I'm the fly in your soup
I'm the pebble in your shoe
I'm the demon in your bed
I'm a bump on every head
I'm the peel on which you slip
I'm a pin in every hip
I'm the thorn in your side
Makes you wriggle and writhe.
To chyba oczywiste, że człowiek
Jest trzecim z czworga rodzeństwa (w tym jednego przyrodniego), jego ojciec zmarł gdy miał sześć lat, ojczym przeważnie pracował i często nie było go w domu. Matka w stanie upojenia alkoholowego próbowała dyscyplinować dzieci. No to i chłopak zaczął opuszczać lekcje, uciekać z domu, kręcić się z nieciekawym towarzystwem. Z czasem zaczął brać narkotyki, a później nimi handlować, by mieć pieniądze na kolejną dawkę.
Twierdzi, że nie potrzebuje żadnej pieprzonej rodziny. Zapytany o środki do życia odpowiedział, że nie jest typem człowieka który potrafi wstać rano i pojawić się w odpowiednim miejscu na czas.
Data przyjęcia pacjenta: 12.05.2011
Karta pacjenta:
Imię: Timothy
Nazwisko: Gray
Data urodzenia: 13.06.1990
Miejsce urodzenia: Nottingham
Płeć: mężczyzna
Wzrost: 184 cm
Waga: 63 kg
Numer pokoju: 80
Numer pokoju: 80
Diagnoza: Osobowość antyspołeczna, narkomania.
Lekarz prowadzący: Mortiza Greengrass
Lekarz prowadzący: Mortiza Greengrass
Uwagi: Nie przestrzega norm społecznych odnoszących się do zachowań zgodnie z prawem. Oszukuje innych dla własnej korzyści lub (wyraźnej) przyjemności. Nie przejawia skruchy. Zachowuje się lekkomyślnie względem własnego i innych życia oraz zdrowia. Bywa drażliwy i nie przejawia zdolności do planowania. Pacjent nie przejawia chęci współpracy.
Brak postępów mimo rocznej terapii.
Brak postępów mimo rocznej terapii.
___
Karta... skrócona, a historia taka... krótsza i mniej zawiła, o.
Timmy wraca, a ja razem z nim. Cieszy się ktoś?
Nawet jeśli nie, to zapraszam do wątków.
[o, a mnie już korciło, żeby pytać gdzie się podział Tim. ;p mnie często gdzieś wywieje i nie odzywam się przez jakiś czas, ale uprzedzę, że tak łatwo się mnie stąd nie pozbędziesz. ;)
OdpowiedzUsuńja na wątki zawsze jestem otwarty, tylko rozpoczynanie zostawiam innym, więc jeśli masz pomysł i ochotę, to dawaj]
[o, właśnie miałam pisać o wątek! ^^
OdpowiedzUsuńEch, liczyłam, że karta mego chłoptasia dłużej posiedzi na powierzchni, a tu po kilku godzinach zostałam przysłonięta (norma). :D
Dziękuję bardzo! Sama przyznać muszę, że karta mi wyszła dobrze, ostatnio jakoś mi z tym lepiej idzie. .w. A zdjęcie...no, to jest moja miłość. XD Miało być dla znajomej na innego grupowca, użyła go, ale ja przyrzekłam, że TEŻ to kiedyś zrobię. XD Jak można by takie piękne coś w ukryciu zostawić, jak niezłą dupę można zrobić. .w. A o fajne zdjęcia chłopaczków względnie trudno. Jeszcze żałuję, że nie wiem kto na nim jest. Ale JA TO ZNAJDĘ! :D
Twoje zdjecia też bardzo fajne, tak jak i postać. Właśnie się zastanawiałam, czemu niby jest, a go nie ma. ;D
Ogólnie relacje to dla mnie prościzna, ale tutaj trudno mi o jakiekolwiek pomysły, po prostu nie wiem jak umiejscowić postać. ._.
Eee, moooże...może... prawdę mówiąc, wątki wolę zaczynać od całkowitego, lub prawie całkowitego nieznaniasię, ale jakieś tam okoliczności w których kiedyś się na siebie natknęli, to może w wielce twórczej stołówce? Nie wiem, czy to specjalnie ważne, jako iż nie wpłynęło to na nich specjalnie, tyle że się znali. Względnie. c:]
[albo nie, zmieniam zdanie (szok? ._.). Tommy w końcu nowy jest (teraz to sobie uświadomiłam w gruncie rzeczy), więc może się natknął na niego w świetlicy, jak był tam po raz pierwszy, albo co? Wieem, to nie relacja, no ale...ale relacji jeszcze nie ma, o. ._.]
Usuń[hey, heya ;D skoro obydwoje są narkomanami na odwyku to może wątek i powiązanko ? ;> ]
OdpowiedzUsuń[Pamiętaj, że wiek zazwyczaj nie ma znaczenia dla takich osób ;P , ale spoko . Diler ? ;> taki przystojny ? ;D mrrr ... kto zaczyna ? ;> ]
OdpowiedzUsuń[Oj tam, oj tam ;P . Kici, kici będziemy nieprzyzwoici xd ]
OdpowiedzUsuńNoc. Chyba najlepsza pora całego długiego dnia. Dlaczego? Cisza, spokój, samotność. Lily zanim trafiła do szpitala była duszą towarzystwa. Chodziła na imprezy, na miasto, do parku. Zawsze takie imprezy kończyły się jednym: libacją. Alkohol, papierosy, narkotyki. Całe życie Henderson wyglądało w taki oto sposób. Teraz siedziała samotnie w swoim pokoju. Strasznie brakowało jej rozmowy nawet samej ze sobą. Może dlatego codziennie wymykała się na dach budynku.
[No i będą ;D ]
OdpowiedzUsuńCzy Lily należała do osób zwanych "świeżym mięsem"? Możliwe. Przecież była w ośrodku tylko trzy miesiące, a już dostawała pierdolca zamknięta w czterech ścianach. Na prawdę idzie oszaleć leżąc w pokoju i nic zupełnie nie robiąc. No w zasadzie Lily miała jakieś tam zajęcie i było nim rysowanie po ścianach, ale ile można. Czasami też do "rozrywek" można było zaliczyć liczenie płytek na podłodze. Sto dwadzieścia jeden. Sto dwadzieścia dwa. Sto dwadzieścia trzy... Przecież i tak znała ich ilość na pamięć. Wpadła w pewną monotonnie.
Brunetka wyszła po cichu z pokoju i ruszyła wprost do drzwi, które prowadziły na dach. O dziwo były już one otwarte. Lily trochę się przestraszyła, ale musiała wyjść choć na chwile na świeże powietrze. Na górze zobaczyła czuprynę, którą już znała. Podeszła bliżej i usiadła obok.
- Pan diler tu? - Zaśmiała się.
[Od nienawiści po miłość ;p ]
OdpowiedzUsuńCzy była uzależniona? Jej zdaniem nie, ale tego pierdolonego sędziego i całej reszty tak. Przecież nie było nic złego jak od czasu do czasu wciągnęła kreskę czy zapaliła trawkę. Przecież trawka nawet nie była narkotykiem! Oczywiście jej zdaniem.
Gdy kupowała kolejną działkę u swojego dilera zazwyczaj płaciła gotówką, ale zdarzało się, że płaciła sprzętem elektronicznym: MP3, telefon, laptop. Zawsze się coś znalazło.
Pierdol się tego słowa bardzo często używała i osoby w jej towarzystwie również. Czy skoczyłaby? Oczywiście. Raz na zawszę skończyłaby z tym jebanym życiem.
- Skoczyłabym - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Ale szkoda mi fajek - wyciągnęła paczkę papierosów, które miała schowane w staniku. Od czasu do czasu zdarzało się, że Alan przemycał dla niej fajki.
[Żyję, żyję. I przepraszam za chwilowy zastój, pomyślałam, że nieco odnowię naszą Panią Doktor, więc niedługo powinna pojawić się nowa karta i będę żywo spędzała czas na blogu :) ]
OdpowiedzUsuń[Właśnie się zabieram, więc jak już zmienię to napiszę ^^ ]
OdpowiedzUsuń[Okej zmieniona ^^ ]
OdpowiedzUsuń[Na wątek chęć jest zawsze ^^ więc jak teraz zaczynamy ?]
OdpowiedzUsuń[No okej, pomysł jest dobry ^^ ]
OdpowiedzUsuńCholera! Pierwszy raz podniosło się jej ciśnienie podczas pracy w szpitalu. Cały dzień był spokojny, wypiła sobie kawę, miała rozmowy z kilkoma pacjentami i siedziała teraz w swoim gabinecie notując w aktach nowe wiadomości, gdy przyszła pielęgniarka i powiedziała jej o Timothy'm. Prawie w biegu ruszyła w stronę izolatki, gdzie znajdował się chłopak. Po chwili była w małym pomieszczeniu razem z pacjentem, skrzyżowała ręce na klatce.
-No panie Gray. - powiedziała nieco kpiącym głosem. - To za co dziś tu siedzisz ? - czasami miała go serdecznie dość.
Uniosła delikatnie brwi do góry, jakoś nie bardzo mu wierząc w to co mówi. Tyle razy już próbował ją okłamać, że wiedziała kiedy to robi. Usiadła obok niego na łóżku.
OdpowiedzUsuń-Słodziutki, za coś musiałeś tu trafić. - powiedziała z delikatnym uśmieszkiem.
Poprawiła się na łóżku siadając po turecku, nie przejmowała się tym, że prawie spoufala się z pacjentami.
- Więc jak powiesz mi ? - spytała z błyskiem w oku. Jakoś musiała z niego wyciągnąć co zrobił.
[Dobra, odpisanie poszło zapomnienie, więc czy chcesz czy nie, zacznę. : D]
OdpowiedzUsuńCo w takim miejscu w ogóle można robić? Odpowiedź jest prosta: nic. Gdyby był w domu pewnie czytałby jakąś książkę fantasty, zjadał frytki, dodawał kolejne rysunki do szkicownika i ogólnie starałby się nie wychodzić z domu. A w szkole chowałby się po kątach, bo ciągle go maltretowano, wyzywano...tylko z tego powodu cieszył się, że tu trafił, jeśli to uczucie w ogóle szczęściem można nazwać.
Jakiś czas temu wybiła godzina odwiedzin. Siedział na świetlicy, i obserwował ludzi, którzy tu siedzieli, w oczekiwaniu na bliskich. Jakaś brunetka, z mocno podkrążonymi oczami nagle poderwała się z miejsca, i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia, kierując się w stronę dość sfatygowanego i zmęczonego mężczyzny, pewnie ojca. Przytuliła go, z odwzajemnionym uśmiechem. Dość młoda, dziewczynka mająca może 13/14 lat, z bardzo kędzierzawymi, rudymi włosami siedziała w wielkim wyczekiwaniu, nerwowo tupiąc nogą. Po chwili zerwała się i z płaczem wpadła w objęcia również młodej pary małżonków. Prawie wszyscy, którzy teraz tam siedzieli oczekiwali odwiedzin, może nie tak entuzjastycznie jak wspomniane, ale i tak... cieszyli się.
Wiedział, że dziś nikt go nie odwiedzi. Jutro też. "Będziemy odwiedzać Cię raz na jakieś dwa tygodnie, kochanie. Wiesz, że mamy daleko" świergotała jego matka wczorajszego dnia przez telefon. "Tak będzie lepiej, zobaczysz!" dodała. Ha, lepiej...lepiej chyba tylko dla nich, uwolnili się od ciężaru. "I może być nam trudno, chyba przeprowadzamy się z powrotem do Finlandii, czy Skandynawii...", przypadkiem wygadała. Tak, najlepiej uciec. Jedyny problem zniknął, to można wracać tam gdzie się chce. "Widać, jak mnie kochacie" odpowiedział na to w myślach.
Minął dopiero tydzień, a czuł się, jakby był tu miesiącami.
[Woah, długie mi to wyszło. Nie oczekuj tego potem! XD]
Usuń[Oj tam , no przecież wiem ;P ;P ]
OdpowiedzUsuńKłamał. Kłamał, kłamał, kłamał. Lily po prostu znała się na ludziach i dobrze wiedziała kiedy ktoś nie mówił prawdy. Brunetka prychnęła tylko cicho i wyciągnęła jednego papierosa. Może i wyglądała jak kurwa, ale przynajmniej miała te pierdolone fajki.
- Ty wyglądasz jak gej, ale nim nie jesteś. Jesteś słaby w kłamstwach kochanie. Może i pierdolisz chłopców, ale dziewczynki też - powiedział podając paczkę chłopakowi, a sama odpaliła jednego.
Gdyby była wredna z pewnością i obcięłaby mu te sterczące na wszystkie boki białe kłaki, ale niestety taka nie była. No i uważała, że chłopak potrafił być uroczy.
OdpowiedzUsuń-Moje Ty biedactwo, znęcał się nad Tobą. - zrobiła zbolała minę kręcąc głową. Przysnęła nieco w jego stronę i roztrzepała mu włosy. - I się zdenerwowałeś? - spytała z delikatnym uśmieszkiem. - Ale wiesz, że Cie to nie usprawiedliwia ?
Lily zaczęła mu się śmiać prosto w twarz. Kłamał po raz kolejny, może nie do końca, ale kłamał.
OdpowiedzUsuń- Daj spokój. Mnie nie oszukasz. Za bardzo znam się na ludziach - powiedziała mocno zaciągając się papierosem. Poczekała aż dym rozprzestrzenił się po całych płucach i dopiero po dłuższej chwili wypuściła go z ust.
- Ja pierdole wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka - stwierdziła brunetka zaciągając się znowu. - I ty robisz podobnie - dokończyła.
Aha. Jednak nie była taka kiepska i potrafiła z niego wyciągnąć prawdę. Słuchała go prawie z zapartym tchem, na końcu chcąc, nie chcąc zaśmiała się.
OdpowiedzUsuń-I to nie było łatwiejsze od kłamania ? - spytała z łagodnym uśmiechem.
Delikatnie oparła dłoń na jego ramieniu, on... cóż może i był czasami agresywny, ale często zastanawiała się dlaczego trafił do szpitala.
-Hm.. za dwa, trzy dni wyjdziesz... a ja będę Cie codziennie odwiedzać, co Ty na to ?
Akurat znalazł nową zabawę, a mianowicie wymyślanie kto może przyjść do obecnych. Właśnie przyporządkowywał to do jakiejś nastoletniej dziewczyny o ciemnych włosach i zielonych oczach, kiedy przerwał mu to ktoś w postaci wysokiego blondyna wparowywując do pomieszczenia trzaskając drzwiami.
OdpowiedzUsuńA gdy już myślał że wróci do swej zabawy, owy ktoś do niego podszedł...przywitał i przedstawił. Nie wyczuł kłamstwa, nigdy nie był dobry w ocenianiu czy ktoś mówi prawdę.
- Czeeść... - powiedział niepewnie. Wyjątkowo się nie zaczerwienił! - Ja jestem Tommy. To znaczy Tuomas.
Przecież narkoman, który jest na głodzie zrobi wszystko aby zarobić na kolejną działkę. Lily była zdolna do uprawiania seksu za pieniądze tylko, żeby się porządnie naćpać.
OdpowiedzUsuń- Kurwa. Pierdolone lekarzyki, które chcą nam za wszelką cenę pomóc. Chuj im w dupę! Ja żadnej pomocy nie potrzebuje - warknęła bawiąc się zapalniczkę, którą przed chwilą odebrała blondynowi.
- Gdyby nie ta pieprzona suka to dalej balowałabym na imprezach!
- Nie. Siedzę tutaj właściwie za nic - rzucił w odpowiedzi i o dziwo, w tonie jego głosu wcale nie czuć było ironii. Do tego był nadzwyczaj spokojny, co w jego przypadku również nie było normą. Zatem gdyby blondyn, który zadał mu to głupie pytanie, był zwyczajnym, niezbyt pojmującym kretynem, na pewno by mu uwierzył i odpuścił dalszych pytań. I o to Danielsowi właśnie chodziło, o święty spokój, bo tego dnia czuł się wyjątkowo podle i nawet nie miał siły, by zwrócić uwagę choćby na to, że chłopak, który właśnie go zaczepił, był cholernie przystojny.
OdpowiedzUsuńKartę jego czytała i co nieco wiedziała, ale jakoś nie mogła sobie wyobrazić by ten chłopak dokonał takich czynów.
OdpowiedzUsuń-Bo nie nabieram się na Twoje kłamstwa ? - spytała bez wyrazu. Nic nie mogła na to poradzić, że była według niego nudna. I nie zamierzała się zmieniać pod tym względem. Wstała.
-Skoro mnie nie potrzebujesz. Gnij sobie w izolatce. Sam. - kiwnęła głową i ruszyła do drzwi, a co nie będzie się zamartwiać.
Pokręciła głową z dezaprobatą. Jak zawsze jej starania szły na marne. Zapukała w drzwi i je otworzyli, Mortiza jeszcze zerknęła na chłopaka przez ramię.
OdpowiedzUsuń-Baw się dobrze. - rzekła z nutką ironii w głosie, po czym również mu pomachała i wyszła.
Przez kolejne trzy dni go nie odwiedziła, nie miała nawet zamiaru... No zamiar to może i miała, ale jej duma jej nie pozwalała na to by do niego zajść. Dopiero tego dnia, którego miał wyjść stanęła przed drzwiami z lekkim uśmieszkiem, krzyżując ręce na klatce. Drzwi się otworzyły i dostrzegła białą czuprynę.
- I jak się bawiłeś słodziaku ?
Jej uśmiech się poszerzył, prawie z satysfakcją. Przekrzywiła delikatnie głowę, by móc spojrzeć na chłopaka. Musiała nieco zadrzeć głowę do góry, by dostrzec jego oczy.
OdpowiedzUsuń-Myślę,że... - zaczęła zmysłowym szeptem stając na palcach, by się zbliżyć. Była niebezpiecznie blisko i jako lekarz nie powinna pozwalać sobie na taką poufałość z pacjentami. Ale teraz to nie miało w ogóle sensu.
- Nie zabiłbyś się mój kochany. - przygryzła wargę wpatrując się wymownie.
Nie była słabą kobietą, może i tak wyglądała. Ale potrafiła się obronić, przed każdym. Przez kolejną minutę wpatrywała się w niego jakby odszukując co chodzi po jego głowie i co zamierza zrobić.
OdpowiedzUsuń-W moim czy w twoim ? - spytała słodkim głosikiem.
Ruszyła za nim powolnym krokiem, w końcu to ona miała klucz do gabinetu więc bez niej nie wejdzie tam.
Sunęła się prawie leniwie przez korytarz.
A czy Lily czegokolwiek żałowała? Nie! Narkotyki w pewnym sensie otworzyły jej oczy na świat, może i zabijała swoje ciało nimi, ale to było jej życie i tylko ona mogła zdecydować jak będzie wyglądać.
OdpowiedzUsuń- Mnie stara, za pośrednictwem sądu, wysłała na przymusowe leczenie - stwierdziła, o dziwo, bardzo spokojnie. Nie miała ochoty wybuchać gniewem, bo była już za bardzo zmęczona złością.
Henderson zaciągnęła się po raz kolejny i położyła się. Dym z jej ust tym razem poleciał ku górze.
- Mój brat załatwia mi wszystko co chce - powiedziała z zamkniętymi oczami. - Masz może jakieś specjalne życzenie? Trawkę bez problemu załatwi, ale kokę czy amfe będzie trudniej.
Tym razem, bardzo mimowolnie, oczywiście się zaczerwienił. Oczywiście. Tommy to taki typ osoby, który wiecznie ma rumieniec na twarzy.
OdpowiedzUsuńSkrzywił się. Może i w głęębi duszy wiedział, iż jest uroczy, ale który chłopak lubi by mu to wypominać?
- Niee, nie czekam...- mruknął, lekko speszony ciągłym wpatrywaniem się w niego przez rozmówcę. Dopiero po wypowiedzeniu tego zdania, sam przeniósł na niego wzrok. Musiał przyznać, że był całkiem niczego sobie. - Przyszedłem tu z nudy - dodał z sekundowym uśmiechem.
[Niestety nie mam za ciekawych pomysłów, a chciałabym rozpocząć wątek z taką niesamowitą postacią jak twoja, więc jeżeli ty w swej głowie znajdziesz jakiś pomysł i będziesz chciał/a ze mną wątek to odezwij się, kiedyś *3*]
OdpowiedzUsuń[TAK, to on! :D Dzięki. ^^]
OdpowiedzUsuńUniosła głowę by móc na niego spojrzeć, dalej była za niska chociaż do malutkich nie należała. I zdecydowanie musiała przyznać, że chłopak wygląda o wiele lepiej z uśmiechem niż jakimś innym grymasem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Słonko od kiedy jestem Twoim kochaniem ?- spytała unosząc brwi. Po chwili wzruszyła ramionami. - Skąd mam wiedzieć. Nie jestem Tobą i nie wiem co mam myśleć, ja osobiście nie zabiłabym siebie ani nikogo innego. - mruknęła. - No i to Twoje życie i Ty o nim decydujesz.
To go zdziwiło, no bo ten chłopak wcale nie wyglądał na nowego...i jeszcze się tak dziwnie zachowywał...
OdpowiedzUsuń- Na prawdę? A jak ja tu przybyłem, to mówili że dawno nikt nowy nie zawitał... - powiedział ze zdziwieniem. Nie skłamał. Jedynie troszkę naciągnął fakty, ale to troszkę.
Niby byłoby fajnie, poznać kogoś kto też jest nowy i nie orientuje się w otoczeniu...ale on na pewno taki nie był. To po prostu widać!
[Ok, dzięki, jak ja na coś wpadnę to też napiszę jeżeli nie masz nic przeciwko :D]
OdpowiedzUsuń-Uroczo. - stwierdziła spokojnym tonem na jaki tylko ją było stać. Inna kobieta z pewnością poczerwieniałaby lub strzeliła mu w twarz, ona nie przejęła się jego bezpośredniością. - Rozumiem, że musiałeś mieć ich kilka w swoim życiu... ale skąd brałeś na nie kasę. - pokręciła głową ze śmiechem.
OdpowiedzUsuńDoszli do gabinetu, który otworzyła wpuszczając go przed sobą.
-Niestety nie dysponuje sznurem... - westchnęła teatralnie siadając za biurkiem. - Ale mogą być sznurówki.
-Tak... - mruknęła prawie z odrazą, na szczęście nie miała do czynienia ani z jednymi opisanymi kobietami lekkich obyczajów ani tymi drugimi co to dają prochy, jak to ujął Tim.
OdpowiedzUsuńOczywiście pierwszą czynnością, po rozłożeniu się na krześle było zaprzenie kawy i podanie jednego kubka pacjentowi. Jakżeby inaczej, już była to ich taka rutyna. Wypowiedź o sznurówkach zbyła przewróceniem oczami.
- No Timothy... teraz wiesz co będzie. - mruknęła wyciągając papiery z szafy za sobą. - Kilka zdań o tym dlaczego pobiłeś go i jak się czujesz po tygodniu w izolatce. - rutynowe pytanko o tym dlaczego i po co a także jak się czujesz po tym. Było to nudne, ale niestety zasady to zasady.
Pamiętała jeszcze jego wcześniejszą wypowiedź, gdy odwiedziła go w izolatce, więc nieco już naskrobała w jego aktach. Uniosła wzrok znad plików dokumentów nie wierząc czy dobrze usłyszała.
OdpowiedzUsuń-Co ? - spytała unosząc brwi do góry. - Tim nie przyszliśmy tu rozmawiać o tym czy dobrze obciągam. - westchnęła, i jak tu się z takim dogadać.- Jesteśmy tu by porozmawiać o Tobie.
Zerknęła na swój kubek czarnej kawy, ale nie ruszyła go. Ponownie skupiła wzrok na swoim rozmówcy splatając palce i opierając na nich brodę.
OdpowiedzUsuń- Rozumiem, że w twoim życiu taka umiejętność jest bardzo przydatna. - stwierdziła z irytującym uśmieszkiem. Fakt lubiła mieć wszystko dopięte na ostatni guzik i wiedziała, że on zrobi wszystko by nie mogła tego zrobić. Od takie upodobanie do dręczenia lekarki, która stara się mu pomóc. - Żaden mój facet się nie skarżył, jednak nigdy nie robiłam minety. - posłała mu wręcz rozbrajający uśmiech. Czyżby się nie spodziewał, że odpowie na jego jawnie prowokujące pytanie.
-Nie męczę się ! - zaprotestowała. Lubiła swoją pracę, lubiła pomagać innym i wracać do swojego mieszkania z myślą, że na coś się przydała. A tam w kawalerce czekał na nią jej psiak, którego kochała nad życie.
OdpowiedzUsuń-Chłopczyku nie znasz mnie. Nie wiesz co siedzi w mojej głowie... i jak to robię z mężczyznami. - zaakcentowała ostatnie słowo tak jakby chciała mu udowodnić, że do nich nie należy. Sięgnęła po kawę i upiła spory łyk. - Nigdy nie pociągały mnie kobiety więc nie było sensu się z nimi kochać.
Mimo wszystko Mortiza była od niego starsza i czuła się dzięki temu lepiej, dwa lata więcej doświadczenia w życiu na tym świecie. Jednak zupełnie inaczej żyła niż chłopak, miała szczęśliwą rodzinę, która zawsze przy niej była.
OdpowiedzUsuń-Każdy ma jakieś odchyły,ty nie lubisz zwierząt a "robisz swoje" jak to ująłeś. - zrobiła palcami gest cudzysłowia.- Ja natomiast... och ja nie mam raczej takich odchyłów. - nie miała zamiaru wspominać o tym, że była z tych kobiet co to to potrzebują ciągle delikatnego partnera. Nie powiedziałaby mu przecież, że lubi czasami poznęcać się nad kimś... na ten przykład przywiązać kajdankami do łóżka... bat i te sprawy, no ale przecież nie powie mu tego.
Ha! Instynktu trzeba słuchać. No, może nie przewidział że nazwisko też było fałszywe, ale w jakiejśtam części miał rację.
OdpowiedzUsuń- Dzięki - odpowiedział doskonale wyszkolonym tonem "ej!". - A Ty nie wyglądasz na kłamcę w pierwszej linii.Spytałbym po co kłamałeś, ale odpowiedź jest prosta...- w chwili gdy to powiedział jeszcze jedna rzecz przyszła mu do głowy, ale ten koleś nie wyglądał na schizofrenika ani nic.
Dzięki:D Powinnam już pamiętać xD
OdpowiedzUsuńNie. Nie uwierzyła. Była odporna na jego słowa, może do końca nie wiedziała kiedy kłamał a kiedy mówił prawdę, jednak nie brała jego słów na poważnie. Z początku miała nawet pogodną minę, w momencie wspomnienia o zdradach całkiem spoważniała. Nie musiał jej tego wypominać, wiedziała doskonale jaki potrafi być człowiek... w szczególności mężczyzna.
OdpowiedzUsuń- Tim... dość ! - warknęła podnosząc wyżej głos.
Kto by się spodziewał, że Mortiza też potrafi to zrobić. Zacisnęła palce na blacie stołu i wpatrywała się w nie. Też coś... też mogła go zdradzić... ale on był tym, w którym się zakochała. I to on zdradził ją z jakąś lafiryndą.
- Wybacz... co do tego masz rację, ludzie zdradzają w najmniej przewidzianej chwili... ale ja nad tym panuje, jak widzisz.
[Tak myślę i myślę i może skoro to pierwszy dzień Dennisa w szpitalu, Tim postanowi go trochę oprowadzić, względnie postraszyć. Mogą spotkać się, gdy Dennis będzie siedzieć między doniczkami z roślinami w jakimś kącie w świetlicy, albo na dziedzińcu. Co myślisz?]
OdpowiedzUsuńMiło jest w końcu odetchnąć świeżym powietrzem. Jest to o wiele milsze, od siedzenia w jednym pokoju z przesłuchującym policjantem, w sali sądowej, albo w izolatce, kiedy to podczas rozprawy zdarzyło mi się za bardzo świrować, przez co jednoznacznie stwierdzono problemy psychiczne. I o to, jestem tutaj. Mój pierwszy dzień w nowym miejscu. Bez brata. Teraz powinno być tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńTrzymam w rękach liść, głaszcze go delikatnie. Już dawno przestali zwracać na mnie uwagę, bo od rana siedzę w miejscu i robię to samo. Inni świrują, krzyczą, mówią do siebie. Ja nic takiego nie robię, zachowuję się jak normalne, smutne dziecko. Bernie nie odzywa się do mnie prawie wcale od dnia, kiedy zatrzymano brata. Tylko czasami przychodzi, kiedy ktoś już ze mną jest.
I nagle słyszę głos. Wydaje się być przyjemny. Podnoszę wzrok, spoglądam w bok i widzę chłopaka. Uśmiecha się. Nie w ten obłąkany, przerażający sposób. Normalnie się uśmiecha. Nawet przyjaźnie. Co prawda nie ma na sobie nic zielonego, ale i tak postanawiam mu zaufać. Nie będzie taki jak brat. Przecież obiecali już mi, że nikt nie będzie. Powiedziała to ta lekarka, która miała duże, zielone oczy. Zielony nie kłamie.
- Jestem Dennis - mówię cicho, a po chwili dodaję nieco głośniej. - Lubisz słonie, Tim?
[Dobra zabawa w szpitalu psychiatrycznym brzmi jak mały oksymoron, ale niech będzie, postaram się bawić dobrze.]
OdpowiedzUsuńNie powinna okazywać żadnych większych emocji w jego towarzystwie. Prawie wiedziała, że chłopak się tym napawał, jej złością i nagłą zmianą z miłej kobiety na bardziej oschłą. Zacisnęła palce na uszku od swojego kubka. Musiała się w końcu jakoś odprężyć.
OdpowiedzUsuńPrzytaknęła mu. Radziła sobie z tym bardzo dobrze. Nie wspominała tego mężczyzny, do teraz. Jego słowa spowodowały, że uraz jaki przeżyła w swojej młodości skrywane głęboko w niej pojawiły się na nowo w jej głowie. Uniosła wzrok.
-Nigdy nie zastanawiałam się jak chce umrzeć. - odparła bez chwili namysłu, nawet była wdzięczna że zmienił temat. Choć nie była pewna, który z nich był lepszy. Ten o seksie, czy o śmierci. - Pewnie ze starości, ze swoim psem. - zaśmiała się głucho.
Już teraz nie było w niej nadziei znalezienia kogoś porządnego z kim mogłaby spędzić życie. Chociaż kilka miesięcy by nie być samotną tak bardzo.
- Skąd te pytanie ? - upiła łyk już chłodnej kawy. - Czyżbyś jednak planował samobójstwo ?
Zdołał tylko odmruknąć coś w stylu "wiadomo", bo spojrzenie chłopaka było...mrożące. Blondyn nie tylko nie wyglądał na kłamcę, na chorego psychicznie czy nerwowo też nie. I to na tyle, że zastanawiał się, czy na pewno taki jest... czy to na pewno pacjent...?
OdpowiedzUsuńNagle miał ochotę wyjść z tego pomieszczenia, a najlepiej w ogóle wrócić do domu, nawet jeśli jego matka odetchnęła go tu odsyłając. Jednak siedział dalej i również przeniósł wzrok na innych, dopóki nie poczuł kolejnego spojrzenia na sobie. Wtedy (standardowo) zrobił się czerwony, nie wiedzieć czemu.
Cóż, te usta to dziewczęce bardzo miał...
[Dziękuję za powitanie :)]
OdpowiedzUsuń[ ej, nie obraziłabym się za Ramireza, a Louis bardzo by się ucieszył :D
OdpowiedzUsuńwitam, dziękuję :) socjopaci - łączmy się! ^^ ]
- A co lubisz? - pytam ciekawskim tonem. Wymachuję nad ziemią nogami, uśmiecham się szeroko. Moje oczy rozszerzają się, widać jak bardzo cieszy mnie rozmowa z tym chłopakiem. Niewiele osób decyduje się do mnie podchodzić. Większość ma już własne grupki z którymi się zadaje, inni wolą spędzać ten czas w samotności. A ja do nikogo nie pasuję. - Ja strasznie lubię słonie! - chwalę się. - Mam ich pełno w pokoju. - Wyciągam rękę i zaczynam liczyć na palcach. - Figurki, plakaty, pościel, zdjęcia, poduszkę, pluszaka. Nawet kiedyś ze szkołą byliśmy w zoo. A potem brat obiecał mi, że zabierze mnie do Indii i tam będę mieć własnego słonia. Szkoda tylko, że nie dotrzyma obietnicy, bo teraz siedzi w więzieniu, ale powiedział za to, że strasznie mnie kocha. A Ciebie ktoś kocha, Tim?
OdpowiedzUsuń[ o dziwny wątek z Louisem raczej nietrudno. zależy tylko o jaki kontekst chodzi. ;p pierwsze, co przyszło mi do głowy, to że Lou i Tim mogliby się już znać. jakkolwiek. kumple od wódki na dachu, albo łóżka. zależy na co masz ochotę. ;) ]
OdpowiedzUsuń- Ja Cię mogę kochać - odpowiadam bez zastanowienia i tak bez zastanowienia ściskam jego dłoń. Normalnie nie wolno mi było tego robić, brat nie lubił, kiedy dotykało się go bez jego pozwolenia. Ale tutaj? Czy wolno mi to robić? Tim nie wyglądał na groźnego, jedynie na samotnego. Zupełnie tak jak ja. - Ja też lubię świeże powietrze. Widzisz ile nas łączy? Oboje nie mamy tutaj nikogo, kto może nas kochać. To może być piękne! Zgódź się, zgódź się, zgódź! - piszczę.
OdpowiedzUsuńZa takie zachowanie w domu już dawno oberwałoby mi się w twarz. Siarczysty policzek był na porządku dziennym. Mama nic nie widziała, albo nie chciała widzieć, bo była taka dumna z brata. Przecież był taki idealny, dostawał od szkoły stypendium. Dlaczego miałaby się przejąć mną, wyrzutkiem, a nie nim?
- Może oboje będziemy szczęśliwi, co Tim?
Tommy tej nocy w ogóle nie mógł spać. I tu nie chodziło nawet o stany lękowe, tylko o zwykłe złe samopoczucie. Było mu duszno. Co chwilę przechodziła przez niego wysoka lub niska temperatura. Gdy się odkrywał robiło mu się potwornie zimno, gdy przykrywał gorąco.
OdpowiedzUsuńW końcu, po kilku godzinach męczarni, wyszedł na korytarz z zamiarem pozwiedzania budynku. Pochodzi, pooddycha innym powietrzem, może mu przejdzie.
Po dłuższej chwili trafił na dość wąskie i zakamuflowane schody. Bez chwili zastanowienia wspiął się po nich i wyszedł przez drzwi, których jakiś idiota zapomniał zamknąć.
Krótko mówiąc: omal nie dostał zawału. Cicho krzyknął. Nawet nie wiedział, że trafi na dach. KURWA, JAK TU WYSOKO!
Z przerażenia nawet nie zauważył, że ktoś już tam był.
- Że co? Nie! - odpowiedział, przerażonym głosem. I nie chodziło tu o perspektywę zrzucenia tego kogoś z dachu, a o...wysokość.
Louis z kolei, mógł zaliczyć ten dzień do najnudniejszych i najzwyczajniejszych z dotychczasowych, jakie przyszło mu tutaj spędzić. Nawet ochota na gnębienie jakiegoś przypadkowego dzieciaka po prostu gdzieś przepadła, albo zwyczajnie nie miał na to siły. Wcale nie obraziłby się, gdyby dziś ktoś przyszedł do niego sam, sam dał się złapać, sam by mu się oddał, a później sam poszedłby do swojego pokoju, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. I wtem te bezcelowe rozważania przerwało charakterystyczne skrzypnięcie otwieranych drzwi, a następnie głos, znajomy głos. Louis podparł się na łokciu i zwrócił głowę w stronę przybysza, po czym uśmiechnął się odruchowo, rozpoznając twarz.
OdpowiedzUsuń- Dawno ciebie tu nie widziałem - rzucił w przestrzeń, wciąż patrząc na stojącego w progu chłopaka. - Chodź do mnie - mruknął, wyciągając rękę w jego kierunku, nie fatygując się podniesieniem z łóżka. Widział, że coś go trapi, dlatego postanowił względnie miło go przywitać.
Uśmiecham się jeszcze szerzej, już tak jak brat mi nie pozwalał. Wierzę mu nawet, jeśli na ma niczego zielonego. Przecież o miłości się nie kłamie, tak mówił mi brat.
OdpowiedzUsuń- Obiecujesz? - pytam naiwnie. Ciągle mam nadzieję, że mnie nie wyśmieje, nie powie zaraz, że sobie ze mnie żartował, bo nikt nie będzie chciał takiego wybryku natury. Co to w ogóle jest? Ani nie kobieta, ani nie mężczyzna, tylko coś, co utknęło w połowie. Nikt jeszcze, kto poznał moją tajemnicę, nie był dla mnie miły. Kazali mi zdejmować majtki na ulicy, ale nie robiłem tego, bo brat nie pozwalał. Tylko on mógł to robić, tak mi mówił.
- Obiecujesz, obiecujesz? - powtarzam znowu, w ciągu kilku sekund.
Ciekawe co Timmy sobie o mnie myśli. W jakiej płci mnie zaszufladkował. Czy ciągle będzie mnie kochał, kiedy dowie się o mojej odmienności?
- Obiecujesz? Bo ja obiecuję. Zawsze będę Cię kochać. Zawsze będę robić wszystko, co będziesz chciał. Bo na tym polega miłość, tak? Tak mówił brat, a brat ma zawsze rację.
Ściągnął brwi, przyglądając się twarzy chłopaka. Faktem było, że Tim nieczęsto chodził uśmiechnięty, ale też nie ukazywał nikomu swojego zmartwienia. W tej chwili wyglądał dość żałośnie, co kompletnie do niego nie pasowało. I nie to, żeby Louis kiedykolwiek się o kogoś troszczył, ale po prostu nie przepadał za takim widokiem, zwłaszcza jeśli nie on doprowadził kogoś do takiego stanu.
OdpowiedzUsuńPołożył dłoń na bladym policzku chłopaka i pogładził go delikatnie opuszką palca, zaglądając przy tym w jego oczy.
- Co się dzieje? - spytał z czystej ciekawości, a może też po to, by w jakiś sposób odciążyć chłopaka z widocznego problemu.
I taka odpowiedź mu wystarczyła. Krótka i treściwa, nieważne czy miała okazać się kłamstwem, bo przecież nie miał najmniejszego zamiaru, by zagłębiać się w prywatność chłopaka. Gorzej byłoby, gdyby blondyn nagle zapragnął mu się zwierzać, tego Louis na pewno by nie zniósł. Szybko zamknąłby jego usta i po prostu przeszedł do rzeczy. Ponieważ do rozmów z innymi ograniczał się jedynie wtedy, kiedy miał na celu kogoś zdobyć. Później również słuchał, ale tylko rozdzierających gardła krzyków, co osobiście uważał za najpiękniejszy z dźwięków.
OdpowiedzUsuńPewnym ruchem ujął w dłoń twarz chłopaka, chcąc ponownie zwrócić jego spojrzenie na swoją twarz. Obserwował jego jasne tęczówki przez krótką chwilę, po czym pochylił się nad nim nieznacznie, by z początku delikatnie musnąć jego usta swoimi.
[ Czy znalazła by się jakaś mała chęć na wątek z Eleosią? ]
OdpowiedzUsuń[Biedny Tommy. :D]
OdpowiedzUsuńNie znał tego chłopaka, nie miał pojęcia kto to, ale na pewno nie był...miły. Zatkał mu usta i ciągnął w stronę krawędzi, widząc jego strach.
Przecież nawet nie krzyknął głośno!
Jedyne co robił, to rozpaczliwe kręcenie głową i zapieranie się nogami w posadzkę. Ale cóż , był dobre dwadzieścia centymetrów niższy, chudy i delikatny, więc prawie nic mu to nie dało. Targało nim przerażenie, stał tak blisko krawędzi dachu i patrzył na coś, co jest z dziesięć metrów niżej. Popłynęła łza, dlaczego on mu to robi?! Widzi, że się boi, że jest przerażony do reszty...Mimo wszystko nie próbował krzyczeć, a uwolnić się nie miał jak.
[Dzięki. Masz ochotę na wątek?]
OdpowiedzUsuńCzuję takie szczęście, kiedy go słucham. Obiecał, obiecał, obiecał! Brat zawsze mówił, że obietnic się dotrzymuje. Brat nie kłamie, prawda Bernie?
OdpowiedzUsuń- Zawszę będziemy razem! - Mówię, a po tych słowach rzucam się Timowi na szyję. Siedzę na jego kolanach, nie wiem czy to mu się podoba, ale skoro mnie kocha, to co mu zależy? Napawam się jego zapachem, zamierzam cieszyć każdą wspólną chwilą. - Nie zawiedziesz się na mnie, obiecuję.
Ściskam brzeg jego koszulki, mam nadzieję, że on też mnie przytuli. Oby żaden z lekarzy nie pomyślał, że nasze zachowanie może być niebezpieczne. Nie chcę, żeby nas rozdzielili.
- Timmy, chcesz się ze mną pobawić? - pytam naiwnie. Nie wiem w co moglibyśmy się pobawić, ale znam różne dziwne zabawy. Takie o których brat mówił, że bawią się w nie wszyscy, ale tak, żeby mama nie wiedziała. Ciekawe czy Tim lubi takie zabawy. A ty Bernie, jak myślisz? Ej, dlaczego mi nie odpowiadasz?!
Tim podobał się Louisowi pod wieloma względami, przy czym najbardziej kręciło go to, że za każdym razem, kiedy się spotykali, chłopak okazywał się być kimś zupełnie innym, niż poprzednio.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się nieznacznie w jego usta, kiedy poczuł ten niepewny dotyk na swojej skórze. Musnął jeszcze raz jego wargi, jednak tym razem nieco intensywniej, wolną dłonią chwytając nagle za szczupły nadgarstek chłopaka, który unieruchomił nad jego głową. Następnie oderwał się od pełnych ust i przeniósł się z pocałunkami na jego szyję.
- A jakie zabawy lubisz? - pytam nieśmiało i delikatnie przytykam wargi do jego szyi.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobrze to zrozumie, ale chcę całym swoim ciałem poczuć całe jego ciało! Wdycham jego ciało, nie pachnie niczym specjalnym. Mydłem i lekami. Tak samo jak ja. I tak, jak wszyscy tutaj. Brat pachniał pomarańczowym żelem pod prysznic i miętówkami.
- Znam różne fajne zabawy. Jedną z nich brat nazywał: "Pokażę ci słonia". - Przy tych słowach przesuwam dłonią po jego kroczu. Mam nadzieję, że mnie nie odtrąci, przecież tak strasznie go kocham. I obiecywał mi, że będzie ze mną zawsze. Bez wyjątku. Oby mnie nie okłamał, nawet jeżeli nie ma nic zielonego i nie mogę się upewnić, że mówi prawdę. Bo zielony to kolor szczerości. - Ale nie tutaj. Tutaj nie wolno nam się bawić. To taka zabawa, o której mama nie może wiedzieć.
Odetchnął z ulgą, kiedy nieznajomy zdjął dłoń z jego ust, nawet jeśli starł mu z policzka łzę. W gruncie rzeczy to zapewne przytuliłby się do niego w porywie przerażenia, ale w końcu to on go tu przyciągnął...
OdpowiedzUsuńMimo to, gdy zatrzymali się te kilka kroków od krawędzi z jego zaszklonych oczu spłynęły kolejne łzy, spróbował się cofnąć, ale tylko przewrócił się na zimny beton. Nie wstał, siedział patrząc w posadzkę i ocierając łzy, których nie potrafił powstrzymać. Sany lękowe w połączeniu z tym nie były niczym dobrym, przez to nie dawał sobie rady z przestaniem myślenia o strachu. I jeszcze do tego czuł się źle, chyba nawet miał gorączkę. Mógł myśleć gdy tu przychodził!
[Stefan baluje na weselu, wiec to wyżej najwyższych lotów nie jest. .~.]
Faktycznie czuł się jak małe zwierzątko, czekające na ruch drapieżcy. Jedynie na ułamek sekundy podniósł wzrok szarych tęczówek na oczy blondyna. Niby mówił łagodnie, ale w oczach czaiło się zadowolenie ze strachu Tommiego.
OdpowiedzUsuń- Nie chodzi o to, że mnie zrzucisz - szepnął, nie chcąc przerwać zupełnej ciszy. Cały czas wbijał wzrok w swoje tenisówki, objął kolana rękoma. Metr do spadku, to zaledwie duży krok. Tyle wystarczy, aby spaść i zginąć.
Jego oddech trochę się wyregulował, a i łzy przestały płynąć. Miał mokre ślady na policzkach i brodnie, ale ich nie wycierał, musiałby sam się puścić, a w ten sposób straciłby punkt oparcia i zakotwiczenia w małym uspokojeniu.
Podciągnął koszulkę chłopaka wysoko, przechodząc językiem na jego podbrzusze, by następnie przesunąć nim przez całą długość aż do prawego sutka, przygryzając go lekko. Wyprostował się nagle i spojrzał na jego twarz z góry, mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuń- Kim dzisiaj będziesz? - spytał, przyglądając się chłodnym tęczówkom. Jednak nie poczekał na jakąkolwiek odpowiedź, bo zamiast tego przebiegł spojrzeniem po odsłoniętym torsie Tima, w następnej chwili wbijając specjalnie zaostrzone paznokcie w delikatną skórę na jego boku i niespiesznie przeciągając nimi wzdłuż, aż do wystającego biodra.
- Zasady są zależne od tego, co lubisz - mówię cichutko, mój oddech owiewa jego szyję. Nie chcę, żeby ktokolwiek oprócz nas wiedział, o czym rozmawiamy. Nie odepchnął mnie, co więcej, przytulił mocniej do siebie, więc pozwalam sobie na coraz to odważniejsze zachowanie. Przesuwam kolanem po jego kroczu, raz delikatnie, innym razem naciskam na nie mocniej. Brat kazał mi tak robić, kiedy mnie przytulał. Podobało mu się, więc mam nadzieję, że Timmy też będzie zadowolony.
OdpowiedzUsuń- Ale nie tu, tutaj nie możemy się bawić, tutaj nie można o tym mówić. Pokażę Ci - zaciskam ręce mocniej w około jego szyi. - Tutaj nie pozwolą nam się bawić. A ja strasznie chcę się bawić, ostatnio zdarzyło mi się to robić dawno temu. Weźmiesz mnie do siebie? Kiedy? Kiedy weźmiesz mnie do siebie?
[Jakoś nie jestem z tego w pełni zadowolona, chyba zmęczenie mnie ogarnia, ale chcę dzisiaj odpisać, bo jutro jeszcze będę mieć lenia, a nie lubię mieć zaległości ._. ]