Christilla Lawrence.
Codziennie, jeszcze przed śniadaniem,
wierzę w sześć niemożliwych rzeczy.
MASOCHISTKA.
SADYSTKA.
Co chciałbyś wiedzieć o mnie? Kim jestem, jak wyglądam, skąd się tu wzięłam? W porządku, pozwolę Ci poznać kawałek mnie. Posłuchaj mojej bajki.
Urodziłam się w 1993 roku w mieście o nazwie Londyn. Znane, prawda? Pośród liści, błota i brudu na świat przyszłam, bowiem moja matka urodziła mnie w lesie, później zaś podrzuciła leśniczemu. Spędziłam z nim pięć lat. Z początku byłam miłym i rozkosznym dzieckiem, lecz nagle coś się zmieniło. Stałam się bardzo agresywna i niegrzeczna. Nie wiem nawet dlaczego, mało pamiętam. Mężczyzna zaniepokojony moim stanem oddał mnie pod opiekę lekarzy i tak się zaczęło. Wychowywałam się w różnych szpitalach i klinikach. Aż wreszcie oddali mnie do psychiatryka. Nie wiem czemu to zrobili, bo wydawało mi się, że jestem całkiem normalna. Wtedy. Teraz już wiem, że jestem szalona i popaprana. Jestem stuprocentową wariatką i kurewsko dobrze mi z tym. Ludzie mówią, że jestem psychiczna, zła, agresywna, neurotyczna, samolubna, taka i owaka. Osobiście nie widzę w sobie wad. Myślę, że Bóg czy tam Szatan chciał bym była taka jaka jestem i taką mnie stworzył. Często dostaje ataków złości i szału. Wtedy rzucam różnymi przedmiotami w pacjentów i lekarzy. Często też okaleczam swoje ciało, głównie dłonie. Jestem strasznie mściwa. Kiedyś, gdy byłam w pewnym ośrodku dla świrów, jakaś ruda zołza przy śniadaniu nazwała mnie szmatą. Wbiłam jej widelec w oko. Zdarza się też, że bije innych lub okaleczam ich ciała. W sumie to lepiej się do mnie nie zbliżać.Chyba zabiłam już kilka osób, ale nie pamiętam dokładnie. To było dawno temu.
Mam długie blond włosy i oczy koloru oceanu. Moja skóra jest porcelanowa i chyba gładka. Mam na ciele kilka blizn. Głównie po poparzeniach i bójkach. Mam też ślady na nadgarstkach i szyi od ochronnych pasów z których usilnie się wyrywałam. Jestem niska, mam zaledwie metr pięćdziesiąt trzy. Do tego jestem drobna. Ludzie myślą, że choruje na anoreksję. Mylą się. Uwielbiam jeść.
Lubie też spać. Czasem myślę, że mogłabym przespać całe życie. Byłoby wtedy milusio. Nie musiałabym przejmować się tymi głupimi ludźmi, którzy mnie otaczają i odpowiadać na pytania tych lekarzy. Uwielbiam też śledzić ludzi, nie wiem dlaczego. Po prostu lubię ich obserwować.
Kocham cyrk i wesołe miasteczko, choć nigdy tam nie była. Znam te miejsca tylko z fotografii. Chyba jestem dziecinna i rozkapryszona, bywa.
D o d a t k o w e i n f o r m a c j e :
- Nie jest dziewicą. Uprawiała kilka razy seks z lekarzami i.. lekarkami.
- Ma słabość do dzieci. Nigdy nie zrobiłaby im krzywdy. (tak przynajmniej twierdzi)
- Czasami odrywa się od rzeczywistości, myśli, że żyje w innym świecie.
- Co trzy dni ma terapię indywidualną, a raz w tygodniu grupową.
- Jest lekomanką. Łyka masę leków.
- Nie lubi obcych.
[Cześć wszystkim. Na zdjęciach Elle Fanning. Zapraszam do wątków i powiązań.]
[Christilla jest taka ładna, że aż powiem jej dzień dobry :D I to w środku nocy!]
OdpowiedzUsuńTerapia grupowa. Nie rozumiem o co tutaj chodzi. Pełno ludzi siedzi w kółku i opowiada o swoich problemach. Mi się to nie podoba, nie wiem czemu mam się wszystkim zwierzać. Nie wiem czemu mam mówić o tym, że problemem dla mnie jest, że jestem obojnakiem i z związku z tym brat mnie nienawidzi. Przecież to nie prawda. Kocha mnie i chciał doprowadzić mnie do normalności. Zrobi dla mnie wszystko, więc nie rozumiem w czym problem. Ja też go kocham.
OdpowiedzUsuńNagle jednak wypada kolej na mnie. Wszyscy wpatrują się we mnie, nie wiem co mam powiedzieć. Lekarz każe mi się przedstawić i opowiedzieć dlaczego tutaj jestem.
- Jestem Dennis - mówię, chociaż dla mnie to głupie. Co to za różnica, jak mam na imię. - I jestem tutaj, bo brat mnie kocha. Nie wiem dlaczego mi go zabrali, przecież on był taki dobry, robił wszystko dla mojego zdrowia. I dawał mi figurki ze słoniami, plakaty i książki. Bernie też je strasznie lubi, ale on nie istnieje, więc go nie zobaczycie. Ale prawda, że słonie są fajne? Prawda? Prawda?
[mam nadzieję, że nie jest źle, najwyżej mnie poprawisz :P]
["Bynajmniej" nie jest synonimem słowa "przynajmniej". Nie używaj pojęć, których znaczenia nie znasz, proszę. I zdecyduj się na pisanie w określonej osobie, mieszanie pierwszej z trzecią BYNAJMNIEJ nie jest korzystne i mnie osobiście potwornie razi.]
OdpowiedzUsuń[ja chcę wątku XD ]
OdpowiedzUsuń[ Bry. Wątek z masochistką to może być coś czego Lyne potrzeba. Tak więc ja tutaj z propozycją jakiejś znajomości przybywam i pytam, czy masz jakiś pomysł na okoliczności ich spotkania? Tak w ogóle to chciałam zapytać, czy Twoja postać jest po raz pierwszy w wariatkowie, czy już ją kiedyś zamknęli. Bo jakby miała psychiatryk w swojej biografii, to może mogłyby się z niego znać. ]
OdpowiedzUsuń[Wszystko, zawsze, chętnie! Pani na zdjęciach rzeczywiście ładna, to muszę przyznać.]
OdpowiedzUsuń[Może tak wątek? :D]
OdpowiedzUsuń[Okej, nie ma sprawy XD/. doprawdy? A to z jakiego *.*? ]
OdpowiedzUsuń[Może tak spotkanie na dziedzińcu albo w świetlicy lub stołówce, chyba, że bardzo chcesz na wizycie u psychologa :D]
OdpowiedzUsuń[zgadza się :D Prowadzę tę postać XD Ale miło, a z kim mam przyjemność? ]
OdpowiedzUsuńRudowłosa istota snuła się po korytarzach szpitala psychiatrycznego. Tak już miała, że w ciągu dnia lubiła chodzić, kiedy pogrążała się w myślach. Co innego nocą. Wtedy siadała sobie, podciągając kolana do klatki piersiowej i wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
OdpowiedzUsuńPsychopatka lubiła też się zajmować obserwowaniem ludzi. Dlatego wiedziała dokładnie kiedy pojawiali się nowi pacjenci. Dostrzegała ich od razu, bezbłędnie odnajdując nowych wariatów w tłumie tych starych.
I dzisiaj było tak samo.
- Christilla? - odezwała się pytającym tonem, chociaż nie potrzebowała odpowiedzi. Wiedziała doskonale kogo widzi.
[Nie ma sprawy, może być śmiesznie:D]
OdpowiedzUsuńKoniec pracy dziś nadszedł dość szybko. Nie miałam ochoty wracać do pustego domu, więc zrobiła sobie zieloną herbatę i poszła na stołówkę. Usiadła niedaleko stolika, gdzie siedziała 19-letnia pacjentka szpitala w Nottingham. chwilę zastanawiałam się czy do niej podejść. To nie była trudna decyzja i tak nie miałam nic ciekawego do zrobienia.
-Hej, ja jestem Daniell, psycholog. Mogę się dosiąść?- zapytałam się z uśmiechem na twarzy.
[Trochę mało, ale powinno się rozkręcić:)]
OdpowiedzUsuń[ach, no tak ;D Pozwolisz że rozpocznę wątek. Może nie będzie tak idealny, ale jak na razie nie mam innych pomysłów ]
OdpowiedzUsuńPoranek przyniósł na szczęście zmianę. Kroplówkę odłączyli (aczkolwiek wątpił, żeby przy jego obecnych niedoborach był to koniec) i zamiast obserwować kapiące ,,źródło życia", wpatrywał się w tarczę zegara. Niestety, potęga jego podświadomości nie była w stanie przyspieszyć wędrówki czarnych wskazówek.
Zbliżała się 16.30- pora podwieczorku. Zastanawiało go co dziś zaserwują. Z tego co widział, nadal obowiązywało go stałe menu- budyń, kisiel, albo jabłko. Nie maił ochoty jeść i mógł odmówić, bo obejmowało go jeszcze dwudziestoczterogodzinna waza zero. Zamierzał w pełni wykorzystać czas i nie przełknąć ani okruszka do jutra. W końcu jutro zostanie pozbawiony wszelkich przywilejów. Trzeba będzie jeść wszystko co dadzą. Na początku będą serwować połowę porcji, żeby nie wpędzić żołądka w totalną nerwicę. Po kilku dniach nie będzie zmiłuj.
Jako, że lekarze/opiekunowie nie rozumieli słów "nigdzie się nie wybieram" zaciągnęli go ii tak na stołówkę i mimo, że nie będzie jadł, postawili jego wózek przy wspólnym stoliku dla wszystkich nowych ciał. Jeśli się nie zjadało wszystkiego od A do Z groziła sonda. A o przypomnieniu sobie plastikowej rurki w nosie, dostawał dreszczy.
Dzisiejszego dnia cieszył się w sumie, że zatrzymali wózek koło "świeżych ciał", mógł się w spokoju przyjrzeć nowej buźce chudej blondynki.
On sam również nie cierpiał na zaburzenia odżywiania. Lubił jeść, ale to jedzenie tutaj było... no cóż, po prostu nie dało się go przełknąć, dlatego często siostra przynosiła mu jedzenie z domu. Mieszkała niedaleko w kampusie. Do szpitala miała niecałe dwadzieścia minut spokojnego spaceru, więc jedzenie przynosiła ciepłe. Ohhhh... jak on uwielbiał bułeczki maślane które mu przynosiła.
OdpowiedzUsuńWidząc jak dziewczyna uśmiecha się do niego, sam nie mógł się nie uśmiechnąć. Miała usta o odcieniu dojrzałej maliny.
-Jeśli chcesz oddam ci swoją porcję. Ja dzisiaj nie zamierzam jeść- zaproponował przyglądając się jak dziewczyna wcina budyń z uśmiechem.
Dlaczego Daniell? To pytanie mnie zaskoczyło, jeszcze nigdy nikt mi go nie zadał.
OdpowiedzUsuń-Chyba dlatego, że miałam być chłopcem, a może dlatego że mam zwariowanych rodziców. W sumie to nigdy się nad tym nie zastanawiałam, tak po prostu jest.
Dziewczyna chyba nie bardzo lubi lekarzy. Jej ton głosu, spojrzenie, mowa ciała... Na razie dziewczyna nie jest moją pacjentką, więc co ja się będę przejmować, co myśli o lekarzach.
-Nie znam jeszcze twojego imienia, może mi je wyjawisz?
Dziewczyna przez pewien czas siedziała w ciszy i jadła deser truskawkowy, swoją drogą bardzo dobry. Miałam okazję raz go spróbować.
-Smakuje Ci?- zapytałam się, nawet nie spodziewając się usłyszeć odpowiedzi z ust tej młodej dziewczyny.
Spojrzał na talerz z budyniem. No cóż, nie był zbyt chętny żeby go zjeść i raczej tego nie zrobi.
OdpowiedzUsuń-I tak go nie ruszę, a ty chyba masz ochotę więc częstuję. Następnym razem się nie podzielę- podciągnął granatowy koc który zsuwał mu się z kolan. W szpitalu nie było za ciepło, a że on bardzo szybko marznął, był poubierany na cebulkę. Gruby luźny sweter, dresowe(dziś wyjątkowo) spodnie, czapka i koc na kolanach. Może i wyglądał śmiesznie, ale przynajmniej nie było mu zimno.
- Nie mogę chodzić- zaburzenia somatoformiczne, nie jest dość przyjemną chorobą, jednak nic nie mógł na to poradzić.
Dziewczyna milczy. Ma na imię Christilla, tylko tyle powiedziała. A potem siedzi i patrzy się na wszystkich, a wszyscy patrzą się na nią.
OdpowiedzUsuń- Wszyscy wyglądają jak słonie, które zauważyły mysz - mówię na cały głos i kręcę radośnie głową. - Tak Bernie, masz racje. Tyle że słonie raczej zaczęłyby uciekać, a tych kompletnie zamurowało. Rzuć im fistaszka, Bernie. Ciekawe czy będą się cieszyć.
Nigdy nie rozmawiam na głos z Berniem, bo wiem, że on nie istniej. Ale dzisiaj robię wyjątek, bo jest tu tak niemożliwie cicho, że aż mi się nudzi.
[Pewnie, choć u mnie w tej kwestii jest ostatnio ciężko.]
OdpowiedzUsuń[Chętnie. Masz jakiś pomysł? Bo jeśli nie, to ja ze swojej strony mogę coś podrzucić, np. poznały się na terapii grupowej. Lub Christilla "obserwowała" Jane. Z tego może być nawet wątek, np. Jane nagle zorientuje się, że Christilla ją śledzi... i tak dalej :) Jak chcesz :)]
OdpowiedzUsuń- Bernard to mój najlepszy przyjaciel - mówię radośnie i spoglądam krótko na dziewczynę, a potem zadzieram głowę, żeby spojrzeć na Berniego. Ale on jest wysoki. - Ma głowę, dwie ręce i dwie nogi. I zabawny sweter ze słoniem, gdzie trąba jest na rękawie i jak rusza ręką, to wygląda jak prawdziwy słoń. I jest strasznie zabawny! Ale go nie zobaczysz, bo on nie istnieje. Chyba, że bardzo chcesz, to możesz sobie go wyobrazić. - Uśmiecham się ciepło do Christilli, a potem czuję na sobie wzrok lekarza. Patrzę na niego i pokazuję mu język, a on w odpowiedzi odwołuje dzisiejsze spotkanie i mówi, że wszyscy mogą się rozejść. A ja siedzę i z uśmiechem patrzę się na dziewczynę.
OdpowiedzUsuń[Zrobimy tak: napisz zupełnie losowe słowo, a ja postaram się na jego podstawie zacząć wątek. Im bardziej absurdalne i dziwne to będzie słowo, tym zabawa będzie przedniejsza.]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się. Dobrze, że zapamiętywała wypowiedzi innych osób, nie trzeba było się powtarzać, no i nie musiał się denerwować.
OdpowiedzUsuń-Dlaczego tu jesteś? Mam się ciebie bać?- i tak, jego "banie się" nie istniało. Obawiał się tylko tego, że nie wyjdzie z tego szpitala... z resztą, kolejnego już w jego życiu.
-Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz, nie chcę cię nawiedzać...- zażartował. No tak, wiedział, że kiedyś umrze a jedyne informacje jakie posiadał, to te z horrorów, które niegdyś oglądał z przyjaciółmi.
-Cieszę się, że nie będziesz chciała mnie zabić, dla własnego bezpieczeństwa nie powiem ci w jakim pokoju mieszkam- uśmiechnął się delikatnie.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień był ładny, ale chłodny. Mimo, że są jeszcze wakacje jemu już robiło się co raz zimniej, to było najgorsze że zimą nie wytrzyma temperatur w obiekcie i zacznie chorować.
-Nazywam się Myron- nie mówił, ale przedstawić się mógł. Jeszcze resztki kultury w nim pozostały.
[Okej, niech będzie terapia. Zaczniesz czy ja zaczynam?:)]
OdpowiedzUsuńNo cóż, on nie narzekał na swoje imię. Zawsze mogli go nazwać jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuń-Trochę. Jestem potwornym zmarzluchem... Niekiedy jest mi ciepło, ale to tylko wtedy gdy na zewnątrz jest ponad trzydzieści stopni- Może i było to dziwne, jednak on był przyzwyczajony do temperatur w Liverpoolu, a gdzie się nie przeniesie to temperatury są inne, tak było również tutaj, ciężko mu było się przestawić.
- Skąd jesteś ? - zagadnął po chwili ciszy.
[Chętnie, bardzo. Tak myślę nad miejscem i może świetlica w późnych porach nocnych? Brian jako William cierpi na bezsenność i często mu się zdarza szwendać po nocy.]
OdpowiedzUsuń[Mam zacząć..? Czy mogę na Ciebie liczyć? Bardzo, bardzo proszę, nie musi być długi początek, ale ja mam z tym lekkie problemy.]
OdpowiedzUsuń- A owszem - odparła, przyglądając się owym kroplom deszczu. W tym zjawisku było coś fascynującego, a przynajmniej ona tak uważała. Podczas gdy ludzie kryli się przed kroplami - bo zmoknie garnitur, bo popsuje się fryzura, bo dokumenty się zniszczą, bo tak robi milion innych to i Ty powinieneś... - ona szła niczym się nie przejmując. Dla niej to było normalne.
OdpowiedzUsuń- Znowu się spotykamy - zauważyła, nie odrywając wzroku od strug deszczu. - Trudno się oprzeć urokowi wariatkowa..
William lubił nocne przechadzki po szpitalu, chociaż zazwyczaj zapominał zabrać na nie jakiegokolwiek obuwia, a ciepłe stopy w połączeniu z zimnymi kafelkami były dość nieprzyjemne, szczególnie gdy do świetlicy trzeba było przejść przez wszystkie korytarze.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nauczył się cichutko chodzić już kiedy był dzieckiem, wtedy zakradał się do kuchni by zwinąć czekoladki, które zazwyczaj były na górnej półce ponieważ mama nie chciała, by jadł słodycze na noc.
Bez problemu dotarł do swojego celu, miał na sobie przydługi, pasiasty sweter, a pod nim jedynie bokserki. Usiadł na parapecie w swoim ulubionym miejscu i zaczął gapić się przez okno, mimo że teren szpitala był na obrzeżach i to na dodatek cały ogrodzony, czasami ktoś tędy szedł, nawet gdy było późno.
Siedział tak sobie i uśmiechnął się wesoło słysząc, że ktoś tutaj wchodzi. Nikt nie mógł mu tutaj przecież zrobić nic złego, chyba że odprowadzą go do pokoju, a tam było strasznie nudno gdy nie mógł zasnąć.
-Hm… Jestem Willy – przedstawił się, trochę dziecinnie przeciągając samogłoski, nie mógł się skupić na dwóch innych pytaniach, więc odpowiedział na jedno.
Przyjął jej dłoń uśmiechając się szeroko, jak to on miał w zwyczaju szczerze i dziecinnie. Puścił ją rękę jednocześnie w swojej łepetynie stwierdzając, że dziewczyna ma bardzo ładne włosy.
OdpowiedzUsuńMówiła za szybko, ale William naprawdę starał się skupić na jej słowach, jednak to nigdy nie było jego domeną. Zakłopotany zaczął się bawić materiałem z rękawa.
-Um, no po prostu nie chce mi się spać – wymamrotał ale po chwili znów patrzył na dziewczynę z dziecięcą radością i zainteresowaniem. – Ja nie pamiętam ile tu jestem – powiedział po chwili i zmarszczył leciutko brwi. –Ale wiesz co? Masz bardzo ładne imię – wypowiedział i przesunął się na parapecie tak, że teraz jego nogi zwisały, a stopy prawie dotykały podłogi. – I włosy też masz ładne, chciałbym mieć jasne, ale mam ciemne – powiedział, trochę naburmuszony.
[Byłoby miło, gdybyś zaczęła, właściwie z tej dwójki to Christille wydaje mi się bardziej dominująca (a może się mylę?) W każdym razie - będę wdzięczna, jeśli zaczniesz.]
OdpowiedzUsuńJaki był pierwszy odruch rudej psychopatki? Wyrwać gwałtownie rękę i przy okazji walnąć blondynkę. Lyne miała jednak dobrą pamięć i nie bardzo miała ochotę na utarczki z Christillą właśnie teraz.
OdpowiedzUsuń- Daj spokój, już siedziałam w izolatce za próbę samobójczą. Jakby prostopadłe do żył mogły mnie zabić - prychnęła cicho, a potem się zamyśliła. Co normalny człowiek zrobiłby na jej miejscu? Ach, tak. Przewróciłby oczami. Nie, normalność nie była dla niej.
- Około dwóch miesięcy - odpowiedziała machinalnie. Nawet nie liczyła, nie wiedziała więc jak wielkie jest to przybliżenie. Ale Lyne nie przepadała za czasem. To taki głupi wynalazek. Strasznie ogranicza ludzkość. W dodatku niewiele zmienia, oprócz tego, że każdy się notorycznie gdzieś z czymś spóźnia.
- A Ciebie co tutaj przywiało?
[Ekem. Jak wyczytałam w karcie gustuje również w lekarkach, więc może i w stażystkach? Przyjaźń, pozorna, połączona z czymś więcej? Ale to już jak tam uważasz]
OdpowiedzUsuń[Hmm, może w sali muzycznej? Albo w windzie?]
OdpowiedzUsuńJak zwykle zapomniała o spotkaniu. Zagadała się z jakimś pacjentem, który usilnie próbował wytłumaczyć jej różnicę pomiędzy żółtym, a żółtym.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj chodzi schodami, jednak żeby się nie spóźnić wybrała windę. Bała się nią jeździć jednak po ostatnim razie chyba polubiła.
Uśmiechnęła się, gdy do środa wyszła jej ulubiona pacjentka.
- Hej, poziomko. - Zaśmiała się. Na trzecie piętro wjechały w milczeniu. Otworzyła drzwi do gabinetu i zaprosiła ją do środka. Było biurko z dwoma krzesłami i kozetka, taka jak u psychologa. W końcu się o nią doprosiła.
- Rozgość się. - Zamknęła drzwi, dla pewności przekręcając w nich klucz.
William nie zareagował na dotykanie jego głowy, czuł się przyjemnie pogłaskany, a on szedł w to jak w dym, chociaż to chyba nie było dobre porównanie. Nieważne, chodziło o to, że on na takie pieszczoty był łasy, jak nieprzymierzająca pies, pogłaszcz, a cieszy się jak wariat.
OdpowiedzUsuń-No, tylko by się trochę słońca przydało – wymamrotał niezadowolony z obecnej pogody. Był sierpień, to akurat wiedział, ale i tak ciągle padało. –Mnie się też tak wydaje – powiedział, już weselejąc, przynajmniej miał od teraz jako, taką odpowiedź ile czasu tutaj jest. „Niedługo” wydało mu się odpowiednie.
Zamachał nogami końcami palców u stóp dotykając podłogi.
-Chyba musiała byś mówić szybciej. No wiesz… Krople szybciej trochę o ziemię uderzają i jest ich więcej – powiedział z uśmiechem błąkającym się po ustach, mógł mówić o bzdurach o czymkolwiek, byle nie za dużo milczeć.
- Nóż. Kuchenne przybory są stanowczo zbyt słabo pilnowane. Leżą sobie tak i kuszą, a potem lekarze się plują, że niebezpieczne narzędzie - westchnęła ciężko, odrywając wzrok od deszczu. Spojrzała na blondynkę, na jej ręce. W sumie to fajnie było spotkać kogoś, kto miał podobne przejścia co i ona. Bo takich ran nie zrozumie ktoś, kto się nie ciął. Taka prawda.
OdpowiedzUsuń- Wolę nie wiedzieć ile lekarzy już zna Twoje ciało na pamięć - dotknęła palcem jej szyi i zjechała kilka centymetrów w dół. Uśmiech jaki zagościł na jej twarzy był nieco ironiczny. Ale ogólnie to możnaby go uznać za żartobliwy.
Dopiero kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że spoważniała. Wbiła wzrok w jej oczęta, kiedy ta się od niej odsunęła.
- Opracowałaś plan? Czy planujesz improwizację?
Na szczęścia Diana miała dostęp do kart pacjenta, w których wyczytała co nieco o dziewczynie. Wzięła krzesło i usiadła na przeciwko niej.
OdpowiedzUsuńPo co ograniczać się biurkiem?
- Na co masz ochotę? - Zapytała delikatnie rozsuwając zamek kitelka, który musiała nosić. Był to zupełnie nieświadomy ruch, jednak prowadzący do jednego.
Pytanie chyba też nie było na miejscu. Bo bardziej dotyczyło kawy, herbaty czy też innego napoju czego nie dodała, więc blondynka miała swobodę odpowiedzi.
Chociaż swoją miała już dawno ułożoną.
- Bo ja na przykład mam ochotę na spędzenie miłej godziny, w dość rozluźnionej atmosferze. - Odgarnęła włosy na jedną stronę.
głownie nie była teraz gotująca się woda tylko dotyk dziewczyny. To uczucie ogarniało jej całe ciało. Poza tym jeszcze ten wzrok. Przeszywający, pożądający?
OdpowiedzUsuń- Wybacz. Miałam wyczerpującą rozmowę o żółtym kolorze. - Odwróciła się do niej nadal czekając żeby woda się zagotowała. Kitelek miała już rozpięty do końca, przez co wyłoniła się bluzka z dość głębokim dekoltem prezentującym jej dość duże piersi, które pod białym mundurkiem nie wyglądały aż tak okazale. Odwróciła się na moment by zalać herbatę. Wzięła dwa kubki. Jeden podała dziewczynie, następnie zajęła swoje poprzednie miejsce.
- Masz herbatę, to co teraz?
[Moja głupota nie zna granic. Odpowiedziałam pod swoją kartą ;/]
Swój kubek nadal trzymała w dłoniach. Dobra, wymiękała. Jeszcze jeden gest tej dziewczyny i się na nią rzuci. Dosłownie.
OdpowiedzUsuńOdstawiła swój kubek nadal nie spuszczając z niej oczu. Każdy jej ruch doprowadzał do tego, że nie długo nie będzie pytać tylko działać. A tego chyba nie chciała.
- A po co nam pytania? Na nie przyjdzie czas.- Przesiadła się na kozetkę, poklepując miejsce obok siebie. Trzeba przyznać, że usta miała obłędne. Co z tego, że poparzone.
- Przyjdzie czas jak herbata wystygnie. -Ściągnęła z siebie bluzkę, odkładając ją delikatnie na ziemi.
- Och, no to nie ulega wątpliwości. W końcu one są u ciebie najbardziej fascynujące - odparła, przyglądając się mimice twarzy swojej rozmówczyni. O właśnie, o takie przewracanie oczami jej chodziło. Tak, będzie musiała nad tym poćwiczyć. W końcu wiarygodność u psychopatki, rzecz ważna.
OdpowiedzUsuń- Naturalnie - zgodziła się, słuchając co mówi Christilla. - Nocą mamy, jak na ironię, mniejszą opiekę niż w ciagu dnia. Ostatnio byli tylko stażyści, bo dyżurujący lekarz sobie wyszedł..
Skupił się na monologu Christilly nie chcąc pominąć żadnego ze słów, jakby to, że dziewczyna przerywa jego ciszę mu pomagało. Nie lubił gdy było za cicho, wtedy ledwo mógł usiedzieć w miejscu i aż się rwał by to milczenie przerwać.
OdpowiedzUsuń-Och, no… Mieszkałem w Cleveland i w ogrodzie była taka duża fontanna i mój pies kiedyś do niej skoczył i ochlapał babcię. Ona krzyczała, a ja o mało nie popłakałem się ze śmiechu, bo przecież mój pies zrobił to przypadkiem! Albo któregoś dnia, kiedy byłem w wesołym miasteczku tata wygrał dla mnie takiego ogromnego misia! Ciekawe czy nadal stoi w moim pokoju… Dawno tam nie byłem, no nieważne. I babcia dla tego misia zrobiła taki ładny pasiasty sweter, ale miał trochę dużą głowę i ciężko było go nałożyć – wypowiadał słowa z błąkającym się po ustach uśmiechem. Lekarzy zanudzał podobnymi wspomnieniami nic nie robiąc sobie z tego, że mówi trochę nieskładnie.
- Nie wiem - mówię, a potem dla pewności spoglądam jeszcze raz na Berniego. - Trudno powiedzieć, za każdym razem jest inny. Czasami ma zielone włosy i szare oczy, innym razem cały jest różowy. Za każdym razem jak go widzę jest inny, ale zawsze wiem, kim on jest.
OdpowiedzUsuńMilknę na chwilę i wyciągam rękę, zaczynam bawić się włosami Christilli.
- Ładne są - mówię, a potem trzepie głową i moimi obciętymi do karku włosami, trochę dłuższymi przy uszach. Kiedyś były długie i takie ładne jak u Christilli, ale lekarze obcięli mi je, bo były całe popalone. I kolor jej włosów też jest śliczny, mój blond jest farbowany i już mam odrosty. - A Ty masz tutaj kogoś, kogo kochasz?
-Nie chcę wracać, tutaj jest dobrze- Pogoda nie była najgorsza i dało się wytrzymać. Poza tym, od jutra ona nie będzie mogła wyjść swobodnie tak jak i on. A wychodzenie z opiekunem czy lekarzem nie należało do przyjemnych. Bo właśnie wtedy nie można nigdzie spacerować tylko siedzieć na miejscu bo lekarzom nie chce się z nimi chodzić po obiekcie, uważając że to właśnie siedząc na miejscu przy nich są najbezpieczniejsi.
OdpowiedzUsuń-Londyn to bardzo ładne miasto... bardzo chciałbym tam pojechać... ale to może w przyszłości- uśmiechnął się delikatnie, rozmarzając.
Czasem trudno go zrozumieć, chciał jechać gdzieś, gdzie są największe wahania pogodowe i może padać na okrągło przez cały tydzień.
-Nie wiem, każdy ojciec marzy o swym pierworodnym, a lekarze dali rodzicom złudną nadzieję. Nie przeszkadza, że mam męskie imię, w zasadzie w szkole podstawowej było wesoło z tego powodu. Każdy gdy wyczytywał moje imię na pierwszej lekcji miał nadzieję, że zobaczy chłopca a tu wstawała rudowłosa dziewczynka, Zawsze mówili "Ale ja wyczytywałam Daniell a n ie Daniele" , potem musiałam im tłumaczyć przez pół lekcji że to jestem ja a nie jakiś chłopak. To są ciekawe wspomnienia. W zasadzie moje imię jest jak każde inne. Nigdy nie przejmowałam się tym zbytnio.
OdpowiedzUsuń-Każdemu wydaje się, że są farbowane. Kiedyś farbowałam je na blond,lecz nie wyszło pięknie więc wróciłam do naturalnego koloru.
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie, że dziewczyna wybuchnęła dzikim śmiechem, zastanawiałam się co sobie pomyślała. Rozumiem, że Christilla nie ma za dobrego zdania o psychologach, lecz co ona o mnie myśli?
-Mam małą prośbę, opowiedz mi co sądzisz o psychologach i o ich pracy.
-Zastanawiam się, gdzie ty widzisz czarne odrosty.-jakie złośliwe potrafią być dziewczyny.-Skąd wiesz, że nie mamy pojęcia o tym co mówimy? Rozumiem, że jesteś złowrogo nastawiona do lekarzy i w ogóle do całego świata, ale skąd się to u ciebie bierze?
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mnie zaskakiwała swoim podejściem do lekarzy i osób, które próbują pomagać innym, fakt czasem sami sobie ze sobą nie radzimy, ale osoby w naszym otoczeniu są zawsze najważniejsze.
Z chęcią wsłuchał się w słowa blondynki, bo poza tym, że mówiła ciekawe rzeczy, to miała też bardzo przyjemny dla ucha głos, ale tego jej już nie powie, zostawi to dla siebie i nadal będzie jej słuchać z uwagą.
OdpowiedzUsuń-Seter o imieniu Sweter –odpowiedział wesoło na zadane wcześniej pytanie. – Od marca mam piętnaście – powiedział, rzecz jasna szczerze, wyglądał na więcej. Siedemnaście, może w porywach do dziewiętnastu, ale nie na piętnaście, zdecydowanie. –Mama uczyła mnie trochę na fortepianie – powiedział i to chyba był jedyny instrument na jakim uczył się grać, ale to nic. Fortepian to też piękny instrument, stał u nich w salonie, był piękny i William czasami nawet bał się go dotknąć w obawie, że coś się stanie.
Zaśmiała się. Po prostu. Wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, który mógł co nieco spłoszyć dziewczynę. Jednak nie przejmował się tym, śmiała się i śmiała...Jak wariatka jakaś.
OdpowiedzUsuńChristilla za to miała bardzo przyjemny język. Naprawdę z taką strukturą się jeszcze nie spotkała. Był zupełnie inny od tych wszystkich. Może to zależy od leków? Musi zapytać wykładowcy jak wróci na zajęcia.
Jednak jakże przednią zabawę przerwał jej szept tych dzieciaków. Tych przez których tak ciągle wrzeszczała. Tych co nią manipulowali.
- Odpierdol się! - Krzyknęła do nich. Jednak dziewczyna mogła odebrać to dwuznacznie.
[ Cześć, miło mi xD ]
OdpowiedzUsuń[Nie mam już wena na powieści powitalne, a szkoda. :C
OdpowiedzUsuńWIĘC:
Zgodzę się z Dennisem, śliczną ma buźkę. :D Może wątek z mym dziewczęciem?]
Patrzę na nią i żałuję, że jednak nie zdecydowała się mnie przytulić. Szkoda, bo lubię się przytulać, ale ludzie tutaj nie zawsze są na to chętni. Uśmiecham się do niej przyjaźnie i nucę pod nosem jakąś melodię.
OdpowiedzUsuń- Mnie możesz kochać - mówię, a potem rzucam jej się w objęcia. - Wtedy nie będziesz już sama. Ja też nie będę, bo ludzie tutaj nie są zbyt chętni do miłości.
Potem cofam się od niej. Jej włosy pachną ładnie, trochę inaczej niż wszyscy tutaj, którzy pachną mydłem i lekami.
- Pójdziemy gdzieś się bawić? - pytam wesoło.