INFORMACJE

Witam serdecznie w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie, który został przeniesiony:





8 września 2012

sad but true

Czy ktoś z was uzależnił się kiedyś od swojego hobby? Nie, pytam poważnie. Czy ktoś z was kiedyś tak cholernie pragnął robić to co kocha, że zabijał, zostawiał tych którzy byli dla niego bliscy. Czy można się uzależnić od tańca, malarstwa, od jazdy konnej czy czytania książek? Na te wszystkie pytania, bądź nieco inaczej skonstruowane postanowiła odpowiedzieć Demedline. Zupełnie normalna nastolatka która od dziecka wychowywała się w Seattle, wielkie miasto, wielkie możliwości, łatwa dostępność wszystkiego co mogłoby pomóc jej w odpowiedzi na te właśnie pytania. Nie było to jakoś specjalnie trudne. Od dziecka była pod opieką matki, ojciec zostawił ją gdy była jeszcze niemowlęciem. Właściwie je. Matka Demedline płakała długo, lecz zapomniała po jakimś czasie, podobnie do Demki. Nie żałowała nigdy tego. Matka pracowała prawie przez cały czas, więc nie  miała czasu by kontrolować dziewczynę. Zawsze gdzieś wyjeżdżała, więc nastolatka się nudziła, bardzo nudziła. Było tak póki nie osiągnęła 13 roku życia. Wtedy weszła do gry. Mając na myśli grę nie mówię o czymś wesołym, nie mówię o odprężeniu czy coś. Osoba w takim wieku wychowana w takich warunkach nie potrafi sobie logicznie wszystkiego poskładać i wyciągnąć konsekwencji. Zamknięta w swoim pokoju analizowała wszystkie sprawy, odcinała się od wszystkich i dalej myślała. Czy jest sens opisywać to, co działo się dzień w dzień? No, prócz siedzenia w swoim pokoju który niedługo potem został cały zapisany najróżniejszymi cytatami, tekstami piosenek. Ale cóż. O tym później.Dziewczynę można było zobaczyć z papierosem na klatce schodowej bądź przed blokiem ,w którym mieszkała. Smutek ściskał serce gdy widział to dziecko, które zawsze pierdoliło to, co mówili inni. Innych już wtedy nie było no, chyba że matka która jej gotowała i prała ubrania i przemiła sklepikarka z osiedlowego. To byli jedyni z którymi kontaktowała się Demka. Zjadała wręcz ludzi wzrokiem, gdy ktoś przypadkowo potrącił ją w autobusie bądź zderzył się z nią na szkolnych korytarzach. Tam była już kompletnie niewidoczna. A w tłum się wcale nie wtapiała. Zawsze nosiła jakieś takie bardziej wyzywające ubrania, zawsze starała się wyróżniać z szarego tłumu, szarej masy - tak ich nazywała. Cóż, młoda była od zawsze bardzo wulgarnym dzieckiem, kiedy coś jej nie pasowało potrafiła kogoś zwyzywać od najgorszych szmat, kurw i czego tam jeszcze. To były jedyne słowa które wypadały z jej ust skierowane do rówieśników. Przyjaciół nigdy nie miała. Przynajmniej takich realnych.Uwielbiała bowiem się naćpać i tonąć w swoim pokoju w słodkich szeptach wymyślonych przez nią stworzeń, ludzi, traktowała ich jak przyjaciół, delikatnie gładziła ich gładkie policzki i patrzyła głęboko w oczy, tak jakby chciała zobaczyć ich duszę. A tak naprawdę patrzyła w swój głąb. Nigdy nie była płytka. O ile można to tak nazwać. Potrafiła rozmawiać jednak tylko ze swoimi zmyślonymi przyjaciółmi, opowiadała im wszystko co zdarzyło jej się podczas dnia, każdy fragment.Gdy miała 15 lat jej stan zdrowia nieco się pogorszył, jednak nie tak bardzo jak jej stan psychiczny. Depresja była czymś co ją niemalże wgniotło w ziemię. To był największy koszmar w jej życiu. Czuła, że umiera, czuła, że to zabiera jej przyjaciół, więc wciąż pogłębiała swój nałóg- ćpanie. To właściwie dziwne, skąd takie dziecko miałoby mieć pieniądze na tak drogie wydatki. Hah, co mogła zrobić innego, czym można by było posolić tę pierdoloną opowieść o księżniczce na którą nie pasowała żadna korona? Czym spierdolić tę historię, co zrobić aby była pełna krwi ,przemocy, gwałtów i koszmarów sennych. Rosalie. To imię mówi samo za siebie, albo raczej przypomina. Rosalie przypominała o sobie zawszę gdy brakowało pieniędzy. Rosalie była kimś kto ratował ją z opresji i wciąż pozostawał cząstką samej Demki, bo nie mogłaby być to zdrowa, żywa osoba, po prostu nie ma na to sposobu.Okej, przydadzą się wyjaśnienia. To imię nadał jej pewien nieznajomy mężczyzna z którym wówczas młoda Demedline sypiała. Miała z tego pieniądze, i wiecie co? Kochała go. Mimo iż był od niej starszy o tak dużo. Był dorosły, miał pracę, auto i mieszkanie. I zawsze chciał zabrać młodą do Rzymu. I mówił jej, kłamał , że będą na zawsze razem, będą kiedyś szczęśliwi i kupią duże mieszkanie i psa. Nazwą go Coralie. Nie wiedzieli czemu. Cóż, nie był to jakiś ideał, raczej taki typowy dupek który bawi się kobietami i zatrzymał się przy nastoletniej dziewczynie, bo wydawała się słodka i niewinna. A jej imienia nie chciało mu się wypowiadać, więc wołał na nią Rosalie, Rosa, Rossie, Rose. Od tamtego czasu dziewczyna zawsze się tak przedstawiała kiedy była mowa o dragach, żyletkach, glanach, grunge, papierosach i wszelkich innych takich. Bo to stało się życiem małej kobiety. I zawsze mówiła, każdemu kto do niej zagadał, zapytał za ile kupiła glany, gdzie, dlaczego ma podarty T-shirt." Trzymaj się z daleka od grunge i autodestrukcyjnych nałogów. "Ona sama nigdy nie praktykowała tej zasady. No, nie dziwie się, zmieniła się na kogoś nie do poznania. Chodziła za rękę ze swym starszym kochankiem, brała z dnia na dzień i wtedy odkryła swoje hobby. Zaczęła tańczyć. Stało się to wszystkim co naprawdę posiadała i nie odpływało po 6 godzinach, nie truło jej od środka i nie ucierpiała na zdrowiu. No, to nie to co dragi. Panienka Xu nienawidziła przestawać tańczyć, wchodziła w trans gdy to robiła, było to dla niej tlenem, pozwalało wyładować negatywne emocję i wszystko inne co oczywiście jest złe.Kochała tańczyć ponad życie. Nie jadła, nie piła, wreszcie jechała na samych narkotykach. Wyniszczyło to dziewczynę. Stała się duchem, wrakiem człowieka, kimś komu już nie można pomóc. To było przerażające

Aż wysłali ją tutaj. Bajka małej księżniczki się kończy, a prawdopodobnie zacznie horror
Samookaleczenia, narkomania, głęboka depresja, bezsenność, fobia społeczna. Demedline nigdy się do niczego nie przyznała. 

powiązania <> prywatny monolog 


od autorki
no siema. moje posty są przeważnie mega krótkie, tak czy siak zapraszam to wącenia. 

7 komentarzy:

  1. [Przysłoniłaś mnie :<

    Alphonse]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, podoba mi sie twój styl pisania, ogólnie opowiadanie wywarło na mnie dobre wrażenie. Czekam na nastepne czesci, i zapraszam do mnie, na psychologiczno-przygodową historie Moriego
    http://opowiadanie-hatredies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Alphonse Solman8.09.2012, 12:35

    [Hmmm... Al też cierpi na bezsenność, więc Dem mogłaby go podpatrzeć podczas nocnego spaceru, jak na przykład, on odprawia mszę w świetlicy xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Co powiesz na wątek? Ja przeważnie wolę te dłuższe, ale myślę, że jakoś sobie poradzimy :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. "Noc pierwsza. Zegar wskazuje dwadzieścia osiem minut po pierwszej w nocy. Dochodzi trzecia, choć jeszcze jest trochę czasu. Nie pozwalają mi tutaj się modlić, odprawiać mszy, które kapłan musi robić codziennie. Nie pozwalają tutaj na nic, co łączy się z moją misją. Póki co jeszcze wypełniam ich polecenia, ale z wielkim żalem. Trzeba zdobyć ich zaufanie. Ale mszę muszę odprawić, mimo wszystko muszę to zrobić. Bóg mi nie wypaczy, jeżeli tak zbezczeszczę jego wolę. Amen"

    Alphonse zamknął swój dziennik. Siedział teraz na świetlicy, bo nie mógł wytrzymać w swoim śmierdzącym detergentami pokoju, pełnym zła. Zacisnął wargi i schował notes do kieszeni koszuli. Nie sypiał. Od wielu dni tego nie robił, kładł się może raz na dwa tygodnie, ale jego sen był krótki i niespokojny. Nie potrzebował snu. To była wola Boga, jeden z darów, które otrzymał.
    Wstał i złożył ręce do modlitwy.
    - Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemi i wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych oraz Jezusa Chrystusa, syna jego jedynego, Pana naszego... - gdy nagle usłyszał jakiś dźwięk i otworzył szeroko oczy.
    Stała tam dziewczyna. Wyglądała na miłą, ale zagubioną. Najwidoczniej diabeł trochę oszczędził jej ciało. Pytanie co z duszą? Zlustrował jej sylwetkę, aż w końcu zauważył na podłodze krwawą smugę.
    - Witaj! - powiedział łagodnie i zbliżył się do nie. - Potrzebujesz może pomocy?

    OdpowiedzUsuń
  6. Alphonse Solman11.09.2012, 18:45

    Uśmiechnął się do niej ufnie. Była taka krucha, delikatna. Z bliska ewidentnie było widać, że skrzywdzona przez szatana. Wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał ją po policzku.
    - W takim razie dobrze trafiłaś - powiedział spokojnie i odsunął krzesło, pokazując jej, żeby usiadła. - Ale najpierw trzeba się zająć Twoją nogą, bo nie wygląda za ciekawie. Potem możemy zająć się też innymi rzeczami.

    Był taki szczęśliwy, nawet w tak okropnym miejscu. Kolejna zabłąkana dusza, której mógł pomóc. Co nie zmienia faktu, że cholernie tęsknił za dzieckiem. Gdzie oni je zabrali? Gdzie?
    Dorwie tego, który się do tego przyczynił. Obiecał to sobie. A póki co inni za to odpokutują.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga