INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





24 lipca 2012

She's a myth that I have to believe in.


Muzyka

Nie rozumiała dlaczego zabrano ją tutaj, kazano poczekać i usiąść na krześle. Coralie podciągnęła kolana pod brodę i oparła pięty na brzegu niewygodnego krzesła.
Kobieta przy recepcji zerkała na nią co jakiś czas.
Była brzydka i miała coś ze złej, niedobrej istoty.
Coralie położyła czoło na zgiętych kolanach i postanowiła znowu zamilknąć.
Martwi przecież nie mówią, więc to całkowicie pasowało.
Ona jest martwa i nie lubiła słuchać, jak inni temu zaprzeczają.
Usłyszała stukot obcasów cioci i coś jeszcze, nie podniosła wzroku. Nie ma ich, a ona jest daleko od tego miejsca w trumnie, tam gdzie jej tata i młodszy braciszek.
Nie chciała tu zostać.
Chciała, żeby ją w końcu pogrzebano.
Bała się.

Jej ojciec i brat umarli.
Na początku stwierdziła, że jej wątroba zgniła. Z czasem było tylko gorzej, katowała się biegając wiele kilometrów i nie jedząc. Twierdziła, że i tak jest martwa, pisała to na wielu stronach szkicownika. Nie wiedziałam co robić, byłam zmęczona jej wiecznymi dziwnymi pomysłami.
Zaprzeczała wszystkiemu, nagle nie było aniołów, czyli jedynych stworzeń w jakie wierzyła jako dziecko, nie było niczego. Kiedyś napisała, że wcale nie jest Coralie i kazała się do siebie zwracać drugim imieniem.
Któregoś dnia zabarykadowała się w pokoju i napisała na ścianie, że jest martwa, była wściekła nie wiadomo z jakiego powodu, po prostu była zła. Nie wiem skąd wzięła te wszystkie ostre rzeczy. Wiem, że cudem ją uratowano.
Wtedy starała się weprzeć wszystkim, że ona nie ma krwi, bo wypłynęło z niej już wszystko. Nie rozumiałam tego, poradzono mi by zabrać Coralie do psychiatry.
-Aida Court, prawna opiekunka Coralie Court.


Imiona: Coralie Ishya
Nazwisko: Court
Data urodzenia: 13.11.1993
Wiek: 18 lat
Miejsce urodzenia: Cardiff
Miejsce zamieszkania: Nottingham
Orientacja: nieznana
Numer pokoju: 14
Diagnoza: Zespół Cotarda, zaburzenia odżywiania
Wygląd: ► Kolor oczu: brązowe
             ►Kolor włosów: blond
             ►Wzrost: 170 cm
             ►Waga: 47 kg

Poczuła jak ktoś głaszczę ją po głowie, nie zareagowała. Będzie tu siedzieć dopóki całe jej ciało nie zgnije.
Nigdzie nie pójdzie.
Wstała, chwyciła w dłoń swoją czarną, sportową torbę  i pomaszerowała za ciotką, która odprowadziła ją tylko do szklanych drzwi. Mężczyzna w fartuchu też nie wydawał się jej zbyt przyjazny. Wszyscy byli tutaj tacy nieprzyjaźni.
Coralie westchnęła kiedy drzwi zostały przed nią otworzone, zacisnęła mocno palce na rączce swojego bagażu.
To nic, pobędzie tu chwile, a jak uwierzą, że jest martwa to ją wypuszczą, będzie dobrze.
Coralie obejrzała się przez ramię, ciotki już nie było.
Nie podobało jej się tutaj, okna miały kraty, ściany były białe, a ona…
Bała się jak cholera.


27 komentarzy:

  1. [Tylko jaki wątek? ]
    Sayuri Mamoto

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witaj na blogu:)

    Lyne Lacroix]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Dziękuję. Ochota jest, ale nie nadaję się do rozpoczynania.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Tak, chętnie zacznę z tobą jakiś wątek, bardzo fajnie czyta się kartę twej postaci... Emm, tylko podrzuć jakiś ciekawy pomysł xd]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jestem za, jeśli tylko podsuniesz mi jakiś pomysł - ja już tej nocy chyba na nic konkretnego nie wpadnę ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Yay! Mamy pierwszego zombie, haha! :D Tak więc witam, witam ^^. Btw. Ostatnio oglądałam coś w tv właśnie na temat zespołu Cotarda i muszę przyznać dość um... Ciekawe zaburzenie. ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [E tam coś ciekawego na pewno się wymyśli, a jak nie ciekawego, to przynajmniej przyzwoitego, czy też wystarczającego. Mój Danny jest tu już jakiś czas, przynajmniej tak sobie wymyśliłam. Zaczynam wątek, jak ci się nie spodoba, to wybacz. Przez te wakacje, mam lekki zanik weny ;d]

    Kolejny dzień, w którym wszystko jest takie jak w poprzednim, ludzie, jeżeli im wolno przechadzają się czasem korytarzami zmierzając do swojej sali, czy też na terapie. Różnie to bywa, lecz Danny przebywa tu za długo by czymkolwiek się przejąć, po co? Przecież i tak nic nie zmieni, nie wyjdzie stąd. Szedł przed siebie korytarzem, na kolejną terapie, nafaszerowany lekami, powoli odpływał z tego świata. Śpiewał coś pod nosem nie wiedząc, co się z nim dzieje, gdzieś obok szedł lekarz. Tak na wszelki wypadek. Nie wiedział kiedy znaleźli się w sali z innymi pacjentami. Usiadł obok nie znanej mu panny, pewnie nowa, nie zdająca sobie sprawy z tego jaki pasuje tu pesymizm, jakie panują tu zasady.
    -Witaj- mruknął cicho, udając, że chce się zaprzyjaźnić, bo tak naprawdę nie miał pojęcia o kontaktach międzyludzkich. Zaraz pewnie robi coś nie tak. Wzdrygnął się i spojrzał przed siebie

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Nie no tak, tak poważna sprawa, ja przepraszam xD.
    Że Tłigu, Tłigu, ten Tłigu? No w sumie to masz racje... Taka mocno wyidealizowana wersja, o c:. Btw. Wybacz, że tak na sekundę zupełnie zejdę z tematu bloga, ale no po prostu teraz muszę zapytać po tym jak wspomniałaś o Twiggy'm. Byłaś może na dziadku Mansonie ostatnio? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozglądał się wokół siebie, nie lubił tylu ludzi tak blisko swego drobnego ciała, starał się odsunąć, lecz niestety nie udało mu się. Z prawej oraz z lewej strony jakieś osoby, które śmiały się z niego. Wiedział to, mimo, że nie słyszał widział ich dziwne oczy, wzrok skierowany wprost na niego. Straszne, chciał uciec, chciał wlepić się w jedną ze ścian i już nigdy się nie pojawić. Niestety to nie było mu dane. Spiął wszystkie mięśnie i przełknął ślinę.
    Cierpiał, wszyscy cierpieli, oczywiście, po co o tym rozmawiać, po co spotykać się w takim dziwnym kręgu nie znanych sobie osobników.
    Postarał się do niej uśmiechnąć, do osobnika, który także chciałby zginąć. Rzadko, ktoś w psychiatryku chciał wyzdrowieć, przynajmniej takie było jego mniemanie.

    OdpowiedzUsuń
  10. [KURCZE, EJ, UWIELBIAM CASSIE <3. No i ten, oczywiście, że chcę wąteczek, tylko pytanie czy zaczniesz? :3]

    OdpowiedzUsuń
  11. [lubię aktorkę;) może być coś prostego, on jest nowym lekarzem, specjalista od depresji, więc ona automatycznie trafia pod jego opiekę. Z tym, że to może być trochę nudny wątek sam w sobie, może być coś innego - będzie siedzieć gdzieś na terenie szpitala, nie będą umieli jej znaleźć, on ją znajdzie. coś w tym stylu. pierwsze wątki są najgorsze ;X]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Może następnym razem Ci się uda c:. A i owszem. Cudem przeżyłam, ale było warto zobaczyć dziadka. Tym bardziej, że jest w o wiele kondycji niż trzy lata temu c:. ]

    OdpowiedzUsuń
  13. To był jego drugi dzień w pracy, a już przekonał się, że nie będzie tak łatwo jak w Londynie. Mimo, że tam stykał się z naprawdę ciężkimi przypadkami, cały szpital był całkiem inaczej zorganizowany. Nie było mowy, by nagle jakiś pacjent się zgubił, nie chodził na posiłki, szczególnie jeśli ma w karcie 'zaburzenia odżywiania'. Osoby, które raz uciekły albo były prawie cały czas zamknięte, albo dostawały odpowiednią opaskę, która zaczynała dzwonić, gdy wychodziły poza oddział.
    A tutaj? Tutaj od rana szukali jednej dziewczyny, która zapadła się pod ziemię. On początkowo nie mógł chodzić po szpitalu i jej szukać, bo musiał się zająć innymi pacjentami, ale kiedy miał chwilę czasu też się przyłączył. Z tego co wiedział, parter i piętro były już dokładnie przeszukane, więc poszedł wyżej i krążył po drugim piętrze. Pokoje sprawdzone, schody na dach zamknięte na trzy spusty, nie ma mowy by udało jej się wyjść. Pora sprawdzić też łazienki. I w końcu znalazł ją siedzącą ze szkicownikiem, całą i zdrową na szczęście.
    -Postawiłaś na nogi cały szpital, nie powinnaś tak znikać -uśmiechnął się do dziewczyny dosiadając się do niej, nie miał zamiaru wynosić jej stąd siłą, wiedział że takie sposoby się raczej nie sprawdzają. Wolał z nią porozmawiać i zaczekać, aż sama będzie chciała wrócić do siebie./Sam

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie zrobił ani jednego ani drugiego, po prostu przy nie usiadł. I miał zamiar tu trochę posiedzieć, trzeba będzie jedynie wrócić na obiad.
    Dopiero po chwili przypomniało mu się, że dziewczyna nie mówi. To było kłopotliwe, zdecydowanie łatwiej pracowało się z pacjentami, z którymi można było porozmawiać, dowiedzieć się o co im chodzi, czego oczekują, czego się boją. Czegokolwiek.
    -Mam jakiekolwiek szanse na to, że pokażesz mi szkicownik? -uniósł brwi zerkając na dziewczynę. Nie pokazywała go nikomu, a na podstawie rysunków też wiele można było powiedzieć o danym pacjencie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewał się, że mu go da. Dowiedział się wcześniej, że strzeże go jak ognia i jakoś to go nie zaskoczyło.
    -W porządku, rozumiem -pokiwał delikatnie głową uśmiechając się do niej.
    -Swoich notatek też raczej bym nikomu nie pokazał, to prywatne. - nie było sensu naciskać, i tak by mu nie pokazała a tylko pogorszyłby sprawę. Nie spodziewał się też, że się do niego odezwie, czy zgodzi się z nim gdziekolwiek pójśc, chociaż to drugie w końcu będzie nieuniknione. Nawet jeśli nie on, to ktoś w końcu znajdzie ich i poda dziewczynie środek na uspokojenie. Nie każdy pochwalał jego metody w tym szpitalu.
    -Wiem, że Ci się tu nie podoba i że nie chcesz tu być. Ja też jestem nowy, pomyślałem że może moglibyśmy sobie pomóc -uśmiechnął się do dziewczyny. Często działało, gdy pokazywał pacjentom, że są do czegoś potrzebni.
    -Ja postaram się, by pielęgniarki i lekarze za bardzo Ci się nie naprzykrzali, a ty dasz mi się trochę poznać. To chyba uczciwy układ./Sam

    OdpowiedzUsuń
  16. To była jedna z podstaw, których wielu pracujących w szpitalach nie rozumiało. Wytykanie pacjentom co chwile nie są normalni nie skutkowało, lepiej było przytaknąć im dziwactwom, a przynajmniej je ignorować. Nawet normalny człowiek nie otworzy się przed kimś, kto cały czas mówi że coś z nim jest nie tak, a co dopiero ktoś, kto jest chory. Stopniowo, jeśli leczenie skutkowało można było pokazywać, że pewne rzeczy realne nie są czy w ten albo inny sposób odstają od normy.
    -Może zaczniemy od czegoś prostego, co? -znowu uśmiechnął się do dziewczyny. Nie było jej już od dobrych kilku godzin, nie jadła, nie brała lekarstw. Trzeba było wrócić.
    -Bardzo by pomogło gdybyśmy wrócili do twojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Witam :)]
    Z każdym dniem, kiedy lato dawało o sobie poznać poprzez gorące promienie słońca, Jackie coraz bardziej oddalała się od rzeczywistości tonąc we własnym świecie zbudowanym na jej własnej wizji szczęścia. Gdy na codziennych sesjach lekarze pytali ją o samopoczucie odpowiadała 'Jest cudownie, kocham chmury, a zwłaszcza te, które smakują karmelowo', lubiła też odpowiadać pytaniami na pytanie, albo nie odpowiadać w ogóle. Lubiła siadać w oknie zabitym kratą i oglądać obłoki na błękitnym niebie, wyobrażając sobie swoją krainę szczęścia. Tym czasem lekarze po raz kolejny wpisywali jej w kartę, że nie poczynia postępów, a nawet że zamyka się w sobie. Jednak zupełnie zdziwiłby ich widok dzisiejszej Jackie, która z szerokim uśmiechem na bladej twarzy weszła do świetlicy i zaczęła każdego witać. Jej uwagę, zawsze była rozchwiana, przykuła blond osóbka siedząca przy jednym ze stolików. Jackie uznała, że nigdy wcześniej jej tu nie widziała i bez zbędnych słów usiadła obok nieznajomej.
    - Heej! - Zawołała wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mężczyzna uśmiechnął się kiedy dziewczyna postanowiła wstać, sam zrobił to samo. Niby było to niewiele, ale jednak bez zmuszania jej do niczego, udało się ją przekonać do tego, by wróciła na oddział. Czy tego nie nazywa się już postępami?
    -Dziękuje, jestem pewien że inni też to docenią -zwrócił się do dziewczyny otwierając jej drzwi. Dało się zauważyć, że dziewczyna za wszystko wokół się obwinia, więc najprostszym, i chyba skutecznym sposobem było proszenie jej o pomoc. Jak na razie działało.
    Kiedy wyszli, poprowadził ją do schodów, później w dół, by dotrzeć do jej pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zamknął oczy i podciągnął kolana pod brodę, które otoczył swoimi wątłymi ramionami. Wiedział, że nie takiej postawy chcieli od niego na tego typu terapi, ale nie potrafił siedzieć i rozmawiać o swoich dziwnych problemach. Czy miał jakieś problemy? Nie wiadomo, czy słyszenie głosów w swojej głowie, to problem?
    Psychiatra kazał mu otworzyć oczy, więc to zrobił. Chciał aby wszyscy odeszli, zostawili, dali mu pobyć z bratem, którego głosy odwiedzały go w głowie.
    Chyba z każdym tutaj tak było.
    -Chcesz się zabić?- zapytał cicho, widząc jej specyficzne spojrzenie

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Jasne, z chęcią :) Może być jego pacjentką, mogą spotkać się w dowolnym miejscu w szpitalu. Jestem otwarty na wszelkie propozycje. ]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Witam witam. ^^
    Dziękuję. : 3 Będę szczera, też tak sądzę! W sumie to znalazłam je dla znajomej na inny grupowiec, ale tak cholernie mi się spodobało, że obiecałam sobie, że kiedyś go użyję.
    A Ty zaś "ukradłaś" mi osobę, której zdjęcia zamierzałam dać mej kobiecej postaci. :D Nie mam Ci tego oczywiście za złe. ^^ No a to ostatnie...ile ja się tego naszukałam, moja ukochana scena z Cassie! Aż sobie zapiszę!]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Nie masz za co. XD
    Wiem z doświadczenia, że jeśli grupowiec jest "dziwny" to trudniej zdobyć autorów. Mam grupowca - szkołę dla paranormalnych talentów, i było tylko kilku aktywnych autorów, mimo to byli na prawdę świetnymi ludźmi, ile godzin przesiedziałam z nimi na czacie! Potem dołączyło ich wiecej, byłam bardzo szczęśliwa, ale nagle zrobił się zastój, WSZYSCY zniknęli. Wszyscy. Wakacje rozniosły, a potem już nie wrócili...Ale miało też zasługę to, że wątkowaliśmy właśnie na czacie głównie. Bardzo mi brakuje SPT, najgenialniejszy grupowiec na jakim byłam, plus stworzyłam tą postać, która stała sie nieodłączną częścią mnie. : 3
    Cóż, przybyłam ja, jest wiec nadzieja! :D Damy radę rozkręcić wariatkowo!]

    OdpowiedzUsuń
  23. [Ale fajna godzina dodania. :D
    "a to mnie się za to dostanie. ", a czemuż to? ^^

    No jasne. Ale prosiłąbym o zaczęcie, bo nie mam pojecia jak wątkować na tym grupowcu. XD W każdy trzeba się wkręcić. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  24. Każdy poranek musiał rozpocząć od przynajmniej dwugodzinnego biegu. Był już od tego uzależniony, był to już swego rodzaju rytuał, bez którego cały jego dzień był spisany na straty. Nie lubił niepowodzeń. Tyle tylko, że po takim treningu był głodny. Cholernie. I to był kolejny powód dla którego nienawidził tego szpitala i poważnie zastanawiał się na sensem swojego pobytu w nim. Mianowicie chodziło o jedzenie. A dokładniej - o ścierwo, które wciskali mu trzy razy dziennie, nazywając to jajecznicą, fasolką, czy pieczenią. Tak naprawdę była to niezjadliwa breja, której w dodatku nakładali jakieś śmiesznie małe porcje. Chodził więc ciągle głodny, a przez to poddenerwowany. Korzystał z każdej możliwej okazji do podjedzenia czegoś, tym bardziej, że u głównej kucharki miał już na pieńku. Najlepiej było się zahaczyć u którejś z anorektyczek. I tak nie wierzył w wyleczenie się którejkolwiek z nich, a przynajmniej nie tutaj, nie w takich warunkach.
    - Jesz to? - usiadł naprzeciw jakiejś blondynki. Był tu od niedawna, każdego dnia widział połowę obcych twarzy. Nie potrafił się w tym wszystkim odnaleźć.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga