Początek.
Dwudziesty trzeci listopada roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego. To data urodzin skarbu państwa Robin i Edwarda Solder. Oczywiście chodzi tutaj o amerykańskich adwokatów. Trzy lata później pojawił się główny bohater- Myron, a latem następnego roku pierwsza i ostatnia córka państwa Solder. Rodzina żyje ze sobą w zgodzie, kochają się, i na świętach zawsze spotykali się w pełnym składzie. Brat Myrona mieszka aktualnie w Hiszpanii, a siostra studiuje w Londynie sztukę.
"Schody życia mają cztery stopnie
narodziny, dzieciństwo, młodość i starość
Wchodząc nie wiem na którym się zatrzymam.
Bylebym tylko każdy przeżył dobrze... "
Dzieciństwo Myrona upłynęło na kradnięciu owoców z różnych stoisk, wspinaniu się na drzewa, robieniu sobie dziur w spodniach przez łażenie po płotach i ogólnej beztrosce. W końcu i tak nie był w stanie usiedzieć w spokoju na tyłku nawet pięciu minut. Później zmądrzał, ale zawdzięcza to tylko sobie.
Wygląd księcia zależy od wyboru bajki~
Dębowe półdługie włosy, piwne wciągające oczy i blada twarz niczym zdjęta z posągu. Delikatny nos i kilka pieprzyków na prawym licu., A i lodowata skóra, nie zdziw się więc jak cię dotknie. Siedzi na wózku, jednak jest w doskonałym stanie. Umie chodzić, ale nie chce. Mierzy 176centymetrów wzrostu. Szczupły, ale nie wychudzony wypełniony tatuażem od czyi po palce u nóg. Wolna część ciała to "Garry" schowany za slipkami. Jak się ubiera? ma własny styl, raczej ogranicza się do ciasnych dżinsów, szerokich swetrów i koszulek z kolorowymi nadrukami, ale to zależy od jego nastroju.
"Widząc łzy w swoich oczach, zrozumiałem, że nie jestem już tą samą osobą"
Jego charakter jest bardzo trudny. Trzeba na prawdę spędzać z nim wiele czasu, aby dobrze go poznać. Nie mówi... w każdym razie nie rozmawia z osobami których nie zna. Jego sposoby poznania się to przyglądanie się z daleka. Jest osobą wartą zaufania, ale nie do przesady, nie obarczaj go swoimi wszystkimi problemami, bo on sam wiele ich ma. Może się wygłupiać, ale tylko z osobą, która będzie się świetnie bawić wraz z nim.
KARTA PACJENTA
Imię i Nazwisko: Myron Solder
Data Urodzenia/wiek: 23 listopada 1993r, lat 19
Miejsce narodzin: The Royal Liverpool Hospital, UK
Rozpoznanie: Psychalgia, Hikikomori, katatonia stupor, stan depresyjno-lękowy
Cel leczenia: Fizykoterapia, spotkania grupowe na celu nauczenia chorego, życia pośród innych ludzi.
Opis Chorób Pacjenta: Pacjent cierpiący na psychalgię odczuwa bóle w takiej sile i natężeniu, który mógłby spowodować zagrożenie dla życia. Dolegliwość pojawia się w przeważnie w następstwie konfliktu emocjonalnego, bądź problemów w życiu osobistym. "Hikikomori- osoba odosobniona" Jest to choroba cywilizacyjna, występująca przeważnie u ludzi na których nakładana jest bardzo duża presja, w większości przez rodziców, którzy nalegają, aby ukończyli najlepsze szkoły, zdobyli najlepszą pracę i udowodnić rodzinie na co ich stać, a przede wszystkim, aby wspomóc ich finansowo. Taki stan rzeczy wiele osób przerasta jak w wypadku Myrona. Uciekł więc przed rzeczywistością końcowo zamykając się w sobie. Katatonia stupor charakteryzuje się głębokim znieruchomieniem. Często efektem katatonii jest tak zwana giętkość woskowa. Chora osoba zastyga, często na kilka minut, albo godzin w jednej pozycji. Przy tym, ciałem chorego można w dowolny sposób poruszać, nawet ustawiając je w nienaturalne pozycje.
Pokój: 30
Pokój: 30
- Nieznosi jak ktoś go dotyka bez wyraźnej potrzeby. Złapie i wykręci ręce (nogi też jeśli będzie taka potrzeba.
- zawsze ma na dłoni srebrną obrączkę na małym palcu. Zdejmij mu ją to udusi.
+Homoseksualny
+ uwielbia czekoladę, ale tylko wiśniową.
+ lubi drzewa, o tak, i trawę pod stopami, ale w szczególności świergot ptaków i zapach kwiatów.
+Daj mu kawę, on obdaruje cię swoim lodowatym uściskiem.
[:) Jeśli chcesz pogadać prywatnie możemy w kwadratowych nawiasach w komentarzach, jeśli chcesz Bardziej prywatnie podaję swoje gadu-gadu: 32201686
A tu nazwa mojego Tumblr: fucking-pink-rabit]
[CZEEEEEEEEEEEŚĆ! Odzew na pytanie czy ktoś żyje! Ja żyję, mój wen też(na szczęście).
OdpowiedzUsuńWitam kolejnego(nie narzekam) homosia.~~ W ogóle, fajny koleś z tego Myrona. :D Dość ciekawy.
Lol, co tu wszyscy 22 lata mają. XD Myślałam, że więcej nastolatków będzie. ._. Dobra tam, Tommy za niedługo 18 będzie miał, więęęc no prob.~~
Wątek chcę, oczywiście.]
[No taaak, ale wolę wątki z postaciami w mniej-więcej tym samym co ma postać. :D
OdpowiedzUsuńO pomysł się nie martw, wen wrócił(nie mylimy z weną, wen, wen Stefan) to i zaczęcie jest.]
Co w takim miejscu w ogóle można robić? Odpowiedź jest prosta: nic. Gdyby był w domu pewnie czytałby jakąś książkę fantasty, zjadał frytki, dodawał kolejne rysunki do szkicownika i ogólnie starałby się nie wychodzić z domu. A w szkole chowałby się po kątach, bo ciągle go maltretowano, wyzywano...tylko z tego powodu cieszył się, że tu trafił, jeśli to uczucie w ogóle szczęściem można nazwać.
Jakiś czas temu wybiła godzina odwiedzin.
Siedział na świetlicy, i obserwował ludzi, którzy tu przebywali, w oczekiwaniu na bliskich. Jakaś brunetka, z mocno podkrążonymi oczami nagle poderwała się z miejsca, i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia, kierując się w stronę dość sfatygowanego i zmęczonego mężczyzny, pewnie ojca. Przytuliła go, z odwzajemnionym uśmiechem. Dość młoda dziewczynka mająca może 13/14 lat, z bardzo kędzierzawymi, rudymi włosami siedziała w wielkim wyczekiwaniu, nerwowo tupiąc nogą. Po chwili zerwała się i z płaczem wpadła w objęcia również młodej pary małżonków. Prawie wszyscy, którzy teraz tam siedzieli oczekiwali odwiedzin, może nie tak entuzjastycznie jak wspomniane, ale i tak... cieszyli się. Nawet jeśli sami o tym nie wiedzieli, mieli z czego.
Wiedział, że dziś nikt go nie odwiedzi. Jutro też. "Będziemy odwiedzać Cię raz na jakieś dwa, trzy tygodnie, kochanie. Wiesz, że mamy daleko" świergotała jego matka wczorajszego dnia przez telefon. "Tak będzie lepiej, zobaczysz!" dodała. Ha, lepiej...lepiej chyba tylko dla nich, uwolnili się od ciężaru. "I może być nam trudno, chyba przeprowadzamy się z powrotem do Finlandii...", przypadkiem wygadała. Tak, najlepiej uciec. Jedyny problem zniknął, to można wracać tam gdzie się chce. "Widać, jak mnie kochacie" odpowiedział na to w myślach.
Jak mogli wracać do rodzinnego państwa, tak kochanego przez Tommiego, BEZ NIEGO?! Jeszcze bardziej go tym zranili, doskonale wiedzieli jak tęsknił za prawdziwym domem, za Kuopio, za wizytami w wietrzystych Hel(l)sinkach i ich plażą, za makami przed posiadłościami i wszystkim innym co tam było. Szczególnie za siostrą, która byłą jedyną osobą na prawdę kochającą czarnowłosego. Hanna kilka lat temu, gdy osiągnęła pełnoletniość powróciła w rodzinne strony, bo tak jak on kochała to państwo.
Minął dopiero jakiś tydzień, a czuł się, jakby był tu miesiącami.
[Wielbię pierwsze i ostatnie zdjęcie, tak stwierdzam kategorycznie.]
OdpowiedzUsuńJuż od dobrych kilku minut czuł się obserwowany, ale jego "wkurw absolutny" sprawił, że zupełnie nie odczuwał połączenia z otoczeniem. Zagłębiał się jedynie w otchłań wspomnień z błogiego dzieciństwa, gdy jeszcze mieszkał w ukochanym kraju, no i nie był nękany przez stany lękowe. Fobie dało się przeżyć, z resztą ta bardziej uciążliwa -insektofobia- w rodzinnych stronach nie była aż tak silna.
Wszystko zmieniło się z przybyciem do Szkocji...
Nawet nie sądził, że jego nastrój aż tak było widać, no i ani nie myślał o rozglądaniu się wokoło.
Z owej otchłani rozmyślań wyrwał go sfrustrowany krzyk jakiejś dziewczyny. Aż się wzdrygnął przez to nagłe przebudzenie. No i nie wiedział o co chodzi, czy to może jakaś pacjentka, która dostała napad?!
Na ułamek sekundy złapał spojrzenie jakiegoś chłopaka, towarzysza krzyczącej osoby. To na pewno on go obserwował.
Po równie krótkiej chwili do pomieszczenia wpadł personel i po szybkim odszukaniu powodu zamieszania i zidentyfikowania go jako obiekt zewnętrzny, zostali zmuszeni wyprosić młodą dziewczynę, gdyż robiła zbytnie zamieszanie dla, cytuje: "bardzo delikatnych psychicznie ludzi, których taki nagły krzyk może wprowadzić w ciężki stan emocjonalny". Czego to oni nie wymyślą. Mimowolnie się roześmiał, ale mógł to zauważyć jedynie ktoś, kto patrzył się mu w twarz, gdyż był to bardzo cichy śmiech.
[Chęć na wątek zawsze jest :) trzeba tylko ustalić jakie mają relacje ;p]
OdpowiedzUsuń[właściwie trochę trudności też nie zaszkodzi, niestety jest późna godzina jak dla mnie i nie bardzo myślę, więc założę, że mogą rozmawiać, ale Myron ma czasami dni w których trudno jej do niego dotrzeć ^^ ]
OdpowiedzUsuń[jesteś niesamowicie kochana i tym razem poproszę o zaczęcie, przez co od razu mówię, że następny wątek ja zacznę ^^ ]
OdpowiedzUsuń[Dobrze, że trzymasz za słowo ^^ ]
OdpowiedzUsuńPiątek miała mieć wolny, jednak jeden z lekarzy rozchorował się i została zamiast niego. Musiała również przejąć jego pacjentów na ten jeden wieczór, przynajmniej miała nadzieję, że to było tylko na jeden wieczór. Zrobiła obchód, musiała zapoznać się ze wszystkimi, których leczył dr. Turner. I tak spacerując zerknęła sobie także do świetlicy. A że i tu był spokój szła dalej.
Jednak trzask ją zniechęcił do kolejnych kroków, i ruszyła pędem tam skąd dochodził łoskot. Przerażona zauważyła Myron'a na samym dole schodów. Cholera ! Skąd on się tam wziął, przecież sama zawoziła go do świetlicy. Biegiem zeszła ze schodów.
- Myron. - spojrzała na niego z czułością, jak to miała w zwyczaju spoglądać na swoich pacjentów. - Nic ci nie jest, mogę Ci pomóc ? - doskonale wiedziała, że nie lubił gdy ktokolwiek go dotykał, więc o wiele łatwiej było się spytać, niż być od razu odepchniętym.
