Imiona :
Alan Azael
Nazwisko :
Doler
Wiek :
23 lata
Data i Miejsce Urodzenia : 20.09.1989 r. Las Vegas
Zajęcie :
Stażysta w Szpitalu dla Chorych Nerwowo i Psychicznie. Student Medycyny i Psychologii.
Orientacja :
Ponoć Aseksualny, ale z nim nic nigdy nie wiadomo.
Na świecie pojawił się 20 września 1989 r. w miejscu zwanym Miastem Rozrywki i Hazardu, tak dobrze myślisz chodzi o Las Vegas. Był drugim synem państwa Doler, dzieciństwo na ogół miał dobre, rozpieszczany dostawał wszystko co chciał. Starszy brat nauczył go radzenia sobie wśród ludzi którzy przy najbliższej okazji kopną cię w dupę i jeszcze wyzwą od najgorszych. W pewnym sensie gdy skończył 10 lat można było bez wahania stwierdzić że umiał by sobie poradzić na ulicy gdyby nagle wylądował bez rodziny i domu.
Nie wiedział że przyda mu się to trochę niecały rok później. Jego matka trafiła do psychiatryka ze stwierdzoną schizofrenią, ojciec popełnił samobójstwo, a brat wylądował w więzieniu gdzie również odebrał sobie życie. W wieku 11 lat został sam jak palec. Dom dziecka to był koszmar, nie umiał się tam odnaleźć, chociaż nie dawał sobą pomiatać. Kilka razy trafił do nowych rodzin, ale za każdym razem wracał z powrotem. Narzekano że jest cichy, nie można złapać znim kontaktu i tak cały czas....Trzy lata przed osiemnastką, trafił do rodziny w której już został. Nowi rodzice stwierdzili że zostawią mu nazwisko jakie ma, by nie zapominał że tak na prawdę jest adoptowany i z czego on się szczerze cieszył. No i takim to sposobem dostał dom którego potrzebował i wykształcenie, zaczął start w dorosłość dość pewnie. Teraz studiuje medycynę i psychologię, bo taki miał kaprys i tyle...
"Alan, mam dla ciebie pewną propozycję. Wiem że chciałeś na staż pójść do szpitala i znalazłem miejsce gdzie ze swoim podejściem pomożesz może komuś..[...]" To właśnie usłyszał miesiąc przed tym jak pierwszy raz pojawił się w Szpitalu Psychiatrycznym. Nie przeszkadzało mu to jakie jest to miejsce, ważne było że mógł się czymś zająć. Ci którzy go znają twierdzą że chłopak sobie poradzi na stażu.
W wieku 20 lat.
Jest osobą zdystansowaną, ale nie jest nie ufny. Strasznie cierpliwy, wytrącić go z równowagi jest bardzo...bardzo ciężko. Umie ukrywać emocje jeśli trzeba, wtedy staje się chłodny. Wyrozumiały, potrafi słuchać. Elokwentny. W kącikach jego ust często błąka się uśmiech, ale rzadko kiedy jest mocniej widoczny. Dość tajemniczy więc najlepiej samemu go poznać
Mierzy 187 cm wzrostu, ma ciemne blond włosy i niebieskie oczy w które ludzie zawsze się wpatrują gdy z nim rozmawiają, co go szczerze bawi. Lekko opalony, albo może to jego naturalny kolor skóry, kto wie. Dobrze zbudowany dzięki siłowni i porannemu bieganiu. Niekiedy ma lekki zarost. Ubrany najczęściej w jeansy, pasujące buty, nieco dopasowany podkoszulek i skórzana kurtkę; wszystko w stonowanych kolorach. Podchodząc do niego zawsze czuć ten sam zapach; męski perfum + mięta, co daje bardzo przyjemną mieszankę.
Ciekawostki
- Nie czuje prawie w ogóle bólu, od tak po prostu...z tego co się dowiedział to jakieś uszkodzenie nerwów czy coś. Nie przejmuje się tym w ogóle.
- Ma słabość do tatuaży. Jednak o trzech możecie się dowiedzieć. [1 2 3]
- Aseksualny od jakiś trzech lat, a dokładniej od chwili gdy jego miłość zdeptała mu serce i wyrzuciła. Można to brać za uraz.
[Hejka, karta wyjątkowo mi się podoba, ale jestem pewna że trochę w niej błędów jest których ja nie wychwyciłam więc jak coś to mówicie gdybyście coś zauważyli. Na wszelkie wątki jest chęć zawsze, powiązania jak macie pomysł to również. Moja wena ostatnio ruszyła więc mogę podrzucać pomysły. Zaczynać nie lubię bo nie umiem. No to chyba tyle..;) ]
[ Witaj na blogu ;) Mam pomysł na wątek i nawet mogę go zacząć. Co myślisz o tym, żeby moją Arię zgłosili jako podopieczną Alana? A że ona ma ADHD to za wszelką cenę będzie się starała zdenerwować anielsko cierpliwego Alana tylko dlatego, że będzie jej się nudziło? Wiem, że to nie jest zbyt odkrywcze, ale po stworzeniu karty postaci jakoś mi się wena wyprała...]
OdpowiedzUsuń[Ojeju, ojeju, jaki fajny! ♥ Wątek z którymś z mych dziecięci może? :3 Albo z oboma? Z Jenny mogę zacząć jak myślę, ale jak będziesz mieć pomysł jakiś z nią to pisz, bo mi łatwiej będzie, no ale z nią wymyślę, a Tommym to już gorzej, wiec z nim pomysł ma być jeśli wątek chcesz. :> Taki szantażyk! ♥]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję, twój pan również fajowski, na wątek chęć mam, ale jeżeli to ty zaczniesz. Wredota ze mnie... Jak coś wymyślę to dam Ci znać, ale wątpię by szybko miało to nadejść]
OdpowiedzUsuń[Mogliby znać się z widzenia, oboje dostać przepustki i lepiej się poznać podczas spaceru po mieście, dachach i kupowaniu czekolady ~~ Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuń[Wszyscy się tak tłumaczą, uwierz! :D Ja też! :D
OdpowiedzUsuńDum dum. Nie przerazić się długością, nie przejmować się długością odpisu. Na Jenny często takie eposy tworzę, wiem że ludzie nie lubią takich dostawać, ale ja lubię takie na niej pisać, NO I NIE WIEM CO BYM MOGŁA WYCIĄĆ BO WSZYSTKO JEST FAJNE. ;_;]
Leżąc tak i wpatrując się w sufit, myślę nad tym, czy byłoby lepiej, gdybym nigdy tu nie trafiła.
Nie. Nie byłoby.
Chyba.
Nie.
Bez Kathy... byłoby źle. I tak jest. Ale byłoby gorzej. Ale tam byłabym sama. Pewnie bym nie żyła, czyli może jednak dobrze? Albo może leżałabym właśnie na podłodze jakiejś sutereny, błądząc myślami, odcięta od zmysłów, przyćmiona narkotykiem? Albo może siedziałabym w burdelu, zapijając się do nieświadomości z nieznajomymi, których akurat miałam obsługiwać? Może nie byłoby dla mnie żadnej nadziei? Może codziennie sama próbowałabym poradzić sobie z Nimi. A Oni by nie pozwalali, brzdąkaliby łańcuchami przypiętymi do moich nadgarstków i zaciągaliby w różne miejsca, które wolałabym opuścić na zawsze, ciałem i duszą. Miejsca, o których wolałabym zapomnieć, miejsca przywołujące wspomnienia, miejsca raniące duszę, a dusza rani ciało. Wtedy też pragnęłabym śmierci, ale z innego powodu, po prostu byłoby mi źle, źle na duszy, źle na ciele. Nie z powodu Kathy, nie z powodu poczucia winy. Stoczyłabym się na samo dno.
Co do umierania, właśnie wypuścili mnie z izolatki, więc przez jakiś czas nie będę próbować rzucania się z dachów, uderzania w ściany i wbijania paznokci w skórę. Do krwi. Lekarze odetchną, myśląc że to pobyt w tym miejscu mnie do tego przekonał, ale to tylko część prawdy, tylko część. Tak na prawdę, powodem są te rozmyślania, myśl, że może jednak nie jest tak źle. Że może być gorzej. A to miejsce jest złe tylko w części, w innej mimo wszystko pomaga.
Wzdycham ciężko, i stwierdzam, że i tak nie zasnę, więc mogę równie dobrze pochodzić po szpitalu. Nie myśląc nad tym długo wstaję, mniej-więcej lustrując stan ubioru. Czarny gorset, czarno-czerwona tiulowa spódnica do ziemi. Ciemny makijaż wygląda jak wygląda, włosy z resztą też, ale nie przejmuję się tym zbytnio, źle nie jest. Przynajmniej nie bardzo. Po wsunięciu glanów, cicho wychodzę na korytarz. Wolno chodzę po całym budynku, przejeżdżając dłońmi po ścianach, drzwiach, obrazach. W końcu, po może godzinie, może dwóch, zamierzam wrócić, ale zdaję się na wyczucie - gdzie trafię to trafię. A nuż coś ciekawego się przydarzy.
Nagle słyszę kroki, me serce ogarnia panika. Nie mogą mnie przyłapać, NIE! Rzucam się biegiem w stronę przeciwną do strony dochodzenia głosu, ale że biegam beznadziejnie(i jeszcze jestem w glanach), nie kończy się to dobrze...Po parunastu krokach potykam się i z impetem trafiam w posadzkę, czując ból w nodze, biodrze, ramieniu i nie wiem w czym jeszcze. Ałć. Nie wstanę. Nie wstaję. W dodatku kroki są coraz bliżej... Szybko oddychając leżę na tym głupim dywanie czekając na rozwój sytuacji, najwyżej udam kompletną wariatkę, to może mi to odpuszczą.
[O, Twój pomysł jest o wiele lepszy, mój taki nie za ciekawy, spontaniczny, wygląda na to jakbyś miała to przemyślane. Na razie niech będzie z tą przyjaźnią, niech jeden przypomni sobie drugiego, wtedy będzie bardzo dobrze, a później się zobaczy. Co do tej teczki, to nigdy nie wiadomo czego się dowie xd. Może nawet do tej przepustki dojdzie, zobaczymy, spokojnie sobie porozmawiają, i w ogóle (nie, nie zakręciłaś, wszystko rozumiem) Wszystko mi pasuje]
OdpowiedzUsuńNajpierw miałam głupią nadzieję na to, że to jednak także pacjent jest, ale jednak nie. Cholera. Cholera. Co zrobić. Oberwie mi się.
OdpowiedzUsuńNa chwilę odrywam się od gorączkowych myśli, aby zlustrować spojrzeniem mężczyznę, nie tylko zewnętrznie, jak to ja. Ten spokojny ton, ten uśmiech wcale uspokajająco na mnie nie działają, oj nie, wręcz przeciwnie, ja doskonale wiem że to taka przykrywka, a tak na prawdę to chce mnie zaciągnąć do pokoju i przedyskutować z innymi czy znów wpychać mnie do izolatki. Nie, nie, nie zgadzam się na to! Czemu ja w ogóle dałam się przyłapać?
Patrzę się na niego, tez ma niebieskie oczy, jak ja. Ale inne. Moje mają ostry kolor, chyba podkreślają fakt bycia wariatką. Ale je lubię, w końcu są całkiem ładne. A on ma takie...takie...takie...inne. Po prostu inne. Chciałoby się w nie patrzeć i patrzeć, bo zdają się przeglądać duszę poprzez Twoje. Niesamowite. Samo takie wrażenie na pewno bardzo pomaga w byciu lekarzem, lekarzem w psychiatryku.
Podnoszę się do siadu, podpierając najpierw łokciem, potem dłonią, ale nie przyjmuję pomocy, siedzę dalej.
- Ja...nie wiem co powinnam - odpowiadam głosem kompletnie nie pasującym do wyrazu twarzy, po nim można by oczekiwać na roztrzęsione i rozgorączkowane tłumaczenia, a ja mówię kompletnie...normalnie. Nie operuję swym śpiewnym głosem, zdaję się mówić bez emocji. Pusto, jak lalka. Lalka, lalka, lalki są śliczne, prawda, Kathy? - Nie wiem - powtarzam, już trochę bardziej z mocą, mój sposób mówienia przypomina teraz dziecko, a może po prostu wariatkę?
Zaciskam lewą dłoń na prawym ramieniu, trochę zasłaniając odkryte przez gorset ciało.
Och Kathy, och Wtorku, pomóżcie!
[No spoko, Ja niestety nie za bardzo miałam czas, aby w szkole myśleć na temat tego wątku, na szczęście ty miałaś, no i bardzo dobrze xd Ja nawet jak nie słuchałam to nie potrafiłam nic wymyślić, a się starałam.
OdpowiedzUsuńTak, napisałaś bardzo przejrzyście, także wszystko szybko zrozumiałam, dobrze jest. Na szczęście ja się jeszcze w tym nie pogubiłam. ;D Ok, zaczynaj]
Na szczęście dzisiejszego nikt nic od niego nie chciał, nikt nie zawracał mu głowy. Tak jakby przestał istnieć, a wszyscy o nim zapomnieli. Siedział pod kołdrą w czerwonych przylegających rurkach, czarnym swetrze, na głowie miał kaptur. Malował, rysował drzewa zieloną kredką, malował trawę, rzekę, ludzi, którzy tonęli. Wszystko było zielone. Została mu tylko ta kredka. Inne zgubił, zapodział, może włożył do jakiejś szuflady.
Bardzo się cieszył z tego co właśnie miał, święty spokój, gdy nagle pielęgniarka ściągnęła z niego kołdrę, ze spokojnym wyrazem twarzy kazała mu iść. Chwilę się z nią targował, przedstawiał swoje argumenty, ale na koniec i tak się zgodził, nie chciał dostać tabletek, które znowu zawładnęłyby jego umysłem.
Poszedł za nią, wszedł do małego pomieszczenia, nadal z kapturem naciągniętym na głowę. Był w małym zielonym pokoju. Na ścianach wisiały jakieś obrazi, podobne do tych, które Danny tak często malował. W pokoju znajdowało się krzesło na którym usiadł, podciągnął nogi pod brodę i spojrzał w dół. Znajdował się naprzeciwko brązowego biurka zagraconego papierami, długopisami, ołówkami, jakaś roślinka, książki. Przed Davis’em znajdował się również mężczyzna, od momentu w którym tu wszedł ani razu nie zlustrował jego wyglądu. Zaczął bawić się swoimi palcami, pielęgniarka rozmawiała z mężczyzną, a on nucił przeboje Lady Pank.
Ciągle nie byłam pewna co zrobić, gdy zjawiła się ta pielęgniarka, a on ją wygonił. Powiedział jej, żeby sobie poszła, wiec musi być dobry. Może nic mi nie zrobi. A z resztą, jaki mam wybór? No i się do mnie uśmiecha, ale oni tu wszyscy się uśmiechają, to już nic nie znaczy, nie tak jak Tam, prawda, Kathy? Tam uśmiech był dziwną rzeczą. Niespotykaną.
OdpowiedzUsuń- Pewnie nie mam żadnego wyboru, więc tak - odpowiadam więc bez namysłu, ale jakoś niezbyt zbieram się do wstania. Biodro dalej pulsuje bólem, noga w sumie też, ale mniej. Cóż, jakoś to przeżyję, w końcu jestem przyzwyczajona, zazwyczaj sama coś takiego powoduję.
Rozglądam się za Wtorkiem, co on o tym sądzi? Ach, jest. Wywraca oczami, norma, ale jest kochany, pomaga mi, zawsze! I tak ślicznie dziś wygląda. Lubię wtorki, bo Wtorek jest miły. Ciekawe czy ktoś inny by to zrozumiał, w końcu to takie zagmatwane! W sumie nikomu o tym nie mówię, ani nie powiem, ale to ciekawe.
Siedział odrobinę się wiercąc, nie wiedział jak ma się zachować. Siedział w spokoju na krześle kołysząc się w przód i w tył. Czekał aż mężczyzna zwróci na niego uwagę i zacznie zadawać głupie pytania. Miał nadzieję, że szybko to nie nastąpi. Nie chciał na nie odpowiadać, nie miał pojęcia czy powie wszystko zgodnie z tym czego od niego oczekiwano.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na lekarza przerywając myślenie o różnych rzeczach
-A jakie ma być? Heh, szczerze mówiąc jest lepiej niż ostatnio- na jego twarzy zawitał nikły uśmiech. Był strasznie zmęczony, a także obolały, ale jakoś się trzymał
[No, jak widać miałaś szczęście xd]
Zamrugał kilkakrotnie swoimi ślepiami i uspokoił kołysanie w przód, w tył.
OdpowiedzUsuń-Zostawili mnie w spokoju, przynajmniej na jakiś czas, teraz znowu ktoś coś ode mnie chce-
Mówił zachrypniętym głosem, starając się jak najlepiej odpowiadać na wszelkie pytania.
Kiedy usłyszał imię i nazwisko osobnika przed sobą zmrużył oczy, coś mu się kojarzyło z tym imieniem.
-Przynajmniej ty. Także co będziemy robić, jeśli nie zadawać głupich pytań i na takie odpowiadać?-
zapytał nagle uporczywie się w niego wpatrując.
[dobrze, powinnam się zacząć uczyć xD nie potrafię się zawziąć, co u cb?]
Parsknął dźwięcznym śmiechem –Nie da się- przynajmniej nie lekarzami, pracownikami tego miejsca. Albo pytali o samopoczucie, albo dawali różno kolorowe tableteczki. Zielone, niebieskie, czerwone, żółte.
OdpowiedzUsuńWestchnął głośno, gwałtownie zaczerpnął powietrza, musiał zamknąć oczy na kilka błogi sekund by odzyskać spokój. Otworzył je ponownie, już spokojniejszy.
Zlustrował go wzrokiem, jego twarz, kości policzkowe, oczy, nos, usta. Nagle się uśmiechnął, coś mu zaświtało.
-Znamy się, prawda?- spytał lekko skołowany –Skądś kojarzy mi się twoja twarz-
[do sprawdziany z geografii, kartkówki z biologi xd]