INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





30 lipca 2012

Ludzie robią straszne rzeczy, ale nie musi to oznaczać, że są źli.



I'm the fly in your soup
I'm the pebble in your shoe
I'm the demon in your bed
I'm a bump on every head
I'm the peel on which you slip
I'm a pin in every hip
I'm the thorn in your side
Makes you wriggle and writhe.

Jeśli możesz iść do wariatkowa, albo siedzieć za posiadanie i rozprowadzanie narkotyków, zastraszanie i pobicie z poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, co wybierzesz?
To chyba oczywiste, że człowiek normalny wybierze psychiatryk, więc zgodził się na terapię, tylko po to by uniknąć kary więzienia.
Jest trzecim z czworga rodzeństwa (w tym jednego przyrodniego), jego ojciec zmarł gdy miał sześć lat, ojczym przeważnie pracował i często nie było go w domu. Matka w stanie upojenia alkoholowego próbowała dyscyplinować dzieci. No to i chłopak zaczął opuszczać lekcje, uciekać z domu, kręcić się z nieciekawym towarzystwem. Z czasem zaczął brać narkotyki, a później nimi handlować, by mieć pieniądze na kolejną dawkę.
Twierdzi, że nie potrzebuje żadnej pieprzonej rodziny. Zapytany o środki do życia odpowiedział, że nie jest typem człowieka który potrafi wstać rano i pojawić się w odpowiednim miejscu na czas.

Data przyjęcia pacjenta: 12.05.2011
Karta pacjenta:
Imię: Timothy
Nazwisko: Gray
Data urodzenia: 13.06.1990
Miejsce urodzenia: Nottingham
Płeć: mężczyzna
Wzrost: 184 cm
Waga: 63 kg
Numer pokoju: 80
Diagnoza: Osobowość antyspołeczna, narkomania.
Lekarz prowadzący: Mortiza Greengrass
Uwagi: Nie przestrzega norm społecznych odnoszących się do zachowań zgodnie z prawem. Oszukuje     innych dla własnej korzyści lub (wyraźnej) przyjemności. Nie przejawia skruchy. Zachowuje się lekkomyślnie względem własnego i innych życia oraz zdrowia. Bywa drażliwy i nie przejawia zdolności do planowania. Pacjent nie przejawia chęci współpracy.
Brak postępów mimo rocznej terapii.

___
Karta... skrócona, a historia taka... krótsza i mniej zawiła, o.
Timmy wraca, a ja razem z nim. Cieszy się ktoś?
Nawet jeśli nie, to zapraszam do wątków.

Try to unlearn all that you've learnt






imiona i nazwisko: Tuomas Sebastian Totuus (fińskie)
wiek i data urodzenia: 17, a wyglądam na 14
miejsce urodzenia: Kuopio, Finlandia
zaburzenia: akrofobia, anoreksja, insektofobia, nerwica lękowa i do tego błędne koło
pokój: 8

NO, WE CAN'T UNDERSTAND THE UNIVERSE


Krzyk. Kolejny i kolejny.
Czuję się zamknięty. Bo jestem, niczym w pułapce na myszy. Mysz to człowiek, biegnie ku nagrodzie...ale pułapka zwana życiem zaciska się na nim i miażdży, nie pozwalając uciec...ale mysz wciąż żyje, żyje w zamknięciu i niezrozumieniu, uczy się o okrutności świata...
Wysoki głos rozdziera nocne powietrze, niczym słaby materiał. Zaczynam się miotać, chcę nie potrafić zrozumieć. Chcę nie wiedzieć co się dzieje, chcę mieć moc do uważania, że mogę to pokonać... nie chcę czuć się, jakby niewidzialne sidła zaciskały się na mym ciele. Z mych szarych oczu zaczynają płynąć słone łzy, nie zatrzymuję ich. Płaczę. Gdybym tylko potrafił to pokonać...
Nie jestem zdolny do zrobienia czegokolwiek z własnej woli. Kontrolę przejął lęk. Jaki lęk, spytasz. Sam nie wiem...
Dostrzegam pająka, znów krzyczę. Zabierzcie go. On tu podejdzie. Skoczy na mą skórę i będzie jeszcze gorzej.
Czuję się, jakby minęły godziny, a nie sekundy.
Wbiega personel, pielęgniarka głaszcze mnie po włosach, choć chyba nie powinna, lekarz coś do mnie mówi, tłumaczy coś co tłumaczono mi setki razy. Ja zaciskam oczy i staram się uspokoić, wyłączyć, wyobrazić różne dobre rzeczy. Nie działa. W dodatku nie mam siły nawet na krzyk, prawie nic nie jadłem tego dnia.

To trwa już tak długo. Od kiedy miałem 11 lat. Wtedy pierwszy raz obudziłem się w środku nocy i nie potrafiłem nic zrobić. Nikt nie wiedział o co chodzi. Dopiero tu, w szpitalu dla psychicznych. Może nie powinienem tego tak nazywać, ale... to kolejna rzecz, której nie potrafię. Po kilkunastu napadach paniki sennej zacząłem się głodzić. Oczywiście nie pomogło, jak miało pomóc... Napady zaczęły się także w innych częściach doby. Dodając dwie duże fobie...zacząłem świrować. Solidnie. No i wpadłem w błędne koło...Teraz jestem tutaj. Od niedawna.

Gdy tak się czyta te me brednie pewnie wydaję się otwartym człowiekiem, bez problemów z kontaktami międzyludzkimi, który w dodatku jest poprawny w każdym względzie oprócz chorób psychiczno-nerwowych.
A tak nie jest.
Spróbuj ze mną porozmawiać. Powiedz cześć. Tyle wystarczy, aby się przekonać, że jednak nie. Zasłonię swą niby uroczą twarz długimi jak na chłopaka, czarnymi włosami, zrobię się czerwony i ucieknę nic nie mówiąc.
Poza tym...bardziej umykam przed dziewczynami, przy chłopakach bardziej się czerwienię. Tak. Kolejne pierdolone homo. Nie, drugie słowo nie w tym sensie co myślisz.

Chcesz konkrety co do wyglądu? Lekko kręcone włosy, z siedem centymetrów do pasa im brakuje. Duże, szare oczy, zazwyczaj przerażone. Nos jak nos, usta trochę...dziewczyńskie. Kolczyk w dolnej wardze. Sto sześćdziesiąt dwa centymetra solidnie wychudzonego osobnika w trampkach (glany mi odebrali  "niebezpieczne przy stanach lękowych bla bla bla"), koszulach w kratę i odwiecznych czarnych spodniach. I kapelusz, który pozwala się ukryć...

Rysuję. Wszystko co mi przyjdzie do głowy. To mi pomaga, na prawdę. We wszystkim. W każdej chorobie, nawet w lęku wysokości. Rysuję w szkicowniku, ołówkiem. Mam całe trzy kredki, więc chyba wiadomy był mój wybór? Ale jak odwiedzi mnie siostra to mi przyniesie. Trudno, że najprawdopodobniej ni odwiedzi...
Nie dość, że wyglądam jak czternastolatek, to jeszcze mam fanaberie jak siedmio.

Przydałby się ktoś, kto przytuli. Pomoże. Wysłucha. Doda otuchy. Stanie na krawędzi przepaści, trzymając za rękę, a ja nie będę się bał.
Szkoda, że to niemożliwe.



A i jeszcze lubię poziomki.


[Ta daaa! 
Już czuję, że kocham mojego chłoptasia. ♥ Jeszcze się dziewczę pojawi, ale to za czas jakiś. 
Dziwne, że dopiero teraz dołączam, tyle świetnych osób tu widzę, a nawet pisać nie zaczęłam! 
Nie gryzę, Tommy też nie. Imię ma na cześć Tuomasa Holopainena, mego ukochanego kompozytora, no i lidera Nightwisha. A zdrobnienie zaś na cześć osobnika ozwanego Tommy Joe Ratliff. :D Jego po prostu lubię, no i słodko z Lambertem wygląda. 
P.S.
Specjalna dedykacja dla tego, kto ma w karcie london bridge is falling down...zabiję, cały dzień to śpiewam. : D Przypomniało mi się, a tyle byłam wolna!]

24 lipca 2012

She's a myth that I have to believe in.


Muzyka

Nie rozumiała dlaczego zabrano ją tutaj, kazano poczekać i usiąść na krześle. Coralie podciągnęła kolana pod brodę i oparła pięty na brzegu niewygodnego krzesła.
Kobieta przy recepcji zerkała na nią co jakiś czas.
Była brzydka i miała coś ze złej, niedobrej istoty.
Coralie położyła czoło na zgiętych kolanach i postanowiła znowu zamilknąć.
Martwi przecież nie mówią, więc to całkowicie pasowało.
Ona jest martwa i nie lubiła słuchać, jak inni temu zaprzeczają.
Usłyszała stukot obcasów cioci i coś jeszcze, nie podniosła wzroku. Nie ma ich, a ona jest daleko od tego miejsca w trumnie, tam gdzie jej tata i młodszy braciszek.
Nie chciała tu zostać.
Chciała, żeby ją w końcu pogrzebano.
Bała się.

Jej ojciec i brat umarli.
Na początku stwierdziła, że jej wątroba zgniła. Z czasem było tylko gorzej, katowała się biegając wiele kilometrów i nie jedząc. Twierdziła, że i tak jest martwa, pisała to na wielu stronach szkicownika. Nie wiedziałam co robić, byłam zmęczona jej wiecznymi dziwnymi pomysłami.
Zaprzeczała wszystkiemu, nagle nie było aniołów, czyli jedynych stworzeń w jakie wierzyła jako dziecko, nie było niczego. Kiedyś napisała, że wcale nie jest Coralie i kazała się do siebie zwracać drugim imieniem.
Któregoś dnia zabarykadowała się w pokoju i napisała na ścianie, że jest martwa, była wściekła nie wiadomo z jakiego powodu, po prostu była zła. Nie wiem skąd wzięła te wszystkie ostre rzeczy. Wiem, że cudem ją uratowano.
Wtedy starała się weprzeć wszystkim, że ona nie ma krwi, bo wypłynęło z niej już wszystko. Nie rozumiałam tego, poradzono mi by zabrać Coralie do psychiatry.
-Aida Court, prawna opiekunka Coralie Court.


Imiona: Coralie Ishya
Nazwisko: Court
Data urodzenia: 13.11.1993
Wiek: 18 lat
Miejsce urodzenia: Cardiff
Miejsce zamieszkania: Nottingham
Orientacja: nieznana
Numer pokoju: 14
Diagnoza: Zespół Cotarda, zaburzenia odżywiania
Wygląd: ► Kolor oczu: brązowe
             ►Kolor włosów: blond
             ►Wzrost: 170 cm
             ►Waga: 47 kg

Poczuła jak ktoś głaszczę ją po głowie, nie zareagowała. Będzie tu siedzieć dopóki całe jej ciało nie zgnije.
Nigdzie nie pójdzie.
Wstała, chwyciła w dłoń swoją czarną, sportową torbę  i pomaszerowała za ciotką, która odprowadziła ją tylko do szklanych drzwi. Mężczyzna w fartuchu też nie wydawał się jej zbyt przyjazny. Wszyscy byli tutaj tacy nieprzyjaźni.
Coralie westchnęła kiedy drzwi zostały przed nią otworzone, zacisnęła mocno palce na rączce swojego bagażu.
To nic, pobędzie tu chwile, a jak uwierzą, że jest martwa to ją wypuszczą, będzie dobrze.
Coralie obejrzała się przez ramię, ciotki już nie było.
Nie podobało jej się tutaj, okna miały kraty, ściany były białe, a ona…
Bała się jak cholera.


23 lipca 2012

I'm so lonely, that's ok



Danny Davis
Ur: 12.05.1990
Wiek: 22 lata
Orientacja: homoseksualny
Miejsce urodzenia: Anglia
Diagnoza: schizofrenia paranoidalna,
                               boryka się z anoreksją, jest chwiejny emocjonalnie
Numer pokoju: 16


To takie dziwne. Prawie nienormalne. Wariat… Dlaczego akurat tak mnie nazywasz? Dlaczego? Nie rozumiem. Nie potrafię. Bezradność. Niepewność. Strach przed upadkiem w czarną otchłań, świat, którego nie znam. Pomocy. Tak się boję. Czy jest stąd jakiekolwiek wyjście? Czy istnieje wyjście z labiryntu mego umysłu? Wciąż błagam o pomoc. Szept. Krzyk. Cisza. Zmierzch. Bezsenność. Może jutro przyjdzie sen. Wiruje. Tańczę.


Kap. Kap. Kap. Puste nic nie znaczące słowa. Nic nieznaczące gesty. Ból. Każda część ciała boli coraz mocniej. Znajome, prawda? Oczywiście, że tak. Nic nieznaczące słowa. Nic nieznaczące myśli przewijają się wciąż przez moją głowę.
Tabletki. Białe. Czerwone. Niebieskie. Jakich tylko sobie zażyczysz. Krew. Czerwona ciecz spływa z moich ran.
Nie chciałem, a może chciałem? Czy to coś w ogóle dla ciebie znaczy? Cokolwiek? Ktoś krzyczy. Ktoś inny śpiewa. Zabawa na całego. No dalej, przyłączcie się. Przyjaciel. Co to znaczy?


Wszędzie jest krew. Mnóstwo krwi. Przyzwyczajenia. Uzależnienia. Cele, jakie cele? Przyszłość. Przeszłość. Śmierć. Pustka. Nie jestem zły, nigdy nie byłem. No dobrze, może byłem. Życie to ruletka. Ciągła gra między życiem, a śmiercią. Jeden umiera, inny żyje. Ja jestem wariatem. Bliższy życia, śmierci? Z jednym się pożegnałem, to drugie przywitam z otwartymi ramionami. Kochanie. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Bo będzie? Za dużo pytań. Tak mało odpowiedzi. Wyrzutek. Masochista. Wariat?

                                         

Melodyjny śmiech. Jestem dziwny. Dobry. Zły. Wesoły. Smutny. Czy jestem inny niż byłem? Tak. Na wszelki wypadek, nie będę ci mówił co czuje, myślę. Czy widzę świat inaczej, skoro jestem wariatem?
Tik, tak. Ciągle zmienia się świat. Ja nie. Chcą mnie zmienić. Czy zrobią to na siłę?
Możliwe, zależy, co wywnioskują z bełkotu wariata.


Miłość… Takie pokręcone słowo. Wyjaśnisz? Śmieje się z mojej niewiedzy, z bezradności. Wyjaśnij. Sam nie wiem, kim jestem. Zagubiony. Przerażony. Obojętny. Cichy. Zaciekawiony, a zarazem całkiem znudzony.
Zmęczony. Zmęczony światem, życiem, które nie chce się zmienić. Czyżby się zepsuło? Jestem zepsuty kochanie? Dlatego mnie tu trzymasz? W zamknięciu. Jakby wymazany z kolorów. Świat się popsuł, razem ze mną.


I nic nie czuję. Jestem wyprany. Inteligentny. Nie płaczę. Teraz… Maluje. Czasem. Kiedy moje dłonie nie są splątane, przez was, lekarzy. Chyba wiem, kim jestem. Hej. Wiesz co? Mam mamę. Hej wiesz co? Ona nie chce mnie znać. Byłem jej życiowym błędem, nadal jestem. Podobno zmiany są dobre. Może coś zmienimy? Hej, pomalujmy te ściany na niebiesko, tamte na czerwono. No dalej. Nie wiem jak tworzyć związki. Nie wiem jak kochać.
Mijają lata, miesiące. Może ktoś mnie odwiedzi. Miałem kiedyś kota. Jestem uczulony na truskawki. Mam piękne oczy, po tacie. Byłem grzecznym dzieckiem, a stałem się wariatem. Londyn. Jezioro. Zielony domek. Chcę pójść na imprezę, chce być normalny. Nie, jednak nie chcę. Boje się ludzi. Boje się siebie. Boję się…

Jestem wariatem…
_________________________________________________________________________

Notki:
             *Sad But True

16 lipca 2012

Many times I sacrificed and dealt with the pain




Αντώνιος Τόνι Απόφις

ur. 6.11.1990r. w Chanii na Krecie.
Od najmłodszych lat wychowywał się w Londynie. 
W szpitalu pracuje jako stażysta na psychiatrii. Wieczorami, przed kolacją, prowadzi swój autorski program ćwiczeń, który włączył do swojej eksperymentalnej terapii dla pacjentów. 

Nigdy nie był wyjątkowym dzieckiem. Nie miał wyjątkowych umiejętności i raczej nie wyróżniał się z tłumu. Nie wyróżniał się, bo nie chciał. Nie mógł. Gdy miał zaledwie kilka lat, Ojciec zaczął powoli wprowadzać go w tajniki "rodzinnego biznesu", który ciągnął się od pokoleń. Początkowo nie wymagał od niego wiele - uczył go, jak dobrze podsłuchiwać, jak się skradać, jak śledzić ludzi, którzy go interesowali. Z czasem zaczął mu pokazywać, jak dokonywać drobnych kradzieży - zaczął od zagubionych turystów, by następnie, już wprawiony, mógł się skupić na wyznaczonych mu osobach. Dla niego to było jednak za mało. Gdy skończył szesnaście lat dostał swój własny pistolet, Colt 22, który zawsze mu się podobał. Otrzymał również pierwsze zlecenie, przy którym towarzyszył mu Ojciec. Ani przez moment się nie zawahał i pociągnął za spust. Trafił idealnie, między oczy. Pierwszy raz poczuł taką euforię, taką ekscytację, taką adrenalinę, od której się uzależnił i bez której nie wyobrażał już sobie życia. I tak to się zaczęło. Nie trwało jednak długo. Osiągnął w swoim fachu mistrzostwo, stał się poważany w swoim środowisku, ale gdy pewnego październikowego poranka stracił swojego najlepszego i jedynego przyjaciela, zaczął wszystko rujnować. Błyskawicznie. Nie potrafił się skoncentrować, nie potrafił spać, nie potrafił myśleć. Paprał każdą, nawet najprostszą sprawę. Z czasem zaczął pić zbyt dużo i zbyt dużo mówić, gdy odurzony alkoholem próbował dotrzeć do domu. W końcu stał się niewygodny. I choć było mu obojętne, co się z nim stanie, resztki silnej woli zmobilizowały go ucieczki. Wrócił do Grecji, gdzie zaczął studiować medycynę, próbując jakoś poukładać swoje życie w imię swojej starej przyjaźni. Po roku doszedł jednak do wniosku, że nie potrafi jedynie uczyć się nowych łacińskich terminów i spędzać godzin w laboratorium. Potrzebował praktyki, potrzebował czegoś, co mogłoby odciągnąć go od natrętnych myśli, które targały nim całymi dniami i z którymi nigdy nie potrafił sobie poradzić. Wybrał pierwsze lepsze miejsce na mapie. Przyjęli go. Jakimś cudem przyjęli go na staż. Do Londynu więcej nie wrócił. 


Nie jest otwarty. Nie lubi opowiadać o sobie, tak naprawdę nigdy tego nie robi. Musi komuś cholernie zaufać i przywiązać się do niego, by być w stanie podzielić się z nim choć kilkoma, nic nieznaczącymi faktami ze swojego życia. Bywa gburowaty, cyniczny i ironiczny. Często nieprzyjemny, zwłaszcza, gdy ktoś próbuje ominąć jego "barierę bezpieczeństwa" i wkroczyć w jego prywatne sprawy. Lubi zrażać do siebie ludzi. Lubi się też nimi bawić. Porzucać, gdy zaczyna im na nim zależeć. Tak jest mu łatwiej. Nikt przecież nie musi znać o nim całej prawdy, nikt przecież nie musi wiedzieć, że być może, kryje w sobie jakiekolwiek głębsze uczucia. 




Ma 187cm wzrostu. Waży 88kg. Uzależniony jest od sportu, stąd jego masa. Nie robi tego jednak dla wyglądu. Zawsze był to dla niego sposób wyładowania negatywnych emocji. Lubi doprowadzać się do stanu wykończenia, gdzie każdy jego mięsień drży, serce łomocze w klatce piersiowej, a pot spływa mu do oczu. Wszystkie jego uczucia wtedy uciekają, a on wreszcie czuje się szczęśliwy. 
Nie dba o wygląd. Rzadko się goli. Zwykle tylko wtedy, gdy przestaje rozpoznawać samego siebie w lustrze. Włosów też nie czesze, tylko mierzwi je wilgotną dłonią. Jego oczy najczęściej nie wyrażają żadnych emocji. Ma jednak jedną obsesję - na punkcie zapachu. Zawsze używa tych samych perfum od Hugo Bossa, które w jakiś sposób tłumią zapach tytoniu. Pali ponad paczkę dziennie i nawet nie zdaje sobie sprawy, że często sięga po nowego papierosa, nim zdąży dopalić ten trzymany w ustach. 


Po skończonej pracy najczęściej siada przy starej maszynie do pisania i próbuje dopisać kolejny rozdział swojej miernej powieści, którą ciągnie już od kilku lat. Czasem wystuka jakiś list, który składa w samolot i rzuca przed siebie, stojąc na mości znajdującym się w mieście. Czasem po prostu otwiera butelkę z piwem i całą noc gra na swojej wiekowej gitarze, która liczy sobie już kilkanaście lat. Czasem włóczy się w środku nocy, oświetlany ulicznymi latarniami i sporadycznie zajrzy do jakiegoś z klubów, których kiedyś był stałym bywalcem i po raz kolejny straci nad sobą panowanie. Nigdy nie doprowadza się do stanu bezczynności, który w jego przypadku jest czysto destrukcyjny. 
Uczęszcza na zajęcia z krav maga
Kościół omija szerokim łukiem. 

Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i którzy się o mnie troszczą. Niedawno myślałem o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie - Paulo Coelho

[ Pierwszy raz spróbowałem napisać kartę taką, jakie piszą wszyscy. I już wiem, że to nie dla mnie i z pewnością rano ulegnie modyfikacji. 
Szukam swoje miejsca w blogowej przestrzeni. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia - Szpital spadł mi jak z nieba, więc nie mogłem się powstrzymać. I jestem. ] 

8 lipca 2012

It's sometimes just like sleeping - curling up inside my private tortures.


Imię i nazwisko: Kevin Daniels
Wiek: 25 lat
Miejsce urodzenia: Los Angeles
Wygląd i charakter: nienaturalnie szczupły, wysoki mężczyzna o delikatnych, wręcz idealnych rysach twarzy i kręconych, ciemnobrązowych włosach. Właściciel specyficznych, lazurowych tęczówek, które często skrywa nieśmiało pod zasłoną długich, ciemnych rzęs.
Ubiera się różnie, zależnie od nastroju. Rankiem można spotkać go w wytartych dżinsach i czarnej koszuli, a wieczoram w luźnych dresach i o rozmiar za dużej bluzie z kapturem.
Na pozór niezwykle spokojna i opanowana dusza, w głębi targana mieszaniną przeróżnych emocji. Ludzie, którzy poznali Kevina w poprzednim szpitalu, w Sheffield, mogą wspominać go jako niezwykle wrażliwego i małomównego chłopaka. Taki w istocie był, jednak krótko przed przeniesieniem go do ośrodka w Nottingham, coś w nim pękło i nikt nie śmiał przypuszczać, że w tym drobnym mężczyźnie kryły się aż tak wielkie pokłady agresji.
Obecnie: Kevin raczej stroni od ludzi, chodzi wciąż poddenerwowany i dość często gości w izolatkach, gdzie chodzi z kąta w kąt i zazwyczaj wykrzykuje jedno, konkretne imię: Dorian.
Zaburzenia:  schizofrenia paranoidalna, bulimia, skłonność do autoagresji
Pokój nr 71, drugie piętro.




Kevin Daniels - relacje


- Lubię go. Fabian jak nikt inny, potrafi poprawić mi humor i chyba dlatego tak przypadł mi do gustu. Jest ode mnie młodszy, ale troszczy się o mnie bardziej, niż mógłbym sobie tego życzyć. Czasem wystarczy tylko, że pojawi się i powie coś głupiego i już jest ze mną trochę lepiej. W jego towarzystwie czuję się wyjątkowy, bo widzę, że nie wszystkich w szpitalu traktuje tak, jak mnie. Jednak i jego dopadają czasami gorsze chwile, przez co ląduje w izolatce, a ja chcąc mu się jakoś odwdzięczyć za okazywaną mi sympatię, siadam pod drzwiami i nasłuchuję, kiedy wreszcie się uspokoi. Gdy jest już wszystko w porządku, wtedy uciekam bo chyba wolę, żeby o tym nie wiedział.

- Nie wiem, czy chcę o nim teraz cokolwiek powiedzieć... On tak nagle pojawił się tutaj, do tego dostał pokój obok mojego. Nie znoszę tego uczucia, kiedy wszystkie wspomnienia nagle zalewają moją głowę, a tak się dzieje za każdym razem, kiedy spojrzę w te jego cholerne, złote oczy. Chciałbym, żeby tutaj wszystko między nami wyglądało inaczej, niż w Sheffield. Nie chcę znowu być na drugim miejscu... Cholera, nie powinienem tak myśleć, tym bardziej nie po tej tragedii, jaką musiał przeżyć, a ja zamiast starać się pomóc mu wyjść na prostą, stchórzyłem i znalazłem się tutaj.

Kevin Daniels - historia


Historia: Odkąd pamięta dorastał w domu dziecka i czuł, że różni się od pozostałych. Unikał kontaktu z chłopcami, bawił się tylko ze starszymi dziewczynami. To razem z nimi przeżywał radości i smutki, to je żegnał z płaczem, kiedy jedna po drugiej osiągały pełnoletność i rozpoczynały dorosłe życie poza ośrodkiem i to właśnie jedna z nich wyciągnęła go z tego przybytku. Miała na imię Leah. Długie do pasa, równo ścięte blond włosy, szare tęczówki, uroczo zadarty nosek. Czasami przypominała mu anioła. Nigdy nie zapomni tej twarzy.
Była od niego trzy lata starsza, miała już własne mieszkanie i studiowała fotografię. Namówiła go na modeling i bez żadnych problemów odnalazł się w tym świecie.
Leah była najlepszą przyjaciółką Kevina. Nikt inny poza nią nie wiedział o jego orientacji. Tak naprawdę przyznanie się do tego nawet jej, było dla niego nie lada wyzwaniem. Bał się odrzucenia - od zawsze. Jednak Leah akceptowała go i kochała jak rodzonego brata - mimo wszystko. Pewnego dnia kiedy Kevin wrócił do ich wspólnego mieszkania po wyczerpującej sesji, nie zastał nikogo w środku. Dopiero gdy stanął w progu łazienki, zamarł w bezruchu. Obraz, który wtedy zobaczył, utkwił mu w głowie już na stałe. Woda rozlewała się po kaflach, a Leah leżała w wannie nieprzytomna. Miała podcięte żyły. Dopiero po chwili spostrzegł roztłuczoną butelkę po winie i krew, dużo krwi... Zemdlał.
Później sąsiedzi, policja, dochodzenia. Wszystko w strasznie szybkim tempie.
Od tego czasu zaczęło się posyłanie po lekarzach, psychologach, aż w końcu psychiatrach. Kevin usilnie twierdził, że w niektórych momentach wyraźnie słyszy głos przyjaciółki, czasem widział jej postać. Wszystko to nasilało się w nocy. Odrazu stwierdzono u niego schizofrenię paranoidalną, ze wcześniejszych badań potwierdzono hemofilię, objawiającą się słabą krzepliwością krwi, oraz jadłowstręt psychiczny, prawdopodobnie spowodowany pracą, jaką wykonywał z ogromnym zaangażowaniem i poświęceniem. Jako, że Kevin pozostał bez żadnej rodziny, ani opiekuna, odrazu został wysłany do szpitala psychiatrycznego w Sheffield, gdzie z trzaskiem zamknęły się za nim drzwi, brutalnie odgradzające mu drogę do marzeń.
Nie sądził jednak, że szpital tak szybko stanie się dla niego prawdziwym domem. Wraz z trwającą terapią, poznawał wciąż nowe osoby, które szybko zastępowały nowe. Najbardziej w pamięci utkwił mu Dorian, chłopak cierpiący na tą samą przypadłość, co on. W ośrodku był już weteranem i niespieszno mu było do wydostania się na zewnątrz. Znalazł tam ukochanego, z którym następnie wziął ślub, zatem miał już wszystko. Pech chciał, że Kevin się nim zauroczył, a z czasem zakochał, co prawdopodobnie trwa po dzień dzisiejszy.
Kevin leczył się w Sheffield łącznie ponad trzy lata, nie licząc jednego wypisu na żądanie. Wtedy czuł się naprawdę dobrze i wierzył, że da sobie radę poza murami ośrodka. Wrócił tam jednak po dość długim czasie i ku swojemu zdziwieniu nie spotkał tam już żadnej znajomej twarzy, oprócz Doriana. Spotykali się obaj w tajemnicy przed mężem chłopaka, jednak sielanka nie mogła trwać zbyt długo. Wraz z dniem, w którym mąż Doriana popełnił samobójstwo, wszystko legło w gruzach. Dorian odsunął się od wszystkich, otaczając się niewidzialnym murem nie do przeskoczenia. Z czasem stan psychiczny Kevina pogarszał się stopniowo, co niepokoiło terapeutów. Niewiele musieli czekać, by i Kevin zdecydował się na odebranie sobie życia. Odratowano go jednak w porę, ku jego protestom, a gdy jego stan ustabilizował się względnie, od razu przeniesiono go do Nottingham, gdzie panował większy rygor.

4 lipca 2012

Bo raczej wolę czuć ból niż kompletnie nic.

Pain, without love 
Pain, I can't get enough 
Pain, I like it rough..
  
  L Y N E     L A C R O I X   2.02.1992
   Le Havre (Francja)  
2 w skali Kinseya
Psychopatia, autoagresja, próby samobójcze.
Pokój nr 10






Popatrz tam. No patrz. Spójrz na to zdjęcie sióstr. Co widzisz? 
Ta mała mnie przeraża.
Dziwna, prawda? Jackie jest taka szczęśliwa, a Lyne..
Te jej oczy. Pozbawione blasku, smutne, przygaszone. Co to za dziecko?
Chore.

   Lyne nie była szczęśliwym dzieckiem. Owszem, miała siedem lat, kochających rodziców, wspaniałą starszą siostrę, kota i psa. Tak, mieszkali w dużym domu w Le Havre, mieli pieniądze i siebie, a to przecież najważniejsze. Typowa bajkowa rodzina.  Zgadza się.
Tylko że ja nie opowiadam bajki...
Tumblr_m1sd4ga6tc1qi00y9o1_500_large



Pokażę Ci świat, który możesz zrozumieć
Życie wypełnione bólem
Kiedy szczęście nie działa

4248189_large_large








   Siedemnasty maj, rok tysiąc dziewięćset dziewiędziesiąty dziewiąty. Słońce mocno świeci, temperatura panująca w okolicy sprawia, że kobiety wbijają się w letnie sukienki, a mężczyźni wyszukują szorty w otchłaniach swoich szaf. Tak było w przypadku rodziny Lacroix. 
Wybrali się na biwak. Poważana malarka i ceniony projektant mody zostawili swoją pracę i wyjechali wraz z córkami do lasu zaopatrzeni w namioty. Żadnej żywej duszy wokół, tylko oni. Tak właśnie sądzili. 
O tym że się pomylili przyszło im się dowiedzieć kilka godzin po przyjeździe. Krzyk młodszej córki i zmasakrowane ciało starszej kompletnie zniszczyły ich całe życie.
Policja, dochodzenie, brak efektów. Przesłuchania, wywiady, rozmowy z psychologami. Niewypowiedziane, a jednak dobrze wszystkim znane słowa.
 
Dlaczego Jacqueline? Dlaczego nie Lyne?!
Macie córkę, cieszcie się.

Córkę? Mamy coś, co nawet nie przypomina człowieka!
 
Lata przekonywania samej siebie, że nic nie znaczy. I to dziwne uczucie, kiedy nie mogła uronić łez nad śmiercią siostry. Przeprowadzka do Nottingham.
   Siedemnasty maj, rok dwutysięczny siódmy. Początek końca. Głęboka depresja, poczucie bezsilności. Dyskusja z rodzicami o tym, że ją ranią. Kompletne wyczerpanie. Pół dnia na cmentarzu. I jedna decyzja, która zmieniła wszystko.
   Osiemnasty maj, rok dwutysięczny siódmy. Wizyta w sklepie. Małe pudełeczko leżące na biurku.
Trzęsąca się ręka i krzywe słowa na kartkach pamiętnika.
Pierwsze cięcie. 
Ból.
Drugie cięcie.
Wyzwolenie


Tumblr_m1emp5qlgk1qgdf6ro2_500_large
Simonesimons370x500png_large


Help, I have done it again
(...)
Hurt myself again today.








 
Lata ukrywania blizn. Niepokorne myśli.
   Siedemnasty maj, rok dwutysięczny dziewiąty. Wieczór. Kilka pudełek na biurku. Szklanka wody. List pożegnalny.
   Dziewiętnasty maj, rok dwutysięczny  dziewiąty. Ranek. Otwarcie oczu. Lekarze i pielęgnierki. Rozłoszczona twarz ojca. Zdumienie matki. Odkrycie jej blizn. 
Psycholog, terapia. Powrót do normalności. Udawanie zdrowej. Jeszcze się uda.
Kolejne cięcia, tym razem lepiej ukryte.
   Szósty kwiecień, rok dwutysięczny dziesiąty. Atak z nożem na niewinnego człowieka. Przemoc psychiczna nad byłymi koleżankami ze szkoły. Oskarżenie. Obrona. Orzeczenie: Lyne Lacroix ma zaburzenia psychiczne. 
Wariatkowo. Sześć miesięcy dobrego sprawowania. Udawanie. Powrót do domu. Wyleczona.
   Piąty maj, rok dwutysięczny dwunasty. Kolejna próba samobójcza. Podcięte nadgarstki. Uratowana.
Szpital psychiatryczny.
Nottingham. 
   Teraz.
I have been here many times before
And the worst part there's no-one else to blame


4960a5bac2491b98e1f8cab6c1a0e6b2_large

Metr siedemdziesiąt dziewięć szczupłej istoty.  Zaokrąglonej tu i tam.
Długie włosy w twórczym nieładzie. Tak sobie falują, o.
Szare oczęta ukryte pod niesfornymi kosmykami. Przenikliwe. Uwodzicielskie. Fascynujące.
  Bystra. Spostrzegawcza. Wredna. Dwulicowa. Mściwa. 
Ciemność w ludzkiej postaci.



[Tym, co przebrnęli przez historię Lyne szczerze gratuluję.
 Na wątki jestem zawsze chętna. Powiązania również.
 
Na zdjęciach Simone Simons.
W karcie postaci fragmenty z piosenek:
Breathe me - Sia ; Pain - Three Days Grace]



1 lipca 2012

O szpitalu.


Szpital Psychiatryczny został wybudowany przez Edwarda White'a na obrzeżach Nottingham pod koniec XIX wieku, miał mu służyć jako rezydencja wypoczynkowa.
Jednak panicz White zmarł bezpotomnie właśnie w tym budynku w połowie XX wieku.
Rezydencja poczęła zarastać, jednak została zakupiona przez Doriana Johnsa za wyjątkowo okazyjną cenę, początkowo Johns nie wiedział co zrobić z budynkiem, więc przez jakiś czas ten nadal stał opuszczony.
Pod koniec XX wieku, tuż przed swoją śmiercią Dorian Johns zapisał rezydencję miastu, ponieważ swojego jedynego syna wydziedziczył.
Budynek został przeznaczony na Szpital Psychiatryczny dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który funkcjonuje do tej pory.

Stary budynek na obrzeżach miasta wydaje się ponury. Czerwona cegła, która niegdyś cieszyła wzrok teraz straszy. Może to przez te kraty w oknach...
Za szybą przesuwa się jakaś postać, snująca się niby widmo. Nie, to nie duch, chociaż bardzo go przypomina. To pacjent.
Jego błędny wzrok przesuwa się bo jasnych ścianach, które przywodzą na myśl szpital. Właściwy wniosek.
Witajcie w Szpitalu Psychiatrycznym dla Chorych Nerwowo i Psychicznie w Nottingham.
Chcecie być wyleczeni? A może chcecie leczyć? 

To nieważne, teraz wsłuchajcie się w ten rozdzierający ciszę krzyk nowego pacjenta.
-Tekst reklamowy.

Archiwum bloga