Wydaje mi się, że to tylko tymczasowe rozwiązanie, że powinnam być teraz gdzie indziej, tam byłabym bardziej potrzebna, wśród znajomych, rodziny, nie tutaj. Jest jak jest i trzeba się przyzwyczaić. Dość serdecznie mnie przywitali, mimo że nie czułam się na siłach by sprawiać dobre wrażenie. No cóż, jeszcze wiele przed nimi, o ile nadążą. Rozleniwie się tu porządnie, bez dwóch zdań. Igły zakazane i inne ostre narzędzia, przerwa z haftowaniem, mam za to kredki. I zero talentu rysowniczego. Otóż znam wszystkie możliwe ściegi. Czasem może przyszyję sobie coś do skóry. Jestem nie czuła na ból. Podobno mam ADHD, ponieważ jestem rozkojarzona. Nic nie wiedzą, co dzieje się w mej głowie, prawdziwy rejwach, opowieści, tajemniczy narrator, osobista mitologia. Raczej staram się nie czytać książek, bo co za dużo to niezdrowo.
Wywodzę się z rodziny inżynierów, od dziecka każą mi układać klocki, naprawiać zegary i wiedzieć, co jak działa. Mimo to szykuje się ze mnie krawcowa. To też pewny fach, chociaż szczerze podchodzę do tego bardziej artystycznie. Kupuję tanio szare płótno i już ode mnie zależy jak będzie wyglądał dalej materiał.
Pierwsze co zrobię, to się wykąpie, bo uciekając wpadłam w błoto. Zwykle nie jest ze mną aż tak tragicznie.
Pomaluje się, będą ze mnie ludzie.
Wokół otoczyły mnie jęki wyrażające zachwyt. No nareszcie jestem sobą! Na pewno nie sama, bo i narrator i grani przez niego bohaterowie mają sporo do opowiedzenia. Wita was przyszła projektantka, królowa szwaczek. Tudzież zwykły świr, ceniący żywe kolorki, taką samą gestykulację i mimikę. Człowiek torpeda! Moje ADHD jest troszeczkę na wyrost, to długi efekt pracy nad sobą, no i po prostu trzeba być narwańcem. Bo każdy normalny człowiek ma głowę pełną nowych przygód, czyż nie? Jeszcze się z tym nie spotkałam, w moim przypadku to słodka tajemnica.
"Ich rubieże nie znały końca (...)" O my God!
Pokój 11 na pierwszym piętrze, zapraszam wszystkich do przymiarki!
Zwę się Janina Blackfish, moja mama miała przyjaciółkę o tym nienaszym imieniu.
Jeszcze raz powtarzam to tylko zwykle ADHD!
Rocznik 90. dzień 1 stycznia
[Jako administracja witam na blogu i życzę (w miarę możliwości) miłego pobytu.]
OdpowiedzUsuńSzedł sobie spokojnie korytarzem. Po prostu sobie szedł.Aż tu nagle coś z takim impetem się na niego rzuciło, że aż się biedak zachwiał. A trudno było to zrobić, w końcu chłop jak dąb, byle komu powalić się nie da. Na wysokości obojczyków majtnęły mu krótkie, blond włosy i tylko tyle zdążył zauważyć. Drobne, ale dość silne ręce popychały go gdzieś, a on szedł w wyznaczonym kierunku. Dopiero po chwili dotarły do niego jej słowa.
OdpowiedzUsuń- Że co mi zrobisz? Chyba Cię Bóg opuścił dziecko drogie.
- A że tak zapytam... w jaki sposób ja Ci się kojarzę z frędzlami? - uniósł brew, a włosy, zebrane wyjątkowo w niski kucyk tuż nad karkiem, odrzucił na plecy. Może to właśnie one były tego powodem. - Nie będę Twój, bo Cię nie znam, i nie wiem czy chcę poznać, a poza tym mam plany.
OdpowiedzUsuń[Nie wiem czy jeszcze nie wyrosłam z gimbusiarstwa, ale zupełnie nie mogę zrozumieć tego, co napisałaś tam u mnie, więc zrobię dowolną interpretację, okej? xD]
OdpowiedzUsuń"Każdego dnia diabeł przechodzi siebie samego coraz bardziej. Ale nie wygra, nie pozwolę mu na to. Jezus jest ze mną, prawda? Wiem, że Pan mój mnie nie opuści teraz, gdy jestem na dobrej drodze do naprawy tego świata."
Alphonse zamknął dziennik, nie dokańczając swojej dzisiejszej notatki, bo jego uwagę zwróciła jakaś mowa o Bogu. Normalne było, że każdy do siebie coś mówił, szczególnie, że był to wieczorek z psychologiem i były jakieś zabawy integracyjne, prowadzone przez tutejszych pracowników. Tym razem każdy na kartce miał napisać o swoich lękach, odczuciach związanych ze szpitalem. Alphonse nie brał udziału w zabawie, bo nie czuł się chory, zapewne jak ponad połowa tutejszych pacjentów. Ale w jego wypadku to nie było poczucie braku choroby, on naprawdę nie był chory! Przecież gdyby wiara była chorobą, powinni bazylikę świętego Piotra zamienić na jeden wielki dom wariatów.
Zwrócił uwagę na tamtą dziewczynę. Przybrał uśmiechniętą, przyjazną maskę i podszedł do dziewczyny.
- Potrzebujesz jakiejś pomocy, córko?
Często do ludzi odzywał się jako ksiądz, bo przecież w pewnym stopniu nim był. Obiecał sobie, że pójdzie do seminarium, gdy tylko wyleczy Dennisa. Ale... Niestety nie wyszło. Chociaż dobrze się stało, że trafił na jakiś czas do więzienia, bo tam udało mu się nawrócić kilku więźniów.