Uśmiechnęła się do niego pogodnie i na swoje możliwości pomogła mu usiąść. Gdyby była silniejsza zaniosłaby go do wózka, niestety była jedynie zwykłą kobietą, nie jakimś tam super bohaterem.
OdpowiedzUsuń- Minutę mi to zajmie. - stwierdziła. Nie chciała go zostawiać na zbyt długo.
Prawie biegiem ruszyła po wózek, po drodze ogłaszając sprzątaczce gdzie ma posprzątać. Nie minęło pięć minut a wracała prowadząc wózek.
- No już jestem. - rzekła z zadowoleniem i pochyliła się by mógł się o nią wesprzeć, żeby wsiąść na krzesło z kółkami. - Pomogę Ci. - dodała ze spokojem. Miała nadzieję, że nic mu nie zrobi przy tej pomocy.
Lekko przymrużyła oczy, gdy ten ścisnął jej rękę. Nie spodziewała się takiej siły u niego, a jednak. Kiedy już znalazł się na wózku uśmiechnęła się z zadowoleniem.
OdpowiedzUsuń-Nie ma sprawy. - odparła rozmasowując dłoń, zauważyła właśnie po tym geście i jego mrożącym krew w żyłach głosie, że nie był to dobry dzień. - Nie powinieneś tak mówić... chłopiec zostanie ukarany, ale nie rozerwany.. raczej pójdzie do izolatki. - westchnęła chwytając rączki. - Gdzie chciałbyś się udać ?
-Okej... będziesz mógł mu coś zrobić, ale lekkiego a ja udam, że nic nie widziałam. - powiedziała w końcu. Nie mogła nic poradzić na to, że miała miękkie serce, a chłopaka lubiła i pomogłaby mu w każdej chwili o każdej porze. Kiwnęła głową.
OdpowiedzUsuń-Wyjdziemy więc na zewnątrz na ogródek. - stwierdziła w końcu. Pchnęła wózek i jakoś potem lżej poszło prowadzenie go na zewnątrz. - Jak mijał ci dzień... to tego wypadku ? - spytała w miarę pogodnym tonem.
Mimo, że miała z nim jaki taki kontakt i odpowiadał na jej pytania, nie mogła do niego dotrzeć. Był cichy spokojny, czasami miał napady... ale nie chciał o nich mówić.
OdpowiedzUsuń-Siedziałeś cały dzień w świetlicy. - zaczęła by jakoś rozkręcić rozmowę. - A może dasz radę wstać na ogródku ? - spytała w momencie gdy otwierała drzwi na zewnątrz.
Westchnęła cicho. Sądziła, że może dziś uda się jej go przekonać do wstania. Niestety nie wyszło jej to. Przystanęła przy ławeczce tuż obok ogródka i sama usiadła.
OdpowiedzUsuń-Mówisz... szczęście. - zamyśliła się przez chwilę. - Wiesz, każdy inaczej widzi swoje szczęście. Ja na przykład. Moim szczęściem jest praca i to co robię dla was, każda pomoc uszczęśliwia mnie. Każdy uśmiech mojego pacjenta sprawia, że jestem szczęśliwa.. Jednak w innym przypadku sądzę, że nie jest łatwo znaleźć "szczęście".
[A dziękuję. Trzeba było w końcu wymyślić jakiegoś prawdziwego wariata, który stanowi zagrożenie dla otoczenia. XD
OdpowiedzUsuńNa wątek, oczywiście chętny, acz nie wiem, co by tu wykombinować. :c]
[Cóż, jeśli nie jesteś bardzo zasadniczą osobą do wątków, to można i nawet jakiś banał wytegować, byle zacząć. Ja nie śpię od wczoraj, od 17 i mam lekką przyćpę ><]
OdpowiedzUsuń[Zabrzmi to tak, jakbym ja sam był psychiczny, ale ani trochę nie chce mi się spać. Po prostu lekko się przytępiam. Ale spoko, jakby co, to powiem. Dzięki, że mnie wyręczysz.']
OdpowiedzUsuńLee skrzywił się, kiedy chłopak na wózku przejechał mu po palcach. Tak właściwie, to siedział na krześle, odwrócony tyłem do stołu, jaki znajdował się w świetlicy i nieco wystawił nogę w przód, ale żeby zaraz coś takiego?
OdpowiedzUsuń- No, jak słowo daję. Nie dość, że nie łazi, to jeszcze ślepy. - Burknął pod nosem, poirytowany, ale na tyle cicho, by było jedynie słychać nieprzyjemne mruczenie.
[W sumie, w wakacje można absolutnie wszystko... XD]
OdpowiedzUsuń[Aww. Nadal się zachwycam całą tą postacią i zdjęciami, no ogólnie wszystkim. Tak, jestem bardzo chętna na jakiś wątek. Pewnie nie będzie ci się podobało wątkowanie ze mną, ale trudno ;d No cóż... Także trzeba by było coś zacząć. Jakieś pomysły?]
OdpowiedzUsuńZ rozbawieniem w oczach, co zdarzyło mu się chyba pierwszy raz od kiedy był w tym miejscu, powiódł oczami za wyprowadzaną dziewczyną. Nie ma co, fajna odwiedzająca.
OdpowiedzUsuńAkurat gdy zamierzał przenieść wzrok na chłopaka na wózku, który wcześniej go obserwował i teraz chyba znów to robi, ów podjechał w jego stronę i oparł się o stolik. Hmm. Co tu zrobić?
- Emm, cześć - powiedział niepewnie, patrząc na niego tym swoim typowym wzrokiem[górne stąd: http://weheartit.com/entry/22695965 *u*]. W tajemnicy przed całym bożym i niebożym światem, przyznał w duchu, że całkiem ładny ten osobnik jest. Na samą tą myśl się zaczerwienił, norma. T.T
[Hahaha, musiałam, no kurna musiałam dodać tą emotkę. XD
Poza tym, co Ty pierdolisz że krótkie rzeczy piszesz, dobrze Ci idzie, ja zazwyczaj połowę krótsze. :D]
Była dziwna. Często mama jej to powtarzała. Czerpała szczęście ze spraw, które innych denerwowały a w najlepszym przypadku irytowały do tego stopnia, że miało się tego dość. Ona jednak wolała takie chwile, nawet wtedy jak oswoiła kotka. Ile ran wtedy zdobyła, ile razy każdy jej odradzał, ona się uparła i wychowała dachowca.
OdpowiedzUsuń- Chciałbyś znaleźć szczęście ? - spytała pochylając się w jego stronę.
-Zawsze możesz skryć swoje marzenie w sercu i po trochu każdego dnia dążyć do spełnienia tego marzenia. Wtedy ta praca by spełnić swój cel może być szczęściem, którego człowiek szuka.- odparła bez namysłu. Była wieczną optymistką.
OdpowiedzUsuńBez chwili wahania podniosła się i wyciągnęła ręce w jego stronę, tak że jakby chciał mógł się jej chwycić.
[Mam nadzieję, że ten stan szybko ci przejdzie i wszystko będzie dobrze, jeżeli teraz jest źle. Mam nadzieję, że jeszcze przyjdą do twej głowy jakieś wspaniałe pomysły, ja postaram się coś wymyślić. Nie ma za co. Dziękuję, mam nadzieję, że poprowadzimy jakiś ciekawy wątek i, że będzie dobrze X3 Mam tylko pytanie, kim jest pan na zdjęciach?]
OdpowiedzUsuńPrzechadzał się korytarzami szpitala. Cisza, większość ludzi jest na tych terapiach grupowych, które mają wnieść coś do ich marnego życia. Chłopak, niby się przechadzał, ale tak na prawdę szedł w konkretnym kierunku, trzymając w swych łapkach dwie kawy zwinięte z kolacji. Beznadziejne, bo beznadziejne, ale cóż, ważne, że są. Wzdychał i w ciszy pokonywał kolejne metry, był już prawie o celu swej wędrówki.
Nie pukał, po kilku minutach łokciem otworzył sobie drzwi, popchnął je i wszedł do środka starając się nie oblać. Uf, na szczęście mu to wyszło.
Drzwi zamknęły się za nim trzaskiem, postawił oba szare kubki na stoliku obok łóżka swego przyjaciela.
-Witaj- mruknął wreszcie cicho. Usiadł w jakiejś dość sporej odległości. Znał go już jakiś czas, nie wiedział czy można nazwać to przyjaźnią, jakąś taką znajomością, która równała się przynoszenie sobie resztek zwędzonej kawy i takiemu siedzeniu w ciszy, czy rozmowie, obrażaniu się. Różnie to bywało. Wpatrywał się w niego i tak sobie siedział, czekając aż kawa odrobinę wystygnie i może dzięki temu zmieni swój dziwny i lekko gorzkawy smak. Niestety chyba nie zmieni. Westchnął. Zastanawiał się właśnie dlaczego ten sufit jest taki biały, i czy ktokolwiek zauważy, że nie ma go tam gdzie właśnie powinien być. Gdzie powinien być? Sam dokładnie nie wiedział. Pewnie coś mu mówili, ale już zapomniał.
[A czasem krótsze są nawet lepsze. :D]
OdpowiedzUsuńOch tak, niech sobie wmawia. Co z tego, że Wszechmocna Autorka na takiego poleciałaby jak na czekoladę truskawkową na przecenie w Tesco(no wiadomo, kryzys jest, przecena musi być, tak dla zasady). Tommy to przeciwieństwo Wszechmocnej Autorki jest.
Wzdrygnął się. Nawet nie na sam dotyk, bo był do tego przyzwyczajony, jeśli można tak powiedzieć, ale na temperaturę skóry. Czy raczej ich różnicę.
- Co Ty właściwie robisz? - spytał dla siebie odważnie, dla ogółu nie, wracając do tego swojego wzroku.
Finalnie zaczerwienił się jeszcze bardziej.
Wewnętrznie odetchnął z ulgą. Nie żeby coś mu przeszkadzało oprócz chłodu, ale po prostu wolał aby jego twarz powróciła do normalnej barwy.
OdpowiedzUsuńOj, gdyby Tommy to słyszał to by wył żeby się zamienić. nie lubił tego swego czerwienienia się.
- Właśnie widzę, czy raczej czuję - mruknął z niezadowoleniem.
Jego policzki stały się z powrotem blade równie szybko jak przestały takież być.
Uniósł brwi na zachowanie (jeszcze) nieznajomego. Ale czego się tu spodziewał, chyba nie normalnych ludzi?
OdpowiedzUsuń- Ani jedno ani drugie - odpowiedział. - Po prostu... jesteś zimny - dodał nieśmiało. - I w sumie Cię nie znam.
W sumie. Nie w sumie, tylko tak, ale to jest Tommy, sposób mówienia po Wszechmocnej Autorce odziedziczył.
[Chętna zawsze w wszędzie, pomysłów niestety na tę chwilę brak;/]
OdpowiedzUsuń[Ej, tam wróci, nie wróci będzie dobrze, zobaczysz. Ja tak mówię, więc będzie. (Nagle wraca ta niby super samoocena -.-, Ciii pomińmy to) Nie masz za dziękować, naprawdę.
OdpowiedzUsuńOk., dziękuję za informacje, zaraz sobie zobaczę, kto to i czy zespół fajny, ostatnio szukam czegoś, czego jeszcze nie słyszałam, a fajne. Tak nawiasem możesz coś podrzucić X3 Jeżeli oczywiście chcesz i masz coś, co możesz polecić :3 Oli… Nie lubię tego skrótu xd]
Wziął wreszcie swoją kawę, zaczął ogrzewać nią swoje zimne, blade dłonie. Westchnął, kiedy już stąd wyjdzie pierwsze, co zrobi to pójdzie na kawę, ale nie taką jak tu, tylko na taką z prawdziwego zdarzenia, z pianką i innymi takim bajerami. Szkoda tylko, że prędko stąd nie wyjdzie, no i nie ma pieniędzy. No, bo i jak ma zarobić? Może rozpocznie hodowle papierowych świnek morskich, nie to kiepski pomysł. Nie potrafi radzić sobie z orgiami, no i papieru mu nie dadzą, bo jeszcze się biedak może pociąć.
Spojrzał na niego przewracając oczami
-Spokojnie, nikt mnie nie złapał, poza tym, co mogą mi zrobić? Wszystko to robi się coraz nudniejsze- powiedział zachrypniętym głosem, nie za bardzo wiedząc czy wierzy w to, co właśnie mówi. Hmm, tak, oraz nie. Czasem naprawdę go to bawiło, że ten tutaj w niektórych momentach staje się takim niegroźnym chłopcem, któremu można zrobić wszystko, niestety to tylko pozory, gdyby Danny tego nie wiedział pewnie zrobiłby coś nie tak i już. Koniec tej znajomości, chociaż czy nasz kochany wariat kogokolwiek potrzebował. Miał głosy w swojej głowie, brata, który mącił mu w umyśle nagle pojawiając się, jak oni to mówili? Jako halucynacja? Chyba właśnie tak. Chociaż moim zdaniem, to on, taki prawdziwy. Jedyny i niepowtarzalny z tym swoim specyficznym uśmieszkiem
Drgnęła, gdy usłyszała jego krzyk. Zaraz przy nim przykucnęła. Miała przy sobie tabletki przeciwbólowe, jednak nie była pewna czy w ogóle zadziałają.
OdpowiedzUsuń-Myron. - rzekła łagodnie do chłopaka. - Proszę weź to... proszę. - przysunęła się do niego jeszcze bliżej starając się mu je podać.
[Mam pewien pomysł, ale musisz się zgodzić by Myron był moim pacjentem, chyba że masz inne propozycje:)]
OdpowiedzUsuń[Dzięki:) Może się nie zawiedziesz:)]
OdpowiedzUsuńWeszłam, zdjęłam płaszcz, włączyłam muzykę i czekałam. Na kogo? Sama dokładnie tego nie wiedziałam. Pierwszy raz miałam spotkać tego chłopaka. W końcu to mój pierwszy dzień, tu w Nottingham.
Chwilę później otworzyły się drzwi i przede mną ukazał się chłopak na wózku.
-Witaj- powiedziałam- Nazywam się Daniel Gray, jestem psychologiem, co pewnie już wiesz. Mogę zaproponować Ci kawę lub herbatę, co preferujesz?
[To podobnie jak ja:)]
OdpowiedzUsuń-Jak sobie życzysz- odpowiedziała i zmieniła muzykę na "Dziadka do orzechów"-Przeglądałam twoją kartę i cóż... jest dość interesująca, jednak chciałabym abyś sam mi coś o sobie opowiedział.
Przez pewien czas nie odpowiadał, wyjęła z biurka książkę i położyła ją na biurku.
- Jak chcesz to możemy tak siedzieć przez 2 godz, mi to nie przeszkadza. to jest tylko i wyłącznie twój wybór, nie robię nic na siłę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Oj tam ja chętnie wysłucham twych poleceń, no bo jest dużo czasu więc możesz mówić i mówić, ja chętnie będę słuchać ^ ^ no, a przynajmniej ja się postaram wysłuchać, no więc jak coś to wal śmiało :D najlepiej na gg, ale ci…]
OdpowiedzUsuńTak, lubił spędzać z nim czas. Nie musiał wtedy a bardzo się wysilać i być rozmowny, stawać się kimś kim przecież nie był. Wszyscy byli wariatami, więc w każdego w każdej chwili mogło wstąpić coś przez co wszyscy byli potencjalnie niebezpieczni. Prawda?
-W takim, razie postaram się, aby monotonia przestała być monotonią, tym samym nie zmieniła się w przykrości. Postaram się uważać, na pracowników, zadowolony?- zapytał, porządniej zakrywając ramiona rękawami swojego swetra, nie chciał by jego rany, choć powoli gojące się zostały zauważone.
Ponownie chwycił swój kubeczek i zaczął popijać swoją kawę. Powoli zaczął zastanawiać się nad tym jakże dziwnym pytaniem
-Nie wiem. Może, nigdy się nie zastanawiałem, czy to co miałem można było nazwać szczęściem- powiedział cicho. Nie chciał zacząć przypominać sobie tego co było. Ważniejsze jest to co dzieje się teraz, co będzie się działo w przyszłości.
[Pominięta chyba.~~ *tańczy makarenę*
OdpowiedzUsuńUwaga, mam głupawkę.]
Uniósł brwi na zachowanie (jeszcze) nieznajomego. Ale czego się tu spodziewał, chyba nie normalnych ludzi?
- Ani jedno ani drugie - odpowiedział. - Po prostu... jesteś zimny - dodał nieśmiało. - I w sumie Cię nie znam.
W sumie. Nie w sumie, tylko tak, ale to jest Tommy, sposób mówienia po Wszechmocnej Autorce odziedziczył, i trudno powiedzieć czy to dobrze, czy źle.
[Tak, jakby co to się do mnie dobijaj, ja chętnie wiąże nowe znajomości, chociaż w realu wygląda to trochę inaczej. Ach, ta nieśmiałość -.-‘’ no ale dobra, grunt, że tutaj się w miarę udaje XD.Ok, jakby co to dziękuję bardzo]
OdpowiedzUsuńPrzyszłość jest dość ważna, ale nie powiedziane jest aby wiązała się z pozbawieniem chorób i dolegliwości, chyba ważne jest to aby pacjent wreszcie zrozumiał, dał sobie sprawę ze swych chorób i dolegliwości.
Każdy chcę stąd wyjść, więc powinien, powinien coś ze sobą zrobić. O tak po prostu.
przewrócił oczami, nie wiedział dlaczego się martwi. Przecież to nie było jego życie.
-Świetnie- mruknął bardziej do siebie popijając powoli stygnącą kawę
Odchrząknął i spojrzał w ocy swojego towarzysze by wciąż nie patrzeć w tą dziwnie szarawo brązową kawę
-Co tam u ciebie. Chociaż chyba niewiele mogło się zmienić- mógł mieć nowych znajomych, nowych wrogów, nowych kochanków. Czy coś jeszcze mogło się zmienić? Mógł próbować się zabić, częściej niż dotychczas. Chyba tyle.
[Jako że chamsko wbiłam Ci się do pokoju, to od razu zaproponuję wątek. Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuń[Nic się nie stało! *głaska*
OdpowiedzUsuńOch ach, dziękuję! Wiem, że jestem cudowna, autografy na prawo!]
- Mhm - mruknął potwierdzająco, nie przerywając pełnej skupienia i konsternacji ciszy. Wymowne. Tak na prawdę oczywiście tak nie było, ale jak się pisze to coś sensownego utworzyć czasem trza...
Oj tam, Tommiemu tutaj już kilka razy mówiono że jest uroczy, a był w tym miejscu przecież tak niedługo.
- No to... - zaczął w końcu. - Jak długo tu jesteś? - spytał swobodniejszym niż wcześniej tonem.
[Tak więc zaczynam :D]
OdpowiedzUsuńBlondynka wysiadła z windy i spojrzała na mały kluczyk. Dali jej klucze do pokoju. Tego się po psychiatryku nie spodziewała, ale cóż... pociągnęła walizkę po podłodze i zatrzymała się pod drzwiami z numerkiem "30". Czuła się bardziej jak w hotelu. Totalna samoobsługa. Jedyną osobą, która się do niej uśmiechnęła był koleś, który przeszukiwał jej walizkę. Kiedy znalazł tam stringi to nawet sobie zażartował, żeby się na nich nie wieszała. Marny żart, ale zawsze jakiś. Alice nacisnęła klamkę, aby sprawdzić, czy drzwi nie są aby otwarte. Były. Dziewczyna Zajrzała do środka, ale nie była w stanie nikogo dojrzeć. Zobaczyła tylko jedno, niepościelone łóżko. Drugie musiało być za rogiem. Wtargała walizkę do środka i zamknęła za sobą drzwi.
- Jest tu ktoś? - spytała ściągając płaszczyk przeciwdeszczowy. Na dworze od kilku dni panowała raczej mało przyjemna pogoda.
E tam, wiele mogło się przecież zmienić. Mogli napaść cię marsjanie, albo odwiedzić dawno nie widziana rodzina, albo coś. No dobrze, może to trochę wybujała fantazja na temat tego co mogło się wydarzyć przez ten tydzień.
OdpowiedzUsuń-Teoretycznie wszystko. Praktycznie nic- mruknął i dopił swoją kawę. Kubeczek odstawił na szafkę i wzdrygnął się mocno.
-Kiedy stąd wyjdę wybiorę się na porządną kawę. Jeżeli kiedyś stąd wyjdę- to drugie zdanie powiedział odrobinę ciszej, ale chłopak pewnie i tak to usłyszał. Nie byli przecież daleko.
[*kłania się*]
OdpowiedzUsuńNa jego uśmiech sam się uśmiechnął, nie wiedzieć czemu. No co, przy takim wyrazie twarzy wyglądał bardzo fajnie. [*gwizda* to silniejsze ode mnie, ta morda ze zdjęć jest cudna. XD] Oczywiście i standardowo trochę się zaczerwienił na tą myśl(to zaczyna robić się nudne), ale gdyby spytać go o zdanie to nie byłby wcale z tego powodu zadowolony.
- No to chyba przybyłeś chwilę po mnie, ja jestem tu trochę ponad tydzień - odpowiedział. - No i jestem w takim miejscu pierwszy raz -dodał po chwili wahania.
Mimowolnie się uśmiechnął widząc jego uśmieszek. Jego nikt nie odwiedzał, w sumie to im się nie dziwił, obwiniali go za wiele spraw. Po jakimś czasie zrozumiał, że tak będzie, nie przyjdą, więc nie ma sensu siedzieć w sali odwiedzin i oglądać te inne „szczęśliwe” rodzinki
OdpowiedzUsuńWestchnął –Cieszę się, że tak myślisz- odparł cicho. Lekko zadrżał kiedy poczuł jak ciało mężczyzny się do niego przytula. Niezdarnie odwzajemnił uścisk
-Nie ma za co- przecież nic takiego nie zrobił
[No cudna, jaram się nią. ♥ Jaram sie nią jak, jak, jak, jak Tommym Joe Ratliffem. XD Szczególnie z Lambertem. .w. Takie uke moje cudne. ♥ I co z tego, ze ponoć nie jest homo, niech mówią co chcą, my wiemy lepiej. ♥
OdpowiedzUsuńMówiłam, że mam zryty mózg?]
No dobra, to oczywiste że był. Autorka lubi mordę to i postać lubi, norma, prawda?
Ale nie wtrącajmy tu już osobistych odczuć Wszechmocnej Autorki na dany temat, grunt że Tommy polubił tego oto osobnika. I nie, nie tak jak myślisz. Po prostu uznał, że całkiem ładny jest. I fajny się wydaje chyba. No. Nieistotne. Nevermind, okej?
- Chyba tak - odpowiedział niepewnie. - Nie mam jakiejś dziwnej choroby, ani nie sprawiam problemów, więc...to chyba wystarczy - dodał po chwili namysłu, ostrożnie ważąc słowa.
Wierzył, ze to będzie pierwszy i ostatni. Może i będzie tu długo, ale tu, nigdzie indziej.
Właśnie dlatego nie przychodził już do tamtej sali, nie chciał przypominać sobie o rodzinie, która go nie chciała, i pewnie już nie zechce. Ciekawe czy jeszcze kiedyś się zobaczą. Danny kiedyś pisał listy. Rysował swoje piękne bazgroły, zwykle były to jakieś krwawe, mroczne rysunki. Wysyłał im to pocztą, tak, aby wiedzieli, że żyje. Po jakimś czasie przestał.
OdpowiedzUsuń-Cieszy mnie twoja radość- drżał bardzo mocno, jego ciało nadal nie potrafiło przyzwyczaić się do takiego dotyku. Z pewnymi problemami odwzajemnił uścisk, ale wreszcie zaczął się bać, może i nie było czego. Nagle odskoczył jak oparzony ciężko dysząc. Cały spięty musiał posiedzieć sobie chwilę w ciszy i bez dotyku innej istoty, ale będzie dobrze. Po chwili było. Jeszcze odrobinę drżąc usiadł na swoim krześle i uśmiechnął się w przepraszającym geście.
Katherine czuła się tutaj dziwnie. Biały kolor w jej pokoju był przytłaczający, a ściany jakby się kurczyły. Doszła do wniosku, że jeżeli zaraz się stąd nie wyniesie, nabawi się klaustrofobii. Terapia grupowa, na którą kazano jej iść miała swoje cele, których Kat nie rozumiała. Ona była zdrowa, nie potrzebowała pomocy, a przynajmniej jej zdaniem. A oni wszyscy chcą jej pokazać, że Ci wszyscy ludzie, którzy razem z nią siedzą na dworze są podobni do niej, też mają swoje problemy. Spojrzała na Williama, który stał obok niej i śmiał się z pani doktor, która tłumaczyła, co będą dzisiaj robić. Katherine też się zaśmiała, chcąc przypodobać się Willowi. Ten pogłaskał ją po głowie, szczególnie, że już widział zmarszczone brwi lekarki.
OdpowiedzUsuńZdziwiona, przytaknęła, zanim jeszcze Will zdążyłby się sprzeciwić. Wstała z ławki i ignorując słowa lekarki, ruszyła w stronę parku. W końcu będą w grupie, prawda? Będą się integrować i wszystko będzie na miejscu. Więc niech się kobieta nie czepia. Byłoby miło.
OdpowiedzUsuńKat często miewała drastyczne zmiany nastrojów, które były bezpośrednio związane z Willem. Kiedy ten był dla niej miły, żartował, ona również się uśmiechała. Kiedy był wściekły, ona również. Kiedy się smucił, ona też ten smutek odczuwała. Teraz na przykład William był zły, że ktokolwiek chce przebywać w jej towarzystwie. Jego zdaniem, Katherine była cała jego. Nikt nie powinien chcieć chociażby rozmowy.
Kat spojrzała kątem oka na chłopaka, skubiąc w zdenerwowaniu własne palce. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć.
[Ups. Ale teraz już o tym wiesz.
OdpowiedzUsuńpewnie kiedyś włączę...XD]
Nic nieznacząca nic nieznaczącą, stany lękowe są ciężkie, każdy kto choć trochę o tym wie potwierdzi...ale z tym można poradzić sobie w domu, chyba że, tak jak Tommy, cierpi się do tego na błędne koło i mocne fobie. Och, i byłą anoreksję.
- Taak, zapewne tak jest... - westchnął. - Ja wrócę do Finlandii, to moje największe marzenie od czasów przeprowadzki. I pewnie już bym tam był, gdyby nie ten głupi ośrodek.
[A bardzo chętna jestem na wątek :D Proszę o pomysła, to zacznę po powrocie z wystrzałowego Batmana (okrutny suchar, to takie moje) :D]
OdpowiedzUsuńOdrzucenie pojawia się zawsze, czasem później, czasem wcześniej, musimy być przygotowani, że ktoś albo coś nas odrzuci. Może dlatego właśnie lepiej do nikogo się nie przywiązywać.
OdpowiedzUsuńObserwował co robi chłopak, by po chwili dołączyć się do tego głośnego śmiechu.
Zabawne. Przeczesał palcami włosy, nie wiedział czy powinien przeprosić, czy nie, pomógł mu wstać i nieznacznie się odsunął
[No heeej. c: Ja też chce, tylko najpierw muszę Twoją kartę postaci przeczytać. :D Ach i tak w ogóle to znamy się z innego bloga! :)]
OdpowiedzUsuń[Oki, już przeczytałam. :D Z Art College? Filmowiec, prawda? c:]
OdpowiedzUsuń[Claw.]
OdpowiedzUsuńDziewczyna nie miała bladego pojęcia czemu posadzili ją przy stoliku kościotrupów. Przecież ona była szczupła, nie chuda. Nie chorowała na anoreksję, ani bulimię. Lubiła jeść. To przez przemianę materii jestem taka drobna. - mówiła lekarzom. Lecz do nich to chyba nie dotarło.
OdpowiedzUsuńSpojrzeniem lazurowych tęczówek obdarzyła chłopaka którego widziała po raz pierwszy. Uśmiechnęła się do niego promiennie swoimi malinowymi ustami i puściła oczko. Spojrzała w swój talerz. Porcja była malutka, więc zaczęła marudzić pod nosem. Lecz już po chwili zabrała się za jedzenie śmietankowego budyniu, mając przy tym pogodny wyraz twarzy.
Christilla przeżuwając budyń spojrzała na chłopaka. Dopiero gdy zjadła, odezwała się do niego cichym, ale stanowczym głosem, który był nadzwyczajnie melodyjny.
OdpowiedzUsuń- Och.. dzięki. Ale Ty też powinieneś zjeść. - posłała mu szeroki uśmiech. - Poza tym wyjdę przy Tobie na łakomczucha. - odwróciła się do niego, swoim drobnym ciałem. Odgarnęła blond włosy z twarzy, sięgając po szklankę z sokiem jabłkowym.
- Dlaczego siedzisz na wózku? - spytała ciekawsko, nie przejmując się tym, że może być nietaktowna. Oplotła palce wokół szklanki, powoli przestawiając ją do ust.
Wypiła całą szklankę soku, po czym wbiła wzrok w chłopaka. Jej twarz miała pogodny, nieco tajemniczy wyraz. Posłała mu kolejny, dosyć ciepły uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Nie dziękuje. Najadłam się już. - odparła melodyjnym, cichutkim głosem.
- Chcesz jechać ze mną na spacer? - mogło go zdziwić jedynie to, że spytała czy chce, a nie czy może, czy ma pozwolenie na wyjście. Ona póki co je chyba miała. Ostatnio była bardzo grzeczna, co było niezwykłą rzadkością.
Nim zdążył jej odpowiedzieć wstała i zaczęła prowadzić jego wózek do wyjścia.
- Pozwoliłabym Ci zjeść, ale powiedziałeś, że nie chcesz. - odparła, odrzucając jasne włosy z twarzy.
Szła powoli przez korytarz, pchając przed sobą jego wózek.
OdpowiedzUsuń- Nie zabiję Cię. Chciałeś mi dać swój budyń, więc nie mogę Cię zabić. - wyjaśniła mu z promiennym uśmiechem na twarzy. Wyszła do ogrodu, który jakoś nie zachęcał ani widokiem ani zapachem. Przeszła kilka kroków po czym usiadła na zielonej trawie na przeciwko chłopaka.
- Mówiłeś mi już jak masz na imię? - wbiła przenikliwy wzrok lazurowych tęczówek w jego twarz. Obserwowała ją dokładnie, nie chcąc przegapić żadnego szczegółu.
- Myron.. Zabawne imię. - nie mogła powstrzymać chichotu, zasłoniła drobną dłonią malinowe usta. Po czym wypowiedziała swoje imię. - Christilla. Miło mi Cię poznać. - pogładziła dłonią jasne, długie włosy.
OdpowiedzUsuń- Zimno Ci? - spytała widząc, że on się delikatnie trzęsie. Była końcówka sierpnia, było jeszcze w miarę ciepło.
- Jeśli chcesz możemy wrócić do środka. - mruknęła z kwaśną miną, nie miała ochoty wracać. Chciała nawdychać trochę powiedzmy, że świeżego powietrza. Wzięła kilka głębszych wdechów. Jak dla niej tego dnia było ciepło. A ona była przyzwyczajona do chłodu, nie do upałów.
OdpowiedzUsuń- Jestem znikąd. - wykrzywiła usta w dosyć dziwnym i bladym uśmiechu. - Ale urodziłam się chyba w Londynie. - mruknęła z uśmiechem. Nawinęła na palec kosmyk jasnych, nieco skręconych włosów, wbijając wzrok w błękitne niebo, na którym malowały się białe chmury o różnych kształtach.
Położyła się na trawie, patrząc w niebo. Podniosła dłoń ku górze i wskazującym palcem malowała w powietrzu zarysy chmur. Odezwała się cichutkim i dźwięcznym głosem.
OdpowiedzUsuń- Londyn to ładne miasto. Często tam pada, ale to ładne miasto. Tam się urodziłam. Tam opiekowałam się mną Stev. Lubiłam go. Ale Lola go nie lubiła. Kazała mi robić złe rzeczy. -powiedziała, na chwile przymykając powieki. Gdy je otworzyła ręka opadła jej na trawę, którą wyrwała i rzuciła w powietrze. Bezsensowne działanie. Ona sama nie wiedziała nawet czemu to zrobiła.
[Widzisz, teraz znasz mój sekret, yay! Uch, humor Dennisa mi się udziela. XD]
OdpowiedzUsuńTommy był wręcz dziwnie obojętny co do pobytu tutaj; Nie było mu jakoś specjalnie źle, a i nie miał co tęsknić za domem - nie lubił miejsca prawidłowo tak ozwanego. Finlandia nie była fizycznym domem, miejscem zamieszkania. Prędzej udomowieniem duszy, miejscem gdzie się zatrzymała...
- Pięknie - westchnął. Westchnienia niby są oznaką słabości, ale co z tego? On jest słaby. - Jest dużo miejsc nie tkniętych przez człowieka, wodospady, łąki, doliny. Mroźne, czyste powietrze. Fale, przed którymi się ucieka nie dla zabawy, a dla schronu przed zimnem... Są kwiaty, drzewa i trawy, jasne domki i płoty przy których rosną maki. Jest tam po prostu...kolorowo, wesoło z samego wyglądu, nie to co w Anglii...
- O, cześć. Jestem Alice i wygląda na to, że przydzielili mnie do Ciebie. Nie miała siły na to, żeby być złym o wysłanie do psychiatryka, w końcu przecież była normalna. Prędzej czy później ją wypuszczą.
OdpowiedzUsuń[Co tam u ciebie?]
OdpowiedzUsuńNie wiedział nic o przyjaźniach czy innych związkach, także nie potrafił dokładnie wypowiedzieć się na ten temat. Coś tam słyszał, że związki bardzo bolą, najbardziej wtedy kiedy osoba do której się przywiążesz odejdzie. Całkiem zniknie, dlatego pewnie lepiej nie ryzykować.
OdpowiedzUsuńPodciągnął kolana pod brodę i spojrzał na chłopaka próbując się uśmiechnąć.
-Żaden problem. Dziękuję, że mnie nie wyrzucasz. Takie przebywanie z kimś, chyba… pomaga?- Wziął swój kubek by resztką gorącego płynu ogrzać swoje łapki. Wlepił swój wzrok w swoją kawę, która naprawdę nie była najlepsza.
Odetchnął –Chyba nie jestem najlepszym kompanem do rozmów- mruknął, a jego kącik ust drgnął i na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek
[W sumie to nic nowego. Miałam plany by się uczyć, ale nie wychodzi. Niestety, no, ale trudno. Czytałaś ostatnio coś ciekawego? ~~]
Tak, niektóre związki kończyły się nieprzyjemnymi wspomnieniami i dziwnym uczuciem, ale może inne nie musiały się tak kończyć.
OdpowiedzUsuń-Nie wiem. Nie za dobrze znam się na przyjaźniach i podobnych sprawach. Skoro to wystarczy, to chyba możemy zrobić tak jak chcesz. Wystarczy?- Zapytał niepewnie z powątpiewaniem w głosie. Nie wiedział co można by zaproponować zamiast tego, więc wziął swój kubek z kawą i powoli zaczął ja popijać nie patrząc na towarzysza siedzącego naprzeciw niego. Dopił resztki i odstawił pusty kubeczek. Wpatrywał się w swoje stopy co jakiś czas drżąc.
Zagryzł swoją dolną wargę i powoli zaczął się kołysać, raz do przodu, raz do tyłu.
[Miło, miałam nadzieję, że podrzucisz coś ciekawego, ja właśnie dostałam kolejne części książki Terry’ego Goodkind’a także się cieszę :D Również szukam jakiejś książki na ten temat, ale niestety dość trudno jest jakąś znaleźć.
Tak, łączmy się w bólu C;]