INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





26 sierpnia 2012

Zombie? Nie, to tylko ja - nowa stażystka


Życie. Scenariusz do niejednego filmu. Zaskakuje, zadziwia, zawodzi. Z pewnością powinno dostać Oscara. Albo Dwa, trzy, siedem...Jednak czy to jest ważne? Ludzie lubią jak coś się dzieje. Szczególnie jeśli to nie dotyczy ich i mogą dodać od siebie kilka słów. Przekłamanych, niedosłyszanych opowieści, które na celu mają zniszczenie danej osobie, może nie życia, a reputacji wśród tłumu gnającego za czymś. Czymś, czego nie da się nazwać. Czymś, co kieruje światem i napędza go.

Co ja tutaj robię?, przeszło jej przez myśli, gdy przekraczała próg Szpitala dla Chorych Nerwowo i Psychicznie. Owszem studiowała medycynę, więc nie powinno być dla niej obrzydzeniem to, że ma pracować z ludźmi, z którymi czasami nie da się nawet normalnie porozmawiać. Poza tym zawsze bała się ich, bo nigdy nie wiadomo co komu do tego łba strzeli. Bała się, ale doświadczenie nauczyło ją tego, że gdy trzeba być oschłym to trzeba jednak są sytuacje, gdzie można coś skwitować uśmiechem i to też pomaga.
Jej świętej pamięci matka oraz brat – dużo starszy od niej – leczyli się psychiatrycznie. Doskonale pamięta tę chwilę, gdy wróciła ze szkoły. Poszła zdjąć obowiązkowy mundurek. Weszła do łazienki i zamarła. Matka leżała na podłodze, z oczami wywróconymi już do tyłu. Ona, fanka filmów o charakterze medycznym, kucnęła przy niej i zamknęła jej oczy. Była niewzruszona tym faktem. Doskonale wiedziała, że próbuje to zrobić.Przy tylu próbach samobójczych kiedyś musi się udać. W nocy kilkakrotnie słyszała jak z kuchenki uwalnia się gaz. Wstawała wtedy i ile sił w nogach biegła by ocalić ich.Nie liczyła już ile razy ściągała matkę z liny, chowała tabletki. Była niczym anioł, który stał nad nią i zarządzał jej życiem. Wtedy jej zabrakło.
Brat natomiast miał zaburzenia psychiczne spowodowane tym, że widział jak jego kolega niewzruszenie zabija jedenaście osób.Podejrzany o współudział co przypieczętowało wzmocnienie się choroby. Przez prawie cztery lata wzywany jak nie do sądu to na komisariat. W nocy krzyczał, rozmawiał z kimś. Zawsze. Krzyk ten był tak przeraźliwy zupełnie jak śpiew łabędzia. Przesączony bólem,dzikością, nadzieją. 
Ojca nie znała. Przynajmniej tak twierdzi.. Na żadnym  pogrzebów jego nie było. Podobno wyjechał do Stanów, gdzie ma się świetnie. Jednakże po śmierci Ann, ktoś musiał zaopiekować się piętnastoletnią Dianą. Wtedy dyrektorka z opieki społecznej skontaktował się z nim. Wyrzekł się jej. Powiedział, że nie jest jego córką. Że takie czarownice jak ona pali się na stosie. Że również Diana jest niezrównoważona psychicznie.
Zaufali jej sąsiedzi, którzy zadecydowali, że skoro nikt nie chce jej pomóc. Oni to zrobią. Było to małżeństwo  w podeszłym wieku. Dixon uwielbiała ich, więc jej radość była nie do opisania gdy okazało się, że to właśnie oni będą się nią zajmować aż do momentu ukończenia przez nią pełnoletności.
To oni wpłynęli na nią oraz na jej zapał do nauki. Inwestowali w nią każdy, nawet ostatni, grosz tylko po to, żeby wyszła na ludzi. Przez długi czas chodziła do psychologa jednak ten nie stwierdził żadnych typowych objawów dla  chorób o podłożu psychicznym. Na kartce, którą szesnastoletnia wówczas Dixon, miała przekazać opiekunom wykaligrafowane było: „Pacjentka nie wskazuje żadnych objawów. To zdrowa, mądra, piękna i zawsze uśmiechnięta dziewczyna. To nieoszlifowany diament.”
I tak ten diament podległ obróbce. Z dnia na dzień staje się jeszcze bardziej wartościowym brylantem, który za kilka lat będzie ratował cudze życie z narażeniem swojego. Jednak w tej całej idealnej bajce pojawia się kropla goryczy. Niekiedy gdy jest się w czymś za dobry, można stać się marionetką do rozstawania po kątach. Diana podległa temu. Drugi semestr pierwszego roku spędziła na stypendium w Rzymie. Wykładowcy stwierdzili, że powinna się rozwijać dalej w praktyce i tak bez żadnego pytania wysłali ją na nie.
Do szpitala psychiatrycznego.
Jedno jest pewne. Albo ona zwariuje, albo wszyscy inni staną się normalni. Bardziej prawdopodobna jest wersja numer jeden. Więc kto wie. Może jeszcze przed ukończeniem tego stażu będzie trzeba umieścić ją w jakiejś klatce, żeby dzieci chodziły i patrzyły się na nią w przestrodze. Może powstanie o niej legenda, taka sama jak o Frankensteinie?
Życie. Scenariusz do niejednego filmu. Zaskakuje, zadziwia, zawodzi. Z pewnością powinno dostać Oscara. Albo Dwa, trzy, siedem...Jednak czy to jest ważne? Ludzie lubią jak coś się dzieje. Szczególnie jeśli to nie dotyczy ich i mogą dodać od siebie kilka słów. Przekłamanych, niedosłyszanych opowieści, które na celu mają zniszczenie danej osobie, może nie życia, a reputacji wśród tłumu gnającego za czymś. Czymś, czego nie da się nazwać. Czymś, co kieruje światem i napędza go.
Urodziła się jako rozstawiony pionek w korporacyjnej gierce. Rocznik '91. Dokładnie zaprogramowany. Jednak maszyny mają to do siebie, że lubią działać w grupie. Uwielbiają się nawzajem psuć. Słowami, alkoholem, zaczepkami, obojętnością. Miłością.
Teraz nie jest idealna. Nosi na sobie skazę. Rodzinną tajemnicę zagrzebaną gdzieś na strychu w pudle, który już dawno zdążył porosnąć kurzem. Przez moment żyła w bajce tylko Zły Pan wszedł i wszystko rozwalił. Schemat baśni z happyendowym zakończeniem jest ostatnio zbyt przereklamowany Poza tym ona kiepsko wciela się w rolę królewny. Jest bardziej Śnieżką, która przez swoją naiwność zjadła otrute jabłko i pogrążona w śnie czekała na wybawienie.


Czasami przychodzą do niej. Proszą o chwilę zabawy. Godzi się, nie wie dlaczego, przecież nienawidzi dzieci. Są okropne. Ślinią się, wrzeszczą. W dodatku cały czas chodzą brudne. A przecież ona co chwila biega myć ręce. Swój pokój sprząta dwa razy dziennie, włącznie z myciem okien, zmianą pościeli jak i praniem małego dywaniku.
Ostatnio ją denerwują. Ciągle chodzą za nią i marudzą. Dasz dłoń, a chcą całą rękę. Tęskni jedynie za Andre. Odwiedzał ją. Rozmawiali o wszystkim.  Głównie o seksie. Myślała, że jego kocha. Nie powiedziała jemu tego. Widocznie miał dar czytania w myślach. Odszedł sobie.Po prostu. 
Szuka go jednak znaleźć nie może.
Pewnego razu myślała nawet, że jest  w ciąży. Przestraszyła się. Jednak to był fałszywy alarm. Na całe szczęście.
Kiedyś przychodziła do niej Nadia. Uwielbiała ją. Rozmawiały, oglądały filmy, pisały do siebie listy.Dzielił ze sobą łóżko. Ale Nadia zmarła. Teraz już jej nie odwiedza. Tęskni za nią, bo z chęcią ponownie by ją pocałowała.
Ona jedyna na tym świecie jest normalna. Wszyscy to jacyś psychole nie znający się na niczym.
Bardzo często zastanawia się co to by było jakby umarła.Czy ktoś by za nią płakał? Wątpię. Nie ma przecież nikogo bliskiego. Często się denerwuje, przez co niekiedy nie może oddychać. Jednak po chwili wszystko wraca do normy.




Diana Dixon
niezdiagnozowana schizofrenia, zdiagnozowana nerwica
01.06.1991, Londyn
Stażystka, studentka medycyny w Instytucie Królewskim w Londynie



Zlepek tysiąca różnych kart. Może efekt nie jest zadowalający, jednak coś takiego jest.Nie przepadam za pisaniem kart, co ukazane jest w tym czymś u góry. Wątki jak najbardziej, można zaczynać bez uzgadniania.
Postać może być kojarzona z  Dianą Dixon z college-preparatory-school.
Twarzyczka: Dianna Agron
Karta pisana przy inspiracji piosenek zespołu The Pretty Reckless, głównie "Zombie" oraz "Miss Nothing"

41 komentarzy:

  1. [The Pretty Reckless <333 Już Cię kocham bardziej niż wcześniej :3 A kartę przeczytam jak tylko uporam się z pseudo pisanie mojego bloga xD Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić!]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Póki co kontynuuję wątek, mimo że przyznam się, że karty nie przeczytałam, bo jakoś nie mam dzisiaj weny na czytanie. Ale jutro postaram wstać wcześniej i to nadrobić :D]

    Siedzę sobie na świetlicy i rozmawiam z Berniem. Ostatnio rzadko kiedy rozmawiamy, więc zdziwiło mnie, że tak po prostu się odezwał. Dlatego siedzimy i rozmawiamy o słoniach, gdy nagle przyszła jakaś pani i zaczęła do mnie mówić. Patrzę na nią ze zdziwioną miną. A kiedy ona siada koło mnie, odzywam się:
    - Albo jesteś głupia, albo próbujesz mnie okłamać - mówię oschle, mimo że się uśmiecham. - Bernie nie istnieje, więc nie możesz go widzieć. To że ja z nim rozmawiam, to wada leczenia brata. Zabrali mnie od niego szybciej, niż zdążył to wyleczyć. Ale ja wiem, że Bernard nie istnieje i póki co to mi wystarczy. Myślisz, że brat jest ze mnie dumny?
    Zamykam książkę o słoniach, gdzie powciskane są moje rysunki. Nie lubię ludziom pokazywać co rysuję, bo potem mówią, że ładnie rysuję i mam narysować coś innego oprócz słoni. A ja nie umiem rysować nic innego, tylko słonie mi w głowie.
    A ta pani nie ma na sobie nic zielonego. Czy mogę jej ufać? Jak myślisz, Bernie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabian po raz kolejny w tym tygodniu trafił do izolatki. Tym razem z nikim się nie pobił, ani nie próbował szarpanin z pielęgniarzami. Wręcz odwrotnie - cała jego pewność siebie i dobry nastrój zniknęły.
    Pod wieczór zaczął mu towarzyszyć dziwny niepokój, uczucie że ktoś go obserwuje. Zamknął się w pokoju i wyganiał każdego, kto chociażby próbował tam zajrzeć.
    Kiedy w końcu jednej z pielęgniarek udało się wejść do sali był cały roztrzęsiony i rozpalony. W ogóle nie kontaktował i nie odpowiadał na pytania. Po prostu siedział, z kolanami podciągniętymi pod brodę i objętymi własnymi ramionami, trzęsąc się przy tym jak galareta.
    Zanim się zorientował pielęgniarka wymamrotała coś w stylu "Zaczekaj, zaraz wrócę" i wybiegła.
    Nie podniósł wzroku gdy drzwi się otworzyły. Słyszał hałas, ale jego myśli krążyły gdzieś indziej, rozproszone. A on był całkowicie bezsilny i nie umiał ich uporządkować, posegregować.
    Kiedy zobaczył na podłodze cień, który wyraźnie się do niego zbliżał, podniósł głowę i spojrzał na jasnowłosą. Nie widział w niej zagrożenia, dlatego szybko stracił nią zainteresowanie.
    - Chcę zostać sam. - mruknął tylko, mając złudną nadzieję na to, że go zostawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna fala drgawek przeszła mu po kręgosłupie. Włosy będące blisko czoła były już mokre od potu, ale to wszystko jak na złość nie chciało uspokoić się.
    Niezbyt dobrze kontaktował, jak już było wspomniane, więc przekaz całej wypowiedzi stażystki ugrzązł na słowach "tabletki", "trzy dni", "spał" i "kotku".
    Chłopak przez chwilę milczał, potem rozprostował nogi i jedyne co robił, to drapał się po lewej ręce, powyżej jej zgięcia. To go musiało uspokajać, bo drgawki powoli zaczęły odchodzić w zapomnienie. Szkoda tylko, że gdy wszystko wróciło do normy ręka wyglądała jak po starciu z zestawem noży kuchennych.
    W ogóle się tym nie przejął. Czuł krew, ale nie obchodziło go to.
    Spojrzał za to na kobietę siedzącą obok spod przymrużonych powiek.
    - Mówiłem, że nie trzeba mnie nigdzie ciągać i samo przejdzie. Ze mną tak już jest. Ostatnio dali mi leki, bo stwierdzili, że jestem otępiały i co? Potem byłem tak pobudzony, jakbym się czegoś niezdrowego nawdychał. Gdzieś mam takie leczenie, sam się wyleczę. - mruknął z niezadowoleniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy usłyszał trzask rozrywanego materiału miał minę, jakby chciał powiedzieć, że jasnowłosa jest jeszcze bardziej chora niż on sam, ale wydał z siebie jedynie przeciągły pomruk i mlaśnięcie. U niego oznaczało to niezadowolenie.
    - Nie jest źle, nie potrzebuję pomocy medycznej. Zresztą bądźmy szczerzy. Pielęgniarka woli gadać o ciuchach i przepisach na ciasta, niż opatrywać mi zadrapania. To szlachetne z pani strony, że popsuła sobie pani kitelek, ale zaprawdę powiadam, JUŻ MI LEPIEJ. - ostatnie trzy słowa niemal wyryczał. Na dzisiaj miał dosyć niańczenia. Wskaźnik jego wściekłości niebezpiecznie podskoczył, ale chłopak wziął głęboki wdech i wszystko znowu wróciło do normy. Szybko się ekscytował, równie szybko potrafił zirytować, najgorsze były ataki histerii, przeplatane paniką. Wówczas sam nie wiedział co z nim jest i czy w ogóle można mu jakoś pomóc. Jedynym co potrafiło go wyrwać z takiego transu trząsawek i niekontaktowania ze światem był ból. Przypominał on o rzeczywistości i odciągał uwagę od poplątanych myśli, których nie można było w danej chwili zebrać w kupę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biorę nieśmiało słonia do ręki i patrzę na niego, a potem na nią i znowu na słonia.
    - Ale obiecujesz, że jest tylko i wyłącznie mój i mi go nie zabierzesz? - mówię, ciągle nie dowierzając.
    Obcy ludzie nigdy nie byli tacy życzliwi wobec mnie. Mama też za mną nie przepadała, zupełnie nie wiem dlaczego.
    - W takim razie wierzę na słowo - mówiąc to, przytulam do siebie mocno słonia. - Wiesz, że słonie to jedyne ssaki, które nie potrafią skakać? Śmieszne to, bo w pokoju mam figurkę słonia, który stoi na jednej nodze i tańczy w balecie. Śmieszna jest, Bernie też tak uważa. Chcesz ją zobaczyć? Chcesz, chcesz, chcesz?
    Nie czekając na odpowiedź, wstaję, przytulając mocno do piersi pluszowego misia i ciągnę Dianę do mojego pokoju, bo chcę pokazać jej wszystkie moje zabawki. Mam ich dużo, bo jedyne co kupowali mi rodzice, brat i inni z rodziny, to właśnie te słonie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Pochwalę się, bo przeczytałam kartę i nie zmieniaj jej, bo jest naprawdę strasznie fajna :D Chyba, że chcesz ją zmienić na jeszcze lepszą niż jest, ale wiedz, że jak nie masz pomysłu na nową KP, to nie musisz się trudzić, bo ta jest jak najbardziej dobra :D]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ma pani stażystka ochotę na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [No to skoro chęci są, to zapytam o pomysły.]

    OdpowiedzUsuń
  10. Głośny, szaleńczy - i w owym szaleństwie przerażający - śmiech potoczył się echem po korytarzach szpitala psychiatrycznego. Zaczęło się niewinnie, drzwi do rzadko używanego pomieszczenia otworzyla jedna z pacjentek. I wszystko byłoby nadal niewinne, gdyby owa osoba nie zauważyła w siedzącej w kącie Lyne ze świeżymi ranami i krwią spływającą po bladej skórze.
    Wrzasnęła. Zbiegli się pracownicy szpitala, złapali Lyne, która oderwała pełen fascynacji wzrok od swojej krwi i spojrzała na nich obojętnie. Ktokolwiek nie znał jej historii, mógłby się zdziwić jak szybko zmieniała swoje nastroje. Ale Lyne, to Lyne. Wpadła w ten swój histeryczny śmiech i pozwoliła się prowadzić.
    Doskonale wiedziała, że nie ma tej nocy dyżurującego lekarza, bo musiał pilnie wyjechać. Zostali stażyści. No to niech będzie stażysta.

    OdpowiedzUsuń
  11. Otaczała ją banda niedoświadczonych ludzi. Trzymało ją dwóch młodych mężczyzn, którzy najwyraźniej nie wiedzieli sami jak mają ją traktować. W końcu po jej ramieniu spływała krew. Tak więc trzymali ją tuż przy barkach. A potem pojawiła się kolejna młoda osoba. Lyne wystarczył jeden rzut oka, jak to się ładnie mówi, żeby sklasyfikować ją jako stażystkę. Mężczyźni ją puścili.
    Ruda nie potrzebowała dużo czasu na uspokojenie się. Śmiech ucichł w kilka sekund. W zamian przyszła powaga. Dziewczyna wysłuchała stażystki, nie wykonując najdrobniejszego nawet ruchu. Dopiero potem spojrzała na swoją rękę i przez chwilę jej się przyglądała.
    Dobrze znała się na tym co zrobiła. Cięcia nie były przesadnie głębokie, po prostu miała polecieć krew. I w żadnym wypadku nie mogłyby uchodzić za próbę samobójczą. Lyne głupia nie była, nie marzyła o izolatce.
    Parsknęła śmiechem, nieco innym niż ten poprzedni.
    - Jak nic, potrzebuję szwów - rzuciła ironicznie, patrząc na dziewczynę stojącą przed nią uważnie. Nie wyzywająco, nie pogardliwie, po prostu uważnie. Oczy nie zdradzały u rudej zupełnie nic.
    - O, i spirytusu. Trzeba to odkazić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Poziome linie, prostopadłe do żył odznaczały się na skórze rudej. Pośród licznych już zaleczonych blizn, widać było i takie, które szły równo z żyłami - pamiątka po próbie z maja. Tym razem nie zależało jej na tym, żeby się zabić, tylko żeby bolało, o czym zresztą głośno krzyczały świeże rany.
    - Ciesz się, że nie ma dyżurnego. Polecialabyś za złą diagnozę - wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się do mężczyzny, który te wszystkie wspaniałe zalecenia miał zapisywać. Był widocznie zmieszany tymi wytycznymi. W końcu gdzie miał to zapisać? W końcu wyciągnął jakąś kartkę i zacząć coś notować.
    - Czekają nas siedziemdziesiąt dwa spotkania. Uroczo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Piszę dzisiaj jak jakaś nienormalna. Wybacz powtórzenia i brak składu. ;/ ]

      Usuń
  13. [Czeeść, czeeść i czeeeeeść! :D Z racji tego, że inspirowałaś się moim UKOCHANYM zespołem (tak mi się bynajmniej wydaje), postanowiłam się odezwać. c: Proponuje wątek, który być może sama nawet zacznę, ale wcześniej pytanko. Jakieś powiązanie między naszymi postaciami?]

    OdpowiedzUsuń
  14. - Zaparz jej meliskę, albo cóś, bo się biedaczka ugotuje nim noc się skończy - zwróciła się do tego, co notował. A potem, nadal nie patrząc na stażystkę, odwróciła się do tego drugiego. - A Ty, bądź tak miły i zamknij mnie juz w tej izolatce. Zanim wybuchnie pożar, czy coś.
    Lyne nie bardzo dbała o to, że igra ze stażystką. Bo też i co ona mogła jej tak naprawdę zrobić? Zamknąć w izolatce na wieczność? Nawet ona tego nie mogła. No to może podać jej tyle leków, żeby ledwo kontaktowała ze światem? Och, świetnie! Bo ten świat - cóż, przykro mówić - jest taki niesympatyczny, że zaćpany umysł to dobra rzecz.
    Facet spojrzał na nią nieco zdziwiony, ale pociągnął ją za ramię w stronę izolatek. W końcu czyż nie takie było polecenie? A Lyne, nie mogąc się powstrzymać - jak na psychopatkę ze spaczonym mózgiem przystało - odwróciła się idąc i posłała stażystce uroczy uśmiech. Taki rodem z filmów, bo też i z nich pochodził. Większość jej min była zaobserwowana gdzieś od kogoś.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Masz na myśli jakiś mały romansik? ;p Powiedz mi tylko gdzie się poznały, a ja wtedy rozpocznę.]

    OdpowiedzUsuń
  16. Późne godziny popołudniowe, dokładnie nie wiedziałam która jest godzina. Nie miałam przy sobie zegarka. Nigdy nie używałam go, szczerze powiedziawszy. Nigdy nawet nie miałam zegarka, no i niby skąd miałabym go mieć? Znikąd. Miałam za chwilę spotkanie z nową stażystką, Dianą. Zdążyłam ją już wcześniej poznać i okazała się dla mnie osobą.. bardzo przyjemną.
    Weszłam do windy i wpadłam na nią - znowu. Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie, teraz też się takim sposobem spotkałyśmy. Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
    - Cześć, truskaweczko. - odparłam, gdy drzwi windy się zamknęły a my pojechałyśmy na trzecie piętro, wprost do jej gabinetu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie musiała się specjalnie wysilać, zeby wpaść na to kto przyszedł. Oczywistym było, że to ta stażystka. Lyne musiała przyznać, że dość ładna i pewnie gdyby nie sytuacja w jakiej się poznały, spoglądałaby na nią trochę milej.
    - Jak ten czas szybko mija. Myślałby kto, że minęło dopiero niecałe piętnaście minut - mówiła cicho, patrząc w ścianę naprzeciw siebie.
    Odkąd ją tutaj przyprowadzono nie poruszyła się nawet o centymetr. Rzecz jasna najpierw usiadła sobie przy ścianie, ale potem zastygła, pogrążając się we własnych myślach. Siedziała więc ze zgiętymi kolanami, obejmuąc je ramionami.
    - Myślisz, że coś wiesz, a nie wiesz nic - odparła, powoli wymawiając słowa, jakby się nad nimi zastanawiała. - A szkoda, bo mogłabyś być ciekawą osobą.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Och, jasne. Spędzisz ze mną 48 godzin, albo i nawet 72. Ko by nie skorzystał z takiej okazji? - to nie było pytanie z serii tych oczekujących na odpowiedź. I nie miała w zmiarze jej obrazić, choć akurat tego przewidzieć nie mogła. Kontakty z ludźmi, ale takimi w sumie bardziej normalnymi niż ona, raczej jej nie wychodziły.
    - Czyjego końca? - zapytała, nadając swojemu głosowi żartobliwą nutkę i zerkając na dziewczynę. A potem znowu powróciła do ściany. Bo ściana to taka ciekawa rzecz jest. Niby solidna, ale jak ją drapniesz to pozostaje ślad. Zupelnie jak człowiek.
    - Cóż, darcie ze sobą kotów byłoby dla nas niebezpieczne tylko wtedy, gdybyśmy były bohaterkami jakiegoś harlequina - stwierdziła, na chwilę milknąc. - Ale mi na izolatce przez cały rok nie zależy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozpromieniona Christilla poszła za stażystką, którą lubiła. Nieczęsto się to zdarzało, bowiem dziewczyna nienawidziła lekarzy i często wykorzystywała ich do swoich celów. Manipulowała nimi w perfekcyjny sposób jak marionetkami, byleby mieć z tego jakąś korzyść. Z Dianą jest inaczej. Ona jest inna. Czuję się tak jakby była podobna do mnie. Jakby też była świrnięta. Ale przecież chciała być lekarzem, a oni są normalni. Prawda?
    Zajęła miejsce na krześle, zakładając w zmysłowy sposób nogę na nogę. Lazurowe tęczówki obdarzyły stażystkę spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  20. - To już nie jestem niedoszłą samobójczynią, którą trzeba trzymać pod kluczem? - nie mogła powstrzymać się od tej drobnej złośliwości. Cóż, niektórych rzeczy nie da się zmienić i już. Nawet w wariatkowie.
    Zanim wstała, wyprostowała nogi i chwilę tak posiedziała. Dopiero potem się podniosła, nie chcąc mieć problemów z zeszytwniałymi stawami. Teraz mogła jej podać rękę, choć robiła to z niechęcią. Nie lubiła jak ktoś jej dotykał. Zwłaszcza ręce były zakazane. Ale to już wina blizn.
    - Ściana nie wygląda na rozmowną - oto cała odpowiedź rudej.

    OdpowiedzUsuń
  21. - A kawki mi nie zaproponujesz? Albo herbatki? Gdzie Twoje maniery, kochana? - ułożyła usta w zdziwioną minę, po czym serdecznie się do niej uśmiechnęła. - Kawa mrożona, herbata czerwona. Osobiście wolałabym herbatę. - przesunęła wskazującym palcem po kolanie Diany. Gdy ta wstała, by przygotować herbatę dla siebie i dla Christilli, blondynka uważnie śledziła ją wzrokiem. Była ciekawa jej zachowań i reakcji. Była miła. Ale kiedyś pęknąć musiała. Znała główne dwa typy lekarzy. Miłych i lodowatych niczym lód. Tylko ten drugi gatunek przeżywał.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wstała i podeszła do czajnika. Wstawiła go na specjalną płytę. Jednak w jej głownie nie była teraz gotująca się woda tylko dotyk dziewczyny. To uczucie ogarniało jej całe ciało. Poza tym jeszcze ten wzrok. Przeszywający, pożądający?
    - Wybacz. Miałam wyczerpującą rozmowę o żółtym kolorze. - Odwróciła się do niej nadal czekając żeby woda się zagotowała. Kitelek miała już rozpięty do końca, przez co wyłoniła się bluzka z dość głębokim dekoltem prezentującym jej dość duże piersi, które pod białym mundurkiem nie wyglądały aż tak okazale. Odwróciła się na moment by zalać herbatę. Wzięła dwa kubki. Jeden podała dziewczynie, następnie zajęła swoje poprzednie miejsce.
    - Masz herbatę, to co teraz?

    OdpowiedzUsuń
  23. Ujęła w dłonie kubek z gorącą herbatą, a jej twarz rozjaśniła się pogodnym, radosnym uśmiechem. Cała wręcz promieniała.
    - Teraz pozwól, że się napije. - zamoczyła wargi w napoju, jednocześnie delikatnie się parząc. - Za gorąca.- odstawiła póki co herbatę, aby ta jej wystygła.
    Wyprostowała się, przesuwając jedną dłonią po swoim udzie. Wzrokiem zahaczyła o piersi stażystki.
    - Zadasz mi jakieś pytanie? - odgarnęła blond włosy do tyłu, po czym się perliście roześmiała. - W końcu po to tutaj jestem, teraz. Z Tobą. Prawda? - koniuszkiem języka przesunęła po swoich pełnych, malinowych wargach.

    [Nie przejmuj się tak, zdarza się. ;p]

    OdpowiedzUsuń
  24. - Wtedy nie zrobi mi pani "piekła jak stąd do Moskwy", bo będzie na odwrót. Śmiem również stwierdzić, że do zmian w hierarchii nie brakuje dużo. - mruknął, nawet nie mrużąc oka, kiedy poprawiała mu materiał na ręku. Normalnie człowiek pewnie jakoś by się zachował, a on po prostu siedział i się na nią gapił.
    - Spokojnie, złość piękności szkodzi. - stwierdził, pokładając się na boku. U psów można to było wziąć za uległość, ale on psem niewątpliwie nie był. Aktualnie czuł się dobrze, jednak gdyby mu się pogorszyło, to mógłby jej wyrządzić jakąś krzywdę. Stała blisko, więc wystarczyło pociągnąć odpowiednio mocno za nogę i byłaby na 75% w przegranej pozycji. Mało którzy umieli się bronić przed nagłymi napaściami ze strony psycholów, na dodatek takich, jakim był Fabian.
    - Każe mi pani nie wrzeszczeć, a sama to pani robi. Nieładnie, to dawanie złego przykładu. - uśmiechnął się pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wyszła z izolatki, zatrzymując się kilka kroków dalej. Potem obróciła się i spojrzała na - zamknięte już - drzwi. Dwadzieścia minut w izolatce. To w sumie jej nowy rekord i to taki, którego by się nie spodziewała. Cóż, życie nawet ją czasami zaskakiwało.
    - Oj, niedobrze. Nie pospaceruję sobie w nocy - zacmokała z niezadowoleniem, udawanym rzecz jasna. - I jak ja to przeżyję?

    OdpowiedzUsuń
  26. Siadam na łóżku i kładę na łóżku słonia od Diany, a potem przekładam moje słonie, które leżą na szafce nocnej. Wydawałoby się, że leżą w losowej kolejności i pielęgniarki myślę, że jeżeli przyjdą i wezmą moje słonie do ręki, a potem odłożą je byle gdzie, to ja się nie domyślę. Ale ja wiem dokładnie jak te słonie leżały i zawsze się denerwuję, gdy zobaczę, że leżą inaczej niż wcześniej. Ale dzisiaj w pokoju jest ze mną Diana.
    - Prawie wszystkie są od mojego brata, za to, że się grzecznie zachowywałam - mówię, szczerząc zęby do Diany.
    Nagle zauważam, że na łóżku leży moja książka z rysunkami. Pewnie znowu pielęgniarka wyjęła ją przy zmienianiu pościeli i zapomniała schować, bo wie, że ja nie jestem niebezpieczny i nie rzucę się na nią za to. Mam nadzieję, że Diana nie zainteresuje się moją książką, bo jeszcze nie wiem czy chcę, żeby oglądała moje rysunki słoni. A są tutaj różne słonie. Małe, duże, zielone, szare i różowe. Długie i krótkie, a także słoń Louisa, słoń Fabiana i słoń Danny'iego, a także dużo słoni mojego brata. I wszystkie są ładnie podpisane. Bernie, prawda, że ładnie piszę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W takim razie powiedz jak zmienisz KP, to chętnie się wgłębię :D]

      Usuń
  27. - Naprawdę uważasz, że mam fajnego brata? - mówię rozochoconym głosem. Pierwszy raz w szpitalu ktoś z personelu mówi mi, że mój brat jest fajny, bo zazwyczaj próbują mi wmówić, że to co zrobił było okrutne. A ja tak nie uważam. - Kocham mojego brata, wiesz?
    Już mam podnieść rękaw, żeby pokazać Dianie moje pamiątki po bracie, kiedy nagle ona coś mówi.
    - Andre? Nie znam! Opowiesz mi o nim? Chcę wiedzieć, chcę, chcę, chcę! - zaczynam skakać po łóżku, a ono całe się trzęsie i skrzypi, aż moja książka upada na podłogę i wszystkie rysunki z różnymi słoniami upadają na podłogę. Ciekawe co ona na to powie?

    OdpowiedzUsuń
  28. [Wątek bardzo chętnie, tylko jeśli możesz zacząć, bo weny niestety w tej chwili brak, na rozpoczęcie wątku :)]

    OdpowiedzUsuń
  29. Powoli wstała i kręcąc delikatnie zaokrąglonymi biodrami podeszła do Diany. Usiadła obok niej, oj stanowczo za blisko.
    - Ty powinnaś zadawać mi jakieś głupie pytanie, na które ja powinnam odpowiadać. Powinnam Ci o sobie mówić. Na tym polega terapia, truskaweczko słodka.. - wymruczała kocim głosem do jej ucha, zaś dłonią powędrowała po jej nagich plecach. Była nieco zdziwiona, że stażystka tak szybko chciała przejść do rzeczy, lecz nie skomentowała tego ani słowem. W sumie.. było jej to nawet na rękę.
    Wysunęła delikatnie język i przesunęła jego koniuszkiem po jej szyi. Diana miała zdecydowanie ładną szyję.

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszystko mu dziś przeszkadzało, mógłby przysiąc, że słyszał buczenie żarówki na korytarzu i nawet to, nie pozwalało mu zasnąć. Leżał na łóżku i tępo gapił się w sufit, teraz nie wyjdzie, bo pewnie trwa obchód, później nie wyjdzie, bo nawet jeżeli w grę wchodził w dach, to słyszał bębnienie kropel deszczu o parapet, co tej nocy brzmiało dla niego jak kurewski hałas.
    Słyszał jak drzwi do pokoju się otwierają, skrzypnęły lekko, ale on ani nie udawał, że śpi, ani też się nie poruszył, sufit nadal był w centrum jego zainteresowania.
    Timothy parsknął słysząc kobiecy krzyk, och, czyżby drzwi do jego pokoju tym razem otworzyła jakaś wariatka, a nie lekarka czy inne cholerstwo?
    Podniósł się do siadu i zlustrował sylwetkę kobiety wzrokiem, patrzył na nią tak jak drapieżca na swoją ofiarę.
    -Chyba nie chcesz obudzić jakiegoś wariata, prawda? – zapytał, przesłodzonym wręcz tonem głosu.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Omg, zaczynam się gubić w odpisach xD]

    - Nigdy nie byłem na wakacjach. Za to mój brat bardzo dużo jeździł, bo miał konkursy. Śpiewał. Bardzo ładnie i często wygrywał. Mama była z niego taka dumna i żałowała, że taki nie jestem. Ale ja bardzo go kocham i cieszę się, że on też mnie kocha. Tylko nie wiem dlaczego jest teraz w więzieniu, przecież nie robił nic złego. Powiesz mi?
    Robię do niej słodkie oczka. Nikt nie potrafił mi wytłumaczyć. Zawsze myślę, że mnie okłamują, bo przecież brat mnie kochał i mówił, że wszystko co mi robił, było dla mnie dobre.
    - Brata dotyk też był taki zabawny - mówię, śmiejąc się. - I miał bardzo ładnego słonia. Widziałaś kiedyś ładne słonie? Bo ja tak, dużo. Ale jego słoń był najładniejszy ze wszystkich na świecie! Bardzo za nim tęsknie, szkoda, że nie możemy już się pobawić.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie zadzwoni. Ma zakaz zbliżania się do mnie - mówię cicho, biorąc kilka moich figurek. Siadam po turecku na podłodze i zaczynam bawić się moimi słoniami. Udaję, że mają skrzydła i latają. - Ale wiem, że ci tam na policji sobie żartują i jak tylko stąd wyjdę, go też wypuszczą. Przecież on był taki kochany, chciał mnie wyleczyć. Spójrz! - wołam i odkładam słonie na podłogę. Podciągam sweter i pokazuję Dianie fioletową pręgę na udzie. - To za czytanie książek, których nie powinnam czytać. A to - podciągam rękaw i wskazuję blizny na przedramieniu - miało mnie nauczyć, że nie wolno opowiadać kłamstw. Teraz w ogóle nie kłamię, bo wiem, że mi nie wolno. Brat był dobry, bardzo dużo mnie nauczył. I powiedział mi, że mnie kocha, więc nie mógł być złym człowiekiem. Wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  33. - Mój brat był bardzo mądry i chciał mnie wyleczyć, niestety nie zdążył. Ale wiem, że robił dobrze, dlatego wszystko grzecznie znosiłem. Cięcie, podtapianie, podpalanie, bicie. Nie robił tego, bo był zły. Robił to, bo mnie kochał, ale nie mogli zrozumieć ci w sądzie, mimo że strasznie upierałam się, że on jest dobry. To takie dziwne, że mi go zabrali.
    Znowu zaczynam latać moimi słoniami, a w momencie kiedy ona znowu powtarza, że może sprawić, żebym przez chwilę mogła porozmawiać z bratem, patrzę na nią przyjaźnie.
    - Naprawdę? Naprawdę możesz to dla mnie zrobić, Diana?!

    OdpowiedzUsuń
  34. Wkurwiać się na niego mogła ile chciała, Timothy mógł tak stać i wcale jej nie słuchać, a zamiast tego przyglądać jej się uważnie i starając się wysnuć z jej zachowania jakieś wnioski. Była czymś wyraźnie zdenerwowana i Tim był w stanie to wyczuć, nawet jeżeli nie wpadłaby mu do pokoju, jakby ją goniło stado os, albo nie wiadomo czego.
    -Kiepsko kłamiesz – oświadczył zupełnie obojętnie, a na jego twarzy wykwitł pełen złośliwości, nieprzyjemny w odbiorze uśmiech. –Też jesteś zdrowo stuknięta – oświadczył zupełnie przekonany swojej racji, jakby kobieta nie miała prawa negować jego słów.
    Nie poruszył się ani odrobinę, ale za to był gotów uderzyć ją i tym samym pokonać dzielących ich dystans jeśli jeszcze raz podniesie na niego głos.
    -Zamknij się kretynko, nie wszyscy muszą wiedzieć, że zwariowałaś – uświadomił jej. – Poza tym, zapewne są tu i tacy, którzy mają ochotę na to, by się wyspać.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Nie mówię, że co? Że jest Dennisowy brat? xD Póki co wieki czekałam, aż mi odpowiesz u Chrisa i w końcu się doczekałam xD
    a zwykły Dennis jest na urlopie, nie ma go, pojechał. Do notki nie miałam cierpliwości, mimo że miała być >.<
    A tak więc. Rozumiem, że chcesz wątek z nawiedzonym księdzem, co?]

    OdpowiedzUsuń
  36. Alphonse Solman10.09.2012, 21:36

    Siedział przy stoliku, tępym wzrokiem wpatrując się w plastikowy kubeczek w którym była co najmniej garść różnych kapsułek. Nie chciał tego brać, już raz go oszukali i zagadali go rozmową, połknął je automatycznie. Stracił wtedy swój kontakt z Bogiem, wiedział, że nie było Go już blisko.
    Plugawe pasożyty.
    Chcieli mu odebrać to co najważniejsze. Jego miłość do Stwórcy.
    - Nie wezmę tego. Nie zmusicie mnie, szatany! - warknął do pielęgniarki, która tylko przewróciła oczami i ciągle nad nim stała.
    Nagle na stołówce rozległ się pisk, krzyk i jakiś dzieciak wyskoczył na środek pomieszczenia, a z jego ręki ściekała krew. Pielęgniarka wskazała brodą do jakiejś dziewczyny, że ma podejść do niego, a sama zajęła się spanikowanym pacjentem.

    OdpowiedzUsuń
  37. Prawdopodobnie Lyne poszłaby sobie do pokoju i usiadła, rozpoczynając kolejną sesję wgapiania się w ścianę. Tak, tak. Powoli stawała się pełnoetatową wariatką. Tylko że stażystka krzyknęła patrząc na coś/kogoś, a oprócz nich nikogo/niczego nie było na korytarzu.
    Spojrzała na nią z zaciekawieniem.
    - Jedna stażystka i jedna wariatka. Razem daje dwie osoby - mówiła spokojnie, bez drwiny w głosie. W końcu każdy ma prawo do własnego porąbanego mózgu, no nie? - Hej, co jest z Tobą nie tak?
    Ot, czysta ciekawość. Bo w to, że ta cała Dixon ma coś z mózgiem nie wątpiła. W końcu, właśnie dostała tego potwierdzenie. Tylko co? Schizofrenia? Cóż, kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  38. 42 yr old Help Desk Operator Glennie Monroe, hailing from Keswick enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Drawing. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a Jaguar C-Type. moja strona

    OdpowiedzUsuń
  39. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga