How can we let this happen and
Just keep our eyes closed 'till the end
When we will stand in front of heaven's gate
It will be too late!
imiona i nazwisko: Tuomas Sebastian Totuus (fińskie)
wiek i data urodzenia: 17, a wyglądam na 14
miejsce urodzenia: Kuopio, Finlandia
zaburzenia: akrofobia, anoreksja, insektofobia, nerwica lękowa i do tego błędne koło
pokój: 8
NO, WE CAN'T UNDERSTAND THE UNIVERSE
Krzyk. Kolejny i kolejny.
Czuję się zamknięty. Bo jestem, niczym w pułapce na myszy. Mysz to człowiek, biegnie ku nagrodzie...ale pułapka zwana życiem zaciska się na nim i miażdży, nie pozwalając uciec...ale mysz wciąż żyje, żyje w zamknięciu i niezrozumieniu, uczy się o okrutności świata...
Wysoki głos rozdziera nocne powietrze, niczym słaby materiał. Zaczynam się miotać, chcę nie potrafić zrozumieć. Chcę nie wiedzieć co się dzieje, chcę mieć moc do uważania, że mogę to pokonać... nie chcę czuć się, jakby niewidzialne sidła zaciskały się na mym ciele. Z mych szarych oczu zaczynają płynąć słone łzy, nie zatrzymuję ich. Płaczę. Gdybym tylko potrafił to pokonać...
Nie jestem zdolny do zrobienia czegokolwiek z własnej woli. Kontrolę przejął lęk. Jaki lęk, spytasz. Sam nie wiem...
Dostrzegam pająka, znów krzyczę. Zabierzcie go. On tu podejdzie. Skoczy na mą skórę i będzie jeszcze gorzej.
Czuję się, jakby minęły godziny, a nie sekundy.
Wbiega personel, pielęgniarka głaszcze mnie po włosach, choć chyba nie powinna, lekarz coś do mnie mówi, tłumaczy coś co tłumaczono mi setki razy. Ja zaciskam oczy i staram się uspokoić, wyłączyć, wyobrazić różne dobre rzeczy. Nie działa. W dodatku nie mam siły nawet na krzyk, prawie nic nie jadłem tego dnia.
To trwa już tak długo. Od kiedy miałem 11 lat. Wtedy pierwszy raz obudziłem się w środku nocy i nie potrafiłem nic zrobić. Nikt nie wiedział o co chodzi. Dopiero tu, w szpitalu dla psychicznych. Może nie powinienem tego tak nazywać, ale... to kolejna rzecz, której nie potrafię. Po kilkunastu napadach paniki sennej zacząłem się głodzić. Oczywiście nie pomogło, jak miało pomóc... Napady zaczęły się także w innych częściach doby. Dodając dwie duże fobie...zacząłem świrować. Solidnie. No i wpadłem w błędne koło...Teraz jestem tutaj. Od niedawna.
Gdy tak się czyta te me brednie pewnie wydaję się otwartym człowiekiem, bez problemów z kontaktami międzyludzkimi, który w dodatku jest poprawny w każdym względzie oprócz chorób psychiczno-nerwowych.
A tak nie jest.
Spróbuj ze mną porozmawiać. Powiedz cześć. Tyle wystarczy, aby się przekonać, że jednak nie. Zasłonię swą niby uroczą twarz długimi jak na chłopaka, czarnymi włosami, zrobię się czerwony i ucieknę nic nie mówiąc.
Poza tym...bardziej umykam przed dziewczynami, przy chłopakach bardziej się czerwienię. Tak. Kolejne pierdolone homo. Nie, drugie słowo nie w tym sensie co myślisz.
Chcesz konkrety co do wyglądu? Lekko kręcone włosy, z siedem centymetrów do pasa im brakuje. Duże, szare oczy, zazwyczaj przerażone. Nos jak nos, usta trochę...dziewczyńskie. Kolczyk w dolnej wardze. Sto sześćdziesiąt dwa centymetra solidnie wychudzonego osobnika w trampkach (glany mi odebrali "niebezpieczne przy stanach lękowych bla bla bla"), koszulach w kratę i odwiecznych czarnych spodniach. I kapelusz, który pozwala się ukryć...
Rysuję. Wszystko co mi przyjdzie do głowy. To mi pomaga, na prawdę. We wszystkim. W każdej chorobie, nawet w lęku wysokości. Rysuję w szkicowniku, ołówkiem. Mam całe trzy kredki, więc chyba wiadomy był mój wybór? Ale jak odwiedzi mnie siostra to mi przyniesie. Trudno, że najprawdopodobniej ni odwiedzi...
Nie dość, że wyglądam jak czternastolatek, to jeszcze mam fanaberie jak siedmio.
Przydałby się ktoś, kto przytuli. Pomoże. Wysłucha. Doda otuchy. Stanie na krawędzi przepaści, trzymając za rękę, a ja nie będę się bał.
Szkoda, że to niemożliwe.
A i jeszcze lubię poziomki.
[Ta daaa!
Już czuję, że kocham mojego chłoptasia. ♥ Jeszcze się dziewczę pojawi, ale to za czas jakiś.
Dziwne, że dopiero teraz dołączam, tyle świetnych osób tu widzę, a nawet pisać nie zaczęłam!
Nie gryzę, Tommy też nie. Imię ma na cześć Tuomasa Holopainena, mego ukochanego kompozytora, no i lidera Nightwisha. A zdrobnienie zaś na cześć osobnika ozwanego Tommy Joe Ratliff. :D Jego po prostu lubię, no i słodko z Lambertem wygląda.
P.S.
Specjalna dedykacja dla tego, kto ma w karcie london bridge is falling down...zabiję, cały dzień to śpiewam. : D Przypomniało mi się, a tyle byłam wolna!]
[Hej, witam na blogu. Chciałam Ci powiedzieć, że masz bardzo ładne zdjęcie w karcie.]
OdpowiedzUsuń[Cóż, chyba przepraszam. XD Nie wiedziałam, że zechcesz ten wizerunek, ja aktorkę średnio znam. xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ktoś nowy jednak tu dołącza, bo mam wrażenie jakoby tak trochę średnio z wariatkowem szło...]
[Dobra, tak być nie może, bo blog umrze, a to mnie się za to dostanie. Wątek?]
OdpowiedzUsuń[powiem Ci szczerze, że wziąłem się za przeczytanie karty, dopiero jak do mnie napisałaś. ale z własnej woli na pewno zrobiłbym to i tak za jakiś czas, bo cholernie spodobało mi się zdjęcie. ;) a teraz podoba mi się też cała postać i kawałek, który umieściłaś w karcie (o dziwo, bo za Nightwishem średnio przepadam)
OdpowiedzUsuńoporny jestem, jeśli chodzi o rozpoczynanie wątków, naprawdę. dlatego czekam na Twoją propozycję powiązania, bo mnie ciekawi ;d]
[A ja nie umiem takich ciekawych kart robić... moje jakoś zawsze ociekają nudą. Pozachwycam się z innymi i powiem, że zdjęcie bardzo mi się podoba. Wątek, jeśli chcesz go w ogóle, zacznę, o ile masz pomysł na relacje.]
OdpowiedzUsuń[ A witam, witam c:!
OdpowiedzUsuńJeśli tylko masz jakiś pomysł odnośnie wątku to i ja chcę! ^3^
Heeej, alealeale co? Nie ładnie tak zaczynać, a potem nie powiedzieć o co chodzi. Nieładnie! Zwłaszcza przy tak cholernie ciekawskim stworzeniu jakim jestem! >:c Pisz mi tutaj, teraz, szybko co za wielce inteligentny komentarz sobie odpuściłaś! xD]
[z tych dwóch, to oczywiście wolę Epicę. Simone Simons jest cudowną kobietą i to pod każdym względem.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=AC4ufl9E8EI
ja nie czytam tylko tych rozbudowanych, bo za dużo można się z nich dowiedzieć o postaci, a wtedy jakikolwiek wątek byłby już bez sensu. ;p
heh tak myślałem ;d w sumie może być, więc dawaj śmiało ;)]
Z kolei Kevina, jeszcze nikt nigdy nie odwiedził. Ani w sierocińcu, ani tym bardziej w psychiatryku. Żal mógł mieć jedynie do siebie, tylko i wyłącznie za to, że nieumyślnie przyczynił się do śmierci swojej jedynej przyjaciółki. Powtarzał sobie tę mantrę każdego dnia i każdej, kolejnej nocy, patrząc w szpitalne okno. Gdyby Leah żyła, na pewno nie przepuściłaby ani jednego dnia odwiedzin... nie, przecież gdyby ona nie umarła, Kevin w ogóle nie trafiłby do żadnego psychiatryka! Totalnie pokręcone.
OdpowiedzUsuńUsiadł w kącie świetlicy, wiodąc mętnym spojrzeniem po ludziach, przekraczających próg pomieszczenia i w duchu zgadywał, do kogo z zebranych przybyły nieznajome twarze.
[ Ahahah, ja wiem że ukeś, ale owszem mniej ukesiowaty od Twojego, bo dość buntowniczy po prostu xD. Onjestcholernieurocząiprowokującądziwkątakżeprzeznaczonygłówniedlajakiśnapalonychzbokówcobędąmiećwdupietożejestaseksualnyjakijegowściekłeprotestyazarobiąto comajązrobić. Ale cii, ja nic nie mówiłam haha :D.
OdpowiedzUsuńCo do wątku hmm... Ta stołówka strasznie oklepana. A może tak Twojego chłoptasia jakiś lekarz wysłałby do pokoju mojej Pchły, aby ten coś tam przekazał? Wówczas Charlie mógłby pognębić go na kilka różnych sposobów, a jakich to już nie powiem xD. ]
[ Powiem krótko... ŁAAAAAAAAAAAAJ tu nie jesteś jakimś seme?! Ty potworze, zmuszać mnie do znęcania się nad kimś. To nad moją postacią ludzie powinni się pastwić, a nie na odwrót, nie lubię tak >:c! Haha, wybacz musiałam xD. ]
OdpowiedzUsuńDziś Charlie jedyne co zdołał zrobić to umyć się, ubrać w... Króciutką czarną sukieneczkę i naprawdę pięknie pomalować oczy. Nie stawił się na śniadanie, bo kucharka ostatnim razem omal nie wywaliła go ze stołówki. Teraz właśnie rozmyślał to co wydarzyło się przed wczoraj. Twierdziła, że jego wygląd, chłopaka przebranego za dziewczynę, przyprawia ją o mdłości i coś takiego nie powinno mieć w ogóle miejsca. Oczywiście na początku nawet nie zorientowała się jakiej owe stworzenie, z którym konwersuje jest płci. Dopiero gdy dzieciak to oznajmił. No właśnie... Przecież on wygląda jak dziewczynka, nie jest obleśny, nieogolony z wyraźnymi męskimi rysami twarzy. Jest mały, zadbany, słodki i uroczy, więc ludzie nie mają mieć prawa pretensji!
Rozważając tak od czasu, do czasu zmieniał pozycje. Najpierw leżał na łóżku, potem na parapecie, ostatecznie położył się na małym obdrapanym się stole. Właściwie to tylko oparł łokciami. W każdym bądź razie wyglądało to dość... Prowokująco...
W tym oto momencie drzwi do skromnego lokum Charliego otworzyły się. Chłopiec spojrzał na nieznajomego puszczając oczko, chwilę później zaczął chichotać i jak szmaciana laleczka klapnął na twarde łóżko, które pomimo swoich lat nawet nie zaskrzypiało pod jego ciężarem.
- Hmmm? - przekręcił główkę niczym zaciekawione zwierzę wciąż wpatrując się z nieznanego mu człowieka.
Czasami zastanawiał się nad tym, po co przychodzi tutaj za każdym razem w porę tych cholernych odwiedzin, skoro sam nikogo się nie spodziewa, a tylko katuje się widokiem uradowanych i stęsknionych twarzy. Niestety do tej pory nie potrafił sobie odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie poczuł na sobie czyjeś ciekawskie spojrzenie. Był wyczulony na to specyficzne mrowienie w okolicy karku, już od dłuższego czasu. Podniósł wzrok na szczupłego, czarnowłosego chłopaka, który wyraźnie go obserwował. Kojarzył już tutaj sporo twarzy, ale tej jakoś nie rozpoznawał. Chłopak nawet nie wyglądał, jakby borykał się z jakąś chorobą psychiczną. No, może był przeraźliwie chudy, ale w oczach Kevina to raczej było atutem. Może właśnie dlatego uśmiechnął się słabo i skinął głową w stronę nieznajomego w geście powitania.
[ Yaayayay! Miło, że doprowadzam ludzi do śmiechu :'''D!
OdpowiedzUsuńCharlie ooostateeeczniee móóóóógłbyy zrobić wyjątek ze swoją orientacją, ale pff... Dla takiego cieniasa nie zrobi i o! >xD]
Chłopiec zdusił w sobie nagły napad śmiechu wpatrując się jeszcze przez chwilę w to coś stojące w drzwiach. Szybko podniósł swoje szanowne cztery litery z łóżka i w momencie zjawił się obok koszmarnie zestresowanego nieznajomego, zaplatając ręce wokół jego szyi.
Szlag by to... Wszyscy w tym szpitalu są wyżsi od Charlie'go! W s z y s c y.
- Że jak? - nie tyle wygląd co i głos chłopca także bardziej pasował do płci przeciwnej. Zdecydowanie wyższy, acz zalatywał nieco tym pedalskim akcencikiem, co mogło czarnowłosego niekiedy zdradzić. - Jeśli pomyliłeś pokoje to czemu? Przyciągnął cię mój ładny numerek na drzwiach? - doskonale zdawał sobie sprawę, że nieznajomy gdyby tylko mógł pewno zwiałby w mgnieniu oka, acz równie dobrze wiedział, iż tego nie zrobi... Dlatego, że drobne ręce dzieciaka oplatały mu szyję, a to sparaliżowało obcego człowieczka wystarczająco.
Pociągnął go w głąb swojego pokoju szepcąc do ucha aby ten się rozluźnił.
Charlie Ty paskudny małolacie...
[Oj chyba mnie pomyliłeś. Ja jestem na śmierciożercy i czas-hogwartu]
OdpowiedzUsuń[ No wybacz ;P . Ja jestem Chris White ;P ]
OdpowiedzUsuńTimothy był tutaj rok i zawsze odnajdował kogoś, kto stawał się jego towarzyszem, do bezsensownych rozmów, chociaż dziś od rana po prostu trafiał go szlag. Wyciągnięty z izolatki, zmuszony do śniadania i połknięcia lekarstw nie nadawał się do niczego.
OdpowiedzUsuńGodzina odwiedzin, czyli najlepszy czas by wpaść do świetlicy i trzasnąć drzwiami, jakby te mu coś zrobiły. Bo zrobiły, stały sobie na drodze jakby nigdy nic. Jak tu takich nie kopnąć.
Huk drewna o ścianę ogłosił jego nadejście. Wszyscy spojrzeli na niego co najmniej zszokowani, a on uśmiechnął się wesoło i przekroczył resztę pomieszczenia w podskokach, ach jak cudownie było po spędzeniu tygodnia w izolatce wyjść do ludzi.
Po chwili zlustrował pomieszczenie wzrokiem, chyba już olano jego dziwaczne zachowanie. Och, nowy! Nowy, nowy, nowy. Co w języku Tima oznaczało „świeże mięso”.
Podszedł do chłopca, który siedział tak trochę na uboczu, przybrał jeden z tych ślicznych, uśmiechów, przy którym to zazwyczaj kłamał, ale mało kto się poznawał.
-Cześć – powiedział miło z prawie dziecinną prostotą. – Jestem Will – skłamał miękko wyciągając go chłopaka dłoń w geście powitania.
[Dobra. Zaraz luknę ;P ]
OdpowiedzUsuńWestchnął bezgłośnie, spojrzeniem wracając do odwiedzających się rodzin. Delikatny uśmiech, na który się zdobył, znikł równie szybko. Jakoś niespieszno mu było, by zrywać się z miejsca i usiąść koło tamtego chłopaka. Choć może i wysiliłby się na to, gdyby tylko spotkał się z odrobiną chęci tego drugiego. Rozważał to wszystko jeszcze przez chwilę, aż doszedł do wniosku, że to przecież i tak nie miałoby większego sensu, bo niby o czym mieliby rozmawiać? A może chłopak także oczekiwał odwiedzin, a Daniels i tak zaraz musiałby się ulotnić? Westchnął ponownie i oparł podbródek na zgiętym kolanie, porzucając te wszystkie myśli.
OdpowiedzUsuńTimothy zawsze poznawał wszystkich nowych, bo to oznaczało nowe reakcje. Przymrużył lekko oczy, przyglądając się chłopaczkowi.
OdpowiedzUsuń-Jesteś słodziutki – wypowiedział Timothy i usiadł na miejsce obok Tuomasa, jakby nigdy nic. Zerknął na chłopaka kątem oka. – To co tutaj robisz, Tommy? – zapytał, jakby nigdy nic idealnie odgrywając rolę kogoś miłego, kogoś, kim po prostu nie był, ale Tommy aż się prosił o takie tam, drobne kłamstewka, nic nieznaczące. Tylko w odczuciu Tima, oczywiście. –Czekasz na kogoś? – zagadnął wesoło, nie przestając przypatrywać się swojemu rozmówcy.
Drgnął niekontrolowanie, skutecznie wyrwany z zamyślenia, kiedy po tym niewielkim pomieszczeniu poniósł się krzyk pełen przerażenia. Zwrócił głowę w stronę, z której usłyszał przeraźliwy wrzask, by następnie zdziwić się, że to właśnie ten długowłosy chłopak. Jakoś nie przyszłoby mu do głowy, że owady mogą dla niego stanowić tak ogromne źródło strachu. Ale chłopak nie udawał, Daniels był tego pewny. Wystarczyło tylko, że spojrzał na jego przestraszone oczy i pobladłą twarz. Oczywiście personel, kiedy naprawdę był potrzebny, jak zwykle zdawał się gdzieś wyparować, tak jak i w tym przypadku. Szczęśliwe rodzinki również nieszczególnie przejęły się reakcją tamtego chłopaka, więc Daniels dźwignął się z miejsca, powolnym krokiem podszedł do roztrzęsionego dzieciaka i najzwyczajniej w świecie, po prostu odciągnął go od ściany i przytulił.
OdpowiedzUsuńOparł podbródek o głowę chłopaka, westchnął przeciągle i objął go pewniej. W tej chwili czarnowłosy wydawał się jeszcze mniejszy i bardziej kruchy, niż w rzeczywistości był. I właśnie przez to, tak strasznie mu kogoś przypominał. Kogoś równie dziecinnego i płochliwego, ale oddanego w tym wszystkim, niczym młodszy brat, którego powinno się chronić. Ale co taki Daniels, dorastający w sierocińcu, mógł wiedzieć o prawdziwym rodzeństwie? Nic, a mimo to potrafił zatroszczyć się o kogoś, jeśli zachodziła taka potrzeba.
OdpowiedzUsuń- Poleciała - mruknął beznamiętnym tonem, prostując się, by móc spojrzeć w oczy nieznajomego. - W porządku?
- Jak stąd wyjdę będę dziewczyną! - wyszczerzył białe ząbki w nienaturalnie miłym uśmieszku. Co do planów na przyszłość... Pewno nigdy płcią przeciwną się nie stanie, bo szanse na opuszczenie zakładu z dnia na dzień coraz bardziej maleją... Ale czy to ważne?
OdpowiedzUsuńPopchnął drobniutką dłonią drzwi, które zdały się być obrażone zaistniałą sytuacją i w ramach protestu głośno zaskrzypiały. Zamknęły się.
Spojrzał na chłopaczka stojącego na środku pokoju, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Ach jak Charlie kochał bawić się taką spłoszoną zwierzyną. To zdecydowanie było dla dzieciaka ulubioną rozrywką w tym miejscu... W gruncie rzeczy sam też nie należał do tych najodważniejszych, czy najbardziej pewnych siebie. Wręcz przeciwnie, acz gdy tylko spostrzegł, iż ktoś wydaje się być większym cieniasem od niego, momentalnie przystępował do ataku. Lekarze zdawali sobie z tego sprawę, nie raz w końcu za jakże cholernie nieprzyzwoite zachowanie, bądź też zagrażanie życiu innym, psychicznie słabszym chłopiec lądował w izolatce... Tak więc co za idiota przystał tak nieśmiałą sierotę?
Czarnowłosy ponownie podszedł do nieznajomego i jednym ruchem dłoni, która to dotknęła jego klatki piersiowej i popchnęła lekko w tył, nakazał aby usiadł na łóżku stojącym tuż za nim. Gdy tylko zestresowany człowieczek wykonał ową czynność Charlie od razu usiadł mu na kolanach.
- Wiesz tak właściwie to wcale nie odpowiedziałeś mi na moje pytania... Pytanie - no właśnie, ile on ich zadał? Jedno, dwa... A może wcale? Może to tylko działo się w jego umyśle? Może znów gada do siebie? Dzieciak zawiesił wzrok gdzieś za plecami swojego stołeczka. Zdawał się analizować wszystko, wszystko co miało miejsce w ciągu ostatnich kilku minut... Po prostu na chwilę chłopiec się wyłączył.
- Charlie - mruknął po jakimś czasie mało obecnym tonem, jednak specyficzny uśmieszek wkrótce ponownie zagościł na bladej twarzy. No tak i weź tu się domyśl o co chodziło? Czy to jego imię, czy... Właśnie, czy co?
[ Wyybacz xd! A nowe owszem. To mi jakoś bardziej pasuje xd. ]
OdpowiedzUsuńChyba istnieje.
Tak, stołeczek jest zdecydowanie istotą żywą... Acz na wszelki wypadek Charlie musnął jeszcze dłonią jego policzek.
Toć to niesamowite...
Chwilowe olśnienie! Przypomniał sobie o co chodziło i na jakie pytanie nie uzyskał odpowiedzi.
- Wciąż nie raczyłeś odpowiedzieć czemu pomyliłeś pokoje... Czemu chyba pomyliłeś pokoje. - wymruczał w ramach przypomnienia, wyraźnie akcentując 'chyba' i wpatrując się w oczy chłopaka. Niestety ten zaraz zwrócił ślepia gdzieś w okno i tyle po kontakcie wzrokowym... Długowłosy znów zachichotał. - Nie bądź taki spięty, rozluźnij się. W końcu jesteśmy tu tylko we dwoje... - uśmiech dzieciaka znów ukazał rządek białych zębów, po których to przesunęła się zaraz końcówka jego języka.
Nigdy przedtem nie spotkał się z czymś... Kimś takim. Zdarzały się osoby nieśmiałe, zamknięte w sobie, ale mimo to ich reakcje zdawały się być znacznie... wyraźniejsze...? A ten tu chuderlawy mebel bardziej przypominał Charliemu laleczkę, a tych chłopiec nie lubił. W dzieciństwie zniszczył starszej siostrze całą kolekcje... Każdej z osobna urwał główkę.
Wypuścił go z objęć i przysiadł na oparciu pobliskiego fotela.
OdpowiedzUsuń- Daj spokój, ja też boję się dziwnych rzeczy. Jak każdy tutaj - powiedział, starając się jakoś podnieść go na duchu. Właściwie to wcale nie zależało mu tutaj na zawieraniu nowych znajomości, dlatego nie miał pojęcia, po co w ogóle reagował, jak i dlaczego jeszcze się nie ulotnił. Niesamowicie frustrowało go to, że od dłuższego czasu nie potrafi znaleźć racjonalnej odpowiedzi, na żadne ze swoich własnych pytań. Westchnął ponownie i podniósł lazurowe spojrzenie na tą drobną, bladą twarz.
- Kevin jestem - rzucił niespodziewanie. W sumie nie zaszkodzi poznać tutaj kogoś trochę bliżej.
[ yyy... nie. A gdzie ją dostrzegłaś? ;p
OdpowiedzUsuńależ oczywiście, że chcę, bo po przeczytaniu karty taki... całkiem uroczy mi się wydał ;p mogą się spotkać gdziekolwiek, ale w sumie wolę, żeby nie był jego pacjentem, bo takich wątków mam tu już za dużo ^^ ]
[ a nie, to akurat od nazwy asteroidy, która może w nas jebnąć w 2036r. xd
OdpowiedzUsuńja też nie jestem zaaklimatyzowany, także spoko ;D ]
Nie wiedział, czy tylko mu się wydaje, czy faktycznie personel szpitala niekoniecznie go polubił, bo już drugi tydzień z rzędu nie mógł się wyrwać na noc do jakiegoś klubu, czy gdziekolwiek, by się rozerwać, bo znowu przydzielili mu ten cholerny dyżur na korytarzu. Nienawidził tego, a to dlatego, że raczej nic się tutaj nie działo, jedynie z niektórych pokoi dochodziły dziwne jęki, czasem krzyki, które nie tyle wywoływały w nim strach, co ten nieprzyjemny niepokój. Nie lubił tego miejsca, bo czuł, że sam tutaj powoli wariuje. A może nie tak całkiem powoli...?
Jakie więc było jego zdziwienie, gdy jednak dostrzegł jakiś kształt, w głębi korytarza.
- Ej, młody, nie powinieneś być u siebie? - spytał, robiąc kilka kroków w stronę obcego mu chłopaka.
[ No wiem, że genialne. Urzekło mnie, ale no... Cza się było rozstać xD. Laleczki gińcie! Muuuhahahaha! A tak na poważnie to też je lubię xD. Btw. Przepraszam za jakość, ale pisanie i włączony telewizor to tragedia ><.]
OdpowiedzUsuń- Uh? - Uniósł jedną brew do góry zdając się być nieco zdziwiony. Owszem był. Przecież i tak nie nigdy z własnej nieprzymuszonej woli nie chodził na terapię. Zawsze musieli go najpierw znaleźć, a potem na nią zawlec. Po co więc zawracać komukolwiek cztery litery żeby ten go informował? Roześmiał się, chyba ktoś kto wpadł na ten pomysł miał dość sadystyczne zapędy... Ale to dobrze.
Po pewno ciągnącej się w nieskończoność dla mebelka chwili Charlie raczył opuścić jego kolana i usadowić się na krzywym stoliku.
Założył nogę na nogę.
- Powiedz mi coś o sobie... - zażądał mało sympatycznym tonem. Chwila. W tej sytuacji to błąd. Tak więc szybko się poprawił, w miły sposób wypowiadając tylko dwa słówka. - Powiesz, prawda? - i znów uraczył towarzysza słodkim uśmiechem, jednak mimo to mało prawdziwym, a takim jaki noszą na swoich okrąglutkich buźkach lalki. No tak, Charlie też w końcu był zabawką, ale tą która wyrwała się spod władzy swojego właściciela i robiła wszystko po swojemu. On i tutejszy personel zdecydowanie nie byli najlepszymi przyjaciółmi... Czego nie można było powiedzieć o chłopcu na posyłki. Tragedia!
[ Wybacz xd a Tony to od Tony'ego Halika, tak żeby wszystko było jasne ;pp ahaha, no ba! ;D popiszę się swoją kravką wtedy xd ]
OdpowiedzUsuńWcale nie dziwił się chłopakowi. Pomimo świetnej orientacji w terenie, sam łatwo się tutaj gubił, a to dlatego, że wszystko w tym szpitalu wyglądało identycznie. I to go przerażało.
Wypuścił głośno powietrze, próbując przypomnieć sobie, gdzie tak właściwie teraz jest i gdzie tak właściwie znajduje się najbliższa łazienka. Okręcił się wokół własnej osi, usiłując rozpoznać teren, a gdy wreszcie wszystko skojarzył, zaśmiał się cicho, ale nie prześmiewczo. Zrobił kilka kroków, wyminął chłopaka i nacisnął klamkę trzecich od niego drzwi.
- Zapraszam - mrugnął do niego, odsuwając się na bok, by zrobić mu miejsce na przejście. - A do pokoju dotrzesz? - spytał, z pewną ironią w głosie, choć jego intencje były raczej pozytywne.
Dla Kevina nie było dziwne nic, co miało swoją ogólnie przyjętą nazwę. O insektofobii gdzieś już słyszał, ale nie spotkał się jeszcze z nazwą strachu, przed zobaczeniem cudzej krwi, a to była jego cholerna, spędzająca sen z powiek fobia. Dziś już nie ogarnia go tak ogromny lęk na jej widok, jak przeszło rok temu, ale nadal przechodzą go dreszcze.
OdpowiedzUsuńNa samą myśl, odruchowo sięgnął do swojego lewego, starannie zabandażowanego przedramienia i pociągnął lekko za materiał. Kiedy tak przyglądał się swojemu nowo poznanemu koledze, odbierał coraz silniejsze wrażenie, że skądś go już zna. Ale to było przecież niemożliwe.
- Cholernie przypominasz mi kogoś z poprzedniego szpitala.
[ zawsze to mówię, gdy się z kimś nie zgadzam, albo ktoś coś źle zrozumiał ;p
OdpowiedzUsuńtfu, nie lubię spać. Dlatego siedzę tutaj do późna i staram się wstawać wcześnie ^^ haha, może w ogóle się nie zorientujesz, że coś się stało xd ]
Roześmiał się i odprowadził go wzrokiem. Już miał wznowić swój obchód, ale doszedł do wniosku, że bezpieczniej dla tego chłopaka będzie jednak, jeśli to on go odprowadzi do pokoju, a nie ktoś z personelu. Akurat Tony miał chyba najluźniejsze podejście do pacjentów i nie robił im awantur z byle powodu.
Oparł się więc o ścianę i odpalił papierosa, bawiąc się wypuszczanym z ust dymem. Ostatnio stało się to jego ulubioną rozrywką, a to dlatego, że rozwiązywanie krzyżówek stało się już dla niego nużące. Cóż mógł robić zamknięty w czterech ścianach szpitala?
Gdy usłyszał, że chłopak wychodzi, odepchnął się łokciami od ściany i stanął naprzeciw niego.
- To w którym pokoju mieszkasz?
Wzruszył ramionami w odpowiedzi, zdobywając się na słaby uśmiech.
OdpowiedzUsuń- W sumie, to ja nie wiem jak powinienem się czuć, bo to trochę jak rozdwojenie jaźni - przyznał, choć skarcił się w duchu za chwilę, bo stwierdził, że chyba za bardzo wyolbrzymił. Chociaż momentami naprawdę czuł się tutaj dziwnie, jakby jeszcze nie do końca oderwał się od poprzedniego szpitala. Nie potrafił sobie wyjaśnić, dlaczego tak się działo, skoro oba ośrodki strasznie się od siebie różniły i to pod wieloma względami.
[Ja nie z odpowiedzią, ale chyba wiem, kto jest na zdjęciu, o ile Ty jeszcze się nie dowiedziałaś. Jaco van den Hoven.]
OdpowiedzUsuńPokiwał głową twierdząco, bo chłopak faktycznie miał trochę racji.
OdpowiedzUsuń- Ja nie myślę o życiu poza murami szpitala, bo raz się wypisałem i naprawdę źle to wspominam. Chciałbym tylko wrócić z powrotem do Sheffield - wyznał. Jakoś nie potrafił się tutaj odnaleźć, a tam zostawił mnóstwo wspomnień, czyli wszystko, co mógł najcenniejszego posiadać.
Timothy zaczął bawić się palcami, jakby był odrobinę zdenerwowany. Nawet jego gesty i ruchy były kłamliwe, uśmiechnął się lekko widząc grymas na twarzy nowego „kolegi”.
OdpowiedzUsuńOpuścił wzrok na swoje blade dłonie.
-Ach, a ja jestem tutaj od niedawna. – Z jego ust wypadło kolejne kłamstwo. Westchnął nieco smętnie, ale uśmiechnął się. – Jeszcze średnio wiem gdzie co jest – wymamrotał, niby to zakłopotany i wzruszył ramionami, chociaż doskonale znał każdy kąt i zakamarek szpitala.
Spojrzał na chłopaka i uśmiechnął się mimowolnie pod nosem, widząc jak się plącze, by odpowiednio zadać jedno, mało istotne pytanie.
OdpowiedzUsuń- Z Los Angeles, tyle mi wiadomo - odpowiedział krótko, przenosząc spojrzenie na obce osoby, pojawiające się w pomieszczeniu. - Wychowałem się w sierocińcu i tylko tyle pamiętam - sprecyzował po chwili, wciąż nie patrząc na swojego rozmówcę. Nie chodziło o to, że bolało go mówienie o tym. Po prostu nie przepadał za tymi wspomnieniami.
Kevin nie znosił litości, dlatego niechętnie o sobie opowiadał, bo zawsze kiedy komuś wyznał, gdzie tak naprawdę spędził większą część swojego życia, ten od razu zmieniał do niego swoje nastawienie i traktował go łagodniej i bardziej ulgowo, niż pozostałych. A on chciał po prostu czuć się normalny... chociażby pod tym jednym względem.
OdpowiedzUsuńWzruszył ramionami w odpowiedzi, bo właściwie to nie potrafił wypowiedzieć się w tej kwestii.
- Nie wiem, chyba normalnie. Nie mam porównania z tym, jak to jest mieszkać w rodzinie - powiedział po chwili. Mimo wszystko nie miał żalu do Tuomasa, za to że zadaje mu te wszystkie pytania. Miał prawo być ciekawy.
[nieźle ;)]
OdpowiedzUsuń- Nie jesteś i nic się nie stało, możesz pytać o co chcesz - odparł, uśmiechając się znów mimowolnie. Choć z zewnątrz wydawał się miły i sprawiał wrażenie w miarę możliwości otwartego, to wewnątrz bił się wciąż z myślami, dlaczego jeszcze tutaj siedział. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że może to przez to, że Tommy cholernie przypominał mu tamtego przemiłego dzieciaka z Sheffield. Tak, na pewno dlatego wciąż z nim rozmawiał i póki co nie odstępował na krok.
[u mnie z weną ciężko, zwłaszcza jeśli sam mam coś zaczynać. a dziś beznadziejny dzień, dlatego wysyłam takie gnioty ;p]
[przesadzasz ;p mi o takich porach raczej też odwala jakaś faza, ale nie dziś.
OdpowiedzUsuńpozdrów Stefana ;)]
- Wymykałeś się już tutaj na dach? - spytał nagle, wbijając w chłopaka lazurowe spojrzenie swoich oczu.
Daniels zdążył już się zaznajomić ze swoim piętrem, a co za tym szło, wejściem na dach. Oczywiście nie zamierzał stamtąd skakać, bo raczej niewielką zrobiłby sobie krzywdę, a wizja połamanych nóg, czy rąk jakoś skutecznie go odpychała. Wychodził tam, by popatrzeć w gwiazdy i trochę się wyciszyć.
[Te oczka to mnie przekonały *3* boskie, masz dość ciekawą postać, ale nie wiem jak zacząć postać. Jakbym coś dziwnego napisała to wybacz. Te pięć linijek pod zdjęciem, awww...są świetne]
OdpowiedzUsuńNudna, wszechogarniająca nuda, która powoli zaczyna władać naszym umysłem. Powoli, a może całkiem szybko zaplata sieci wokół nas samych, powoli chwyta swoimi wątłymi ramionami, my nawet nie mamy pojęcia kiedy.
Chłopak chcą wyrwać się z objęć, tej jakże znanej nudy zaczął łazić korytarzami psychiatryka, nie miał żadnych ambitnych planów. Chciał odpocząć od wszystkich, a zarazem spotkać kogoś kto mógłby mu potowarzyszyć. Paradoks, prawda? Pewnie to i prawda. Powoli ruszył przed siebie, w górę po skrzypiących schodach zmierzając w to tak dobrze znane miejsce. Starając się nikogo nie obudzić szedł coraz wyżej, aż wreszcie dotarł tam gdzie zmierzał. Wlazł na dach, nie miał problemu z otwarciem drzwi, dość często to robił. Usiadł na skraju, podciągnął nogi pod brodę i zaczął spoglądać w krajobraz, który przed nim się rozciągał. Westchnął. Tak bardzo chciałby stąd zniknąć.
[Tak, oczka są naprawdę śliczne. X3 nie wiem kto jest ich dawcą, także możesz zdradzić mi tę tajemnice XD A no rozumiem, ja czasem też tak mam, zaczynam w miarę ambitnie, a później jest tak jak zawsze… XD Emm, to wybacz, że wybrałam akurat dach, ale tak miałam straszny problem z zaczęciem jakimkolwiek]
OdpowiedzUsuńTak sobie siedział i kontemplował krajobraz, który rozciągał się przed nim. Pięknie, ładnie. Chmury powoli się oddalały, można było zobaczyć jak gwiazdy błyszczą na ciemnym niebie. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak ładny widok. Chłopak zaczął machać nóżkami w przód oraz w tył nie przejmując się, że coś może się stać. Według niego nie mogło. Spokojnie, uśmiechał się sam do siebie, aż nagle usłyszał jakiś dźwięk za sobą. Spiął wszystkie mięśnie i wstał. Podszedł do jakiegoś chłopaka, który stał w dość małej odległości od niego. Spojrzał na niego z zaciekawieniem
-Hej- mruknął starając się brzmieć przyjaźnie, a przynajmniej próbował, to chyba nie za bardzo mu wyszło, no ale trudno
[ale *bista postać o@]
OdpowiedzUsuń[dzięki za "fajny koleś(...)". to znaczy że moje wypociny są okej XD heheh Tuomas niezły chłop, poza tym wiek to tylko liczba :p
OdpowiedzUsuńCo do wątku, jasne, ale ja cierpię na pomysłów brak><" *wypruty*]
[ dzięki za zaczęcie ;D Mam nadzieje, że twojego pomysłu nie skiepszczę]
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień był jego drugim. Wiedział, że minie trochę czasu zanim przywyknie do nowego otoczenia i nowych lekarzy, no, ale zawsze było tak samo. Przyjeżdżał do nowego ośrodka i spędzał w nim dwa, góra trzy miesiące, po czym był dosłownie wysyłany do innego z pretekstem "Przykro nam, ale niestety nasz personel nie potrafi sobie poradzić z waszym dzieckiem...JEDNAK! znaleźliśmy ośrodek w którym leczyli już takie zaburzenia". Wszędzie to słyszał, najbardziej jednak ubolewali nad tym jego rodzice, którzy nie do końca wiedzieli gdzie naprawdę mu pomogą...
Nie myśląc już o wczorajszym dniu "zakodowania", wybrał się do sali odwiedzin. Było w nim kilka osób którym zdążył się już przyjrzeć. Powoli podjechał sobie do jednego ze stolików, właściwie nie licząc na odwiedziny, a jednak. Zjawiła się siostra której nie widział od kilku miesięcy. Jednak w sumie tylko słuchał o czym mówiła, głównie przyglądał się sfrustrowanemu chłopakowi, który z wymalowanym na twarzy "wkurwem absolutnym" rozglądał się po sali w oczekiwaniu na cud.
-ODEZWIESZ SIĘ W KOŃCU DO MNIE?! NIE ZGRYWAJ WIELCE CHOREGO!- wrzasnęła dziewczyna, na co zareagował podniesieniem spojówek. W sumie, mógł popatrzeć na purpurową twarz siostry. Ciekawiło go tylko kiedy ją stąd wyprowadzą, w końcu i tak robiła sobie tylko wstyd.
Kobieta wyszła. No ale nie zostawiła ciszy, jaką zastała wcześniej. Ludzie wprost nie mogli napatrzeć się na "szaloną" brunetkę szarpiącą się z dwójką mężczyzn w zielonych szlafrokach.
OdpowiedzUsuńZe stoickim spokojem opuścił więc wzrok z powrotem na chłopaka. Blask w jego oczach świadczył o rozbawieniu, więc wcześniej musiał się śmiać, co nie było niczym zaskakującym w stosunku do sytuacji. On sam by się zaśmiał, ale i tak brunetka była postawiona w dość żałosnym świetle, a to zapewniło jej zakaz wstępu na teren szpitala, bo jeśli następnym razem znów się wydrze, nie do końca można się spodziewać jak zareaguje któryś z pacjentów.
Nie zastanawiając się powoli podjechał do stolika przy którym siedział jeden z pacjentów, któremu się przyglądał wcześniej.
Podparł się o stolik.
Wiedział, że chłopak "młody gniewny" (jak on uwielbiał wymyślać swoim punktom obserwacyjnym nowe nazwy) może odejść jeśli będzie tylko chciał.
No, pięknie, Timothy mógł sobie pogratulować. Pieprzony czas spędzony w izolatce, przez co zupełnie nie wiedział co się działo.
OdpowiedzUsuńAch, zajebiście się poczuł, chociaż w sumie nie poczuł nic, nawet jeśli świadomość, że tak żałośnie proste kłamstwo nie wyszło, gdzieś tam kołatała w jego głowie.
-Jestem tu rok, jestem Timothy Gray – wypowiedział rozciągając swoje usta w nieprzyjemnym, pełnym złośliwości grymasie. – Szkoda, że nie jesteś taki naiwny, na jakiego wyglądasz – wypowiedział i wzruszył ramionami, a wzrok przeniósł na tych wszystkich ludzi, których nie znał, ale go irytowali.
[Nie wiem czy nie zostałam pominięta, zostałam?]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się tajemniczo. Właściwie bawiło go to, bawiło go, że nic nie zrobił, a ten już się czerwienił. Czyżby był, aż tak pociągający, że nawet nie musiał się odzywać? Fajnie jest zwalać z nóg jedynie spojrzeniem.
OdpowiedzUsuńWyciągną zimną dłoń i przejechał po zaczerwienionym obszarze na policzku chłopaka. Uśmiech mu się automatycznie powiększył.
[Dzięki, staram się i jakoś mi wychodzi]
[Emm, nie ma sprawy, tak tylko nie byłam pewna. X3 Nie, bo mnie ta głupio się upominać, nie lubię tego robić, jakoś tak mam, że od razu myślę, że po prostu wątek się znudził i tyle xd…
OdpowiedzUsuńOk. Dziękuję za informacje, zaraz sobie pooglądam jego zdjątka XD]
Uśmiechnął się raczej ironicznie, niż uprzejmie, ale kto by się spodziewał jakiegoś optymizmu po tym tutaj dziwaku, psycholu, komuś…
-Coś się stało?- zapytał jakby właśnie nie stali na dachu, jakby właśnie nie mieli spaść. Nieważne. Odsunął się aby nowy znajomy mógł wstać. Ciekawe jaka by była reakcja gdyby nasz kochany Danny tak nagle go popchnął. Hmm, ciekawe, pewnie byłoby zabawnie, bo dlaczego nie miałoby być?
Pewnie schodząc z tego miejsca na kogoś wpadnie, ci zamkną go w izolatce, pewnie tak, ale takie zamknięcie było warte tych kilku chwil spędzonych tutaj, czując się tak jakby był wolny i już dawno stąd uciekł. Przeciągnął się i westchnął
-Kim jesteś?-
[w sumie racja, lepiej napisać krócej niż męczyć kogoś byle czym i bez sensu]
OdpowiedzUsuńPowoli zabrał dłoń. Nie chciał go męczyć, tym bardziej, że różnica temperatur skóry mogła się różnić o około 7*, a to dość dużo, z resztą, że ludzki organizm jest bardzo czuły na różnice temperatur.
-Nic takiego, obserwuję- szepnął głębokim, nieco zdartym barytonem.
Jego rumieńce na prawdę były zadziwiające. On sam nigdy jeszcze się tak nie rumienił... nikomu nie udało się tego jeszcze u niego wywołać.
Złapał lewą dłonią za prawy rękaw.
OdpowiedzUsuń-boisz się dotyku? Czy go po prostu nie lubisz?- zagadną. Powoli zaczął rwać sznurek z którego był zrobiony sweter. Brzydko wystawił, a wsadzić się z powrotem nie chciał więc najlepszym sposobem było wyrwanie go.
[No różnie to bywa, a właśnie jeżeli wątek będzie zbyt żałosny albo coś innego to wiesz. Od razu mów, żeby nie było, że się dobijam, albo coś, a ty nie chcesz dalej go prowadzić :D No jak jest fajny, albo dopiero się zaczyna no to też się upominam xd]
OdpowiedzUsuń-No to bardzo dobrze- mruknął niczym się nie przejmując.
Co z tego, że są tak wysoko? To nic złego.
To nic złego, że jest źle.
To nic złego, że z dachu można tak łatwo i szybko spaść
To nic złego, że jesteśmy wysoko.
Przeczesał palcami włosy i spojrzał na niego z lekkim zaciekawieniem.
-Ja… Jestem Danny- tylko tyle był w stanie powiedzieć. Nie wiedział czy jest człowiekiem. Może nie był, może… Psychiatryk potrafi zmienić człowieka w kogoś kim nigdy nie był, albo i był, ale o tym nie wiedział.
[Tak, mam nadzieję, że damy radę, byłoby dobrze X3]
OdpowiedzUsuń-Szczególnie tutaj miło poznać- uśmiechnął się spokojnie i przeszedł kilka kroków w którąś ze stron. Nic sobie nie robił z zaistniałej sytuacji. Coś się stanie, albo i nie.
-Także co robisz? Idziesz, zostajesz?- takie chodzenie na krawędzi jak dla niego było całkiem zwyczajne.
-Mogę iść z tobą jeśli chcesz- powinien przejść tak, aby patrolujący korytarze lekarze ich nie zauważyli. Teoretycznie rzecz jasna.
[przepraszam :'( nie chciałam pominąć *płacze w ukryciu podziwiając przy tym cudowny taniec "makareny"*]
OdpowiedzUsuń-Właśnie się poznajemy- uśmiechnął się tajemniczo. Wiedział dokładnie, że jego skóra była zimna, czasem nawet mówiono mu "jesteś zimny jak lód" co nie ograniczało się tylko do temperatury jego skóry, a do całości osoby. Nie wiadomo co mu nagle strzeliło. Raz był miły i potulny jak kotek, a drugiego dnia wręcz zabija spojrzeniem.
Odetchnął spokojnie. Chłopak był naprawdę bardzo nieśmiały. Co można było nazwać uroczym, jednak w miejscu gdzie się znajdują to słowo byłoby zbrodnią.
Uśmiechnął się delikatnie do przechodzącego obok lekarza. Właściwie był to jedyny mężczyzna z którym mógł sensownie porozmawiać.
OdpowiedzUsuń-Od kiedy? Tutaj niecały tydzień, ale przyjechałem z innego szpitala. Jeżdżę po różnych więc za kilka dni pewnie mnie tutaj już nie będzie- był świadomy tego, że lekarze mogli odmówić współpracowania z nim.
[Szuka i znalazł, autograf dostała i ucieszona poleciała ;D ]
[ Anthony II brzmi dumnie! Wybierając imię dla mojej postaci zerknęłam niestety tylko na imiona pacjentów, więc nie miałam pojęcia, że Antków będzie aż dwóch. Bardzo się cieszę że to niezidentyfikowane coś, jednak spodobało Ci się w Tonym :D
OdpowiedzUsuńBtw. Masz może pomysł na jakąś relację? ]
[Ewwww, .w. bo ten, no nasz wątek jest dupiaty, przynajmniej ja tak myślę, ale to moja wina bo tego taki dziwny wymyśliłam. Także... Może zaczniemy coś nowego, jeżeli oczywiście chcesz... X3 No i tak, to tyle]
OdpowiedzUsuń[Tak, wątek odrobinę do kitu, także jeżeli chcesz rozpocznijmy jakiś nowy… XD’’’
OdpowiedzUsuńNie wiem, może jeszcze uda nam się powątkować jakoś tak fajnie. Emm. A twą drugą postać kiedy dodasz?
Tak, może rozpocznijmy wątek od jakiejś terapii. Bardzo proszę. Mogłabyś zacząć?]
Timothy spojrzał na chłopaka całkiem obojętnie i o ile było to możliwe, jego niebieskie oczy wydawały się być jeszcze zimniejsze, niemal przeszywające. Nie miał już ochoty na takie zabawy, powinien znaleźć sobie jakieś inne, ciekawsze zajęcie niż towarzyszenie temu tutaj.
OdpowiedzUsuń-Kłamca nie powinien wyglądać na kłamcę, to byłoby zbyt oczywiste – stwierdził i wzruszył ramionami, by wrócić do powolnego lustrowania ludzi znajdujących się w pomieszczeniu. Do perfekcji już opanował wprawianie w zakłopotanie samym spojrzeniem.
Mógł zapytać chłopaka co u niego, jak się trzyma, jego lekarz prowadząca byłaby zadowolona z takich … ludzkich odruchów, Tim natomiast uśmiechnął się w myślach i ponownie obrzucił chłopaka oceniającym spojrzeniem na moment zatrzymując się na tych jego usteczkach.
[Naczelnym świrem.]
OdpowiedzUsuń[ Imię Twojej postaci *.*
OdpowiedzUsuńJeeej... Nightwish <3 Uwielbiam ten zespół, między innymi dlatego, że to od niego zaczęłam swoją przygodę z 'dobrą muzyką' ;)
Tak czy inaczej mam ochotę na wątek. Jakiś pomysł może? ]
Jestem poirytowany i zły, właśnie siłom wyciągają mnie z mego bezpiecznego lokum, w którym tkwiłem przez kilka dni z obawy przed światem, z obawy przed ludźmi, którzy byli w szpitalu. Myślę, że mogą mi coś zrobić. Usadowili mnie na jakimś niebieskim krześle w kręgu innych osób. Strasznie się boje, są za blisko. Strzelam kośćmi, jakby dając do zrozumienia, że lepiej nie zbliżać się do mojego wątłego ciała.
OdpowiedzUsuńNie chcę mówić o swoim życiu, o swoich problemach, o niebieskich jednorożcach, które właśnie się ze mnie śmieją. Jest źle, ale chyba mogłoby być gorzej. Ciekawe czy na haju poczułbym się tak samo?
Obok mnie usiadł jakiś chłopak. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu, ciekawe czy oni tak jak moje jednorożce potrafią latać.
Może jakbym kogoś zepchnął z dachu, okazałoby się czy mają skrzydła potępionych aniołów.
Ktoś mnie chyba o coś zapytał, nie wiem, nie słucham. Obok mnie usiadł jakiś chłopak, zmrużyłem oczy, znałem go, ale i tak zachowywałem stosowne zasady bezpieczeństwa.
[Jeśli najdzie Cię pomysł, tudzież stworzysz tą postać - zapraszam.]
OdpowiedzUsuń[no, to wiadomo. ;) a Stefan zajebisty.
OdpowiedzUsuńwybacz drobny zastój. zauważyłem, że zaglądam tu tylko, kiedy dopada mnie podły nastrój.]
Nienaturalna reakcja chłopaka na to pytanie, nie umknęła uwadze Kevina. Uśmiechnął się pod nosem i uwolnił go od swojego spojrzenia, odruchowo przesuwając palcami po swoim zabandażowanym przedramieniu. Rozśmieszyło go trochę to, że chłopak przypominał mu w tym momencie siebie samego, jeszcze sprzed przeszło roku, ale nie o tym chciał myśleć.
- Chcesz iść tam ze mną? - zadał kolejne pytanie, tym razem nie spoglądając w przestraszone oczy.
Czemu miał nie być zachwycony? Każdy by chciał, aby w jego otoczeniu ktoś nabierał rumieńców. Znaczyłoby to , że jest się czymś ładnym, a za razem podniecającym. W każdym razie, takie jest pierwsze wrażenie.
OdpowiedzUsuń-O i jak myślisz, będzie to jedyny ośrodek?- zagadnął. On kiedy rok temu trafił do swojego pierwszego szpitala sądził,że to był pierwszy i ostatni, teraz już wątpi z każdym kolejnym tygodniem spędzonym w szpitalu.
[*klaszcze piszcząc* wiesz co zazdroszczę XD Chciałabym tańczyć makaren, ale nie umiem
A morda żeczywiście, jest cudna XD]
OdpowiedzUsuń[No widzisz jak miło *3* XD]
Nie ma pojęcia co tak dokładnie tu się dzieję, ktoś coś mówi, inni milczą.
Jeszcze inni płaczą, jemu także zbiera się na płacz. Pociąga nosem, jednak łzy nie płyną po moich policzka, bladej cerze. Jednak wszystko jest w porządku. Jeszcze nie umiera, ponownie ktoś coś mówi.
Ja już nie wie. Niczego nie rozumie, jest coraz gorzej, za bardzo aby cokolwiek zrozumieć
Zamrugał kilkakrotnie, lecz na dobre nie powróciłem do ich świata
-Niestety. Wolałabym być gdziekolwiek indziej- mruczał pod nosem nie wiedząc co lekarka może z tego wywnioskować, miejmy nadzieję, że nie wywnioskuje nic. Zapisze coś w tym swoim małym, żółtym notesik, westchnie i zostawi go w spokoju.
-Stało się coś?- Zapytał już głośniej
[Dzień dobry, kłaniam się i miło mi poznać i ojej, ale masz fajną postać :3 Najbardziej urzekają mnie te poziomki na samym końcu, ale cała reszta też jest super. *vv* A, a tak właściwie to chciałam się zapytać czy znalazła by się ochota na wątek z Leosią...?]
OdpowiedzUsuń[Mogę dać nawet masę czekoladek przywiezionych ze Słowacji w ramach wielkich przeprosin, bo naprawdę biorę się za czytanie karty, mówię sobie: "Odpowiem wszystkim i przeczytam." A tu nagle ktoś jak na złość, musi odpisać, takie błędne koło. Ale dzisiaj nawet to zrobię i nawet zacznę wątek :3 jeszcze przed 21 dostaniesz ode mnie wypociny. Okej?
OdpowiedzUsuńI gdyby nie to, że wariat czasami musi odpocząć i wyjść z domu, to pewnie zrobiłabym to dawno. Ale i tak przepraszam, przepraszam, przepraszam.]
[No tak, już wiem dlaczego nie doczytałam tej karty do końca, mimo że wcześniej próbowałam. To nie moja wina, że w pierwszym linku masz tak świetną piosenkę, że się zaczęłam zachwycać Tarją Turunen i potem YT mnie zupełnie pożarło. A żałuję teraz, że nie odezwałam się wcześniej, bo Tomuś okazał się tak fenomenalny, że wątek musi musi musi być! ♥ ]
OdpowiedzUsuńZnowu na śniadanie podali jakąś papkę. Co to w ogóle jest? Mówią, że owsianka. Ja nie lubię owsianki, ale podobno jest zdrowa. Brat zawsze dawał mi swoją, kiedy była na śniadanie. Ja zjadałem jego, a swojej już tknąć nie mogłem. A potem mama na mnie krzyczała, czemu nie jestem jak brat. On jest taki wspaniały. Prawda, że jest? Miał złote włosy, zupełnie inne od moich. Też takie chciałam, dlatego się przefarbowałam, ale wyszła z tego platyna. Śmiał się ze mnie.
Na talerzu siada mi mucha. Je moją owsiankę. Czemu jej to smakuje? Ani to ładne nie jest, nie mówiąc już od smaku. Ale zaraz, to mucha? Podrywam się naglę, zaczynam krzyczeć i zataczam się w tył, wpadam na jakiegoś chłopaka, który właśnie niósł tacę. Miotam się, teraz w uszach dzwoni mi ten charakterystyczny brzdęk. Brat mówił, że jeżeli będę niegrzeczna, muchy mnie zjedzą. Brat nie kłamie. Miał zielony sweter, kiedy to mówił.
[Taki suchar, ale jak tak sobie pomyślałam, że homo chłoptaś i homo półchłoptaś trafią do jednej łazienki, żeby się umyć od tej owsianki, to może być ciekawie :P ]
[ o, cóż za przemiły chłopczyk ;> takiego mój Louis tutaj poszukuje :D nie chcesz może zacząć? ]
OdpowiedzUsuń[ ileż chęci, jak miło :D pierwsze moje skojarzenie - łazienka. chłopaczek za dużo mu się przygląda, przez co Lou zaczyna się nim interesować. no, chyba że wolisz na hardkora, od razu wysłać Twojego Tommy'ego do pokoju Louisa, ale ja z niego nie ręczę ;> ]
OdpowiedzUsuń[ w sumie racja. xD z tym, że prędzej niespodziewanie wpadnie im ktoś do łazienki, niż do pokoju Louisa ;D ]
OdpowiedzUsuńW nocy próbował podpalić kolejny budynek, jednak tym razem upatrzył sobie taki, który był wręcz przepełniony ludźmi. Chciał patrzeć, jak biegają, krzyczą, płoną i duszą się trującym dymem. Tak bardzo nastawił się na to, co zamierzał zobaczyć, że wreszcie znowu go dorwali. Znów musiał siedzieć na pieprzonym posterunku, by kolejny raz z rzędu wysłuchiwać tych samych zarzutów. No i znów trafił tutaj, akurat na śniadanie. Nienawidził tutejszej stołówki, dlatego zaszył się w jednej z łazienek, z nadzieją że nikt go tutaj nie znajdzie i nie spróbuje zaciągnąć na dół. Nie pocieszył się swoją wyimaginowaną wolnością zbyt długo, bo w chwilę później pojawił się tu ktoś jeszcze. Do tego próbował go poobserwować, co nieco go rozbawiło. Wszystko przez tą nieśmiałość, która biła od tego drobnego chłopaka.
Louis wcale nie liczył na nic podobnego. Nauczył się już tutaj funkcjonować w dogodny dla siebie sposób, więc nie czekał ze zniecierpliwieniem na wypis, jak za pierwszym razem, kiedy go zamknęli. Jednak zamiast normalnieć choć odrobinę, z każdym razem, gdy już tu trafia, Louis psuje się jeszcze bardziej. Coraz więcej w nim psychopatycznego drania i właściwie, to już wcale nie widać w nim ludzkich odruchów. To tutaj nauczył się tak pięknie kłamać, mamić innych swoim nieszczerym wnętrzem i wykorzystywać dla własnej, chorej satysfakcji.
OdpowiedzUsuńIm dłużej obserwował chłopaka, tym większa nachodziła go ochota, by rozpocząć jakąś intrygę. Wprost przepadał za tego typu osobami, bo te zawsze najżałośniej i najciszej próbowały wołać o pomoc, kiedy się do nich dobierał.
- Może w czymś mogę pomóc? - zaczął, tak po prostu znikąd pojawiając się tuż za plecami chłopaka. - Wyglądasz na nowego - wymruczał nad jego głową, spoglądając mu w oczy poprzez lustrzane odbicie.
Noc, grzebanie przy zamku od drzwi i spacer na dach. Nie lubił gwiazd, a powietrze mimo że dość świeże, zwarzywszy na umiejscowienie szpitala, nie cieszyło go. W zasadzie, po co przychodził tutaj co noc? Chyba nadal miał nadzieje, że przyjdzie ktoś, kto zechce odpowiedzieć mu na pytanie jak to jest umierać.
OdpowiedzUsuńNie chciał umierać, ale nie obawiał się tego, to byłoby nieadekwatne do jego stanu. Strach, był czymś nierealnym. Nie zabiłby się, chciałby żeby ktoś to zrobił, krok po kroku, ale nie było chętnych.
Siedział na krawędzi płaskiego dachu pokrytego papą, było chłodno co zwiastowało niechybne zakończenie lata. Timothy oddychał głęboko i machał nogami.
Jak to było planować swoją śmierć? Planowanie, czyli coś niemożliwego z powodu natłaczających się gdzieś tam myśli, które odbijały się o podstawę czaszki.
Potrzebował zniknąć, chociaż nikt nie zwróciłby na to uwagi, nawet on.
Skrzypnięcie otwieranych drzwi. Ktoś tu wszedł? Pewnie nie domknął drzwi na dole.
Timothy miał absolutnie gdzieś kto tutaj wszedł, co będzie mówił i jak się zachowa.
Zamachał nokami patrząc w dół. Nie bał się, pamiętał, że jego brat miał lęk wysokości. Tim kiedyś zepchnął go ze schodów, ręka trzasnęła wydając zabawny dźwięk. Nie żałował, to była tylko zabawa, a brat nadal wierzył we wszystkie kłamstwa.
Timothy obejrzał się za siebie przyglądając się zarysowi postaci w ciemności, nieco w oddali, podejdzie?
-Zepchniesz mnie? – zapytał z nadzwyczajną lekkością. Spojrzał na swoje kolana, czego chciał?
W duchu zaśmiał się głośno, widząc to przestraszone spojrzenie w lustrze. Chłopak wydawał się być naprawdę bardzo spłoszony, a przecież Louis niczego jeszcze nie zrobił. Ale to go kręciło chyba najbardziej. Ten strach, który potrafi wywołać u innych.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, ja w przeciwieństwie do ciebie jestem tutaj praktycznie weteranem, ale mimo to często towarzyszy mi strach - zaczął nagle, wciąż obserwując czarnowłosego w lustrze. Starał się przybrać przyjemny ton głosu, by chłopak zechciał nabrać do niego odrobiny zaufania. - Najbardziej boję się nocy, w sumie to ciemności - wywrócił oczami w teatralny sposób, jakby drwiąc ze swojej słabości. - I mówię ci o tym, żeby dodać tobie otuchy, bo widzę że coś cię trapi i obawiasz się czegoś. - mówił w tak wiarygodny sposób, że nie sposób było mu nie zaufać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wiedział co się dzieje, ktoś krzątał się wokół niego, ach tak, to ta przeklęta lekarka, która uważa, że swoim ładnym uśmieszkiem zdziała cuda i przekona go do współpracy, przekona, że taka terapia potrafi cokolwiek zdziałać, a nie potrafi. Westchnął
OdpowiedzUsuńNie miał pojęcia dlaczego znowu siedzi na tych okropnych niebieskich krzesłach w jeszcze okropniejszym kręgu, stykając się łokciami z innymi pacjentami.
Mogli by przynajmniej dobrą kawę, dawno nie pił czegoś o czym można było powiedzieć „dobre”. Och nie, lekarka właśnie do niego podeszła. Zaczęła do niego mówić o tym, że kochany Danny powinien się z kimś zaprzyjaźniać, a nie siedzieć z dala od ludzi, tylko uśmiechnąć się i porozmawiać z którymś z innych wariatów.
-Mhm- mruknął tylko i zaczął się rozglądać. Kawy, on chciał kawy, takiej dobrej, z pianką.
Swobodniej oparł się o oparcie krzesła, które zaskrzypiało. Ciekawe czy siedzisko zapadnie się pod takim chudym ciałem jak te tutaj.
[How sweet ♥ Cieszę się, że Cię rozbawiłam :P
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście, to był drugi link. W takim razie pora i przesłuchać pierwszy, bo zupełnie nie zwróciłam na niego uwagi. Och, jak te grupowce uczą mnie gustu muzycznego, no :D Jeszcze tyle fajnych piosenek na mnie czeka, o których nie miałam pojęcia.]
Bzzzz. Bzzz. Bzzzz. Ciągle jeszcze to słyszysz. Bernie, odpowiesz mi? Boję się otworzyć oczu. Bernie? Czemu znowu cię tu ze mną nie ma, ty mała cholero!
Otwieram oczy. Leżę na podłodze, obok mnie jeszcze ktoś. Wszystko dzieje się tak niesamowicie szybko. Uderzyłam się w głowę? Wszędzie śmierdzi tą przeklętą owsianką. Co się stało? Strach przed tą przeklętą muchą zupełnie odebrał mi rozum. Dlaczego one istnieją? W czym są jeszcze potrzebne oprócz bzyczeniu i straszeniu ludzi. Skąd one się biorą? Czy Bóg je kocha? Czy może kocha bardziej niż mnie?
Nagle ktoś nas ciągnie. Ktoś bierze mnie pod pachy i gdzieś prowadzi, bo nie jestem w stanie sam poruszać nogami. Idziemy. Berniego ciągle nie ma. Szkoda, bo śpiewałby mi piosenki o słoniach. Nagle drzwi się otwierają, wychodzimy na korytarz. Ciągle nie wiem, czy dookoła dzieje się coś więcej. Świat zamarł i patrzy się tylko na nas?
- Umyjcie się, zaraz ktoś po was po was przyjdzie.
Drzwi się zatrzasnęły.
[No i co z tego, że nie Polska? :D Obcokrajowcy świetnie władają polskimi przekleństwami. Jak np. będąc na wycieczce w Niemczech, w kolejce na kolejkę (Jeżu, jakie masło maślane powstało xD)... na rollercostera, podsłuchałam u niemieckich turków takie słowa jak "suka", albo "kurwa". W innych krajach to też może być znane :P]
Podniósł się z miejsca i stał teraz na krawędzi, pięty wystawały mu poza gzyms dachu, przyglądał się chłopakowi, mimo że w ciemność przebijało jedynie mdłe, słabe światło księżyca co jakiś czas wywijającego się z objęć chmur
OdpowiedzUsuńNa jego ustach wykwitł nieprzyjemny, sadystyczny uśmiech, kiedy zorientował się, jak bardzo chłopak się boi. Pokonał kilka metrów które ich dzieliły, stanął przed chłopakiem i przytknął mu silnie dłoń do ust.
-Nie drzyj się tak, zjebie – warknął, wściekły. Kiedy był zły był niemal zdolny do wszystkiego. Nadal zatykał dłonią usta chłopaka, drugą ręką złapał go za nadgarstek i pociągnął, samemu wykonując kilka drobnych kroków w tył, ciągnąć osobnika w stronę krawędzi. – Bardzo się boisz? – zapytał z kpiną, nie był wielki, był wysoki i szczupły, ale miał sporo siły. –Zabraniam ci krzyczeć – oznajmił poważnie. Nie obchodziło go, czy ktoś tu przylezie, ale chciał mieś spokój.
[Ojej, dziękuję :3
OdpowiedzUsuńDałaś radę przez nią przebrnąć? Dzielny człowieku, pochwały Ci się należą!
A co do tego, że tu dużo ludzi dobrze pisze w zupełności się zgadzam... i jestem teraz onieśmielona i ach, co ja zrobiłam wstyd mi się tu pokazywać. xC
Hmm, to jak są chęci, to może ja zacznę?]
Po niemej walce z opiekunami o to, aby Leo zjadła obiad, nadeszła pora na to by wreszcie wypchnąć ją z pokoju w którym siedziała cały dzień. Wytłumaczyli jej, że musi spędzać też czas na rozmowach z innymi. Pokazali gdzie jest świetlica, a potem zostawili. Przez dłuższą chwilę stała z brzegu i obserwowała pomieszczenie. Było w nim zaledwie kilka osób, ale i tak panował swego rodzaju rozgardiasz. Grał telewizor, a ze trzy z nich rozmawiały, w opinii Leosi stanowczo za głośno. Ktoś siedział jednak przy stole i rysował. Wbiła w tą osobę spojrzenie. Rysowanie. Powoli podeszła i stając nad chłopakiem przyglądała się temu co rysował. Na początku nie zwrócił na nią uwagi. Nachyliła się nad nim i pokazała palcem na kartki i kilka kredek leżących na stole.
- Mogę? - spytała i nie czekając na odpowiedź sięgnęła po jedną z kredek.
Patrzę na niego trochę oniemiałym wzrokiem, nie wiem co mam zrobić. Ciągle jestem w szoku, choć już trochę mniejszym. Muchy nie ma. Nic nie bzyczy. Mogę się już czuć bezpiecznie? Bernie?
OdpowiedzUsuńW końcu spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Wszystko jest brudne od tej szarawej, klejącej się mazi, zwanej jedzeniem, inaczej owsianką. Włosy, twarz, sweter babci. Pewnie nogi też, choć one już nie dosięgają do lustra. A poza swetrem nic a nic, tak zazwyczaj chodzę. Kiedy już zakładam za duży o wiele rozmiarów sweter babci, nie zakładam już na siebie nic, oprócz męskich bokserek. Bez namysłu zdejmuję go z siebie, bo śmierdzę i nie mogę wytrzymać. Co prawda brat nie pozwalał mi się rozbierać bez jego zgody, przez co przez wiele dni chodziłam w tych samych, prześmierdłych, przesiąkniętych krwią, brudem i żalem, swetrach, koszulach, spodniach czy spódniczkach. Ale zdarzało to się tylko wtedy, kiedy mamy nie było w domu, wyjeżdżała na kilka dni, pozostawiając nas samych. W innym wypadku brat bardzo dbał o moją higienę, żeby nikt nie zaczął się niczego domyślać.
Spoglądam kątem oka na mojego towarzysza, który szamocze się ze swoimi długimi włosami. Są ładne, też chcę mieć takie, albo przynajmniej ich dotknąć. Mogę? Bernie, mogę?
- Może pomóc? - pytam w końcu. W sumie to nie czekam na pozwolenie, sama sobie pozwalam. Podchodzę i spłukuję z czarnych kosmyków glutowate śniadanie.
[Mówisz, że Tomuś powstał przez te piosenki? Omnomnomnom :3 Dobrze spożytkowane przesłanie muzyki. I napawam się teraz playlistą blogową, a raczej piosenką Epicy. Wcześniej miałam fazę na Foo Fighters, potem na piosenkę z Królewny Śnieżki, a teraz to :P I ciągle czekam, aż chociaż jedna z moich propozycji muzycznych zostanie zaakceptowana i dodana. Miłoby było xD
I jak już mówimy o natchnieniach, mnie natchnął film XXY, bardzo polecam. ]
[Hej, masz ochotę na wątek?]
OdpowiedzUsuńPodobało mu się to, ta wyczuwalna panika w oczach chłopca, który nie wiedział, czy zaraz jego główka nie roztrzaska się o ziemię. Uśmiechnął się do chłopaka, słodko, co w tej sytuacji wyglądało niemal groteskowo.
OdpowiedzUsuń-Bardzo się boisz? – zapytał zatrzymując się, zaledwie metr od krawędzi, chłopiec z pewnością jeszcze lepiej dostrzegał teraz ile metrów dzieli ich obu od ziemi. Zabrał dłoń od ust chłopaka i potarł jego policzek, zgarniając kciukiem mokry ślad.
Znudził się już, jeśli chłopak się nie szarpał, Timothy tracił zainteresowanie. Chociaż panika wyglądała zabawnie, on się niczego nie bał, nigdy tego nie doświadczył. Umiał udawać niektóre emocje, ale ich nie rozumiał.
Bać się? Wysokości? Głupota.
Trudno mi oderwać od niego wzrok. Ciekawe co sobie o mnie pomyśli, kiedy tak oniemiały stoję i wpatruję się w jego smukłe ciało. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałem nagie męskie ciało, oprócz w telewizji. I oprócz tego, mojego brata. Ale on liczy się coś poza. On jest zupełnie kimś innym, kimś wyjątkowym, kimś moim. Kimś, kto o mnie dbał i robił wszystko dla mojego dobra.
OdpowiedzUsuńCiekawe co ten chłopak myśli sobie o moich bliznach, których jest pełno? Nie wszystkie dostrzegalne, niektóre do sine ślady, inne strupy, blizny, szramy. Póki co żadnych świeżych ran nie ma, wszystkie opatrzyli na policji. Ale ślady pozostały i będą mi przypominać o bracie codziennie.
- Wiesz, że wariata można poznać po ranach? - wypalam w końcu. - Jeśli wkładasz palec w ranę i boli, grzebiesz w niej i mimo to boli, a potem przestajesz i boli mniej, to znaczy że nie jesteś wariatem. Brat mi o tym mówił, a on jest taki mądry. Robił wszystko, żebym był zdrowy.
[Hahahaha, uśmiałam się xD Jak ja Cię lubię, Mały Potworze.
U mnie jak nadchodzi wena na postać i widzą ją wyraźnie, to wystarczy nawet pół godziny na napisanie karty. Kwadrans na zdjęcia :D Ale to muszę mieć naprawdę wenę, a to dzieję się niespodziewanie. Najczęściej w kościele. Czyżby jakaś wola boska?]
[niestety nie ostrzegałaś przed zrytym mózgiem, ale obejrzyj sobie kilka filmików z kanału "SteveKardynal" to w sumie będziesz tak jak ja dzisiaj... po prosu każdą piosenkę w radiu którą słyszę, a była u niego w filmiku to się śmieję bo nie mogę ]
OdpowiedzUsuńTak, nic nie znacząca choroba, za coś takiego się do takich miejsc nie trafia. Jemu zaczęli wmawiać choroby o których istnieniu nawet nie słyszał. W pewnym momęcie zaczęli go wkręcać że choruję na schizofrenia paranoidalną, ale to w innym środku.
-rozumiem, to będziesz miał się z czego cieszyć jak stąd wyjdziesz. W sumie, będzie to jeden z najszczęśliwszych dni każdego z nas. W końcu, każdy marzy aby stąd się wydostać- on sam planuje wyjść stąd na dobrą kawę to jak na razie jego jedyne postanowienie
[ O nie, mój sekret się wydał! I co ja teraz zrobię?
OdpowiedzUsuńNie martw się, jeśli mam być szczera to za komplementami raczej nie przepadam a nawiązałam do zdjęć, bo przez pewien czas na serio interesowałam się fotografią i uczyłam różnych ciekawych rzeczy o profesjonalnych zdjęciach, tyle, że jakiś czas temu to zostawiłam i efekty pozostały na tym samym poziomie co były. Dlatego teraz oglądając różne zdjęcia marudzę sobie, że też bym tak mogła gdybym się wtedy przyłożyła xD Niestety dowartościowań mi nie potrzeba, bo "grube i brzydkie" to jest moje ego ;)]
Leo zazwyczaj rysowała własne wersje ilustracji do ukochanych książek i rzeczy, które nie istnieją. Ewentualnie rośliny. Nigdy nie rysuje ludzi, jeśli chce ich jakoś przedstawić maluje same cienie lub jedno kolorowe nie cieniowane sylwetki.
- Dziękuję. - powiedziała, siadając obok niego i przez chwilę patrząc z zadumaniem na kredkę trzymaną w ręku. Co by tu... Po chwili już wiedziała i zupełnie wyłączyła się, nie zdając sobie sprawy z tego co działo się wokół niej. Na kartce powoli wykwitał obraz skrzydlatego drzewa. Nagle ktoś kto zapewne ich nie zauważył potrącił dziewczynę i z dźwiękiem cichego trzasku kredka złamała się na pół.
- O nie. - jęknęła - Przepraszam, strasznie przepraszam - zwróciła się do chłopaka i jeszcze w tej samej chwili gwałtownie odwróciła do tyłu chwytając za rękaw osobę która na nią wpadła. Nie wiedziała kto to, ale też za bardzo jej to nie interesowało. Wbiła w tą osobę swoje puste spojrzenie i dziwnie spokojnym tonem powiedziała
- Pójdź do pokoju nr. 79 i przynieś pudełko kredek. Pójdź.
Potem puściła człowieka i z triumfalnym, uroczym uśmiechem odwróciła się z powrotem do Tommy'ego.
- Nie martw się, ta osoba, która sprawiła, że zniszczyłam kredkę przyniesie nowe kredki. Nie martw się, nie zniszczą rzeczy mojego nowego przyjaciela. - oznajmiła. Nie miała pojęcia o przyjaźni, ale podobno powinna to robić, więc się zaprzyjaźniała. A on pożyczył jej kredkę. To chyba znaczyło, że był jej przyjacielem. Przynajmniej w mniemaniu Leosi.
Przykucnął przy swojej dotychczasowej ofierze i przyjrzał mu się tak, jak zainteresowany jakimś faktem drapieżca. Wpatrywał się w oczy chłopaka, swoim zimnym, natarczywym spojrzeniem niewątpliwie doprowadzając do skrępowania drugiej osoby.
OdpowiedzUsuń-Nie płacz, nie zrzucę cię – obiecał, chociaż nie było wiadomo, czy można dać wiarę jego słowom. Głos brzmiał łagodnie, ale na twarzy zagościł złośliwy, pełen wyższości uśmiech, zapewne dostrzegalny z tak niedużej odległości jaka dzieliła ich obu i raczej nie był on przyjemny dla oka. Usiadł obok chłopaka i zaczął sobie tak po prostu milczeć, nie widział nic złego w tym co zrobił.
[miło że się przyznałaś, to wiele dla mnie znaczy XD Wolę być ostrzegana przed czymś takim. A Steve’go polecam, jest to koleś który naprawi każdy zniszczony dzień niezależnie od pory i dnia XDD]
OdpowiedzUsuńSolder dostosował się do typowego życia w takich ośrodkach. Na początku chciał wrócić do domu, krzyczał, szarpał się z lekarzami, ale po pierwszym miesiącu zrozumiał, że to i tak nie ma sensu i im bardziej będzie się szarpał z lekarzami tym dłużej będą go w nim trzymali. Więc sam jakby wpadał w błędne koło, nie chciał doprowadzić do tego co zrobił ze sobą młody Jim z którym dzielił pokój w poprzednim ośrodku. Przed jego przyjazdem tutaj Jim trafił do izolatki i już z niej nie wyszedł, ciekawiło go tylko czy jeszcze kiedyś się zobaczą.
-Jak jest w Finlandii/ Nigdy tam nie byłem, a chciałbym sobie wyobrazić to miejsce.
[Mogłaś nie pisać, że wszystkim odpisujesz, to bym się poczuła jakoś wyjątkowo :< Ale za to musisz mnie wyściskać jak wrócisz, mocno, mocno, mocno! I nie musisz mnie wyściskać na odległość, wpadaj do mnie! A potem możesz zrzucić mnie z okna za tamto fopa xD A gdzie jedziesz sobie wakacjować?]
OdpowiedzUsuń- Skoro ich nie ma, oznacza, że jesteś jeszcze większym wariatem, niż inni. Boli i nie wiesz dlaczego. Boli, cały czas boli. Bo gdyby Cię nie bolało, to byś przecież tutaj nie siedział, prawda?
Dziwny jest, ale mimo to chcę z nim rozmawiać. Nawet jeżeli nie ma na sobie nic zielonego i mnie nie rozumie.
- Myślisz, że ktoś tam na nas czeka? - pytam, spoglądając na drzwi. - Nie chcę tam wracać, tam nie jest fajnie. A tutaj jestem z Tobą, jest nam miło, prawda? Nie ma owsianki, nie ma muchy, nie ma nikogo, kto każe nam być rozsądnym. Czy to nie jest piękne? - Rozprostowuję ręce i kręcę się w około. - Chodź ze mną! Chodź! Zobaczmy, czy naprawdę żyjemy! Chcę uciec, nie chcę tu być. Chcesz uciec ze mną?
Nie wiem czemu tak naglę mówię nie na temat. Ale coś się we mnie odblokowało. Jakoś tak powoli do mnie dochodzi, że nie tylko ja jestem wariatem. Bo co to w ogóle znaczy być normalnym? Dlaczego to ja jestem wariatem, kimś nienormalnym, a nie oni? Ci, którzy próbują mi to wmówić. Ci, którzy nigdy się nie śmieją, wyglądają normalnie i noszą nudne, białe fartuchy.
- Kto jest wariatem, a kto nie? Kto jest wariatem, a kto nie? - śpiewam cichutko. Na ogół nie śpiewam, bo brat to robił. Ale brata tu nie ma, a ja tak strasznie za nim tęsknie. On też śpiewał mi tę piosenkę, ale póki co nie zaśpiewam innych wersów. Nie wiem czy ten chłopak chce je usłyszeć.
[Mega chaotyczne, nie wiem czy się do czegoś nadaje, ale kit xD]
[żyję, żyję. jak o Apophisa chodzi, to w sumie opuściła mnie ochota na pisanie, odkąd on też zamilkł ;p]
OdpowiedzUsuń- No to chodźmy - mruknął, dźwigając się z miejsca. Podczas gdy przemierzali wszystkie korytarze, by dojść wreszcie do celu, Kevin nie odezwał się ani słowem. Nawet się nie uśmiechnął, choć właściwie to i tak w tym krótkim czasie, odkąd towarzyszył Tommy'emu robił to zbyt często.
Na dach wyszedł jako pierwszy, by chwilę później obrócić się i pomóc wejść chłopakowi. Pociągnął go przez całą długość, prowadząc za jeden ze spadów, by tam obaj mogli się zaszyć na ten czas.
- Boisz się wysokości? - spytał, dopiero teraz na niego spoglądając.
[Były problemy z kompem, ale już jestem. Wybacz. Cóż, fajnie, że Ci się moja postać podoba. XD Na wątek jestem chętny, ale ja i moja wena... xd ]
OdpowiedzUsuńLee Seung Min
[ Rozumiem doskonale radość z powrotu do domu xD
OdpowiedzUsuńTo ja wybieram Tuomas'a jeśli można (jak pokemona "Tommy wybieram cię"), ale jeśli to ja mam zacząć ten wątek to proszę o czas, aktualnie mam pustkę w głowie ]
Od początku nie polubił tego miejsca. Nawet nie chodziło o sam szpital, ale stołówka przyprawiała go o dreszcze. Już nawet ułożył doskonałą teorię, że usiłują tutaj wszystkich potruć, żeby wyzbyć się szaleńców ze świata.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wszedł, żeby udać, że coś zje, kiedy ktoś na niego wpadł i prawie przewrócił, co trochę Alexa przestraszyło. Mimo to zachował zimną krew widząc, że niższy od niego chłopak nawet nie zwrócił na niego uwagi i zasłonił oczy, jakby się czegoś wystraszył.
- Coś się stało? - Zapytał przyglądając się mu zmartwiony.
- Mogłeś powiedzieć, zanim pozwoliłeś się tutaj zaciągnąć - mruknął, co mogło zabrzmieć trochę niemiło, pomimo jego dobrych zamiarów. Chciał odbić chłopakowi cały ten stres, jakiego się nabawił tam w świetlicy, kiedy podniósł alarm, widząc jedną pszczołę. Wcale nie chciał przysparzać mu jeszcze większego lęku.
OdpowiedzUsuń- Możemy wrócić, jeśli bardzo się boisz - powiedział po chwili już nieco łagodniejszym tonem, spoglądając na przestraszoną twarz.
Kiwam głową. Ciągle jeszcze słyszę brzęczenie w uszach. Nie lubię tego, kiedy widzę muchę, potem nie mogę o niej zapomnieć.
OdpowiedzUsuń- Też się ich boisz? Much? - pytam i podchodzę do umywalki, żeby jeszcze raz przeprać swój sweter. Nie chcę, żeby śmierdział owsianką. - Dla mnie są straszne. Takie wielkie i czarne i cały czas robią bzzzzz. Boję się też pszczół, os, pająków i tych innych kolorowych stworzonek, których nazw nie znam. Są straszne.
Drżę, woda w kranie jest zimna i nie potrafię ustawić jej na ciepłą. To chyba po to, żeby nikt nie podciął sobie żył, a potem nie wkładał rąk pod gorącą wodę. Podobno od tego można się szybciej wykrwawić, brat pokazywał mi takie filmiki, jak ludzie zabijali się w wannie z gorącą wodą. Pokazywał też jak się wieszali, skakali z okna, strzelali sobie w głowę, albo połykali garście tabletek. Śmierć jest taka dziwna... Co się potem robi z człowiekiem?
[ To co, nie mogę liczyć na odpowiedź? ]
OdpowiedzUsuń[oO" Hahahaha ok ja ciebie też xDDD ale za co?XDDD
OdpowiedzUsuń[ Kochana ja popieram Twoją miłość do niej. Dla niej mogłabym być nawet Lesbijką!!! Ona jest świetna nie to co Aneeeetka -.- I właśnie jej głos mnie powala. Taki operowy... Aż ciary maam!!! Hmm a może jakiś wąteczek Pomiędzy Tuomasem o Tajrą? xD]
OdpowiedzUsuń[Pamiętam o Tobie, żebyś nie myślała, że nie :) Tylko pokłóciłam się z gburem zwanym moim ojcem i straciłam humor :<]
OdpowiedzUsuńOn lubił Anglii właśnie za to, że było tam ponuro, często padał deszcz i słońce nie parzyło jak w środku sierpnia. Wtedy czuł się jak indyk w dniu dziękczynienia w piekarniku, nasmarowany pastą.
OdpowiedzUsuń-zgadza się, są miejsca nie ruszone ludzką ręką, ale coraz częściej są przywłaszczane na własne korzyści... ale przede wszystkim by postawić na nich wielkie sklepy... jak Tesco... na przykład oczywiście- na jego twarzy pojawił się grymas.
[Solder]
Siedział w świetlicy i obserwował ludzi. Z dnia na dzień coraz lepiej udawało mu się zlać z tłumem. Już niemalże udawało mu się udawać wariata, ale też był spokojny i każdy napad diabelskiego ataku nie oznaczał, że od razu musiał wybuchać złością. Nie tak musiał działać, musiał być bardziej przebiegły od tych wariatów.
OdpowiedzUsuńTeraz od dłuższego czasu przyglądał się pewnemu chłopakowi. Miał uroczą urodę, nawet trochę przypominał mu Dennisa, za którym strasznie tęsknił. Aż posmutniał. Nie mógł tak żyć, musiał naładować swoją wewnętrzna moc.
W momencie kiedy tamten chłopak wyszedł, podążył za nim. Powoli, od niechcenia, uśmiechał się nawet delikatnie. W końcu tamten ruszył w kierunku patio, a za nim podążył lekarz. Alphonse ciągle szedł tym samym tropem.
Na zewnątrz powietrze było chłodne, ale nawet przyjemne. Widział jak tamten chłopak krąży bez celu, więc podszedł do niego.
- Cześć... Pobawisz się ze mną?
[Mam nadzieję, że to nie tragedia xD]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[ No to teraz ja przepraszam, ale no.. no wiesz. Więc nie wiem jak długo Alex tutaj jeszcze zabawi, ale teraz jak już będę odpisywać regularnie! ]
OdpowiedzUsuńPopatrzył na chłopaka przed nim. Był niższy, co trochę go rozbawiło, bo sam do wysokich nie należał, a bycie jeszcze niższym musiało być nieźle uciążliwym. No chyba, że było się dziewczyną.
Wyglądał na wystraszonego, ale Alex nie potrafił zdefiniować co takiego się stało. Sam nie widział nic strasznego, chociaż faktycznie - stołówka nie należała do najmilszych miejsc. Ogólnie szpital raczej do takich nie należał.
- Co się stało? - ponowił swoje poprzednie pytanie, ukradkiem zerkając na swoją koszulkę, teraz całą ubabrana jakąś papką, w domyśle - owsianką.
- Nie ma tutaj nic strasznego, tylko obrzydliwe jedzenie i robale - dodał, zauważając właśnie latającą muchę. Obrzydlistwo, nie powinni do tego dopuszczać
[ śliczny chłopczyk x3 dobrze jest, teraz bój się mojej inwencji twórczej. ]
OdpowiedzUsuńKręciłem się bez najmniejszego celu jak gówno w przerębli od jednej ściany do drugiej. Ignorowałem jakieś nieistotne uwagi na swój temat spod adresu jakiś powalonych czubków. Szurałem kolorowymi frotkowymi skarpetkami po kafelkach i samo to sprawiało mi wiele radości.
w palcach miętosiłem kilka kosmyków włosów, przeczesywałem je palcami co sprawiało mi przyjemne ciarki, czy to czasem nie podchodzi pod masturbację? nie ważne, uznajmy że to całkiem naturalne.
- jesteś brzydki mój Kubusiu gryzłeś mamę po cycusiu...
przypomniała mi się jakaś stara rymowanka którą usłyszałem diabli wiedzą gdzie i kiedy która wywołała u mnie wielką falę radości, chyba że za chwilę zacznę płakać ciul wie co mi się umyśli.
na sam krzyk niemal nad uchem nie zareagowałem ni jak - takie rzeczy są tu często spotykane jednak gdy wylądowałem na podłodze powalony przez bliżej mi nie znanego osobnika zesztywniałem cały przez dobre kilka sekund nawet nie oddychałem, zacisnąłem powieki. zawieszam się chwilowo na jakikolwiek kontakt fizyczny zwłaszcza nagły nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić czy wypełznąć spod spoczywającego na mnie człowieka i uciec, zignorowac go czy jak. Na początek postanowiłem otworzyć oczy, chodź nie było to dobrą decyzją bo od twarzy innego człowieka dzieliło mnie zaledwie kilka centymetrów co spowodowało kolejne zawieszenie.
- Aemm ja tu ten
Popisując się inteligencją wypowiedziałem zaskakująco spójne zdanie, policzki mi się lekko zarumieniły kontrastując z wszechobecną bielą, teraz już na pewno miałem ochotę spieprzać .
[ znaki interpunkcyjne ssą. ja nigdy nie wiem gdzie dawać te przecinki .___.' ]
OdpowiedzUsuńSpanikowałem. Bałem się kontaktu fizycznego, chodź szanse że chłopiec drobniejszy niż ja był by w stanie zrobić mi krzywdę były równe zeru. Mimo wszystko On zaczął panikować gorzej niż ja przez co wziął nade mną górę bardziej niż zwykle.
Jeszcze przygniotłem sobie łokciem długi pukiel włosów, szarpnąłem głową co zaowocowało głośnym wrzaskiem. zacisnąłem powieki spod nich spłynęła pojedyncza łza wywołana wyrwaniem kilku włosów i ogólną paniką. On strasznie szumiał mi w głowie.
- Spierdalaj z mojego ciała pojebie!
Wiedziałem że wypłynęło to z moich ust chodź nie miałem na to najmniejszego wpływu. On był wybuchowy ja zdawałem sobie sprawę że prędzej czy później wyładuje swoją złość na pierwszej osobie która zrobi coś nie po jego myśli.
Rozjaśniło mi się w głowie od razu gdy On się uspokoił. Pobladłem, nienawidzę chwil gdy tracę nad Nim kontrole, gdy On jest w stanie wykorzystywać mnie do znęcania się nad innymi. ' Cóż za dramatyczna chwila kochanie ' nie jestem pewien czy mówię to na głos czy tylko w mej głowie dalej buczy.
- Ja... jest mi tak strasznie głupio...
wydukanie zachrypniętym głosem tych kilku słów było dla mnie dużym wyzwaniem. nie wiedząc co ze sobą począć i jak cie przeprosić po prostu przytuliłem cię starając się jakoś uratować sytuację. Przyglądanie się twoim zarumienionym policzkom wywołało mój uśmiech.
- Plątam się pod nogami i nie robię nic pożytecznego.
Puściłem cię z objęć, podniosłem się niezgrabnie. To był ten moment kiedy nie wiedziałem co zrobić czy zostać czy odwrócić się na pięcie i odejść.. wyciągnąłem do ciebie rękę w celu pomocy. to takie banalne.
[ ależ to chaotyczne, mam nadzieję że co nie co zrozumiesz xD ]
[ jestem sobie uświadom to bogiem bogiem ;___: szkoła mnie zatrzymała postaram się już odpisywać na bieżąco !]
OdpowiedzUsuńZacisnąłem usta w cienką kreskę. Nie znosiłem doprowadzać ludzi do płaczu. Wyciągnąłem rękę aby zetrzeć ci łzy jednak cofnąłem ją niemal w tej samej chwili, nie chciałem pogarszać sytuacji.
Miałem ochotę palnąć się w ten durny łeb. Jak On siedział ciągle cicho tak teraz zaczął się udzielać idiota głupi, ale ja nie dam spaprać sobie kolejnej znajomości na której mi zależy bo On.
Podrapałem się za uchem.
Spojrzałem przez okno i uśmiechnąłem się szeroko.
- nie tłumacz się. nie twoja wina że wrzeszczę na ludzi jak pomylony
' TWOJA ' krzyk rozdarł mi głowę na strzępy , skrzywiłem się i przymknąłem oczy jednak nic więcej nie dałem po sobie poznać.
- chodźmy stąd o zaraz kurwicy dostanę
nie puszczając twojej dłoni pociągnąłem cię korytarzem w stronę schodów. Chciałem wyjść na świeże powietrze czy zaszyć się gdzieś i pozostać tam w bezruchu tak długo aż zdrętwieje mi tyłek. Ale na pewno nie chciałem być całkiem sam no bo ciągle jestem sam.
- chodź pójdziemy na dwór dobrze? gdzieś w krzakach powinny być moje buty chyba że mi ktoś je ukradł ja nie wiem.
ścisnąłem mocniej twoją dłoń. Napił bym się kawy albo uciekł z tego miejsca gdzieś daleko. Ci tu w kitlach mnie któregoś dnia zamęczą na śmierć ja to wiem, długo nie pociągnę.
- nie będzie ci zimno? chyba tak
przystanąłem na chwile i przyjrzałem ci się uważnie.
- jakoś na to zaradzimy prawda?