Hej, bracie dlaczego tak
na mnie patrzysz? Przestań, to łaskocze, ha ha! Nie przytulać cię?
Dlaczego? Ja tak bardzo kocham Cię przytulać! Bracie co jest?
Braciszku... Popatrz na mnie... nie, nie … Co się dzieje?!
Nie, nie zamykaj oczu, co się stało?! Nie, nie, nie … Nie
zostawiaj mnie, proszę … NIE!
Krzyk. Płacz. Samotność.
Tęsknota. Koniec?
...
To jabłko mówi, że lepiej
ze sobą skończyć, ale gruszka uważa, że jednak lepiej będzie aż
poczekam na twój powrót. Myślę, że gruszka jest idiotką,
przecież ty już nie wrócisz. Banan mówi, że muszę się z tym
pogodzić i żyć dalej. Chyba posłucham banana, mówi najrozsądniej
z całej tej bandy. Nie wiadomo dlaczego winogrona zaczęły śpiewać
jakąś dziwaczną piosenkę winnym języku. Nie znam go... Nie
ważne, myślę, że one też chcą mi przez to coś powiedzieć.
Gruszka mówi, że zna ten język, ale nie przetłumaczy mi tego, bo
byłem dla niej niemiły. Idiotka! Banan mówi, że winogrona go
popierają, więc teraz jestem już prawie pewien co zrobić –
posłucham rady banana... Tak będzie zdecydowanie najlepiej, chyba
że... Jabłko powiedziało, że jeśli umrę to się spotkamy... Czy
to nie jest właśnie najlepsze rozwiązanie? Przecież tego właśnie
chcę.
Czy ja zwariowałem?
Chyba tak. Dlatego mama wyslała mnie do tego dziwnego miejsca?
… Gruszka mówi, że ona
mnie nienawidzą... Tym razem chyba ma rację, ale i tak idiotka z
niej.
I niestety rada jabłka
okazała się beznadziejna. A może po prostu ja źle się za to
zabrałem.
Tak czy inaczej nie wyszło,
tylko naraziłem się na wiele nieprzyjemności.
-To dla twojego dobra, synku
Jasne, dla dobra! Banan
powiedział mi co tutaj ze mną zrobią! Stanę się warzywem... a
może owocem? To byłoby całkiem interesujące... Ciekawe jakim
owocem bym był? Może arbuzem? Arbuzy są odjazdowe! Z resztą teraz
to nie ważne!
Jabłko to zdrajca! Zdradza
się z matką. Jesteś świrem! I próbowałeś się zabić!
Na tabliczce przy głównym
wejściu jest napisane „Szpital dla Chorych Nerwowo i
Psychiczni” … A więc myślą, że jestem chory?
Haha, hahahah! Jak mogli
tak pomyśleć? Chory to jest ten pomysł, co nie Banan? Jabłko?
Gruszka?
…
Choruje na: Schizofrenia,
zaburzenia osobowości, poza tym ma hemofilię [...]
Jego matka wychowywała go razem z
jego starszym bratem (nigdy nie poinformowała młodszego syna co stało się z ojcem). Kobieta miała własny światopogląd i własne
teorie odnośnie tego jak powinna zajmować się swoimi dziećmi, nie ważne co mówili znajomi, rodzina, a nawet lekarze.
Kiedy dowiedziała się, że Alexander ma hemofilię praktycznie
zamknęła go w pokoju i maksymalnie ograniczyła jego kontakty z
rówieśnikami. Jedynymi osobami, które miały do niego dostęp była
rodzina, a w późniejszym czasie prywatni nauczyciele (chociaż ten kontakt też był dosyć ograniczony).
Przez ciasnotę umysłową swojej
matki chłopak ma teraz lekko skrzywiony pogląd na świat, a także na samego
siebie, swoją chorobę i innych ludzi.
Kiedy miał 16 lat jego brat, który
był 4 lata starszy umarł na jego oczach. Zostało udowodnione,
że przedawkował jakieś lekarstwa, Alex nigdy nie dowiedział się
co tak naprawdę się stało, ale bardzo dotknęło go to wydarzenie.
Jego brat był transwestytą i wiele
razy pod nieobecność matki razem z Alexem bawili się w
przebieranki. Teraz również chłopakowi zdarza się to robić,
chociaż nie do końca świadomie.
Na co dzień jednak, jest raczej
pogodnym i naiwnym dzieciakiem udającym, że jest zupełnie
przeciwnie. Nie zna życia, ale z tego co zdążył wywnioskować z
opowiadań brata naiwniacy nie mają szans na świecie. Dlatego
naprawdę stara się pokazać ludziom jaki jest niezależny i
asertywny.
Jako, że mało czasu spędzał z
ludźmi jest trochę „dziki”, ale raczej nie zaczyna płakać i
krzyczeń na widok innych, jedynie trochę się peszy, a czasem mówi niestosowne rzeczy. Im dłużej jest zdany sam na siebie tym bardziej zaczyna ujawniać się jego lekko buntowniczy charakter, ale jednak nawyki nabyte przez lata w domu ciągle biorą górę i jest raczej miły, grzeczny i nieszkodliwy.
Jeśli
chodzi o wygląd jest chudy i
niski (jedynie 168cm wzrostu). Jasno brązowe, proste włosy do ramion
prawie zawsze nosi rozpuszczone i w lekkim, tylko pozornym nieładzie. Nie ma
żadnych kolczyków, tatuaży ani znaków szczególnych, poza
siniakami, które często pojawiają się przez jego dolegliwość
(hemofilię). Chociaż na takiego nie wygląda bardzo dba o swój wygląd i jest z niego bardzo dumny. Czasem może się wydawać, że może trochę za bardzo.
Matka
przestała dawać sobie radę z dzieckiem, poza tym była zbyt przygnębiona
po stracie starszego syna, dlatego pozwoliła na wysłanie Alexandra do
zakładu zamkniętego po tym, kiedy on także usiłował popełnić
samobójstwo. Chłopak za nią nie tęskni, ani nigdy o niej nie wspomina.
Właściwie można odnieść wrażenie, że wymazał jej istnienie ze swojej
pamięci.
[ Dzień Dobry! (tudzież Dobry Wieczór!)
chcę przeprosić za tę kartę, bo wiem, że jest średnio dopracowana,
pewnie będzie jeszcze zmieniana. Jestem chętna na wątki, mogę ewentualnie zacząć, ale byłoby miło gdyby ktoś podrzucił pomysł. Odpiszę każdemu, jeśli tego nie zrobię proszę się upominać.]
[ Co do wątku, to ja zacznę mam tylko pytanie odnośnie tego, czy mogą się znać (bo w karcie nie wyczytałam nigdzie ile mniej więcej Alex jest w Szpitalu i nie wiem czy mogliby się jakoś zaznajomić przez ten czas)?
OdpowiedzUsuńWolę spytać przez zaczęciem, żeby potem nie było, czego w stylu "ale on dopiero przyjechał, jakim cudem mogą się znać?" ;3 ]
[Czeeść. c:]
OdpowiedzUsuń[Ja także dołączam się do pytania odnośnie wątku. Nie wiem, czy ty zaczniesz, czy ja jeżeli w ogóle chcesz wątku. Emm. Także zastanów się i daj znać. Wybacz, że piszę tak chaotycznie XD]
OdpowiedzUsuń[Uff, miło mi to słyszeć. :D Zaraz coś w miarę ambitnego i inteligentnego, chociaż nie wiem czy mi się uda. Ok, postaram się pisać mniej chaotycznie, mam nadzieję, że wszystko będzie ok. XDD]
OdpowiedzUsuńSzedł sobie spokojnie korytarzem szpitala w asyście lekarza, szli na stołówkę. Danny milczał, miał podkrążone oczy i zabandażowane ramię, artystyczny nieład na głowie podobno dodawał mu uroku, przynajmniej tyle. Westchnął widząc jak lekarz przewraca oczami. Weszli do zielonej stołówki. Danny wziął swoją porcje szarawej papki. Pod czujnym okiem lekarza szedł do jednego z brązowych stołów, przy którym stało kilka białych odstraszających krzeseł. Potarł zewnętrzną częścią dłoni swój nos i powoli nie za bardzo ogarniając, co się wokół niego dzieje szedł przed siebie. Przez brak snu, poirytowanie spowodowały kiepską orientacje oraz dość zły refleks. Przez przypadek myśląc o wszystkim i o niczym zderzył się z jakimś dzieciakiem. Oblał siebie oraz niego tą lepiącą breją. Odstawił miseczkę na najbliższy stół. Lekarz jak na razie się w to nie mieszał, stał pod ścianą mając nadzieję, że Danny będzie odpowiedzialny i sam rozwiąże ten problem. Dobry żart.
-Przepraszam- mruknął niezbyt przekonująco
[WĄĄĄTEK CHCĘ! <3
OdpowiedzUsuńWszędzie piszę teraz te serduszka i w ogóle, ale bardzo cieszę się z powrotu. X3 No i się nam psychiatryk rozrósł, oh wow lovely. :3
Z postacią to nie wiem którą. Ty już wybierz.]
[Pamparam. Emm wątpię bym pisała mniej chaotycznie nawet gdy się staram... ._. Także możesz nie czuć się gorsza. Poczuj się lepsza, wtedy także twe samopoczucie powinno się polepszyć xd]
OdpowiedzUsuńW sumie to stołówka nie była taka zła, jako pomieszczenie miała wszystko to, co stołówce było potrzebne. Stoły, krzesła, bufet, taki lekko zepsuty automat z kawą, herbatą i czymś jeszcze, pełne wyposażenie. To, że było odrobinę przestarzałe i kiepskie to już inna, dla niektórych drugorzędna sprawa. Ciekawe czy gdyby bardzo chciał mógł się tym otruć? Można kiedyś spróbuje. Od lekarstw zawsze go ratowali, może od takiej papki nie zdołają.
Stał sobie spokojnie nadal się w niego głupio wpatrywał nie za bardzo kontaktując. Westchnął i przetarł ręką oczy. Dobra, spróbujmy kontaktować.
Zrobił kilka kroków w tył by nie zostać przypadkiem… co? No nie ważne.
Wzruszył ramionami –Nie za bardzo jestem- zaczął się rozglądać wokół siebie, sprawdzał czy lekarz nie idzie w jego stronę. Na szczęście nie podchodził w tę stronę.
-Jestem bardziej poirytowany i zmęczony-
[Hmm, cudów się nie spodziewaj. 3:]
OdpowiedzUsuńŻeby chociaż jedzenie tutaj było dobre, to dałoby się przeżyć i ogarnąć, ale nie. Nawet to musi przypominać, że jest się w miejscu które ma pomóc w Twej chorobie. I jak niby ma się ktokolwiek tu wyleczyć z tą ciągłą świadomością miejsca pobytu?!
Wracając do tematu, tym razem na śniadanie była owsianka. Tym razem? Był tu kilkanaście dni(jedenaście to też naście, i co z tego że tak na prawdę może jest tu dłużej(kłamstwo)? Czas nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia) i ponad połowa z tego obfitowała w powitania tym oto daniem. A pfe. Toż to nieludzkie tak maltretować szaleńców. Jak to w ogóle jest, co oni, nie potrafią nic innego ugotować? Jakby on miał coś do gadania, to by zarzucił kilka propozycji na zdrowe posiłki, a najlepiej poranny szwedzki stół, tak, to jest dobry plan! Gdzie można się z takowym zgłosić?
Po raz drugi wracając do tematu, czarnowłosy niósł tę głupią tacę, z tą głupią owsianką, gdy nagle ujrzał postrach wszystkich cierpiących na insektofobię: wielką, czarną, brzęczącą i bzyczącą MUCHĘ.
- AAAAAAAAA - wielce twórczo krzyknął, cofając się w tył, nie widząc raczej nic poza obiektem powodu przerażenia. Upuścił tacę, głupia owsianka rozprysnęła się naokoło, uderzył w kogoś plecami, jego owsianka również wylądowała na ziemi, kapelusz spadł mu z głowy trafiając w szarą maź, a większość jego stroju była permanentnie ubrudzona. Zasłonił dłońmi(które o dziwo pozostały czyste) oczy, aby nie widzieć żadnych brzęczących stworzeń. Powoli się uspokajał, ale jego serce i tak biło bardzo szybko.
[Twórcze. XD Niby nie lubię wpadania/oblewania/brudzenia jako powodu poznania, ale ten grupowiec to kompletny wyjątek w większości kwestii ogólnych. XD]
[Mam nadzieję, że ja, jakaś strasznie beznadziejna nie jestem ;c]
OdpowiedzUsuńNawet nie starał się zetrzeć resztek jedzenia ze swojego t-shirtu, wiedział, że mimo wszystko nie zejdzie, więc po cóż się starać? Westchnął i przeciągnął się z lekkim skrzypnięciem.
Wpatrywał się w swoje stopy odziane w niebieskie skarpetki, trampki zostały pod łóżkiem. Rano nie chciało mu się ich wyciągać.
Ostatnimi czasy nie za bardzo o siebie dbał, zrzucał to na ogólne niewyspanie, oraz takie lekkie roztargnienie.
-Powinienem. Niby dlaczego? Uważasz, że lepiej by było gdybym bardziej się przyłożył do tych lichych przeprosin?- Zalał go falą krótkich pytań.
-Niestety nie śpię od jakiegoś czasu. Wyglądam gorzej niż fatalnie, to zapewne- wzruszył ramionami
-Jakoś nikt się tym nie przejmuje- bo i kto by miał się przejmować?
Uśmiechnął się delikatnie –Po prostu nie potrafię zasnąć, nie wiem dlaczego- przeczesał palcami włosy
-Chodźmy gdzieś. Musisz się przebrać-
[Uff. Bardzo się cieszę X3 ~~]
OdpowiedzUsuńNie wiedział dlaczego ten tutaj tak zaczyna się przejmować, przecież w ogóle się nie znają, poza tym każdy powinien martwić się o siebie, a przynajmniej Danny co raz częściej tak twierdził. Chyba zachowywał się żałośnie, mniej lub bardziej.
Wzruszył ramionami –To chyba dobrze, że jednak mi wybaczasz- mruknął, a kącik jego ust uniósł się w górę.
-Może i by było lepiej. Nie znam się na tym-
Prychnął –Nie, poza tym i tak żadnego nie mam, jeżeli już miałbym kimś spać to wolałbym, aby była to żywa istota, gdybym nie wiedział czy to co się dzieje to rzeczywistość, czy wręcz przeciwnie-
Odpowiedział szybko na jego słowa z tym samym wyrazem twarzy co zwykle.
Pociągnął swoją koszulkę. Chłopak miał rację, była lekko ubrudzona, pozwolił przetrzeć swoją bluzkę
-No to chodźmy- powoli ruszył w stronę drzwi, mając zamiar wydostać się z tego dusznego pomieszczenia.
Jestem u pielęgniarki na jakiś badaniach. Cały czas upierają się, że muszą rozpoznać moją płeć i zrobić mi operację. Ale ja nie chcę, protestuję, a oni podobno nie mogą tego zrobić bez mojej zgody, ale wmawiają mi, że chcą mi pomóc. Dlatego robią jakieś badania i dlatego pielęgniarka kazała mi się rozebrać.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jej. Najpierw mówili, że to co mój brat mi robił było złe, a ona teraz robi coś podobnego. Dotyka mnie, mojego słonia też i sprawia, że aż się rumienię. I gdy już mieliśmy kończyć badania i pozwoliła mi się ubrać, nagle ktoś wpadł do gabinetu i zaczął krzyczeć. Nie wiem co się dzieję, ale pielęgniarka zasłania mnie parawanem i każe mi się ubrać. Naciągam więc na siebie swoje bokserki oraz stary sweter i nie czekając na pozwolenie, wychodzę gabinetu, gdzie stał tamten chłopak, taki jakby roztrzęsiony. Dziwnie mi z tego powodu, to chyba moja wina. Więc uśmiecham się ciepło i podchodzę do niego.
- Hej, co się stało? - zaczynam niezdarnie i kucam koło niebo, bo on siedzi na podłodze. - Przepraszam, że się wystraszyłeś...
Przewrócił oczami. W sumie to tak teoretycznie miał taką żywą przytulankę, choć nie zawsze do niej przychodził i się przytulał, może dlatego, że żywa przytulanka, nie wie, że nią jest.
OdpowiedzUsuńNa razie jest z nią dobrze, nie jest niebezpieczna, ani nie robi nic złego, a przynajmniej ostatnio nic złego nie robił. Trzeba by mu powiedzieć, że czasem robi za żywą przytulankę.
Jako, że szedł pierwszy to zaprowadził nowego znajomego do swego pokoju, musieli przejść ,kilka schodów, ale wreszcie dotarli i weszli do środka. Danny otworzył drzwi szafy i dość szybko znalazł jakieś dwa t-shirty. Jeden rzucił chłopakowi, a drugi miał dla siebie. Zrzucił szybko brudny ciuch pokazując klatkę piersiową, zasłonił ją po kilku sekundach nową, niebieską bluzką, a brudną rzucił w kąt.
- Chodź, pomogę Ci znaleźć tego, czego szukasz - mówię radośnie i nawet podaję mu rękę, żeby pomóc mu wstać. Uśmiecham się, jeżeli nie dotnie mojej ręki to się nie obrażę. Różnie tutaj bywa.
OdpowiedzUsuńDziwię się tylko, że ja się nie czuję zagubiona. Podobno to ja mam psychikę dziecka, łatwo się wystraszam, płaczę, nie wiem co ze sobą zrobić. Ale lekarz raz mi powiedział, że mam psychikę zmienną, bardzo wrażliwą na zewnętrzne bodźce i nagle może obudzić się we mnie zupełnie inna osoba.
- Dlaczego mam badania? - powtarzam. Zamyślam się na kilka sekund. - Bo lekarze chcą mnie zmusić do zdecydowania kim chcę być. A ja nie chcę być kimś innym niż jestem i tego nie rozumieją. Oni to w ogóle mało rozumieją, wiesz?
- Chcę być sobą. Mieć to co mam, mimo że chcą mi to tam na dole usunąć. Chcą mi zabrać słonia, albo norkę. Ale mi się to nie podoba, dlatego nie pozwolę na operację nigdy. Wiesz? Bo to nie jest przyjemne jak próbują zmienić mnie na siłę. Chcę być Dennisem. Bo wiesz, mam na imię Dennis.
OdpowiedzUsuńKroczymy tip topami, bardzo powoli. Uśmiecham się, myśląc nad drogą, nie wiem gdzie mogę go zaprowadzić, aż w końcu spoglądam na niego.
- Jak masz na imię?
Już w czystym ciuchu przeciągnął się starając się odpędzić zmęczenie spowodowane bezsennością.
OdpowiedzUsuńNie zastanawiał się dłużej nad radą Alex’a. Raczej nie poświęcał za dużo czasu bezcennym słowom, które wydobywały się z ust lekarzy oraz innych pacjentów dotyczących jego osoby.
-W zasadzie mogłeś, ale skoro masz moją to nie wybrzydzaj- teraz to on dał mu jakąś radę na przyszłość.
Zerknął na jego ciało, większa część była pokryta różnymi bliznami, siniakami
Wolał o to nie pytać, pewnie i tak nie otrzymałby odpowiedzi.
-Nie ma za co- machnął ręką –Możesz ją zatrzymać- nie robiło mu to żadnego problemu
-Danny- chwycił jego dłoń i potrząsnął ją lekko.
- Okej. Alexander to bardzo ładne imię. Rodzice musieli cię mocno kochać, skoro dali ci takie ładne imię.
OdpowiedzUsuńIdziemy powoli, mijamy różne drzwi. Dokładnie też nie wiem gdzie jestem, bo szpital jest wielki, ale co z tego. Nie mówię o tym Alexandrowi, bo jeszcze zacznie się denerwować, a ja nie chcę, żeby się denerwował. Nie.
- Słyszysz? - pytam i nadstawiam uszy. - Tutaj jest chyba sala muzyczna. Mają tam różne śmieszne rzeczy. Chcesz pograć? Lubisz? Lubisz sobie czasami pograć?
- Nie miałem na czym grać, bo nie wychodziłem z domu, a tam nie było instrumentów - mówię z lekkim smutkiem w głosie, a potem chwytam Alexandra za nadgarstek i zaciągam go do sali muzycznej. - Ale za to mój brat pięknie śpiewał. Czasami do mnie, a kiedy był na mnie zły, przesiadywałam pod jego drzwiami i słuchałem, jak śpiewa. Śpiewał praktycznie cały czas. Szkoda, że na ma go tutaj ze mną, bo pewnie chętnie by pośpiewał. Spodobałoby ci się to, robił to przepięknie. Śpiewał w chórze, wiesz? I ludzie dawali mu za to pieniądze. A teraz chodź - wchodzimy do sali muzycznej. - Możemy spróbować. Może ludzie też odnajdą w nas talent i będziemy zarabiać pieniądze?
OdpowiedzUsuń[ Ochota na wątek oczywiście jest, gorzej z czasem, ale coś tam zawsze się znajdzie :D Masz jakiś pomysł na relacje albo wątek, czy próbujemy na razie bez? ]
OdpowiedzUsuńNudziło mu się. A to było rzeczą wręcz straszną, bo gdy jemu się nudziło, potrafił być naprawdę nieprzyjemny albo nieznośny. Albo jedno i drugie. Fabian gdzieś zniknął, więc nie było się z kim kłócić chociażby o głupoty, a nikogo innego nie znał tu tak bardzo dogłębnie, żeby nawiązać kontakt. Wyszedł na dziedziniec wewnętrzny, sadowiąc swoje szanowne cztery litery na jednej z ławek, uprzednio pozbywając się z niej liści, których już trochę spadło.
OdpowiedzUsuńWłosy wyjątkowo związane w luźny kucyk tuż nad karkiem nie przeszkadzały mu w obserwacji przechodzących obok pacjentów, rzadziej lekarzy czy stażystów. On zainteresował się jednym, siedzącym samotnie. Nie podszedł do niego od razu, chociaż nie wątpliwie miał w planach przetransportowanie się na jego ławkę, tylko po prostu mu się przyglądał. Niezbyt nachalnie, żeby chłopak nie przestraszył się i nie zwiał, ale też dokładnie.
Z nieodłącznym szkicownikiem podniósł się i przemierzył dzielącą ich odległość. Usiadł obok, po turecku, zeszyt opierając na nogach, a w palcach obracając ołówek, niczym pałeczkę do gry na perkusji. Przekrzywił lekko głowę na bok, nadal przyglądając się nastolatkowi z wyraźnym zainteresowaniem.
- Jesteś cierpliwy? - zapytał nagle, a jego miękki, lekko mruczący głos przerwał panującą pomiędzy nimi ciszę.
- Jak cię ludzie polubią to i nawet bez talentu można śpiewać. Od czego jest playback, co? - mówię rozweselona i podbiegam do stojącego fortepianu. Zaczynam naciskać przypadkowe klawisze i leci z nich nawet ładna muzyka. - Chodź tutaj, Alexander! Popatrz no! Popatrz jak zabawnie się na tym gra!
OdpowiedzUsuńŚmieję się i znowu naciskam klawisze, rozglądając się po sali.
Oprócz tego są tu jeszcze bębny, gitara, tamburyn, jakieś grzechotki i pełno śmiesznych rzeczy, których nazwy nie znam.
- Wypróbujemy wszystkie. Okej? Okej?
[PRZEPRASZAM przepraszam przepraszam! Miałam parę złych dni, w ogóle nie wchodziłam...i dalej nie wchodzę na blogi, tu tylko tak o zamierzając iść na urlop, ale nie wiem czy w końcu to zrobię. Przepraszam!]
OdpowiedzUsuńNa dźwięk nieznajomego głosu, powoli się odwrócił, zdając sobie sprawę, że w kogoś wpadł. Cholera. Przygryzł dolną wargę, przejeżdżając językiem po swym kolczyku w owej, co było typową oznaką zdenerwowania. Zdał sobie sprawę, że miał na policzkach drobne łzy, przez co jeszcze bardziej się zaczerwienił.
Ujrzał chłopaka, na oko w jego wieku. Całkiem uroczego chłopaka, ale to nie o tym mowa! Mówcie co chcecie, ale Tommy wiele by dał za 168 centymetrów wzrostu, bo przy nim taki osobnik nie był niski pod żadnym względem. Z resztą, 168 to dużo jest. Wszyscy, kurna wszyscy muszą być wyżsi i to 6centymetrów też się liczy!
Podniósł te swoje szare, przerażone oczy i nabrał dość dużo powietrza w płuca.
- Przepraszam, je-jesteś przeze mnie brudny - wydusił z siebie, starając się nie opuścić wzroku. Zignorował pytanie, nie chciał chwalić się przerażeniem na widok zwykłej muchy. Muchy to zło, ale takie normalne zło.
[Ale ruch u Ciebie!]
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc to czasem, czasem, lubił swój niski wzrost, ale zdarzało się to bardzo rzadko, a i on sam się nigdy do tego nie przyzna. Na przykład...niższe osoby fajniej się przytula!
Stał całkowicie otępiale i nie wiedząc co zrobić.
- Ja... - zaczął tak cicho, że chłopak na pewno nawet go nie dosłyszał. Potem do jego uszu dobiegła część o robalach. - No właśnie - szepnął, wbijając wzrok w buty. - No właśnie - powtórzył już w miarę normalnym tonem, w sensie głośności, bo głos jako taki miał roztrzęsiony. - Ja..bardzo boję się...owadów - wydusił, robiąc się bardzo czerwonym.