogólnie dzisiejsze dzieci są takie... Zupełnie inne niż ja pamiętam tamte czasy. Dla mnie w czasach wczesnopodstawówkowych najfajniejszym prezentem na święta był rower, jakaś książka, zeszyt gdzie mogłabym sobie pogryzmolić i inne takie pierdoły. A w minione święta dowiedziałam się jak bardzo wymagania podskoczyły. Brałam udział w klubie, który organizuje na różne okazje festiwale dla dzieci z klas 1-3. I żeby zabawić trochę moje ośmiolatki, jak czekaliśmy na konkurencję, zaczęłam pytać co by chcieli na święta dostać, bo było to jakoś ponad tydzień do świąt. Iphony i inne smartphony to była podstawa. PSP. Laptop. Xbox. Podstawa dla tych dzieci. A grając w głuchy telefon padały takie hasła jak "kac pobożonarodzeniowy" albo "najarany mikołaj". I coś o cyckach.

    Jesteś pewnie z podobnego rocznika co mój brat, a on też jest właśnie taki, że strzegł się od wszelkich alkoholi i innych takich do pełnoletności. Każdy rocznik ma chyba swoje cechy. Chociaż... Brat jest specyficzny. Nikt nie przyszedł na jego 18tke.]

    OdpowiedzUsuń
  125. Odetchnął bezgłośnie. Nic się nie mogło stać, nie i kropka, a jeśli się coś stanie, to powinien dać sobie rade, jest już przecież dorosłym człowiekiem z dość nieufną naturą. W zasadzie, to nie powinien nawet zwracać uwagi na nieznajomego, powinien wstać i odejść, ale mimo iż było chłodno, przyjemnie było odetchnąć takim powietrzem, szczególnie gdy nie wyczuwał już woni papierosów.
    -Nie, dziękuję – odpowiedział jak na grzecznego chłopca przystało i oparł brodę na swoich zgiętych kolanach. Nie miał zamiaru zbliżać się nawet o krok do mężczyzny, nie lubił być dotykany, a płakać też już mu się odechciało, gdy po raz wtóry powtórzył sobie, że nic złego się nie stanie.

    OdpowiedzUsuń
  126. Zagapił się na dość dobrze widoczne Nottingham. Zagapił i nie zauważył, ani nie usłyszał jak mężczyzna wstaje, podchodzi. Gdyby usłyszał, prawdopodobnie zerwałby się na równe nogi i szybko opuścił to miejsce, a tak… Zastygł w bezruchu nagle wstrzymując powietrze, nie chciał czuć nikogo blisko o ile istniało najdrobniejsze prawdopodobieństwo, że ten ktoś, coś mu może zrobić. Szczególnie nieprzyjemnie było nie widzieć twarzy rozmówcy, jak również nie znać jego zamiarów.
    Wypuścił powietrze z ust i oddychał przez nie, nie chciał przez przypadek poczuć jakiegoś znajomego zapachu, który nawet odrobinę podobny, mógłby spowodować jeszcze większe poczucie strachu.
    -Możesz się troszeczkę odsunąć? – zapytał Brian przez zaciśnięte gardło. – Proszę – dodał jeszcze i zacisnął usta w wąską linię.

    OdpowiedzUsuń
  127. -Będę – powiedział szybko, chociaż teraz potwierdziłby wszystko, nawet to, że kogoś zabił, chociaż tego nie pamiętał, byle tylko odzyskać ochłap swojej przestrzeni, która wolna od innych osób, dodawała mu zaledwie odrobinę, ale jednak, pewności. –Nie potrzebuję – odpowiedział, tym razem zgodnie ze swoimi myślami, ale po chwili znów zacisnął lekko swoje usta nie do końca pewien, czy mężczyzna nie będzie zły za usłyszane słowa.
    Nie ufał mu, ani odrobinę, ale nie było to niczym nowym. Brian ufał tylko swojej siostrze i tylko jej mógł powiedzieć wszystko, czego zachciała.
    -Jestem Brian – mruknął nadal niemało spięty, jakby w każdej chwili był gotowy poderwać się na równe nogi, które i tak odmówiłyby mu posłuszeństwa. –Jestem tylko trochę zmęczony – powiedział coś, co przyszło mu w pierwszej chwili na myśl, ale było też w sumie prawdą.

    OdpowiedzUsuń
  128. Początkowo chłopak, od którego postanowiła wyciągnąć informacje na temat Louisa, milczał nie chcąc jej niczego zdradzić.. Ale Cordelia jeśli chce to potrafi być naprawdę bardzo przekonująca.
    Niemalże od razu przymknęła powieki i zbliżyła się do niego jeszcze bardziej choć nadal ich ciała dzieliło kilka centymetrów. Szczerze mówiąc zdziwiła ją ta delikatność z jaką się z nią obchodził. Ale jeszcze bardziej zdziwiło ją to, że nagle odczuła ogromną potrzebę wydostania się z tego pokoju najszybciej jak to tylko możliwe, jednak to dziwne uczucie zniknęło równie szybko jak się pojawiło także przestała zaprzątać sobie nim głowę. Jeśli miała złe przeczucia to umiejętnie je ukrywała.

    [Jest kilka książek z tej serii, tak? x)]

    OdpowiedzUsuń
  129. Odetchnął kilkakrotnie, czując się teraz już lepiej, kiedy miał nieco bardziej realną linię odwrotu zawsze czuł się pewniej. Kiedy był w domu drzwi były zamykane i jakkolwiek by się szarpał, czy krzyczał i tak byłby dotknięty w ten zły, nieprzyjemny, obrzydliwy sposób.
    Odsunął się w bok jeszcze trochę, tak dla pewności i zmienił swoją pozycję na siad skrzyżny, odwracając swoją uwagę od mężczyzny zaczął się bawić rękawem swojego swetra.
    -Nie wszyscy muszą mieć rację tylko dlatego, że są wyedukowani – powiedział nawet za bardzo się nad tym nie zastanawiając. Mówił cicho, jakby bał się zburzyć ten spokój, który powoli budował się wokół niego.
    Louis. Zapamięta, ma dobrą pamięć do imion i twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  130. Fabian nigdy nie uciekał od pocałunków, chyba że próbowała mu je zaserwować kobieta, wówczas wpadał w panikę i uciekał gdzie pieprz rośnie. Miał lekki uraz do kobiet w kwestii utrzymywania bliższych stosunków. Owszem, mógł mieć przyjaciółki, koleżanki, nawet przybrane siostry, byle one nie próbowały się do niego przystawiać, bo wtedy... ciach i koniec ich znajomości.
    Od Louisa oderwał się dopiero, kiedy poczuł, że nie ma już tchu. Wówczas wziął głęboki oddech i uśmiechnął się promienienie.
    - Jak widać moja śmiałość zwiodła mnie już dawno na dno, skoro przed chwilą lizałem się z takim psycholem, jak ty, Louis. - oznajmił, nie tracąc dobrego nastroju.

    [ No widzisz jakich ja słucham cudnych piosenek. Od wczoraj mam jeszcze fazę na Mansonowe "Coma Black" x33 ]

    OdpowiedzUsuń
  131. - Ale przysięgasz na wszystko, że przyjdziesz? - mówię, puszczając jego rękę.
    Oczy lekko mi się zaszkliły, ale nic z tym nie robię, bo wiem, że popłaczę się jeszcze bardziej. Więc stoję i patrzę na twarz Louisa, mając nadzieję, że on nie będzie się na mnie za bardzo złościć.
    - Na naszą tajemnicę również przyrzekniesz?
    Mój brat zawsze przyrzekał na naszą tajemnicę i dlatego nigdy nie pozwolił, żebym się na nim zawiódł. W innym wypadku mawiał, że mogę powiedzieć komu chcę o tym co się stało. Ale ja bym nie chciała, za bardzo go kocham. Dlatego u lekarzy i psychologów nigdy nie skarżyłem się na brata, mimo że złamał naszą tajemnicę. Mieliśmy zawsze być razem, ale nie wyszło.
    Jeżeli Louis nie przysięgnie, to nie wiem co zrobię. Będzie mi strasznie smutno.

    [Braciszka rocznik 92. Ogólnie mam coś wrażenie, jak oglądałam pierwsze klasy gimnazjum, jak jeszcze byłam w trzeciej, że wyglądają strasznie dziecinnie w porównaniu do tego jak ja byłam w ich wieku. Niewielki procent z nich miało więcej niż 150cm, wszystkie takie dziecinne buźki i oczka, zupełnie jak ja w piątej klasie. I dużo osób z mojego rocznika też wygląda dość dziecinnie w porównaniu z tymi, którzy byli w trzeciej, jak ja w pierwszej. Dzieci wolniej dojrzewają, co to będzie za kilka lat xD
    I apropos jeszcze dzieci - teraz dzieci jak mają internet są strasznie naiwne. Ośmioletnia siostra mojej przyjaciółki założyła sobie naszą klasę i mimo tłumaczenia jej, to upiera się, że pisze na nk z kucykami. Po przecież jak ktoś ma Rainbow Dash w danych osobowych, to nie może kłamać.]

    OdpowiedzUsuń
  132. Brian już sam nie wiedział, czy mu ufać, czy nie. Z jednej strony dotrzymał tej swoistej „umowy” i zachowywał między nimi w miarę odpowiedni dystans, ale z drugiej strony Brian po prostu czuł, że ufać takiemu człowiekowi jak on nie powinien. Poznany zupełnie przypadkowo, podczas gdy sam Brian nawet nie wiedział jak tutaj się znalazł, jakby miał jedną wielką czarną dziurę w pamięci.
    -Niestety – potwierdził, jeszcze bardziej przybity. To oznaczałoby, że lekarze mają rację wmawiając mu, że te luki w pamięci są wywołane przez jeszcze co najmniej jedną osobowość w nim.
    Nie wiedział co ma odpowiedzieć na to pytanie, a nie chciał odpowiedzieć prawdziwie, a prawidłowo i jak najlepiej strzec przez to własnych myśli.
    -Wydaje ci się – stwierdził beznamiętnie, bo ile namiętności mógł włożyć w coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
  133. Brian zamyślił się. Zaczął się zastanawiać czy byłby tutaj, gdzie teraz zaszedł, gdyby chociaż raz krzyknął znacznie głośniej, gdyby chociaż raz powiedział mamie, albo siostrzyce o tym, co robił mu ojciec, jak bardzo tego nie lubił. Dopiero słowa Louisa przywróciły go, jako tako, do świata rzeczywistego, który trwał dalej, mimo całej batalii jaką przeżywał mały, nieistotny chłopiec w swojej głowie.
    -Dlaczego tak uważasz, Louisie? – zapytał cicho, ale nadal niezwykle spokojnie, jakby nie potrafił lub nie miał sił by włożyć w swoje wypowiedzi chociaż odrobiny energii. Miał dopiero dziewiętnaście lat, a czuł się jakby był znacznie starszy, najlepiej odpowiednio stary, by umrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Lepiej umiem się drzeć i obciągać. Nikt nie nauczył mnie całować, woleli mój tyłek niż usta. Chyba miałem pecha. - stwierdził i wzruszył ramionami, doganiając Louisa. Mimo wszystko nie szedł z nim już ramię w ramię, tylko dwa kroki z tyłu, jakby dzięki temu chciał mieć większą władzę i pewność, że tym razem nie trafi pod ścianę, bez możliwości ucieczki, będąc z góry w przegranej pozycji.
    Wiedział doskonale, że z Louisem za dużo by nie poskakał. Pewnie jedno uderzenie w pysia by wystarczyło, żeby się uspokoił. To prawie jak ze szczeniakiem, który się ekscytował, a nagle dostał od właściciela smyczą po tyłku.

    OdpowiedzUsuń
  135. Brian wzruszył ramionami, ale w myślach chyba jednak musiał przyznać Louisowi rację. Potrzebował przestrzeni, która gwarantowała mu to, iż nie zacznie się trząść, a złapanie oddechu nie zacznie sprawiać trudu. Próbował opanować strach, wielokrotnie, ale zazwyczaj nic to nie dawało i im bardziej o tym myślał tym mniej miał w sobie sił.
    Przesunął dłońmi po kieszeniach spodni, jednak nie spodziewał się tam odnaleźć czegokolwiek, nigdy nie palił, ale za to gdzieś na udzie miał ślad po przypaleniu papierosem. Zacisnął wargi starając się nie myśleć, jak bardzo wtedy krzyczał. W lewej kieszeni napotkał wybrzuszenie bardzo podobne kształtem do zapalniczki, wsunął dłoń i wydobył czerwoną zapalniczką, bez zastanowienia podał ją Louisowi.
    Nie palił, był tego pewien, spróbował raz gdy miał szesnaście lat, ale później czuł się tak paskudnie, że nie wrócił do tego, myśląc że za każdym razem będzie tak samo.
    Westchnął, prawie bezgłośnie, zawiesił wzrok na Louisie tylko przez ułamek sekundy, a później zaczął wgapiać się przed siebie. Czuł się, jakby co najmniej nie znał samego siebie. Czuł się z tym bardzo…
    -Źle – mruknął cichutko, a później przymknął powieki nie bardzo wiedząc, czemu powiedział to na głos.

    OdpowiedzUsuń
  136. Nie wiedział dlaczego tak szybko wszystko się skończyło, przecież mogła się z tego wywiązać jakaś zabawa. Skoro jednak Louisowi to nie odpowiadało równie dobrze mógł wyrzucić go już na wstępie. Westchnął i wstał leniwie z jego łóżka. Westchnął, poprawił ubranie i ruszył w stronę wyjścia.
    Przewrócił oczami widząc to jego politowanie we wzroku.
    -Szkoda. Byłoby fajnie- powiedział bardziej do siebie niż do niego uśmiechając się lekko.
    Spojrzał na niego przelotnie i ruszył do drzwi, wyszedł mając zamiar wrócić do swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Ale będę czekać na Ciebie. Przyjdź szybko, bo będzie mi bardzo smutno! - mówię. Co prawda powinienem sobie iść, ale odsuwam się na kilka kroków, bardziej nie mogę. Wierzę Louisowi, bo go tak strasznie kocham, mimo że nie jesteśmy normalni. Kocham go za wszystko, za to, że pozwolił czuć sie jak u mnie w domu.
    - A co będziesz teraz robił? - pytam jeszcze. Ale już nie podchodzę do niego, bo nie chcę, żeby się na mnie denerwował. Za to wkładam palec do ust i strzelam z niego, bo to takie zabawne.

    [Już teraz nawet dzieci googlują sobie zadania domowe i potem na pewno wyrosną na inteligentne osoby xD Dobra, ja też to robię, ale tylko wtedy, gdy naprawdę mi coś nie wychodzi, a mimo wszystko zachowuję dobry poziom nauki. Ale boję sie co to będzie za czasów moich dzieci. Chyba będę im musiała zająć czas mądrymi zadaniami dodatkowymi, bo nie chcę, żeby ogłupiały od coraz to nowszych gier. Będę straszna matką, nawet jak będą marudzić to nie ma przebacz. Będą normalne xD]

    OdpowiedzUsuń
  138. Kręcę się po korytarzach bez celu, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najpierw był ze mną Bernie, ale potem powiedział, że musi iść i zostawił mnie samego. Nie było mi z tego powodu jakoś specjalnie smutno, ale nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle czuję jak ktoś się do mnie przytula, a gdy słyszę ten głos, momentalnie się rozpromieniam.
    - Looooooooooooooooooooooooooooouis! - krzyczę i wyszarpuję się z jego objęcia, tylko po to, by rzucić mu się na szyję. Piszczę z zachwytu. A jednak, nie okłamał mnie, naprawdę mnie znalazł, tak jak obiecał! - Nudzę się strasznie, nie wiem co ze sobą zrobić. Chcesz się ze mną pobawić? Chcesz, chcesz, chcesz?
    Liczę na to, że skoro mnie znalazł, to na pewno ma ochotę na zabawę. Uśmiecham się wesoło do niego, kręcę głową. Tak strasznie go kocham, mojego Louisa.

    [Ja chcę mieć dzieci, najlepiej czwórkę i to bliźniaki-czworaczki (dwie dziewczynki, dwóch chłopców)(tak, wiem, że to dziwne xD), niezależnie czy znajdę sobie lubego czy lubą. Ale wychowam je tak, żeby na ludzi sukcesu wyrośli, ale mieli w tym szczęśliwe dzieciństwo. Z piłką, nie z padem, a za tyle lat to pewnie coś innego jeszcze wymyślą xD
    Tak sobie myślę, że jak technika tak postępuje, to za kilka lat mistrzostwa piłki nożnej będą na ekranie, nie murawie.]

    OdpowiedzUsuń
  139. Oliver Robinson2.09.2012, 00:11

    Jego nastrój wcale nie udzielał się innym tak jak tego oczekiwał, po czasie doszedł do wniosku, że jest w tutejszych za mało empatii i spojrzał wybitnie zirytowany (żeby nie użyć jakiegoś wulgaryzmu przypadkiem) na siedzącego obok stażystę, który chyba za cel obrał sobie by wcisnąć w niego cholerne śniadanie, albo zachęcić do, chociażby, ugryzienia jabłka. Jakby nie mógł odpuścić i nie marnować swojego, jak również Olivera, czasu, ponieważ trwało to już dobrą godzinę, podczas której większość zdążyła opuścić stołówkę.
    -Z całym szacunkiem – wypowiedział, łypiąc na niego intensywnie niebieskimi oczami, zupełnie jakby chciał się nieszczęśnikowi wedrzeć do łba i zobaczyć, co też u takiego siedzi. – Pierdol się pan! – krzyknął w końcu, na całe gardło, dając nieznaczny upust swojemu niezadowoleniu.
    Stażysta się nie ruszył, a Oliver zmarszczył brwi, wcale nie obchodziło go to, że jest tu nowy, że praktycznie rzecz biorąc, tego miejsca nie zna, chociaż budowa budynku wydawała się prosta jak konstrukcja cepa.
    Robinson przymknął powieki, nawet głosiki w jego głowie nie miały się w tej chwili ochoty odzywać, jakby czekały na jakiś wybuch, okazję, by namącić Oliverowi w głowię.
    Otworzył oczy i spojrzał się na to co miał przed sobą, nieruszone coś w postaci szarawej brei, którą może by i ruszył, bo niegdyś wybredny raczej nie był, ale teraz po prostu miał przed oczami grubego siebie, po zjedzeniu chociażby odrobiny… czegokolwiek.
    Uniósł talerz, rozciągnął lekko pomalowane usta w uśmiechu i władował to co trzymał w ręce w nieszczęśnika, któremu przyszło go pilnować. Stażysta pisnął, cały oblepiony nieestetyczną papką. Oli wstał odsuwając krzesło tak, by to zaszurało niemiłosiernie.
    -Smacznego – powiedział do chłopaka i zdecydowanym krokiem skierował się do drzwi, które otworzył z impetem, a zaraz potem zaczął przemierzać korytarz podskakując jak małe dziecko zadowolone z tego, że dostało cukierka.

    [Dobra… I tutaj sugestia dla Ciebie, Lou mógłby obrać sobie „nowego” za potencjalną ofiarę i przez jakiś czas go obserwować, teraz mógłby za nim wyjść, czy coś… Jeśli nie, to pisz, a wtedy ja zacznę jeszcze raz.]

    OdpowiedzUsuń
  140. Oliver Robinson3.09.2012, 20:29

    Oliver zmarszczył brwi wraz z chwilą gdy został objęty, podążając za tropem ręki dotarł do ramienia, a później wzrokiem odrobinę w górę, na twarz. Przyjrzał się mężczyźnie dokładnie, mrużąc przy tym delikatnie oczy, ale po chwili i z tego rezygnując przeniósł swoje spojrzenie na posadzkę korytarza.
    -Nie obchodzi mnie to – odparł z lekkością, całkowicie niewzruszony osobą nieznajomego. –Jesteś tutaj tylko po to, by mi to powiedzieć, czy chciałeś czegoś jeszcze? – zapytał odrobinę zwalniając kroku, spojrzał na mężczyznę kątem oka i niby mimochodem przygryzł wargę, która przez ten zabieg wydała się bardziej zaczerwieniona.
    Nigdy nie wierzył w bezinteresowność, a już z pewnością nikt taki nie zaczepiłby wariata przechadzającego się korytarzem, gdy nie miał pojęcia, jak ten zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  141. Oliver Robinson3.09.2012, 21:42

    Wpatrywał się w oczy mężczyzny z zainteresowaniem, a po chwili na jego wargi wpłynął pełen rozbawienia, nieco szaleńczy uśmiech.
    -Kochasiu – wypowiedział owiewając usta bruneta ciepłym oddechem.- Jesteś zbyt impulsywny – pouczył go, niewzruszony, chociaż wcale nie podobało mi się to, że jest trzymany za ręce, a i po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.- Mogę zacząć krzyczeć, bardzo głośno – pogroził przesuwając w między czasie nogą tak, by ta znalazła się pomiędzy udami nieznajomego. Przesunął kolanem po kroczu mężczyzny, aczkolwiek umiejętnie, zupełnie jakby to nie była pierwsza taka sytuacja w jego życiu.
    Na twarzy Olivera pojawiła się mina, którą przywdziewa pięcioletnie dziecko, chcące oznajmić „ale ja nic nie zrobiłem”, a później szarpnął się jakby nigdy nic, wkładając w to całą energię jaką może posiadać ktoś, kto prawie nic nie jada i mało śpi.

    OdpowiedzUsuń
  142. Oliver Robinson3.09.2012, 22:22

    Oliver zatrzepotał rzęsami, gdy tylko poczuł nogę nadal-nieznanego-z-imienia-kolesia między swoimi udami i to była w sumie jedyna reakcja na to odczucie, do którego doszło przyjemne ciepło rozchodzące się po podbrzuszu.
    Nie miał szans by odpowiedzieć cokolwiek na stwierdzenie bruneta, bo już zaraz jego własne wargi były miażdżone podczas pocałunku. Do narzucanego tempa Robinson nie starał się nawet przystosować, bo wychodziło mu to jak, niemalże, coś naturalnego, a później ugryzł mężczyznę mocno, w wargę, uchylając przy tym przymknięte wcześniej powieki. Pociągnął zębami lekko w swoją stronę, a później uchylił głowę lekko i przesunął językiem po zębach, czując przy tym trochę nieprzyjemny, metaliczny posmak.
    -Daj mi powody do krzyku – oznajmił w końcu zdając sobie sprawę, że nadal nic jeszcze nie odparł.

    OdpowiedzUsuń
  143. [Nie wiem czy chcesz pociągnąć tamten wątek, a może zacząć jakiś nowy, albo po prostu pogadać. Daj znać co tam u ciebie :D]

    OdpowiedzUsuń
  144. Oliver Robinson4.09.2012, 16:32

    Szarpnął się, ale zaprzestał zaraz po tym gdy poczuł, że jeśli zrobi to mocniej, to wyrwie sobie połowę włosów. Zmarszczył lekko brwi i przechylił głowę odsłaniając swoją szyję jeszcze bardziej. Coś mówiło, że wcale nie powinno mu sprawiać przyjemności takie obmacywanie ze strony nieznajomego mężczyzny, a ciało wręcz wyrywało się, by poznać go bliżej, zostawiać czerwone pręgi po paznokciach i zaróżowione punkty po zębach.
    -A teraz chcę powodu – oznajmił odrobinę chrapliwie i gdyby miał możliwość tupnąłby nogą. Albo ściana się ogrzała, albo to on przyzwyczaił się do chłodu, bo teraz już nie odczuwał zimna powierzchni. Wciągnął do płuc haust powietrza i mimo wszystko, spróbował się wyrwać jeszcze raz, no może i był zachwycony ciepłem ust, ale to nie upoważniało go do daniu dupy pierwszemu, lepszemu psycholowi, teraz naprawdę miał ochotę się wydrzeć, chociażby miał zedrzeć sobie przez to gardło.

    OdpowiedzUsuń
  145. Oliver Robinson4.09.2012, 19:25

    Mógł starać się jakkolwiek zatrzymać mężczyznę, ale poświęcił to zdarzenie na rzecz chwili oddechu i wciągnięcia poprzez nos zapachu szpitala, który chyba mu umknął gdy tamten stał tak blisko, bez odrobiny entuzjazmu powłóczył się w kierunku schodów.
    Słabiutki- oznajmił melodyjnie głosik, który swoje epicentrum miał w głowie Olivera, cholerne, złośliwe coś, które lubiło się przypominać w chwilach, kiedy czuł się najgorzej.
    Gdy już był na pierwszym piętrze trzasnął drzwiami i oparł się o nie, by zjechać w dół, usiąść na podłodze. Wybuchnął śmiechem, głośnym i histerycznym, a spowodowała to myśl, jak bardzo chciałby być jeszcze chudszy, jakby chciał być wyższy o cholerne parę centymetrów.
    Następny dzień powitał Olivera niebotycznym zmęczeniem i rozkazem, by pojawił się w gabinecie psychiatry, gdzież stawił się ubrany w nic innego jak sukienkę, chcąc pod zwiewnym materiałem ukryć zmęczenie i niechęć do własnego, obrzydliwego ciała.
    Lekarstwa, cholerne lekarstwa przy których pilnowano go nawet za bardzo i nawet na siłę nie wychodziło zawsze, by mu je wcisnąć, bo wtedy kopał i gryzł, broniąc się niczym rozwścieczona sześciolatka, ale tym razem wyszło.
    Wystrzelił jak z procy prześlizgując się lekarzowi między rękami, pokonał schody i wpadł do jakiegoś pokoju naciskając pierwszą lepszą klamkę, ustąpiła. Oliver naprawdę nie miał ochoty czuć tego całego otumanienia, chociaż wiedział, że doświadczy tego tak czy siak.
    Głos w jego głowie roześmiał się złośliwie.
    -Pierdol się – warknął pod nosem, nadal stał przodem do drzwi a tyłem do reszty pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  146. Oliver Robinson4.09.2012, 20:08

    Odwrócił się na pięcie, jego wzrok natychmiast odszukał znajomą już sylwetkę, ale twarz ani odrobinę nie zmieniła wyrazu, nadal był całkowicie beznamiętny, a widniejące pod niebieskimi oczami cienie tylko potwierdzały to, że zdecydowanie zbyt mało sypiał. Zaczął się bawić rąbkiem sukienki, miętosząc materiał w palcach.
    -Sądziłem, że będę miał więcej szczęścia – wypowiedział i przewrócił oczami pozorując pewność siebie, znowu. Teraz tylko błagał w duchu, by nic nie zaczęło w jego głowie krzyczeć, mówić, musiałby odpowiedzieć. Oparł się plecami o drzwi, przyglądając się mężczyźnie bardzo uważnie, a gdyby miał taką zdolność wdarłby się też do jego głowy.
    -Nie przyszedłem do ciebie, masz o sobie zbyt wysokie mniemanie –odpyskował, a na jego twarzyczce momentalnie wykwitł uśmiech pełen kpiny.-Nawet nie wiedziałem, że jesteś akurat tutaj- wzruszył ramionami, nadal bawiąc się materiałem.

    OdpowiedzUsuń
  147. Oliver Robinson4.09.2012, 20:44

    Czuł się jak zwierzę, które przeczuwa obecność drapieżnika, ale nic z tym nie robi i to uczucie potęgowało się wraz ze zmniejszającym się dystansem. Zacisnął usta, przez co utworzyła się z nich wąska, zaróżowiona linia.
    -Nie wierzysz w przypadki? – odpowiedział pytaniem na pytanie. W głowie, mimowolnie, porównywał siebie do bruneta, przede wszystkim on był wyższy, a Oliver swojego wzrostu nienawidził, po drugie miał zdecydowanie ładniejsze włosy, po trzecie nie miał za szerokich bioder, po czwarte nie miał okropnych nóg.
    Coś w jego głowie znów zaśmiało się paskudnie, a Robinson zmarszczył brwi zastanawiając się, czy gdyby przyjął te tabletki to "coś", by ucichło.
    Głupi jesteś i brzydki - uświadomiono mu.

    OdpowiedzUsuń
  148. Oliver Robinson4.09.2012, 21:13

    -Jesteś osobą z kwalifikacjami, by zadawać mi jakiekolwiek pytania? – zapytał wypowiadając słowa z zawrotną szybkością, na jednym oddechu. Ubiór był częścią ukrywania siebie i możliwe też, że kwestią przyzwyczajenia, przynajmniej gdy chodziło o Olivera. – Czemu nazywasz mnie księżniczką? – mruknął, przechylając nieco głowę, przez co i długie włosy przesunęły się w bok, spojrzał kątem oka na poczynania mężczyzny, a na jego twarzy wykwitł jeszcze szerszy, wariacki uśmiech. –Nie wypuścisz mnie stąd? – zapytał, szczerze rozbawiony, zawsze mógł spełnić swoje niegdysiejsze groźby i zacząć się wydzierać w niebogłosy, używając całej pozostającej w nim energii.
    Przygryzł wargę, tak jak miał w zwyczaju i nieznacznie opuścił wzrok zdając sobie sprawę jak mała odległość ponownie ich dzieli.

    OdpowiedzUsuń
  149. [Uważam, że masz zajebistą postać, dlatego tak, chciałabym jakiś nowy wątek, ale wiesz nie chcę się narzucać, ani nic z tych rzeczy :< Jak uważasz ~~/?]

    OdpowiedzUsuń
  150. Oliver Robinson4.09.2012, 22:08

    -Czy nie jest zabawniej, jeśli nie wiesz, jak ma na imię osoba, która wpadła ci do pokoju? – zapytał przewracając oczami. Było dziwnie w myślach nazywać kogoś per „nieznajomy”, ale na jakiś pokrętny sposób było to też właśnie zabawne.
    -Jak bardzo będę musiał cię prosić? – zadał kolejne pytanie, odrobinę dziecinnie, ale trochę bez tej naiwności charakterystycznej dla osób niedorosłych.
    Pozostał jednak bierny, nie objął też mężczyzny, zastanawiają się w tej chwili jakim cudem ktoś chce go dotykać, nawet przez ubranie. Przecież był paskudny, okropny, brzydki.
    Znowu chciał się wyrwać, uciec, poruszył się trochę niespokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  151. Zmarszczył nos, niezadowolony odpowiedzią. Nie widziało mu się przed oczami nic bezpiecznego i spokojnego, a rzeczy wymagające sporej dawki energii sprawiały, że czuł się jeszcze bardziej osłabiony, a właśnie na coś podobnego się zapowiadało.
    Zaśmiał się lekko.
    -Przybrałeś na subtelności, przez jeden dzień? – zapytał zdając sobie sprawę z jawnej prowokacji swojego tymczasowego towarzysza. Przesunął palcem po torsie mężczyzny w dół, a później, gdy już miał przesunąć nim w górę zahaczył o materiał odkrywając leciutko skórę podbrzusza. Oliver spojrzał brunetowi w oczy gdy poczuł dłoń na udzie, był ciekaw, czy wyczuje niektóre wypukłe linie, pozostałe po głębszych cięciach. Niektóre ślady nadal były lekko zaróżowione, dopiero, powolutku znikające. Jeśli nieznajomy miał je wyczuć, to Robinson chciał zobaczyć reakcję.

    OdpowiedzUsuń
  152. [Emm może niech dostaną przepustkę i gdzieś pójdą? Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Chciałabym wymyślić coś oryginalnego... :,< Coś mi nie idzie]

    OdpowiedzUsuń
  153. Zdziwił go, spodziewał się raczej człowieka, który bez zbędnych ceregieli pogryzie go, podrapie i zrobi nie wiadomo co jeszcze, podczas gdy on sam będzie już na wpół żywy, albo całkowicie pozbawiony tej odrobiny sił jakie posiadał.
    Na jego usta wstąpił lekki uśmiech, a dłoń znalazła się na karku, wplątując lekko we włosy, a później za nie ciągnąc, spojrzał na mężczyznę uradowany i lekko poruszył biodrami.
    -A co, gdybym powiedział ci teraz „nie chcę”? – zapytał unosząc lekko brwi zupełnie jakby zignorował pytanie bruneta. Odetchnął głęboko, przez nos z lekkim świstem przyswajając zapach będącego tak blisko mężczyzny. Przygryzł wargę czując ciepło kumulujące się w podbrzuszu, ale starał się ze spokojem wytrwać i nadal patrzeć towarzyszowi w oczy, podziwiać jego twarz.

    OdpowiedzUsuń
  154. -No to się przeliczyłem – oznajmił posyłając mężczyźnie niemal wyzywające spojrzenie. Nie potrzebował czułości, nie chciał jej, był na nią zbyt obrzydliwy, powinien zostać zwyzywany, za każdą kolejną słabostkę, kolejny krok w tył do idealności.
    Żałował, że teraz nic się w jego głowie nie odezwało, ponownie czekając na odpowiednią chwilę do pojawienia się.
    Stawiał kroczek za kroczkiem spokojnie podążając za nieznanym z imienia, czy też nazwiska facetem.
    -Już nawet pominąłeś fakt, że oczekiwałeś próśb w zamian, za wypuszczenie mnie – wypowiedział przewracając oczami, jakby odrobinę lekceważąc osobę mężczyzny, doszukując się niekonsekwencji w słowach.
    Z siebie natomiast mógł być dumny, że jego głos zachwiał się tylko odrobinę, jedynie wtedy, gdy był już przy łóżku.

    OdpowiedzUsuń
  155. Dennis Solman5.09.2012, 23:08

    Kiwam głową z szerokim uśmiechem. Louis jest taki kochany, prawda Bernie? Nie odtrąca mnie, nie jest niemiły. Dba o mnie i okazuje mi dużo miłości, tak jak braciszek.
    - Chodź. Tam mam pokój! - mówię radosnym głosem i biorę Louisa za rękę, zaciągam go w kierunku swojego pokoju. Jest od niego kawałek, ale jestem tak przejęta tym, że Louis mnie znalazł, że nie myślę o tym, tylko ciągnę nas w kierunku mojego pokoju.
    Wchodzimy do środka i od razu po zatrzaśnięciu drzwi, rzucam się na łóżku i podskakuję na nim kilka razy.
    - Popatrz co mam! - wołam, pokazując mu moją kolekcje figurek słoni, które leżą na mojej szafce nocnej. - Prawda, że ładne Lou? Brat mi je kupował. Prawda, że jest kochany? I patrz jeszcze to! - mówiąc to wyjmuję moją książkę ze słoniami w której mam schowane moje rysunki. Słonie różne tam są i słoń Louisa też się znajdzie, tak samo jak słoń Danny'iego i Fabiana!


    [Wiedziałam, że będziesz niezadowolona, że wyrzuciłam Mitcha, ale no... Brianowa znalazła mi te zdjęcia i jak sama powiedziałaś, buźka jest jak kopiuj-wklej z Dennisa. I owe chłopcze jest do tego tego polakiem xD

    i kontynuując: zawsze chciałam mieć bliźniaki, ale że nie wiem czy chłopców czy dziewczynki, to chcę to i to. I imiona też zacne, bo Oliwer, Nikodem, Lilianna... i czwartego nie wymyśliłam jeszcze, bo kiedy Amelia stało się za oklepane, to muszę znaleźć coś ładniejszego. A jak nie to skrzywdzę dziecko staropolskim imieniem jak Józefina albo Matylda.]

    OdpowiedzUsuń
  156. W odróżnieniu od innych kobiet Cordelia nie zwykła mówić o tym co w danej chwili czuje i do kogo. Można było odnieść wrażenie, że jest pozbawiona wszelkich uczuć ale nie była to do końca prawda.. Ona po prostu dobrze ukrywała swoje emocje choć bywały chwile kiedy przejmowały one nad nią kontrolę, działo się to zazwyczaj wtedy gdy nie przyjmowała leków. Mimowolnie uśmiechnęła się delikatnie czując jak przygryza jej dolną wargę. Po raz kolejny bez większego wysiłku sprawił, że po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Powoli rozchyliła powieki i spojrzała mu w oczy.

    [przeczytałam opis tej książki i zapowiada się całkiem nieźle :) ostatnio mój stosik lektur ciągle się powiększa.]

    OdpowiedzUsuń
  157. -To byłaby dobra zabawa, szczególnie dla ciebie, wnioskując po wczorajszym zachowaniu – wypowiedział opadając na mebel, który pod nim nawet nie zatrzeszczał. Wyciągnął dłoń układając ją na karku mężczyzny i wplątując lekko palce w długie włosy.
    Usta rozciągnęły się w obłąkanym uśmiechu, a oczy cały czas wpatrywały się w bruneta z niemal natarczywością. Przyciągnął go do siebie, napierając swoimi wargami na jego usta i przymykając przy tym powieki przy tym mocnym, chaotycznym pocałunku. Pociągnął za długie włosy mężczyzny i poruszył się pod nim lekko, ale zauważalnie.
    Odsunął się minimalnie.
    -Wydawałeś się bardziej natarczywy i zachłanny– wymamrotał gdy już złapał oddech.

    OdpowiedzUsuń
  158. -Sprowokowałem? – zapytał szczerze rozbawiony pomagając mu tylko odrobinę przy zdjęciu z siebie ubrania, widać miał facet wprawę, ale Oliver za to nie lubił leżeć przed kimś pół nagi prezentując szkaradność swojej osoby. Westchnął rozanielony, a jego dłonie przejechały po torsie mężczyzny w dół, by wraz z powrotem na górę podwijać materiał i w końcu się go pozbyć, przy małej pomocy, co prawda.
    Szczupłe palce przesunęły się spokojnie po klatce piersiowej bruneta zahaczając o sutki, a później dotarły do brzucha i podbrzusza, tam kciuki zahaczyły o szlufki spodni przyciągając jego biodra nieco bliżej siebie.

    OdpowiedzUsuń
  159. [Eww. Tak, pewnie wymknięcie się byłoby lepsze, no ale cóż... Jakoś nie widzi mi się to wszystko, ale chciałabym wątek .__. Dobra. Jakby co, to napisz?]

    OdpowiedzUsuń
  160. Wciągnął spory haust powietrza przez usta czując, jak jego ręka zostaje uwięziona w uścisku, szarpnął się spazmatycznie i prawie z przypadkowością otarł się tym samym o krocze mężczyzny. Przechylił głowę w bok, czując zęby i usta, ciepłe i przyjemne przy swojej bladej skórze.
    Było mu teraz ciepło, bardzo wyczuć można było, jak jego ciało staje się rozgrzane, a Oliver odczuwał dodatkowo jeszcze przyjemne swędzenie w okolicach podbrzusza.
    Miał teraz do dyspozycji jedną rękę i to ona właśnie wylądowała na boku bruneta, by tam wbić paznokcie w jego skórę. Uśmiechnął się kącikiem ust, ale i to sprawiało wrażenie, że jednak jest to grymas wariata i spojrzał na swojego tymczasowego towarzysza spod półprzymkniętych powiek.

    OdpowiedzUsuń
  161. Poruszył się niespokojnie, starając się przy tym wyrwać uwięzioną rękę, ale w sumie ze swoim brakiem sił przegrywał, jeszcze zanim zaczynał cokolwiek działać. Oliver przesunął paznokciami po ciele nieznajomego znacząc skórę długimi, zaczerwienionymi pręgami i tak od biodra, do zamka spodni. Rozpinanie jedną ręką było znacznie mniej wyćwiczone przez Robinsona i zdecydowanie mniej wygodne.
    Zagryzł wargę mocno, tak że ta znacznie poczerwieniała, a później przesunął językiem po dolnej wardze i lekko uciekając od spoglądania w oczy, powędrował wraz ze swoją uwagą w dół. Ha! Rozpiął.
    Uśmiech na jego ustach tylko się poszerzył i spojrzał na mężczyznę niczym dzieciak, czekający na nagrodę za dobrze wykonane zadanie.

    OdpowiedzUsuń
  162. Próby może i były marne, ale prawdziwe ponieważ Oliver nie był zwolennikiem przytrzymywania jego dłoni, wolał nimi badać czyjąś skórę i jej fakturę, a w zamian za to, nawet nie miał szans zwiać, gdyby coś w jego głowie odezwało się i kazało zacząć krzyczeć, albo robić cokolwiek, by stąd zniknąć.
    Na razie Robinson nie miał nawet głowy do tego by myśleć o głosach, nieraz szepczących, nieraz krzyczących i przede wszystkim zmieniających się.
    Oddał pocałunek z zapalczywością równą swojemu towarzyszowi, gdyby stał, pewnie zmiękłyby mu nogi, ale teraz owe kończyny obwinęły mężczyznę w pasie, a dłoń znalazła się na klatce piersiowej podszczypując sutek.

    OdpowiedzUsuń
  163. Niemalże wił się pod wpływem dotyku mężczyzny, a oddech stawał się nierówny i urywany. Oliver czując, że jego dłoń nareszcie jest wolna ułożył ją na ramieniu bruneta owijając sobie w międzyczasie kosmyk jego włosów wokół palca.
    Chciał się wyrwać wcale niezadowolony z pozycji jaką chciano mu narzucić, ale tak czy siak wylądował w końcu na brzuchu. Obejrzał się przez ramię i dmuchnął na kosmyki włosów które raczyły mu opaść na twarz, szedł o zakład, że i tak wyglądał jak czupiradło, albo strach na wróble, ale w tej chwili, raczej nic na to nie miał jak poradzić.
    Przesunął wzrokiem po sylwetce bruneta i uśmiechnął się, sam do siebie, a później przeniósł swoje spojrzenie na poduszkę, odwracając głowę.

    OdpowiedzUsuń
  164. Wciągnął powietrze do płuc czując ryjące w jego skórze paznokcie, a zaczerwienione miejsca zdawały mu się teraz szczypać i pulsować gorącem na przemian. Zacisnął dłonie w pięści wystarczająco mocno by pobielały mu knykcie. Zakwilił cicho starając się w końcu odzyskać wstrzymywany oddech. Poruszył się niespokojnie czując na zadrapaniach język bruneta i opadające na skórę włosy, które łaskotały go lekko wraz z najdrobniejszym ruchem.
    Skubnął zębami wargę i opanował się przez to, przymknął powieki przypominając sobie jak bardzo bolało, gdy już zaczęło. Chociaż uczucie właśnie przeżywane było znacznie mniej odczuwalne od zagłębiającej się w ciele żyletki to w tej chwili wszystko wydawało się być znacznie bardziej intensywne.

    OdpowiedzUsuń
  165. Uspokoił się, ale ten stan trwał zbyt krótko, zburzony już po chwili, gdy poczuł że jego ręce znów są unieruchomione. Szarpnął, mógłby poświęcić się teraz i nawet wyłamać sobie palce, byle tylko się wyswobodzić. Nienawidził uczucia jeszcze większej, pogłębiającej się niemocy.
    Nie chcesz- oznajmiono mu, a dwa słowa zabrzmiały, jakby wypowiedziane wprost do ucha, bardzo stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. Musiał posłuchać.
    -Nie chcę – wywalczał, chociaż oddech miał urywany, a serce waliło mu w piersi to wypowiedział to, co chciał powiedzieć nadzwyczaj stanowczo.
    Gdyby mógł, szarpałby się i gryzł, ale w tej chwili zostawały tylko krzyki, jako jedyna możliwość przed narastającym poczuciem paniki.
    -Kurwa mać, weź to z moich rąk! – krzyknął wściekły.
    Nienawidził siebie z każdą sekundą jeszcze bardziej. Paskudny, gruby i odrażający, a na dodatek słaby i bezsilny przy kimkolwiek. Przymknął powieki gdy tylko usłyszał paskudny śmiech odbijający się o podstawę czaski i wwiercający się do mózgu.

    OdpowiedzUsuń
  166. [No to Lou, trzeba coś wymyślić co do wątku :D]

    OdpowiedzUsuń
  167. [Coś czuję, że to będzie shit, ale nie przejmuj się tym xD]

    Wyszedł z łazienki z mokrymi rękami. Nie wycierał ich nigdy, za każdym razem gdy wielokrotnie odwiedzał łazienkę w celu umycia rąk. Musiał to robić, bo bał się, że wraz z brudem, wsiąknie w niego zło. Diabeł zacznie się nim interesować, będzie kusił. A nie mógł sobie na to pozwolić, przecież miał misję otrzymaną od Boga Ojca i musiał jej dotrzymać.
    Tym razem znowu snuł się bez celu po korytarzu. Nie mógł zachowywać się spokojnie, za każdym razem gdy widział jakiegoś psychola. Od razu w jego głowie włączała się czerwona lampka. Ciekawe czy wszystkich da się wytresować jak dziecko?
    I nagle zobaczył go! Musiał objąć go jako pierwszy cel podczas swojego pobytu tutaj. Ten osobnik na pewno potrzebował pomocy. Czarne włosy, oczy jak u szatana. Było z nim źle. Nie uśmiechał się, nie było widać w nim grama szczęścia. Diabeł już miał go u siebie, trzymał jego duszę mocno. Ale Alphonse nie zamierzał odpuszczać, nie takie rzeczy już przecież robił. Czy w więzieniu nie wyzwalał ludzi z grzechu? Czy nie robiło im się lepiej od jego słów?
    Dlatego podążył za tamtym mężczyzną. Zrobi z niego porządnego człowieka, nawet jeżeli stawiałby opór. Przecież nie ma takiego zła, którego nie wypleniłoby dobro.

    OdpowiedzUsuń
  168. Zacisnął zęby, głos nieznajomego zabrzmiał prawie tak samo jak ten mający swoje epicentrum w głowie, a to wcale nie wróżyło nic dobrego. Głos lubił go przezywać, wyśmiewać, ale także motywował do tego, by nie jeść, by zrzucić kilogram, a później następny.
    Prychnął rozumiejąc sens słów dopiero po chwili, jakby wszystko przetwarzał wolniej, a później zaklął szpetnie pod nosem, a takie słownictwo już z pewnością nie pasowało „księżniczce”.
    Gdyby mógł omiótłby teraz bruneta beznamiętnym spojrzeniem, jednym z tych, które zaszczycał osoby wybitnie obojętne, tą samą reakcją były kwitowane podobne sytuacje.
    Uniósł głowę przyglądając się swoim dłonią, przewiązanym. Usta rozciągnęły się w uśmiechu godnym psychopaty, którym może nawet i był.
    Szarpnął się jeszcze raz, pełen irytacji wcale nie zwracając uwagi na to, że teraz jest pod nieznajomym nagi, ta kwestia zeszła powoli na boczny plan.

    OdpowiedzUsuń
  169. W pierwszej chwili był zdezorientowany, ale dano mu wystarczająco czasu by przewinęła się przez głowę myśl, że jest wystarczająco odrażający by odstraszyć nawet jakiegoś wariata. Po chwili pierwszej nastała kolejna i wtedy to już był zdziwiony, miał wolne ręce, tak jak chciał i sobie tego życzył. Oddech powoli się wyrównywał, podobnie jak bicie serca stawało się jednostajne.
    Podciągnął slipy na swój tyłek, siadając po turecku na łóżku, popatrzył na swoje nadgarstki, widać było lekko zaczerwienione ślady, szlag. Przesunął palcami po włosach, zaczesując je w tył, ale w efekcie i tak opadły.
    -Co? – powtórzył trochę bezmyślnie, przesunął się na kraniec łóżka by móc spojrzeć na profil mężczyzny. –Poproszę, żebyś mnie wypuścił skoro się znudziłeś – odpowiedział i wzruszył ramionami.
    Nikt cię nie chce, ani on, ani inni- po raz kolejny usłyszał dobijające wręcz stwierdzenie. Nic, tylko przyznać takiemu rację, ale z drugiej strony, właśnie to w tej chwili uwolniło jego ręce.

    OdpowiedzUsuń
  170. Może, gdyby miał wystarczającą ilość sił wykorzystałby opcję z rzuceniem się na mężczyznę, ale nie było się co oszukiwać. Unikanie jedzenia i spania tyle, że wcale, nie przysparzało energii.
    -W takim razie się przeliczyłeś – odparł i zabrzmiał niczym naburmuszy dzieciak, podobnie miał się ochotę zachować. Ubrać się i wyjść tupiąc nogami jak najgłośniej.
    Zamrugał zdziwiony czując tą drobną pieszczotę, za dużo zaskoczeń jak na niego dziś, już sam nie wiedział która z wersji nieznajomego jest tą prawdziwą, ale coś mu podpowiadało, że to na pewno nie jest ta milutka.
    -Nawiasem mówiąc, Oliver jestem – wtrącił przypominając sobie, że mimo iż takie było założenie, to nadal nie zna imienia mężczyzny i odwrotnie również.
    Zmarszczył brwi, teraz gdy był już wyswobodzony, miał drogę wolną wcale nie chciał wychodzić, ludzie chyba faktycznie przestają chcieć tego, co już mają. Uśmiechnął się po swojemu i pchnął mężczyznę wystarczająco mocno, by ten opadł na plecy, ale też nie musiał wkładać w to zbyt dużo sił w końcu się tego nie spodziewał.
    -Wiesz, ze związanymi rękami nie mogłem wielu rzeczy – wypowiedział pochylając się nad jego twarzą i owiewając wargi swoim ciepłym oddechem. Przyjrzał się uważnie oczom i skubnął zębami dolną wargę towarzysza.
    Przesunął opuszkami po torsie mężczyzny, po chwili wbił mu paznokcie w skórę i uważnie przyjrzał się reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  171. Alphonse Solman8.09.2012, 22:11

    - Lezę - odpowiedział oschle, robiąc nonszalancki wyraz twarzy. Żadne diabelskie nasienie nie będzie mu mówić co ma robić. Wystarczy, że dał się zamknąć w tym cholernym miejscy. Bo przecież i tak przyjdzie dzień, kiedy dzieci Jezusa Chrystusa wyzwolą go stąd. To jest póki co jego próba, której podoła. To był jego krzyż.
    - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że żyjesz w grzechu - powiedział spokojnie i oblizał delikatnie wargi, ręce składając do modlitwy. Jeżeli to będzie konieczne, będzie musiał odbyć egzorcyzm. Ten przypadek wyglądał na ciężki.

    OdpowiedzUsuń
  172. Imię pewnie i tak gdzieś tam mu przypadnie, chociaż może dla tak charakterystycznej i wyróżniającej się osoby pamięć Olivera będzie bardziej łaskawa, niż w stosunku do innych, pospolitych ludzi, chociaż w wariatkowie akurat mało kto był pospolity.
    -Takich – przesunął paznokciami po klatce piersiowej Louisa, zostawił po sobie kilka zaczerwienionych pręg, które i tak pewnie szybko zbladną.. – I takich –dodał odrywając paznokcie od skóry i przesuwając szczupłymi palcami po wewnętrznej stronie ud mężczyzny. Gdy dłoń przesunęła się w górę pomasowała umiejętnie kroczę Louisa, a Oliver uśmiechnął się, całując mężczyznę mocno, by przesunąć się ze swoimi ustami na żuchwę, szyję i niżej. Zahaczył zębami o obojczyk zniżając się co raz bardziej i pozostawiając za sobą drobne, zaczerwienione ślady.

    OdpowiedzUsuń
  173. - Jam jest Alhponse Solman. Serafin, anioł upadły, by zbawić tę planetę. Czysta woda omywająca wasze grzechy, sól sypiąca się na wasze rany, zbawiciel, długo wyczekiwany mesjasz. A ty - wyciągnął palec w stronę mężczyzny, a drugą ręką już sięgał do kieszeni koszuli, gdzie zawsze schowany miał swój dziennik oraz Biblię. Musiał być przygotowany na takie sytuacje jak ta, kiedy biedna dusza męczy się w ciele zranionym przez piętno Lucyfera. - wyjaw mi swoje imię, plugawy diable! Wyjaw mi swoje grzechy i żyj w wolności oraz miłości, do dnia swego ostatecznego, gdy zasiądziesz u boku Boga swego jedynego.

    OdpowiedzUsuń
  174. Obcałował każde żebro po kolei i oderwał się na chwilę od skóry Loisa unosząc nieznacznie kącik ust gdy patrzył na niego z dołu. Palcami zahaczył o materiał spodni i przy małej pomocy w postaci uniesienia bioder sunął część garderoby z mężczyzny.
    -Nie mogłem też zrobić tego- dodał prawie z rozbawieniem. Powrócił dłońmi w górę przesuwając nimi po drodze po bokach bruneta.
    Pociągnął zębami za sutek palcami podszczypując drugi, owiał ciepłym powietrzem zaczerwienioną i twardą brodawkę.
    -I tego też nie – wyszeptał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  175. Odetchnął spazmatycznie czując rozlewające się po bokach, pulsujące ciepło. Zatrzepotał rzęsami, mrugając jakby to miało pomóc mu w przyswojeniu słów, uśmiechnął się, po swojemu, prawdziwie szaleńczo.
    -Prawdziwą? – zagadnął przeciągając samogłoski, palcem przesunął w dół, wyrysował kilka niewidzialnych wzorów na podbrzuszu i zahaczył o gumkę bielizny. Pocałował Louisa ze spokojem, bez tej opętańczej szaleńczości, dłoń wsunęła się prawie cała pod materiał kiedy Oliver już się odsunął. Spojrzał na bruneta spod pół, przymkniętych powiek. – Ale ja jestem księżniczką – powiedział dziecinnie, szczerze rozbawiony, w zasadzie, mógł być czymkolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  176. Oliver bardziej przyglądał się ustom Louisa podczas gdy ten mówił i wsłuchiwał się w przyjemny dla ucha baryton niżeli starał się rozmyślać nad tym, co się do niego mówi. Odsunął nieco twarz od mężczyzny i starał się przypomnieć sobie, co do niego mówił, w końcu zrezygnował.
    -Może – odpowiedział tylko, lepiej było nie potwierdzać, ani nie zaprzeczać, bo przez nieuwagę mogło wyjść coś nieskończenie idiotycznego.
    Dłoń wsunęła się głębiej, a palce ledwo musnęły członek. Oliver zacisnął usta w wąską linię kiedy drugą ręką pomagał zsunąć z mężczyzny bokserki, kiedy i te znalazły się w bliżej nieznanym miejscu chłopak chwycił pewnie penisa w drobną dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  177. Przesunął kciukiem po główce zataczając drobne kółka, poruszył dłonią z niemal mozolnością zastanawiając się jak wolne, flegmatyczne tępo w końcu zirytuje Louisa. Pochylił się nad szyją, jednak nie z zamiarem ugryzienia, a z chęcią złożenia na skórze lekkiego, wilgotnego pocałunku.
    Przesunął opuszkami palców po jądrach mężczyzny, a później, rezygnując z poświęcania uwagi członkowi mężczyzny pomasował jego ciepłe uda.
    Przesunął językiem po obojczyku patrząc na bruneta z dołu w niemal prowokujący sposób.

    OdpowiedzUsuń
  178. -Ja się nie droczę – wymamrotał spokojnie w odpowiedzi, z ustami nadal blisko skóry. –Ja chcę usłyszeć czego chcesz – powiedział i zaśmiał się melodyjnie, by po chwili przygryźć lekko skórę Louisa, ale już po chwili uśmiech zszedł mu z ust, a wargi rozchyliły się nieznacznie kiedy tylko poczuł wbijające się w skórę pazury. Oliver odetchnął głęboko owiewając klatkę piersiową mężczyzny ciepłym oddechem.
    Przesunął palcami po członku tak lekko, że ledwo go musnął, ale to już wynikało z czystej złośliwości o czym poświadczył pasujący uśmiech. Przesunął dłoń na biodro i zaczął palcami wyrysowywać tam nieistniejące, wymyślne wzory.

    OdpowiedzUsuń
  179. Alphonse Solman11.09.2012, 19:21

    [Manson w karcie coraz piękniejszy, chociaż on zawsze jest piękny xD]

    Uśmiechnął się kpiąco, zakładając ręce na piersi. Spodziewał się tego, że w końcu spotka kogoś, kto zna Dennis. Nie sądził jednak, że tak szybko to się stanie.
    - Znasz moje kochane rodzeństwo? - powiedział powolnie, bardzo spokojnym tonem. - To chyba wiesz, że Dennis mnie uwielbiał. BARDZO. Więc o jakim niszczeniu psychiki mówisz? Robiłem to co konieczne, żeby ta mała duszyczka była szczęśliwa. I jest. Co prawda dzieło nie zostało jeszcze dokończone, ale kiedy tylko spotkam się z Dennisem, będzie już chodziła jak należy. Widzisz, nawet już go stąd wypuścili. Chyba doszło do nich, że to co zrobiłem było idealne.
    I nagle coś zaświtało mu do głowy. Zmrużył oczy, spoglądając groźnie na mężczyznę.
    - Mam nadzieję, że nie zbezcześciłeś go, Ty plugawy diable?!

    OdpowiedzUsuń
  180. Alphonse Solman11.09.2012, 23:03

    [Nie możesz tego zrobić! Przecież nikt nie pasowałby tak idealnie do wizerunku Louisa, jak Manson właśnie! LOVELOVELOVELOVE! I też się najpierw na niego patrzę, zanim odpiszę xD Taki mały rytuał, ale jaki przyjemny!]

    Jego oczy rozszerzyły się z każdym słowem Louisa, a usta otwarły. Jego serce zaczęło bić jak szalone, oddech przyspieszył, zaczął być bardziej spazmatyczny i pełny nienawiści. Nie potrafił wytrzymać tego kpiącego uśmiechu i pewności siebie mężczyzny.
    Złym czynem naznaczył jego maleństwo. Dziecko. Dennisa. Całe leczenie poszło na marne. Cały trud włożony w to, by ten ukochany dzieciaczek był w końcu normalny.
    - Wie wiesz co robiłem! - wrzasnął. Ręce drżały mu z paniki. - Nie masz pojęcia jaki by był, gdybym nie musiał go leczyć. A ty to wszystko zniszczyłeś! Ty... Ty... W imię Jezusa Chrystusa i wszystkich mocy nadanych mi przez Niego, mówię! Zginiesz! Będziesz cierpiał za swoje grzechy i nigdy nie ujrzysz Królestwa Niebieskiego! Panie Boże, nie miłuj się nad tym grzesznikiem! - Po tych słowach rzucił się z pięściami na niego. Nie mógł tego wytrzymać. Dennis miał być tylko jego! Miał być czysty, nie skalany diabelskim nasieniem!
    - Pewnie go do tego zmusiłeś, zgadza się? Skrzywdziłeś moje maleństwo! - Warknął, próbując wycelować w twarz mężczyzny, ale trzęsące się ręce zawsze chybiły.

    OdpowiedzUsuń
  181. Alphonse Solman11.09.2012, 23:31

    [Kogoś tak perfekcyjnego jak Louis nie da się wyobrazić inaczej xD Nawet ostatnio Tommy znalazła lalkę, która wygląda tak jak Lou xD

    Próbował się wyswobodzić z uścisku, ale ten mężczyzna był za silny. Warknął jedynie głośno, ale nic nie mógł zrobić. Przynajmniej nie teraz. Może Bóg wysłucha jego głośnych modlitw i mu dopomoże?
    - Nie masz prawa traktować tak Sługi Bożego! - warknął i znowu się szarpnął, co wywołało mocny ból w okolicy nadgarstków. Do oczu napłynęły mu łzy, ale płakać nie mógł Tacy jak on nie płaczą!
    Nabrał powietrza do płuc i zaczął liczyć do dziesięciu. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, sześć, sześć. Cholerne sześć. Zebrał się w sobie i wykrzyczał na cały głos:
    - Zaklinam cię, Szatanie, wrogu ludzkiego zbawienia, uznaj sprawiedliwość i dobroć Boga Ojca, który słusznym wyrokiem ukarał twoją pychę i nienawiść.Zaklinam cię, Szatanie, władco tego świata, uznaj wszechmoc Jezusa Chrystusa, który pokonał cię na pustyni, zwyciężył w Ogrodzie Oliwnym, obezwładnił na Krzyżu, a powstając z grobu, podeptał twoją potęgę i jako zwycięzca wszedł do Królestwa światłości. Poznaj drogę Jezusa Chrystusa, który zginął na krzyżu za nasze grzechy!

    OdpowiedzUsuń
  182. Alphonse Solman12.09.2012, 00:14

    [Właśnie się śmiałam z Tommy'iowej, że ona chce wydać na lalkę tyle, ile kosztuje dobry telefon xD Ja bym była jeszcze w stanie wydać na takie cudeńko maksymalnie 200-300 złotych, bo więcej to już przesada.

    I nie jestem aż taka szalona, Biblii jeszcze nie trzymam w pokoju ze względu na Al'a. Pomoc google póki co wystarcza xD Mimo że miałam problem ze znalezieniem opisu stworzenia świata xD ]

    Poczuł jak diabeł odrywa jego ciało od ściany, by przybić je z powrotem do niej z jeszcze większą siłą. Warknął z bólu i bezsilności. Grzeszny człowiek władał nim i nic nie mógł zrobić.
    Chciał unieść ręce ku modlitwie, ale nie mógł. Mógł bronić się tylko słowami.
    Spuścił wzrok, kiedy ten człowiek jeszcze raz uderzył nim o ścianę. Tym razem wyczuł moment i podczas krótkiej szarpaniny, splunął mu na buty, po czym z powrotem jego twarz spotkała się z twardą, szpitalną ścianą.
    Nie mógł uwierzyć, że swoją modlitwą sprawiał mu tyle przyjemności. Ten człowiek musiał być naprawdę mocno opętany przez diabły. To musiało być więcej niż jedno opętanie, był tego pewien, tak samo jak tego, że i sam Lucyfer zawładnął jego ciałem. Na pewno gdzieś w środku siedzi porządny człowiek, który chce się uwolnić.
    Próbując się zebrać w sobie, zaczął śpiewać na cały głos.
    - Ludu, mój ludu, cóżem ci uczynił? W czynem zasmucił, albo czym zawinił. Jam cię wyzwolił z mocy faraona, a tyś przyżądził krzyż na me ramiona. Ludu, mój ludu, cóżem ci uczynił? W czynem zasmucił, albo czym zawinił? Jam cię wprowadzi w kraj miodem płynący,tyś mi zgotował śmierci znak hańbiący.

    [A ta piosenka jest akurat moim ulubionym utworem do śpiewania w kuchni xD Też jakaś nawiedzona jestem!]

    OdpowiedzUsuń
  183. Alphonse Solman12.09.2012, 18:04

    [Odpisywanie, przepisując z Biblii chyba trochę by trwało xD Już w szczególności, że bym się namachała, żeby znaleźć jakiś sensowny fragment xD A może... Zrobię tak któregoś razu :D Tylko ciekawe jak się mamie wytłumaczę, że tak nagle wzięło mnie na przeglądanie Biblii.
    I dziękuję, dziękuję ślicznie za życzenia :D W klasie to dostałam jedynie męskie uściśnięcie dłoni xD No i kupa prezentów od rodzinki :D ]

    - Ja nie grzeszę - odpowiedział spokojnie, patrząc teraz prosto w oczy szatanowi. - Wszystko co robię jest wolą Bożą, robię to, co on mi nakazał. A tak wyplenia się zło od środka. Czysta dusza i czyste nasienie. Ani jednego skrawka splamionego grzechem. Rozumiesz to? JA MIAŁEM DO TEGO PRAWO, TY NIE! Plugawy grzesznik - warknął, a potem splunął mu w twarz. - Niech cię Pan potępi! Spłoń w płomieniach z krzaku mojżeszowskiego.
    Poczuł jak on zaciska mu tchawicę. Zaczął miotać się jak opętany, gdy ten znowu odsuwał na chwilę rękę. Ale mimo to nie zamierzał się uspokoić. Nie zabije go i tak. Przecież Alphonse był nieśmiertelny. Tak nakazał mu Bóg.

    OdpowiedzUsuń
  184. Złapał w usta powietrze kiedy został przewrócony na plecy, ponownie znajdując się na dole. Posłał Louisowi szczery uśmiech ukazujący jego rozbawienie, zupełnie jakby traktował to jak zwykłą zabawę.
    - No, ja chciałem posłuchać czego ty chcesz – odpowiedział wymijająco i przewrócił oczami, kiedy poczuł usta mężczyzny na swoich wargach oczekiwał więcej. Posłał brunetowi pełne niezadowolenia spojrzenie. I nie wydał z siebie żadnego dźwięku, chociaż miał ochotę jęknąć, tym samym manifestując swój brak aprobaty dla wcześniejszego czynu.
    Był teraz niczym obrażony dzieciak, przeniósł swoje spojrzenie na sufit, ale i tak nie zdołał powstrzymać urywanego oddechu.

    OdpowiedzUsuń
  185. Poza zmarszczeniem nosa nie wykonał żadnej, bardziej wymagającej czynności. Nie miał już sił na szarpanie się, a i nawet to byłoby bezcelowe. Wolał sobie poczekać, aż się Louis znudzi ciągłym maltretowaniem jego rąk.
    Patrzył na niego nadal nie wydając z siebie żadnych dźwięków. Przecież był obrażony, a upartość Robinsona czasami nie znała granic, nawet w takich sytuacjach, nie lubił czuć nad sobą kontroli, ani też tego, że ktoś ma nad nim przewagę. Przygryzł sobie sam wargę czując jak jego ręce na powrót stają się wolne i wykorzystał chwilę, momencik by złapać Louisa za brodę i przycisnąć swoje wargi do jego ust, tym samym biorąc to, czego chciał. Szybko wplątał palce we włosy Louisa i z nawyku pociągnął je lekko.

    OdpowiedzUsuń
  186. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  187. [ Dobrze ]

    Czułem jak dzień szybko ucieka mi przez palce, zaczynał powoli zapadać mrok. dobre półtorej godziny siedziałem już na parapecie z jedną nogą podciągniętą pod brodę, drugą dyndającą bezwładnie w powietrzu.
    Czułem się źle, fatalnie. Długimi paznokciami zeskrobywałem z końcówek włosów resztki zaschniętej farby prowadząc ze swoją drugą połówką zaciętą konwersację. W pewnym momencie zaszkliły mi się oczy a po policzku wpłynęła łza, zacisnąłem zęby aż strzeliła mi jakaś kostka w szczęce.
    - Mówiłem ci, mówiłem że od tego zostaną nam jakieś poplamione końcówki, kurwa dlaczego zawsze jesteś mądrzejszy niż przewiduje ustawa?
    po chwili na ustach wykwitł mi szeroki uśmiech i zaśmiałem się prawie niesłyszalnie
    - Ale teraz jesteśmy niezwykli, jejku jej.
    Posłałem jakiemuś łysiejącemu czubowi mordercze spojrzenie i odwróciłem wzrok od lśniącej na jego brodzie stróżki śliny w zupełnie inną stronę. Dalej znajdował się człowiek który zdaje się generalnie nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, przekręciłem głowę na bok z jakimś dziwacznym uśmiechem. Zagadam go na najstarszy w historii numer, poproszę o ogień.
    Rozejrzałem się, w pobliżu nie było żadnego pielęgniarza czy innego ciula więc zeskoczyłem z parapetu, i wyjąłem z kieszeni szerokiej szarej bluzy jedną cienką fajeczkę. może się uda. szurając stopami odzianymi jedynie w kosmate białe skarpetki podpełzłem do owego gościa i przekręciłem głowę na drugi bok.
    - masz zapałki czy inną zapalniczkę?
    uniosłem tkwiącego pomiędzy palcem wskazującym a serdecznym papierosa, nie byłem pewny jakie odczucia ukazuje moja twarz, oczami błądziłem po twarzy faceta. widziałem go wcześniej czy nie? nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  188. Alphonse Solman12.09.2012, 23:54

    [Moja pewnie nawet by się cieszyła, gdyby zobaczyła, że czytam Biblię, bo ona zna moje nastawienie do wiary. Chodzę do kościoła bo chodzę, żeby się godzinkę na ławce przespać. Czasami śpiewam, bo to mi jedyne radość sprawia. Pewnie i by nawet myślała, że do spowiedzi chcę iść, a co to, to nie. Nie zgadza się z moimi przekonaniami, niestety.
    No więc z szesnastkowych łupów to tak: plecak kostka, który śmierdzi strasznie, ale da się przyzwyczaić, dwie mangi Fullmetal Alchemist od brata, kolejną wyśle mi przyjaciółka. Od ojca zegarek z FMA. Od dziadków pieniądze standardowo xD I to chyba tyle, ale jestem uciachana z tego wszystkiego. Plus jeszcze czekam na przesyłkę niespodziankę od przyjaciela z Krakowa xD]

    Nie spodziewał się, że oprawca puści go tak nagle. Spojrzał na niego krótko i odszedł jakby nigdy nic. I dopiero po kilku sekundach, kiedy serce łomotało ciszej, a emocje trochę opadły, zorientował się, co się stało. Kroki. Najwyraźniej przestraszył się, że ktoś przyłapie go na robieniu krzywdy. Uśmiechnął się delikatnie, miał teraz okazję, żeby na niego naskarżyć. Siniak, który niebawem pojawi się na szyi będzie wystarczającym dowodem.
    A jednak...
    Poprawił koszulę i jakby nigdy nic, odszedł w swoją stronę. Co jak co, ale miał jeszcze swój honor. Jest mężczyzną, do tego mesjaszem i powinien poradzić sobie z własnymi problemami. A to oznacza, że się zemści.
    Nie wiedział dokładnie jak, więc w ten sposób zajęło mu całe następne popołudnie, wieczór i noc. Nie musiał spać, na szczęście Bóg uwolnił go od tej zbędnej czynności, jaką jest sen. Ale wszystko miał już mniej więcej zaplanowane... Tamten mężczyzna był grzesznikiem tak wielkim, że nie można było mieć wobec niego litości. Szczególnie, że nie rozumiał toku leczenia Dennisa i wtrącał się w to niepotrzebnie.
    Niech zginie w piekle.
    Dlatego miłą rozmową sprawił, że pielęgniarka rozdająca leki dodała tamtemu mężczyźnie, który okazał się mieć imię Louis, kilka kropel leku nasennego do herbaty. I to był plan Alphonse. Chciał zakraść się do jego pokoju, skrępować go i zafundować mu egzorcyzmy gorsze od tych, które miał jego kochany Dennis.

    OdpowiedzUsuń
  189. Oliver zacisnął zęby na wardze Louisa czując, co ten wyrabia i spojrzał na niego odrobinę otumaniony masą odczuwanych w tej chwili bodźców nad którymi zdecydowanie górowało podniecenie. Czuł ciepło na całym swoim ciele, jakby mizernie krążenie miało w tej chwili odejść w niepamięć.
    Poruszył lekko nogą, przesuwając udem po boku mężczyzny, na chwilę nawet zapomniał o znaczących skórę bliznach i uśmiechnął się jakby niepewnie przygryzając wargę, która i tak już zaczerwieniona przybrała jeszcze intensywniejszego koloru.

    OdpowiedzUsuń
  190. Alphonse Solman13.09.2012, 21:05

    [Lou, już prawie 200 <3 Szalejesz :D
    Mi też się od jakiegoś czasu marzyła kostka, więc tak dręczyłam mamę na ten temat xD A teraz brat będzie mi zazdrościć, bo też chciał, ale jakoś nigdy się nie złożyło, żeby miał dostać. Buahahaha :D On niech póki co zbiera na swoje dredaszki xD ]

    W środku nocy, kiedy Al był pewien, że Loius będzie już spał, zakradł się do jego pokoju. Nieszczęśliwie się złożyło, że mieli pokój obok siebie, ale teraz mógł z tego skorzystać, bo przynajmniej nikt z personelu nie przyłapie go na tym, że skrada się po szpitalu.
    Pod wieczór przygotował się dobrze. Miał ze sobą linę, którą odwiązał z jakiejś konstrukcji przytrzymującej roślinki na patio. Licha jak licha, ale lepsza taka niż żadna.
    Wszedł do pokoju Louisa. Leżał w łóżku i wydawało się, że spał. Więc pielęgniarka spełniła swoją powinność i dała mu tamte leki. Uśmiechnął się. Bóg był jednak po jego stronie xD
    Wszedł głębiej, próbując by stara podłoga nie zaskrzypiała i zbliżył się do łóżka, próbując przywiązać ręce i nogi mężczyzny do metalowej ramy.

    OdpowiedzUsuń
  191. -Może– wymamrotał, chociaż wypowiedzenie tego jednego zdania było teraz sporym wysiłkiem, bo wymagało złożenia myśli i w ogóle, myślenia, jednak to nie przeszkadzało Oliverowi w tym, by nie do końca odpowiedzieć na pytanie. Przecież nie da Louisowi wszystkiego na tacy.
    Odchylił głowę, a jego usta opuścił jeden, urywany jęk. To można było uznać za coś, a’la dopełnienie wcześniejszej odpowiedzi. Poruszył się sugestywnie, pozwalając by erekcja mężczyzny potarła o jego kroczę na którym można było również wyczuć znaczną twardość.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga