INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





15 sierpnia 2012

' That saved a wretch like me... '


Jesteś nikim, Elizabeth!
Zawsze były z nią tylko same problemy!
Nic tylko ryczy! Uspokój się, dziewucho!
Podpal jej te kłaki, to może się nauczy!
No dalej, uderz ją, musi poczuć co to ból!
Nie masz nikogo suko, rozumiesz?!
No idź do cholery na tą ulicę, trzeba zarobić na utrzymanie!
Jak to nie? Trzaśnij jej w ten łeb!

NIENAWIDZĘ WAS !!!!
Słyszeliście kiedyś historię małej dziewczynki urodzonej na obrzeżach pięknego miasta we Francji, które zwą Marsylia? Nie? To nic, podobno dobrze opowiadam, potrzebuję tylko dobrych słuchaczy…

  Na początku, pomyśleliście pewnie, że opowiem wam o jakiejś dziewczynie, która przybyła do szpitala jako pacjentka, prawda? Przez głowę Wam przeszło, że to kolejna świruska z jakimiś problemami… Dużo się nie pomyliliście… No może po za faktem, że Elizabeth Sophie Kahret, która woli aby zwracano się do niej Apayan (Paya, Pay… ) będzie pełniła w tym cudownym wariatkowie czynną służbę jako psycholog.
Nie poddawaj się,
Goń marzenia swe...
Dlaczego psychologia?
Dlaczego zdecydowała się akurat na taki kierunek? Och, to proste…  Jak tylko skończyła 16 lat i została zabrana od swojej interesująco dziwnej rodziny była ciągana po miłych paniach z okularami, które odpowiadały pytaniami na pytania! Nie ma nic lepszego, co nie ? Doszła więc do wniosku, że zawód cholernie jej się podoba i poszła na studia w tym kierunku, które ukończyła z wyróżnieniem.
Na początku szukała pracy we Francji jednak niestety, zrozumiała, że jeśli ma zacząć żyć od nowa, już nigdy tam nie wróci.
                                                          
Zawsze szansę masz zacząć jeszcze raz...
Wiarę w sobie, obudzić znów...

Kim jest ta dziewczyna?
Tak więc 24 letnia Apayan o rudych, lekko kręconych włosach, szafirowych oczach, naturalnie rubinowych ustach  i gładkiej, kremowej cerze znalazła pracę w Szpitalu Psychiatrycznym. 
Zawsze lubiła ubierać się w kolorowe, wymyślne stroje oraz tapirować włosy przez co często mylono ją z pacjentami, jednak nie przejmowała się tym zbytnio.  Do czasu aż została przymuszona do noszenia kitla. Z początku nie chciała się zgodzić ale miała do wyboru albo to albo ubieranie się w bardziej stonowane stroje.
Och, jednak niech pozory was nie zmylą. Nie ma aż tak bardzo nierówno pod sufitem na ile wygląda. Pomimo tego, że jest arogancka, bezczelna i zadziorna, dziewczyna ta jest też przecież oczytana( uwielbia czytać książki ), ambitna, mądra i inteligentna.  Do tego pod tymi pstrokatymi  ubraniami kryje się dusza romantyka, artystki… Jej wielką pasją jest muzyka. Zawsze chciała śpiewać w operze, gdyż w szkole mówiono jej, że ma piękny, dźwięczny alt.  Jednak z czasem przestano jej dawać nadzieję, gdy zrozumiano w jakim żyje domu. Zamiast tego nauczyciele muzyki potajemnie uczyli jej gry na pianinie, skrzypcach i flecie poprzecznym. Wierzyli, że może kiedyś jej się to przyda…
Tak więc w trudnych chwilach wychodziła ona na dach i odziana jedynie w koszulę nocną i światło księżyca grała na flecie lub skrzypcach schowanych pod podłogą jej obskurnego pokoju.
Ach no tak, miałam opowiedzieć wam jej historię…

Czasem nie wiesz gdzie twój życiowy cel...
I z początku ciężko z tym żyć...

Jak to się zaczęło…    
15 listopada 1988 roku na świat przyszła dziewczynka o marchewkowych włosach i wielkich, szafirowych oczach. Jej kremowa cera zdawała się mienić w słońcu a promienny uśmiech sprawiał, że nawet najsmutniejsi unosili kąciki ust.
Jednak jej uśmiech szybko zniknął z twarzy.  Urodziła się bowiem w rodzinie, dla której miano „patologiczna” jest niczym komplement.  Do 15 roku życia na jej szczęście była tylko bita i zmuszana do prac domowych.  Ktoś pomyśli, taki życiowy kopciuszek? Nic bardziej mylnego. Na końcu tej historii bowiem nie ma wróżek i pięknego księcia.
Wraz z ukończeniem 15 lat dowiedziała się ( co podejrzewała już od jakiegoś czasu ), że je ojciec Frederick Kahret, jest zarządcą największego burdelu w Marsylii i jednego z najlepszych w całej Francji. Toteż, gdy zauważył, że jego córka szybko nabiera kształtów kobiety  zatrudnił ją w swojej działalności jako zwykłą dziwkę, naturalnie wbrew jej woli. Jako panienka spod latarni pracowała przez rok.  Dopiero po tym czasie codziennej męki szkoła zainteresowała się jej częstymi nieobecnościami i siniakami na całym ciele… Na początku myślano, że ją po prostu bito … Ach, gdyby to było tylko bicie …
Pewnego dnia ktoś znalazł ją nieprzytomną w jakimś zaułku. Za mocny makijaż rozmazany,  naturalnie czerwone usta sine, włosy sklejone własną krwią i brudami.  Ubrania były poszarpane jak u szmacianej lalki pogryzionej przez jakiegoś szczeniaka.
Wydawałoby się, że była martwa… Na szczęście przeżyła… Lub może raczej nieszczęście.
Oczywiście zabrano ją od rodziny i na wszelki wypadek wywieziono z kraju.  Dość szybko przyswoiła sobie nowy język i zwyczaje. Wizyty u psychologów stały się dla niej niemal codziennością więc gdy powiedziano „ Bardziej jej już nie pomożemy, niech zacznie żyć własnym życiem…”  nie bardzo wiedziała czy jest szczęśliwa czy nie.
No cóż” pomyślała „Najwyższy czas się przekonać”

            Resztę tej historyjki już znacie…  Chociaż jest jeszcze wiele, wiele rzeczy, które Paya skutecznie ukrywa. Czy odważysz się odkryć wszystkie jej tajemnice?






Podsumowując…

*Elisabeth Sophie Kahret, jednak nie lubi swojego imienia i zarówno pacjentów jak i lekarzy prosi o zwracanie się do siebie Apayan… W skrócie Paya lub Pay.
* 24 lata ( 15 listopada 1988 roku )
* Lekarz psycholog, choć zawsze marzyła o byciu śpiewaczką operową.
* Gra na trzech różnych instrumentach – pianinie, skrzypcach i flecie poprzecznym.
* Mieszka na ostatnim piętrze starej kamienicy na obrzeżach miasta.
* Do pracy jeździ na ścigaczu, który ukradła w wieku 18 lat ale nikt o tym nie wie.
*Ma uczulenie na truskawki.
* Nie lubi dotyku, wystrzega się go wręcz.
* Często można zauważyć, że nuci pod nosem różne melodie a wewnętrzne strony nadgarstków zdobią zarówno stare jak i świeże blizny.  Jednak zapytana o nie odpowie, że komuś coś się chyba przywidziało.
* Jest nieufna ale też głupio naiwna co ludzie często wykorzystują.
* Chodziła na zajęcia karate a w wieku 19 lat osiągnęła 1 dan ( czarny pas ). Następnie jakoś tak zaprzestała szkolenie.


[ Trochę beznadziejnie mi ta karta wyszła, no ale cóż... Mam nadzieję, że chociaż wy uszanujecie fakt, że pisałam ją po niemal nie przespanej nocce.
Postać chętna na wszelkie wątki oraz powiązania, nie trzeba pytać po prostu zacząć.
Jeśli są jakieś problemy co do mojej karty to mówić od razu to poprawię, bo przecież nikt nie jest idealny.
Mam nadzieję, że będzie nam się świetnie razem pisało :D ]

Cytaty:
Barbie Princess and Pauper - Written in your heart
Tytuł:

Il Divo - Amazing Grace


Odpisywanie zacznę po 15 października, nie myślcie, że mi się umarło ^^

58 komentarzy:

  1. [Pacjent. Jeśli zaczniesz, zasadniczo bardzo chętnie.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej, to może ja zacznę :) Dość słabe będzie pewnie, ale pomysły są jednak weny do układania ich w jedną całość brak :/]

    Maiła właśnie małą przerwę na kawę, gdy zobaczyła młodą dziewczynę, to chyba była ta nowa psycholożka, z która miała dzielić pacjentów.
    Maiła jakieś 25 lat, rude włosy,mocno czerwone usta. Zastanawiam się jakiej szminki używa, a może to naturalne? Nie wiem, będę musiała jej się kiedyś spytać. Podeszłam do niej o wyciągnęłam rękę.
    -Cześć, ja jestem Daniell Gray, psycholog.

    OdpowiedzUsuń
  3. Psychologia od zawsze jest dla niego niczym więcej jak jedną wielką bzdurą, jeśli już miałby się leczyć, to w zdecydowanie inny sposób. Połknąć prozac i poukładać sobie wszystko w głowie samodzielnie. Problem jest tylko jeden: on wcale nie ma zamiaru wyjść z tego bagna. Nic więc dziwnego, że do gabinetu szanownej pani psycholog, pielęgniarz musiał go przytaszczyć siłą. Tak więc siedzi tutaj, a cała sytuacja wydaje mu się dziwnie infantylna, absurdalna i bez sensu.
    - Dwie kromki chleba twarde jak podeszwy glanów mojej córki, która zapewne by je nosiła, gdybym ją miał, zeszłoroczna sałata i wczorajszy ser. Słowem: jak na te standardy, nie narzekam - mówi spokojnie i całkiem poważnie, a jego głos wciąż zakłócony jest przez delikatną chrypkę, pamiątkę po zeszłotygodniowej próbie. Jego przygaszone spojrzenie wodzi po wnętrzu gabinetu, by wreszcie po dłuższej chwili skupić się na ekscentrycznej pani psycholog.
    - Będziemy robić jakieś testy? Da mi Pani jakieś obrazki do po dopasowywania, a jeśli zrobię to poprawnie, stwierdzi Pani, że jestem ponadprzeciętnie inteligentny? Szczerze mówiąc, wolałbym coś narysować. - Choć ton jego głosu się nie zmienił, z kontekstu jego słów można wywnioskować, że najzwyczajniej w świecie z niej drwi.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ja jestem chętna na wątek, aczkolwiek nie wiem mam szczególnego pomysłu. Wymyślisz coś, żeby Apayan wniosła trochę uśmiechu w życie bojaźliwego Dennisa?]

    OdpowiedzUsuń
  5. Cordelia Alain16.08.2012, 10:30

    Siedziała na krześle w jednym z najbardziej nielubianych przez nią pokoi czyli świetlicy. Gdyby nie to, że co jakiś czas mrugała oczami wyglądałaby na martwą. Dano jej leki by była spokojna i nie sprawiała kłopotów. Robiła drobne postępy choć sama utwierdzała się w tym, że nie zrobiła żadnych. Nienawidziła tego miejsca bardziej niż można to sobie wyobrazić.. Nienawidziła też ludzi, którzy tu mieszkali i nie chodzi jedynie o wariatów. W końcu wyprostowała się i rozejrzała wokół szukając jakiegoś intrygującego obiektu do obserwacji. Po chwili jej jadowicie zielone tęczówki spoczęły na sylwetce kobiety przekraczającej próg drzwi. Wygięła usta w chłodnym uśmiechu.. Czyżby nadszedł czas na pogawędkę z psychologiem?

    [Mam nadzieję, że może być.]

    OdpowiedzUsuń
  6. -Miło mi. Jesteś francuską?
    Dziewczyna miała piękny uśmiech, nie wiem czy szczery, ale zawsze trzeba się uśmiechać by zdobyć czyjeś zaufanie, wiec też się uśmiechnęłam.
    -Pamiętaj, gdy będziesz czegoś potrzebować, jestem do twoich usług, zawsze znajdziesz mnie w gabinecie albo tutaj. Najcięższe są zawsze pierwsze dni, ale łatwo się jest przyzwyczaić. Mogę się jeszcze tylko zapytać dlaczego Apayan?

    OdpowiedzUsuń
  7. [Baaardzo chętnie :D W takim razie, jako, że dostałam przyzwolenie, pozwolę sobie zacząć :>
    Mam nadzieję, że może być?]
    Minęło dopiero kilka dni odkąd tu trafiła. Co wcale nie sprawiło, że czuła się zagubiona. Po prostu robiła to co zwykle, czyli ignorowała wszystkie normy i zwyczaje, zupełnie jakby nie zdawał sobie z nich sprawy. Czegokolwiek by one nie dotyczyły. Po tym jak jedna z opiekunek stoczyła z nią niemy bój o zjedzenie śniadania, usłyszała, że niedługo przyjdzie do niej psycholog, na "poranną pogawędkę". Wyjaśniono jej też, że zazwyczaj to ona będzie musiała udać się do gabinetu, ale na razie pewnie by się zgubiła na korytarzu, poza tym mogła by być niebezpieczna dla ludzi tam przebywających. Nie skomentowała tego. Opiekunka wyszła, a Eleonora wyciągnęła baśnie i rozłożyła się z nimi na podłodze. Nie czytała, patrzyła teraz na ilustracje, co jednak nie przeszkadzało jej w zignorowaniu faktu, że ktoś - pani psycholog - wszedł do jej pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zielonym spojrzeniem uważnie obserwowała ilustracje ze stokrotką. Podobał jej się ten rysunek i chciała taki narysować sama. Ale musiał być idealny. Aby upewnić się, że nie zrobi później błędu policzyła na głos, choć cicho płatki kwiatu
    - raz, dwa, trzy, cztery... szesnaście. -stwierdziła triumfalnie i zanotowała to sobie w pamięci. Następnie na chwilę oderwała wzrok od obrazka, zwracając uwagę na swoje imię. Słuchała przez chwilę tego co mówiła dziewczyna, po czym zatrzasnęła książkę i położyła ją na łóżku. Stała tam przez chwilę, myśląc czy narysować stokrotkę teraz, ale uznała, że nie ma ochoty. Usiadła z powrotem na podłogę i wbiła spojrzenie w młodą panią psycholog. Nie wyglądała jak lekarz. Ale z tego co zrozumiała ze wszystkich rzeczy, które jej ostatnio w kółko powtarzają powinna z nią rozmawiać. Bo jak się rozmawia to...? Nie wiedziała co, ale pamiętała, że powinna. Tylko po co? A. Mieli jej pomóc. Zastanowiła się w czym potrzebuje pomocy i z lekkim wahaniem postanowiła się odezwać - lubiła być samodzielna, a potrzeba pomocy bynajmniej o tym nie świadczyła. Skinęła głową na znak, że zrozumiała o chodzi rudowłosej
    - Szukam, ale nie mogę znaleźć. Nigdzie go nie ma. W niczym. Zupełnie jakby nie istniał. - stwierdziła beznamiętnie, bo choć mówiła o czymś dla niej ważnym, nie potrafiła nijak tego okazać.

    OdpowiedzUsuń
  9. -Naprawdę miło mi cię poznać Apayan. Mam nadzieję, że będziemy w razie potrzeby sobie pomagać- Upiłam łyk kawy i zrobiłam małą przerwę- Jak dotąd byłam jedyna, więc, teraz pracą podzielę się z kimś innym- Uśmiechnęłam się i czekałam na jej reakcję.
    Ta dziewczyna coraz bardziej mi się podobała, na pewno wszyscy bardzo ją polubią. Aż biło od niej ciepło, obym się jednak nie pomyliła i potem nie czuła rozczarowania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pokiwała głową i przez chwilę milczała zastanawiając się jak to opisać. Nagle ni stąd, ni zowąd wydała z siebie cichy dźwięk przypominający śmiech.
    - To będzie prawie jak zagadka. - stwierdziła błądząc wzrokiem po pomieszczeniu i chwilę potem śmiech ucichł i wrócił ten typowy obojętny głos - Największym problemem jest to, że sama nie wiele o nim wiem. Głównie to, że wszyscy go mają i że zasadniczo to on jest zawsze wszystkiemu winien. Łatwo jest wskazać cudzy. Na przykład artysty. Dla artysty on jest stworzeniem czegoś cudownego. A ja nie umiem znaleźć mojego. W ogóle nie wiem czym on powinien być. - mówiąc nie zdawała sobie nigdy sprawy, że zawsze koncentrowała się tylko na sobie i w rozmowie nigdy nie interesowała się innymi. Ale nie potrafiła dłużej myśleć o obcych, gdy nie rozumiała siebie. Zamilkła, jakby sama myślała nad odpowiedzią. Zielone oczy były skupione, ale obojętne. Nie sprawiały wrażenia przejętego tym co się działo, zupełnie jakby nawet to co jest dla niej ważne było u niej w hierarchii wartości na tym samym poziomie co u normalnego człowieka mrówka.

    OdpowiedzUsuń
  11. [ ja zawsze chętna, gorzej z rozpoczynaniem ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  12. Poetka. Poeci piszą. Mogłaby pisać? Od razu poddała ten pomysł pod rozważenie czy to przypadkiem nie on, ale chwilę później go odrzuciła. Bo ktoś by wtedy czytał jej myśli. Straszne. Nie zareagowała na opinię - nie umiała określić czy to pochwała czy nagana, ale było jej to obojętne. Nie mogła być poetką. A rysownikiem? Rudowłosa mówiła o rysowaniu. Chyba też nie. Bo też by na to patrzyli cudzymi oczyma.
    - Nie mogę swoimi oczyma, bo go nie widzę. - zaprzeczyła, ale bez gniewu czy irytacji. Po prostu stwierdziła fakt.
    - Ty też go pewnie masz. Wszyscy go mają. A ja nie. Chyba, że mam, ale właśnie nie umiem znaleźć. Powinien być, bo wszyscy mają. Dla śpiewaka to pewnie zaśpiewać ulubioną piosenkę, nagrać płytę lub wystąpić g d z i e ś lub z k i m ś ... Albo dla strażaka to zgasić pożar. A ja nie wiem co to dla mnie. Nie podoba mi się, że nie wiem. - próbowała swoimi pustymi słowami, pustymi nie dlatego, że nie ważnymi, ale dlatego, że nie umiała włożyć w nie uczuć, których w niej po prostu nie było, wyjaśnić jak najprościej o co jej chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cordelia Alain16.08.2012, 15:59

    Zmierzyła kobietę wzrokiem nie zdradzając przy tym jakie myśli roiły się w jej (wg niektórych) chorym umyśle. Bądźmy szczerzy.. Ona wcale nie była chora.. Po prostu nie obchodziły jej potrzeby innych ludzi, nie miała oporów by wykorzystywać ich do swoich celów, ale tak zachowuje się większość ludzi, prawda? Dlaczego więc ją zamknięto, a reszcie pozwolono żyć na wolności? Ach, no tak. "Normalni" ludzie nie próbują się zabić, oni nawet nie myślą o śmierci..
    Skrzywiła się i mlasnęła cicho kiedy usłyszała swoje imię.
    - Powinni cię tu zamknąć. - Mruknęła wciąż patrząc na twarz psycholożki. - Nikt nigdy nie cieszy się na rozmowę ze mną więc musisz być zdrowo stuknięta. - Dodała pochylając się lekko w stronę kobiety. Przekrzywiła delikatnie głowę nie spuszczając swoich przeszywających oczu z jej spokojnych, ładnych tęczówek.
    - I tak, powinniśmy rozmawiać o tym jaka jestem nienormalna, jak chol.ernie dobrze się tu czuję i wcale nie myślę o ucieczce bo ten szpital daje mi szansę na wyzdrowienie.. A co jeśli wcale nie jestem chora tylko nie lubię ludzi i życia według zasad narzuconych mi przez sztywniaków ubranych w drogie garnitury?

    OdpowiedzUsuń
  14. Wzięłam do ręki końcówkę włosów, popatrzyłam na nie i powiedziałam:
    -Naturalne, jak najbardziej, kiedyś próbowałam zafarbować na blond, ale nie wyglądałam korzystnie- powiedziałam ze śmiechem- Wyglądałam wręcz przekomicznie, ale miałam wtedy około 16 lat. To były wesołe czasy. A co do pracy to też jest moja pierwsza, kiedyś miałam praktyki w Londynie, ale to nie jest to samo.
    Ta dziewczyna jest niesamowita, miła, inteligentna. Powinna nam się razem dobrze pracować, pewnie mogłabym się z nią zaprzyjaźnić.
    Upiłam kolejny łyk kawy, spojrzałam na zegarek i przeraziłam się widząc która jest godzina, tak dobrze nam się rozmawiało.
    -Niestety będę musiała cię przeprosić, ale za 3 minuty mam pacjenta, a nie chcę by na mnie czekano, do zobaczenia później.-powiedziałam i udałam się do mojego gabinetu.
    [Może nie porywające, ale zawsze jest:)
    Jeżeli chcesz to możemy pogadać bardziej prywatnie na gg :)]

    OdpowiedzUsuń
  15. Cordelia Alain16.08.2012, 18:39

    Zmrużyła powieki co nadało jej jeszcze bardziej złowieszczy wygląd. Najstraszniejszy element jej aparycji zdecydowanie stanowiły oczy. Te jadowicie zielone tęczówki barwą przypominające szmaragdy potrafiły przeszyć na wskroś.. Jakby wyciągały na zewnątrz najgłębiej skrywane przez ciebie sekrety. Prawdą jest, że można dostrzec w nich iskierkę szaleństwa ale mimo to pozostają niezwykle hipnotyzujące. Uniosła delikatnie lewy kącik ust w górę i z powrotem wygodnie rozsiadła się na krześle.
    - Tego nie powiedziałam. - Odpowiedziała leniwie rozglądając się po sali. - Zdefiniuj normalność, a powiem ci czy jestem normalna. - Dodała powracając wzrokiem do tych ładnych, magnetycznych szafirowych tęczówek. Mimowolnie przygryzła dolną wargę, a zrobiła to tak mocno, że jej kolor z bladego różu przeszedł do delikatnej czerwieni.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kahret, Elisabeth Kahret. Nie lubi swojego imienia i ubiera się w niezbyt stosowny sposób, w stosunku do wykonywanej tu pracy i... spóźnia się. Nie da się jej nie zauważyć, bo wystarczająco się wyróżnia, dlatego Louis doskonale wiedział kogo powinien się spodziewać, kiedy drzwi wreszcie się otworzą. Tak, nieraz zdążył się jej już przyjrzeć, o czym kobieta z pewnością nie miała pojęcia. Otóż kiedy drapieżnik obserwuje swoją potencjalną ofiarę, ona nie może się o tym dowiedzieć.
    Śledził uważnym spojrzeniem każdy jej ruch, gdy już dotarła na miejsce.
    - Zapalę - rzucił w odpowiedzi, typowym dla siebie głębokim tonem. Sięgnął po papierosa i wsunął go pomiędzy wargi, przez dłuższą chwilę obserwując żywy płomyk, tańczący na zapałce którą odpalił. Wzmiankę dotyczącą rysowania zupełnie zignorował i rozsiadł się wygodnie na swoim miejscu, niczym pan i władca, delektując się dymem.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Widzę, że lubisz zielony - mówię, gdy zauważam, że jakaś kobieta podchodzi do mnie. Gdyby nie ten piękny kolor jej sukienki, w życiu bym jej nie zauważyła. A tak, przerwała mnie przynajmniej o myślenia o bracie. Tęsknie za nim. Ciekawe co teraz robi. Siedzi w celi, myśli o mnie? A może bije się z innymi więźniami? Ciekawe czy jest szczęśliwy, czy ciągle nie żałuje tego, co mi zrobił. - Zielony to kolor szczerości. Jeszcze nikt, kto miał na sobie kolor zielony, mnie nie oszukał. - mówiąc to, trącam ją palcem w brzuch. Cmokam przy tym zabawnie. - Szkoda, że nie masz we włosach wpiętej spinki ze słoniem. Byłoby Ci ładniej. Ja też mam spinkę do włosów ze słoniem. Brat kupił mi ją na urodziny. Był różowy i uśmiechał się. Czy prawdziwe słonie, te nie różowe, też się uśmiechają?

    OdpowiedzUsuń
  18. Tym razem nie odprowadzał jej wzrokiem, tylko skupiał się na stukocie obcasów, o gładką posadzkę gabinetu. Wizualizował sobie jej drobną postać za sobą i rozkoszował się użyczonym papierosem, uśmiechając się pod nosem co jakiś czas.
    Cisza wcale nie przytłaczała Louisa. Przeciwnie, uspokajała go. Ale rozmawiać również lubił. Musiałby tylko trafić na odpowiednią osobę.
    Kobieta odczytała jego milczenie w prawidłowy sposób.
    - Oui - odparł krótko, zakładając nogę na nogę. - Francuski to piękny język. Nie kojarzy się tobie z erotyzmem? - spytał nagle, przyszpilając kobietę spojrzeniem, swoich sztucznie stalowych oczu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kobieta nie wyglądała na typową panią psycholog, która biega wszędzie ze swoim notesikiem i zapisuje wszystko co dotyczy otaczających ją świrusów. A ona lubiła inność i wyjątkowość, w końcu ona też byłą jedyna w swoim rodzaju, prawda?
    Delikatnym acz pełnym gracji ruchem zbliżyła prawą dłoń do ust by zetrzeć z dolnej wargi szkarłatną kroplę krwi, która właśnie się na niej pojawiła. Spojrzała na nią przelotnie po czym oblizała kciuka i uśmiechnęła się dziwnie. Krew była słodka a przez to niezwykle smaczna..
    - Normalni ludzie to martwi ludzie. - Odparła opierając łokcie na stole. - Każdy z nas choć raz uczynił coś co nie zgadzało się z ogólnie przyjętym schematem, prawda? - Uniosła jedną brew do góry po czym delikatnie odchyliła głowę do tyłu. Zaczęła wpatrywać się w sufit jakby było w nim coś naprawdę fascynującego..

    OdpowiedzUsuń
  20. Czasami sprawia wrażenie idioty, nie może temu zaprzeczyć. Ale każdy debil jest w stanie dostrzec zarówno fakt, że długopis zamiast przemierzać notes w szerz, kumuluje tusz na środku kartki, jak i ten, że ta kobieta najwyraźniej nie przykłada się do swojej pracy. Podnosi się z krzesła, by przez biurko sięgnąć po częstowanego przez nią papierosa i kolejno nachylić się w kierunku psycholożki i odpalić go od jej, tym samym w znacznym stopniu naruszając jej przestrzeń osobistą.
    - Udajesz, że coś tu robisz zdecydowanie gorzej, niż Twoi koledzy po fachu. - Wreszcie przestaje być grzeczny i daruje sobie infantylne per "pani". Znów opada na krzesło, z cichym westchnieniem rezygnacji zaciągając się nikotynowym dymem.
    - Nie wiem, sama wymyśl mi jakieś zajęcie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Poszerzył uśmiech, słysząc jej odpowiedź i ten charakterystyczny, wyraźnie słyszalny akcent w jej słowach. Podobało mu się to, że kobieta podchwyciła temat i nie puściła jego zaczepki mimo uszu, jak większość personelu tutaj. Takie bynajmniej sprawiał wrażenie i wszystko, przez ten zagadkowy uśmiech, na jaki się zdobył.
    - Bardzo, bardzo cienka - wymruczał, opierając łokieć na blacie biurka i pochylając się ku psycholożce.
    - Mnie od razu przychodzą na myśl przysłowiowe, francuskie pocałunki, dobre wino i najlepsze striptizy na świecie - odpowiedział, bez większego zastanowienia.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oblizał wargę, ponownie wygodnie się rozsiadając, przy czym zaciągnął się dymem mocno.
    - Nie powiedziałem, że nigdy tam nie zawitałem - mruknął, posyłając kobiecie zaczepny uśmieszek. Na jej kolejne słowa pokręcił głową przecząco, by za chwilę znów utkwić stalowe spojrzenie w drobnej twarzy.
    - Nie spotkaliśmy się. Pamiętałbym ciebie, uwierz - rzucił swobodnie, przenosząc wzrok na wstęgę dymu, wijącą się z końcówki papierosa. Spojrzał na nią znów, dopiero kiedy wspomniała o winie. Właściwie nie skupił się na jej słowach, tylko na sposobie w jaki znów je wypowiedziała.
    - Naprawdę ślicznie się uśmiechasz - powiedział nagle, a w głębokim tonie jego głosu, dopiero teraz dało się usłyszeć charakterystyczną chrypkę.
    - Samopoczucie świetne, jak zawsze - odpowiedział po dłuższej chwili, jedynie dla czystej formalności.

    OdpowiedzUsuń
  23. Cordelia Alain16.08.2012, 23:30

    Milczała jeszcze przez kilka minut bujając się na krześle. Sufit przestał ją już interesować, zresztą w ogóle jej nie interesował. Chciała po prostu zmienić obiekt obserwacji choć na chwilkę. Gwałtownie położyła dłonie na stole i wróciła do lustrowania wzrokiem twarzy pani psycholog. Cisza czasem bywała wybawieniem.. Przystanią.. Odpoczynkiem od szalonej rzeczywistości.
    - Dlaczego? - Prychnęła zbliżając się do kobiety na tyle na ile pozwolił jej na to dzielący je mebel. - Nie wiesz? Nie czytałaś karty zatytułowanej "Cordelia Alain, pieprz.nięta świruska"? - Zmrużyła powieki nie spuszczając wzroku z szafirowych tęczówek kobiety. - Mam za sobą trzy, niestety nieudane, próby samobójcze, fascynujące, nieprawdaż? - W jej głosie bez problemu dało się wyczuć sarkazm i ironię czego Cordelia nawet nie starała się ukryć.
    - Nigdy nie byłam we Francji, jak tam jest? - Zapytała ni stąd ni zowąd dokładnie przyglądając się kobiecie, może nawet zbyt dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Pozwalam, jak najbardziej - zaśmiał się lekko, wydychając przy tym kłąb siwego dymu, a na jej francuskie podziękowanie skinął głową z uśmiechem.
    - Moim zdaniem? Z pewnością za nieuwagę - odparł krótko, wzruszając ramionami. Właściwie wcale nie skłamał. Psycholożka miała przed sobą jego całą historię choroby, w czym wszystko było dokładnie wypunktowane. Każdy, drobny wyskok z podpalaniem, każda skarga ze strony osób, które miały z nim styczność, wszystko. Gdyby chciała, mogłaby tam zajrzeć, ale nie zrobiła tego. Bynajmniej nie w jego obecności, być może dlatego nie posunął się do kłamstwa.
    - Powiedz mi, Pay - zaczął nagle, gasząc niedopałek w popielniczce. Śmiał przypuszczać, że psycholożka zdziwi się nieco tym, że ten zna pseudonim, którym się tutaj posługiwała.
    - Jesteś teraz moim lekarzem prowadzącym?

    OdpowiedzUsuń
  25. Uśmiechnął się znów, tym razem kręcąc lekko głową z rozbawienia.
    - Piekło z pewnością już na mnie czeka - mruknął, wlepiając w nią swoje spojrzenie.
    Tym razem Louis wzruszył ramionami. Miał tutaj do czynienia z tyloma lekarzami, że właściwie nie zdołałby ich wszystkich teraz policzyć, gdyby Pay go oto poprosiła. Nie zależało mu również na szczególnie dobrych kontaktach z lekarzem, choć nie ukrywał, że to mogło się przydać, jeśli zamierzał w szybkim tempie ponownie opuścić to więzienie.
    - Wydajesz się być najnormalniejsza, dlatego biłbym się, gdyby przydzielono mi kogoś innego - przyznał z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Cóż, prawdy nie da się ująć słowami. - Rzekła obojętnym tonem wciąż uparcie spoglądając na sufit. Dlaczego był biały? A właściwie to dlaczego praktycznie każde pomieszczenie było białe? Miało to pomóc pacjentom? Jeśli tak to niby w jaki sposób? Mruknęła coś pod nosem sama chyba nie wiedząc co dokładnie po czym wróciła wzrokiem do kobiety.
    - Długo tu pracujesz? - Zapytała by przerwać ciszę jaka między nimi zapadła. Nie przeszkadzała jej ale posiedzieć w ciszy to ona może w każdej chwili..
    - Każdy inaczej definiuje szaleństwo i właśnie dlatego każdy człowiek jest szalony. Jedni są tylko odrobinę bardziej niż inni.. Albo patrzą dalej, głębiej.. Zadają więcej pytań i szukają odpowiedzi.. - Wypowiedziała te słowa bez cienia emocji, bez chociażby skrawka uczucia, a przecież była człowiekiem, nie maszyną. Chyba.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Dokładnie tak. Nie trzymasz się utartych schematów i generalnie wolałabyś się dobrze bawić z pacjentami, niż pytać w koło jak się czują i bazgrać w tych wszystkich papierach - uściślił, krzyżując ręce na piersi. - To miałem na myśli, mówiąc że uważam ciebie za normalną, kochana - ponowił zaczepny uśmieszek.
    - Nie gram na skrzypcach, ani na flecie, a gitary tutaj nie widzę - zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony jej propozycją.
    - Napisz tam, że jestem strasznie zamknięty w sobie i nie odezwałem się do ciebie ani słowem - wymyślił na poczekaniu, po czym pochylił się znów w stronę biurka, bez słowa sięgnął po kolejnego papierosa i odpalił go zapałką.

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak, Pay wcale nie była typem człowieka, z którego można by było czytać, niczym z otwartej księgi, ale Louis potrafił powiedzieć o niej bardzo wiele. Ciągłe obserwacje wreszcie dały jakieś efekty. Zagadkowy uśmiech wstąpił na jego usta, kiedy kobieta o tym wspomniała. Louis bardzo dobrze planował swoje intrygi, a teraz postawił sobie cel, by zaintrygować tę psycholożkę.
    - W tych czasach wszystko jest karalne, Pay. Nawet przyjemności - wymruczał, w skupieniu obserwując wstążkę siwego dymu, wijącą się znad papierosa.
    - Gitara to jedyny instrument, który mnie toleruje - rzucił ze śmiechem. - Wszystkie inne szybko psuły się w moich rękach - dodał, zerkając na pokrowiec ze skrzypcami, który stał pod ścianą. - Dlatego nie masz się czego obawiać, nie tknę ich - powrócił wzrokiem do swojej towarzyszki i uśmiechnął się zaczepnie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nora wyrwała się z ciągu swoich myśli, a one zniknęły gdzieś w chaosie który panował w jej głowie. Nie na tyle głęboko, by trzeba było długo czekać aż znów wypłyną na wierzch, ale na tyle odsunęła je od siebie by już całkiem nie zafiksować na punkcie tej odpowiedzi - a tak też by mogło się wydarzyć. Słuchała pytań, które zadała jej dziewczyna nie okazując uczuć, ale chyba rzeczywiści ją zaskoczyły, bo długo zastanawiała się nad odpowiedzią. Albo też, całkiem prawdopodobne było to, że zastanawiała się ile powiedzieć. Zazwyczaj wyłamywała się z norm nie mówiąc i tłumiąc wszystko w sobie, a wtedy kiedy trzeba być cicho - gadała. Bo lubiła robić inaczej. Inaczej było ciekawsze. Teraz jednak chciała komuś powiedzieć. Bo jeśli ta rudowłosa wiedziała więcej o poetach, to może sama mogłaby napisać, napisać o tym co opowie Nora? Swoich myśli nie dałaby przeczytać, ale takie pół-na-pół? Zdecydowała się, choć zabrało to sporo czasu.
    - Jestem tu z winy drzewa i drzewnego człowieka.
    Przedtem, zanim do nich trafiłam, nikomu nie przeszkadzało, że nie przebywam z ludźmi i że robię wszystko inaczej. Mówili, że każdy bywa wyjątkowy i kupowali mi baśnie. Lekarz wiedział, że byłam trochę chora, ale mogłam wciąż wyzdrowieć, bo byłam lekko chora. Ale nie umiał zrozumieć czemu nagle drzewo się pojawiło i mnie zmieniło. Powiedział, że teraz jest ze mną gorzej. Że jestem bardziej chora i mogę nie wyzdrowieć. On myśli, że drzewo było efektem, ale to nie prawda. Od drzewa to się zaczęło. - powiedziała, a potem wbiła wzrok w Apayan. Może sama nie umiała okazywać uczuć, ale potrafiła je nazwać u innych ludzi. Teraz ludzie reagują.
    - A dlaczego Ty tutaj jesteś? Wiem, że żeby nas leczyć, ale dlaczego tu? Dlaczego tak? - spytała i położyła się na podłodze. Ściągnęła kołdrę z łóżka i położyła ją sobie pod głowę.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Chciałbym mieć słonia - mówię powoli.
    Nie wiem co mam zrobić z rękami, więc gniotę brzeg spódniczki. Kupił mi ją brat, wtedy kiedy moja poprzednia się podarła i dostałam od mamy ochrzan. Chyba zrobiło mu się mnie żal. Brat ma dobre serce. Co nie, Bernie? Też tak myślę, kochanie.
    - Brat obiecał, że pojedziemy kiedyś do Indii i będę mieć własnego słonia. Będę na nim jeździć, jak ja koniu. I będzie mnie unosić wysooooooooooooko do nieba! A pani? Widziała pani kiedyś słonia? Takiego prawdziwego, szarego z trąbą i kłami? A to prawda, że boją się myszy i jedzą fistaszki? Ze szkołą byliśmy kiedyś w zoo. Tam nie dawali fistaszków. A szkoda. Wiedziałbym wtedy, czy słonie jedzą fistaszki.

    OdpowiedzUsuń
  31. Louisowi nie zależało na tym, by Pay zaczęła się go obawiać. W żadnym razie jeszcze nie teraz, ani w ciągu paru przyszłych wizyt. Zresztą gdyby tylko chciała dowiedzieć się o nim więcej, wystarczyło tylko zajrzeć do jego karty, która była dosyć obszerna z racji jego częstych wypisów i powrotów. Mogła zagłębić się choć w jeden raport policji i notatki sporządzonej przez tamtejszego psychologa. Wtedy mogłaby się przerazić nie na żarty i doszłaby do wniosku, że dzieli małą przestrzeń z istnym szaleńcem i mordercą. Dlaczego nie siedział w więzieniu? Przecież każdy uzna, że tam powinno być jego miejsce, nie tu, wśród bezbronnych osób... chwilowa niepoczytalność, tak właśnie to zawsze stwierdzano, kiedy kolejny raz zostawał łapany. Teraz chciał się z nią trochę podroczyć, łapać za słówka i co jakiś czas sprowadzać rozmowę na boczny tor, nie szczędząc przy tym dwuznacznych komentarzy.
    - Nie spotkałem się jeszcze z takim obejściem - przyznał, po czym zaciągnął się papierosem. - Ale powiem ci, że gdyby coś nagle stało się legalne, automatycznie przestawałoby być przyjemne - mówił, wypuszczając dym.
    Zaśmiał się gorzko, na ostatnie pytanie psycholożki i pokręcił głową lekko, starając się opanować nagły przypływ rozbawienia.
    - Przestań zadawać podobne pytania, bo nachodzą mnie nieprzyzwoite myśli - rzucił przez śmiech.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nora zaczęła rysować palcem po podłodze pozornie nic nie znaczące kształty. Ot, prosta zabawa w tworzenie czegoś niewidzialnego. Że też myśli można przedstawić światu na tyle sposobów.
    - Myślę, że mógł mieć z tym coś wspólnego. - stwierdziła ostrożnie - Każdy człowiek ma potrzebę posiadania t e g o czegoś, tak jak ja musiałam iść do drzewa. Więc myślę, że chodziłam tam, bo drzewo i drzewny człowiek byli do tego podobni. Nie wiem czy byli tym, ale mogliby być. - próbowała tłumaczyć swoje myśli jasno, ale one plątały się i były ciężkie do ubrania w słowa. Zastanawiała się czy chwila ciszy po pytaniu, które zadała coś oznaczała. Nie wiedziała jednak i wkrótce porzuciła te myśli. Pokręciła głową w odpowiedzi na pytanie.
    - Byłam we Włoszech. Tylko. - wyjaśniła - Opowiesz mi o Francji? W zamian ja opowiem Ci o drzewnym człowieku, ale wytrzymasz jeszcze trochę czasu? Nie lubię o nim mówić i myślę, że wolałabym napisać jego historię i Ci ją dać jak przyjdziesz tu następnym razem. Może być? - prostolinijność i brak jakichkolwiek emocji włożonych w tą wypowiedź mogła nieco razić, ale równocześnie idealnie podsumowywała kontakty Nory ze światem. Proste, egoistyczne, obojętne.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Wyglądasz mi na kogoś kto powinien tu zawitać na dłużej. - Odparła uśmiechając się znacząco. - Jeśli nie na zawsze.. - Dodała powoli i dokładnie wypowiadając każde słowo jakby miała do czynienia z osobą niedorozwiniętą. Spojrzała na swoje przedramię ozdobione długim, brzydkim strupkiem.
    - Sądzę, że to, co cię nie zabije, uczyni cię dziwniejszym. Bo jak można wrócić do codziennych czynności kiedy w życiu zdarzyło się coś co odcisnęło piętno w twej psychice? - Pytanie było oczywiście retoryczne, a Cordelia wprost uwielbiała takowe zadawać.
    - Kiedyś byłam ładna, może nawet bardzo ładna.. Kwestia gustu. - Mruknęła wzruszając ramionami. - Ale w miejscu takim jak to trudno jest pozostać ładną, nie sądzisz? - Uniosła jedną brew w górę chwytając w dwa palce kosmyk swoich zniszczonych, blond włosów. - I choć z początku się tym przejmowałam z czasem zrozumiałam, że wolę być czymś więcej niż tylko ładną twarzą.
    A odpowiadając na twoje pytanie, kochanie, muzyka jest mi całkowicie.. Obojętna.

    OdpowiedzUsuń
  34. - Chcę jechać z bratem, obiecał mi to, ale chyba nie będzie mógł dotrzymać słowa. - Nagle smutnieję. Nogi zaczynają mnie boleć, w sumie nie mam pojęcia dlaczego, dlatego opieram się o ścianę i kucam. Nie obchodzi mnie, że gdy ktoś stanie w odpowiedniej odległości, będzie mógł zauważyć moje męskie bokserki. - Czy to dziwne, że tak strasznie za nim tęsknie, mimo że właśnie z mojego powodu siedzi w więzieniu? - mówię naiwnie. - Przecież nie zrobił nic złego, ja się nigdy nie skarżyłam na to co robił. Chciał po prostu sprawić, żebym był taki sam jak wszyscy. To nie było nic złego. Mówiłam to, ale nikt mnie nie słuchał. A pani co o tym myśli? Dobrze robił?

    OdpowiedzUsuń
  35. - Owszem, zgodzę się z tobą, ale nie w pełni - powiedział, gasząc niedopałek w popielniczce i rozsiadając się z powrotem na swoim miejscu. - Wszystko to sprawia w jakimś stopniu przyjemność, ale bardzo szybko potrafi znużyć i to tylko dlatego, że jest legalne, ogólnodostępne i przez to nie dostarcza ci ani odrobiny adrenaliny - mówił powoli i wyraźnie, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z psycholożką. - I co, jak co Pay, ale seks powinien wiązać się z adrenaliną, jeśli ma być naprawdę dobry - tymi słowami zakończył swoją myśl, uśmiechając się przy tym zaczepnie.
    - Czy kolejne wizyty będą wyglądały podobnie? - spytał, bo to pierwsze przyszło mu na myśl, skoro został poproszony o jakieś pytanie. - To ważne, bo przykładowo nie zniosę sesji z dziwnymi obrazkami, o których znaczeniu będę musiał mówić, jak jakiś popapraniec - uprzedził, unosząc brew znacząco.

    OdpowiedzUsuń
  36. To co powiedziała na temat muzyki nie do końca było prawdą.. Kiedyś grała na pianinie i to całkiem nieźle ale to stare czasy, nic nie znaczące wspomnienia. Chciała rzucić pod adresem kobiety jakąś złośliwą uwagę, nie pierwszą zresztą ale coś ją powstrzymało co zazwyczaj się nie zdarzało. Czyżby świrnięta pani doktor miała na nią dobry wpływ? W sumie jeszcze z żadnym psychologiem czy lekarzem nie zamieniła tylu słów.
    - Odkąd pamiętam moja skóra była niezwykle blada. - Rzuciła ponownie wzruszając ramionami. Sama nie wiedziała po co to powiedziała, przecież to nie wnosiło zupełnie nic do ich rozmowy.
    - Człowiek, który zostaje psychologiem często przeżył jakąś tragedię.. Jak było z tobą? - Przekrzywiła delikatnie głowę lustrując kobietę wzrokiem. - Budzisz się w nocy z krzykiem? A może w jakiś chory, niezrozumiały sposób tęsknisz za tym czego doświadczyłaś?

    OdpowiedzUsuń
  37. Lyne Lacroix18.08.2012, 13:23

    Tak w ogóle, to Lyne nie miała nic przeciwko psychologom, czy psychiatrom. Zawód jak zawód, wiadomo, z czegoś trzeba żyć. Poza tym żadna praca nie hańbi i tak dalej. Zaczynali jej przeszkadzać dopiero wtedy, kiedy zaczynali się zajmować ludźmi takimi jak ona: tymi, co wcale nie chcą ich opieki.
    Owszem, molestowana w dzieciństwie dziewczynka potrzebuje kogoś kto z nią pogada, kiedy już będzie dorosła. Tak samo osoba walcząca z depresją, która chce wrócić do "normalności" idzie do specjalisty. I takiemu wykorzystaniu owej grupy ludzi, rudowłoa nie miała nic do zarzucenia. Ale kiedy pojawiali się i za wszelką cenę próbowali zrobić z niej szczęśliwą osobę... No cóż, wtedy to najchętniej by ich rozszarpała. Bo ona wcale tego nie chciała.
    Między innymi z tego powodu weszła do gabinetu psychologa ze znudzoną miną. Po prostu wiedziała, że to nic nie zmieni, nie pomoże jej. Jedyną wygraną będzie ta kobieta, która za kolejnego pacjenta dostanie wypłatę.
    Nie zużywając energii na przesadne witanie się, panna Lacroix zajęła miejsce na krześle. A potem wbiła wzrok w kobietę.

    OdpowiedzUsuń
  38. Słuchała z uwagą o kraju, którego nigdy nie widziała. Obrazy automatycznie pojawiały się w jej głowie dopełniając historię. To było prawie jak jej ukochane baśnie. Miała wrażenie, że mogłaby słuchać i słuchać, nie spodziewała się, że w towarzystwie jakiegoś człowieka wytrzyma tyle czasu.
    - Apa - Yan - powtórzyła, zastanawiając się jak byłoby nie i być. Podobałyby jej się te słowa.
    - Chciałabym tam kiedyś pojechać. Kolorowe liście... nigdy nie widziałam mojego drzewa z takimi. - stwierdziła w zamyśleniu. Potem, tak jakby drzewo jej o czymś przypomniało jej wyraz twarzy bardzo się zmienił. Przypominał nieco ten kiedy się śmiała, ale i tak jak wtedy nie można było być pewnym czy to uśmiech czy grymas.
    - A ... potwory? - spytała pustym głosem - w każdej bajce, nawet ślicznej jak Francja są potwory. Są złe ścieżki i knujący plany o zagładzie świata ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  39. Lyne Lacroix18.08.2012, 15:09

    Parsknęła cichym śmiechem, słysząc to powitanie. Kto by pomyślał, że trafi jej się ruda pani psycholog z Francji. Jakie to życie jest dziwne... Bo czyż rodzice Lyne nie chcieli się odciąć od tego kraju raz na zawsze?
    Gdyby trafiła tutaj przypadkiem, pewnie byłaby poruszona tym, jak miło zachowuje się ta cała Apayan. I najprawdopodobniej uznałaby, że jest to kobieta, której można zaufać. Miała jednak pewne doświadczenie w kwestii rozmów z psychologami i nie zamierzała wpaść w tą pułapkę. Cóż, nie lubiła o sobie opowiadać i tyle.
    - Tak, jedno - odparła, nadal się w nią wpatrując. - Z której części Francji jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  40. Odpowiedź była krótka, ale i tak zaskoczyła Eleo. Nie spodziewała się, że w ogóle ją otrzyma. Mądrzy ludzie wolą opowiadać o tym co ich cieszy... a może to sprytni ludzie?, nieważne, tak czy owak wiedzą, że nie należy opowiadać o swoich największych lękach i pragnieniach. To daje władzę temu kto słucha, łatwo mu wtedy pokierować drugą osobą. Im mniej mówisz tym trudniej cię zranić... chyba, że nie miałbyś słabego punktu. Chyba, że nie czułbyś lęku. Ani nadziei. Wtedy możesz mówić ile chcesz, nic Ci nie zrobią. I wtedy to Ty możesz być kierującym. Możesz wszystko...
    Nora otworzyła szerzej oczy jakby ją samą zaskoczyło jak daleko potrafiła zagalopować się w myślach. Gdyby to wydarzyło się jakiś czas temu byłaby przerażona, przerażona sobą samą, ale chyba zaczynała się przyzwyczajać, że jej cały świat mieścił się wyłącznie w jej głowie i wszystkie uczucia dotyczyły tylko niego. Żadne nie docierało do tego prawdziwego. Tak jakby była tam ściana oddzielająca je od siebie.
    - Myślisz, że poradzę sobie z nimi? Z potworami Francji? Do tej pory radziłam sobie z wieloma... - spytała niewinnie, jakby nie zdawała sobie sprawy po jakich tematach chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  41. Lyne Lacroix18.08.2012, 17:58

    Mogłaby powiedzieć, że to piękne miasto. Zachwycić się nad krajobrazem. Pogadać o zabytkach i innych fascynujących sprawach. Ale nie zrobiła tego.
    - Południe - stwierdziła po prostu. A potem wzruszyła ramionami, kiedy Apayan zapytała o jej miejscowość. - Le Havre.
    Jej ton był obojętny, ponieważ to miejsce najzwyczajniej w świecie nic dla niej nie znaczyło. W ogóle Francja nie miała dla niej znaczenia. Ot, zwykłe wspomnienie. W dodatku nie najlepsze.
    - Jak długo to twoje.. zastępstwo będzie trwać?

    OdpowiedzUsuń
  42. Na jego twarzy zagościł uśmiech pełen satysfakcji, w odpowiedzi na znaczące spojrzenie wysłane przez psycholożkę. Rozbawiło go również to, że zdecydowała się nie ciągnąć dłużej tego tematu. Wszystko dlatego, że uwielbiał wprowadzać innych w stan lekkiego zakłopotania.
    - Wszyscy kochamy uciążliwe pytania - rzucił z wyczuwalną w głosie kpiną, jednak mimo to wciąż uśmiechał się w ten sam, zagadkowy sposób.
    - Wszystko już wiem - odparł, tym razem już łagodnym tonem. - Zatem mogę już stąd spadać? - mruknął żartobliwie, gotowy do wstania.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Ignorancja raczej nie jest poprawnym objawem "przykładania się". Nawet w wypadku "innych metod" - zauważa swobodnie, bez skrupułów. Bezgłośnie wypuszcza dym spomiędzy warg, wciąż niepoprawnie wpatrując się w jej twarz. Cóż, musi przyznać, że pani psycholog jest całkiem atrakcyjna. Pociągłe kości policzkowe, smukłe dłonie i talia osy, tak jest ładna. Ale nie pociąga Adama, nikt go ostatnimi czasy nie pociąga. Niemniej obserwowanie atrakcyjnych ludzi zabija czas, którego na ten moment on ma w nadmiarze.
    - Myślę, że po prostu jesteś leniwa. Gdybyś znała moje "samopoczucie, stan umysłu i zainteresowania", a dodatkowo choć raz zetknęła się z treścią mojej karty, zapewne sama doszłabyś do tego, dlaczego tu jestem. - Uśmiecha się lekko, kolejno powoli drapiąc się po policzku w zamyśleniu.
    - Nie, nie podważam Twoich kompetencji. Po prostu czuję się lekceważony - dodaje po chwili, z zaczepnym uśmieszkiem, jednocześnie marszcząc nos w zabawnym geście niezadowolenia, co w połączeniu daje wprost komiczny efekt.
    Adam Lester

    OdpowiedzUsuń
  44. Kiwnęła lekko głową wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Milczała przez dobre kilka minut, a w jej głowie powstał istny huragan różnorodnych myśli, a każda dotyczyła siedzącej przed nią kobiety. Spodobała jej się ta szczera odpowiedź. Co prawda nie spodziewała się takiej czego oczywiście nie dała po sobie poznać.
    - Ciekawe. - Mruknęła w końcu przesuwając palcem wskazującym po swojej dolnej wardze. - Skrzywdzili cię ludzie, a ty im chcesz pomagać. - Dodała po chwili opierając łokcie o stół. Czuła na sobie czyjeś spojrzenie więc automatycznie popatrzyła w stronę drobnej brunetki siedzącej po drugiej stronie sali. Zmrużyła powieki posyłając jej złowrogie spojrzenie a kiedy dziewczyna odwróciła wzrok Cordelia uśmiechnęła się pod nosem.
    - Masz papierosy? - Zapytała spoglądając na psycholożkę. Leki powoli przestawały działać.. Och, jakie to było cudowne uczucie! Przyjemny dreszcz przeszedł jej po plecach, a źrenice nieznacznie się powiększyły.

    OdpowiedzUsuń
  45. I dobrze czuła. Lyne podchodziła do tego z niechęcią, między innymi dlatego, że widziała jak mała różnica wieku musi być między nimi. Niby to nie problem, ale jednak..
    - Sądzisz, że jestem tutaj, bo chcę rozmawiać? - na twarzy dziewczyny pojawił się ironiczny uśmiech. - Gdybym nie musiała, to bym tutaj nie przyszła. Nie bawi mnie rozmawianie o moich, jak to lubicie nazywać, problemach. Tym bardziej że nie widzę w tym głębszego sensu.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Możesz mnie przytulić? - pytam nieśmiało. Pierwszy raz kogoś o to proszę, ale w tym momencie czuję się tak słabo i bezsilnie, że może chociaż to poprawi mi humor. Oczywiście ta pani nie przytuli mnie w ten sposób jak robił to brat, bo tylko on tak potrafi, ale może sprawi, że będę mieć ochotę, żeby się uśmiechać. Może jej włosy będą ładnie pachnieć, może są miękkie i będą mnie przyjemnie łaskotać w twarz. - I opowiesz mi bajkę? Bo bajki nie kłamią, a chcę posłuchać o czymś, co mnie nie oszuka. Proszę - szepczę. - Opowiesz mi bajkę?

    OdpowiedzUsuń
  47. Uniósł brew odruchowo, nieco zaskoczony faktem, że psycholożka wyraźnie przychyla się do tego, by został tu dłużej, niż w założeniach powinien.
    - Zależy - podchwycił temat i zamilkł na moment, układając w głowie kolejną, zaskakującą odpowiedź.
    - W sumie mam teraz ciekawsze rzeczy do roboty, niż siedzenie tu i rozmawianie o moim samopoczuciu - odparł niby poważnie, choć w rzeczywistości ciężko było wyczuć co właściwie ma na myśli. Wszystko przez to beznamiętne spojrzenie i ciągły uśmieszek.
    - Ale jak zaproponujesz mi wystarczająco ciekawe zajęcie, to z chęcią zostanę - dodał, rozsiadając się ponownie na swoim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  48. Cordelia była bardzo spostrzegawcza czasem wydawało jej się, iż dostrzega rzeczy, których inni nie dostrzegają.. Widziała w oczach kobiety, że nie chce rozmawiać o swojej przeszłości, ponieważ nienawidzi tego tematu ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Wygięła usta w szyderczym uśmiechu z przyjemnością chłonąc każde wypowiedziane przez nią słowo. Bardziej koncentrowała się na tonie głosu niżeli treści wypowiedzi.
    - Rozumiem doskonale. - Odburknęła przekrzywiając lekko głowę jakby to mogło jej pomóc lepiej przyjrzeć się twarzy rudowłosej. Cmoknęła niezadowolona kiedy kobieta powiedziała, że nie ma przy sobie papierosów.
    - Czy ja wyglądam na miłą osobę? - Mruknęła patrząc jej w oczy wyraźnie rozbawiona po czym dodała tym samym tonem: - Poza tym nie lubię pomarańczowego.

    [Tak wiem, Cordelia bywa nieznośna x)]

    OdpowiedzUsuń
  49. Rzucał się, wyrywał i szarpał, rycząc przy tym i pokrzykując, jakby go ze skóry obdzierali. Nie pozwolił założyć sobie kaftana bezpieczeństwa, ani podać leków. Kilku pielęgniarzom udało się go wepchnąć do izolatki, ale pobyt tam jeszcze pogorszył sprawę. Kiedy wrzaski i uderzanie o drzwi pomieszczenia ucichły chyba pomyśleli, że umarł.
    Ale on żył, tylko siedział skulony w kącie i mamrotał coś do siebie niewyraźnie. Zamilknął dopiero, kiedy zobaczył pęk światła wpadający do środka odizolowanego pokoju.
    - Po co pani przyszła? - mruknął, wyraźnie drżąc. Ton jego głosu nie był zbyt przyjazny, ale rudowłosa i tak miała szczęście, że się na nią nie rzucił z pięściami.
    Usiłował się opanować, bo wiedział, że może dzięki temu wyjdzie znowu na puste korytarza szpitala, co było w chwili obecnej kuszące.

    [ Postanowiłam zacząć, bo spodobała mi się postać Apayan, mam nadzieję, że wszystko jest dobrze w wątku ;p ]

    OdpowiedzUsuń
  50. Fabian cofnąłby się najchętniej jeszcze dalej, ale niestety nie miał takiej możliwości, bo i tak przyciśnięty był plecami do ściany.
    Zmrużył brwi, widocznie niezadowolony z faktu, że kobieta się do niego zbliżyła. Nie przeszkadzał mu sam fakt tego, że tam przebywała. Pragnął większego dystansu, ale nawet o tym nie wspomniał. Nie będzie się prosił.
    - Owszem, wdałem się w bójkę. - potwierdził, ale nie wykazywał wcale wyrzutów sumienia, ani skruchy. - Zostałem sprowokowany. - dodał w ramach wytłumaczenia.
    On sam bójek nie wywoływał. Zdarzało się, że go w nie wciągano, a to już była inna sprawa.
    - Jak pani wyjdzie, to niech im pani powie, że kaftan, ani leki nie będą mi potrzebne. Już się sam uspokoiłem.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Nie mówię, że mnie ignorujesz, ale że czuję się lekceważony, to zasadnicza różnica. Nie myl pojęć. I nie zadawaj mi tych drwiących pytań, bo to naprawdę do niczego nie prowadzi, a nie zamierzam być Twoją chwilową rozrywką - sumuje dość oschle, choć jego wzrok, ciut nieobecny, wciąż skupiony jest na ulatującym w górę nikotynowym dymie. Wreszcie gasi niedopałek w popielniczce stojącej gdzieś na biurku i skupia wzrok na kobiecie. Bo choć Adam stał się zobojętniały niemalże do cna, wciąż nie pozwala wyzyskiwać się i bawić się jego kosztem, co w tym wypadku jest być może jedynym pozytywem tej buńczucznej postawy.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Masz ochotę na następne spotkanie naszych postaci? Może po pracy na jakąś herbatkę lub coś innego? :)]

    OdpowiedzUsuń
  53. Strasznie smutno mi, że ona nie chce mnie przytulić, ale nie daję tego po sobie poznać. Też nie lubię wielu rzeczy, dlatego próbuję to zrozumieć. Za to uśmiecham się do niej ciepło i myślę o bajce, jaką mogłaby mi opowiedzieć.
    - O słoniach. Chcę bajkę o słoniach - klaszczę w ręce. - Mój brat bardzo dużo mi mówił o słoniach, nawet mi o nich śpiewał. Miał bardzo ładny głos, wiesz? Chodził na konkursy i je wygrywał. Wiesz jak się wtedy mama cieszyła?
    Nagle wstaję i pokazuję tej pani, żeby poszła ze mną.
    - Ale nie tutaj. Tutaj mi nie opowiesz tej bajki, bo nie chcę, żeby wszyscy słyszeli. Chodźmy do mojego pokoju, okej? Jest tam bardzo dużo słoni!

    OdpowiedzUsuń
  54. Radiowóz zatrzymuje się przed wielkim, grubym murem. Nad nim widzisz dumnie wznoszący się budynek. Funkcjonariusz policji otwiera tylne drzwi samochodu. Wyciąga Cię na zewnątrz. Nadal masz zakute w kajdanki ręce. Rozglądasz się wokoło. Zupełnie nie wiesz gdzie jesteś. To miejsce nie przypomina tego, w którym byłeś ostatnio, nawet płyty chodnikowe wyglądają inaczej. Według niektórych służb taka terapia szokowa ma nakłaniać do zmian.
    Jeden z policjantów pchnął cię do przodu. Idziesz przed siebie. Zbliżasz się do czarnej, żelaznej bramy. Przy niej zatrzymuje Cię drugi funkcjonariusz. Za bramą stoi dwóch mężczyzn o szerokich barkach ubranych w granatowe mundury. Na piersi po prawej mają małe tabliczki z nazwiskami. Gdzieś z oddali idzie mężczyzna w czarnym garniturze. Poważny i wyprostowany. Brama się otwiera i wpuszczają Cię do środka. Policjanci ściągają ci kajdanki. Jeden z nich życzy Ci miłej zabawy w Szkole dla Trudnej Młodzieży.

    Szkola-Dla-Trudnej-Mlodziezy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  55. Simply wish to sаy youг article iѕ as surprіѕіng.

    Тhe clarity in your post is simply grеat and i could assumе yоu're an expert on this subject. Fine with your permission let me to grab your feed to keep updated with forthcoming post. Thanks a million and please continue the enjoyable work.

    My blog post: payday loans
    Also see my web site :: payday loans

    OdpowiedzUsuń
  56. Wonderful blog уou have heгe but I waѕ сurious аbout if you
    knеw of any messаgе boards that cover the same topics discussed in this article?
    I'd really like to be a part of community where I can get suggestions from other knowledgeable people that share the same interest. If you have any suggestions, please let me know. Thanks a lot!

    My web site; Property for Sale

    OdpowiedzUsuń
  57. Wow, this poѕt is fаstidiоuѕ, my sister iѕ
    analуzing thesе kinds of things, thereforе I аm going to tell heг.


    Here is my ωeb page: short term loan - lewissloans.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  58. It's going to be ending of mine day, but before finish I am reading this fantastic post to increase my knowledge.

    Also visit my page :: payday loans

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga